OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Raczej niewiele kamieni potrafiło samodzielnie emanować światłem, choć zawsze istniała szansa, że ten tutaj był drobiazgiem zgubionym przez kogoś magicznego, kto naładowałoby go odpowiednią energią. A może po prostu dobrze odbijał coraz to rzadsze promienie złotej twarzy. Dopiero nieco rozkopując śnieg, smoczyca zorientowała się, że wcale nie miała styczności z leżącym pod łapą kryształem, a wąską, przypominającą krecią – norę, która mogłaby ciągnąć się jeszcze długo w dół, nawet gdyby uprzeć się przy jej rozgrzebywaniu. Ktokolwiek był jej sprawcą, był też dostatecznie cierpliwy, aby chcieć przekonać się o postępującej ciekawości odkrywcy.Gdyby przyłożyć oko nieco bliżej, zorientować by się można, że wąski tunel (choć odrobinę szerszy, niż początkowo zaobserwowana łuska) biegnie prosto w dół, zupełnie jak gdyby ktoś wbił w grunt idealnie prostą, cieniutką gałąź i nią wydrążył sobie schowek. Daleko dalej, niż na odległość wyciągniętej łapy leżała złota, produkująca całe światło kulka, na oko wielkości zwyczajnej perły.
Ah, czyli jednak kamień, ale nietypowy. Teraz pytanie czy smoczyca miała ochotę kopać dla niego ogromny dół, czy zamierzała kombinować.