OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Kolejne uśmiechy. Spoglądała na niego z góry, mimo że była nikim. Myślała, że posiada w zanadrzu cokolwiek żeby mu zagrozić. Co za żałosne wyobrażenie!Czy nie obrońca był tym, który reagował na nią?
Reagował ponieważ chciał wyciągnąć z niej jakąkolwiek konsekwencję, na litość boską! Zachowywała się jakby nie widziała, że tonie! Tylko jeden scenariusz miał sens ale nie chciała odgrywać swojej roli!!
– To nie jest wyłącznie moja decyzja – warknął. Ani myślał puszczać jej łapę, jakby bolesny uścisk był teraz jedynym co powstrzymywało go od rzeczywistego odejścia. Może nie była to prawda, ale nie chciał się przekonywać. Jeśli spróbowałaby unieść ją zbyt wysoko, by zachwiać komfort jego postawy, zwyczajnie spróbowałby zablokować jej występek sztywnością własnego ramienia.
– Myślisz, że nie masz w tym udziału? Ty również składałaś słowo, ale w przeciwieństwie do mnie, nie wykonujesz żadnego wysiłku.
Znów naciskał. Jakby budowanie zwyczajnej relacji, poprzez czas i cierpliwość było niemożliwe. Nie umierał kolejnego dnia, ale niewątpliwie tak się zachowywał. Jakby nie mając czasu na nic, chciał przejść do ostatecznego rozwiązania.
Dlaczego go nie rozumiała do cholery. Dlaczego nie robiła nic żeby współpracować?
– Chcesz tego w ogóle? – potrząsnął w powietrzu swoją, a przez to i jej uwięzioną łapą. Jego szpony rzeczywiście nie były nigdzie blisko przebicia jej łuski, ale to nie czyniło doświadczenia jakkolwiek przyjemnym.
– Czy ja mówię do siebie przez cały czas? Jest w twoim łbie jakakolwiwk wola poparta emocjonalną konsekwencją, czy wszystko robisz na złość, żeby na pozór czuć się dobrze?
Koziołek nie chciał by walczyli. Nie sądził, że obrońca jest zdolny do ataku, choć nie pierwszy raz nie potrafił poprawnie zinterpretować jego odczuć. Jakby więź była niewystarczająca, żeby go zrozumieć.
Na drżących nogach odszedł kawałek, oglądając się na jaśniejszą sarnę. Nie chciał jej zostawiać, ale nie wiedział jak przerwać jej dziwną fascynację spajającym ich umysły smokiem.
Nic z tego co mówił, czy robił nie było właściwe. Był pewien, że będzie żałować wszystkiego, ale nie potrafił się powstrzymać. Nie dlatego, że było to fundamentalnie niemożliwe, ale ponieważ ciągnęło tak bardzo, jakby gniew stanowił jedyną, prawdziwą metodę poznania rzeczywistości taką jaką była. Idąc w irracjonalną skrajność przynajmniej przyjmował to kim był, bez żadnego pieprzenia się z myślami, czy filtrowania ich, jakby WSZYSTKIE nie były jego własnymi.
– Kim ty niby jesteś, żeby cokolwiek sobie przypisywać? To JA niszczę życie SOBIE, ciebie mając wyłącznie za popieprzonego obserwatora – Nie sądził tak. Wręcz przeciwnie, odgrywała w tym wszystkim ogromną rolę, ale nie wiedział jak inaczej wyrazić frustrację wobec jej postępowania.
Zranił ją wcześniej, ale zachowywała się jakby nie miało to miejsca mimo iż lepiej wiedział jak miały się sprawy. Że udowadniając jej to, zamierzał zniszczyć jakąkolwiek wylinkę ich relacji, trudno!