Strona 46 z 49

: 26 kwie 2022, 16:25
autor: Trel Cykad

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Aris już na prawdę nie chciała płakać. Łzy ją denerwowały, nic nie widziała i miała przez to zatkany nos, dlatego po słowach Kharta znów powstrzymywała płyn, który usilnie chciał się wydostać z kanalików w oczach.
D...Dziadek be...będzie zdrowy. T-To silny smok! – powiedziała piskliwie i usiadła na pupie, żeby przednimi łapkami nerwowo wycierać oczka.
Dodało jej otuchy, że nie był sam, nie wiedziała kto mógłby się nim tam zająć, ale skoro ten włochaty smok tak mówi... Powinna mu uwierzyć. Przynajmniej się postarać.
Znów uniosła łebek aby spojrzeć na stojącego przed nią Plagijczyka.
A... A co Cię to?! Byłeś dla mnie nie miły... To... To nie Twoja sprawa! – powiedziała rozpaczliwie, pokazując swoje śmiesznie małe uzębienie.

: 27 kwie 2022, 17:58
autor: Mroczna Nowina
Khart milczał kiedy samica usilnie starała się powstrzymywać przed okazaniem słabości. Już samo wycieranie zaszklonych ślepi było wystarczająco wymowne.
Kiwnął łbem na potwierdzenie i czasowo skupił się na tym co sokół zaobserwował w okolicy.
Nie myl bycia niemiłym z postawieniem przed tobą jasnych zasad, których nie zamierzałaś przestrzegać. Powinnaś wiedzieć, że wsadzając łapę w ogień możesz się sparzyć.
Nie uważał, aby musiał jej to tłumaczyć, jednak najwyraźniej właśnie tego oczekiwała. Jego odpowiedzi jednak nigdy nie były w pełni wyjaśniające.
Chcę Ci po prostu pomóc jeśli ktoś ci dokucza, albo stado Cię odrzuca.
Nie do końca był świadom tego jak Erlyn potrafiła zaciągać smoki na tereny stada, ale i nie o to chodziło. Nie czuł potrzeby psychicznej, aby wspierać, ale uznał, iż tego wymagałaby postawa miłego i zaangażowanego smoka. Nie uważał się za smoka, który mógłby cieszyć się z tego, że ktoś się smucił i płakał. Byłoby to okrutne, a on nie był okrutny.

: 03 lip 2022, 19:15
autor: Maros
// inny czas

Dotarcie tutaj nie było łatwym zadaniem, gdy każdy wysiłek związany z dalszym wysiłkiem, oznaczał mroczki przed ślepiami i większy ból. Oddychał płytko, byle tylko nie poruszać zbyt mocno pogruchotanymi żebrami. Część trasy pokonał pieszo, czasem próbował kawałek lecieć. W końcu zatrzymał się mając dość, przysiadł przy jakiejś rzeczce, przemył pysk zimną wodą dla rozbudzenia.
Erys na jego prośbe zawiadomił uzdrowicielkę, na którą czekał.

//1x ciężka

: 03 lip 2022, 22:57
autor: Odłamek Raju
Akurat kończyła przebieżkę po tym, jak Khart ją zostawił w środku lasu. Co za bufon! Myślała jak mu wygarnąć – co się nigdy nie wydarzy bo jej chwilowa odwaga kończyła się często na myślach – aż nagle otrzymała niepokojącą wiadomość. Obróciła się i wzbiła w powietrze, by ostatni odcinek przelecieć. Znalazła Marosa, a po wylądowaniu doszła do jednego słusznego wniosku...
To zaczyna być regułą – mruknęła, kręcąc lekko głową na boki.

Podeszła go zbadać i sięgnęła do jego torby. Wyłowiła z niej cztery jagody jałowca, która podała mu żeby je zjadł. Przygotowała napar ze sproszkowanych nasion lulka, dając uzdrowicielowi miseczkę do wybicia. Na sam koniec pozostało użyć paru listków babki lancetowatej, zgnieść je, a potem rozprowadzić po piersi. O ile w przypadku innych smoków robiła to mechanicznie, tutaj wkładała w to więcej uczucia. Podświadomie.
Wpuściła maddarę do środka i zaczęła od regeneracji połamanej kości żeber oraz mostka. Zatamowała krwawienie, pozbyła się infekcji i zszyła rozciętą skórę. Przyspieszyła porost sierści, aby samiec nie miał łysego placka. Lekko poklepała go w miejscu byłej rany żeby sprawdzić, czy wszystko gra.

Podniosła na niego wzrok. Był.. dziwnie tęskny. Szybko jednak wytrząsnęła go i przywdziała na nowo lekko zdenerwowaną minę.
O-odpoczywaj. Ja muszę poszukać Kharta. Dasz wiarę, że w-wyskoczył z jakimiś zalotami? I że... mam rodzić mu dz-dziedziców? Absurd! – burknęła, a potem odwróciła się na pięcie i czmychnęła w las, uprzednio zapewniając Marosa, że ich jutrzejsze plany nie uległy zmianie. /zt

: 04 lip 2022, 13:49
autor: Maros
Nadal siedział gdy przybyła.
– Ja też wole bardziej spokojne misję. – kolejne krzywienie, pod tym względem wolał stare ciało. Śmierdział ludźmi, ich posokę nadał miał pewnie na łapach.
Podczas leczenia milczał, zaciskając zęby gdy jego żebra wracały na swoje miejsce. Zioła, ziołami, ale wędrówka połamanych kości do przyjemnych nie należała. Po wszystkim odetchnął z niemałą ulgą, chociaż ból pozostał.

Chciał poruszyć z nią temat łowców, nie zdążył.
– Wiesz...– to jednak odleciała, zostawiając go z otwartym pyskiem i słowami trafiającymi jedynie w eter. Zwiesił na moment łeb, mieląc jej słowa we łbie. W końcu jednak sam odszedł. Emis nie będzie przecież cały czas pilnować tych cial.

//zt

: 14 sie 2022, 12:11
autor: Mackonur
O, jakie śmieszne żuczki! Otóż Axarus i Nos Szyszki pływali sobie właśnie w rzeczce, a raczej Axarus i Morski Nos Szyszki! Otóż lewitujący Niuchacz wyewoluował, dostosowując się do nowych warunków. Z boków nosa wyrosły mu skrzela, kolor zmienił się na zielonkawy. Adaptacja! No dobra, ale co tutaj robili, dlaczego pływali w rzeczce? Mackonur to uwielbiał, a ostatnio dowiedział się o tym, że pod wodą w rzekach i jeziorach też są robaki! Jako iż ostatnio stał się ich prawdziwym fanatykiem to udał się na łowy. Polował na najładniejsze pływaki żółtobrzeżki oraz takie inne żuki, które strasznie mocno gryzły, aż do krwi! Co jakiś czas Axarus się wyławiał i wkładał nowe żuczki do pojemniczków. Zrobi sobie takie ładne akwarium! Oczywiście nie był świadomy, że te żuki potrafiły również chodzić po lądzie i latać, zatem zapewne wszystkie mu pouciekają, ale zawsze można sobie marzyć, prawda?



Ten przedstawiciel Niuchaczy Olbrzymich zamieszkuje zadrzewione bagna, koryta rzek oraz dna jezior. Niuchacz toleruje obecność sumów rzecznych, ale już przepływający w pobliżu bóbr, uznany zostaje za intruza. Samica Niuchacza opuszcza swoje wodne legowisko, by rozprawić się z nieproszonym gościem.
Szarżuje nosem na wydrę.
Stając w obronie swoich włości, Niuchacz Olbrzymi wykazał się olbrzymią determinacją. Bóbr bowiem nie jest łatwym przeciwnikiem. Atakuje, wije się, gryzie. Na szczęście Niuchacz wyszedł z tego starcia zwycięsko. Ciężar ciała samca bobrów dochodzi nawet do ciężaru kilkuksiężycowego pisklęcia, a jego długość przekracza jeden ogon smoczy. Niuchacze olbrzymie są tworami silnie terytorialnymi, dlatego nie tolerują obecności intruzów o większej masie. Nie przeszkadzają im jedynie mniejsze ryby, żuki i smoki z gatunku Mackonurów, z którymi udało im się nawiązać nawet swego rodzaju symbiozę.
Jeden Niuchacz Olbrzymi łączy się ze smokiem z rodzaju Mackonurów na całe życie, stają się połączeni magiczną więzią. Niuchacz Olbrzymi szuka dla smoka kamieni szlachetnych oraz atakuje jego wrogów, natomiast Mackonur nie robi nic, ale ładnie się przy tym uśmiecha i czasami zaparza Niuchaczowi herbatkę na katar. Taka współpraca gwarantuje przetrwanie obu gatunków.
Wśród Niuchaczy Olbrzymich zaobserwowano magiczną umiejętność dostosowywania się do aktualnych warunków przyrodniczych. Na lądzie lewitują, z kolei pod wodą adaptują i stają się Niuchaczami Morskimi, zmienia się nawet kolor futra. W walce Niuchacze korzystają z potęgi czterech żywiołów: ognia, wody, powietrza i ziemi. Dzięki temu mogą bardziej skutecznie pomagać swojemu smokowi z gatunku Mackonurów.

Błękitna Rzeczka

: 30 paź 2022, 19:28
autor: Huragan Popiołów
Oczywistą oczywistością było kolejne poszukiwanie wywerny. Któż by się spodziewał.
Rejwach chodził między krzewami, rzucając się w oczy jak przerośnięta, rogata niezapominajka w krzaczastej, wiosennej trawie.
Kichnął, kiedy zapach kwiatów dotarł do jego nozdrzy. Nie spodziewał się, że tak szybko rośliny zaczną pylić. Wszedł do wody i zanurzył w niej pysk. Nagle, obok niego poruszył się duży, zielony głaz. Na początku przez słaby wzrok Proszek myślał, że to porośnięty mchem kamień.
Wyskoczył z wody, podskakując jak kot na widok ogórka i schował się za krzakiem.
Wodny stworze... – zaczął głośno. Potem zobaczył macki na głowie i bogowie mogliby się założyć, że w jego oczach pojawiły się gwiazdki.
O ATERALU, JAKIE CUDOWNE! – wykrzyknął, ignorując Niuchacza. Dopadł do Axarusa i złapał jego pysk w swoje drobne łapy. – Ale jesteś piękny z tymi mackami na głowie!! Chcesz być moim kompanem? Dobrze płacę! – jego entuzjazm był godny świeżo upieczonego adepta. Ciężko uwierzyć, że był to smok już po pięćdziesiątce.

Błękitna Rzeczka

: 12 lis 2022, 20:19
autor: Mackonur
Nikt Axarusowi wcześniej chyba w życiu komplementów, a tu ktoś nazywa go pięknym stworem z mackami na głowie! Miałby być jego kompanem? Ale że takim druhem? Ty we mnie druha masz, ty we mnie druha masz!
– Nie, nie jestem Ateral, jestem Axarus! Ale, że kompanem? No... tak właściwie, to czemu nie! A co będziemy robić? – Wyskoczył z wody i zapytał się, pokazując iż jest nie tylko wodnym stworem, ale też gadającym, wodnym stworem! Entuzjazm Axarusa również był olbrzymi, a już niedługo skończy dwieście księżyców, był tutaj rekordzistą, starszy był od niego tylko Strażnik, ale on dostawał jakieś odmładzające bajery od bogów, nie liczy się!
Nie spodobało się to jednak wszystko Noskowi Szyszki, który zrobił się zazdrosny! On również wyskoczył z wody i zaczął lewitować, krążąc wokół Rejwacha. Chciał zdobyć jego uwagę, to on był cudownym stworem, on chciał być kompanem Ziemistego! Postanowił rywalizować o to z Axarus i zaczął robić sztuczki różnego rodzaju, chcąc w ten sposób zaskoczyć Rejwach! Najpierw zrobił majestatyczne salto, a potem postanowił zmieniać kształty. Zaczął od gigantycznej, włochatej szyszki w kolorze brązowym, kończąc na monstrualnej gruszce o podobnych właściwościach! Potem zaczął kichać, kichać i jeszcze raz kichać, chcąc widocznie coś w ten sposób powiedzieć Rejwachowi!

Błękitna Rzeczka

: 26 lis 2022, 19:44
autor: Huragan Popiołów
WYŚMIENICIE!
Ale...
Co będą robić? To było bardzo dobre pytanie!
Potrzebuję kogoś, żeby wybrać się na poszukiwanie wywern za granicę! Chcę się o nich więcej dowiedzieć! – odpowiedział, po krótkim namyśle. – A ty wyglądasz na naprawdę silnego kompana, Axarusie – schylił lekko łeb, by oddać szacunek spotkanemu inteligentnemu "drapieżnikowi".
Kiedy Nos Szyszki zaczął wywijać różne numery w powietrzu, Rejwach uśmiechnął się.
A cóż to za piękny drapieżnik, towarzyszący mojemu kompanowi? Czym jesteś zmiennokształtna szyszunio? – zapytał kompana Axarusa. Wyciągnął łapę w stronę Szyszki.

Błękitna Rzeczka

: 04 gru 2022, 11:40
autor: Mackonur
Poszukiwania wywern? Tak właściwie czemu nie! Chociaż w Słońcu jest całkiem sporo wywern, ostatnio coraz mniej, ale no nadal całkiem sporo wywern! Łowca nie miał pojęcia skąd się wzięły.
– Uważaj na jeden typ wywern... Mahvranus Specificus, niesamowicie groźne i zrzędliwe! – Kiedyś nie miał nic do Infamii, ale po tym jak zabrała im tereny, stała się wrogiem publicznym Mackonura numer jeden. Zaraz po Hipogryfach.
– Ale mogę iść! Lubię wycieczki za barierę, może weźmiemy moją córkę? Ostatnio zwiedziliśmy jaskinię, ale znaleźliśmy tam z sześć błotników, które nas poraniły! – Pochwalił się swoimi podróżami oraz tak na dobrą sprawę również córką! A Nos Szyszki tymczasem uwielbiał atencję, kiedy Rejwach wyciągnął w jego kierunku łapę, Nos Szyszki tak zaczął się do niej łasić. I potem postanowił zrobić jeszcze kilka kolejnych sztuczek! Najpierw zmienił się w Lodowy Nos Szyszki, reprezentując w ten sposób potęgę żywiołu wody. Był oszroniony, niebiesko-biały, z jego dziurek nosowych zwisały malutkie sopelki. Był cały zimny, wręcz lodowaty, zamiast futra pojawiły się małe nierówności w jego powierzchni! Kichnął i wyleciały z jego noska śnieżynki.
– Niuchacz Olbrzymi! Nie wiem właściwie skąd się wziął, ale zaczął mi pomagać na polowaniach i został, ale chyba ma to związek z prawdziwą Szyszką, bo wiesz... on jest jej nosem! – Wytłumaczył wszystko ładnie swojemu nowemu koledze, a Nosek Szyszki nadal wypuszczał piękne śnieżynki.

Błękitna Rzeczka

: 16 mar 2023, 23:34
autor: Urthemiel
  • Powiedzieć, że był zrezygnowany, to tak jakby stwierdzić że śnieg nie jest zbyt ciepły. Niby się zgadza, ale całej prawdy zdecydowanie nie oddaje.

    Kilkuksiężycowa wędrówka dała mu o sobie znać, i to w bolesny sposób. Wiedział, że stracił trochę na masie mięśniowej. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz zjadł porządny posiłek, zamiast wyrywając sobie z przybraną siostrą znajdowane po drodze resztki padlin albo małe rodziny zajęcy, które ledwo nadawały się na przystawkę. Owe niedożywienie podsycało jego generalną, wewnętrzną beznadzieję. Gdy w końcu dotarli do Wolnych Stad, liczył, że szczęście się odwróci i napełni czymś brzuch, ale póki co tutejszy świat witał go z absolutnie niczym.

    – Nie rozumiem. – mruknął w ciszy sam do siebie, przejeżdżając czujnym wzrokiem jadowicie żółtych oczu po okolicznym krajobrazie. Wszystko wyglądało ładnie, ale było takie... Puste. Jakby pozbawione życia. Nie chciało mu się wierzyć, że to miejsce niektórzy po drodze określali ostatnim, bezpiecznym azylem dla smoków. W erze łowców? Tym bardziej nie mogło to być prawdą.

Błękitna Rzeczka

: 24 kwie 2023, 22:13
autor: Płocha Ćma
Pierwszy raz, od bardzo długiego czasu, samica wyłoniła nosa z terenów swojego stada. Więcej, wyłoniła nosa dalej, niż okolice obozu. Czuła się nieswojo z delikatnym wiatrem muskającym jej pióra, z wonią kwitnących traw, kwiatów. To był miły widok, widzieć, jak świat na nowo odżywał... i może ona też powinna. Może pewnego dnia sama na nowo zakwitnie, wymykając się objęciom więdnięcia. Bo tak właśnie się czuła; jakby każdy jej kawałek powoli obumierał, usychał, niczym kwiat usypiający na zimę. Mogła ją przetrwać, wyjść z tego stanu, a mogła też zniknąć, nie wzrastając na nowo.

Jej spojrzenie smętnie przejeżdżało po okolicy, jednak nic nie potrafiło przyciągnąć jej wzroku na dłużej. Nic nie wywoływało w niej emocji tak, jak jeszcze kilkanaście księżyców temu. Widziała kolory dookoła siebie, ale miała wrażenie, że jej umysł nie potrafił ich odebrać, traktując świat tak, jakby tonął w odcieniach szarości. Zadrżała, gdy wiatr zawiał mocniej. Poczuła, jak znowu jej gardło się zaciska, a ślepia stają się wilgotniejsze. W pierwszym odruchu z całej siły zaczęła odrzucać od siebie nadchodzącą falę rozpaczy.

Tym bardziej, że jej spojrzenie wreszcie zatrzymało się na cudzej sylwetce. Zmarniałej, tak samo, jak ona, ale zdecydowanie większej. Zwolniła kroku, przyglądając się samcowi, który zapewne zdążył już ją zauważyć. Na szybko otarła pysk z pojedynczych łez-uciekinierów.
Wszystko w... porządku? — zapytała wreszcie z wahaniem cicho, może nieco zbyt cicho, kiedy znalazła się bliżej nieznajomego. Wiatr niósł jego zapach, ale ten nie mówił jej nic. Wiedziała tylko, że wyglądał dość żałośnie (ale na pewno nie gorzej, niż ona sama) i chyba tylko dlatego pozwoliła łapom poprowadzić się w jego kierunku.

Urthemiel

Błękitna Rzeczka

: 24 kwie 2023, 22:49
autor: Urthemiel
  • Wypuścił ciężko, charkliwie powietrze z płuc, by wziąć kolejny, powolny wdech. Potrzebował chwili, by jego zmęczone długą wędrówką i narastającym głodem zmysły nadążyły z analizą nowego zjawiska. Wpierw poczuł coś na wietrze – miał wrażenie, że to zapach smoka, ale na tym etapie nie ufał samemu sobie. Dopiero wraz z kolejnym oddechem woń stała się intensywniejsza.
    Spojrzał w bok, wyginając szyję. Zawsze miał dobry wzrok; nic więc dziwnego, że momentalnie utkwił jadowitą żółć ślepi w kształcie drobnej, bezskrzydłej istoty. Smoczycy, jak podpowiedział mu zapach, dziwnie kojarzący się z czymś... Kwaśnym. Łzami?
    Był zbyt zmęczony, by silić się na wielkie pokłady empatii, ale być bucem też nie wypadało. Ta istota niczym mu, do cholery, nie zawiniła, by wylewał na nią swoje własne frustracje. Jak się zresztą okazało, to ona zapytała się o jego samopoczucie, a nie zaczęła burczeć coś o sobie. Swoją drogą, jeśli musiała się go o to spytać, to rzeczywiście musiał wyglądać marnie.

    Przymknął na moment ślepia, szurając szponiastymi palcami lewego skrzydła w podłożu. Próbował ubrać swoją odpowiedź w odpowiednie słowa.

    – Niektórzy uważają, że dopóki jest się żywym, narzekanie jest nieodpowiednim zachowaniem. – odparł niskim głosem, wodząc ślepiami po ciele samicy. Strasznie drobne były tutejsze smoki. Jak to możliwe, że w ogóle dożywały dorosłości? Sytherai też nie była wielka, ale to dlatego że braki w gabarytach nadrabiała absolutnym kurewstwem.
    – Mam jednak wrażenie, że to ja powinienem zadać to pytanie tobie, jako iż nie wierzę w słuszność wspomnianej przeze mnie wcześniej zasady. – przechylił minimalnie głowę, pytająco. Ta samica pachniała inaczej od Śnieżki. Może była z innego stada? Słyszał przecież o trzech.

    Płocha Ćma

Błękitna Rzeczka

: 24 kwie 2023, 23:16
autor: Płocha Ćma
Gdy obserwowała samca, zaczęła żałować, że go zaczepiła. Jego przymknięcie ślepi, szuranie palcami – od razu założyła, że go zirytowała. Kiedy się odezwał, okazało się jednak, że przemawiała przez nią paranoja, nic innego. Rozluźniła się nieco, marszcząc odrobinę brwi. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Chwilę zajęło jej przeprocesowanie jego słów.
Każdy ma p'awo żyć w... komfo'cie — rzekła wreszcie wolno, zagryzając wargę. Poczuła się strasznie głupio, ale już zdążyła przyzwyczaić się do takiego uczucia, do ciągłego zaszczuwania przez własny umysł. To zabawne w kontraście do jej słów sprzed chwili. Nie poświęcała temu więcej własnych myśli, bowiem na jej pysk wkradło się zaskoczenie. O nie. Na nowo zaczęła żałować, że zapytała. Może jednak faktycznie powinna była zamknąć się na księżyce we własnej grocie, skryć się przed cudzym wzrokiem... Poruszyła się nerwowo. — Mi? Um... — powtórzyła głupkowato, uciekając spojrzeniem na boki w poszukiwaniu ratunku. — ...czemu pytasz? — odpowiedziała zatem pytaniem na pytanie, o, taka ucieczka i jednocześnie rewanż, skoro sam też nie odpowiedział.

Urthemiel

Błękitna Rzeczka

: 25 kwie 2023, 2:13
autor: Urthemiel
  • Zaskoczył się nieco, słysząc jej sposób wymowy, co wyraził jednym szybkim mrugnięciem za drugim. Szybko się jednak opamiętał – zbyt długie rozważania stałyby się podejrzane. A samica i tak wydawała się jakoś przybita, więc może lepiej jej nie dobijać niewygodnymi pytaniami. Nie umie wypowiadać czegoś porządnie, to trudno. Najwyraźniej zdarzały się takie przypadki. Żył w zbyt odciętej społeczności, by pojmować niektóre ewenementy. Ewidentnie Wolne Stada zamierzały go jeszcze pozaskakiwać.

    Zastanowił się przez chwilę. Ależ ciężko się rozmawiało. Nie z nią, tylko ogółem. Nie przywykł do tego. Nie był aż tak fenomenalnie obyty w stosunkach społecznych. Matka go w tym szkoliła, ale brakowało mu praktyki.
    Że też na testy praktyczne przyszedł czas teraz, gdy był w najgorszym punkcie życia.

    – Wyglądasz na przybitą. – wyjaśnił, dopiero po chwili uderzając się w łeb. Metaforycznie, rzecz jasna. Tak, mówienie jej, że widać po niej rozpacz i marazm na pewno poprawi jej samopoczucie. Tak trzymaj, Urthemiel, ty pieprzony jełopie.
    Odchrząknął.

    – Nie żebrzę o detale, nie zrozum mnie źle. Nie sądzę, by wygadywanie się komuś, kogo dopiero co poznałaś było przyjemne. Tak zgaduję. – ach, właśnie. – Ah, 'poznałaś', ekhm. Jestem Urthemiel.
    Skłonił lekko łeb. Podstawowa kultura. Trochę za późno sobie o niej przypomniał.

    Płocha Ćma

Błękitna Rzeczka

: 29 kwie 2023, 13:17
autor: Płocha Ćma
Starała się nie zwracać uwagi na zdziwienia nowo poznanych smoków w reakcji na jej wadę wymowy; naprawdę przyzwyczaiła się do swojego sposobu i nie przeszkadzał jej... chociaż w ostatnim czasie neutralne kwestie zmieniały się w te negatywne. Zauważyła jego szybkie mrugnięcie, ale nie poruszyła się, z całych swoich sił nie próbując tego identyfikować jako reakcję na nią samą.

Poruszyła się nerwowo dopiero w momencie, kiedy to stwierdził oczywistość. Przełknęła ślinę, błądząc spojrzeniem po okolicy. No dobrze, w takim razie co powinna mu na to odpowiedzieć? "Och, wiesz, ostatnio umierają mi bliscy, a w sumie to też dałam pacjentowi umrzeć"? Absolutnie nie. Głowiła się przez kilka chwil, nim opuściła odrobinę łeb.
Ba'dzo to widać? — wymamrotała smętnie, zaraz kręcąc łbem. Skoro widział to zupełnie obcy jej smok, to jak mogła spoglądać na siebie inaczej, niż przez pryzmat beznadziei? Przeniosła na niego spojrzenie dopiero, gdy się przedstawił. Przyglądała mu się w ciszy, aż wreszcie uleciał z niej słaby głos. — Baal. Albo Płocha Ćma, uzd'owicielka Słońca — przedstawiła się sama. Zagryzła policzek. — ...miło mi cię... poznać — dodała, nagle przypominając sobie o wszelakich grzecznościach, jakie przecież nie były jej obce. Co się z nią działo? Tym razem to ona odchrząknęła. — Nie jesteś stąd, p'awda? Nie pachniesz jak któ'ekolwiek ze stad — zagaiła dalej, momentalnie czując się bardzo głupio... nawet jeśli nie miała ku temu za bardzo powodów. Stwierdzała oczywistość? Może i tak. Z jednej strony bała się, że ją wyśmieje, a z drugiej – przecież miała prawo do ciekawości. I unikania rozmów o własnym samopoczuciu.

Urthemiel