OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Och, na wszystkich bożków w których nigdy nie wierzył! Czyżby właśnie nieświadomie dał się podejść w słownych gierkach, które niegdyś tak miłował? I to jeszcze takiej młódce? Doprawdy, chyba posunął się bardziej niż mu się dotychczas wydawało...– Nie to miałem na my... ygh – zaczął, kręcąc z wolna łbem, ale nie dokończył. Dlaczego? Po pierwsze uznał, że takie sprostowanie nie ma sensu względem kogoś, kto bez najmniejszych oznak wstydu wypowiada słowa o tak jednoznacznym znaczeniu. A po drugie spostrzegł uśmiech, który bez skrępowania pojawił się na pysku samicy i uderzyło go niemiłe odczucie, że to jeszcze nie koniec takich rewelacji. Zastygł więc w oczekiwaniu, nie śmiąc oderwać od niej wzroku, z obawy co może wpaść jej do łba.
Cudzy dotyk nie był czymś do czego przywykł. Księżyce samotności oduczyły go okazywania innym takich czułości. Sam zresztą też nie miał w życiu zbyt wielu okazji by je otrzymać, dlatego momentalnie się spiął, czując jak Ziemna się o niego ociera. Zawsze uważał, że takie interakcje są na tyle intymne, że powinno się je zachowywać dla smoków bliskich sercu, dlatego nie potrafił się nadziwić faktowi, że ktoś kto dopiero co spadł z nieba, teraz tak swobodnie się do niego przymilał. Poczuł się... dziwnie. W gruncie rzeczy nie był wszak w tych sprawach szczególnie doświadczony, co mogłaby sugerować ilość księżyców, które miał już na karku. Co prawda w młodości był blisko z jedną smoczycą... ale teraz nie był już pewien czy był to wynik prawdziwego uczucia, czy tylko gry aktorskiej, za którą ktoś sowicie jej zapłacił. Wiele razy odgrywał też romanse na scenie, ale prawda zawsze znacząco różniła się od fikcji, co w tej chwili odczuł aż nazbyt wyraźnie.
W rezultacie przymknął ślepia i przykrył pysk wolnym skrzydłem, próbując opanować plątaninę myśli, która pojawiła się w jego umyśle. Ze zgrozą odkrył, że pomimo początkowego wzdrygnięcia wcale się nie odsunął. Zupełnie jakby, hm, cudza atencja sprawiła mu większą przyjemność niż mógłby przypuszczać. Chciał wszak by ktoś z nim porozmawiał. By zwrócono na niego uwagę. W końcu z tego właśnie powodu pojawił się w Puszczy. A skoro tak, to równie dobrze mógł sobie pozwolić na chwilę zapomnienia od codziennych schematów, barier i rezerw, które dla siebie wypracował. Mógł podjąć tę grę. Nawet chociażby przez wzgląd na to, że dla młodszej samicy jego odczucia zdawały się być dziecinną igraszką, którą tylko i wyłącznie on rozpamiętywał aż do przesadnych rozmiarów.
Podejmując decyzję zachichotał cicho.
– Nawet nie śmiałbym tak sobie schlebiać, Ziemna – odparł spokojnym głosem, obracając łeb tak, by móc spojrzeć na smoczycę przez rozcapierzone palce. Gdyby tylko miał skórę, to w tym momencie najpewniej by się zarumienił. Nie spuścił jednak z niej wzroku, skupiając się na tym, by dokładnie się jej przyjrzeć.
Młodsza naprawdę była śliczna. Zupełnie jak wyjęta z nierealnego snu. Tak, senne mary wiele by w tej kwestii wyjaśniały... Ach, czemu nie było z nim Sukhee, by kompan mógł go wybudzić z tego transu!
Serenada Poległych