OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Z początku chłodny wyraz pyska, złagodniał nieco wraz ze słuchaniem jej słów. Może rozumiał ją poniekąd? Bo... Czy sam nie stał się problemem dla stada, po tym wszystkim? Może gdyby odezwał się wcześniej, nie bojąc się wydania, Chaber nie otrzymał by tak poważnych ran.Szybko jednak odepchnął od siebie to porównanie.
– Dlaczego miała byś być taka, by jak najbardziej dopasować się do Viliara? – skupił na niej wzrok, nie ruszył się jednak.
– Udając kogoś innego, sama sobie zrobisz krzywdę, tak samo próbując dopasować się do przychylnej opinii innych. – i mówi to stary dureń, który odgrywa szopkę życia, bo to dotychczasowe zrujnował. I gdzie ten chmiel, gdy go potrzeba...
– Viliar pozostanie tym, kim był. Ty również i nie zmieniaj tego na siłę, bo ktoś na ciebie krzywo patrzy. Nie bój się tego, kim jesteś i nie wstydź się, samej siebie.
~ Zrób coś. Smutna.
~ To zrób, jak taki mądry jesteś.
~ Ja bym przytulił. Jak te smoczyce z twoich myśli.
~ Nie pomagasz, to nie Pasja...
Chwilę ciszy, poświęcił na ciche chrząknięcie, jak by coś przeszkadzało mu w gardle. Nie nadawał się na takie rozmowy, jak miał radzić komuś coś, czego sam nie potrafił zastosować u siebie.
Na moment podniósł prawą łapę, jak by wahając się, szybko jednak odstawił ją na miejsce.
– Najlepiej być sobą i nie przejmować się tymi, którzy są niezadowoleni. Nie da się dogodzić każdemu, ważne, żebyś ty czuła się dobrze. Twojemu dziadkowi na pewno to nie zaszkodzi.