OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ogólny cel ataku się udał. Jednak prawda była taka że ataki natury fizycznej nie były jego mocną stroną, nawet jeżeli wzmocnione maddarą. Wolał raczej atakować trzymając się z daleka. Albo...nie atakować w ogóle, jeżeli nie musiał. – Przepraszam... – Pisnął odrobinę speszony, gdy Echo go przejrzał. W sumie tak, nie powinien tam celować. Ale nie mógł powstrzymać się od próby zadania jak najpoważniejszego ataku. Chęć podkręcana przez pewną niepewność siebie, jako że myślał że gdyby nie dałby z siebie wszystkiego, to wyszłoby to żałośnie. Może także potrzeba było mu pracy nad szczerą samooceną?Echo wydawał się bardzo zadowolony z efektów. A jak Echo był zadowolony, to i młody był.
Balans. Nie miał doświadczenia i szczególnie wyczucia w tym jak powinno się poruszać podczas walki. Ale o to pytanie pewnie lepiej byłoby iść do kogo innego. Pisklak usiadł w końcu, już nieco zmęczony. Nie miał zbyt wiele praktyki i wykorzystywanie źródła zdawało się go dość szybko męczyć. Zebrał nieco śniegu w łapy, powoli sobie coś tam robiąc. – Walczyłeś już dużo, jako czarodziej? – Zapytał w międzyczasie. Zajmując smoka odpowiedzią uformował zwykłą śnieżkę na pomocą łapek i czekał na dobry moment. Gdy tylko Echo przez chwilę mógł stracić czujność Skarabeusz rzucił w niego śnieżką...tak, znowu celując w głowę. Tym razem była to tylko zwykła śnieżka, wyrzucona z siłą małych łapek pisklaka. – Ups... – Skarabeusz powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.