OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Aha... Więc Wy w Księżycu preferujecie chodzenie tak daleko od obozu z ranami wywalonymi na wierzchu? Po co w ogóle ryczałeś? – mruknęła, powątpiewając w zdrowy rozsądek młodzika. Pozbierała resztki ziół, których nie zużyła, nastroszyła błony i przyjrzała się Księżycowemu zmrużonymi oczami.– Nigdy nie biorę zapłaty za swoją robotę – potrząsnęła łbem, a potem nagle się zawahała. – Ale... Gdybyś kiedyś zauważył takie ptaszki... jeden jest biały z żółtymi piórami na łbie, a drugi jasnoniebieski, odrobinę podobny do... Vehementi, chodź tutaj! – zawołała, po czym wydała z siebie dziwny do określenia skrzek. Odczekała chwilę nie patrząc na Chabrowego, aż w końcu w powietrzu rozległ się trzepot skrzydeł i niebieska, wielka papuga z rozpędem wylądowała na łbie smoczycy. – ...do niego, to proszę, mógłbyś ich nie zjadać, tylko je złapać i przynieść do mnie? To moi towarzysze, którzy mi trochę pouciekali. – Nie miała pojęcia, czy kupione przez nią papugi w ogóle jeszcze krążyły na terenach stad, ale warto się trochę pofatygować i poszukać pomocy.