Drzewo na Wzgórzu

Miejsce, gdzie stosunki, niegdyś przyjacielskie, pełne miłości, zmieniły się diametralnie. Teraz jest to teren, gdzie bezbronny, młody smok może czuć się najmniej bezpiecznie.
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4231
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Biorąc pod uwagę przeszłość smoka, nie zdziwiła go jego pełna podejrzliwości, czy też zwyczajnie przezorna reakcja, gdy okrążył drzewo. Kiedy sam dopiero co przybył pod barierę, każdy szmer wzbudzał w nim czujność i gotowość do walki. Teraz mu nie zależało, bo i miał przywilej niemyślenia o swojej przyszłości. Jeśli bogom się znudzi, pozwolą mu zginąć, jeśli nie, ochronią go albo pobłogosławią jego łapy, gdy będzie bronił się sam. Koniec końców żadna z tych opcji nie była zła, bo to jasne, że gdy umrze, nie będzie się przejmował swoją spuścizną. Oczywiście doceniał starszych, którzy pamiętali i przekazywali historie, by potem na ich podstawie dało się przyozdobić wnętrze giganta runami o minionych zdarzeniach. Tak, opowieść o przeszłości była dobrym celem, a także jednym z wątków, które sam szary powinien rozważyć
To prawda, że będziecie błądzić, przy tym samych siebie i innych skazując na cierpienie, ale im bardziej jesteście tego świadomi, tym więcej możecie – cóż nie tyle zmienić, ile zwyczajnie skrytykować. Smocze życie niewątpliwie nie ułatwia dążenia do prawdy, choć sama refleksja nad tym, jest już istotnym krokiem – Ale rację miał nieznajomy, że zmiana zdania była trudna. Nie niemożliwa w teorii, ale w większości praktyk z pewnością, zwłaszcza gdy nie miało się nieskończoności księżyców, żeby wypracować odpowiednie podejście. Kim byłby sam, gdyby proroctwo nie uchroniło go od śmierci? Tamten Strażnik nie miał żadnej wartości, ani w nic nie wierzył. Przepadł, tak jak przepadało wiele innych smoków. Nie, żeby obecny był jakąś wybawioną, czy choćby szczęśliwą jednostką, bo i daleko mu było od choćby względnego poczucia zadowolenia, ale miał cel i to taki, który nie dotyczył jego samego. A może tylko mu się zdawało, bo nadziei miał tak niewiele, że mógł równie dobrze zadowolić się własną mrzonką. Lubił po prostu przybierać stanowisko przeciwne do swojego rozmówcy – W każdym razie, choć nie macie wielu żyć, posiadacie dostęp do historii, części spisanej, części wciąż żyjącej na smoczych wargach i na jej podstawie możecie ocenić jakich decyzji nie podejmować. Od tego są też bogowie – Proszę, wplótł w końcu swoją funkcję – Żyją od dziesiątek pokoleń, to i widzą więcej błędów, przed którymi gotowi są was przestrzec, jeśli tylko zechcecie ich słuchać. Ah, no i prorocy – Z ironicznym wręcz brakiem skromności wskazał na siebie jedną łapą – Nie będę jednak kłamał, że to łatwe, sam zraniłem wiele osób, nim zdołałem zauważyć, że nie było to niczego warte. Jeśli zatem zależy ci, żeby cokolwiek znaczyć, lepiej, aby to było coś lepszego, niż gorszego, bo to drugie jest już powszechne i nudne – A zatem to była jego odpowiedź? Dobro? Cóż. Uh. Wolał słowo komfort albo honor, ale wszystko sprowadzało się do tego samego.

Licznik słów: 440
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Szara Rzeczywistość
Dawna postać
Jaahvfadh Gorliwy
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 3801
Rejestracja: 21 sie 2019, 22:15
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 67
Rasa: Góski

Post autor: Szara Rzeczywistość »

A: S: 2| W: 3| Z: 5| M: 5| P: 3| A: 1
U: L,Pł,O,A,MO,Kż,Skr,Śl,Prs,MA: 1| B,W,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Błyskotliwy, Wybraniec Bogów; Uzdolniony
To nie tylko podejrzliwość, ale i sama niechęć do bliskości z kimś kto teoretycznie nie mógł zostać od tak uprzedmiotowiony. Co to oznaczało? Ano nie należał do żadnego stada w tej chwili i podlegał pod bogów. Tylko pod nich tak na prawdę. Był zarazem ich 'mięsem', głosem jak i za razem kimś więcej niż zwykły członek stada. Był swego rodzaju 'nadsmokiem'. Wizja przebywania w pobliżu takiej istoty dodatkowo krępowała, chociaż samiec zdecydowanie nie zamierzał dzielić się takimi przemyśleniami z rozmówcą, gdyż to mogłoby go zniechęcić, albo wręcz obrzydzić. Filozofia smoka nie musiała być ujawniona w rozmowie. Strażnik też nie wydawał się być zaciekawiony tematem tego, dlaczego w końcu Jaah podjął rozmowę z innym smokiem i to dość żywą jak na istotę, która nie lubi pobratymców. Uzdrowiciel słuchał teraz proroka i tylko kiwnął mu lekko łbem w wyrazie uznania jego słów. Nie musiał już nic dodawać do tego, gdyż po prostu się z nim zgadzał.
Racje dostateczne...– Rzekł cicho i się lekko uśmiechnął na myśl o teorii, którą właśnie sobie przypomniał. Nie rozwinął jednak tego stwierdzenia, chociaż mogłoby być ciekawe. Opowieść jednak o jego czterech formach, które dostrzegał Jaah, a także wpływ ich na życie to zapewne niezbyt dobry temat na rozmowę w tej chwili. Czemu? Samiec czuł, że zdecydowanie za dużo już gadał. Ta rozmowa w większej mierze opierała się właśnie na analizie jego własnych słów. Dawał wszystko, a prorok po prostu to korygował i uzupełniał po swojemu. Nie wypomni mu jednak tego. Nie wprost przynajmniej.
Wszystko to jest opowieścią... To, w co wierzymy, to, co poznajemy, co pamiętamy, a nawet to, co śnimy. Wszystko to jest opowieścią, narracją, sekwencją zdarzeń i istot przekazujących sobie emocje. Bogowie, prorocy, starszyzna- wyrażacie własne opinie, czasami nawet sprzeczne ze sobą. Ucząc się z waszego doświadczenia musiałbym faktycznie zebrać WSZYSTKIE zdania i opinie, a dopiero z nich wyciągać części wspólne. To tak jak z kształtowaniem obiektywnej opinii o sobie. To wykonalne, ale czasochłonne. Z tego wszystkiego rodzi się pytanie: Jak powinno wyglądać życie, które niosłoby pozytywne znaczenie w obu przypadkach- subiektywnym i obiektywnym? Według mnie moje poczynania są pozytywne, ale czy dla innych takie będą? Kto może odpowiedzieć na to? Zapewne nikt. Pozostaje liczyć na to, że coś znaczę, wierzyć. Akt wiary jest aktem akceptacji, akceptacji opowiadanej nam historii. Tylko czy ja, szary smok, mogę być częścią jakiejś większej historii.
Samiec zamachnął się ogonem i wstał spokojnie, rozciągając mięśnie łap. Wyglądało na to, że powoli zabiera się do odejścia.
Oboje wiemy, że cokolwiek powiesz to tylko jest twoja perspektywa i opinia, z którą mogę się zgodzić, albo uznać, że powtarzasz w kółko jakieś kłamstwo. Mam wzgląd na całe to błędne koło, ale i tak jak każdy inny wyrywam tylko wycinek tego, aby dopasować go pod swoje myślenie. Możemy myśleć, że nawzajem się mylimy, ale to jeszcze nie jest powód, aby przestać myśleć.
Smok zamilkł wreszcie i wpatrywał się w Strażnika, ale nie pysk, a bliznę. Potem przeniósł wzrok na klatkę piersiową i równiejszą pracę płuc. Uspokoił się już po tym "szaleńczym" locie i mógł wrócić do swoich zajęć. Zapewne i Jaah powinien powrócić do swoich.
Czas na mnie.
I po tych jakże banalnych słowach po prostu podniósł zadek i ruszył w dół wzgórza.

Licznik słów: 533
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu


Pechowiec : Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji

Szczesciarz : 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie. Ostatnie użycie możliwe po: 11.09

Blyskotliwy : -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran

Wybraniec bogów : Raz tydzień w leczeniu + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST. Następne użycie możliwe po: 29.09

ZŁY(KK)
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 1
U: B,O,A,Skr: 1


Fullbody||Głos Smoka || Theme ||

Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4231
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Z aktem wiary zgodzić się niestety nie mógł, nawet jako prorok. W gruncie rzeczy niewiele tego co robił, wynikało z wiary, prędzej nadziei, że coś może być lepiej. Szczerej ufności do innych prawdopodobnie nigdy w nim nie było albo wyparowała bardzo wcześnie, gdy zdał sobie sprawę, że jeśli dla samego siebie nie było się wsparciem, nikt inny nie wyciągał łapy. Ewentualnie robili to, ale do nieodpowiednich osób, a potem na zawsze się zrażali. Czym w takim razie się różnił od tamtego, starego samca? Gdyby miał od biedy nazwać coś wiarą, pokładałby ją w honorze. Zdawał mu się prawdziwy, tak jak słuszne było dążenie do jego idealnego wyszlifowania, ale czasami miał wrażenie, że smoki prędzej wolały akceptować bogów, niewidzialnie duszących im w kark, niż zwyczajną ideę, która zmuszałaby ich do pracy nad sobą.
Było to frustrujące, tak samo jak doszukiwanie się wspomnianego obiektywizmu. Smok był tym, za kogo go widzieli, więc co jeśli wszyscy cenili zło? Jak wtedy zapytać o to co było poprawne, jak wtedy coś znaczyć w tym poprawnym sensie? Przygnębił go fakt, że z nieznajomym plagijczykiem rozmawiało mu się lepiej, niż z kimkolwiek, od kilkunastu księżyców. A dla niego było to pewnie nic, ino pogawędka o niczym, z niewiele wnoszącą puentą. Bo jak odnieść się w praktyce do ogromu tego, co należało zrobić?
To już raczej wątpliwy urok życia, że słuszności musisz szukać cały czas, poddając selekcji poglądy, które wykluczają się z zasadami, które przyjmiesz. Wspomniane przez ciebie sekwencje i tak będą się regularnie przenikać, więc nigdy nie wyrabiasz sobie poglądów na czysto, tylko je korygujesz – Nie spoglądanie mu w ślepia podczas rozmowy wydawało mu się dziwne i nieprzyjazne, wręcz uprzedmiotawiające, ale nie zareagował nijak na to, że szary zmienił punkt obserwacji. Nie było w tym zresztą nic złego, a po prostu paranoja dawała mu się we znaki.
Trzeba ustalić kodeks – podsumował, widząc jak samiec wstaje – Jeśli smok wie już, że chce znaczyć coś pozytywnego, właśnie o to, metodą prób i błędów, ale przede wszystkim krytyką, mógłby się oprzeć. Tyle że to wymaga bezwzględnej szczerości ze sobą i otoczeniem – Czemu mieli zasady postępowania, ale nie mieli zasad myślenia? Strażnik celowo wykluczył osobę rozmówcy, ze swojej strategii, bo nie był pewien czy do tej pory nadal mógłby się z nim zgodzić – Ale równie dobrze, możesz się z tym nie zgodzić – podsumował gorzko, bo i zgodnie ze spostrzeżeniem szarego – Mógłbym zapytać swoją bogini, jak masz na imię smoku, ale zapewne milej byłoby to usłyszeć od ciebie – Nie zamierzał go powstrzymywać, skoro zbierał się do odejścia, zwłaszcza że pewnie miał w stadzie swoje do zrobienia. Odezwał się nieco szybciej, ale bez desperacji. Jeśli nie odpowie, trudno.

Licznik słów: 445
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Szara Rzeczywistość
Dawna postać
Jaahvfadh Gorliwy
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 3801
Rejestracja: 21 sie 2019, 22:15
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 67
Rasa: Góski

Post autor: Szara Rzeczywistość »

A: S: 2| W: 3| Z: 5| M: 5| P: 3| A: 1
U: L,Pł,O,A,MO,Kż,Skr,Śl,Prs,MA: 1| B,W,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Błyskotliwy, Wybraniec Bogów; Uzdolniony
Może i nie miał racji?
Wiara nie jest przecież aktem intelektualnym i nie bierze się z wyjaśnień pewnych zdarzeń przez postronnych, nawet na piśmie; jest doświadczeniem, a więc, z definicji, nie może być zaszufladkowana w formie wiecznie prawdziwych dogmatów. Tak, czasami nadzieja otwiera się przed nami, ale jej sens oraz fakt, objawia się tylko w teraźniejszości, jako aspekt naszego doświadczenia. Stracisz nadzieję prędzej czy później, ale do konkretnych osób, i zdarzeń, ale gdzieś tą nadzieję znów zawiesisz. Tutaj też była wiara, wiara w to, iż po jednej klęsce znajdziesz kolejną rzecz, której będziesz się mógł uczepić.
Natomiast honor- a dokładniej kierowanie się honorem... Było szlachetne dopóki robiło się to w odpowiedni sposób. Przykład? Honorowo nie można zginać. Nie można nosić honorowo ran, które utrudniają życie... Honorowo można żyć, walczyć, zabijać. Pogadajmy o honorze, a potem zobaczymy, kto z nas dłużej pożyje...
Dobrze, że Jaah nie doszukiwał się powodu jego przygnębienia. Gdyby tylko usłyszał jak jeden drugiego postrzega, zapewne uśmiałby się, a potem zadbał o to, żeby Strażnik nigdy więcej go nie nachodził. Zrobił dokładnie to czego szary smok nienawidził. Zaszufladkował go, wpakował do jednej grupy "Plagowych", którzy z góry byli postrzegani jako porywczy. Wiele z tych przekonań było prawdziwych, ale i tak nie należało postrzegać innych jako grupę. Dla niego strażnik był przedstawicielem pewnej nadgrupy, ale czy miał odpowiednie miejsce dla niego w tej grupie? No nie. To tak jak kury, które ludzie wypuszczają na podwórko, zamiast trzymać w klatkach. Pewna opinia i grupa była, jednak wolny wybieg umożliwiał modyfikacje, szczególnie jeśli w danej grupie identyfikujesz tylko jedną jednostkę.
Nie będą czyste, nawet do tego nie dążę. 'Niezłe' próby są nadal nieskuteczne. Ważne jest po prostu dowiedzieć się czego jeszcze nie wiemy.
Jeśli faktycznie przyrównać to do teorii proroka to każdy z nas siedział nad czymś z dużą ilością pokręteł kalibrowane bezpośrednio pod nasze zdanie i każda zmiana to lekkie przekręcenie któregoś pokrętła przy każdym poglądzie, aby skorygować swoje zdanie. Jaah wolał się posunąć z tym o krok dalej- najpierw warto było wyodrębnić wszystko co nie ma w ogóle sensu, co jest prawdopodobne i pewne, następnie skalibrować pokrętła wobec rzeczy pewnych i potem przyrównywać je do reszty...
Czy ten obraz miał większy sens? Być może tylko dla uzdrowiciela. Brzmiał zapewne jako utarty szlak i szufladkowanie, jednak jeśli potrafisz coś włożyć w daną szufladę i zaraz stamtąd to wyciągnąć to chyba nie powinno być problemu. To wszystko przypominało błądzenie w ciemnościach i zbieranie kamieni spod własnych łap. Jaah nie twierdził, że wie coś na pewno, jednak natura była najbardziej pewna. Jak mijał dzień to było pewne, że słońce zajdzie i będzie ciemno...
Kodeks. Oh, to brzmiało zbyt prosto.
Czyli sugerujesz przede wszystkim nałożenie na samego siebie pewnych norm w których powinniśmy się poruszać, to ciekawa koncepcja i nie mogę się z nią nie zgodzić. Niemniej tym, co odróżnia mnie od pozostałych istot żywych, jest konieczność działania w obliczu wyborów na podstawie wolnej woli. Jeśli mam mieć kodeks to również muszę go zbudować na czymś. Przykładowo właśnie potwierdzonych 'dobrych' działaniach. Leczenie jest dobre. To podstawa z której mogę budować i zresztą zamierzam. Sam. Od młodych lat uczono mnie, że zjadanie smoczych jaj to nic złego, ale moja wola podpowiada mi coś zupełnie innego. To takie małe postępy, nie? A jednak zjadałem to co mi podawano, bo lepiej było zjeść coś, niż zdychać z głodu. Tutaj już mój kodeks przetrwania bardzo ucierpiał.
Samiec się niemalże roześmiał i zaczął faktycznie odchodzić. Nie musiał się przedstawić wcześniej, ale skoro już bezpośrednio dostał takie pytanie to jaki sens byłby w kryciu tego co faktycznie mógł samiec poznać od tej całej bogini? Mógł mu co najwyżej takim zachowaniem pozostawić gorzki posmak po tej rozmowie, a ona była owocna... w pogląd innego smoka, bo czy faktycznie egzystencja Jaaha zmieni się po tej rozmowie? Nie, chociaż Strażnik mógł mieć taką Nadzieję.
Jaahvfadh Gorliwy.
Powiedział niemalże przez ramię i po prostu poszedł dalej.

Licznik słów: 646
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu


Pechowiec : Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji

Szczesciarz : 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie. Ostatnie użycie możliwe po: 11.09

Blyskotliwy : -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran

Wybraniec bogów : Raz tydzień w leczeniu + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST. Następne użycie możliwe po: 29.09

ZŁY(KK)
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 1
U: B,O,A,Skr: 1


Fullbody||Głos Smoka || Theme ||

Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »

A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Szelest skrzydeł, chłodny wiatr utrzymujący ciemne błony w locie i roztrzepana grzywka, zasłaniająca czasem widok – Delavir dość dawno już nie doświadczał tych odczuć. Uśmiechnął się pod nosem, jednak kąciki ust zdawały się zbyt ciężkie, a policzki zbyt sztywne, aby ten zmęczony grymas utrzymał się dłużej. Skierował wzrok na dół, pod chmury. Znów napłynęła do serca namiastka ciepła, nawet jeżeli znajomy widok był dość mroczny i odstraszający. Miło było powrócić w miejsce, z którego miał tak wiele cudownych wspomnień. Szkoda, że były przyćmione tajemniczym ciężarem na sercu smoka.
Ah, to tutaj. Dostrzegając stare drzewo, znacznie mniejsze od tego na wzgórzu, na którym zwykł mieszkać, Delavir pochylił się i zaczął zniżać lot. Opadał niespiesznie i gładko, będąc w myślach wdzięczny lekcjom pięknej Neiry. Upatrzył sobie największą gałąź, na której zawsze najwygodniej mu się układało do spania, po czym przyhamował lekko i opuścił łapy na przygotowane miejsce, zmuszając je do nieznacznego pochylenia się pod jego ciężarem. Smok złożył nieduże skrzydła, po czym rozejrzał się z obawą. Szybko jednak przypomniał sobie, że jest już na bezpiecznych terenach, więc rozluźnił się i ułożył na gałęzi, z cichym westchnieniem ulgi zamykając ślepia.
Zapadł w sen natychmiast, nawet jeżeli był to poranek. Trudno było mu się dziwić, skoro pod oczami miał wory większe, niż torby lekarskie uzdrowicieli. Niestety jednak jego chwila spokoju nie trwała długo. Jeszcze przed południem został obudzony przez trawiące go od paru księżyców uczucie głodu. Żołądek wykręcał mu się w supły i ryczał jak lew, ale ostatnimi czasy Delavir był zbyt pochłonięty... tym, czym był pochłonięty, aby myśleć o jedzeniu. Teraz jednak jedzenie było w zasięgu łapy, a ból stawał się nie do zniesienia, więc z westchnieniem rezygnacji uniósł się na osłabionych łapach i zaczął złazić z drzewa. Lądując na zimnej ziemi rozejrzał się, czy aby nie jest podglądany, po czym skierował się ku swojej kryjówce, pełnej skarbów. Na widok tak pożądanego pożywienia brzuch zaryczał mu jeszcze głośniej, aż Delavir musiał rozejrzeć się ponownie czy ten dźwięk nie sprowadził jakichś ciekawskich gości. Wyciągnął pospiesznie jedzenie ze schowka i przytargał je pod drzewo, zabierając się za jedzenie. Schowek był ukryty, więc teraz smok nie poszukiwał już niechcianej obecności. Po prostu jak najszybciej zabrał się za jedzenie , chcąc wreszcie zadowolić organizm, by ten dał mu spokój. Nie jadł już od zbyt długiego czasu, więc zupełnie zapomniał o otoczeniu, skupiając całą uwagę na posiłku. W taki sposób to i zabitym zostać można...

Licznik słów: 397
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Imoragh
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 23
Rejestracja: 09 lis 2020, 11:57
Stado: Waham się
Płeć: samiec
Księżyce: 36
Rasa: skrajny
Opiekun: Tutaj ich nie znajdziesz.

Post autor: Imoragh »

A: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
U: Skr,L: 1 | A,O,B: 2
Wspinaczka nie była jego domeną, którego ciało zmęczone podróżą i krótkim snem powoli odmawiało posłuszeństwa. Można powiedzieć, że miał dość, ale prowadziło go coś o wiele silniejszego; chęć zemsty. Z każdym upadkiem, z każdą kolejną przeszkodą coraz dokładniej wiedział czego chce, pragnął wreszcie zadać taki ból swemu wrogu, jaki on zadał mu tyle księżyców temu, opuszczając wszystkich na których mu zależało. Nienawiść powinna opadać, ból powinien mijać z czasem, ale w przypadku Imoragha zakorzeniała się w jego sercu, rosła z każdym dniem, aby przeobrazić się w coś, co pokaże dopiero Jemu. Wspomnienia z pożaru, krzyki i strach pobliskich smoków odbijały się w jego umyśle i smok wiedział, a być może jedynie przepuszczał, że znikną jeżeli tylko pokona smoka. Nikt nigdy nie będzie w stanie przywrócić tamtych smoków, z którymi Samotnik nigdy nie zdążył się dobrze zapoznać. Nie miało to jednak znaczenia, bo ból w smoku nie był spowodowany nadmierną tęsknotą, a zwyczajnym poczuciem obrzydzenia wobec takiego tchórzostwa. Niegdyś piękne wspomnienia z jego ,,przyjacielem" teraz napawały go wstydem i nawet nie chciał do nich kiedykolwiek wracać. Nie zdawał sobie sprawy z jak okropnym słabeuszem się zadawał. Sam nigdy nie był w stanie nic zrobić, ale nie uciekł. Nie uciekł przed rosnącym pożarem, mimo że jego strach nie był mniejszy.
Wzbił się w powietrze by wreszcie opaść na wzgórze z którego wyrastało jedynie samotne drzewo. Sam widok był dla niego na tyle osobliwy, że przystanął, a jego myśli wraz z tym uspokoiły się.
Nie spodziewał się jednak, że jego krótki spokój zostanie tak szybko zakończony. Sparaliżowany obserwował jak fioletowy smok ciągnie coś po ziemi żeby wreszcie przystanąć i zacząć coś spożywać. Najwyraźniej go nie zauważył, ale Imoragh nie zamierzał tego aż tak wykorzystywać.
Nigdy nie czuł się tak gotowy, jego ciało i umysł wypełniała chęć do walki, a na jego paszczy pojawił się szeroki, tak charakterystyczny dla niego arogancki uśmiech. Tak długo podróżował, tracił wiarę, że kiedykolwiek go odnajdzie, a teraz jego cel jawił mu się przed nim.
-Delavir...
Na usta cisnęło mu się wiele słów, ale wiedział, że tyle wystarczy. Zresztą czy słowa nie były zbędne, jeżeli według jego planów, nie pozostanie z niego nic, co mogłoby te słowa zrozumieć?

Licznik słów: 359
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »

A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Fioletowołuski niemal momentalnie pożarł parę wielkich kawałów mięsa, które normalnie by go zadowoliły, a mimo to wciąż czuł niedosyt. Westchnął, gdy pożywienia w łapach zabrakło, a ciało wciąż nie dostało przypływu energii. Skierował się więc ponownie do schowka, jednak zatrzymując się tuż przy nim przypomniał sobie o procedurach bezpieczeństwa, toteż rozejrzał się po białej okolicy, nie spodziewając się zobaczyć nic niezwykłego, niepasującego.
A jednak został zaskoczony. Dostrzegając na wysokim występie skalnym znajomą zieloną sylwetkę smok uniósł lekko brwi w zdziwieniu i utkwił na dłuższą chwilę w niej wzrok. Mlasnął ustami i odezwał się głośno, w dalszym ciągu nie krzycząc. W końcu po co się wydurniać, kiedy Imoragh i tak go usłyszy?
– Ach... witaj, stary przyjacielu! Dawno się nie widzieliśmy. – zamilkł na chwilę, po czym westchnął i powrócił do schowka, zaczynając w nim grzebać. Widok starego przyjaciela nieco go przygnębił, ale nie na tyle, by zapomniał o głodzie. Wyjmując jeszcze jeden kawał zimnego mięsa Delavir wymamrotał do siebie pod nosem:
– A już miałem nadzieję, że nigdy więcej cię nie zobaczę.

Licznik słów: 172
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Imoragh
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 23
Rejestracja: 09 lis 2020, 11:57
Stado: Waham się
Płeć: samiec
Księżyce: 36
Rasa: skrajny
Opiekun: Tutaj ich nie znajdziesz.

Post autor: Imoragh »

A: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
U: Skr,L: 1 | A,O,B: 2
Oj dawno się nie widzieli. Ile minęło od kiedy stchórzył uciekając z wioski? Zostawił wszystkich na śmierć, zostawił nawet swojego najlepszego przyjaciela wiedząc, że może zginąć w ogniu. Porzucił całą swoją odpowiedzialność, pozbył się tego co czyniło go smokiem, brzydził go samym faktem, że jeszcze istniał. Ich lata przyjaźni, te wszystkie spędzone razem chwile, wspólna szczerość wobec siebie...Imoragh czuł się z nim tak związany, nareszcie miał kogoś komu może się zwierzyć, z kim mógłby pogadać o największym sekretach. Ale ich przyjaźń spłonęła żywym ogniem, ogniem który płonie teraz w sercu Imoragha. To co zajmowało jego myśli, było pytanie, czy kiedykolwiek zniesie z swego serca ten ból, wypalający każde jego szczęście, miłość, czy spokój. Może spokój nastanie dopiero po śmierci fioletowego Samotnika, a być może po śmierci jego samego. Niezależnie co, jego jedynym celem będzie zadanie cierpienia smoku, bo przedwczesna śmierć nie byłaby wystarczającą karą za to co zrobił. Jeżeli będzie to konieczne zabierze smoka wraz z sobą do grobu.
-Ja wręcz przeciwnie.
Jego uśmiech najeżony był ostrymi zębami, a jego ogon sunął za nim powoli wraz z tym jak zaczął iść w stronę swojego celu. Nie mógł go przecież po tym wszystkim traktować jak smoka, był tylko celem do pokonania. Do rozszarpania, rozdarcia i skazania na ból.
-Wiesz przecież, że nie unikniesz kary za swoje czyny. Nie uciekniesz od odpowiedzialności. Wyrocznia nadeszła, a ty nie uciekniesz przed swym przeznaczeniem.
Przystanął, przymknął oczy i zacisnął zęby, uderzając przy tym swym ogonem o ziemię.
-Czy zdajesz sobie sprawę, ile smoków zmarło w tamtym pożarze? Mogłeś zostać, mogłeś pomóc...zostawiłeś tam wiele smoków, z którymi się wychowywałeś, z którymi spędzałeś czas. Zostawiłeś nas tam wszystkich na śmierć, a sam stchórzyłeś!
Do jego oczu napływały łzy sprawiając, że jego obraz był coraz bardziej mglisty. Słowa swe wypowiadał dosłownym krzykiem, nie będąc w stanie się opanować. Jego ciało drżało, a w myślach jedynie widział upragnione cierpienie smoka przed nim.
W końcu nareszcie go odnalazł. Mógł się zemścić.
-Mnie w końcu również zostawiłeś na śmierć...

Licznik słów: 328
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »

A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Ukrył starannie schowek, tym razem nie ruszając się gdzieś dalej, tylko zaczynając dokładkę na miejscu. Pochłonął dodatkowe mięso jeszcze szybciej niż poprzednio, po czym oblizał ze smakiem palce. Dopiero po tej czynności skierował spojrzenie na zielonołuskiego, który za ten czas zdążył się zbliżyć. Brwi uniosły mu się nieco, gdy mógł przyjrzeć się przyjacielowi z bliska.
– Jakiś dzisiaj dziwny jesteś. Taki bardziej... żywy? – pochylił na bok głowę z ciekawością, przyglądając się dobrze zbudowanej sylwetce. Jeszcze nigdy wcześniej nawiedzające go zjawy nie były tak... dokładne. – Ciekawe... Może to przez te grzybki, co ostatnio zjadłem.. – smok podrapał się w zamyśleniu po brodzie, jednym uchem słuchając tego, co mówił wytwór jego wyobraźni. Gdy powiedział o przybyciu wyroczni, po ciele Delavira mimowolnie przeszły dreszcze i ponownie uniósł nierozumiejący wzrok na Imoragha. Wysłuchał w ciszy jego słów, a jedyne, co się zmieniało w jego kamiennej mimice to brwi, powoli unoszące się coraz wyżej. Z jednej strony był przerażony, a z drugiej zachwycony realizmem zielonołuskiego. Taki czysty niski głos, taka żywa mimika, płomień chęci zemsty, płonący potężnie w krwawych ślepiach, błyszczące łzy goryczy... Zupełnie jakby był prawdziwy. Na tę myśl fioletowołuski poczuł silne ukłucie bólu w sercu, ale szybko spróbował je uciszyć, przypominając sobie, że jego najbliższy przyjaciel dawno już opuścił ten świat. Może to duch, zupełnie jak Pacyfikacja Pamięci? Nie, wyczułby jego obecność tak samo jak wtedy przewidział nadejście Łowczyni. Poza tym duchy wyglądają dokładnie tak, jak wyglądały w chwili swojej śmierci, więc powinien był teraz rozmawiać z trochę przerośniętym, kolczastym węglem. A jednak stał tu przed nim, w całej swojej krasie, potężny i imponujący jak zawsze... Jakby jego umysł opracował każdy najmniejszy szczegół, aby tylko poznęcać się nad poszarpaną duszą samotnika.
Gdy Imoragh wspomniał o swojej śmierci, Delavir tylko upewnił się, że to wybryk jego nadmiernej wyobraźni. Tak, zostawił go na śmierć. Najlepszego, najdroższego przyjaciela. Jedynego, z którym dzielił się każdą najmniejszą myślą. Nie walczył z ojcem wystarczająco mocno, nie próbował wyzwolić się za wszelką cenę z jego krzepkich łap, nie odszukał Imoragha... Westchnął i pomasował się po czole. Od tego całego napływu wspomnień rozbolała go głowa. W końcu zdjął łapę z pyska i utkwił zmęczony, a jednak pełny szczerego żalu wzrok na dawnym przyjacielu.
– Wiesz dobrze, że nigdy przed karą ani odpowiedzialnością nie uciekałem. Że nigdy nie zapomniałem tych wszystkich, którzy zginęli. Że przez całe życie się obwiniam i nienawidzę. Zawsze słuchałem, co masz mi do powiedzenia i zawsze się z tobą zgadzałem. Czemu cię teraz wzięło na nawiedzanie? Widziałeś, co przeżyłem podczas ostatniej podróży. Wiesz, jak cierpiałem przez te wszystkie lata, jak trawiły mnie żal i cierpienie. Jak trudno było mi się uśmiechać, opowiadając o swoich przeżyciach, gdy przy każdym wspominaniu o dzieciństwie widziałem płomienie trawiące wszystko, co kiedykolwiek było mi drogie... Jak nienawidziłem swojego ojca za to, że zmusił mnie do porzucenia klanu. Siebie, za to że nigdy nie wróciłem, nie wyrywałem się wystarczająco mocno. Dobrze wiesz, jak bardzo chciałbym spłonąć razem ze wszystkimi! Dlaczego więc mówisz mi, że wyrocznia nadeszła? Co może być karą gorszą, niż życie ze świadomością tego, jak wiele smoków straciło życie przez samo moje istnienie? Jeśli mówisz o śmierci, o spotkaniu tych wszystkich martwych dusz, które żywią do mnie nienawiść za zniszczenie im życia... Z chęcią ją przyjmę. Wiem, że nigdy nie spłacę za to, co uczyniłem. Cokolwiek mnie spotka, zasługuję na to. – westchnął. Właściwie nie wiedział, dlaczego znowu tłumaczył zjawie to, co czuł. Gdy znów i znów był obarczany winą za największą katastrofę w jego życiu, wszystkie te uczucia powracały i czuł potrzebę wyrzucenia ich z siebie. Odwrócił zrozpaczone spojrzenie i przymknął oczy, próbując uspokoić paniczne bicie serca i ból wywołany wspomnieniami. Odetchnął ciężko, ledwo powstrzymując łzy. Ze wszystkich słów, rzuconych Imoraghiem w jego stronę, najbardziej zabolały go ostatnie.
– Przecież wiesz... wiesz, że niczego w życiu nie żałuję bardziej, niż zostawienia cię tam. W-wiesz, jak b-bardzo każdego d-dnia za tobą tęsknię i j-jak bardzo cię kocham... – wyszlochał szeptem, pełnym bezsilności, ochrypłym głosem. Że też zjawa wywołała u niego takie emocje... To chyba była bardziej sprawka postaci, jaką tym razem przybrała. Nigdy wcześniej jego przyjaciel nie był tak realny, niemal w zasięgu łapy...

Licznik słów: 684
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Imoragh
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 23
Rejestracja: 09 lis 2020, 11:57
Stado: Waham się
Płeć: samiec
Księżyce: 36
Rasa: skrajny
Opiekun: Tutaj ich nie znajdziesz.

Post autor: Imoragh »

A: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
U: Skr,L: 1 | A,O,B: 2
Powietrze było lodowate, a lekki wiatr przerywał ciszę która się między nimi teraz wytworzyła. Coś krzyczało w jego głowie, ten przeciągły pisk teraz jak nigdy wcześniej przedzierał się przez jego umysł.
Nie rozumiał, o co mu chodziło. Za dużo słów, za dużo informacji, co właściwie się teraz działo? Tyle razy sobie powtarzał w głowie cały scenariusz, zabójstwo Delavira, jego cierpienie...a smok przed nim zaczął przemowę jakby do kogoś kogo wcale nie było, bredząc od rzeczy, wyrażając tak niesamowitą skruchę, której Imoragh się tak bardzo nie spodziewał.
Kłamał. Musiał kłamać, chcieć się jakoś obronić przed gniewem zielonołuskiego Samotnika. Ale ten gniew już od dawna czekał by się wreszcie uwolnić, po niszczeniu jego serca przez tyle lat. Jakim cudem wpierw go ignorował, a teraz tak się płaszczy przed kimś kto zamierza go zabić? W jego głowie rozbrzmiewały pytania, ale sam był na tyle oniemiały, że nie był w stanie ich zrozumieć. Zachowanie jego wroga było tak nie logiczne, pozbawione sensu, a słowa które wypowiadał nie kleiły się w logiczną całość. Żeby teraz przepraszać, żeby dopiero teraz próbować naprawić swoje winy!
-Czy rozumiesz co do mnie mówisz? To nie jest sen, żebyś mówił do mnie jak do jakieś mary sennej! Koszmarem twoim nawet nie będę miał okazji zostać, bo umrzesz dzisiaj za wszystkie twoje czyny.
Nie rozumiał jego tłumaczeń. Jego przeprosin. Ta scena była tak nierealna, tak odległa w wyobraźni, wydawała się wręcz jak sen, bo Imoragh tak często ją sobie wcześnie wyobrażał.
Przepraszał i przepraszał, jakby nie było wcześniej na to kilkunastu księżyców! Czuł się jak zmrożony i przez zimny wiatr i przez słowa, które ledwo odczytywał. Jeżeli tak wszystkich kochał to mógł ich nie opuszczać, a przynajmniej w jakimś stopniu spróbować naprawić swoje winy.
Zbliżył się do Delavira, krążąc agresywnie ogonem po posadzce. Przez jego żyły płynęła gorąca krew, sprawiając, że smok poczuł coś czego nigdy wcześniej nie czuł. Tak okropne uczucie nienawiści, paraliżu i wrażenie snu, w którym przecież nie był. To wszystko jest rzeczywistością, której tak bardzo pragnął, a Delavir ją tylko utrudniał.
Słowa o jego tęsknocie i miłości do Imoragha ledwo zrozumiał. Kłamał jak obłąkany prosto w jego stronę, chyba nie mając żadnej litości. Wpierw myślał, że chciał się jakoś obronić, ale teraz to przelało czarę. Rozwinął skrzydła i przerwał tą już zbyt długo trwającą ciszę.
-Jakim cudem jeszcze tak śmiesz kłamać przed kimś kogo zostawiłeś? W moich oczach żadne przeprosiny już nie zmienią tego kim dla mnie jesteś, przebrzydły tchórzu! Jeżeli mnie kochałeś, jeżeli kiedykolwiek byłem dla ciebie chociaż przyjacielem, to powinieneś do mnie wrócić! Uciekłeś, a teraz żadne przeprosiny nic nie zmienią.
Nie spodziewał się u siebie łez, ale te pociekły po jego policzkach. Bolała jego dusza, a teraz i głowa, która już nie rozumiała co się dzieje. Podszedł do drzewa i przejechał pazurami po korze drzewa zostawiając długi, poszarpany kształt.
-Nie rozumiesz co się dzieje, czyż nie? Wróciłem po tylu latach, poszukiwałem cię po twojej ucieczce z wioski, a ty kłamiesz mi prosto w oczy! Przejrzyj na oczy, dziś czeka cię i tak już długo odwlekana śmierć!
Zaryczał i zaczął biec w stronę Delavira. Koniec tego. Nastanie koniec dla jego przepełnionej kłamstwem i robactwem duszy. Gadał zresztą jak obłąkany, więc być może złe duchy opętały go, kierując jego kłamstwami.

Licznik słów: 534
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »

A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Fioletowołuski pociągnął nosem, przybierając z powrotem zmęczoną twarz. Westchnął tylko, nawet nie patrząc na rozmówcę i skierował się z powrotem ku swojemu drzewo, niespiesznie przebierając łapami. Specjalnie ominął zjawę, jakby bał się jej dotknąć, choć wiedział przecież, że zielonołuski jest jedynie wytworem jego wyobraźni. Obawiał się jednak kontaktu. Nie tyle przez to, że bał się dawnego przyjaciela, a raczej dlatego, że nie chciał, aby pod wpływem dotyku taka detalizowana wizja się rozmyła. Jak bardzo by mu nie ciążyły wizyty halucynacji, nie chciał się jej pozbyć, ponieważ... był to jedyny sposób, w jaki mógł jeszcze ujrzeć najdroższą osobę w swoim życiu.
Pokiwał głową obojętnie na oskarżenia zjawy, nawet się nie zatrzymując. Jeden raz się tylko odezwał mamrotem, przerywając Imoraghowi gdzieś w połowie.
– Echh... Przecież ja nie przepraszam. Żadne przeprosiny nie naprawią tego, co się stało z mojej winy. Zresztą kogo miałbym przepraszać? Nikt nie przeżył, a duchy i tak mi nie wybaczą. Ha! Ja sam sobie nigdy nie wybaczę, co dopiero duchy! – prychnął niby ze śmiechem, a jednak nie było w nim ani krzty radości. Odpowiedziało mu ryknięcie, więc spojrzał ze zmęczeniem na Imoragha, zauważając początek szarży. Otworzył szerzej oczy i absolutnie odruchowo podskoczył, zgarniając powietrze skrzydłami i pozostając w powietrzu, poza zasięgiem ataku zielonołuskiego. Dopiero wisząc w miejscu zrozumiał, że zupełnie niepotrzebnie robił unik, ale mimo to nie żałował. Nie śpieszyło mu się rujnować wizji dotykiem, więc postanowił unikać dziwnie agresywnej zjawy.
– Co ci się stało? Zachowujesz się niemal jak żywa istota, a nie wytwór mojej wyobraźni. Przecież wiesz, że nie możesz mnie dotknąć! Co w ciebie wstąpiło, Imoragh? – dziwnie było zadawać pytania własnym halucynacjom, ale wielki smok wydawał się tak realistyczny, że Delavir na chwilę zapomniał, że odpowiedzi, które usłyszy, też będą wygenerowane przez jego wyobraźnię. Machał więc skrzydłami w miejscu, oczekując wyjaśnień.

Licznik słów: 298
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Imoragh
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 23
Rejestracja: 09 lis 2020, 11:57
Stado: Waham się
Płeć: samiec
Księżyce: 36
Rasa: skrajny
Opiekun: Tutaj ich nie znajdziesz.

Post autor: Imoragh »

A: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
U: Skr,L: 1 | A,O,B: 2
To była jedna z tych chwil kiedy znajdował się ponownie w tym miejscu. Ponurym i zamazanym, nie okazującym żadnej miłości szczegółom. Od bardzo dawna nie było tu żadnych kolorów, tak aby zakorzenić się w jego pamięci jako doświadczenie, niżeli konkretne wspomnienie. Nie tworzyło go ciało, a zmarznięta dusza, pragnienie, ból głowy i wszechobecne czarne oczy wlepiające w niego wzrok.
Jego jedynym celem w tym miejscu był poszarzały, drewniany domek, kryjący się za mgłą. Szum wypełniający jego uszy, powiewy samotnego wiatru i brak jakiegokolwiek poczucia siebie nie napełniały go bynajmniej strachem. Pamięć wydawała się zbędna kiedy miało się tak wyraźny cel.
Zbliżył się do chatki i ku jego zdziwieniu zdołał otworzyć drzwi, które zawsze wcześniej pozostawały zamknięte. W środku domku stał jego dobry przyjaciel bez imienia spoglądając za okno. Kim był nie interesowało go, przecież sam nie pamiętał nic o sobie. Fiolotowołuski smok zdawał się nie zauważyć wejścia smoka. Samotnik przystanął i spojrzał na niego; czuł od niego tą niesamowitą aurę, ten spokój. Wiedział, że nic mu przy nim grozi, że jest bezpieczny, a gdy będzie go potrzebować to on przy nim będzie.
Otworzył pysk, żeby mu powiedzieć, że już jest, że już przybył i że teraz mogą gdzieś razem wyruszyć. W głowie smoka pojawiły się żywe, kolorowe obrazy łąk, lasów i innych znanych im obu miejsc. Ale nie mógł z siebie wydusić żadnego dźwięku.
,,Nie pamiętasz prawda?"
Nagle smok przed nim odwrócił się w jego stronę. Był taki przerażająco spokojny, uśmiechając się pod nosem.
,,Czemu tak bardzo to odpierasz?"
Ból w jego głowie nagle stał się taki wyraźny; pewne wspomnienie chciało się przebić, ale z niewiadomego powodu chciał je odeprzeć.
,,Wcale nie chcesz pamiętać, czyż nie?"
Usłyszał krzyk. Wszystko stawało się takie gęste i ciemne. Robiło się duszno, a ból zdawał się płonąć.
,,Nie miałem okazji tu wtedy być. A szkoda, mógłbym zobaczyć jak również ty..."
Nie zdążył dokończyć, gdy nagle jeden krzyk zaczęła zastępować gromada głosów i wspomnień. Wszystko gromadziło się w jego głowie strawiając tak ogromny, płonący ból. Musiał uratować wszystkich, więc ignorując smoka, próbował wydostać się z domku. Podbiegł do drzwi, ale zaszły ogniem jak tylko ich dotknął. Fioletowy smok nie ruszał się, patrząc w przestrzeń. Chciał na niego krzyczeć, ale z jego gardła nie wydobywał się żaden dźwięk. Wszystko było poza jego kontrolą.
,,Jesteś bezsilny, nawet nie jesteś w stanie im pomóc. Mógłbym cię zabrać, ale byłbyś mi zbędny."
Delavir powoli zaczął zanikać, a on pobiegł do niego próbując uchwycić cokolwiek co z niego by mogło zostać. Smok znikł, a budynek nad nim zaczął się zapadać.
Zobaczył światło i poczuł swoje płynące po policzkach łzy. Teraz już pamiętał. Niezależnie ile lat próbowałby zapomnieć, te wspomnienia wypaliły mu znamię na jego umyśle. A sen pozostał żywy aż do dzisiejszego dnia. Do dnia zemsty.
Wyobrażał sobie ten dzień tyle razy, za każdym razem widząc smoka w zuchwałym i zepsutym świetle. Miał być jak pewny siebie i arogancki, a tym czasem smok przed nim był tak niesamowicie spokojny, wręcz zagubiony w swoich myślach.
W tym momencie w którym Delavir odepchnął się od ziemi, zatrzymał się i skierował ku niemu swój wzrok. Zdawało się jakby nie pojmował rzeczywistości wokół niego, jakby stracił to co czyniło jego umysł jasnym, a jego rozumowanie klarownym.
-Dlaczego nie miałbym się do ciebie zbliżać? Mówisz, że przecież czekasz na karę i każdą przyjmiesz, więc dlaczego uciekasz?
Wzbił się w powietrze i zamachnął całym swoim ciałem, tak aby uderzyć w Delavira swym najeżonym kolcami ogonem, całkowicie próbując ignorować dziwne zachowanie jego wroga.

Licznik słów: 576
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »

A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Delavir westchnął ponownie na odpowiedź halucynacji i gładko przesunął się w powietrzu, bez problemu unikając ataku, jako że atak ten miał być raczej silny, a nie precyzyjny.
– Czy to nie oczywiste? Nie chcę zrujnować tak dokładnej wizji. Wiem, że jesteś halucynacją. Prawdziwy Imoragh nie żyje z mojej winy, więc ukazuje mi się jako duch. Naprawdę muszę ci to tłumaczyć? – opadł gładko na ziemię i przetarł łapą zmęczony pysk. Dopiero początek dnia, a jemu już chciało się spać.
Brzuch burknął niezadowolony, a fioletowołuski znów ruszył do schowka. Naprawdę dawno nie jadł. Wyjął mięso i zabrał się za jedzenie, kątem oka spoglądając na halucynację. Gdyby ta znów atakowała, z łatwością zrobiłby kolejny unik, bowiem niepostrzeżenie ciągle trzymał ciało napięte.

Licznik słów: 119
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Imoragh
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 23
Rejestracja: 09 lis 2020, 11:57
Stado: Waham się
Płeć: samiec
Księżyce: 36
Rasa: skrajny
Opiekun: Tutaj ich nie znajdziesz.

Post autor: Imoragh »

A: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
U: Skr,L: 1 | A,O,B: 2
Smok głośno osiadł na ziemi wpatrując się z dziwne zachowanie swojego przeciwnika. Jego wściekłość opadła, ale poczuł się zirytowany. Cóż takiego stało się w życiu tego smoka, że teraz nie jest w stanie w dobry sposób pojmować rzeczywistości? Widać, że nie ignorował go, bo nic dla niego to nie znaczyło, tylko nie rozumiał, że jego oponent tak naprawdę stoi za nim. Jego oponent, który nie jest tylko wytworem jego umysłu, a prawdziwą istotą zrodzoną z ziemi, przez której żyły płynie krew i która pragnie zemsty. Niezależnie od tłumaczeń.
Zaczął spokojnie zbliżać się do Delavira, wywijając ogonem po posadzce.
Nie pojmujesz rzeczywistości, nie rozumiesz tego co się dzieje wokół ciebie. Stoje tu za tobą, prawdziwy jak nigdy, więc przyjmij mnie jako wroga, a nie wytwór twojej schorowanej duszy!
Gdy tylko podszedł wystarczająco blisko zamachnął łapą z pazurami, próbując celniej uderzyć przeciwnika.
-Spójrz na mnie! Walcz ze mną, tak aby mogło się dopełnić nasze ostateczne spotkanie! Bo nie jestem twoim wytworem, a jednym z ocalałych z wioski, z której tak perfidnie uciekłeś zostawiając wszystko za sobą. Jestem tak prawdziwy jak powietrze, jak trawa i kamień po którym stąpasz, jak ból który poczujesz gdy wreszcie zawalczymy.

Zwariował, a przynajmniej tak mówił sobie w głowie Imoragh. Może sam nie pojmował dobrze wszystkiego, ale wiedział, że po tym co się stało, Delavir nigdy nie mógł pozostać tą samą osobą. Wszystko się zmieniło, a to kim teraz jest, pokazuje, że ten pożar odcisnął żarzący się odcisk na jego sercu i umyśle w postaci szaleństwa.

Licznik słów: 248
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Legenda Samotnika
Dawna postać
Delavir
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 374
Rejestracja: 01 maja 2019, 13:03
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 46
Rasa: Wężowy × Drzewny
Mistrz: Zwierzchni Kolec
Partner: Mango

Post autor: Legenda Samotnika »

A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Szybko połknął posiłek, powracając do rozmowy. Podobnie do niego Imoragh wylądował, a wtedy dopiero do Delavira zaczęło docierać, że coś tu nie gra. Słyszał chrust śniegu pod jego krokami. Widział odciski łap, pozostawianych po jego łapach. Czuł nawet jego dziki zapach, będący mieszanką dalekich i bliskich krajów. Lekkie namiastki innych smoków, z którymi się najpewniej widział. Do tej pory myślał, że to umysł bawił się jego świadomością, załamywał rzeczywistość i przywoływał zapachy i dźwięki. Jednak ślady? Warkot? Błyski światła na łuskach i rzucany cień? Nie miał aż takiej wyobraźni, aby dbać o każdy najmniejszy szczegół. Zwątpił.
Odruchowo miał uniknąć zamachu, jednak powstrzymał się i przyjął cios. Żeby tylko sprawdzić.
Znieruchomiał w szoku i stał tak dosyć długą chwilę. Poczuł to. Piękący ból, krótkotrwały dotyk. Ciepło krwi, sączącej się drobnie pod łuskami ramienia. Otworzył szerzej oczy, nie odrywając spojrzenia od wściekłych ślepi Imoragha. On... On żyje. Jest prawdziwy. Stoi tu przed nim z krwią na pazurach, z ogniem żądzy krwi, buchającym z oczu. Bije od niego ciepło żywej istoty, z nozdrzy leci para oddechu na chłodnym powietrzu. On...
Pojedyncza łza wypłynęła z oka Delavira sekundę przed tym, jak samotnik rzucił się na zielonołuskiego. Nie obchodziło go zupełnie, że ten pałał wobec niego nienawiścią. Właściwie to o tym zapomniał. Chciał go po prostu dotknąć. Zatwierdzić się w przekonaniu, że żyje. Poczuć bicie jego serca i ciepło oddechu. Wtulił się w pół-olbrzyma, zaciskając oczy i obejmując mocno krzepką pierś. Nie zwracał uwagi, że przez niespodziewany ruch przewrócił smoka i leżał teraz na nim, kurczowo tuląc. Po prostu przysłonił pysk do Imoragha i z dreszczem na całym ciele wyczekiwał dźwięki dudnąciego serca.
Wyczuł je. Wyczuł rytmiczne uderzenia w piersi zielonołuskiego. Wsłuchał się w nie, bojąc się ruszyć, zupełnie jakby nie chciał zepsuć tej chwili. Chciał pozostać tu już na zawsze i tylko słuchać tego bicia serca...
Z jego piersi wyrwało się chlipnięcie, a z oczu pociekły łzy. Próbował hamować płacz, lecz ból utrzymywanego oddechu rozrywał powoli pierś smoka. Na chwilę wypuścił oddech, łapczywie łapiąc powietrze, aby znów ucichnąć. Nie chciał zakłócać dźwięku serca. Łzy zmoczyły już cały pysk i powoli ściekały także na Imoragha, ale Delavir tego nie widział.
Po prostu słuchał serca.

Licznik słów: 359
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ciiiiiiii
Obrazek

» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji
Imoragh
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 23
Rejestracja: 09 lis 2020, 11:57
Stado: Waham się
Płeć: samiec
Księżyce: 36
Rasa: skrajny
Opiekun: Tutaj ich nie znajdziesz.

Post autor: Imoragh »

A: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
U: Skr,L: 1 | A,O,B: 2
-Widzisz nareszcie? Zorientowałeś się, że...
Nie zdążył skończyć, kiedy ogromne cielsko Delavira ruszyło w jego stronę. Wpierw pomyślał, że to atak, więc naprężył swoje ciało, ale zanim zdążył się przygotować został przytulony, a raczej w jego mniemaniu przygnieciony. Zamarł na chwile, nie rozumiejąc co się właśnie dzieje.
Spodziewał się możliwie każdego zachowania u przeciwnika, ale nie...tego.
Odrzucił go wściekle, odrywając się od ziemi i tworząc lekki prąd powietrza, który sprawił, że nagle ciało Samotnika spotkało się z falą zimna górskiego powietrza.
Patrzył na oniemiałego wroga. Być może zdał sobie sprawę z jego błędów, z tego, że jego wszystkie zmartwienia właśnie powróciły. Teraz po miłości, przyjaźni, czy tęsknocie w głowie Imoragha pozostał tylko ból. Nie chciał go dotykać, bolało go, że wciąż może przez niego coś czuć. Tak dawno nie czuł tego ciepła jego ciała, było ono jedynie zatartym wspomnieniem z dzieciństwa.
Jego skrzydła próbując utrzymać smoka rozrywały powietrze i poruszały trawą spod jego stóp. Nie chciał wracać na ziemie, raczej wolał poczekać na reakcje smoka, zanim zrobi cokolwiek nagłego. Jego przyjaciela nie warto było atakować na siłe ataku, a raczej należało go podejść i dopiero wtedy przypuścić atak.
Jednak cicho wpatrywał się na niego nie umiejąc wydusić z siebie żadnego słowa. Chciał krzyczeć, poczuć jeszcze raz gorącą krew na swych dłoniach, zaatakować, ale nie mógł się do niczego zmusić. Po prostu obserwował, czekając na swoją okazje.

Licznik słów: 226
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej