Strona 1 z 37

: 10 sty 2014, 19:52
autor: Moderator
Poniżej szczytu wzgórza wysuwa się między pozostałe Samotna Skała, na której można stanąć bez obawy runięcia. Pomieści dwa smoki, ponadto teren wokół jest dość płaski by na nim lądować. Przez czarną ziemię przebija się rzadka, ciemna trawa. Niemniej widok ze skały jest naprawdę dobry. Widać większość wzgórz i część terenów Stadnych. Gorzej z tym, co jest pod skałą, bowiem stok pokrywają ostre kamienie, o które nieuważny może się roztrzaskać.

: 17 sty 2014, 15:57
autor: Zachodząca Łuska.
W pewnym momencie drobna północna samiczka wylądowała na ośnieżonej skale, wznoszącej się samotnie pośród mnóstwa kolców. Ciekawe miejsce, stwierdziła w myślach, składając niebieskie, ciemniejsze niż dawniej, opierzone skrzydła. Szybkim ruchem ogona pozbyła się białego puchu zalegającego tutaj i usiadła na chłodnym kamieniu. Dzięki Immanorowi za futro! Gdyby go nie miała, to z pewnością nawet nie wychylałaby nosa ze swojej groty.
Wychyliła łeb za krawędź Samotnej Skały, spoglądając na dół z obojętnym wyrazem pyska. Skąd to się w ogóle wzięło?

: 17 sty 2014, 17:24
autor: Słoneczny Kolec.
Tiernan się nudził. Wręcz czuł, jak coś w nim powolutku umiera od tej nudy. Na razie miał dosyć treningów, te "najważniejsze" umiejętności już przećwiczył a jednocześnie nie był na tyle znudzony by zajmować się kolejnymi naukami. Do tego etapu jeszcze trochę mu brakowało! Korzystał więc z wymówki "Oglądam nowe tereny!" i wybierał się na spacery. Chłód mu nie przeszkadzał a śniegiem cieszył się jak pisklak. Oczywiście, gdy był sam. Nie żeby mu zależało na opinii postronnych, ale... Tak na wszelki wypadek.
Czarne Wzgórza zwykle nie były zatłoczone, o tym miał okazję się przekonać. Tiernanowi podobała się panująca tu atmosfera, w przeciwieństwie do Wolnostadnych... Zaraz, zaraz, czy mamy śmiałka? O, przepraszam, żywe zaprzeczenie tej opinii?
Przepiękne, czyż nie? – trudno było się domyślić, czy to ironia czy prawdziwe zdanie Słonecznego. W głosie brakło złośliwości, był rzeczowy, wręcz suchy. Bez zaproszenia podszedł do smoczycy, siadając obok. Bliżej, niż to było przyjęte przez "normy". Ale w końcu, półka była wąska a on nie chciał spaść!
Przekręcił łeb, wcale nie speszony, wbijając w nieznajomą – uch, trąciła duszącym zapachem gleby i ściółki – swoje szafirowe ślepia.

: 17 sty 2014, 21:07
autor: Zachodząca Łuska.
Młoda adeptka, całkowicie pochłonięta przyglądaniem się kolcom wynurzającym się spod śniegu na dole nawet nie zauważyła, jak Cienisty się do niej zbliżał. Tereny Wspólne, choć w porównaniu do terenów któregoś ze stad wydawały się być śmiesznie małe, a jednak było tam o wiele więcej ciekawych miejsc.
Dopiero kiedy usłyszała głos Skrajnego zdała sobie sprawę, że już nie przebywa tutaj sama. Łeb Porannej obrócił się prędko w stronę nieznajomego, co zaś wprawiło jedną z jej przednich łap w ruch. Poślizgnęła się na zlodowaciałej skale i zsunęła gwałtownie za jej krawędź. Za nią poszła druga i pewnie spadłaby, gdyby w ostatniej chwili się nie opanowała. Nie wykonując żadnych nagłych ruchów, żeby nie zsuwać się szybciej, uniosła łapy znad przepaści i postawiła je na nieco pewniejszym gruncie.
Kiedy to zrobiła, westchnęła krótko i spojrzała z ukosa na obcego.
Wystraszyłeś mnie – Mruknęła, choć nie brzmiało to nieprzyjaźnie. Milczała przez chwilę i zauważyła przy tym, że Słoneczny usiadł bliżej niej, niż zrobiłyby to inne smoki.
Zależy, co masz na myśli. Bo te kolce nie wyglądają zbyt ciekawie – Odpowiedziała na pytanie, które zadał wcześniej, uśmiechając się przy tym nieznacznie i wskazując łbem na przepaść.

: 17 sty 2014, 22:34
autor: Słoneczny Kolec.
Uch. Odwrócił pysk, ukrywając wykwitający mu na pysku uśmiech i przeczyścił głośno gardło. Kiedy atak wesołości minął, znów patrzył prosto na smoczycę. Nie, nie panikował kiedy się poślizgnęła i byłaby spadła. To nic by nie dało, poza tym mógłby ją jeszcze niechcący potrącić. Albo pod wpływem jego ciężaru jakiś kamyk by się oderwał, uderzył w ten, którego się trzymała i... Żegnaj świecie. Albo milion innych scenariuszy. Logika podpowiadała że trzeba zachować spokój a w razie potrzeby użyć magii. Potrzeby nie było, smoczyca wcale nie była taką ciamajdą jak się mogło wydawać.
Staaała czujność! – zawołał wesoło, jak gdyby nic się nie stało. – Daruj, miła. Nieświadomie. Wierz lub nie, wcale nie chciałem żebyś skoczy... Spadła.
Uśmiechnął się, jakby od niechcenia. Zupełnie jakby żartował, kierując ten żart w stronę kogoś, kogo tutaj nie było a kto z pewnością zrozumiałby nieprzypadkowe przejęzyczenie. Och, proszę, to Tiernan. Nie mógł się oprzeć.
Wyglądają bardzo ciekawie. Nie zastanawia cię, kto je tak ukształtował? Same by tak nie wyrosły, są za to na ostre. To, że nie chciałabyś się na nie nadziać, nie zmienia faktu, że są ciekawie. – Sprostował, przechylając łeb. Nie tak, jak to miała w zwyczaju większość smoczej populacji – nie "po ptasiemu", nie szybko, bynajmniej. Przechylał łeb powolutku, jakby nagle długie, czarne rogi zaczęły mu ciążyć. Zwykle i tak sprawiały takie wrażenie. Tiernan nie wyróżniał się wzrostem a słowem którym był najczęściej określany było "chudy". Lub "chuchro". Motylek się nie liczy, prawda?
I piękne! Jak wilk, na przykład. Czyż nie doceniasz jego urody, mimo tego że stanowi zagrożenie? – dodał nagle, prostując się i świdrując samicę szafirowymi oczami. Błyszczały jak dwa kamienie szlachetne.

: 18 sty 2014, 21:36
autor: Zachodząca Łuska.
Rzuciła samcowi pełne wyrzutu spojrzenie. Można by pomyśleć, że naprawdę poczuła się urażona, gdyby nie to, że w następnej chwili całkiem się rozpogodziła. No i znowu przywołała na pysk uśmiech, choć niezbyt szeroki, co nie zmieniało faktu, że było to rzadkością. I nie miało to związku z tym, że polubiła Słonecznego – bo jak na razie wydawał jej się całkiem sympatyczny, ale to inna sprawa – tylko z rozmową z Marzeniem, podczas której uświadomiła sobie parę ważnych rzeczy. Między innymi to, że nie może ciągle siedzieć w grocie i użalać się nad przeszłością.
Jedynie uniesiony łuk brwiowy świadczył o tym, że adeptka zauważyła ów przejęzyczenie, ale w duchu nadal była zdziwiona niecodziennym poczuciem humoru Cienistego.
Może i tak – Mruknęła wymijająco, znów wychylając nieznacznie łeb za krawędzi skały. Gdyby spojrzeć na nie inaczej, niż ona miała okazję przed chwilą, to były ciekawe. No i najwidoczniej nie tylko jej przyszło do łba pytanie, w jaki sposób powstały te wszystkie kolce. Nim zdążyła powiedzieć cokolwiek na ten temat, znów usłyszała głos Słonecznego. Drgnęła, zaskoczona, i wyprostowała się. Na całe szczęście tym razem się nie poślizgnęła.
Z tym już się nie zgodzę – Odparła, odwracając łeb ku rozmówcy. Przez to, że usiadł bliżej, niż zazwyczaj to się robi, ich pyski niemal się stykały. Ale Poranna jakoś nie czuła się przez to zmieszana. – Fakt, wilki są pełne gracji, ale kolce już nie. Właściwie... kolce nie są w ogóle żywe, więc to nieporównywalne.

: 15 lut 2014, 21:18
autor: Słoneczny Kolec.
W odpowiedzi na wyrzut w ślepiach Porannej tylko uśmiechnął się szerzej, błyskając niewinnie białymi kłami. Podziałało – ha! jakżeby nie! – bo smoczyca zaraz się rozpromieniła. No, w jakimś stopniu. To Tiernanowi wystarczyło i pozwolił swoim mięśniom pyska chwilę odpocząć. Zamiast tego skupił się na panoramie. Niebo było wolne od chmur i wręcz oślepiająco błękitne. Jednak to nie był taki sam błękit, jak latem. Słońce na takim zimowym niebie nie było takie żółte, wydawało się bledsze i nadawało światu jakiegoś... Blasku. Takie dni, taka pogoda... Kojarzyło się to samcowi z podróżą, nieustającą wędrówką. Niektóre smoki kochały swoją ojczystą ziemię , Słoneczny z kolei był typem tułacza. Chociaż męczyło go to, że nie ma konkretnego celu. Dlatego często wymyślał różne "dziwne" rzeczy, żeby w jakiś sposób nadać życiu przysłowiowy "smaczek". Ekhem. To jest... Nie takie rzeczy. Po prostu... Hmm, no, mniejsza o to. Ale nie chodziło o to... O czym ktokolwiek by myślał. I już.
Był lekkomyślny, to na pewno. Rwał się, żeby wyruszyć w drogę powrotną, do ich ojczystej Doliny – tej, której nawet nie widział na oczy. Ale nie mógł tego zrobić. Chociażby dlatego, że wtedy musiałby zostawić Cień. I wędrować samotnie. A przecież... Huh, kto by się nim zachwycał? Komu by udowadniał swoją wyższość, wspaniałość i inteligencję?
Ech, nie. Ta wyprawa musi poczekać.
Hmm? – zamruczał, mrugając i dopiero teraz zdając sobie sprawę, że patrzy na Poranną. Wysłuchał reszty jej słów i nagrodził ją pełnym uznania uśmiechem.
Brawo, brawo. Chociaż mówiliśmy o pięknie, nie o gracji... Ale i tak brawo. Jednakże, pozwól mi zapytać, skoro nie uznajesz ich za piękne, czemu przyszłaś właśnie tutaj? – gestem łapy wskazał okolicę, złożoną głównie z czerni, bieli i szarości. Uważniej przyjrzał się smoczycy i oddychając, skupił się na jej woni. Tak, zdecydowania pachniała – pomijając jej własną woń – leśną ściółką i glebą. Co było trochę nietypowe na tą porę roku. Chyba że... To sosnowe igły? Hmm. Trochę drażniło nos, ale nie tak bardzo jak siarkowy zapach Ognia.
Zdążyłem zauważyć, że te tereny nie cieszą się zbytnią popularnością. Oraz to, że ich nazwy są często przygnębiające. Czyżbyś czuła się samotna? – dodał z troską w głosie, mrużąc oczy i posyłając smoczycy nieco smutnawe spojrzenie. Czymże byłoby życie bez odrobiony aktorstwa?

: 02 mar 2014, 21:56
autor: Niegasnąca Iskra
Niemal na skraju okolicy, z dala od innych smokow, siedziala snieznobiala smoczyca. to w tym wlasnie miejscu siedziala Niegasnaca Iskra, czekajac na Lowce. Lowce z Wody, bo jedyna ich Lowczyni znowu gdzies znikla. I niewiadomo bylo kiedy wroci. Ona sama, choc na granicy smierci glodowej, trzymala sie dzielnie. Nie miala obledu w slepiach, nie byla az tak wychudzona ...

: 05 mar 2014, 15:52
autor: Gra
Po jakimś czasie na Samotną Skałę przybył też Wyśniony. Był łowcą, więc robił to co powinien – karmił inne smoki. Dlatego zgodził się słysząc prośbę Ognistej. Natychmiast udał się na umówione miejsce, po czym wylądował niedaleko Iskry i podszedł do niej, jednocześnie przywołując ze swoich zapasów kawałek mięsa
Witaj – powiedział – Smacznego.
Cofnął się kilka kroków, po czym usiadł na śniegu i rozglądnął się naokoło.

: 05 mar 2014, 19:59
autor: Niegasnąca Iskra
Zauważywszy sylwetkę Wyśnionego, uśmiechnęła się. Przyjaźnie. – Dzień dobry – przywitała się, gdy tylko wodny zbliżyl się na tyle, aby można było swobodnie porozmawiać. A, przy okazji skinęła mu także głową. – Dziękuję – wskazała wymownie pyskiem na mięso – Ratujesz mi życie, naprawdę. Nasza jedyna Łowczyni jest, niestety, nieobecna, no i teraz Ci, którzy nie mogą polować, muszą prosić innych – westchnęła. Kiedyś Ogień miał wielu Łowców, ale teraz? Teraz to mało kto szkolił się na ta rangę. Jeszcze raz skinęła mu głową, tym razem z wdzięczności, a potem, zaczęła jeść. Kulturalnie, starając się za bardzo nie pobrudzić otoczenia, jak i swoich łap. O kły akurat nie musiała się martwic, bo one były odpowiedzialne za rozrywanie mięsa. Po skończonym posiłku, zebrała niejadalne części ciała ów zwierzyny i odesłała je poza obręb. Swój obręg. – Jeszcze raz Ci dziękuję ...

: 10 mar 2014, 22:08
autor: Czarny Kolec2
Czarny uwielbiał Czarne Wzgórza. Były pełne cierpienia...Negatywnych uczuć...I śmierci. Fascynowała go śmierć. Perspektywa zakończenia życia była motorem do działania młodego zabójcy. Im krócej żyjemy, tym więcej chcemy uczynić, zanim zejdziemy z tego padołu. A gdy zejdziemy już do ponurych sal Jedynego...Jesteśmy wolni.
Umówił się tu z Pięknym Kolcem, aby trenować władanie nad maddarą. Nie wyjawił do końca, jaki jej aspekt chce rozwijać. Na chwilę obecną próbował medytować, aby poznać naturę wielkiego oka które objawiło mu się podczas nauk z Życiodajną Trucizną. Próbował też tworzyć bardziej skomplikowane iluzje...Mogą mu się przydać podczas późniejszej...pracy.

: 10 mar 2014, 22:24
autor: Krzyk Honoru
Miejsce, które wybrał Czarny Kolec na spotkanie było hmmm lekko mówiąc specyficzne. Mimo że nie mam nic przeciwko ponurym, owianych grozą miejsc, to jednak dziś, przy moim dobrym humorze, niespecjalnie uśmiechało mi się zawitać na Samotną Skałę. Już sama perspektywa przebywania w tym miejscu napawała mnie dziwnymi uczuciami, których określić do końca nie umiałem.
Lecąc zastanawiałem się kim jest ów Czarny Kolec wydaje mi się, że już gdzieś go widziałem, ale pewny tego być nie mogę.
Tata był jakoś wyjątkowo małomówny, nawet ucieszył się, że postanowiłem poduczyć kogoś, kto jest z mojego stada, a nie kogoś spoza Ognia.
Wylądowaliśmy oboje tuż przy Czarnym Kolcu.
-Witaj.– uśmiechnąłem się lekko. – Jeśli dobrze rozumiem chcesz doszkolić się z podstaw magii. Powiedz mi więc jakie aspekty cię interesują?– przeszedłem od razu do konkretów.

: 11 mar 2014, 16:11
autor: Czarny Kolec2
Smród śmierci koił nozdrza Czarnego...Nie było nic co lepiej by go nie uspokajało i nastrajało do medytacji. Siedział zatem na zadzie, szczelnie owinięty ogonem oraz ze złożonymi skrzydłami. Miał zamknięte oczy. Jak posąg, trwał na tym "posterunku". Otworzył je dopiero, kiedy nadleciał Piękny. Zmierzył smoka swoim spojrzeniem, pozbawionym życia, i również przeszedł do interesów. Wszak po to tu się umówili.
– Jako zabójca muszę pozostawać niewykryty. Zastanawia mnie, czy za pomocą maddary można zmienić wygląd...na kogoś bliskiego mojej ofierze. Albo całkowicie zniknąć, bądź ukryć zapach.
Powiedział, patrząc na swojego rówieśnika. Czarny chciał wtopić się w swoich wrogów, stać się wilkiem w owczej skórze...Bądź duchem, atakującym znikąd i znikającym w nicość.

: 11 mar 2014, 18:12
autor: Krzyk Honoru
-Jako zabójca, powiadasz...?– uśmiechnąłem się na pół kpiąco. -Cóż, wybrałeś sobie trudną profesję.– stwierdziłem. Nikomu w życie z łapami włazić nie będę, więc roztrząsanie upodobań Czarnego Kolca nie wchodzi w grę. Choć z drugiej strony....to jest Ognisty, czy Stado może tolerować zabójców?– Mam tylko nadzieję, że nie zamierzasz zabijać swoich.– rzuciłem mimochodem.
-Jeśli chodzi o zmianę swego wyglądu- myślę, że całkowita zmiana nie jest możliwa, możesz jednak za pomocą maddary "dorobić" sobie na przykład jakieś kolce, albo ukryć skrzydła. Myślę, że bardziej moglibyśmy się skupić na właśnie takich bardziej drobnych, acz szczegółowych zabiegach. Całkowite zniknięcie nie wchodzi w grę, możesz się kamuflować za pomocą maddary, ale to będzie bardziej ukrywanie swego zapachu, wyciszanie kroków, znów takie bardziej drobne zabiegi. – wyjaśniłem na początku.
-Jak rozumiem podstawy magii już masz i możemy przejść do działania?– zapytałem by nie tracić czasu.
-Żeby dorobić sobie kolec, czy skrzydło, musisz potrafić perfekcyjnie tworzyć iluzje. Proponuję więc, byśmy od tego zaczęli.– mój głos był przyjazny, choć stanowczy. A jak! Choć trochę respektu musi być!
-No dobra. Więc zaczniemy od czegoś prostego spróbuj stworzyć hmmm.....no niech będzie papuga. Nie porywaj się od razu na tworzenie iluzji na sobie, lepiej zacznij ćwiczyć najpierw na czymś prostszym. A więc by stworzyć iluzję musisz sobie wszystko dokładnie naszkicować w umyśle. Wedle zasady od ogółu do szczegółu zaczynasz od sylwetki, łba, potem przechodzisz do bardziej złożonych struktur, na końcu bawisz się w kolory....Pamiętaj, że aby twór wyglądał dobrze musi, jeśli to istota żywa, poruszać się, może też wydawać dźwięki, nie może być nieruchoma niczym lodowa rzeźba. Spróbuj. -poleciłem moszcząc się wygodnie na zimnej, wilgotnej ziemi.

: 11 mar 2014, 20:45
autor: Czarny Kolec2
-Rodzinny fach. Nic innego nie umiem.
Odparł na "pół-kpinę" ze śmiertelną wręcz powagą. Tak, Piękny miał przed sobą mordercę. Urodzonego. Wszak jego ród był rodem morderców. To było w jego genach. Tych zepsutych, skażonych obłędem genach determinujących jego...preferencje.
-Jeżeli zdradzą...Owszem.
Odparł z nieukrywaną szczerością. Każdy kto nadepnie jemu bądź Stadu na odcisk – zginie od szponów Czarnego. Piękne w swej prostocie i prawdziwe.
-Mniej więcej o wyciszanie kroków i ukrycie zapachu mi chodzi. Zastanawia mnie też, czy mogę za jej pomocą zlać kolor łusek z otoczeniem. Bądź zmienić barwę ciała na inną, w razie konieczności. Oraz, jazk wspomniałeś, dodać sobie kolec bądź dwa... Znam podstawy. Potrafię znaleźć Źródło. I tworzyć nieruchome obiekty.

Odparł, rozluźniając nieco swoją postawę. Do tej pory wyglądał jak gargulec, siedząc tak na tej ponurej skale nieruchomo. Ogon "zjechał" nieco na dół, a skrzydła lekko rozłożyły. To właśnie Czarny miał na myśli. Usprawnienie kamuflażu, jak zmiana barwy łusek czy oczu, dodanie sobie kolców bądź odjęcie ich i takie tam. Nie wiedział, czy możliwe jest "dorobienie" sobie piór czy futra, ale warto zapytać. Na dalsze słowa Pięknego, przytaknął ruchem łba i poprawił znów pozycję, siedząc "na baczność". Przekrzywił jednak łeb, nieco zdziwiony, Nie znał bowiem stworzenia, o którym mówił jego nauczyciel.
-Papuga? Nie znam czegoś takiego. Nie wiem, jak wygląda. Jak brzmi. Może lepiej kruk? Kruki znam.

Odparł. Zatem stworzenie "żywej" iluzji nie różni się od martwej materii czy cieczy. Jest po prostu bardziej czasochłonne i wymaga większej precyzji. Czekał na zezwolenie stworzenie kruka, bądź opis tej...papugi.