OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
O ile nie był zupełnie bezrobotny, czasami zezwalał sobie na przerwę, która kontrintuicyjnie zwiększała potem jego wydajność. O ile nie starzało się jego ciało, a mentalnie był przynajmniej minimum lepszą osobą, niż w momencie zamieszkania w Wolnych Stadach, regularne podtrzymanie tego stanu było bardzo wycieńczające. Nie spodziewał się żadnej nagrody, czy wdzięczności, odkąd robił to przede wszystkim dla siebie, ale czasami miał wrażenie, że okres nieustannej, wykręcającej trzewia paranoi, iż wszyscy są jedynie naiwnymi, ale i egoistycznymi potworami, nieustannie wykorzystującymi się nawzajem, był jako tako łatwiejszy. Odczuwał dyskomfort, to prawda, ale nie miał też oczekiwań, których niedopełnienie zawsze bolało bardziej, niż jakakolwiek nieuzasadniona zawiść.Z tymi przemyśleniami wędrował sobie po Wspólnych, jakby w nadziei, że zdoła wykrzesać z siebie jakiś wniosek, który przynajmniej na chwilę poprawi mu nastrój.
Głos Świstu zaskoczył go, bo choć zaczepiano go od czasu do czasu, nie był teraz w nastroju na interakcje. Z drugiej strony, sam się na nią skazał, nie decydując się na medytację wysoko wśród gałęzi sekwoi, więc nie mógł mieć Ziemistemu niczego za złe.
Westchnął pod nosem i odwrócił się ku niemu, by go wysłuchać. Jego postawa niewiele różniła się od tej, którą prezentował na ceremonii. Barki miał rozluźnione, ale istniała w nim pewna trudna do ugryzienia sztywność, nie wynikająca wyłącznie z neutralnego, ale czujnego wyrazu pyska. Patrzył konfrontacyjnie prosto w ślepia, o ile rozmówca nie wykazałby mową ciała żadnego dyskomfortu.
Była to zapewne aparycja zupełnie przeciwna do tego co miał sobą do zaoferowania Świst – mały, energiczny i łatwo dzielący się sympatią smok.
Strażnik skinął mu głową w ramach powitania, parę spokojnych oddechów poświęcając na namysł. Musiał zarówno przypomnieć sobie pierwsze wrażenie, jakie wywarł na nim wygadany młodzian, a jednocześnie zastanowić jak realnie sprostać jego obecnym oczekiwaniom.
– To tylko iluzja pozwalająca mi przenieść skupienie z jednego tematu na drugi – zaczął stanowczym i zachrypniętym, ale flegmatycznie spokojnym tonem, przeświadczony, że niezręczne unikanie odpowiedzi było równie uwłaczające, co zdradzanie się ze swoimi słabościami. Fakt, iż Ziemiści przyprawiali go o irytację nie był w każdym razie tym, co miał ochotę kiedykolwiek ukrywać.
– Czasami trudno uniknąć zdenerwowania – uniósł prawą łapę, by zmaterializować na grzbiecie jednego z palców omawianą, rubinową ważkę. Zatrzepotała skrzydłami parę razy, ale pozostała na miejscu.
– Ale takim trikiem łatwo kontrolować niechciane emocje – z tymi słowami odstawił kończynę, a wtedy owad znów rozpłynął się w powietrzu.
– Sam wygląd iluzji, to zwyczajnie prywatna preferencja. O co chciałeś zapytać poza tym? – Nie przeszkadzało mu rozmawianie o ważce, choć nie był tym też szczególnie zainteresowany. Zakładał zresztą, że Świst przypomniał sobie o niej, żeby jakoś zacząć rozmowę, gdy w rzeczywistości bardziej interesowały go inne sprawy. Nie potępiał tego, bo pojmował iż była to prosta strategia na rozeznanie się w nastroju rozmówcy, by nie zawieść się jego odpowiedzią.