Strona 1 z 7

: 27 lip 2015, 18:54
autor: Ateral
Środek lata. Pora zapewne dla Aterala nieodpowiednia. W końcu wokół boga śmierci zawsze unosiła się aura zimna, i z tego powodu wydawał się być bardziej na miejscu w czasie mrozów i śniegów. Ale śmierć spotykała życie w każdej porze roku, czy to ciepłej, czy zimnej, czy suchej, czy mokrej. I jak w każdym innym czasie, także i teraz młode smoki mogły się sporo nauczyć.
Tak więc każdy adept i pisklę, każdy młodziutki smok Wolnych Stad, usłyszał przy swoim uchu cichy, ale idealnie zrozumiały szept.
– Zainteresowanych nauką ze mną zapraszam na Skały Pokoju.
Czy przyjdą?



/Na spotkanie mają wstęp jedynie smoki o randze pisklęta lub adepta lub kleryka! Po spotkaniu będzie można zaraportować umiejętność Wiedzę (poziom umiejętności od poziomu już posiadanego przez smoka oraz od uczestnictwa w zebraniu). Może się też wydarzyć, że będzie można zaraportować inne umiejętności lub dary otrzymane za aktywność!
Jeśli nie przybędziesz na Spotkanie w ciągu 36h od opublikowania tego posta, lub po jego rozpoczęciu nie będziesz w nim uczestniczył, nie możesz złożyć raportu!

APEL: ponieważ zazwyczaj przychodzi tu bardzo dużo smoków, proszę dbać o realizm! To znaczy: ograniczmy liczbę postów w turze do jednego na postać, kochani :) To ma być rozmowa z Ateralem, nauka, a te przestają wyglądać naturalnie, kiedy ktoś wykorzystuje sobie temat do kłótni/rozmowy ze swoimi smoczymi znajomymi, zakładając, że nikt ze zgromadzonych im nie przerwie tylko dlatego, że aktualnie nie ma ich na forum! :P

: 27 lip 2015, 19:03
autor: Keri
Ig przylazł z niewiadomego kierunku i właściwie z niewiadomej przyczyny, chociaż szybkość, z jaką odebrał wezwanie, sugerowała, że przebywał podejrzanie blisko tego miejsca. Od majestatycznego smoka wyczuł bijące zimno i czy bał się, czy nie, podszedł jak najbliżej. W lecie odrobina chłodu dla małej sieroty jest sprawą życia i śmierci. Hehe, śmierci, kiepski żart.
– Łynka? – zapytał, zanim zdążył ugryźć się w język. Ten smok na pewno nie był Łynką. Przypominał bardziej to coś co nabijało smoki na sosny... ale nie myślmy o tym.
– Nauczysz mnie czegoś? – spytał przekornie.

: 27 lip 2015, 19:07
autor: Słodki Kolec
Usłyszałem jakiś znajomy głos. Dobiegał on, jakby ktoś stał za mną, a tam nikogo nie było. Po chwili dopiero zrozumiałem czym był, a raczej do kogo należał głos, a posiadaczem tego głosu był Ateral. Bóg Śmierci.
Przybyłem jako pierwszy na skały pokoju, gdzie mroźny bóg chciał abyśmy sie zebrali. Podeszłem jak najbliżej miejsca gdzie siedział ów smok.
Stanąłem przed nim w odległości około ogona i skinąłem głową na powitanie. Wyprostowałem się, poprawiłem maskę, która przesunęła się. Usiadłem tam gdzie stałem i czekałem na to będzie miał do powiedzenia.

: 27 lip 2015, 19:09
autor: Kruczy Śpiew
Nie do końca czarna, bo pokryta barwnymi plamami, głowa Trylu usłyszała dziwną wiadomość. Coś szeptało jej do ucha! A nie widziała żadnego smoka. Z mową mentalną matki już była zaznajomiona, ale to? Tego głosu jednak jeszcze nie słyszała... Ale mówił o nauce! A na tą Tryl, wiecznie ciekawe świata pisklę, zawsze była chętna.
Mała smoczyca, która składała się głównie z futra, przydreptała ochoczo na miejsce. Rozglądała się, a czarne ślepia śledziły czujnie wszystko dookoła. Uśmiechnęła się szeroko do pisklęcia które już tu było i wlepiła oczy w szarego smoka. Zamarła na chwilę, zastanawiając się skąd go pamięta. Chwilę jej zajęło zanim skojarzyła go z Ceremonią. Była wtedy świeżo po wykluciu. Przypominając sobie, że wszystkie smoki odnosiły się do niego z ogromnym szacunkiem skinęła przed Ateralem łbem i usiadła blisko niego, chcąc dobrze słyszeć. Przekrzywiła nieco łeb, czekając aż się zacznie. Co się zacznie?

: 27 lip 2015, 19:11
autor: Administrator
Karminowa kończyła właśnie poranne czyszczenie łusek i nacieranie ich olejkiem goździkowym, kiedy tuż przed jej uchem rozległ się zimny, cichy szept. Drgnęła, zaskoczona i odwróciła się gwałtownie, ale nikogo nie widziała. Zmarszczyła nos, nie wiedząc, co o tym myśleć, ale wtedy pojawił się w jej głowie obraz pewnego miejsca. Nie znała go i nigdy w nim nie była, ale ten głos wzbudził w młodej Kleryczce tak ogromną ciekawość, iż nie mogła go całkowicie zignorować. Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do upadku, ale dla niej oznaczało kształcenie się i zrozumienie otaczającego ją świata.
Wyszła zatem z leża, mrużąc powieki w jaskrawym świetle, a następnie rozłożyła pierzaste skrzydła. Ugięła mocniej zadnie łapy i wyskoczyła w powietrze, wznosząc się wyżej i wyżej, aż dla tych w dole stała się zaledwie ciemną, mała plamkną na bezdennym firmamencie w górze.
Szybowała na ciepłych prądach, wyszukując kominów termicznych, próbując odnaleźć to miejsce ze skałami, gdzie majaczyć miała sylwetka, właściciel tego zimnego głosu.
Po długim raczej locie dostrzegła faktycznie szarą sylwetkę, a wokół cisza.
Zaintrygowana zaczęła opadać, kołować, aż wylądowała dobre dwa skrzydła od tego dziwnego samca, składając skrzydła po bokach. Łuski kleryczki lśniły pyszcznie w blasku Złotej Twarzy, niczym kamienie szlachetne, prawdziwe granaty, topazy i cytryny.
Lazurowe ślepia ulokowała w samcu, niuchając odruchowo w powietrzu, ale jego zapach był dziwny...
Przekrzywiła złocisty, trójkątny łeb, kiwnąwszy mu lekko, kołysząc ogonem w zaciekawieniu. Nie odezwała się, ciekawa, co też się wydarzy.
Dopiero teraz dostrzegła, że wcale nie jest tu sama. Ciekawe... A więc nie tylko ona usłyszała ten głos.

: 27 lip 2015, 19:14
autor: Pomyślny Kolec
Nauka tutejszych zwyczajów przestała mieć priorytet gdy odzyskał siostrę, jednak czy można było zignorować coś tak... dziwnego? Pomyślny nie wiedział czego to miałaby być nauka ani kto miał ją prowadzić, ale był ciekawy. A ciekawość w zupełności wystarczyła, by zjawił się we wspomnianym miejscu. Uprzednio oczywiście musiał dokładnie dopytać się gdzie znajdują się Skały Pokoju i jak tam dotrzeć, a przy okazji upewnić się czy to aby nie jakaś pułapka. I gdy tylko dowiedział się, że jest to wezwanie przez boga, już nic nie mogło pohamować jego ciekawości. Słyszał, ze niektórzy bogowie z tutejszych wierzeń naprawdę chodzili po ziemi, ale nigdy nie sądził, ze dane mu będzie naprawdę spotkać jednego z nich. Ruszył więc w drogę i miał cichą nadzieję, że i jego bliźniacza siostra również otrzymała wezwanie i skorzysta z zaproszenia.
Gdy w końcu stanął na Skałach i dostrzegł posagową postać, nieco się zawahał. Na szczęście nie był pierwszy. Widząc pisklę, które bez obaw siedziało pod samym nosem domniemanego boga, poczuł ulgę. Zbliżył się, choć widać było niepewność w jego ruchach. Spojrzał na Aterala, ale czując dziwną aurę, która go otaczała i mając świadomość z kim ma do czynienia, nie śmiał patrzeć mu prosto w pysk. Przywitał go głębokim ukłonem, a potem przysiadł nieco za pisklęciem. Prócz nich było jeszcze kilka smoków i nawet jednego z nich kojarzył, ale widząc, że nikt się nie odzywa i on milczał.

: 27 lip 2015, 19:17
autor: Dynamika Ostrza
Tylko trochę należało czekać, nim zjawiła się na miejscu mała, zaledwie dwuksiężycowa różowofutra samiczka. Szła tak szybko, że plątały jej się łapki. Bo umiejętnością biegu się pochwalić nie mogła. Co oczywiście nie oznacza, że nie próbowała. Była ciekawa co to za głos powiedział coś do niej mimo że nikogo tam nie było. Dyskretnie więc podpytała się starszych gdzie są te Skały Pokoju i równie dyskretnie wymknęła się z groty. Cwane pisklątko, czyż nie? A przynajmniej takie które nie lubi siedzieć na zadku w grocie. A ta nauka musiała być czymś ciekawym, racja?
Kiedy tylko zobaczyła dużego, przynajmniej w porównaniu do niej, smoka, skierowała kroki swych drobnych łapek bezpośrednio w jego stronę, wesoło się uśmiechając. W miarę zbliżania się jednak poczuła dziwne zimno, które, niezależnie od tego czy takie miało zadanie czy nie, zasiało strach w małym, nieprzyzwyczajonym do chłodu samej śmierci pisklątku. Alyssa pisnęła, skuliła się, jej merdający dotąd ogonek opadł na ziemię, po czym zaczęła się cofać, w takiej skulonej pozycji, bezpośrednio w tył. W końcu potknęła się i aby nie wywalić się na grzbiet, odruchowo usiadła. Główka małej przekrzywiła się nieco, ciągle trzymana nisko, gdy ta patrzyła na tego dziwnego smoka.
T-to Pan m-mówił o nauce? – Pisnęła pytająco, nieśmiałym głosikiem. Nie wiedziała czy może zaufać temu smokowi, bała się go. Było w nim coś dziwnego.
K-kim Pan jest?– Zapytała po raz kolejny, równie cicho i nieśmiało.

: 27 lip 2015, 20:03
autor: Chybiona Łuska
Usłyszała szept, ale gdy się obejrzała, nie zauważyła nikogo. Znowu ta magia. Trenowała nieopodal Mchowych Skał, ćwicząc swoje umiejętności. Poszła na tereny neutralne (w Życiu było mało smoków, które zapytałaby o drogę) i pierwszego lepszego gada zapytała jak dojść w to miejsce. Usłyszała też coś bardzo, bardzo ciekawego...
Na skałę wbiegła mała, różowa puchokulka, a zaraz po tym rozległ się charakterystyczny dźwięk nawołującej „matki”. –
Alyssa, czekaaj! – Zawołała do małej swoim samiczym głosem, takim znajomym przez młode smoki. Ile razy matki nie wołały swoich dzieci, które uznały, że pobiegną ile sił w nogach? Od jakiegoś czasu Chybiona szła krokiem puchatej, ale dopiero teraz ją zauważyła. Biegła szybko i skonsternowana zwolniła, kiedy zobaczyła zebrane tutaj smoki.
Nie zwolniła do truchtu, ale poleciała za małą puchokulką, po drodze ocierając się bokiem i nieco pyskiem o ciało swojego brata. W biegu pewnie nie było to najprzyjemniejsze, ale liczył się gest powitania.
Podeszła za małą do większego samca. Czuła od niego coś dziwnego. Nie zdążyła jeszcze usłyszeć o tutejszych bogach, nie znała tutejszych tradycji. Przyszła tu, bo chciała dowiedzieć się co się dzieje, a od niedawna również po to, żeby Alyssie nic się nie stało. Spojrzała na pysk boga, a potem opuściła wzrok. Przez chwilę zaskoczony, później przepraszający, aż w końcu nieśmiały. Jest w nim coś, co mnie przytłacza. I ten delikatny chłód, nie ma wiatru, który by go przyniósł. Magia? Czym jeszcze mnie zaskoczy? Kto czaruje? Najwyraźniej on. Rozejrzała się po smokach i cofnęła się, jakby ciągnięta magnesem wczepionym w zadek. Alyssa będzie bezpieczna wśród tylu smoków. Wśród tylu piskląt. Popatrzyła na starsze smoki szukając w ich wyrazach czegoś, co świadczyłoby o zagrożeniu. Błysku w oczu, rozczapierzonych pazurów, nachalnego spojrzenia na małe Życia.
Jej brat był rozluźniony, może nieco zaciekawiony i zamyślony nad zagadką szarego smoka, zaś ona bardzo za nim tęskniła. Nie pozwolę nikomu jej tknąć, ale jeżeli on jest spokojny, może i ja mogę...? Wróciła się kilka kroków do swojego bliźniaka.
Jak dwie krople wody, Chybiona i Pomyślny, Ostatnia Noc i Nowy Dzień. Ona nieco mniejsza od niego, nieco silniejsza, nieco bardziej wyblakła, jednak o tych samych oczach, o podobnych znaczeniach, barwach.
Otarła się pyskiem o jego pysk i usiadła koło niego. –
Wiesz, kim on jest? – Szepnęła cicho do jego ucha, cały czas zerkając na małe. – To Alyssa, mówiłam ci o niej. – Dopowiedziała jeszcze, żeby uspokoić błysk w oku brata. Tak, całkiem niedawno bardzo gwałtownie zareagowała na to, że mogła posiadać własne pisklęta.

: 27 lip 2015, 20:10
autor: Chór Światła
Wylegiwał się wygonie w jaskini kiedy to się stało. Drygną uszami, gdy doszedł go nieznany szept. W pierwszej chwili uznał że po prostu coś mu się przesłyszało, wiatr lubił płatać podobne figle. Ale po pewnym czasie uświadomił sobie że owy szept nie daje mu spokoju, ciągle wirował mu gdzieś w łebku. Zaintrygowany tym faktem postanowił udać się za poleceniem głosu, udać się na Skały Pokoju. Wyszedł więc z groty, ku nieznanemu.
Doszedł tutaj na łapach, wspinając się po skałach i przedzierając się przez roślinności. Gdy trawił na miejsce przytłoczyła go ilości młodych smoków jakie tutaj były. Jak ktoś miałby uczyć taką wielką gromadę głośnych istot z jakimkolwiek sukcesem? Nixlun ewidentnie obawiał się że te wszystkie małe smoczki będą głośne, czego nie mógłby przeboleć. Patrząc na te wszystkie smoczki zobaczył jedynego dorosłego, którego z trudem poznał. Ten smok pojawił się na każdym zebraniu jego dawnego stada, Życia. A przynajmniej każdym na jakim był Nixlun, o ile dobrze pamiętał. Jego widok napawał samczyka nostalgią, co mu ani trochę nie przeszkadzało. Usiadł tam gdzie siedział, czekając na rozpoczęcie nauk. Wydawało mu się że widział znajome mu smoki, ale nie liczyło się to teraz zbytnio, nauka była ważniejsza.

: 27 lip 2015, 20:14
autor: Azyl Zabłąkanych
Wciąż ciężko jej było zaakceptować istnienie takiej siły, jak maddara. Więc gdy tylko usłyszała przy swym uchu cichy, aczkolwiek idealnie zrozumiały szept, zrobiła wielkie ślepka. Nie wiedziała, czym są owe Skały Pokoju, więc wykorzystując obecność Jesieni przy sobie, podpytała jej się, jednocześnie informując ją o otrzymanej wiadomości.
Gdy już uzyskała odpowiednie wskazówki i troszkę wiedzy na temat adresata wiadomości, ruszyła dziarskim krokiem przed siebie, kierując się ku Terenom Wspólnym. Jednak tylko jej krok był zdecydowany – w jej łebku krążyło wiele myśli, w większości pełnej obawy. Co Bóg Śmierci mógł chcieć od nas, młodych? Dlaczego Bóg Śmierci jest na terenach Wolnych Stad?! Nie miała jeszcze żadnej okazji do poznania bóstw nieco bliżej, chociażby wysłuchania o nich opowieści. Nie wiedziała niemal nic. Z drugiej jednak strony, lubiła się uczyć, poznawać nowe rzeczy. Nie mogła przepuścić takiej okazji! Poza tym raczej nie będzie sama, prawda?
Będąc już na Ternach Wspólnych, chociaż jeszcze nie na samych Skałach Pokoju, niemal oniemiała, gdy dotarły do niej te wszystkie zapachy. Siarka, żywica. Inne, których nie mogła skojarzyć jednoznacznie – wilgoć, woda, a jednocześnie błoto i ziemia, coś podsuwające jej na myśl mgłę i wprawiające ją w delikatny niepokój. Opiekunka owszem, informowała ją o istnieniu wielu Stad – jednak umysł młodej nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo smoki te mogą się od siebie różnić.
Zauroczona, szła dalej, czując się nieco pewniej niż wcześniej.
Gdy dostrzegła w oddali skały, domyśliła się, iż musi być na miejscu. Znajdowało się tutaj kilka różnobarwnych, niewielkich w większości sylwetek i... on. Bóg, jak się domyślała. Największy ze wszystkich zebranych, szary, posiadający czaszkę na łbie. Przenikliwe, czarne niczym onyksy ślepia przeszywały niemal na wylot – a przynajmniej takie odnosiła wrażenie. I... wydawało jej się, czy było tutaj nadzwyczaj chłodno?
Skinęła niepewnie łbem w kierunku potężnego samca, a potem dokładniej przyjrzała się zebranym.
Pisklę w podobnym do niej wieku, od którego nie czuła żadnego konkretnego zapachu. Przeraźliwie chude, przypominało proporcjami gąskę, do której przyczepiono smocze skrzydła. Następne z kolei, również wydające się być niewiele młodsze od Azyl, było wyjątkowo pstrokate. Potem – starsza nieco czerwonozłota smoczyca i mniej więcej zielony, turkusowy samiec z... Chybioną?! I kolejny samiec z tym razem z kolejną czaszką na łbie.
Przekrzywiła łeb, zatrzymując na dłużej na tym ostatnim wzrok. Naśladowca Aterala?
Na samym końcu dostrzegła maleńką, rożowiastą kulkę, która całkiem niedawno w grocie Jesieni usłyszała swe imię – Alyssa. Zmrużyła ślepka zdziwiona i podeszła do niej powoli.
Co robisz tutaj sama? – spytała cichutko, ale z łagodnym, opiekuńczym błyskiem w ślepiach. Już przywykła do obecności tej małej, a nawet zdążyła ją całkiem polubić. Poza tym – była... starszą siostrą, prawda? Czuła się w obowiązku mieć trochę na nią oko, gdy tylko była w stanie.

: 27 lip 2015, 20:29
autor: Ujmujący Kolec
On już słyszał ten szept! To Ateral, jak mu się zdawało. Pamiętał co nieco z ostatniego spotkania, między innymi właśnie imię organizatora. Choć z początku nie wiedział, czy powinien wybrać się na spotkanie, bo szept przerwał mu drzemkę, to ostatecznie się zdecydował.
On, jak nikt inny, miał chyba najbliżej od swojego domciu do skał pokoju. Ale pierwszy to tu nie był. Zbliżywszy się do miejsca spotkania wzrok północnego samotnika od razu napotkał kilka innych smoków. A wśród nich ta zielona z Życia i fioletowy pisklak. Zmarszczył pysk, wzdychając poirytowany. No trudno. Nie lubił ich, to siądzie dalej od nich. I tak zrobił. Zamiótł jeszcze tylko ziemię ogonem i siadł na swym zadzie, dalej od życiowych, ale wciąż blisko samego Aterala. Którego powitał raczej mdłym uśmiechem, mrugając błękitnymi ślepiami. Potem poświęcił nieco więcej uwagi reszcie obecnych, ale nie decydując się na żadne gesty pozdrowienia. Może nie miał humoru na takie cosie.

: 27 lip 2015, 20:31
autor: Absurd Istnienia
Rudy, akurat tarzał się w ciepłym piasku swojej groty, pomagało to zachować czystość i błysk łusek. A może by przestać tak robić, żeby nie rzucać się tak w oczy? Pozwolić łuską zmatowieć, a piórom zszarzeć? Nieee... CO TO?!! Nagle ktoś zaszeptał mu do ucha! Pusty podskoczył na łapach, nastroszył ogniste pióra i warknął wsłuchując się w słowa. Stanął jak wryty, dawne wspomnienie, jeszcze zza bariery. Matka mu kiedyś opowiadała, że była na takim spotkaniu, opowiadała mu o czym to było, ale te wspomnienia były już tak zamglone. To Bóg Śmierci go wołał... A... Ate... Atek? Nie, nie tak miał na imię. Rudy otrzepał się, aby się ogarnąć i przy okazji strzepnąć piasek. Wyszedł z jaskini i wystartował. Gdy doleciał nad Skały Pokoju, zaczął spokojnie kołować i gładko wylądował na środku, cicho trzepocząc pierzastymi skrzydłami. Przeszedł go lekki dreszcz, może z powodu zimna, a może z powodu wielkiej ilości obcych smoków. Uchhhh, co on tu robi? A no tak nauka z Bogiem. Nisko skłonił łeb przed Śmiercią. Czyż nie trzeba go szanować za to, że Pusty jeszcze nie umarł? Ognisty rozejrzał się po zebranych smokach. Zauważył Shiro, do którego uśmiechnął się lekko, odsłaniając trochę zębów, ale tylko na chwile. ~Czemu na głowie masz maskę?~ zapytał pasiaka telepatycznie. Chwilę później zauważył... Karminową. Samiec podszedł do niej i uśmiechnął się (właściwie to się cicho zaśmiał) skłaniając łeb, a w jego oczach zalśniły przekorne iskierki.
– Witaj Heulyn. – powiedział wciąż delikatnie odsłaniając białe kły, właśnie chciał coś powiedzieć gdy zmarszczył nos i kichnął. Potrząsnął łbem i powąchał samice wyciągając głowę. Pachniała czymś, czymś, roślinnym. Rudy nie kojarzył tego zapachu i pewnie dlatego kichnął. Mimo, to usiadł koło niej, miał nadziej, że Cienista nie ma nic przeciwko.
Co to za zapach? – zapytał, z nutą zaciekawienia w głosie. Co prawda już się nie uśmiechał, ale uszy miał skierowane w stronę smoczycy i szeroko otwarte szafirowe oczy. Co jakiś czas spoglądał na Aterala i na smoki które się gromadziły. Ciekawiło o czym będą mówić.

: 27 lip 2015, 22:42
autor: Wirtuoz Iluzji
Szept, szept i jeszcze raz SZEPT! No już nie wytrzyma! Lazł tutaj ile sił w łapach by zobaczyć co mu tak uprzykrzało życie. Skały Pokoju, gdzieś tu są na pewnio. Przedzierał się przez krzaki, wskakiwał na skały. Nieustający szpet powoli cichł, im bliżej był celu. Wreszcie jego oczom ukazał się niezwykły widok. Cała gromada smoków, stała, siedziała, gadała. Ujrzał gdzieš futro Nixluna, czaszkę Shiro i czerwone łuski Heulyn. Ucieszył się takim towarzystwem. Podszedł do najbliższej grupki i czekał. Rozgladał się. Dostrzegł jeszcze Alysse ale nikogo więcej nie znał. Więc czekał niecierpliwiąc się.

: 28 lip 2015, 17:48
autor: Dwoisty Kolec
Usłyszałem głos przy moim uchu, kiedy akurat odsypiałem strudzenie wędrówką przed przybyciem do stada Cienia. Moje ciało zadrżało w przestrachu i odsłoniłem kły, powarkując na niewidocznego przeciwnika. Spokojnie... to z oddali, Kolosie. Tamta smoczyca mówiła, że miejsce zebrań jest gdzieś tam. Idziemy. Warknąłem ponownie w gniewie, słysząc słowa Głodu. Ten ironiczny głos udający mojego przyjaciela, będący w rzeczywistości okrutnym demonem zamieszkującym moją głowę. Zaraz, nauka? Z kimś potężny, możliwe że z magiem? Nie mogłem sobie tego odpuścić.
W ten sposób znalazłem się tutaj, na Skałach Pokoju. Usiadłem z dala od pozostałych smoków, bacznie obserwując je kątem oka. Tyle barw, łusek, piór, gabarytów... Zaskakujące. A przed nami znajdował się tajemniczy nieznajomy. Czułem magię i nie tylko. Czułem znacznie więcej. Moją skórę przeszył ponownie dreszcz. Wstałem, a kolce na moim ciele najeżyły się instynktownie.
– Kim jesteś? – zapytałem ostrożnie, lecz na tyle głośno, aby nieznajomy na pewno usłyszał. Byłem przyzwyczajony do nieco bezczelnego zachowania wobec większości, jako wnuk Wielebnego Sabidura i syn przywódcy Klanu. Być może mało przygotowany na szacunek względem starszych, mimo przebywania w nowym, obcym środowisku.

: 28 lip 2015, 20:33
autor: Kąśliwa Łuska
Usłyszała w swojej głowie jakiś dziwny, nieprzyjemny szept. O co tu chodzi?! Chciała zawołać zdenerwowana, że ktoś tak bezczelnie wkrada się do jej myśli. Nie dość, że musi dzielić ciało z Widad to jeszcze myśli nie może mieć na własność? Co za okropności! Ale zaraz ten szept daje jej jakieś polecenie. Czemu zainteresowanych? Czemu nie zwraca się wyłącznie do niej? Czy ktoś jeszcze słyszy to co ona? Czy Widad dostała ten sam przekaz? A może zwraca się do niej jedno z bóstw o, których mówiła fioletowa plama? To już by był fenomen! W każdym razie trzeba znaleźć te Skały Pokoju. Trzeba tam pójść choćby z czystej ciekawości. Jak będzie nudno, to sobie pójdziemy. Uznała Venya, po czym szturchańcem dała znak siostrze: Idziemy tam. Tylko jak się tam dostać? Wyszły na tereny wspólne i wraz z Widad zaczęła krążyć w poszukiwaniu tego dziwnego miejsca. Szybko je odnalazła, bowiem zmierzało tam mnóstwo młodych smoków? Co też tam się dzieję? Jaka to sensacja! Z Widad coraz szybciej dochodziły do porozumienia w sprawie ich wspólnego chodzenia, a przynajmniej tak uważała Venya, bowiem Widad już tak bardzo nie protestowała kiedy tamta ciągnęła ją za sobą. A może po prostu mam władzę nad całym ciałem? Nie to raczej nie. Zwykle to po prostu Venya obierała kierunek drogi. Doszły na Skały Pokoju, nawet nie zdając sobie sprawy z sensacji jaką mogą budzić dookoła. Venyi było całkowicie obojętne obok kogo siądą. Tutaj wolała zdać się na los, czyli na tak zwaną Widad. Samiczka i tak z niesmakiem patrzyła na zgromadzonych tutaj, zastanawiając się czemu tylko ona ma przy sobie drugą głowę? Myślała, że wszystkie pisklęta mają podwójne ciało, a tylko dorośli są pojedynczy. A tu się okazuje, że ona i Widad są wyjątkowe! Jakie to przyjemne uczucie. Kolejny powód by coraz bardziej lubić tą głupią, tam obok.