OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Podszedł bliżej swoich smoków i przyjrzał się paskudnemu stanowi piastuna. Stał blisko Zorzy, wystarczająco by zareagować w razie przypływu agresji Win, a jednocześnie nie tyle by przeszkadzać uzdrowicielce. Aedal coś próbował mówić, a nawet zrobić. Odruchowo spiął mięśnie na widok unoszącej się łapy, jednak zamrugał kilkakrotnie zauważywszy w co celuje smok. W powietrze. Czyli nie widział za dobrze, albo wcale. Przynajmniej tyle dobrego, że odzyskiwał rozum. Na jak długo?Zauważył natomiast coś jeszcze: ze Zgubną było znacznie lepiej. Nie widział już w jej oczach zmęczenia ani rozdrażnienia które towarzyszyło jej do tej pory. Zdawała się też wiedzieć co robi, więc musiała otrzymać stosowną pomoc.
– Twoja matka znalazła remedium? – zagadnął ją, gdy było już (pozornie?) po wszystkim. Przeszedł dookoła i stanął z drugiej strony brata, delikatnie ocierając barkiem o jego bark. Zasygnalizował mu, że tu jest, a jego ramię może mu służyć za podporę. Nie tylko dosłowną. – Masz siły, by iść? – zapytał go, gotów nieść go z powrotem do obozu gdyby był zbyt wycieńczony.
Obejrzał się w międzyczasie na Lekkość Wiatru. Nie znał jej. To znaczy, może widział ją parę razy gdy przychodziła leczyć jego przeciwników ze Stada Wody, ale raczej nie zamienili nawet jednego zdania. Każdy żył w swoim świecie. Zastrzygł lewym uchem w zastanowieniu. Była tutaj wcześniej, Zorza przybiegła później. Musiała więc pomóc ognistemu w potrzebie.
– Dziękuję za jego leczenie i przepraszam za kłopot. Parę naszych smoków nie czuło się ostatnio najlepiej... – zerknął znowu kontrolnie na piastuna. Wszystko chyba wracało do normy. Obrócił pysk do Aderyn. – Bronisz się jak mało który czarodziej, niesamowity refleks. – Napomknął w ramach komplementu, nie mając pojęcia o jej karierze.