Znaleziono 311 wyników

autor: Zmora Opętanych
22 cze 2016, 21:56
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 86797

......Kiedy już odnajdzie się zwierzynę, trzeba umieć się do niej podkraść. Dlatego też młoda samica zdecydowała się przećwiczyć tą sztukę, by w przyszłości zyskać mistrzostwo. Podstawy znała, ale zawsze można potrenować dodatkowo samemu.
Nie była w stanie stworzyć żadnej magicznej iluzji, więc zdała się na swoją wyobraźnię. Jej oczami widziała jakieś dziesięć ogonów przed sobą jelenia. Młody, w pełni zdrowy osobnik, skubał trawę na polanie. Niebo było czarne, usiane gwiazdami, księżyc zaś oświetlał jej drogę – zaś nadzwyczajnie ostry wzrok przyzwyczajony do ciemności tworzył idealne połączenie. Za dnia nie umiałaby tak normalnie funkcjonować – o ile w ogóle by potrafiła.
Przyjęła postawę niemalże automatycznie, po prostu był to odruch. Łapy ugięły się, dwa palce skrzydeł zastępowały przednie kończyny. Nauczyła się przyciskać skrzydła nieco do boków, by jednocześnie nie ryzykując zahaczenia o cokolwiek jak i nie ograniczać własnych ruchów. Razem z pochylonym, rogatym łbem i uniesionym, przydługim ogonem grzbiet tworzył niemalże idealnie równą linię. Ostro zakończone łuski na szyi i grzbiecie uniosły się, odsłaniając wyblakło fioletową błonę grzebienia, usianą złoto-srebrnymi wzorami. Fiołkowe ślepia niebezpiecznie lśniły w mroku. Jeleń, który cały czas tkwił w jej wyobraźni wręcz zapraszał do siebie. Ale grunt to cierpliwość. Właśnie dlatego samica ruszyła ostrożnie i powoli, dosłownie w zwolnionym tempie, z pochylonym łbem. Nie spuszczała wzroku z przyszłej ofiary, zad kołysał się lekko na boki przy każdym ruchu, zupełnie jakby nie był to smok, lecz gibki i zwinny wąż. Tak właśnie nauczyła się poruszać – ostrożnie, zdecydowanie, niepokojąco. Jak na przyszłego zabójcę przystało. Czarne szpony zdawały się wręcz nie dotykać ziemi, robiły to tak delikatnie, jakby jedynie muskały podłoże, głaskały leciutko falujące źdźbła trawy. Pamiętała jednak o innych czynnikach. Uważała, by o nic nie zahaczyć, na nic nie nadepnąć, by nie zdradzić swojej obecności. Nie szła prosto na jelenia, starała się zajść go bardziej od tyłu, tak też nakazywał wiatr – musiała kierować się tak, by przynosił jej zapach zwierzęcia, a nie na odwrót. Oczywiście sama ofiara to jedynie wytwór jej nieograniczonej wyobraźni, ale nadal starała się dbać o wszelkie cechy realizmu. Wiedziała, że na prawdziwym polowaniu nie może liczyć na jakiekolwiek fory. Jedynie szczyptę szczęścia. Ale głównie na samą siebie i własne umiejętności. Nasłuchiwała. Słyszała jak w oddali łopoczą skrzydła jakiegoś szamoczącego się ptaka, szelest liści poruszanych na chłodnym wietrze. Czuła zapach żywicy, rosy, deszczu. A wokół unosiła się dziwnie przyjemna, chłodna i mroczna aura. Wiedziała, że to ta należąca do niej, idealnie zgrywająca się z otoczeniem.
A jeleń wciąż niczego się nie spodziewał, skubał zieloną, soczystą trawę, od czasu do czasu żłobiąc kopytem w ziemi. Owszem, nie tracił czujności – zdawał sobie zapewne sprawę, że noc to źródło zagrożeń i ojczyzna prawdziwych drapieżników. Jeden właśnie się do niego zbliżał, ale był zbyt dobrze ukryty, by zostać zauważonym. Keezheekoni korzystała z kryjówek, jakie oferowało jej otoczenie. Od czasu do czasu przystawała za drzewem, głazem, krzewem – by na spokojnie przyjrzeć się poczynaniom wyimaginowanego stworzenia, przewidzieć jego następne ruchy i na podstawie tej krótkiej i niezbyt skomplikowanej analizy ruszyć dalej, podchodząc coraz bliżej. Szła już praktycznie od tyłu ofiary, widząc głównie jej zad i niewielkie poroże, które z tej perspektywy zdawało się wyrastać zwierzęciu z boków, nie zaś ze schylonego łba. Księżyc jakby działał na jej korzyść, wskazując odpowiednią drogę, która miała doprowadzić ją do celu. Poruszała się cicho. Spokojnie, Każdy krok był idealnie wyważony i zaskakująco lekki, zupełnie jakby smoczyca była iluzją, co najwyżej niematerialną zjawą sunącą po ziemi, rozpływającą się w mroku. Białe wzory po obu stronach szyi delikatnie świeciły, ale na tle nocy i gwiazd nie były niczym zaskakującym. Gorzej, jakby lśniły mocniej – ale to była jedyne lekka bioluminescencja, nic więcej.
Wtem zatrzymała się – jeleń bowiem postanowił w ostatniej chwili zrobić jej na złość i zamiast grzecznie stać w miejscu, ruszył przed siebie, zatrzymując się dopiero po kilku dłuższych uderzeniach serca. Był nieco dalej – co gorsza, stał już bokiem, a nie tyłem, ale mogło być gorzej. Musiała jeszcze ostrożniej się poruszać, jeśli zamierzała uniknąć wykrycia. Powoli, z wyczuciem, by nie zepsuć wszystkiego. Była już prawie u celu, jeszcze tylko kawałek. Ogon nieznacznie kołysał się na boki w rytm bioder, fiołkowe ślepia zdawały się praktycznie nie mrugać, jakby bała się że jej wyobraźnia postanowi wtedy zaprzestać współpracy i obraz zniknie. W miejscu, które było puste, chciała cały czas widzieć zwierzę. I tak było. Podchodziła bliżej. Bliżej. Była spokojna, chociaż dopiero teraz zaczynała żałować, że jeleń nie jest prawdziwy – miała ochotę zatopić w nim kły i szpony. Gdy praktycznie trafiła w miejsce, gdzie ten według jej umysłu powinien stać, przyjęła już normalną pozycję.
Wystarczy. Czas na coś innego.

Uznała że krótkie powtórzenie sobie kamuflażu jej nie zaszkodzi. Nie miała tu na myśli teorii, bo bez sensu jest jej ciągłe wałkowanie. Trochę praktyki, ot, dla wprawy.
Rozejrzała się dookoła. Magią siebie nie wspomoże, ale ma typowe pole do popisu. Nieco nudne, ale jednak. Dużo drzew, krzewów, trawy i wszystkiego co zielone. Poza tym ułatwieniem była pora dnia – a raczej noc. Głównie dlatego, że jej ciemne łuski doskonale zleją się z otoczeniem, jeśli tylko odpowiednio się ustawi. Zabrała się więc do pracy. Podeszła do jednego z większych drzew i zaczęła ostrożnie kopać, chcąc dostać się do głębszych części podłoża, gdzie ziemia jest nieco bardziej błotnista. Robiła to tak, by nie zrobić z tego miejsca bałaganu, od razu byłoby widać, że ktoś przy tym majstrował. Gdy skończyła, zaczęła starannie nakładać na siebie błoto. Najpierw szyja, by zasłonić migoczące symbole, następnie reszta ciała, przez skrzydła, grzbiet, brzuch, tylne łapy i na samym ogonie kończąc. Każdą łuskę, zwłaszcza te śnieżnobiałe, które były dobrze widoczne. Gdy wyglądała już jak brązowa skorupa zaczęła nakładać na siebie kolejne elementy. Liście, które leżały na ziemi. Większość była zielonych z dodatkiem żółci, gdzieniegdzie brązu. Wciąż jednak były to liście typowo wiosenne, bądź też letnie. Do jesieni pozostało trochę czasu. Poprzyklejała je do siebie, następnie biorąc nieco trawy, posypując siebie nią niczym przyprawą. Uśmiechnęła się nieznacznie, gdy umysł podsunął jej ową kąśliwą uwagę, ale nie zareagowała w żaden inny sposób. Nie chciała zbytnio hałasować, to również zdradziłoby jej obecną pozycję. Pamiętała o wszystkim, co w czasie pierwszej lekcji mówiła jej siostra. Można używać praktycznie wszystkiego. Liści, szyszek, błota, żywicy. Wszystkiego, co ją zamaskuje, a także co zakryje jej zapach, na który zwierzyna jest dobrze wyczulona. Smoki to gady, więc pachną charakterystycznie. Keezheekoni sięgnęła po nieco polnych kwiatów, które jednak dość intensywnie pachniały i potarła się nimi w kilku miejscach, podchodząc również blisko drzewa by skapnęło na nią nieco lepkiej, złocistej żywicy. Gdy była prawie gotowa, rozejrzała się. Zamaskowała ślady swej obecności, starając się w miarę poukładać to, co, powiedzmy, zepsuła – ziemię, trawę, liście, ogółem wszystko czego użyła, a następnie udała się w jakieś dogodne miejsce. Wybrała wgłębienie w ziemi, osłonięte małym pagórkiem, gdzie przysiadła w bezruchu, wyciszając także swój już i tak dość cichy oddech. Nigdy nie hałasowała. Nauczono ją życia w ciszy. Wręcz się z tym urodziła.
Czekała. Wyobrażała sobie, jak gdzieś przebiega zając, liczyła, że jej nie zauważy. Jak na złość niczego nie było w okolicy, więc nie mogła wypróbować kamuflażu w pełni.
Zaufała jednak swoim możliwościom. I zaczęła szukać miejsca, w którym mogłaby się wyczyścić.
autor: Zmora Opętanych
14 cze 2016, 12:16
Forum: Cmentarz
Temat: Kurhan Cienia
Odpowiedzi: 25
Odsłony: 9335

Łagodna Łuska (Lezinraeter)
Podeszły wiek podstawiał jej pod łapy wiele przeszkód. Nie umiała ich przeskoczyć, ale potrafiła obejść i znaleźć łatwiejszą, lecz prawidłową drogę.
Starość we wszystko wierzy. Wiek średni we wszystko wątpi. Młodość wszystko wie.
autor: Zmora Opętanych
24 maja 2016, 15:46
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 118011

......Patrzyła z zaintrygowaniem, jak samiec powoli wstaje by usiąść tuż nad brzegiem stawu. Nie dołączyła jednak do niego, zamiast tego wciąż stała z tyłu, patrząc na jego grzbiet i skrzydła. Jakoś nie chciało jej się ciągle za nim chodzić, bo nadal nie mogła powiedzieć, że mu ufa. Owszem, zrobił stosunkowo dobre pierwsze wrażenie. Ale pierwsze wrażenie to jeden z wielu stopni, które trzeba przejść, by zaskarbić sobie zaufanie i szacunek fioletowołuskiej.
– Wyobraźnia zadaje ból... Wyobrażamy sobie coś, co chcielibyśmy mieć, lub miejsce, do którego chcielibyśmy trafić... Albo wyobrażamy sobie, jak chcielibyśmy... Żyć... A w większości to niemożliwe do spełnienia... Marzenia – powiedziała, ostrożnie dobierając słowa i odrobinę przeciągając głoski, starając się wymówić niektóre trudne dla niej wyrazy.
– A ty umiesz używać magii? A jeśli tak, to kto ciebie nauczył? – zapytała, jak widać zainteresowana tematem tej niesamowitej sztuki. Widziała cuda, jakie można tworzyć z pomocą maddary, widziała ich wiele. Magia była potężna, nigdy nie rozumiała, dlaczego Matka pałała do tej sztuki tak ogromną niechęcią, nienawiścią wręcz. Czy było w niej coś złego? A może cierpiała z jakiegoś powodu?
Trzeba było ja zapytać.
Trzeba było.
autor: Zmora Opętanych
22 maja 2016, 16:33
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 118011

......To przykre, jak bardzo ogranicza nas cielesna powłoka. Jak pozbawia nas swobody. Ile rzeczy moglibyśmy osiągnąć, gdybyśmy mogli porzucić ciążące nam ciała i kości. I okrywać tajemnice świata, te, które wydają się ukryte, a tak naprawdę są na wyciągnięcie ręki.
– Ograniczenia są dlatego, że... Nam się wydaje, że czegoś się nie da, ale może się da? Może się da, jeżeli przestaniemy myśleć, że się nie da... Bo wiele rzeczy się da, a myślimy, że się nie da... – jej szepczący głos stracił co nieco na pewności siebie, bowiem mała zaczęła plątać się we własnym toku myślenia i słowach. Nie nadążała za samą sobą.
– Nie w rzecz... Rzeczywistości? To jak? Kiedy? Ty potrafisz? Żyć poza... Rzeczywistością? – zapytała z zaintrygowaniem, przekrzywiając głowę na bok jak zaciekawiony ptak, który właśnie znalazł niezwykle ciekawy obiekt do obserwacji. Tyle pytań do zadania, tak mało odpowiedzi, tak mało czasu... A może faktycznie nie umiesz tego czasu wykorzystać? Może Obcy ma rację?
Pragnęła wiedzy. Chciała dowiedzieć się, co jest tam wysoko, ponad gwiazdami, głęboko pod ziemią, pod najgłębszymi jaskiniami, gdzie nie ma życia jakie jest znane smokom. Bo tam musi być coś nowego. Nie może być tak samo. W przeciwnym razie nie byłoby tak kuszące... I jednocześnie tak nieosiągalne, jak się wydawało. A może faktycznie tak było.
autor: Zmora Opętanych
22 maja 2016, 16:07
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 118011

......Zmrużyła fiołkowe ślepia, jakby nie była pewna, co o tym myśleć. Aż kusiło ją, by zadać pytanie. Co więc robić, by wykorzystać ten czas prawidłowo? By go nie stracić? Teoretycznie jej nie powinno to robić różnicy, ale bądź co bądź chciała spędzić życie w jakiś interesujący sposób.
Ale poniekąd cieszyła się, że zmienili temat. Zamiast ciągle rozprawiać o życiu, czasie, tym co było, będzie, tym jak poprawnie czas wykorzystać, jak się tego nauczyć... Gwiazdy i niebo. Proste, a jednak skomplikowane, kryjące tyle niesamowitych tajemnic, które pragnie się jak najprędzej rozwiązać. Wielu przez to zapomina o mądrości, rozwadze i ostrożności. Tracą cierpliwość. Każda zagadka wymaga cierpliwości, by móc ją rozwiązać.
– A czy prz... przeszkody nie są po to, by je niszczyć... I poznawać nowe... Nowe rzeczy? Wyobraź sobie! Wspaniale by było zobaczyć coś, czego nikt... Nikt inny wcześniej nie widział. Nie chciałbyś? – zapytała, gdy nagle obudziła się w niej chęć poznawania, chęć podróżowania do innego wymiaru...
Uważaj. Nie zapędzaj się tak. Pamiętaj o tym, co jest Ci przeznaczone.
Och, ależ pamiętała. Ale chciała w jakiś ciekawy sposób przeżyć to życie. Zasłynąć z czegoś, czego nikt inny nie dokonał przedtem. Być w czymś Pierwszą.
autor: Zmora Opętanych
22 maja 2016, 4:57
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 118011

......Tyle słów, które są jednocześnie puste i nie mające wartości – w końcu są słowami – a z drugiej strony bije od nich siła i wiedza. Niesamowite, ile sprzeczności jest w świecie, pod każdym kamieniem, za każdym drzewem i drzewem, wśród gwiazd i leśnego runa, w jaskiniach i dnie jezior oraz rzek. Świat jest sprzecznością. Istnieje, chociaż nie powinien.
– Jeśli jest... Przyjacielem... To dlaczego czasem działa na... Na... Na niekorzyść? – tyle trudnych słów dla młodego umysłu. Może już nie tak absolutnie młodego, umysłu z przeżyciami, ale, na wszystko co znane – pisklę jest pisklęciem, nie ważne jak mądre próbuje udawać. A może nawet nie próbuje, może gdzieś w głębi jest, ale postawa starego mędrca, pochłoniętego rozmyślaniem o sensie życia – nijak do pisklęcia nie pasuje.
Ogon, który jak dotąd wił się leniwie na ziemi, teraz przysunął się bliżej łap, jakby je owijał, dzielił się nikłym ciepłem jej chłodnego ciała. W końcu przestała patrzeć jedynie na samca, spojrzała w bok, wyginając długą szyję, jakby dostrzegła coś na horyzoncie, chociaż nie było tam nic. Poza ciemnym zarysem sylwetek drzew.
– Co jest ponad niebem? Tam, gdzie nawet nie ma już gwiazd? – zapytała, może znużona tematem czasu i byciem kimś, a może po prostu zaspokoiła swoją wiedzę – chociaż słów było dużo i niektóre były zbyt mądre, to coś tam udało jej się zrozumieć. A temat nieba... Nocnego nieba – był czymś, co z pewnością zatrzyma ją na chwilę dłużej. Bo chociaż rozmowy bywały przydatne, temu nie zaprzeczała, to czasem potrafiły się ciągnąć w nieskończoność i ostatecznie zamieniać w bezsensowną paplaninę o najróżniejszych rzeczach.
Omijaj temat tutejszych bóstw, nie daj się oszukać.
Wiem, pamiętam, unikam.

Unikam.
autor: Zmora Opętanych
21 maja 2016, 23:03
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 118011

......No właśnie. Może ty tylko udajesz? Oszukujesz samą siebie, plączesz się w sieci własnych kłamstw, kłamstw które kierujesz do samej siebie. Nie myślałaś o tym? Może Twoje uczucia muszą być od razu negatywne, bo masz negatywne podejście do świata i samej siebie? Nie dajesz szansy, wszystko automatycznie odrzucasz, a potem dziwisz się, że efekt jest jaki jest. Dorośnij w końcu. Dorośnij nim będzie za późno.
– Jak można być cierpliwym, gdy czas przecieka Ci przez... Przez... Przez palce? – próbujesz mówić mądrze, powtarzać słowa, które usłyszałaś od dorosłych. Myślisz, że to czyni Ciebie mądrą? Spostrzegawczą, ale nie mądrą. Mądrość zdobywa się wraz z doświadczeniem. A doświadczenie to nazwa, jaką nadajesz własnym błędom. Błędy zakrywasz całunem kłamstwa, tak jak wszystko inne wokół.
– A ty wiesz, czym albo kim jesteś? – zapytała, wysuwając na sekundę czarny, rozwidlony jęzor, smakując nim chłodne, rzadkie powietrze. Zamrugała dwukrotnie, nie spuszczając z samca oczu, może zbyt nachalnie na niego patrząc. Jedynie na chwilę spojrzała w bok, gdy ten znowu skupił się na wodnej tafli. Woda była piękna. Spokojna i szczera. Niejednoznaczna, ale szczera i pełna prawdy. Też mogłabyś taka być.
A jestem pełna kłamstw i niedotrzymanych obietnic.
Przypomina Ci to coś?
Matkę.
autor: Zmora Opętanych
21 maja 2016, 22:42
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 118011

......Nie sądziła, że będzie się tak czuła. Ale poczuła ból w sercu. Ukłucie. Ukłucie tęsknoty. Zapragnęła w tym momencie wrócić za barierę, zawołać ojca. Matki nie było. Ale miała wciąż ojca. Gdzieś tam, tysiące dni stąd... Daleko, w krainie w której nie było nawet równinnych, bo to nie były równiny. Tęskniła. Nie czuła się tutaj tak jak chciała.
Daj sobie czas. Daj czas temu miejscu.
Ale ja nie mam czasu. Ja muszę wracać. Do siebie. Do domu. Tu nic na mnie nie czeka, nie mam tutaj nikogo, nie będę miała nikogo, nie będę miała o kogo się wesprzeć, kogo prosić o pomoc, kogo prosić o poradę. Zupełnie nikogo.
Nie będziesz potrzebowała nikogo takiego.
Czuła się taka bezradna. Chęć do życia uszła z niej zanim w ogóle zdążyła się pojawić.
– Ale ja nic nie czuję – kłamstwo. Przecież czuła tęsknotę. Ale nie chciała zwierzać się ze swych słabości. Pisklęcy umysł wciąż nakazywał być twardym, udawać twardego i niewzruszonego. Ale serce pęka na pół. Zupełnie nagle. Nie widzisz już znajomych gór, znajomych głazów, znajomego lasu i jaskiń. Wszystko jest obce, a ty się czujesz jak intruz.
– Chcę wiedzieć, KIM jestem! – powiedziała nieco podniesionym głosem, a jednak nadal był podobny do szeptu. Cichego, muskającego uszy szeptu... Niewinnego i pełnego tajemnic, niosącego zapowiedź przyszłości.
– Ja chcę się tego dowiedzieć – powiedziała hardo, unosząc ponownie głowę, patrząc na nieznajomego, starszego i większego smoka z taką dumą i pewnością siebie... Prosiła o pomoc? Może pomoże jej się dowiedzieć, kim jest? Zniknęła tęsknota i bezradność, na ich miejsce wstąpiło coś innego. Czuła, że znowu ma cel i musi go osiągnąć. Tak. Chciała się dowiedzieć, kim jest. Bez względu na cenę.
autor: Zmora Opętanych
21 maja 2016, 22:18
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 118011

.....Była spokojna. Wsłuchiwała się w odgłosy nocy. W szum chłodnego wiatru, który zmuszał pozbawione własnej woli liście do szelestu. Który zmuszał trawę do falowania. Który zmuszał świat do podporządkowania się. Wiatr był potężny, był symbolem potęgi. Wiatru nie zniszczysz ogniem, wodą ani ziemią. Nie zniszczysz go nawet cieniem.
Cienia też nie zniszczysz. Nie można zniszczyć czegoś co nie żyje, ale istnieje.
Bo wiatr żyje. Żyje, porusza się. Cień po prostu jest. Nic więcej. Nie robi absolutnie nic więcej. Innym wydaje się, że faktycznie coś robi, podczas gdy nie robi... Absolutnie nic.
Nieobecna. Jestem nieobecna.
– Może mnie tu po prostu nie ma? – zapytała, och, nieco nieśmiało, niepewnie, jakby sama nie wiedziała. Piękny był umysł pisklęcia. Wydawał się być piękny. Ukrywał się za fałszywą maską, skrywał prawdziwe oblicze. Wesołe, radosne pisklę, pełne pesymizmu i mrocznych żądz, o których jeszcze nie wiedziało. O których miał dowiedzieć się jednak cały świat. Już niedługo, gdy pisklę porzuci młodocianą, starą skorupę i stanie się dorosłe. I wcieli w życie swoją wolę. Wolę, o której też jeszcze nie wiedziało.
– Może jestem... Czymś innym... – nie wiedziała, jak to nazwać. Nie wiedziała jak nazwać wiele rzeczy. Nie wiedziała tak wiele... Ojcze, matko, niczego mnie nie nauczyliście. Wiedza, którą mi przekazaliście liczy się za barierą. Tutaj... Tutaj tej wiedzy nie ma. Nie istnieje. Ja też nie istnieję.
autor: Zmora Opętanych
21 maja 2016, 21:56
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 118011

......Oryginalność jest dobra. Bo oznacza, że zaliczasz się do niektórych, a niektórzy są lepsi od większości. Większość jest ślepa, podąża za tym jednym jedynym, który ma odwagę wybrać kierunek. A inni tracą wzrok, bo idą tylko za nim. Towarzyszą mu jak cień. Nieważne, gdzie idą, grunt że idą. I dlatego nie istnieją. Nie żyją. Oddychają, są, ale nie istnieją.
Za dużo myślisz. I tracisz czujność.
Nieważne. Nic mi nie grozi.
Zginiesz przez lekkomyślność. Obudź się.
Potrząsnęła lekko głową. Nie wiedziała, że ktoś się tu pojawił, bo straciła czujność i zginie przez lekkomyślność. Cudowna podświadomość, nigdy nie jest dosłowna, ale zawsze ma rację. Zawsze ma w sobie coś... Dwuznacznego. Kryje w sobie jakąś dwuznaczną aluzję.
Bawisz się myślami i przeszłością.
Zamrugała, jakby ocknęła się z tajemniczego letargu i uniosła łeb, patrząc na smoka stojącego zaledwie kawałek obok. Nie naruszył jeszcze jej przestrzeni osobistej. Jeszcze. Był blisko, ale nie przekroczył granicy. I milczał. Och, on potrafi milczeć.
– Jesteś inny – stwierdziła cichym głosem, wręcz muskającym uszy szeptem. Piękny początek rozmowy. A może nie będzie rozmowy. Może każdy pójdzie w swoją stronę i nie spotkają się już nigdy więcej. Tak zazwyczaj bywa. Wymienią kilka spojrzeń, ona i on i skończą tą krótkotrwałą znajomość. Bo byli inni i nie mogą być tym samym. Bo są oryginalni.
autor: Zmora Opętanych
21 maja 2016, 21:30
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 118011

......Widziałaś kiedyś staw o zupełnie czarnej wodzie?
Nie, nie widziałam.
Bo to prawda, nie widziała. Może dlatego, że żyła jeszcze stosunkowo krótko. Nie widziała wielu rzeczy, chociaż wydawało się, że ojciec pokazał jej wszystko. Ale tak nie było. Ojciec pokazał jej to, co było za barierą, a to było tutaj. Za barierą było zupełnie inaczej. Bardziej niebezpiecznie, dziko. Było tak, jak oczekiwała że będą wyglądać tereny wolnych stad. Nie wiedziała jeszcze, jak bardzo się zawiedzie.
Czarny Staw, dość adekwatna nazwa. Był jeszcze bardziej czarny teraz, nocą, gdy praktycznie żadne światło nie docierało na ziemię. Nawet księżyc schował się za chmurami, jakby dawał do zrozumienia, że nie interesuje go to co dzieje się na ziemi.
Na ziemi jest nudno. Chcę wiedzieć, jak jest tam. Ponad chmurami. Ponad wszystkim.
Przecież wiesz. Widziałaś w śnie.
Chcę, by sen był prawdziwy.
Skąd wiesz, że nie był?

Och, milcz, głosie podświadomości, który sądzisz, że wiesz wszystko. Milcz, zamilcz, pozwól mi myśleć tak jak chcę myśleć. Pozwól mi niszczyć własne marzenia, pozwól mi niszczyć własne wyobrażenie idealnego świata.
Nie ma idealnego świata.
Stanęła tuż przy brzegu, wyciągając długą szyję i pochylając łeb, patrząc we własne odbicie, ledwo dostrzegalne w czarnej wodzie. Widziała jedynie lśniące, fioletowe ślepia i lekko migoczące symbole na szyi.
Jestem taka... Oryginalna.

Wyszukiwanie zaawansowane