Znaleziono 91 wyników

autor: Błędny Ognik
21 sty 2014, 20:52
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77307

Cóż, chyba nikt nie lubi tak ... intensywnie spadać. Z pyska smoka wyrwał się krótki ryk, oczywiście strachu.
Spadł na ziemię, a z jego płuc wyleciało gwałtownie powietrze. Kolejne niezbyt przyjemne uczucie. Samiec zaczął się szarpać.... po chwili znieruchomiał uważając swoje poczynania za bezsensowne.
Zaczął się śmiać. Patrząc na siostrę, prosto w pysk. Nie wiadomo co chciał przez to osiągnąć ale wyglądało to na kolejną prowokację. Nawet nie wzdrygnął się kiedy na jego pysk i ciało spadła lodowata woda. Światło-nie
chłód i reszta środowiska-tak
autor: Błędny Ognik
20 sty 2014, 22:41
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Łąka Młodych Smoków
Odpowiedzi: 700
Odsłony: 86996

Przyszły Łowca zjawił się na wezwanie.
Zaszedł Pysznego bezszelestnie od tyłu. Okrążył, wykorzystując technikę skradania, której jego mistrz ostatnio go nauczył. Nie zapadał się w śniegu, szedł niemal tylko po samej pokrywie.
Stanął przed pysznym. Nie wiadomo czy zadowolony był ze spotkania czy też nie. Na jego pysku rozciągnął się wyglądający na szczery uśmiech. Aiden przyjrzał się koledze niewiele młodszemu od niego. Pamiętał go. Wiedział na jego temat sporo,a przynajmniej tak mu się wydawało. Lubił zdobywać informację. Śledzić, podsłuchiwać... słuchać plotek. Jego czarne oczy błysnęły, a on skupił wzrok na adepcie. Z jego oczu nie można było nic wyczytać.
– Pyszny! Jak miło cię widzieć, przyjacielu. – powiedział tylko wesołym tonem głosu. Usiadł na śniegu i czekał. Tak bardzo przypomina jego siostrę...
autor: Błędny Ognik
19 sty 2014, 19:11
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 94700

Smo musial ednak poćwiczyć ostatnią umieętnośśc łowiecką jaką był kamuflaż.
Bez zbędnego owijania w bawełnę przeszedł do rzeczy. Nie miał ochoty zostać wojownikiem. Skrzywił się na tą myśl.
Przywołał do siebie maddarę i postanowił napoczątek pobawic się z nią. Skupił się wpełni i rozciągnął czystą maddarę na powierzchni swojego ciała. Całego. Niczym duga skóra tworzyła cieniutką otoczkę. Była obecna nawet pod skrzydłami i ogonem. Bu l w tym bardzo dokładny. Skupił się bardziej. Nie chciał się przecież udusić. Nie zapomniał o tym aby oslona przepuszczała powietrze, ale nie przewodziła jego własnego zapachu na zewnątrz. Chociaż jego oczy były przysłonięte osłonką doskonale widział, ponieważ naał e właściwości podobne do lustra weneckiego. Od tej strony widział wszystko z tamte strony nikt nie mógł go dostrzec.
Samiec spojrzał na biały śnieg. Na początek coś łatwego., Skupił się i pozwolił aby jego przezroczysta do tej pory maddara przybrała kolor mleka, biały. Dodał także kilka lekko niebieskich cętek które miały pozorować lód. Smok przestał się ruszać. Ale po chwili stwierdził, żewarto by było poćwiczyć jeszcze na innym przykładzie. Przypomniał sobie las wiosną. Dużo brązu. Jego ciało stało się w jednym momencie brązowe. Potem powoli domalowywał ciemniejsze płaty brązowego oraz szarego. Nie zabrakło też cętek które miały pozorować brzozę. Biały długi pas, z czarnymi poprzecznymi małymi paskami wymalował się na jego piersiach. Dodał jeszcz enieco małych zielonych plamek.
Teraz jesień. Na jego drugiej skórze pojawiły się plamy. Na początek pomarańczowe, dość spore ale bez przesady. Zaraz potem skupił się i nakazał maddarze zmienić się kolejną swoją cząstkę i przefarbował ją na kolor żółty nieco w odcieniu złotego. Teraz przyszła pora na jego ulubione brązy. Ich było najmniej, wyobraził sobie raczej piękną złotą jesień. Lekko uwypuklił każda z plam. Chciał aby wyglądało to tak jakby liście rzeczywiście były do niego przyklejone. Realizm przedwe wszystkim.
Następnie przyszła pora na lato. Równinę skąpaną w słońcu. Szybko oczyścił swoją osłonę z poprzednich kolorów i zaczłą „nakładać” na swoją magię pasy. Magia psłusznie wykonywała polecenia. Pasy były pionowe, koloru słomkowego. Pokrywały prawei w całości ego zielone łuski, samiec jednak pozostawił niewielkie prześwity aby zieloeń także się przebijała. Przecież słońce nie pali całej trawy latem. Tylko jej część. Potem spojrzał w niebo. Ba! Wzbił się w powietrze.
Miał szczęście bo dzwnym trafem widział nieco błękitu. Ustawił się tuz pod dziurą w chmurze i patrząc lekko do tyłu zaczął się do niej upodabniać.
Przybrał najpierw kolor niebieski. Jak niebo cudowny niemal leni błękit. Potem preyferyjne cześci swojego ciała zaczął malować” magią na biało. Powolutku nie spieszył się. Chciał oddać dokładnie to co ma za sobą.
W kamuflażu przecież cierpliwość i doładność były najważniejsze. Po ocenieniu swojej ptacy lądował na ziemi i odszedł w stronę terenów stada Cienia. Dziarskim krokiem. Na ceremonie na łowce.
autor: Błędny Ognik
18 sty 2014, 22:52
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77307

Cóż miał począć biedny gorzej latający samiec. Runął w dół jak skała, pociągnięty za swój jeden z najistotniejszych i najukochańszych narządów. Jakieś dwa ogony od ziemi udało mu się na tyle ustabilizować lot, aby nie pocałować ziemi. Zamachał skrzydłami i dziarsko ruszył za siostrą. Magię może i miał słabą, ale kilka sztuczek potrafił. Nad Tyranią pojawiła się kula wody, która opadła nagle, wprost na Dyktatorska. No chyba, że siostrzyczka coś wyczuła. Samiec starał się ją dogonić z hardą miną
autor: Błędny Ognik
18 sty 2014, 11:34
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77307

Aiden zachichotał. Nie wiadomo czemu ale czuł, że wygrał. Siostra ustąpiła i straciła coś. Eh te relacje brat siostra. Każdy kto miał rodzeństwo ten wie. Smok rozłożył swoje skrzydła i wzbił się w powietrze.
Zamachał nimi kilkakrotnie i poleciał w ślad za siostrą. Gdy był tuż nad nią zapikował jakby chciał w nią uderzyć, po czym w zastraszająco szybkim tempie wzbił się z powrotem do góry. Może zechce się pobawić? Pobić nieco jak za pisklęcych lat? Jeśli nie, po prostu sobie odleci mu to bez różnicy.
autor: Błędny Ognik
18 sty 2014, 10:33
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77307

Aiden z uśmiechem na pysku odwrócił się w stronę siostry. Teraz gdy nie widziała mógł to robić bez żadnych krępacji.
Wyciągnął przed siebie łapę i pomachał nią jak człowiek na pożegnanie. Poruszył pyskiem jakby mówił
"papa".
Po czym rozłożył skrzydła i krzyknął.
– Wróć jak zmienisz zdanie siostrzyczko! Będę czekał! – nie ruszył się z miejsca. Być może na prawdę postanowił zaczekać tutaj chwilę.
autor: Błędny Ognik
18 sty 2014, 10:30
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 118013

Samiec uśmiechnął się na widok przyjaciela.Szedł jak stado słoni, czyli... normalnie jak na niego. Przez chwilę był on szczery, ale... przez chwilę, ogólnie do śmiechu mu nie było. Mało się tu działo i wiało nudą. Smok tak... dziwny potrzebował bodźców, a na terenach tej krainy liczyły się tylko treningi. Co za nuda i strata czasu! Rozumie sam się doskonalić, ale żeby uczyć innych? O zgrozo przecież jeśli nie ma się w tym interesu to zwyczajna strata czasu. Aiden jednak podtrzymywał wyglądający 100 procentowo szczerze uśmieszek.
– A czy pamiętasz aby kiedykolwiek Tyrania nie była obrażona?– spytał patrząc na niego z ukosa, rozbawiony. Skłamał. Wprawdzie kłócili się, ale Tyrania dość rzadko się obrażała. To twarda sztuka... no przynajmniej wobec brata.
Obrócił się w stronę smoka i stanął całkowicie na zamarzniętym jeziorze.
– Och, ceremonie. Tak... zdałem. – chyba nie muszę pisać, że Aiden częściowo znowu rzucił półprawdę. Zabił sporą ilość żubrów, to liczy się jako "zdanie testu". Samcowi również wydawalo się to śmieszne. Dlatego zwiał z testu który wyznaczył mu jego obecny mistrz. O ceremoniach nie słyszał.
– Tutaj wszystko kręci się w okół tych całych treningów. Frustrujące... Słyszałeś o Nauczycielu? Podobno niezły z niego stary piernik... – napomknął czymś o nieco większym stężeniu prawy w kłamstwie.
– Czy twój brat wszczął z kimś wojnę? – zapytał.
Nie żeby wojny lubił, ale to na pewno byłoby ciekawsze, niż zwykłe polowania i nauki. Może mógłby kogoś przeciągnąć na swoją stronę. Zabić w pojedynku zupełnie "niechcący"... tak to jest coś.
autor: Błędny Ognik
17 sty 2014, 22:56
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77307

Smok zrobił zaskoczoną minę.
– Chciałabyś zabić mnie siostrzyczko? Swojego rodzonego brata? – zrobił wielkie oczy i położył sobie łapę na piersi.Wydawał się być oburzony. Odwrócił się do niej zadem, zupełnie patrząc w inną stronę. Jego ogon poruszał się jak przy zdenerwowaniu.
– To, że ty mnie nie szanujesz nie znaczy, że ja siebie nie szanuje. Nie złamie zasad. To JA tutaj uczę. Nie chcę aby nikomu stała sę krzywda. – oznajmił z powagą, śmiejąc się do rozpuku z całej sytuacji w duchu.
Ciekawe co zorbi teraz jego siostrunia? Czyżby znowu zagrał jej na nerwach? Obrócił się tyłem! Jak śmiał ?!
autor: Błędny Ognik
17 sty 2014, 22:40
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 118013

Mrok pochłonął także czarny staw. Było idealnie. Drzewa, otoczenie wszystko przypominało Aidenowi miejsce w którym się urodził. Miejsce które było początkowo najbezpieczniejsze na ziemi. Gdzie nie musiał jeszcze kłamać, ani tłuc się o kawał mięsa, ani ukrywać i uciekać... jak zaszczuty pies. Wszedł przednimi łapami na czarny lód. Przez chwilę chciał aby tafla pękła. Aby ta czarna ciecz dotknęła jego łap. Byłoby jak w domu. Sęk w tym, że to nigdy nie wróci. Patrzył chwilę na lód zupełnie tracąc czujność. Kłamstwo zabrnęło zbyt głęboko. Nawet nie pamiętał jaki dokładnie był przed... tym wszystkim.
autor: Błędny Ognik
17 sty 2014, 19:06
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 732
Odsłony: 93831

Samiec rozejrzał się w około. Dawno nie trenował oj dawno. Pora na obronę, jego ostatnią niezbędną umiejętność na polowaniu.
Postanowił ćwiczyć sam i ćwiczył. Na początek pozycja łapy lekko rozstawione ta aby było mu wygodnie, skrzydła mocno do siebie. Szyje wygiął tak aby było mu wygodnie. Żeby dziwna pozycja nie przeszkodziła mu w szybkim i płynnym poruszaniu się. Ogon był lekko uniesiony w gotowości do machania w celu odzyskania równowagi.
Musiał sobie przeciwnika wyobrazić. Stał przed nim wielki i potężny. Podniósł łapę chcąc przeciąć jego szyje. Jego reakcja była szybka i automatyczna. Cofnął całą głowę i szyję do tyłu wyginając ją w łuk i o minimetry unikając ciosu. Ryzykowne. Samiec spróbował więc kolejnej obrony a mianowicie odskoku. Zgiął silniej przednie łapy, nieco subtelniej tylne i wybił się z nich delikatnie pochylając szyję do przodu. Potężniej odbił się tylnymi łapami dlatego poleciał w tył. Unik nie był wysokim skokiem. Smok spokojnie opanował swoje ciało wróciwszy do odpowiedniej równowagi.
Tymczasem w oczyma wyobraźni widział ogon lecący wprost na jego łapy. Samiec błyskawicznie zgiął łapy i wyprostował je. Poskoczył do góry na taką wysokość aby bez problemu przeksoczyć lecący w jego stronę „ogon”. Uważał aby nie oberwał także ego ogon dlatego już w fazie lotu podźwignął go do góry. Opadł z powrotem an ziemię i zmachał ogonem w celu odzyskania tak istotne równowagi. Wbił w nią mocno pazury aby utrzymać się na nogach, ale tylko na moment za chwilę puścił. Teraz szponiasta łapa leciała prosto w ego skrzyło. Nie opłacało się schodzić z linii strzału tylko skrzydłem, ucierpiał by przecież i bok. Postanowił więc odskoczyć w bok. Przechylił się na ułamek sekundy w stronę lecącej szponiastej łapy po czym zgiąwszy łapy po tej samej stronie odbił się z nich gwałtownie. Warto wspomnieć iż tylna łapa była nieco mniej ugięta niż przednia dlatego samiec poleciał w bok, ale delikatnie po skosie. W krótkiej fazie lotu zamachał ogonem i powtrzymał się przed rozłożeniem skrzydeł.
Wylądował miękko na ziemi lekko uginając łapy aby zamortyzować uderzenie. Ponownie zamachał ogonem i zbił szpony w ziemię na ułamek sekundy. Teraz wyobraził sobie śmiercionośny ogień lecący w stronę górnej części jego cielska. Samiec nagle zwolnił napięcie mięśni i pozwolił sobie opaść. Jak najszybciej niemal bezwładnie.
Dopiero pół pazura od ziemi napiął ponownie mięśnie nie pozwalając sobie uderzyć całym ciałem o ziemię. Jego szyja i ogon znalazły się na poziomie kręgosłupa, a skrzydła były wyjątkowo mocno przyciśnięte do ciała. Samiec Po chwili gdy „ogień „ nad nim przeleciał, wyprostował się jednym pewnym ruchem wracając do starej pozycji.
Pora na coś nieco bardziej... niemądrego jak dla smoka o tak małej sile i dużej zręczności. Postanowił poćwiczyć bloki. Wyobraził sobie lecącą w jego stronę łapę i uniósł swoją. Była pod kątem 45 do nadlatującej i przeciwna do niej. Usztywnił ją maksymalnie, ale nie opierał się na przeciwniku. Po odparciu „ataku” cofnął ją i postawił na swoim miejscu, lekko uginając tak jak pozostałe. Teraz blok ogonem. Znowu łapa. Tym razem samiec wykorzystał tą samą umieętność jaką nabył podczas nauki ataku, przerzucił gwałtownie ciężar swojego ciała na jedną stronę po sosie nie odrywając łap. Tak oto w skrócie wykonał szybki obrót wokół własnej osi. Bezwładny ogon uderzył w niewidzialną łapę odtrącając ją. Oczywiście uważał aby nie zranić się o jej nieistniejące pazury.
Smok powoli zaczął tracić pomysły, ale jego wyobraźnie sama podsunęła mu pomysł. Coś mogłoby zaatakować jego zad! Smok sporzał z ukosa do tyłu po czym wykonał unik ttylko i wyłączy swoją tylną częścią. Jak?
Po pierwsze odsunął ogon z zasięgu niewidzialnych szponów czy zębów, po drugie, ostanowi ł ratować też swój cenny kuperek. W tym celu ugiął nieco bardziej prawą tylną łapę, nieco mniej lewą, oprócz tego przeniósł ciężar na jedną ze stron po czym, wyprostował je. Dodatkowo napiął mięśnie brzucha i skierował cały swój tył w bok. Znowu ogon pod jego nogi. Tym razem samiec spróbował czegoś bardziej ryzykownego, a mianowicie rozłożył skrzydła i jednym potężnym machnięciem wzbił się do góry. Oderwał od ziemi. Nie była to dobra obrona przed wyższymi atakami, ale dobry pomysł na zgubienie na przykład watahy wilków. Jeszcze jedna kontra. Wyobraził sobie lecący w jego kierunku strumień kwasu, sam też był w posiadaniu te potężnej broni. W ułamku sekundy otworzył pysk i pobudził odpowiednie gruczoły i mięśnie które wystrzeliwały truciznę z jego wnętrza do działania. Celował celnie, przecież się bronił. Wymierzył odległość tak aby trucizny zderzyły się mniej więcej w połowie. Nie chciał być przecież opryskany kwasem obcego smoka. Precyzja była tu najważniejsza. Wtem wybraził sobie jak jego wredna siostra rzuca w nieo magicznymi kulami. W same oczy. Najcenniejszy narząd łowcy. Samiec postawił na szybkość reakcji a nie skomplikowanie ruchów. Kula leciała wprost na niego. Wygiął więc szyje w bok. Nie całą a tylko fragmnet razem z głową. Był drzewnym więc był niezwykle gibki. Ponownie kula leciała w jego stronę. Samiec napiął więc odpowiednie mięśnie szyi przesuwając szkielet wraz z czaszką do pozycji wyjściowej. Takie proste acz szybkie ruchy czasem są lepsze niż skomplikowane ale powolne. Najważniejszy jest refleks.
Samiec przytaknął sam sobie i odszedł na tereny Cienistych .
autor: Błędny Ognik
17 sty 2014, 17:02
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77307

Samiec wyszczerzył kły, ale tylko w myślach. Nie chciał pokazać swojej siostrze jak bardzo go ta sytuacja cieszy... bawi.
Jak zwał rak zwał.
– Przykro mi siostrzyczko, ale my łowcy mamy pewne standardy, których musimy się trzymać. To ćwiczenie jest bardzo konieczne. Początkujący nie może posługiwać się magią, to zbyt niebezpieczne. Chyba nie chcesz abyśmy stracili głowy co? – bzdury wyssane z pazura, ale smok mówił to z całkiem poważną miną. Widać było, na jego pysku gorycz z potrzeby przestrzegania przepisów oraz strach o własne życie.
– Poza tym, błoto jest dobre na łuski.... a złość piękności szkodzi. – dodał szybko.
autor: Błędny Ognik
17 sty 2014, 16:56
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Łąka Szczęścia
Odpowiedzi: 624
Odsłony: 77371

Mgła. Uwielbiał mgłę.
Ciemność która spowiła otoczenie oraz mgła sprawiły, że w ciemności błysnęły jego zęby. Zupełnie jakby wstąpił w niego nowy duch.
Poprawił pozycję. Obniżył się na łapach, wszystkich czterech jednakowo, był tak nisko, że prawie dotykał błota. Zważał jednak aby o nie nie zahaczyć.
Wyprostował szyję i ogon. Delikatnie uniósł nad ziemię ogon, nieco wyżej niż zwykle aby broń boże nie dotknął błota. Głowa również dołączyła do linii szyi teraz wszystko było na poziomie kręgosłupa.
Skrzydła poprawił i przyciągnął do siebie bardzo blisko. Wysunął język sprawdzając wiatr. Schował go. Wiatr ucichł! Idealne warunki idealne!
Samiec ruszył powoli do przodu, patrzył zarówno pod swoje łapy jak i przed siebie na ofiarę. Nie przejmował się, że znikała za mgłą. Pamiętał jej położenie. Jeśli jednak czasem nie był tego pewny, zamierał i czekał aż mgła ponownie pokaże mu to na co czeka. Samiec był maksymalnie skupiony, jak pies pasterski na owcach. To był jego mały raj. Serce skakało z eksytacji.
Nie zapomniał o poprawny stawianiu łap. Rozpościerał szeroko palce gdy tylko dotykały błota. Tak by się w nie nie zapaść.
Gdy zwierze zyskiwało na czujności, nie zamierał tak często jak wcześniej w końcu jest we mgle.Po drodze wykorzystywał jednak dla pewności kłody i tataraki, uważając na ogon i skrzydła aby o nie nie zawadzić.
Będąc już blisko cienia zatrzymał się i chwilę upewniał czy to aby na pewno samica łosia. Gdy był już tego pewien podszedł jeszcze bliżej i wybijając się doskoczył do niej....
autor: Błędny Ognik
12 sty 2014, 21:53
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77307

Smok przytaknął jej łbem. Był złym nauczycielem i w dodatku niezwykle leniwym ale tym razem postanowił dołożyć swoje trzy grosze.
– Kamuflaż to nie tylko taplanie się w błocie siostro.– tutaj uśmiechnął się pełny psykiem. – To także używanie magii, a także taplanie się w mniej obrzydliwych rzeczach... albo bardziej. Możesz wytarzać się w piachu, śniegu... ale skoro tak bardzo interesujesz się błotem...– machnął łapą.
Przed samicą pojawiła się spora błotnista kałuża i kupka liści obok.
– Zrób tak jak zaproponowałaś. Pamiętaj o każdym minimetrze swojego ciała. – uśmiechnął się paskudnie.
autor: Błędny Ognik
11 sty 2014, 23:37
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77307

Autentyczny Kolec




Smok udał zaskoczonego.
– Prosisz mnie abym czegoś cię nauczył? – powiedział na wdechu. Roztworzył szerzej oczy.
Po chwili na jego pysku jednak pojawił się całkiem szczery uśmieszek. Wstał z miejsca.
– Skoro chcesz abym cię tego nauczył, wyjaśnij mi po co takiemu magowi jak ty będzie potrzebna ta umiejętność? – zapytał patrząc na siostrę swoimi czarnymi oczyma.




Dyktatorska Łuska

-Ja nie proszę. Ja żądam.– powiedziała spokojnie, a nawet nieco zszokowana, że poczciwy braciszek pomyślał sobie, iż ona by o coś prosiła.
-Ponieważ taki mag jak ja także musi polować.– odparła. Uniosła dumnie łeb do góry i wyprostowała się jeszcze bardziej. Rozważając wszystkie za i przeciw doszła do wniosku, że woli teraz pouczyć się z bratem tego czegoś, niż potem wzywać kogoś do pomocy na polowaniu. Z dwojga złego wybrała mniejsze zło.
-Z resztą kamuflaż jest chyba z tych wszystkich twoich zabaw najbardziej przydatne.– wzruszyła barkami lekceważąco. Skradanie, śledzenie, po co to komu? Nudne, zabierające czas, właściwie nie przydatne umiejętności.
-Pozwala przynajmniej po części stać się niewidocznym. Umiejętne kamuflowanie to ukrycie nie tylko koloru łusek, czy futra, ale także zapachu, czy nawet dźwięków. Właściwie mogłabym się kamuflować nie brudząc sobie łap, bo magia świetnie się do tego nadaje i jest na pewno bardziej precyzyjna niż błoto, czy liście. – mówiła jakby to było oczywiste. Właściwie to miała też inny pomysł dlaczego to jest przydatne, ale po co będzie o tym wspominać Kolcowi? Szpiegowanie może być na pewno wydajniejsze, jeśli się wie, jak się kamuflować.

Dodano: 2014-01-11, 23:37[/i] ]
Samiec uśmiechnął się szeroko. Nie miał ochoty wyprowadzać siostry z błędu. Kamuflaż, prawie W OGÓLE się nie przydawał. Do szpiegowania wytarczy dobre śledzenie kamuflaż i wrodzony talent. magia precyzyjna w szczególności wyatarcza do ukrycia swojej tożsamości. Niestety Autentyczny nie był dobrym nauczycielem.
– Dobrze. Myślę, że skoro masz tak mocne argumenty mogę nauczyć cię tego i owego. – powiedział już całkiem poważny.
– A jak zamierzasz ukryć swoje ciało i zapach. Podaj mi proszę kilka sposobów, siostrzyczko.
autor: Błędny Ognik
11 sty 2014, 10:53
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szumiąca polana
Odpowiedzi: 763
Odsłony: 117490

Atak i obrona. Są bezwzględnie potrzebne przeciwko drapieżnikom jak i smokom. Sam nie wiedział co jest gorsze. Na szczęście i na jedno i drugie jjest takie samo ostateczne lekarstwo.
Ciężko jest ćwiczyć samemu, ale nie chciał zawracać nikomu głowy. Zauważył dość sporą zaspę, większą od niego. Podszedł do niej. Cóż za godny przeciwnik. Pozycja. Rozstawił lekko łapy, ugiął je, tak aby było mu wygodnie. Szyję wygiął w taki sposób aby bez problemu móc utrzymać równowagę w różnych pozycjach. Ogon lekko uniósł i wyprostował gotowy do ataku. Skrzydła złożył bardzo ciasno tak aby nie wystawały poza obręb jego ciała. Ale zaczął od szponów. To najbardziej skuteczna broń szczególnie dla łowcy. Uniósł swoją prawą przednią łapę, najszybciej jak umiał. Stał na tyle blisko, że bez problemu sięgnie złowieszczego śniegu. Odchylił ją delikatnie na zewnątrz sam nadgarstek, zamachnął się i uderzył. Szybko. Zamachał ogonem aby odzyskać równowagę. Po ataku w szybkim czasie atakująca łapa wróciła na miejsce. Był gotowy do kolejnego ciosu. Teraz podniósł obie przednie łapy. Podskoczył delikatnie na tylnych i rzucił się tym samym na przeciwnika, wbił w jego szpony i odchylił szyję niczym żmija przed atakiem. Rozwarł szczęki i z całym impetem, który powstał po wyprostowaniu szyi uderzył w śnieg. Było to bardzo nie przyjemne, ale był pewny, że ciało żywego zwierzęcia jest cieplejsze. Zacisnął szczęki i zaczął szarpać nimi na boki. Tak aby wyrządzić jak najwięcej szkód. Do tego swojego zmasowanego ataku postanowił dołączyć także tylne łapy. Odbił się nimi od ziemi i wykorzystując mięśnie brzucha podciągnął je pod siebie. Gdy tylko jego stopy dotknęły śniegu wbił w niego jak najmocniej szpony. Poprawił chwyt dodatkowo łapiąc przeciwnika skrzydłami. Szarpnął tylne łapy w dół, rozrywając kolejny płat śniegu. Potem oderwał je od niego, przyciągnął pod siebie i do góry i zaatakował jeszcze raz i jeszcze raz. Niczym rozwścieczony kot.
W końcu postanowił puścić swoją zdobycz. W tym celu odbił się od niego wszystkimi czterema łapami. Rozłożył skrzydła i machnął nimi do tyłu aby się nieco oddalić. Wylądował ledow łapiąc równowagę. Zamachał ogonem, wsparł się końcami skrzydeł. Równowaga jest bardzo ważna w walce. Złożył ponownie skrzydła, poprawił pozycję i postanowił spróbować szarży. Wybił się tylnymi łapami bardzo silnie tak aby od razu zacząć bieg od jakiejś znacznej prędkości. Przyspieszył jeszcze bardziej nie tracąc z oczu ofiary. Dopiero metr przed nią w szaleńczy sprincie, pamiętając jednak o skrzydłach przyłożonych do ciała, pochył łeb. Zrobił to aby odsłonić parę ostrych i długich rogów gotowych do zadania śmiertelnego ciosu. Poczuł jak wbijają się w śnieg i wtedy postanowił ulepszyć swój atak. Szarpnął łbem do góry po skosie, tak aby rozerwać jak najwięcej bryły śniegu. Utrzymywał równowagę szaleńczo machając ogonem.
Po ataku musiał odskoczyć w tym celu wyrwał z śniegu swoje rogi mocnym pewnym szarpnięciem i wybił się z wszystkich czterech nóg do tyłu.
Poprawił pozycje. Łapy nieco szerzej, ale tak aby było mu wygodnie, ogon lekko nad ziemią, łapy lekko zgięte, tak dodatkowo.
Postanowił użyć ogona do ataku. Najpierw wypadałoby zacząć od ataku nieco łatwiejszego. Przeniósł ciężar ciała na przednie łapy następnie wyginając tyłów i odbijając się tylnymi łapami do góry, przestawił swój zad o dziewięćdziesiąt stopni, nie odrywając przednich łap do ziemi. W momencie gdy jego tylne łapy dotknęły ziemi, korzystając z rozpędu samiec wygiął ogon w łuk do tyłu po czym wyprostował go gwałtownie pozwalając mu w szaleńczym tempie posunąć się do przodu. Ogon zadziałał jak pejcz. Uderzył w śnieg szybko i mocno z głośny świstem. Teraz, nieco zmieniony w jego mniemaniu trudniejszy atak musiał wykorzystać całą swoją zręczność. Obrócił łeb i całą szyję bardzo gwałtownie, pomógł sobie jednym ze skrzydeł, tak aby wprawić ciało w ruch. Wykonać szybki obrót. Obracał się niemal na jednej zaledwie kończynie piersiowej. Wyprostował nieco ogon który rozpędzony miał uderzyć w śnieg. Zaraz po uderzeniu zaczął nim machać odzyskując równowagę.
Jeszcze tylko plucie kwasem i zakończy zabawę. Odsunął się dla utrudnienia, aby poćwiczyć nieco przy okazji swój atak z dystansu. Dokładnie wymierzył odległość kilka razy delikatnie przybliżając i oddalając łeb. Nie spuszczał oczu z ofiary. Jego własny kwas na szczęście jego samego nie parzył.
Wywołał skurcze paru mięśni wewnątrz gardła tuż obok „zbiornika” z kwasem. Poczuł jak ciśnienie w kanaliku rośnie. Czekał chwilę na znajome już łaskotanie. Po czy otworzył pysk i uniósł nieco język. Jad, kwas, jak zwał tak zwał poszybował w kierunku celu niezbyt szerokim strumieniem. Samiec celował nieco w górę zaspy tam gdzie powinny znaleźć się oczy przeciwnika. Tak oślepienie jest niezwykle skuteczne. Kłapnął paszczą zamykając ją.
Koniec treningu na dziś. Stwierdził. Ruszając w stronę tymczasowego domu. Szklistego zagajnika .

Wyszukiwanie zaawansowane