Znaleziono 99 wyników

autor: Dymiące Zgliszcza
16 sie 2019, 12:54
Forum: Słońce
Temat: Mackonur
Odpowiedzi: 477
Odsłony: 32347

+ szmaragd (od Sztormu)
autor: Dymiące Zgliszcza
16 sie 2019, 12:48
Forum: Słońce
Temat: Mackonur
Odpowiedzi: 477
Odsłony: 32347

+ 4/4 mięsa
autor: Dymiące Zgliszcza
27 lip 2019, 13:53
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5722
Odsłony: 309782

+22/4 mięsa, diament, ametyst od Dyskretnego Sztychu dla Mahvran
autor: Dymiące Zgliszcza
24 lip 2019, 22:37
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie VII
Odpowiedzi: 105
Odsłony: 7844

Kosmyki grzywy Sztorm połaskotały czubek jego nosa, co spowodowało pojawienie się kolejnej chmury dymu dookoła pyska Dymiącego w następstwie potężnego kichnięcia. Stęknął, czując to kichnięcie we wszystkich ranach, które posiadał, ale robił dobrą minę do złej gry. Przecież nie położy się i nie zacznie płakać.
Może i Ziemny – odmruczał, nie chcąc, by zabrzmiało to jakoś bardzo pewnie. Właściwie to nie wiedział, dlaczego tak bardzo nie chciał, by smoczyca wiedziała, kto go poharatał. Ale coś w fakcie, że najwyraźniej dotknęło ją to, że jest poraniony, sprawiło, że na pysk wojownika wypłynął głupi, lekko rozmarzony uśmieszek. Miło było być obiektem czyjejś troski.
O rany, które TY mi zadajesz jakoś się tak nie dopytujesz – dodał, nie wytrzymując i odpłacił się smagnięciem ogona w jej udo, lekkim, ale zaczepnym. Spotkanie sie nie zaczynało i rubinowemu zaczęła doskwierać nuda.
autor: Dymiące Zgliszcza
23 lip 2019, 20:45
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie VII
Odpowiedzi: 105
Odsłony: 7844

Wystawił smoczycy język w odpowiedzi na komentarz o jego zapachu. Sama nie była lepsza, pachniała jak obrzydliwe wodorosty, woda, sól, pot, sierść... Ech, obrzydliwie! Dymiący pokręcił łbem, błyskając zębami w uśmiechu.
Przegrałem – odparł rezolutnie, wzruszając barkami, czego zaraz pożałował, bo ból zapulsował okropnie. Powstrzymał jęk, zaciskając szczęki. – Ale jakbyś zobaczyła tego drugiego... – mrugnął do niej, dalej nieco skrzywiony. Zadał Aretnoxowi dużo gorsze rany niż sam otrzymał, więc przegrana była tylko kwestią szczęścia tamtego. Ciało Dymiącego po prostu poddało się szybciej. Może był wtedy niewyspany.
Zignorował pytanie, od niechcenia odbijając ogonem ogon Sztorm, który najwyraźniej miał coś do gleby, na której siedzieli. Spojrzał na smoczycę znacząco, uśmiechając się lekko, jakby ironicznie i udał, że obserwuje inne smoki z wielkim zaciekawieniem, zanim zdążyła odwzajemnić spojrzenie. Był w stanie przejrzeć ten chłodny ton, którym się teraz posługiwała. O Sztorm mógł wszystko powiedzieć, ale nie to, że jest dobrą aktorką.
autor: Dymiące Zgliszcza
23 lip 2019, 20:05
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie VII
Odpowiedzi: 105
Odsłony: 7844

Stęknął lekko, gdy Zwierzątko go potrąciła, ale odwzajemnił się drapieżnym uśmiechem. Ognisty futrzak zdobył jego sympatię już księżyce temu. Może zapyta po wszystkim, czy samica chce nadrobić zaległości?
Zachwiał się, otrzymując podobne powitanie od Sztorm, ale wyszczerzył się dziko do samicy, mimo bólu, który przeszył jego ciało.
Nie jeszcze – odparł, pochylając się ku jej uchu, ciesząc się delikatnym łaskotaniem grzywy smoczycy i jej zapachem. – Dowiemy się niedługo, zapewne – dodał, nieco ironicznym tonem, wskazując dyskretnym gestem łba na Dziką, tym samym dając przyjaciółce do zrozumienia, że nie darzy sprawczyni zamieszania zbytnią sympatią. Przewrócił oczami na komentarz o jego zapachu i poruszył się, machinalnie dotykając łapą delikatnie piersi.
Przyszedłem z Areny – odpowiedział niechętnie, po czym zdjął iluzję, która zasłaniała rany, które zadał mu Ziemny samiec. Całą pierś i część szyi wojownika pokrywały głębokie poparzenia, zwęglone łuski, a gdzie ogień był słabszy, wielkie bąble. Nasada jednego ze skrzydeł była opuchnięta i ewidentnie kość została złamana. Rany nad nadgarstkami nie były zakryte, ale te też zademonstrował, podsuwając Sztorm jedną z łap pod nos. Wszystko to wyglądało nieco drastycznie i widać było, że wojownik ma trudności z oddychaniem, jednak nie powstrzymywało go to od wyglądania na dumnego z ran.
Chowam je, bo nie wiem, ile tu będzie pisklaków – dodał, nakładając iluzję z powrotem. Nie było to wprawne użycie maddary, zapach spalenizny i krwi pozostał, ale Zgliszcza był zadowolony. Przynajmniej nikt nie będzie komentował i sugerował mu, żeby szedł do medyka, jakby nie wiedział, że musi. A że co jakiś czas kręciło mu się w głowie z bólu – trudno. Wytrzyma.
autor: Dymiące Zgliszcza
21 lip 2019, 18:09
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie VII
Odpowiedzi: 105
Odsłony: 7844

Zgliszcza, nieco pokrwawiony, bo prosto z Areny, również pojawił się na Skałach Pokoju. Rubinowołuski wojownik nieźle przejął się nowymi obowiązkami i uznał, że, mimo, że wszystkie smoki są zaproszone, od takich jak będzie się najbardziej oczekiwać obecności.
Szedł ciężko, wzbudzając obłok kurzu i usiadł nieco za Kaskadą, ale blisko niej, by w razie czego móc o coś zapytać szeptem i złożył skrzydła na grzbiecie oraz owinął ogonem przednie łapy. Czerwone łuski pokrywała zaschnięta krew, na maści, jaką posiadał wojownik trudno było rozpoznać, czy krew była jego, czy nie. W każdym razie nie okazywał żadnych oznak bólu, wręcz przeciwnie, obserwował zebranych z żywym, uprzejmym zainteresowaniem i zwykłym wesołym błyskiem w złotych oczach. Zupełnie inaczej, niż obecne smoki mogły go zapamiętać z Urwiska – posągowa postawa i monotonny ton dzisiaj nie pojawią się na obliczu i w słowach Zastępcy, o ile w ogóle się odezwie.
Jego barwa ostro kontrastowała się z łuskami Przywódczyni Wody, a muskulatura młodego Dymiącego obok chudości i drobności czarodziejki nadawała mu wygląd jej ochroniarza. Po kolei przyglądał się już zebranym, których nie było wielu. Prawie wszystkich już znał.
Ciekawie ubarwiony wojownik Ziemi, pisklę, które przeszkadzało na Urwisku, wyrośnięte już całkiem. Futrzasty Piastun Ognia, z Ognia również pisklak, którego pamiętał z granicy, Złodziejka Łusek. Nie znał tylko futrzastej smoczycy, podobnej nieco do Serca Płomieni. Może to rodzina?
Jedyną personą, którą Zgliszcza obdarzył mniej uprzejmym spojrzeniem, była sprawczyni dzisiejszego zamieszania, starucha z Ziemi. Dymiący oblizał kły i zamruczał z dezaprobatą, ale nic nie powiedział. Poczeka, co przyniosą kolejne minuty.
autor: Dymiące Zgliszcza
23 maja 2019, 14:59
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 74967

Cofnął gwałtownie szyję do tyłu i zamrugał, gdy zwierzątko otworzyło paszcze upiornie szeroko i wydało z siebie piekielne dźwięki. Jego prawa łapa podniosła się na pół szpona i zaraz opadła, jakby chciał ognistą uderzyć, ale szybko zrezygnował. W odpowiedzi na jej syczenie, z jego własnej piersi wydarł się niski, grzmiący warkot, zagłuszający zwierzęcą mowę Aank. Bezczelna samica musi wiedzieć, kto dominuje w tej konwersacji.
Musiało to wyglądać komicznie od strony potencjalnego obserwatora. Czerwona, błyszcząca jaszczurka, nieruchoma i grzmiąca i futerkowate zwierzątko osobliwych rozmiarów, wyglądające jakby chciało jaszczura pożreć w całości, wydające z siebie dźwięki nie z tej ziemi. Widok co najmniej niecodzienny.
Samiec parsknął i tupnął łapą, gdy Aank padła na ziemię i zaczęła wywijać ogonem, przypominającym mu robaki, które po deszczu opuszczają swe ziemne mieszkanka. Przestał warczeć i uśmiechnął się, a w tym uśmiechu było już mniej drapieżności, a więcej sympatii. Dziwne zwierzątko było urocze na swój sposób. Dziki, dziwny, syczący. Uroczy.
Odchrząknął i przestąpił z łapy na łapę, przysuwając się nieco bliżej ognistej, ale nie gwałtownie, powoli, by znowu nie sprawić, że się cofnie. Powoli położył się na brzuchu, przybierając pozycję sfinksa, z obiema przednimi łapami złożonymi pod piersią i ogonem owiniętym wokół boku. Skrzydła rozłożył na boki, kładąc je na trawie i wystawiając na promienie słonka. Może podświadomie chciał zwiększyć swoje rozmiary, chociaż i tak miał nad ognistą przewagę w tej kwestii. Ta "rozmowa", którą przeprowadzali wymagała od niego odniesienia się do dzikszych form komunikacji. Było to... interesujące.
Zniżył pysk, by jego oczy znalazły się bliżej poziomu wzroku futrzaka. Leżał idealnie naprzeciwko niej, choć w bardziej godnej smoka pozycji. Gdy wdychał i wydychał, powiew jego oddechu docierał do futerka na pysku rozmówczyni, poruszając nim lekko. Z paszczy pachniało mu dymem i spalenizną, ciekawe jak spodoba się to jego towarzyszce. Wbijał spojrzenie złotych oczu w jej osobliwe ślepia, ewidentnie planując coś, nie chciał jednak, by zostało to odebrane jako atak.
Powoli podniósł do góry prawą łapę, na początku zawieszając ją na chwilę w powietrzy, by pokazać, jak ostrożny i wolny będzie jego gest. Potem, wstrzymując oddech, wyciągnął kończynę przed siebie, zawieszając ją nad głową Aank, dając jej czas na wycofanie się i odsunięcie, jeśli będzie chciała. Jeśli się nie wycofa, Karmin przesunie jednym pazurem delikatnie po głowie zwierzątka, pod włos, uważając, by nie zadrapać jej łebka. Chodziło mu jedynie o dotknięcie futerka samiczki, na co miał ochotę od kiedy ją zobaczył.
Pojedyncze dotknięcie mu wystarczyło, więc wycofał łapę, składając ją z powrotem przy piersi i opuścił łeb, czekając na ruch Aank. Liczył na to, że futrzak nie rzuci mu się do gardła. Po pierwsze: trudno będzie wytłumaczyć Remedium albo Ponurakowi, dlaczego dał się podejść przerośnietej łasicy, a po drugie: trudno będzie przekonać Przywódczynię Ognia, że działał w obronie własnej, kiedy spalił na popiół młodszą i słabszą Adeptkę.
autor: Dymiące Zgliszcza
13 maja 2019, 16:24
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 74967

Nadal nie ruszał się, obejmując wzrokiem obcego. Nie był pewien, czy odsłonięcie zębów było uśmiechem, bo reszta mowy ciała Ognika wciąż wskazywała raczej na ostrożną ciekawość, niż sympatię. Może futrzak chciał pokazać, że w razie czego ma się czym bronić? Karmin zamknął paszczę, chowając swoje kły, nie przestawał się jednak uśmiechać. Miał niesamowitą ochotę dotknąć futra obcego, jednak wiedział, że nie jest to dobry pomysł. Jeszcze.
Och. Aank. Przekrzywił łeb, patrząc z nowym zainteresowaniem na, jak się okazało po głosie, samiczkę. I to samiczkę szkolącą się na Łowcę. Pokiwał głową w zamyśleniu. Miało to sens. Borsuki i zające mogą ją wziąć za swego i nawet nie będą wiedziały, co je czeka. Parsknął cicho na swój własny pomyślany żart.
Nie musisz bać się ataku z mojej strony. Szkolę się na Piastuna – skłamał wesołym tonem, jednak pozwolił swemu ciału wysłać inną wiadomość. Poruszał końcówką ogona, niczym kot i drapał czarnymi pazurami ziemię, niby od niechcenia, niby bezwiednie. Kołysał też łbem, przyglądając się dalej Ognistej i jej oryginalnej fizjonomii. Nie można go winić, nie widział jeszcze takiego smoka. Północne futrzaki widział, fakt, ale Aank nie przypominała mu niczym Księżycowego. Trzeba się było przyjrzeć, by przypominała smoka, jeśli miał być szczery. Zachowanie też nie było typowo smocze. Każdy inny smok, którego znał albo nie okazałby strachu przed nim, albo nawet by się nie pokazał ze strachu właśnie. Zwierzątko było inne. Wyraźnie chciało nawiązać kontakt, ale zachowywało dystans. I znało Szkarłat.
To moja siostra. Nie jesteśmy rodziną z krwi, mimo koloru łusek, ale mój ojciec ją przygarnął. Niedawno została Adeptką – odpowiedział uprzejmie, nie zważając na ton nieznajomej. Nie rozumiał, dlaczego spokrewnienie ze Szkarłat miałoby być powodem do kpin. Poza tym, zauważał że i zwierzątko (nie wiedział dlaczego, ale nie mógł przestać nazywać tak Aank w swojej głowie) wysyłało mu mieszane sygnały. Pewnie po to, by go zmylić, albo ze strachu. Tak czy inaczej, Karmin był przekonany, że ma przewagę nad Ognistą. Wiemy jednak, że rubinowołuski nie jest zbyt bystry, jakkolwiek chciałby uważać, że jest.
Zamarł, gdy Aank podeszła bliżej. Nie drgnął żadnym mięśniem, gdy go obwąchiwała i oglądała, ale obserwował kątem oka, co robi. Poczuł mocniej jej zapach, który krył się pod typowym zapachem Ognia. Jego potężna pierś wznosiła się i opadała powoli, kiedy wdychał woń. Zastanawiał się, jaką grę prowadzi smoczyca. Jej zachowanie było co najmniej dziwne, czajenie się, ostrożność. Karmin nie znał wielu Łowców, właściwie tylko Syreniego i Pchłę, ale nie dostrzegł nigdy, by zachowywali się podobnie. Może to jakieś dziwne zwyczaje Ognia.
W pewnym momencie, gdy smoczyca była stosunkowo blisko, na tyle blisko, by mógł jej dotknąć, wyciągnął szyję niczym polujący wąż i kłapnął zębami tuż przy jej uchu. Oczywiście, nie miał intencji skrzywdzenia samiczki, jedynie wybicia jej z jej rytmu. Od razu cofnął łeb, nie chcąc doświadczyć kłującego bólu, który był pewien, że te drobne kiełki i pazurki mogą zadać.
Na pysku Wodnego znowu pojawił się zębaty, drapieżny uśmiech. Przez szpary pomiędzy zębami wypłynęło kilka pojedynczych smużek czarnego dymu. Zobaczymy, czy zwierzątko dalej będzie takie zadziorne.
autor: Dymiące Zgliszcza
06 maja 2019, 13:14
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 74967

Karmin był zdecydowanie mocno skupiony na sobie, by zauważyć stworzenie na początku. Nie ukrywajmy, był nieco zapatrzony w swoje mięśnie, w swoje łuski, w reakcje zwierząt, gdy zbliżał się, zginając trawę powietrzem spod skrzydeł. Usłyszał jednak szelest, a potem cichy ryk, nieco z lewej, na co od razu odwrócił pysk, mierząc obcego ciekawym, drapieżnym spojrzeniem.
Stworzenie było od niego mniejsze, choć niedużo. Futrzaste. Odwrócił się całym ciałem i zaczął zbliżać, bardzo powoli, by nie przestraszyć przybysza. Wciągnął powietrze nosem, próbując rozpoznać zapach. Uśmiechnął się jeszcze bardziej drapieżnie, gdy rozpoznał tę samą woń, którą roztaczał Księżycowy. Ogień! Musiał więc to być smok, choć przy pierwszym spojrzeniu na smoka nie wyglądał. Głowa stworzenia przywodziła Karminowi na myśl leśne żyjątka, które zazwyczaj uciekały spod jego łap ze sfrustrowanym piskiem, a skrzydełka miało raczej wątłe. Przy bliższej obserwacji rozpoznał jakieś typowo smocze cechy, jak rogi, imponująca ich liczba, wyrastające nad czołem i łuskowaty ogon. Nietypowy, ale ogon.
Zatrzymał się w odległości pozwalającej na rozmowę, ale bezpiecznej. Nie sądził, by obcy go zaatakował, ale umiał rozpoznać społeczne wskazówki, takie jak poza "przybywam w pokoju, ale mam Cię na oku" którą przyjmował Ognik.
Przysiadł, owijając łapy ogonem i poprawiając skrzydła na grzbiecie. Z pyska nie schodził mu uśmieszek, a wzrok śledził różne aspekty specyficznej fizjonomii obcego.
Mam na imię Karmin – rzekł w końcu. – Karminowy Kolec właściwie. Wybacz, jeśli przerwałem Ci drzemkę. – Przywitanie nieco kulawe, ale nie chciał zarzucać obcego niegrzecznymi pytaniami w stylu: Nie gorąco ci w tym futrze? Łysy ogon to od jakiejś choroby? Wiesz, że skopiemy wam zady na wojnie? Wolał zacząć kulturalnie, zresztą wątpił, by spotkał futrzaka na polu bitwy. Stworzenie nie wyglądało na wojownika, a jego doświadczenie z czarodziejami podpowiadało mu, że magiem też nie jest. Wyglądało na młode, młodsze od niego, choć akurat ten pozór naprawdę może mylić. W końcu Kaskada też była wątła i mała.
Nie skrzywdzę Cię, ale chciałbym porozmawiać, jeśli masz ochotę – zaoferował, wypuszczając z paszczy kłąb czarnego dymu, który za chwilę rozwiał wiatr. – Chyba, że Ty chcesz mnie skrzywdzić – dodał łobuzerskim tonem, puszczając Ognikowi oczko.
autor: Dymiące Zgliszcza
05 maja 2019, 22:30
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 74967

/another time

Karmin nie miał zbyt wiele do roboty. Póki co miał pełny brzuch, wolny czas i energię, która go rozpierała. Wybrał się więc na lot nad Czarnymi Wzgórzami, bo chciał spędzić trochę czasu z samym sobą. A może poznać kogoś nowego? Nie oszukujmy się, ktoś taki jak Karminowy nie mógł wytrzymać długo bez towarzystwa. Zdał sobie niedawno sprawę, że księżyce lecą, a on tak naprawdę zna tylko Burzę. No i ojca i Szlachetną, ale chodziło bardziej o rówieśników. Nie mógł przecież spędzać każdej chwili ze smoczycą, niezależnie od tego, jak bardzo lubił jej towarzystwo. No i tereny Wody stawały się trochę męczące. Wszędzie tam mokro i śmierdzi rybami. Skrzywił pysk, wykonując pętlę wysoko w powietrzu, smakując lodowate powietrze. Kochał swoje stado, naprawdę, ale czasem czuł się, jakby było więzieniem. Na terenach wspólnych rzadko przebywał, bo albo trenował albo spędzał czas na ceremoniach, albo szukał groty. A przecież tyle jest świata poza Wodą!
Wylądował z impetem na wzgórzu, podbiegając kawałek, by wytracić pęd i przysiadł na moment. Jego ciało nie przestawało się ruszać, pod skórą drgały potężne mięśnie, ogon zwijał się jak wąż, a jego rubinowe łuski odbijały światło słońca. Musiał wyglądać jak ognisko dla tych, którzy mogli być u stóp wzgórza, patrzących na szczyt.
Wciągnął głęboko powietrze do płuc i wypuścił, przy okazji pozwalając kilku krwistoczerwonym płomykom opuścić jego paszczę.
autor: Dymiące Zgliszcza
04 kwie 2019, 14:45
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 9590

Mentiroso stęknął, gdy Inu wpadła na jego grzbiet, ale zniknęła zanim zdążył jej oddać. Wzruszył więc barkami i uśmiechnął się wesoło do Szlachetnej. Cieszył się, że się na niego nie gniewała.
Obiecuję – pisnął, choć wiedział, że to nie do końca wiążąca obietnica. Psoty się go trzymały jak nic.
Wrócił potem do Remedium, by zobaczyć, czy Uzdrowiciel połknął kulkę, wbrew radom czerwonołuskiego.
Gdy dorosły Wody poprosił go o pomoc, przyjął kulkę w przednie łapki i stanął na tylnych, opierając się na piersi Remedium, do której teraz przylegał artefakt. Przesunął się trochę, szukając miejsca bardziej zbliżonego do serca i pchnął, patrząc w skupieniu na obie przednie łapy, wciskające kulkę w łuski lekarza, ładnie kontrastujące się kolorem z jego własnymi
autor: Dymiące Zgliszcza
31 mar 2019, 22:05
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 9590

Mentiroso przytulił się bezceremonialnie do uzdrowiciela i zmierzył krytycznym wzrokiem sposób, w jaki tamten podchodzi do swojej kulki.
Tylko jej nie połykaj! – pisnął, nagle przerażony, że Remedium może wpaść na taki pomysł. W końcu trzymał artefakt tak blisko pyska. Pisklak przeniósł wzrok na Dadu i uśmiechnął się szeroko do niego. Reszta wydarzeń, pojawiający się bogowie i znikające duszki, trochę skonfundowała malca. Patrzył na to wszystko z ekscytacja w słonecznych oczach i podrygiwał w rytm jakiejś melodii, która wybrzmiewała w jego głowie. Próbował uśmiechać się do wszystkich naraz, przylgnięty do boku Remedium, wiedząc, że choć tego nie rozumie, jest częścią czegoś wielkiego.
Zmarszczył czoło na chwilę, przypominając sobie, że w jego drużynie był jeszcze Marduk. Nie wrócił z nimi. Poszukał wzrokiem Moiry, dla pewności, znalazł Szlachetną, w której stronę podbiegł, machając długim ogonem.
Przepraszam, że byłem taki niegrzeczny – wymamrotał, przytulając się do łapy smoczycy. – Po prostu chciałem, żeby on miał swój nos z powrotem, nie chciałem żebyś była zła – pociągnął lekko nosem, wskazując ruchem łebka na Uzdrowiciela.
autor: Dymiące Zgliszcza
30 mar 2019, 17:19
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 9590

Mentiroso za to zupełnie zignorował Ognistą. Nie wyglądała na zdrową na umyśle. Śmiechy i teatralność zaprzeczała powadze sytuacji, więc rubinowy po prostu podszedł, podskakując na jednej przedniej łapie, do Remedium. Po drodze uśmiechnął się przepraszająco do Szlachetnej. Teraz dopiero przeszło mu przez łeb, że powinien przeprosić smoczycę i podziękować jej za jej opiekę. Zrobi to później.
Przysiadł przed uzdrowicielem i wyciągnął w jego kierunku łapę, w której połyskiwała kulka.
Chcesz móc wąchać? Ja chcę żebyś wąchał i leczył i był zdrowy. Znalazłem kulkę, a teraz Ty ją weź – powiedział stanowczo, wznosząc na starszego smoka wzrok słonecznych oczu. Miał w nich pewność, której nic by nie zachwiało, chyba, że Remedium sam nie zechce przyjąć kulki. Czego Mentiroso nie zrozumie, ale uszanuje.
autor: Dymiące Zgliszcza
29 mar 2019, 15:25
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 9590

Mentiroso zmierzył Ognistego, z którym kłóciła się teraz Inurta brzydkim spojrzeniem, jednak nie skomentował jego słów. Zamiast tego zwrócił swój wzrok ku Moirze i przez chwilę przyciskał kulkę do swej klatki piersiowej, a z jego pyska można było wyczytać: "spadaj, to moje!".
Potem jednak zastanowił się. Moira nie wiedział, co się dzieję.
Kulka może uleczyć Remedium. Wszystkie kulki mogą uleczyć barierę albo dać moc Nauczycielowi – powiedział do morskiego samczyka, a minę miał poważną. – Dam ci kulkę, ale musisz mi powiedzieć, co chcesz z nią zrobić. Ja chcę, by Remedium odzyskał węch, Inurta też. A Ty?
Mentiroso nie miał złego nastawienia do Moiry. Widział, jak tamten wchodzi w straszny staw, by pomóc czemuś, czego nie znali. Był może nieco sztywny, jak na standardy rubinowego, ale był z Wody i był przyjacielski. Ufał Moirze. Poza tym, Mentiroso nie mógł go winić za to, że chce, by kulka była bezpieczna, póki nie zdecydują, co z nią zrobić. Menti nie był na pewno tym, który w ich drużynie miał najwięcej rozsądku i mógł dźwigać odpowiedzialność za artefakt.

Wyszukiwanie zaawansowane