Znaleziono 99 wyników

autor: Dymiące Zgliszcza
17 cze 2017, 22:09
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 117947

Tiernan uśmiechnął się promiennie na widok łuskowatego smoka, przyglądając mu się z bliska. Wodny był od niego większy, ale miał przyjazny pysk i Tiernan nie mógł się doczekać, aż będzie się mógł czegoś nauczyć. Nie to, że mu się śpieszyło do mordowania sarenek, ale polowanie samo w sobie go pociągało. Nigdy nie wiadomo, co cię czeka na łowach.
Odchrząknął i otrząsnął się jeszcze raz, sprysujac ostatnie kropeki wody na trawę.
Jeżeli to Twoja ulubiona umiejętność... to może kamuflaż? – odpowiedział ochoczo, choć nie miał bladego pojęcia, co może to pojęcie w sobie zawierać. Czy będzie musiał przywiązać sobie patyki do głowy i udawać drzewo? Parsknął cicho na samą myśl.
I nie spóźniłeś się, to ja przyszedłem wcześniej – dodał grzecznie. Uprzejmość jest cnotą.
autor: Dymiące Zgliszcza
17 cze 2017, 21:33
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 117947

I oto zjawił się Tiernan, znów w miejscu, w którym nigdy nie był. I znów w pobliżu ohydnej wody, ble! Co prawda, samczyk nieco wyrósł z chorobliwego obrzydzenia do kąpieli, ale wciąż czuł niechęć, kiedy wchodził do stawu, by przepłynąć się kawałek, zmyć z siebie pył drogi. Przyszedł tu piechotą, co było dziwne, bo zwykle latał. Ale cóż, nie zawsze miał energię na podniebne akrobacje.
Wyczołgał się na brzeg, otrząsnął niczym wilk i stęknął, żałując, ze nie umie się magicznie osuszyć. Czuł wilgoć, spływającą po jego pięknym futrze i zamieniającą je w strączkowaty bałagan. Miał jeszcze trochę czasu nim przyjdzie Wodny Adept, który, jak Tiernan miał nadzieję, nauczy go conieco o polowaniu.
Przez chwilę słońce grzało ciało Adepta, Tiernan wręcz czuł parę, unosząca się z niego. Samo schnięcie było przyjemne, bo przynosiło trochę ochłody w tych strasznych dniach upałów. W takich momentach nienawidził swego futra.
Spojrzał na słońce, uświadamiając sobie, że czas płynie, a Wodnego Adepta jeszcze nie ma. A może to Tiernan przybył za wcześnie?
autor: Dymiące Zgliszcza
17 cze 2017, 21:11
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Lustrzany las
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 104021

Tiernan przemyślał dokładnie kwestię, przekrzywiając łebek i przyglądając się Gwiazdce. Wątpił, by było to możliwe, by być i samiczką, i samcem, ale nie będzie tego roztrząsał. Brakowało mu wiedzy.
Skrzywił się za to, gdy Wodna wspomniała, że lubi się bić i chce walczyć. Takie małe stworzonko, takie urocze i delikatnie, a chce zębami i pazurami rozdzierać ciała.
Ja nie lubię się bić i nie chcę walczyć – parsknął, jednocześnie spoglądając nieśmiało, czy przez to samiczka nie straci zainteresowania. – Walki zresztą są dla tych, którzy są duzi i silni, nie tacy mali jak ja – dodał po namyśle. Nie wstydził się swoich wad, choć bolały go często.
Poczuł ciepłe ciało Gwiazdeczki przy swoim i nawet kiedy stracili kontakt, gdzieś w środku wciąż czuł tę przyjemność raz po raz rozlewającą się po jego ciele. Dziwne, pomyślał, to tak jakbym jadł coś ciepłego, ale przecież nie zjadłem jej. Otrząsnął się na samą myśl.
Nie wiem, czy mama chce rozmawiać o tacie. Poza tym, nie obchodzi mnie to aż tak bardzo. I... dziękuję. – Uśmiechnął się, jego błękitne oczy błyszczały czymś w rodzaju adoracji dla drugiej smoczycy. Czyżby miał kolejnego przyjaciela?
Westchnął, gdy samiczka zawiesiła jego czarne, lśniące pióro na swojej szyi. Był to dla niego nieco abstrakcyjne, że ktoś chce nosić jego cząstkę tak blisko serca. Sam wciąż ściskał gałązkę przy piersi, zastanawiając się gorączkowo, co z nią zrobi. Może uplecie wianek? Zlustrował wzorkiem swoje niezdarne łapki i szybko porzucił ten pomysł. Na razie trzeba gonić nową koleżankę, która już unosiła się nad nim, śmiejąc się tak przepięknie. Tiernanowi ten dźwięk przypominał trel jakiegoś ptaka.
Ułożył gałązkę w miejscu, gdzie będzie mógł ją później znaleźć i zabrać se sobą, po czym rozłożył szerokie skrzydła. Machnął nimi kilka razy, wystrzeliwując wdzięcznie w powietrze. Wiatr rozwiał jego grzywę koloru zboża, a oczy barwą przypominały niebo.
Ja też kocham latać! – krzyknął, próbując przekrzyczeć szum powietrza w uszach. Kilkoma machnięciami dogonił samiczkę, ale nie pokusił się na razie na żadne manewry, skupiając się na utrzymaniu jej w zasięgu wzorku.
Miała to być zabawa, tak? Ustawuił ciało w poziomej pozycji, nabierając szybkości i poszybowal ku samiczce, lekko dotykając jej ogonem, po czym zakręcił ostro i pomknął w drugą stronę.
Złap mnie! Jeżeli dasz radę – mrugnął do niej z oddali, ale nie uciekał dalej, utrzymując cały czas ten sam pułap dzięki leniwym uderzeniom skrzydeł.
Czy to znaczy, że możemy być przyjaciółmi? – krzyknął. Musiał mieć to na papierze.
autor: Dymiące Zgliszcza
03 cze 2017, 21:28
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Lustrzany las
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 104021

Tiernan zaczął powoli wyrywać się z otępienia, które powodowała onieśmielająca nowa koleżanka. Sprawa podziału płci była naprawdę zastanawiająca, ale omówił ją już częściowo z Niebieskim, więc mógł podzielić się tą wiedzą.
Wiesz, mój przyjaciel mówił mi, że samce bardziej lubią się bić i bardziej dbają o siebie niż o innych. Ale to właśnie prawdziwe samce takie są, a ja nie chcę taki być – fuknął, marszcząc brwi i tupnął łapką. – Samiczki są podobno bardziej wrażliwe i bardziej opiekuńcze i to by się zgadzało, bo moja mama taka jest i twoja mamusia pewnie też. Wolałbym chyba być samiczką, jak ty, twoja mamusia i moja mama – dodał, obserwując jak Gwiazdka trzyma jabłko. Uśmiechnął się do niej promiennie, bo wyglądała tak uroczo, jak jego ulubiony motylek, taki najmniejszy ze wszystkich i niebieski.
To nie może mieć chyba związku, bo ja też mówię na tatę "tata", choć go nie znam, bo jest z Ognia i chyba nas nie lubi, bo go nigdy nie widziałem i chyba nigdy o mnie nie pytał, bo mama by mi pewnie powiedziała.
Zwiesił lekko uszy na myśl o nieznanym ojcu, ale tylko trochę. Nie męczyło go to już za bardzo, przynajmniej ostatnio.
Przyjrzał się uważnie jabłku, które Gwiazdka chciała zatrzymać i poczuł ciepłe uczucie w żołądku, które sprawiło, ze chciał uśmiechnąć się jeszcze szerzej.
Myślę, że będzie takie cały czas, ale możesz je zjeść, a na pamiątkę zerwę ci drugie, dobrze? – zapytał, rozkładając trochę skrzydła, pokazując, że jest gotów do lotu w każdej chwili. Nagle wpadł na pomysł, by dać małej inną pamiątkę, taką, która był pewny, że przetrwa. Rozłożył prawe skrzydło, prezentując rząd najdłuższych piór, opalizująco czarnych, które pod słońce połyskiwały na zielono. Sięgnął jedną łapą i przymknął oczy, przygotowując się na ukłucie bólu, które towarzyszyło wyrywaniu jednego z najładniejszych. Pisnął cicho i zaraz było po wszystkim, już trzymał pióro w garści. Położył je u stóp Gwiazdeczki i uśmiechnął się nieśmiało.
To na pewno nie zniknie. Przepraszam, że cię okłamałem, już nigdy więcej, obiecuję– rzekł. Policzek, w który polizała go samiczka promieniował przyjemnym ciepłem. Samczyk miał ochotę śpiewać.
Jego szczęście jednak szybko się skończyło, gdy usłyszał imię, które wymieniła Gwiazdeczka. Zaciekły Kolec. Tiernan zobaczył oczami umysłu ciała obdarte z mięsa i usłyszał w głowie chłodny, boleśnie obojętny głos Heulyn. Jago uszy automatycznie opadły, a oczka lekko się zaszkliły, ale ukrył to odchrząknięciem. Wstrząsnął łebkiem, udając, że odgarnia grzywkę. Biedna mała. Ale skoro matka jej powiedziała, że tata wyruszył w podróż... Cóż, to nie jego rola, by mówić jej o takich rzeczach. Sam ich do końca nie rozumiem.
Widziałem twojego tatę... eee... jesteśmy kuzynami. Dalekimi – rzekł, może nieco zbyt obojętnym tonem, ale zaraz szybko się zreflektował. – Wiesz co, mama mi na pewno pozwoli, więc jak tylko zostanę Czarodziejem, albo nawet wcześniej, jak będziesz miała czas, będziemy mogli się widywać – zapewnił samiczkę i drżącą lekko łapką przyjął jej dar. Gałązka była śliczna i kolorem będzie mu przypominała Gwiazdeczkę. Przytulił ją, gałązkę, lekko jedną łapą do klatki piersiowej, zastanawiając się co zrobi z takim skarbem. Potem wyciągnął skrzydło, to, z którego wyrwał pióro i przysunął się do samiczki, by nieco niezręcznie objąć ją na chwilę. Miał nadzieję, że jej to nie przeszkadza i, że tak jak on lubi kontakt fizyczny.
Chciałabyś się w coś pobawić, na przykład w zgadywanki? Albo w berka, jak lubisz biegać? Albo w łapanie jabłek? I co to jest Immanol? – zmarszczył znowu czoło. Nie słyszał nigdy takiego określenia. Był ciekawy, co wie Gwiazdeczka, czego on nie wie, no i chciał odsunąć umysł od smutnych rzeczy, takich jak śmierć ojca małej.
autor: Dymiące Zgliszcza
02 cze 2017, 12:56
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Jezioro
Odpowiedzi: 894
Odsłony: 144587

Tiernan wybrał jezioro na kolejny trening lotu. Głownie dlatego, że nie był tu jeszcze nigdy, a krajobraz był piękny. Nie zamierzał pływać, oczywiście, ale sam widok mu się podobał. Poza tym, nie latał jeszcze nad wodą, a to stwarzało interesujące możliwości.
Wystartował z brzegu, skacząc z miejsca w powietrze i machając miarowo skrzydłami, by wzbić się wysoko. Zgarniał masy powietrza pod siebie, odpychając się od niego i podziwia otoczenie, czując wiatr w grzywie. Cudowne uczucie. Zatrzymał się na konkretnym pułapie, jakieś dziesięć ogonów nad taflą jeziora i postanowił zacząć spokojnie, okrążyć jezioro. Manewrował skrzydłami tak, by znaleźć się na krawędzi wody, po czym wyciągnął szyję i ustawił ciało równolegle do powierzchni. Leciał spokojnie, manewrując ogonem, cały czas mając nieco przechylone skrzydła i wygięty lekko ogon. Dzięki temu cały czas delikatnie skręcał, podążając za linią brzegu. Co jakiś czas machała skrzydłami, by nabierać tempa, a potem szybować, pamiętając o podkulaniu łap pod siebie i falowaniu ciała, dostosowując się do prądów powietrza.
Gdy znudziło mu się szybowanie, zatrzymał się, rozkładając skrzydła i wykręcając je lekko, by stawiały opór powietrzu, po czym, żeby nie spaść, machał przed chwilę w dół, ustawiając ciało pionowo. Wisiał tak kilka chwil, obmyślając manewr, który chciał wykonać.
W pewnym momencie, wygiął ciało silnie w dól, składając połowicznie skrzydła i wyciągając łapy do przodu, by pikować ostro, słysząc huk powietrza w uszach. Chciał otworzyć pysk, żeby zaśmiać się wesoło, ale napór powietrza mu nie pozwolił. W połowie dystansu rozłożył skrzydła i ustawił jedno wyżej a drugie niżej w stosunku do ciała, zaczął wtedy lecieć, obracając się wokół własnej osi. Świat zawirował i pisklak przez chwilę bał sie, że nie zdąży przed zderzeniem z taflą, ale udało mu się płynnie przejść do lotu szybującego tuż nad delikatnie falująca wodą. Dotknął łapą tafli, czując malutkie kropelki, pryskające na jego brzuch. Przeleciał tak całą szerokość jeziora, falując delikatnie w locie i co jakiś czas machając skrzydłami, by nie tracić wysokości.
Gdy doleciał do brzegu, wciąż nisko nad ziemia, skręcił ostro, wyginając ciało i ogon w prawo, ustawiając skrzydła w linie krzywą, prawe znacznie niżej w stosunku do ciała. Zawrócił ze świstem, po czym wrócił do standardowej pozycji, tylko tym razem wzbijał się stopniowo w górę, zgarniając powietrze skrzydłami do tyłu i w dół.
Na konkretnym pułapie, znów około 10 ogonów nad ziemią, zatrzymał się, dysząc ciężko. Latanie było męczące, ale ból mięśni był tego wart. Rozejrzał się, myśląc, co robić dalej.
Zanurkował jeszcze raz, na wpół składając skrzydła i wyginając ciało w dół, wspomagając się ogonem. Miał w planie znowu dotknąć wody, co zrobił, ale nie przeszedł stąd do spokojnego lotu szybującego, lecz ustawił ciało po skosie, głową do góry, wspinając się po masach powietrza i młócąc je skrzydłami, wznosił się ostro w górę. Coraz bardziej wyginał tułów do tyłu, zmieniając kąt ustawienia skrzydeł, by w końcu opaść do tyłu. Wyglądało to jak "fikołek" do tyłu, tylko, że w powietrzu. Aż sam był zdziwiony, gdy się to udało, gdy opadał spokojnie. Ratując się przed upadkiem w wodę, gwałtownym skrętem ciała ustawił się równolegle do tafli wody, a potem wyprostował, machając skrzydłami, by utrzymać się w powietrzu. Ciekawe, jakie jeszcze triki mógłby wykonać, gdyby poćwiczył.
Znowu wrócił do spokojnego szybowania, najpierw nabierając szybkości, dzięki kilku machnięciom skrzydeł. Najpierw skręcił łagodnie w prawo, ustawiając skrzydła pod kątem, prawe niżej, potem odwrócił ustawienie, by odbić w lewo. W pewnej chwili kątem oka dostrzegł szpaka, który na niego zaskrzeczał, najwyraźniej oburzony, że Tiernan miał czelność pojawić się na jego niebie. Pisklak postanowił ścigać ptaka, więc skręcił ostro w jego stronę, jednym silnym machnięciem skrzydeł nabierając szybkości, a następnie wykręcając ciało w prawo. Łapy bolały go już trochę od przyciskania ich do tułowia, ale starał się nie zwracać uwagi. Ptak zaskrzeczał znowu i poleciał w dól z zamiarem skrycia się w pobliskich krzakach, lecz Tiernan równie szybko jak on zanurkował, przechylając tułów i wyginając ogon w łuk. Ścigał ptaka krótko, bo ten szybko sniknął z jego pola widzenia, ale pisklak nie zrezygnował, przechodząc do zataczania kręgów nad kilkoma krzakami, przeczesując jednocześnie ślepiami otoczenie. Przechylił skrzydła pod łagodnym kątem w prawo, wyginając ogon i ciało oraz wyciągając szyją w tym kierunku. Ptak, oczywiście, nie był na tyle głupi, by pojawić się znowu, więc Tiernan zatoczył jeszcze tylko kilka kółek nad taflą wody, aż w końcu ból mięśni i zadyszka dały o sobie znać.
Zadowolony, wylądował na brzegu, przebiegając kawałek, by wytracić prędkość i ulotnił się znad Zimnego Jeziora, obiecując, że jeszcze kiedyś wróci tu, by potrenować.
autor: Dymiące Zgliszcza
31 maja 2017, 18:43
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Lustrzany las
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 104021

Tiernan przez ten cały czas gapił się na smoczycę z lekko otwartym pyskiem, onieśmielony całą sytuacją. Ha, i gdzie jest teraz jego elokwencja i pisklęca paplanina? Z pewnością były niczym w porównaniu do tej oto istotki. Ona bardziej zasługiwała na miano leśnego duszka. Była ruchliwa, energiczna i dużo mówiła, tak mniej więcej Tiernan wyobrażał sobie te duszki.
Ja też tego nie rozumiem – bąknął w końcu. – Tego podziału. Ja widziałem w życiu też dwa samce, Niebieskiego i Grzmota, ale Grzmot się nie liczy, bo jest w moim wieku i nie wiem, czy można go już zaliczać do samców – dodał w ramach wyjaśnienia.
Gdy samiczka się do niego zbliżyła, zrobił śmiesznego zeza, patrząc na czubek jej nosa, blisko do jego własnego. Brak poszanowania dla stref komfortu byłby uroczy, gdyby Tiernan nie był tak spanikowany.
Poprawił skrzydła na grzbiecie, wiercąc się nerwowo. Jakim mógłby być duszkiem? Nic nie kojarzył z imion duchów, o których mówiła samiczka, miał coraz większy mętlik w głowie. Zanim jednak doszedł do słowa, mała znowu mówiła. Uff, w końcu coś o czym Tiernan może się wypowiedzieć.
Ble, ja tez nienawidzę wody, jest okropna. Eee... właśnie dlatego moja siostra jest wodnym potworkiem, bo ciągle mnie przewraca i myśli, że jest przez to zabawna – zaśmiał się nerwowo. A potem doszło do niego, jakie stado wymieniła istotka. Woda. Tiernan przewrócił się z wrażenia na bok, gdy samiczka, wciąż paplając, oparła się o jego ciało. Stęknął głucho, a jak już pozbierał się z parteru, rozłożył skrzydła i skoczył w powietrze, by zerwać jedno z lśniących, wpół eterycznych jabłek, które podarował Gwiazdeczce, jak się okazało. Jeżeli mała jest z Wody, to spotykanie się z nią mogło nie być dobrym pomysłem. Ale przecież była taka mała. On zresztą też. Nie wyobrażał sobie, by mogła wyrosnąć, na krwiożerczą bestię, podobną do tych, które skrzywdziły mamę. Nawet jeśli miałaby zostać Wojowniczką.
Westchnął i pogrzebał pazurem w ziemi. Ta głupia gra nie miała sensu.
Wiesz co... Przepraszam. Okłamałem cię. Nie jestem duszkiem, tylko smokiem, nazywam się Tiernan. Myślałaś, że jestem duszkiem, więc chciałem... nie wiem, czemu to powiedziałem – przyznał ze skruszoną miną, unikając wzorku Gwiazdki. W pewnym momencie poderwał łebek, nagle zaaferowany.
Ale przecież mogę być twoim duszkiem, takim no... towarzyszącym. Jak chcesz się częściej widzieć, tylko będę musiał zapytać mamy, czy mogę, bo ja jestem z Cienia, no i no... Mogę cię odprowadzać do domu, jak chcesz, albo zrywać ci jabłka albo coś innego, nie wiem, tylko nie bądź zła, że cię okłamałem – poprosił cichutko, piskliwie, jak to miał w zwyczaju. Zastanowił się jeszcze głęboko, myśląc, co mógłby zaoferować małej w ramach rekompensaty. W pewnym momencie wpadł na coś.
Jak już będę Czarodziejem, to wyczaruję ci kwiatki albo motylki, co ty na to?
autor: Dymiące Zgliszcza
30 maja 2017, 21:33
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Lustrzany las
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 104021

Uśmiechał się szerzej, słysząc paplaninę, podobała mu się też wada wymowy istotki.
Śmiesznie mówisz – rzekł, zanim zdołał się powstrzymać, bo czym zadrapał łapka w ziemię, nagle zdenerwowany. – Nie "źle" śmiesznie, tylko tak... śmiesznie, nie słyszałem, żeby ktoś tak mówił, wiesz, dlatego powiedziałem "śmiesznie, ale to bardzo ładnie, że umiesz tak mówić, ja umiem tylko piszczeć – wypiszczał bardzo szybko i nieskładnie, ale miał nadzieje, że nowa znajoma zrozumie, co ma na myśli. Po zakończeniu wypowiedzi uśmiechnął się nerwowo.
Następnie zastanowił się, jak utrzymać swoją przykrywkę duszka, chociaż obca prawie trafnie rozpoznała jego rasę.
Eee... Nie jestem północnym? Tak! Znaczy, nie, nie jestem północnym, po prostu mam pióra i futro, bo... wszystkie leśne duszki je mają? Durny jakiś jesteś, rzekł do samego siebie, nie przestając się nerwowo wyszczerzać.
Nie znał żadnego imienia, które wyrzuciła z siebie istotka, ale to nic nie znaczyło. Nie mógł założyć, że nie jest z Cienia, bo nie znał tak nikogo i tak.
Masz dużą rodzinę, ja mam mamę i siostrę i drugą siostrę. Mama i siostra też są... duszkami, a druga siostra jest takim potworkiem z rzeki – dodał, machając ogonem, przez co przypadkowo uderzył nim w drzewo. Syknął, ale zrobił dobra minę do złej gry. Tiernan oczywiście miał większą rodzinę, ale nie trzymał się blisko z Astralną, a ojca nie znał, więc zawsze wspominał tylko Heulyn, Aileen i Dai.
Na komplement zareagował nerwowym chichotem, który przemienił się w kaszel, po czym zaczął przeczesywać futro na boku pazurami, poruszając uszami. Samiczka była nieco onieśmielająca, może przez fakt, że tyle gadała.
Ty też masz ładne te no... łuski – przez chwilę szukał właściwego słowa, przeklinając się w duszy, że w ogóle zaczął tą cała grę w duszki. Dużo łatwiej byłoby po prostu pogadać o stadach, z których byli i wpływowych rodzicach, ale nieee, przecież on musiał palnąć coś głupiego już na wstępie. A nowa koleżanka zapewne go znielubi, gdy dowie się prawdy.
Starał się niezgrabnie pomóc samiczce wstać, gdy ta się przewróciła. Nie wydało mu się to śmieszne jak upadek Grzmota przy nauce biegu, no bo... W końcu samiczki są jakieś takie bardziej pełne gracji. Nawet upadają ładnie, choć Tiernan nie potrafił sobie wyobrazić Aileen nagle potykającej się o własne łapy. Ta tutaj istotka na pewno kiedyś będzie równie prześliczna jak jego biała siostra.
Opis dziwnego nauczyciela obcej wydał mu się znajomy, lecz na razie nie chciał zaczepiać tego tematu. Jak sobie przypomni to zapyta. Może mają wspólnego znajomego?
Eee... Jesteś stąd? – wskazał łbem na bliżej nieokreśloną przestrzeń, modląc się, by mała zrozumiała o co chodzi.
autor: Dymiące Zgliszcza
30 maja 2017, 20:35
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Lustrzany las
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 104021

Tiernan prawie uwierzył, że istotka była wizją, jak reszta cudowności, które go otaczały lecz nie. Poruszyła się, wręcz pisnęła, gdy okazała się żywa, jak on. Cofnął się od razu gwałtownie, przerażony faktem, że naruszył czyjąś strefę komfortu, w końcu sam nie lubił jak dotykały go niepożądane smoki.
Jak już było wspomniane, senna wizja okazała się smoczycą, z krwi i kości i mógłby się założyć, że jest w jego wieku, W dodatku mówiła, dużo i szybko (jak on zresztą).
Przepraszam, nie wiedziałem... – wybąkał niezręcznie, również wysokim głosikiem i położył uszy po sobie, a łapki złożył na ziemi w wyrazie skruchy. Istotka okrazyła go, a on siedział sztywno, zastanawiając się, co zrobić, podczas gdy potok słów wydobywał się z jej rogatej paszczki (swoją drogą, czemu wszystkie smoki są takie kolczaste i twarde? Łuski, pokrywające ciała wszystkich smoków jakie znał były ostre i wyglądały na niewygodne, nie to co jego miękkie, falujące futro). W dodatku stworzonko sepleniło, co Tiernan uważałby za urocze, gdyby nie był na tyle zawstydzony, by o tym nie myśleć.
Zdołał jednak cicho zachichotać, gdy usłyszał, że nieznajoma nazwała go duszkiem drzewa.
Czy ja wyglądam na... – urwał, zmieniając zdanie i nastawił z powrotem uszy, przybierając najpoważniejszą minę na jaką go było stać. – Czy ja wyglądam na normalnego smoka? Oczywiście, że jestem duszkiem drzewa! – spojrzał istotce w ślepia swoimi własnymi, błękitnymi oczami i, jakby chcąc to udowodnić, zbliżył łeb do pnia. – Widzisz? To... światło, które wydobywa się z tego... czegoś – zagubił się we własnych słowa. – To ma taki sam kolor jak moje oczy, to znaczy, że jestem duszkiem! – dokończył kulawo, ale postarał się uśmiechnąć tajemniczo. Nie miał zamiaru okłamywać obcej (mimo faktu, że to robił), ale chciał pozgrywać tajemniczego i mądrego, jak Niebieski.
Owinął łapy ogonem, wciąż obserwując smoczycę. Nagle zmarszczył czoło, bo coś go zainteresowało.
Dlaczego nie powinnaś zadawać pytań? Własnie powinnaś! Jak inaczej masz się czegoś dowiadywać, odkrywać? – zapytał, ciekawy, kto nagadał obcej takich głupot. Niebieski mówił żeby pytać, szukać, tak samo jak Aileen. Istotka musi mieć dziwnych nauczycieli.
autor: Dymiące Zgliszcza
30 maja 2017, 15:43
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Lustrzany las
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 104021

Poszukujący piękna Tiernan nie mógł pominąć Lustrzanego lasu w swych wędrówkach.
Wspaniałość tego miejsca była tak namacalna, a z drugiej strony tak eteryczna, że nie miał dla niej słów (nie miał słów dla wielu rzeczy, ale starał się). Na początku bał się wejść, bo drzewa wydawały się tylko po części z tego świata, mogły zniknąć, gdyby ich dotknął. W końcu jednak stwierdził, że żałowałby, gdyby nie spróbował i wszedł między szklane pnie, jego oczy lśniły czymś niesprecyzowanym... pożądaniem? Aura miejsca zdawała się wpływać kojąco na jego duszę, aż zapomniał, skąd tu przyszedł, czym się kierował i czego szukał. Słońce, odbijające się wielokrotnie od fasetek liści kuło go w oczy, więc zmrużył je, nie chcąc przejść przez te cudowności ślepym. Zatrzymał się na chwile, by podnieść łapę i puknąć końcem pazura w szkło. Czysty, rozedrgany dźwięk rozszedł się po otoczeniu niczym srebrny dzwoneczek. Tiernan aż pisnął z podniecenia, obiecując sobie, że pokaże to miejsce Niebieskiemu. To byłby niezły przykład i pewne osiągnięcie na jego drodze Poszukiwacza Piękna.
Dopiero po jakimś czasie doszło do niego, że odbija się w przezroczystej substancji niczym w tafli wody. Nie było to jednak odbicie dokładne, bo patrząc w swoje własne ślepia nie widział ostrego błękitu, tylko zblakłą szarość. I tak go to zachwyciło. Obszedł jeden pień dookoła, przyglądając się swemu ciału, jego sprężystemu sarniemu krokowi i wydłużonemu pyskowi. Miał ochotę śmiać się z własnej głupiej miny i z oczu pełnych zdziwienia i zachwytu.
Nie zatrzymując się dalej, wędrował powoli, tylko przez chwilę zastanawiając się czy opuścił granicę Cienia. Czy to w ogóle ważne? Czy wobec tego cudu, ważne jest cokolwiek? I tak uważał granice i podziały za głupie i bez znaczenia.
W pewnej chwili dostrzegł coś innego, a jednak tak pasującego do tej sennej wizji. Istotka stała w otoczeniu błękitnej trawy i niebieskiej aury, Tiernan już bez większego zdziwienia przyjął fakt, że pewnie należy do tego, pół-materialnego świata. W końcu, skoro owoce, liście i trawa są tu takie, widmowe i oderwane od rzeczywistości, to czemu nie smoczątko, w podobnej do niego wielkości?
Podszedł bliżej, od tyłu, do istotki, zastanawiając się czy w ogóle jest żywa. Może się spłoszy? Tiernan na pewno tego nie chciał. Była równie piękna jak wszystko tu. Ją też otaczała aura, ale nie wiedział czy jej własna, czy rzucały ją pobliskie drzewa. Przełamując strach, odchrząknął nieśmiało i przesunął delikatnie łapką po jej ogonie, na wypadek, gdyby jednak nie należała do świata śmiertelników i nie widziała jego obecności.

Wyszukiwanie zaawansowane