Znaleziono 155 wyników

autor: Wędrówka Słońca
04 lis 2019, 2:15
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Sosnowy Bór
Odpowiedzi: 297
Odsłony: 44606

Prawie białe ślepia były zaskakująco łatwe do przejrzenia. Otwarte. Błękit na chwilę zatopił się w lekko złocistej bieli i Wędrowiec zwyczajnie skinął łbem. Widział. Nawet nie chciał wdzięczności Koralowej. Po prostu cieszył się, że chociaż to mógł jej oferować.
Nie przerywał opowieści adeptki. Pozwolił jej wyrzucić to wszystko z siebie, mając nadzieję, że przejmie trochę ciężaru z jej barków. Znał większą część tej historii – część widział z góry, część wydusił z Kaskady. Nie mógł... Mógł potępiać czyny Wodnych, ale nie chciał. Immanor jeden wiedział, czemu Dymiący postanowił parzyć się z Kaskadą. I Immanor jeden wie, czemu Kaskada tak bardzo chciała skrzywdzić swoje córki.
Westchnął cicho, kręcąc łbem. Woda potrzebowała wsparcia. Dlatego Słońce miał nadzieję, że pewna grupa, którą ostatnio zobaczył z góry, sprawdzi się w tej roli. Od czasów panowania jego ojca Wodni borykali się z mniejszymi i większymi problemami naprzemiennie. Pora przerwać tą złą passę.
Nie mieliście innego wyboru. I jestem z was bardzo dumny, że byliście w stanie zachować wasze życia i część terenów. To najważniejsze. Proszę, jeśli nie uda mi się zobaczyć z Przesileniem, pamiętaj o tym ty. Być może... niedługo los da wam poznać nowych przyjaciół. Dajcie im szansę. I dajcie szansę innym stadom – nie zamykajcie się. Mieliśmy burzliwą historię z Ziemią i dawne zatargi z Ogniem. Ale zawsze te trzy stada były sobie bardziej bliskie niż Cień. Nie wierzę, by żadne z was nie chciało was wesprzeć choćby w drobnym stopniu – powiedział. Stanowczość dominowała w jego tonie, chociaż nie stracił on łagodności i nie stał się rozkazujący. Nie uważał się ani za wielkiego stratega, ba, nawet za dobrego! Ale to wiedział. I bał się, że młodzi będą zbyt dumni i przestraszeni jednocześnie, by wyciągnąć łapę do reszty stad.
Nie jesteście tą samą Wodą, która powstała Erze Szóstej. A i przed nią były inne Wody! Ale tak samo były inne Ziemie, inne Wiatry. Jedynie Ogień przez cały ten czas trwał i zachowywał swoją nazwę. Woda jest płynna, zmienia się, nie ma w tym nic złego. Ale jeśli postanowiliście dzielić swoją nazwę z tą wybraną przez Przodków, nie brzydźcie się sięgnąć po ich dziedzictwo. Uczcie się na ich potędze i błędach. Na kamieniach w dawnym Obozie wyryto imiona wszystkich Wodnych, starych i nowych. Zwiastun Zemsty była pierwszą Przywódczynią Starej Wody. Straszliwie skłócona ze swoją matką, Aniołem Apokalipsy z Ognia. Obwiniała ją o pozostawienie. Obie uniosły się dumą, obrosły w niechęć. I spotkawszy się pewnego feralnego dnia, walczyły do śmierci. Śmierci Zemsty. Anielica potem wyła z żalu. Historia naprawdę lubi się powtarzać, Nanshe, nawet jeśli zmienia pewne szczegóły. Warto o niej pamiętać. Bo Zwiastun była silna i mądra za życia, nawet jeśli pokonała ją jej własna wściekłość. Pamiętacie jeszcze jej słowa? O Wodzie będącym najpotężniejszym żywiołem? – Słońce świecił nieco mocniej, jak gdyby rozpalony wewnętrzną chęcią przekazania Koralowej choć ułamka ich wspólnego dziedzictwa. Przed śmiercią zdołał przekazać swoją wiedzę Remedium, a syna z kolei bardziej interesowało badanie i eksperymentowanie na rzeczywistości, niż stare dzieje. Ale Wędrowiec nadal w nie wierzył. Wierzył, że nie powinny być zapomniane. Widział, jak działa zapomnienie. Sam czuł jego efekty, nawet w krainie Wiecznych Łowów.
Twórzcie własną historię. Własne zwyczaje. Nie musicie nieść tradycji tylko dlatego, że są stare, nie. Nie o to mi chodzi. Ale pamieć jest ważna. To punkt zaczepienia. Bez historii jesteśmy niewiele bardziej rozwinięci od zwykłych drapieżników. – Odetchnął głęboko, ucinając swój wywód. A niech to, Słonko, miałeś jej nie zniechęcać, nie wymądrzać się ani nie moralizować! Cały plan trafił szlag. Poniosło go. A Koralowa chciała po prostu posłuchać o swojej matce...
Wybacz mi. Ciężko jest być umarłym, który na nic nie ma wpływu. – Uśmiechnąl się przepraszająco. I, chociaż nie czuł różnicy, usadowił się wygodniej, na chwilę odchylił łeb. Spojrzał na księżyc.
Kiedy poznałem Ishatr, wyglądała tak – na dwa uderzenia serca udało mu się przekazać Nanshe telepatyczny obraz. Młodziutka, ledwie szestastoksiężycowa morska była drobna, pokryta granatową łuską i chuda niczym szkielet. Jej lodowate ślepia błyszczały ostrożnością... I iskrą rozbawienia. – I nie umiała pływać. Poznaliśmy się nad Błękitną Rzeczką, znasz to miejsce? Zwyczajnie się z nią przywitałem. A ona pociągnęła rozmowę i sama przyznała się do tego, że nie radzi sobie w wodzie. Zaproponowałem jej naukę, spędziła trochę czasu w wodzie i już. Była może oszczędna w słowach, ale nie niemiła czy zimna. Ciekawiły ją tutejsze zwyczaje, chciała posłuchać o moich wyprawach. Już wtedy wiedziała, że chciała zostać Czarodziejką. Ha, nawet zgodziliśmy się co do tego, że może czas na odświeżenie Wody. Mieliśmy iść do Świątyni i poprosić Naranleę o patronat po zmianie nazwy stada. By dać sobie świeży początek – wtedy ze "starych" Wodnych byliśmy tylko ja i Nurt. – Po pysku przebiegło mu rozczarowanie. Nie zrealizowali swojego planu. A on teraz mówił Nanshe o czerpaniu z dziedzictwa starej Wody... Ale i o zakładaniu nowej. Tak. Miał nadzieje, że młoda go zrozumie. Kaskada wniosła o zmianę nazwy, to się liczyło.
Walczyła ze Skalnym Gigantem, co było nie lada wyczynem. I dość prędko się wyszkoliła. Sam prowadziłem jej ceremonię – zastąpiłem wtedy Szlachetnego. Mój syn został Klerykiem... – Westchnięcie wyrwało się ze złotej piersi. – A twoja matka przyrzekła, że zostając Czarodziejką Wody będzie dbać o nauki swoje i stada, obronę granic i smoków, które za nimi mieszkały. Pokazała nam trofea z Areny Viliara i obwołałem ją Goryczą Losu. Niedługo potem Wodę napadli pozabarierowcy. Smoki, które na przestrzeni księżyców uciekli z Wolnych Stad. Twoje starsze siostry były prawie przez nich porwane. Gorycz walczyła o nie bardzo mocno, i gdyby nie ona, Woda zapewne ucierpiałaby jeszcze bardziej. A potem... Nurt zdecydował się oddać Przywództwo. Twoja matka uczciwie powiedziała, że nie jest na nie gotowa i że przybyła do Wolnych Stad by szukać spokoju, a nie stać na czele stada. Wiem, mało smoków jest do tego przygotowanych. Ale twoja matka naprawdę się starała. Bardzo. Była odbierana przez innych jako zimna i złośliwa smoczyca, która nie ma empatii dla innych. Dbała jednak o stado – naprawdę. Pilnowała granic, pilnowała ceremonii, pilnowała smoków. Niedługo przed moją śmiercią, poszła ze mną do Świątyni. Zwyczajnie, by się pomodlić. Poprosiłem ją o to i przyszła. Wiesz... Od jej pasowania do mojej śmierci... Minęło może czternaście księżyców? Dla starszych smoków wcale nie tak dużo. Mam wrażenie, że gdybym mógł dłużej z nią zostać, czy bardziej się starał... Może by się tak nie zamknęła w sobie. Gdyby miała obok kogoś, kto widziałby w niej kogoś więcej niż zimną, sztywną Przywódczynię.
Nie zmienia to faktu, że źle traktowała Ciebie i Sztorm. Nie zasłużyłyście na to i nie jest to waszą winą. Nie musicie jej wybaczać. Gorycz po prostu nie... Nie lubiła piskląt. Nie umiała tego przełamać. Była pełnokrwistą smoczycą: miała swoje wady i zalety. Nie chciałbym, by burzliwy koniec jej życia sprawił, że zapomnicie o całym dobrze, które zapewniła Wodzie.
– Słońce zamilkł i uśmiechnął się krzepiąco. Czas na opowieści się kończył, czuł to w niematerialnych kościach i zewie Srebrnej Twarzy.
Żegnaj, Koralowa Łusko. Będę miał Cię na oku i wstawię się za Was u bogów, jeśli będą mogli słuchać modlitw. Mam nadzieję, że minie jeszcze wiele księżyców, zanim się znów zobaczymy. Powodzenia, moja mała... – I z ostatnim błyskiem ciepła, niby gasnącym promieniem Słońca, Piastun powoli zniknął. Czy odszedł sam czy wezwał go Ateral – tego Nanshe nie mogła ocenić.
autor: Wędrówka Słońca
03 lis 2019, 22:59
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 369
Odsłony: 52852

Napięcie uchodziło z Wędrowca. Dobrze. Nadal miał ten Piastuński dryg! I czuł się lepiej wiedząc, że nie przestraszyli czerwonogrzywego tak bardzo. Mógł mu się teraz porządnie przyjrzeć, kiedy młodzik się wyprostował. Wyglądał uderzająco znajomo, chociaż Słońce nie mógł przypasować do kogo, mimo swojej świetnej pamięci. Ale wiedział...
Wszystko połączyło się w zgrabne linie, kiedy samiec zdradził braciom swój rodowód. Ten błękit w oczach był nieco inny i zmieniony przez czarną otoczkę, ale... Ale w większości nadal ten sam. Błękit Cichego Potoku. Wychodziło na to, że Duchy trafiały głównie na swe rodziny – czy to stadne czy te dosłowne. Dorobił się... prabratanka? Smocza terminologia chyba tego nie obejmowała.
Wargi Słońca wygięły się w autentycznie rozbawionych uśmiechu, kiedy dotarło do niego imię Piastuna. Co za kreatywność i przewrotność! Uśmiech jednak się zwęził, kiedy dotarła doń nazwa stada. Plaga. Koralowa o nich wspomniała. Ograbili Wodę z terenów. Słońce wiedział o upadku Cienia... Ale miał nadzieję, że ich sukcesorzy okażą się lepsi. Cóż. Jak na razie, nie miał na to dowodów. Może Burdig go przekona.
Naprawdę, nie obwiniaj się, Chochliku. – Słońce miał tą niespotykaną umiejętność, która sprawiała, że nawet nowo poznane imię brzmiało w jego pysku naturalnie, jakby znał swojego rozmówcę od dłuższego czasu. – Przykro mi, że moja bratanica dostarczyła Ci powodów do strachu. Może się z nią rozmówię, kiedy wrócę na górę? – zagaił, mrugając porozumiewawczo do Chochlika. Chciał go trochę rozluźnić.
Tereny są takie same, pogoda równie brzydka co zwykle, a smoki inne. Trochę tak, jakby ktoś zajął Twoją grotę, kiedy byłeś na polowaniu. – Prychnął nieco zirytowanym śmiechem. – Ale nie jest źle, prawda? Tutejsze powietrze jest jedyne w swoim rodzaju. I miło wreszcie móc porozmawiać z kimś, kto nie przeżył co najmniej stu księżyców. Macie inną perspektywę. I nieznane imiona.
Słońce był... Cóż. Rozmowny. Dla niego nie istniały puste czy wyłącznie grzecznościowe pytania.
Szalenie mi miło, że ktoś z rodziny poszedł w moje ślady, nawet jesli nieświadomie. Mam nadzieję, że jesteś dobry dla piskląt. Potrzebują wiele cierpliwości i dobrej woli, czyż nie? – zapytał, na poły niewinnie. jednak zmrużone ślepia wyraźnie dawały znać, że Wędrowiec poważnie podchodził do tej kwestii. Na pewno potem będzie sprawdzał Chochlika.
autor: Wędrówka Słońca
03 lis 2019, 3:13
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 369
Odsłony: 52852

Uśmiech powoli znikał z pyska Wędrówki. Jakby ktoś go ścierał po obu stronach, zacieśniał niematerialne wargi. Wyginał je w kształt zdumienia. Nikt nigdy tak na niego nie zareagował. Nikt nigdy się go... Nie bał. Nigdy. Nawet w żartach.
Łzy w oczach samca pozbawiły go tchu, chociaż nie powinno to być możliwe.
Wszystko w porządku, w porządku... – zamruczał odruchowo, używając tego samego głosu, którym kiedyś zwracał się do małego Kobalta i obrażonej Valisski. Instynkt był zbyt silny – Słońce wyciągnął łapę i pogłaskał leżącego samca po grzywie, zostawiając po sobie uczucie szybko ulatującego ciepła.
Masz rację, masz pełną rację. Nie powinno nas tu być. Jesteśmy Duchami Przodków. Dzięki pomyłce Aterala możemy znowu odwiedzić ten świat, chociaż pewnie długo to nie potrwa. Naprawdę, nic Ci nie zrobimy – mówił dalej. Chociaż próbował uspokoić samca, jego myśli skupiły się na wybełkotanych słowach. Przywoływał matkę... I to raczej niezbyt pozytywnie.
Zakuło go w sercu. Kaskada i Koral, ten samiec i jego matka. Czemu niektórym smokom tak trudno przychodziło bycie rodzicami? Jak mogli nie pokochać swojego pisklęcia od chwili, kiedy wydostało się spod skorupy? Nie mógł tego pojąć.
A to naprawdę jest Szlachetny Nurt. I jest bardzo miły, prawda? – żelazne spojrzenie, które rzucił Nurtowi, nie pozostawiało innej opcji niż potaknięcie.
autor: Wędrówka Słońca
03 lis 2019, 2:48
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Sosnowy Bór
Odpowiedzi: 297
Odsłony: 44606

Słońce mimowolnie rozśmieszyła wieść o kolejnym potomku Nurtu. Te jego smoczyce gustowały w imionach z "x", nie ma co. Humor jednak szybko uciekł. Trudno mu było zapomnieć narodziny Hexaris i związane z tym wydarzenia. Nie miał serca mówić bratu o dalszych losach bratanicy. Nie teraz. Kiedy wrócą w niebo, tak. Tak będzie lepiej. Teraz niech słucha o kolejnym pisklęciu.
Na wzmiankę o jego własnym potomstwie, ukłucie przeszyło mu pierś. Oh, synku. Odziedziczyłeś wędrowne łapy po ojcu, hmm?
Twoja... Twoja matka. Jesteś bardzo silną smoczycą, Nanshe, wiem o tym. Nie mogę uwierzyć... – słowa ugrzęzły mu w gardle. Problem tkwił w tym, że mógł. Ba, widział to. A jednak jego sympatia do Kaskady niewiele się zmniejszyła. W siebie nie mógł uwierzyć, ot co. – Twoja matka traktowała Cię źle. Ale chciałbym, żebyś wiedziała, że nie zawsze taka była. Nie była też... Zła. Była bardzo specyficzna. Nie powinna wychowywać piskląt... Chociaż jesteś żyjącym dowodem na to, że jednak pisklęta wychodziły jej świetne. – Ton nabrał wymuszonej wesołości. Pysk Słońca był ściągnięty, zmartwiony.
Zrobił krok do przodu i prawą łapą dotknął piersi Koralowej. Było to ledwie odczuwalne – śmieszne łaskotanie i sugestia ciepła. Kto z żywych mógł się tym pochwalić, tym naznaczeniem przez Przodka?
Pilnuję was z góry, Koral. Wiem, że świetnie sobie poradzisz w życiu. Jesteś mądrą, dobrą, piękną smoczycą. Nigdy o tym nie zapominaj. – Błękitne ślepia lekko się zamgliły. To były słowa, które samica powinna usłyszeć od Kaskady. Ale nie było jej to dane, więc Wędrowiec zadośćuczyniał teraz za te braki. I liczył na to, że do Koral to trafi, że nie okażą się to dla niej zbędne i dziwne frazesy.
Może opowiedziałabyś nam o tym, co ostatnio się u was działo? Widzę część rzeczy, ale nie wszystko. – Usadowił się naprzeciwko, starym zwyczajem owijając ogon wokół przednich łap.
autor: Wędrówka Słońca
03 lis 2019, 2:26
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 687
Odsłony: 104304

Złoty cień opadł lekko na łąkę. Rozłożyste skrzydła złożyły się z sugestią szumu, przylegając elegancko do niematerialnego ciała. Błękitnooki samiec – jego ślepia bardzo przypominały kolorem oczy Mokradeł, hmm – uśmiechnął się ostrożnie. Zza niego wyłonił się lwi pysk dorosłej mantykory. Była szara i z wyraźną nieufnością patrzyła na pisklęta. Kolejne małe Kobalty! Ugh. Jakby jeden nie wystarczył.
Witajcie, moi drodzy. Nazywam się Wędrówka Słońca, jest... Byłem Piastunem Wody. Nie wiem, czy o mnie słyszeliście? Jestem tatą Remedium Lodu, waszego Uzdrowiciela. – Przedstawiając się skłonił łeb przed Wodnymi. Valisska obnażyła kły, jednak w jej ekspresji zabrakło prawdziwego gniewu. Była przyzwyczajona do przekomarzania się.
Północne Przesilenie, Chmurko, Nivis... To wielka radość móc was spotkać. Wymknąłem się na chwilę z Krainy Wiecznych Łowów – Ateral musiał przysnąć na swej warcie. Bardzo chciałem się z wami zobaczyć! Tak miło poznać nowe pokolenie. A ty, Fenie – mogę ci tak mówić? – jesteś źródłem naszej dumy, w Wiecznych Łowach. Taki młody, a już Przywódca! Nie pozwól jednak, by ten ciężar Cię przygniótł. – Słońce świdrował Przesilenie swoim bladym wzrokiem. Martwił się o młodego Przywódcę. To był wiek odpowiedni do zwiedzania terenów swojego stada, uczenia się i poznawania innych smoków! Nie urządzania ceremonii, odpowiedzialności za wszystkich i dbaniu o relacje międzystadne. Wędrowiec doskonale pamiętał, jak skończyło stado Wiatru.
Nie pozwolił jednak, by niepokój przyćmił jego rysy na długo. Uśmiech wrócił, skierowany do Chmurki. Valisska doskoczyła do pisklęcia i... pacnęła je w nos. Widmowa łapa przeszła przez pysk samiczki, zostawiając po sobie dreszczyk. A Słońce poderwał łeb do góry, słysząc znajome skrzeczenie.
FEERIO! – zawołał. Jego głos wcale nie zabrzmiał tak głośno, jak planował. – To ja, twój wuj! – dodał, na wszelki wypadek. Uzdrowicielka wyglądała... naprawdę wiekowo. Jakby zaraz miała do niego dołączyć. Co za spotkanie!
To jest Feeria Ciszy, Uzdrowicielka z Ziemi. To moja siostrzenica. Jest niema, mówi za nią jej kruk. No... Okazjonalnie. A teraz... Co wspominaliście o zabawie? – Wędrowiec miał nadzieję, że nie okaże się zbyt przytłaczający dla mlodych umysłów. Nie miał raczej zbyt wiele czasu.
autor: Wędrówka Słońca
01 lis 2019, 20:01
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Wzgórze Świetlików
Odpowiedzi: 480
Odsłony: 63016

Błękitne spojrzenie przez dłuższą chwilę wędrowało po postaci Poszeptu. Był taki niepodobny! Geny jego matki były silne. Z cech rodu Cichego Potoku nie ostały się ani jasne kolory, ani łuski, ani niebieskie oczy.
Za to duch się zgadzał.
Ogłada i spokój z jaką nosił się Ognisty od razu wpłynęły na danego Piastuna. Wędrówka poczuł, że jego mięśnie – nie żeby je teraz miał – się rozluźniają. Z wyprostowanej sylwetki zniknęło napięcie. Ach, nie mógł się napatrzeć. Uczynny! Uprzejmy! Myślący! Zachował zimną krew i nie dał się zbić z pantałyku. Słońce wyszczerzył doń białe kły w szerokim uśmiechu.
Och, sama twoje obecność wystarczy, Poszepcie. Jestem Ci bardzo wdzięczny za przybycie. – Skłonił lekko łeb. – Jestem Wędrówką Słońca. Twoim przodkiem od strony ojca. Nie dane było nam poznać się za mojego życia... Jednak obserwowałem Cię z góry, Poszepcie. Jestem zaszczycony, mogąc nazwać Cię moim wnukiem. Obserwowałem Twoją drogę z Krainy Wiecznych Łowów. Twoje podejście do stada i piastuńskich obowiązków jest powodem do dumy.
Na pysku starszego smoka widać było powstrzymywane wzruszenie. Jego pierwszy wnuk, spadkobierca linii! Niematerialne ślepia zyskały sugestię wilgotności. Och, naprawdę, był stary i sentymentalny. Odmawiał jednak nazywania się staruchem czy piernikiem. To nazywało do zadań Goryczy i Nurtu.
Widać było, że jest lekko niepewny. Mógł ułożyć sobie różne scenariusze na to spotkanie, ale reakcji Nocy nie sposób było przewidzieć.
autor: Wędrówka Słońca
01 lis 2019, 19:47
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Sosnowy Bór
Odpowiedzi: 297
Odsłony: 44606

Wędrówka po byciu dostrzeżonym zamarł. Ta reakcja była instynktowna – jak gdyby nie chciał spłoszyć smoczycy. Przyglądał się jej w milczeniu, katalogując kolory i kształt jej pyska. Była unikatowa. Wyglądała jak cór...
Nagły i cichy komentarz Nurtu spowodował, że Słońce drgnął jak ukłuty i spiorunował brata wzrokiem. Całkowicie zapomniał o opanowaniu i dyskrecji.
JA ją przestraszę? – żachnął się. Mimowolnie podniósł łapę do piersi w geście niemego zdziwienia. – Może jeszcze na śmierć? Ty byś wiedział, ekspercie – burknął, wykrzywiając pysk w grymasie niedowierzania. Co za insynuacje, naprawdę! Ale nie minęła chwila, a pysk Wędrowca zmiękł i pojawił się na nim lekki uśmiech. Nie chciał obrazić Nurtu.
Ani przestraszyć smoczycy! Och! Obrócił się do niej przodem, z wyrazem niejakiej paniki na przejrzystym pysku. Błękitne ślepia rozszerzyły się nerwowo.
Wybacz, Koralowa, och, to nie tak miało być! – zapewnił żarliwie. Zrobił krok przód, jakby szykował się do przytulenia smoczycy, jednak rozum wziął górę. – Wybacz. Tak. Ekhm. Mam na imię Wędrówka Słońca, byłem Piastunem Wody. To Szlachetny Nurt, dawny Przywódca. Mój syn to Remedium Lodu, pamiętasz go może? Bez obaw. Nic Ci nie zrobimy. – Uśmiechnął się i miał nadzieję, że wypadł pokrzepiająco. – To nie żadne sztuczki. Dzięki drobnemu rozproszeniu Aterala część Przodków mogła odwiedzić Wolne Stada. Strasznie liczyłem na to, że Cię zobaczę!
Słońce promieniał: radością, światłem i delikatnym ciepłem. Zdecydowanie nie był typową zmorą.
autor: Wędrówka Słońca
01 lis 2019, 19:32
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 369
Odsłony: 52852

Chociaż dawny Przywódca Wody roztaczał wokół siebie przenikający chłód temperatura w Grocie nie spadła tak bardzo. W głębokim półmroku zajaśniały złote łuski, kiedy kolejny przybysz wyłonił się z... kamiennej ściany.
Pierwszy wysunął się kwadratowy łeb. Błękitne ślepia od razu znalazły Nurt, początkowo omijając obecność Żywego. Uff. Szlajał się tutaj! Doprawdy, nie potrzebowali przecież ochrony przed pogodą. Cóż to za atrakcja, siedzieć po ciemku? Jakby nie mieli smoków do odwiedzenia czy ładniejszych miejsc do oglądania...
Delikatne światło odbiło się od złotych kolczyków, przykuwając uwagę Wędrówki. Speszył się lekko, wchodząc wgłąb jaskini i czujnie patrząc na pysk nieznajomego. Nie chciał go straszyć! W przeciwieństwie do Nurtu, o ile uszy go nie myliły.
Posłał bratu spojrzenie ciężkie jak worek kamieni, ale ugryzł się w język przed komentarzem. Szlachetny wydawał się przygaszony i lekko nieobecny. Biorąc pod uwagę jego ostatnie chwile... Hm. Cóż, Słońce nie był zdziwiony. Może wycieczka tutaj mu nie służyła?
Nic, trudno. Zostanei tutaj, przypilnuje, żeby Nurt nie wystraszył kolejnego smoka na śmierć.
Wybacz, że przerywamy twój odpoczynek. Nie musisz się nas obawiać – nie jesteśmy żadnymi złośliwymi duszkami. Mnie zwą... nazywali Wędrówką Słońca, Piast... dawny Piastun Wody, a to mój brat, Szlachetny Nurt. – Skłonił lekko łeb i uśmiechnął się przyjaźnie. Blask otaczający przejrzyste ciało zdawał się na chwilę zwiększyć... A temperatura się podniosła. Ten duch promieniował subtelnym ciepłem.
autor: Wędrówka Słońca
31 paź 2019, 17:33
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Wzgórze Świetlików
Odpowiedzi: 480
Odsłony: 63016

Wędrówka może i nie mógł znaleźć Remedium, ale to nie znaczyło, że był sam. Jego rodzina nadal żyła. I to nie tylko w Wodzie.
Granice stadne były jak oddzielone magiczną barierą – nie mógł ich przekroczyć. Pozostawało więc wybrać miejsce najbliżej nich i... zdać się na magię.
Słońce nie miał pojęcia, czy jego maddara zadziała w tym świecie. I czy znajdzie właściwego smoka. Nie zamierzał się jednak poddawać bez spróbowania.
~ Poszepcie Nocy! To ważne, jeśli możesz, przybądź jak najszybciej. Potrzebuję Cię. ~
Czy brzmiało to dramatycznie? Jak najbardziej. Czy głos Słońca był pełen tęsknoty? Być może.
Bardzo chciał zobaczyć wnuka. Pokazać mu się, przekazać, że nie jest sam. Z resztą... Po wydarzeniach z Wilczą, chciał się upewnić że Poszeptowi nie grozi podobny los.
Widmowy smok siedział cierpliwie. Biło od niego jasne, złote światło które oświetlało padające krople mzawki.
autor: Wędrówka Słońca
31 paź 2019, 17:28
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Sosnowy Bór
Odpowiedzi: 297
Odsłony: 44606

Pierwszy łyk powietrza podziałał na Wędrowca odurzająco. Ponaglało go do działania, do znalezienia Wodnych. Obawiał się, że Ateral zorientuje się w swojej pomyłce i odesle ich wszystkich do Krainy Wiecznych Łowów.
Prawdę mówiąc, Słońce był lekko zmartwiony. Czy bóg ukarze ich za nieposłuszeństwo?
Zapadał już zmierzch. Piastun szedł powoli wśród drzew, obserwując jak jego niematerialne łapy przenikają przez mokrą trawę. Było to bardzo... dziwne. Ale przyzwyczaił się szybciej, niż możnaby się spodziewać. Może to była kwestia tego, że był pogodzny ze swoją śmiercią? Hm.
Zatrzymał się i zadarł łeb do góry. Księżyc już wschodzil... Tęsknił za tym. Kraina Wiecznych Łowów była inna. Piękna, ale inna. A to był jego dom.
Jego uwagę przykuł ruch. Zbliżył się ostrożnie, zapominając, że w takim stanie i tak nic nie jest w stanie mu zaszkodzić.
autor: Wędrówka Słońca
31 paź 2019, 11:22
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 687
Odsłony: 104304

Przemknięcie się obok Aterala nie było łatwe. Wzbudzało nerwy i uczucie podobne do zbyt szybko bijącego serca. Ale udało się! Złotołuski zepchnął na bok dziwaczne odczucia, skupiając się na jednym – dostaniu się do Wodnych. Po tym wszystkim, co zdarzyło się ostatnio... Serce mu się krajało, kiedy w progi Krainy Wiecznych Łowów zawitała najpierw jego wnuczka, a potem przyjaciółka.
Od tamtego czasu uważniej obserwował młodych Wodnych. Znał ich imiona i pyski. Dlatego teraz postanowił ich odnaleźć! Żal było mu jedynie Remedium. Syn gdzieś przepadł, pozostając niewykrywalny dla Ducha.
Już się zorientował, że im bardziej oddalał się od Kurhanu, tym bardziej tracił i tak już niematerialne ciało.
Wędrówka musiał wędrować. Przemierzał Tereny Wspólne na szerokich, złotych skrzydłach, które jakimś cudem pozwalały mu się wzbić w górę. Mimowolnie odwiedzał miejsca, w których bywał za życia.
Księżycowa Łąka... Miejsce, gdzie poznał Morową Zarazę. Nie wiedział, czemu nie chciała z nim teraz przemknąć na Tereny Wolnych Stad, ale to uszanował.
Miejsce niewiele się zmieniło. Słońce zakołował nad Łąką, mrużąc ślepia i... Tutaj!
Złocisty półcień spadł na młodego Przywódcę i towarzyszące mu pisklę. Łuski jednocześnie odbijały światło i wydawały się je pochłaniać. Chociaż dzień był zimny, od jasnej sylwetki wydawało się bić ciepło, jak od niewielkiego ogniska.
Widmo powoli opadało ku ziemi, coraz bliżej Przesilenia i Nivis.
A zza niego... Coś, co wyglądało jak bardzo niewyraźna i szara mantykora, miauknęło ledwie słyszalnie.
autor: Wędrówka Słońca
24 gru 2018, 14:53
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 709
Odsłony: 101931

Na dźwięk nieznajomego głosu, obrócił łeb i zamrugał. A dałby sobie... hmm, pazur uciąć, że nikogo tu nie było! Widać, jaki był czujny bez Valisski w pobliżu. I dawno już stracił poczucie nieufności w stosunku do obcych, bo odpowiedział:
Na szczęście i niestety, to nie był mój pomysł. Ten sposób magii, wykorzystywanie jej w taki sposób, nazywa się tutaj Magią Ataku. Uczy się jej każdy, więc to nic nowatorskiego. Z twojego pytania, domyślam się, że nie jesteś stąd. – Chociaż jego głos był pewny, na końcu nieco się uniósł, sugerując niezadane pytanie i wyraźną ciekawość. Cóż zrobić, Wędrówka był niereformowalnym Odkrywcą Nieznanego (i Nieznajomych).
Wędrówka Słońca, Piastun Wody. – Przedstawił się w zamian. Nie stłumił szerokiego uśmiechu, który wpłynął mu na pysk kiedy Ithel pokazywał na siebie pazurem. Ach, ta młodzież, myślała, że jak smok jest starszy to już nie wie co się do niego mówi... Albo, martwił się, że Słońce nie zrozumie obcego słowa, co też było możliwe. Tak czy siak, Piastun przyjrzał się dokładniej futrzastemu samcowi. Jak na jego nozdrza, nie pachniał zbytnio żadnym ze stad. Cudnie, nowy Samotnik! Och, ile go tu czeka przygód... Oby tylko był to ktoś dobry, a nie szpieg Napastników Wody. Barierze nie można było teraz zbytnio ufać. Ale... Ale, pal licho.
Mógłbym Cię nauczyć, jesli znasz podstawy? – zapytał, i po otrzymaniu potwierdzenia skinął łbem z uśmiechem. – Uznaj to za gest dobrej woli ze stada Wody, i pamiętaj o tym, kiedy będziesz poznawał smoki z tego stada. – Nie mógł wymusić na obcym miłości do Wodnych ani nieużywania przeciw nim magii w "destrukcyjny sposób" ale dobre myśli... To już było coś.
No, skoro podstawy magii znasz, to nie powinieneś mieć problemu z takimi czarami. Zaczniemy od czegoś prostego… Zapalisz nam ognisko, o, żebyśmy nie marzli! – Wskazał na leżący nieopodal pieniek, który leżał blisko nich. Jeden z tych, które Słońce właśnie pociął. – Musisz skupić się na najważniejszych cechach swojego zaklęcia. Nie jak w magii prezycyjnej, kiedy dbasz o najdrobiejsze szczegóły. W walce zwykle nie masz czasu na myślenie, więc polegasz na sprawdzonych, pewnych atakach. Kule ognia, kolce wszelkiego rodzaju, pnącza do unieruchomienia, ostre siatki… Co chcesz, ale byle nie było zbyt skomplikowane, bo wtedy jest większa szansa na to, że się zagalopujesz i nici z czaru. – Wyjaśnił, mając nadzieję że Ithel okaże się pojętnym uczniem. Dał mu chwilę na przygotowanie czaru, przed przejściem do następnego zadania.
Pamiętaj, musisz dokładnie określić gdzie pojawia się twój czar i jaki jest jego cel. Bez tego ani rusz. Spróbuj trafić w tamtą tarczę. – Jak na zawołanie, naprzeciwko Ithela pojawiła się kamienna, okrągła tarcza wielkości smoczego łba. Taki tam niewinny cel. – Użyj kwasu albo lodu. – Niech najpierw poćwiczy podstawy, potem będzie mógł wymyślać sobie czego dusza zapragnie.
Obserwował samca, z zaciekawieniem badając jego następny atak. Hm. Co smok, to inne zaklęcie! Nigdy mu się to nie nudziło.
Dobrze. To teraz mnie zaskocz. Masz trafić tam! – Tym razem cel był na prawo od Ithela i przybrał widmową postać… Szarżującego dzika. Oho.
Słońce rad był wymyślać kolejne zadania, ale jego sielankę przerwała Valisska. Zmarszczył brwi, otrzymując przekaz od kompanki i cicho wzdychając. Zaklinowała się w norze… No naprawdę, dorosła mantykora i takie rzeczy!
Starczy. Dobrze Ci poszło, podstawy już znasz. Wybacz, Ithelu, ale moja kompanka mnie potrzebuje… Bywaj zdrów i ćwicz dalej! – Zawołał na odchodnym, uśmiechając się z roztargnieniem. Nie kochałby Valisski gdyby była inna, ale czasami jej pomysły naprawdę go powalały.

//Po Twoim poście raport z MA I
autor: Wędrówka Słońca
23 gru 2018, 20:31
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 719
Odsłony: 35190

Podążył za granatowołuską i przysiadł po jej lewej stronie. Posąg Naranlei patrzył na nich z góry, jednak Słońce nigdy nie czuł się oceniany boskim spojrzeniem. Po prostu... Widziany. W całej swojej istocie. Bez ukrywania się.
Uśmiechnął się półgębkiem, maskując swoje wzruszenie na wyznanie Kaskady. Ach, gdyby więcej smoków wierzyło w taki sposób! W taki sposób myślało... No, ale właśnie. Myśli nie wystarczały. Bogom też trzeba było pokazać, że się o nich dba. Że się ich czci.
Naranleo, Patronko Starego i Nowego Stada Wody, użycz ucha swoim podopiecznym – odezwał się po chwili, zginając łeb i przymykając ślepia. – Dziękujemy Ci, Fioletowooka Pani, za dar maddary którego pozwalasz nam codziennie używać. Zerknij łaskawym okiem na swoją nową służkę, Tkaczkę Maddary i Przywódczynie Wody, Kaskadę Kości. – Słonko niczego sobie więcej nie życzył, niż opieki bogów dla tych, których musiał zostawić. Dlatego liczył, liczył z całego serca na to że bogini ześle im chociaż najmniejszy znak w postaci delikatnego wietrzyku. Cokolwiek, poza przytłaczającą pustką która wydawała się królować w Świątyni.
Wiemy, że nie byliśmy wiernymi sługami i nasze myśli zbyt rzadko kierują się w Twoją stronę. Jednak zwłaszcza teraz, w tak trudnych dla nas czasach, prosimy Cię o znak, wskazówkę co do tego co mamy czynić... – Dodał, nieco już niepewnie. Bogowie nie mieli w zwyczaju odpowiadać na każde smocze słowo, jednak Piastun nie chciał by Kaskada wyszła ze Świątyni zniechęcona i bez zamiaru wrócenia na ponowne modły.
autor: Wędrówka Słońca
23 gru 2018, 20:06
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 709
Odsłony: 101931

Garruk eksperymentował, co dla Słonecznego było jak najbardziej w porządku. Złotołuski też zrobił sobie małą rozgrzewkę. Podmuchy powodowane przez uderzenia jego skrzydeł kładły rosnącą na Polanie trawę. Przerwał ćwiczenie, kiedy Cienisty zabrał się za udzielanie odpowiedzi.
Dobrze, to właśnie masz czuć. Napinają się twoje mięśnie skrzydeł i grzbietu. Z czasem je sobie wyrobisz, będą silniejsze i lot będzie dla ciebie prostszy. Chociaż nieważne jak silne skrzydła, bez maddary w naszych ciałach nie bylibyśmy w stanie dosięgnąć przestworzy – skomentował, nieco zbaczając myślami w inne tematy. Zaraz jednak otrząsnął się i skupił uwagę na swoim uczniu.
Poruszaj nimi jeszcze chwilę. Chodzi o to, byś teraz nauczył się jak poprawnie nimi machać. – Dodał, jak zwykle przekonany że uczeń chętniej wykona polecenie które uzna za warte swojego czasu. Dał Cienistemu chwilę przed udzieleniem następnych instrukcji.
Złóż skrzydła, przyciśnij je do boków. Musisz teraz opanować skok. Rozstaw lekko łapy, ugnij je mocno, zwłaszcza tylne. Staraj się napiąć mięśnie, tylko przez chwilę, i wyskocz do góry. Kiedy będziesz w powietrzu, spróbuj rozłożyć skrzydła i zacznij nimi machać. Nie martw się, w razie czego Cię złapię. – Uśmiechnął się krzepiąco. Nie ma mowy, zeby pozwolił któremuś ze swoich uczniów obić się na treningu. No, chyba że ćwiczyliby walkę.

Dodano: 2018-12-23, 20:06[/i] ]
Po ostatniej wichurze jedna ulubionych polan Wędrówki została zaśmiecona odłamanymi konarami drzew. Nie chciał zostawiać jej tak zaniedbanej na całą zimę, dlatego postanowił samodzielnie uprzątnąć wszystkie szkody. Innej okazji już nie będzie miał, prawda?
Dał sobie chwilę na wyciszenie i koncentrację na źródle maddary, a potem niedaleko jego lewego boku zmaterializowały się trzy metalowe dyski o piekielnie ostrej krawędzi – poruszały się względem własnej osi dla jeszcze lepszego cięcia. Słońce posłał narzędzia w kierunku konarów, żeby podzielić ciężkie drewno na mniejsze kawałki. Zazgrzytało, a potem było już po wszystkim... Jeśli chodzi o pierwszy etap roboty, rzecz jasna.
Wędrówka dobrze wiedział, że noszenie kawałków drewna za bardzo by go zmęczyło, dlatego użył magii jeszcze raz. Wyobraził sobie potężny podmuch wiatru, który porwał pocięte gałęzie i zagnał je na obrzeża polany. Z dala od reszty drzew, żeby w razie czego ktoś mający ochotę na ognisko nie podpalił reszty lasu!
Uśmiechnął się, zadowolony ze swojej pracy. Nie zmęczył się, a efekt widział! Przyjemnie było zajmować się drobnostkami. Tak... Będzie za tym tęsknił.
autor: Wędrówka Słońca
20 gru 2018, 21:11
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 719
Odsłony: 35190

//przepraszamy za wbijanie, my na krótko i ofc inny czas

Wylądowali w Dzikiej Puszczy, korzystając z prześwitu między wysokimi drzewami. Śnieg z iglastej gałęzi, strącony przez jedno ze skrzydeł Słońca, wylądował na ziemi z cichym pacnięciem. Jak zwykle, Puszcza wydawała się być pokornie cichą w pobliżu Świątyni.
Już niedaleko – mruknął do Kaskady, kiedy dołączyła do niego na ziemi. Przez chwilę stał w miejscu, orientując się w terenie. Hmmm... Tak, w lewo. Może powinien być częściej odwiedzać... Minęło już wiele księżyców odkąd podążał za Mistyczną Łuską by pierwszy raz zobaczyć posągi bogów. Ciekawe, co porabiała ślepa Łowczyni wśród przodków.
Przystanął przed wejściem, pozwalając by Kaskada mogła napatrzeć się na okazałe kamienne wejście, wielkie i omszone ale nadal piękne. Widać w nim było pracę jaką musieli włożyć w nie budowniczy. Szkoda, że smoki te nie zostawiły po sobie imion... Chociaż, Świątynia była po to by chwalić bogów, nie śmiertelników.
Wszedł powoli do głównej sali. Na chwilę przymknął ślepia. Kula jasnego acz nieoślepiającego światła zawisła parę szponów nad jego łbem. Biały blask oświetlił część Świątyni, ukazując stojący w środkowym miejscu posąg Immanora. Słońce pochylił przed nim łeb, niżej niż przed jakimkolwiek Przywódcą.
Tutaj mamy posągi. To Ołtarz Erycala, smoki które ucierpiały mocno w walkach mogą prosić o łaskę jego uzdrowienia. To Ołtarz Wymiany. Jeśli poprosisz bogów, wymienią twój kamień na mięso. – Uśmiechnął się lekko, jak gdyby mówiąc "Widzisz, jednak nie mają nas całkiem w zadzie."
Chcesz pomodlić się ze mną do Naranlei?

Wyszukiwanie zaawansowane