Znaleziono 64 wyniki

autor: Obojętny Kolec
08 sty 2018, 13:17
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młodzi naszą przyszłością.
Odpowiedzi: 30
Odsłony: 1866

Magia był potężną siłą. Tutaj smoki wykorzystywały ją w najróżniejszy sposób, a jednym z nich było wdzieranie się do cudzej jaźni by przekazać wieści. Obojętny nie lubił tego, drażniło go to, zupełnie jakby ktoś wchodził z brudnymi pazurami w jego prywatność. Nie znał tego głosu, więc tym bardziej był sceptyczny do słów jakie wykreował w jego umyśle nieznajomy. Mimo to, morski ruszył na Skały Pokoju, choćby po to, by nieprzychylnie spojrzeć w pysk wzywającemu.
Dotarł na miejsce po kilku naprawdę długich chwilach. Wdrapawszy się na skały dostrzegł zebranych, a wśród wielu nieznanych pysków, kilka, które już kojarzył. Jego uwagę przykuł jaskrawo ubarwiony smok. Czerwień... pamiętał ją, choć spotkanie było krótkie i bez znaczenia. Dostrzegł też Marę, która z uśmiechem na pysku rozmawiała z czerwono-futrym. Poza tym... młoda, biała samiczka Ognia, którą kojarzył z ceremonii, jej przywódca i... Ach tak, morski. Barwny samczyk, teraz wydawał mu się blady, jak wyschnięty koralowiec. Zapewne jednak, odzyska swoje barwy powracając do wody.
Obojętny nie ruszył się do żadnego ze smoków. Nie podszedł, nie witał się. Przysiadłszy z boku, wyprostowany, spokojny, chłodnym spojrzeniem omiatał zebranych. Wątpił, że długo tu zabawi. Zwabiła go jednak pasja przekazu, tak czysta i silna, że niemal obłudna, tym bardziej, że okraszono ją niepasującą doń obojętnością.
W końcu zatrzymał spojrzenie na czarno-łuskim samcu Ziemi, stojącym wśród zebranych. Przez kilka uderzeń serca przyglądał mu się jakby chciał zapamiętać wyraz jego pyska, tę jedną chwilę. Potem odwrócił wzrok, westchnął i skupił spojrzenie na panoramie terenów stad. Było coś kojącego w tym widoku, więc poddał się temu uczuciu zdając się kompletnie nieobecny, zupełnie jakby go tu nie było.
autor: Obojętny Kolec
03 sty 2018, 15:56
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74842

Jej, pozostawionej za sobą rodzinie, stadu... czasem nie potrafił być szczery nawet ze sobą. Był chorobliwie podejrzliwy wobec innych. W pierwszej kolejności szukał powodów, by nie ufać, a był to proces długi i innym ciężko było przez niego przebrnąć nie zostając zranionym chłodnym zachowaniem morskiego.
Będąc zupełnie szczerym, Obojętny nigdy nie wyzbył się pisklęcego uporu wobec własnych przekonać. Bał się, że jeżeli jego światopogląd legnie w gruzach, to świat zobaczy jak żałośnie miękki był, pozbawiony muru nieufności i niechęci. Podczas ich poprzedniego spotkania obudziły się w nim nadzieje, naiwne i słodkie jak pierwsza miłość. Może tym właśnie Intencja była? Jednak z biegiem czasu wyciszył w sobie emocje wracając do równowagi, do poczucia, które dobrze znał. To niemożliwe żeby ktoś go pokochał, a więc i on nie kochał nikogo.
Szczerość wystarczyłaby, gdyby tylko oboje potrafili się na nią zdobyć, gdyby potrafili okazać słabość... ale do tego potrzebne było zaufanie więc koło się zamykało, trzymając ich w okowach niedomówień.
Uniósł pysk i zajrzał w jej ślepia. Widząc bijący od nich chłód, niemal równy temu jakim on karmił świat... złagodniał. Cofnął głowę, uwalniając się od dotyku jej łapy.
"Tak wiele bólu który można w prymitywny sposób teraz rozdać."
Krąg nienawiści... – Mruknął, wykrzywiając pysk w pogardliwym grymasie. – Ciężko się od niego uwolnić. – Nie dla niej jednak była pogardliwa nuta, a dla niego. Przecież i on potrafił świadomie ranić, tylko dlatego, że kiedyś sam został zraniony. O tak, z radością sadysty odpłacał światu pięknym za nadobne.
Jego zachowanie i późniejsze słowa nie miały już nic wspólnego z powagą. Kryły prawdziwe uczucia, choć właściwie... jedno z nich było doskonale widoczne i dosadne. Pragnienie bliskości miało zagłuszyć wszystko, stać się podporą do budowania przedziwnej i zapewne nietrwałej relacji. Ale to nie miało znaczenia.
Popchnęła go, a on zaśmiał się kpiąco.
Masz manię dominacji. – Stwierdził.
Przez chwilę pomyślał o tym, że od początku swojego istnienia przyciągał do siebie smoki, które chciały go zdominować. Może Płacz miał rację sądząc, że pozycja ofiary mu odpowiada? O bogowie, jakże ogromne poczuł do siebie obrzydzenie. Nie poddał mu się jednak. Nie chciał. Miał Intencję zbyt blisko i czuł, że w jakiś pokrętny sposób należała do niego. Nie chciał wypuścić jej z łap choćby jedynie po to, by czasem zapomnieć o świecie w najbardziej z prymitywnych sposobów.
Rozpalone pożądaniem ślepia na krótką chwilę utkwił w jej pysku. Kryło się w nich jednak coś więcej prócz pragnienia. Błękit błysnął agresją. Uśmiechnął się drapieżnie.
Miotając się w wodach jeziora właśnie tak wyglądałaś. – Zakpił, korzystając z tego, że przysunęła ucho do jego pyska.
Czując ciepło jej ciała, drażniący ruch, spiął mięśnie, a z jego pyska uciekło warkliwe westchnienie. Uśmiechnął się nieprzytomnie do wiszącego nad nimi stalowo-sinego nieba, które zniknęło przykryte czernią jej skrzydeł. Powietrze szybko rozgrzało się od przyspieszonych oddechów.
Jej głos wezwał go, ale cokolwiek to oznaczało, dla niego miało tylko jeden wydźwięk.
Jego łapy zacisnęły się na jej przedramionach, a wężowe ciało pod jej ciężarem poruszyło niespokojnie, ponaglająco. On nie czuł potrzeby dominacji. Jego dumna nie cierpiała widząc ją, górującą, pragnącą, drapieżną... Schlebiała mu okazując swoje pożądanie, ale nie miał już ochoty na gierki.
Jego pazury zachrzęściły na łusce, kiedy przeciągnął nimi po jej łapach. Z trudem, ale sięgnął jedną z nich do zakręconego rogu smoczycy i pociągnął, by ustawić jej pysk bokiem do swojego. Gorący oddech samca parzył łuski.
Nie drażnij się ze mną zbyt długo, bo z łowcy staniesz się ofiarą. – Warknął jej do ucha i dało się wyczuć, że się uśmiecha. Sądząc jednak po tym jak bardzo był podniecony nie miał zamiaru rzucać słów na wiatr. Całe jego ciało było spięte, oczekujące i niespokojne, a z pyska wyrywał się płytki, chrapliwy oddech.
Wciąż trzymając jej pysk pod zapewne niewygodnym kątem, lubieżnie przeciągnął jęzorem po jej policzku. Potem puścił, ale jedynie po to, by zacisnąć palce na jej brodzie, rozwierając pazurami pysk. Jego szpony otarły się o ostre kły, by w końcu dotknąć miękkiego jęzora.
Patrzył na nią z pełnym satysfakcji i pożądania uśmiechem, a już za chwilę jego własny język, wsunął się do jej pyska jakby jeden sposób połączenia ciał mu nie wystarczał, albo jakby właśnie rekompensował sobie brak tego najbardziej dosadnego.
Ich oddechy mieszały się, a świat kolejny raz przestał dla Obojętnego istnieć. Intencja stała się teraz wszystkim czego potrzebował.
autor: Obojętny Kolec
12 gru 2017, 20:10
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74842

Zaskoczyła go jej reakcja i nie bardzo mu się spodobała. Zabrakło czegoś, czego potrzebował, a nie potrafił powiedzieć wprost – wyrozumiałości. Odsunęła się i nakarmiła go złośliwością, kiedy okazał szczyptę słabości, kiedy na chwilę opuścił gardę.
Poczuł jak trzewia skręcają mu się ni to z irytacji na samego siebie ni z rozczarowania. Intencja mogła widzieć w nim idealnego partnera do zabaw, ale jeśli nie widziała w nim nic poza tym... Może to lepiej?
Przełknął ślinę i zmusił się do uśmiechu. Tym razem zdawał się bardziej przypominać siebie z ich poprzedniego spotkania. Grymas, który wykrzywił mu pysk był kpiący.
Nie skomentował jej docinku, odniósł się natomiast do pytania.
Sam je uspokoiłem, dla własnego dobra. – Rzeczowy ton i lakoniczne słowa nie tłumaczyły nic, ale nie zamierzał się angażować. Intencja, być może nieświadomie, ale za to skutecznie spłoszyła go kiedy gotów był rozewrzeć muszlę, w której tkwił od wielu, wielu księżyców.
Nie przestał wodzić ogonem po jej grzbiecie, ale zabrał łapę. Zupełnie jakby się wymienili, teraz ona dotknęła jego łuski i zaczęła mówić. Obojętny przyglądał się pyskowi samicy, ale bez wcześniejszej ciekawości. Chłodny błękit błyszczał nieskrywanym pożądaniem, a po pysku błąkał się cyniczny uśmiech. Wewnątrz zaś, Obojętny wrócił do dawnej równowagi, choć słowa smoczycy mu nie pomagały. Słuchając imion, które nic mu nie mówiły, sytuacji, których nigdy nie był świadkiem... czuł się jakby Intencja przeciągnęła go po wybojach swojego życia, o których powinien wiedzieć. Powinien znać te imiona, powinien pamiętać sytuacje. Dziwne to było uczucie. Nieprzyjemne. Sprawiało, ze czuł się winny. A przecież sam zapytał i nie mógł mieć pretensji do nikogo więcej prócz siebie. Był ignorantem, obrzydliwym, samolubnym ignorantem. Zabawne, że tak nieważka rozmowa przypomniała mu o tym tak dobitnie. Tylko, że od dawna nie czuł się winny swojej obojętności wobec świata tak jak teraz. Jednak cokolwiek chodziło mu po głowie, zdusił to, kiedy cofnęła łapę.
Zadała mu pytanie, ale nie odpowiedział na nie. Może porozmawiałby z nią, może podjąłby kwestię zdrad, bólu jaki otrzymała od przywódczyni, wojen w jakich walczyła, ale to niosło za sobą melancholię i pozostawiało gorycz, której ona nie chciała w nim widzieć. Porzucił więc powagę na rzecz zabawy i tego, by być tym, kim chciała by był, kim wolał widzieć siebie.
Tak wiele bólu... – Stwierdził odrobinę kpiąco, by następnie pieszczotliwie przesunąć ogonem po bliźnie nad jej ogonem, a potem po tylnej łapie. W tym samym momencie dotknął nosem przedniej. Dotykał dokładnie tych samych miejsc, które ona zaznaczała na jego ciele mówiąc o swoich walkach. Robił to nieśpiesznie, drażniąc jej łuski ciepłym oddechem.
Tak prosto było poddać się instynktowi zamiast poddawać się uczuciom. Instynkty rozumiał, uczucia natomiast często pozostawały zagadką. Nie bronił się więc, kiedy zapach jej ciała, jego ciepło zagrało na instynktach.
W końcu nachylił się do nasady szyi i naznaczył ją pociągnięciem języka, którą ona chwilę temu wskazała na jego ciele mówiąc o pierwszej ranie. Z ociąganiem uniósł pysk i lekko ugryzł delikatne miejsce, które kiedyś ktoś chciał rozszarpać. Na sam koniec podniósł na smoczycę spojrzenie, uśmiechnął się krzywo, by ostatecznie przesunąć jęzorem po jej pysku, tym samym całując ostatnie wspomnienie bitew.
Tak dzielnie go znosiłaś... – Kpił dalej, prosto do jej ucha, kiedy uniósł się na łapach. Potem mocniej zaznaczył zębami bok jej szyi i wydał z siebie niski warkot. – Pomogę ci o nim zapomnieć.
autor: Obojętny Kolec
10 gru 2017, 21:44
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74842

Dostrzegłszy jej wzburzenie, uśmiechnął się z przekorą. Lubił się z nią droczyć, ale miał wrażenie, że wydoroślała od ich ostatniego spotkania. Była bardziej pewna siebie, i zupełnie świadomie go prowokowała, ale to może dlatego, że przez kilka słów jakie dzisiaj padło była pewna jego? Miał chęć nazwać ją naiwną. Z taką ufnością zdecydowała się wdepnąć w coś, co jego przerażało. Jednak czy nie byłby wtedy hipokrytą? Przecież gdzieś głęboko w zwykle nieporuszonym sercu tlił się ogień przeznaczony specjalnie dla niej. Czy to nie naiwne ufać komuś tylko dlatego, że przy tym kimś serce zaczyna bić mocniej?
Przez jedną, krótką chwilę pomyślał o Płaczu i przeszył go chłodny dreszcz. Zacisnął szczęki i odetchnął powoli, by pozbyć się niepotrzebnego wspomnienia. Z pomocą przyszła mu nieoczekiwana czułość. Gest smoczycy skutecznie zdusił chłód. Sprawił, że lekko przymknął oczy, wyraźnie czerpiąc przyjemność z dotyku.
To się okaże... z czasem. – Odparł powoli i czuć było, że faktycznie podchodzi do tego poważnie. Na chwilę bowiem, w jego ślepiach pojawił się dziwny cień. Zupełnie jakby przeżywał na nowo jakieś odległe wspomnienie. Cień zniknął jednak, kiedy pazury smoczycy z cichym chrzęstem przesunęły się po jego łusce, sprawiając, że spojrzał Dirlilth w oczy całkiem przytomnie. Uśmiechnął się pobłażliwie, nieświadomie sprawiając wrażenie dużo bardziej zmęczonego i doświadczonego.
To oczywiste, że nikt prócz niego nie zweryfikuje jej szczerości, ale na to potrzeba było czasu i on zamierzał go sobie dać, nawet jeśli obawiał się, że to wszystko jest kolejnym nietrafionym wyborem. Dziwił się jednak tej jej szczerości, temu z jaką ufnością podchodziła do niego. Wyglądała jakby żadne obawy nie zaprzątały jej myśli. Była tak pewna jego intencji?
Przez chwilę dzieliło ich milczenie. Dostrzegł zmianę jaka zaszła w jego towarzyszce kiedy wyjawił swoje imię. Nie wiedział dlaczego, ale Intencja wydawała mu się wtedy smutna. Gdy więc znów na niego spojrzała, on już od kilku chwil patrzył na jej posagowy profil. W chłodnych, błękitnych ślepiach samca pojawił się cień zatroskania. Widać jednak było, że chciał to ukryć. Nie skomentował więc jej zachowania.
Myślę, że kiedyś bardziej przypominałem Sztorm. – Uśmiechnął się kpiąco. – Ale podoba mi się, że tak sądzisz.
Podobało mu się też jak jego imię brzmiało wypowiadane jej głosem, ale tego nie zdecydował się powiedzieć. Zachował dla siebie samolubną myśl.
Jego uwadze nie uszło spięcie mięśni, kiedy zuchwale przesuwał ogonem po jej ciele. Nie mógł odmówić sobie złośliwego, lekko kpiącego uśmiechu satysfakcji. Wprawdzie pozwolił, by splotła ich ogony, ale to nie przeszkadzało mu przed ułożeniem się na boku i wodzeniu łapą po gładkiej łusce u nasady jej szyi.
Więc nie pomylił się sądząc, że Intencja była wojownikiem. A choć pochwaliła jego spostrzegawczość, on nie sądził, by jej profesja była trudna do wydedukowania. Całą sobą cienista zdawała się mówić o sile i niebezpieczeństwie. Od przenikliwego spojrzenia ślepi, po drapieżny uśmiech i ostrzegawczo nastroszone kolce.
Opowiedz o swoich bitwach. – Mruknął nagle, leniwie przesuwając pazurami po jej łusce. Z rozmysłem, łagodnie wyswobodził ogon, tylko po to, by prowokacyjnie raz jeszcze wodzić jego końcówką tuż nad blizną. Wyraz jego pyska jasno sugerował, że doskonale zdaje sobie sprawę z jej reakcji i zwyczajnie się z nią droczy. Wynagradzał jednak tę drobną złośliwość własnym głębszym oddechem i przeszywającym spojrzeniem, które jasno sugerowało, że niezwykle podoba mu się to, co widzi.
autor: Obojętny Kolec
06 gru 2017, 23:48
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74842

"Pokaż więc, może uda ci się za mną nadążyć."
Uśmiechnął się na te słowa, drapieżnie i z wyższością. Zupełnie jakby prowokował ją, by faktycznie musiał postarać się, by jej dorównać w... czymkolwiek. Wiedział przecież, że cienista nie lubiła oddawać pola bez walki, nawet jeśli były momenty, kiedy jej spojrzenie bliższe było nieśmiałej młódki niż silnej wojowniczki.
Obserwował jak z niewymuszonym dostojeństwem kładzie się na skałach, jakby właśnie wzięła je w posiadanie. Nie mógł powstrzymać uśmiechu satysfakcji, kiedy w głowie pojawiła się myśl "uczyniłem ją moją." Jednak dziwna duma, która mieszała się z masą innych uczuć, obawą, pożądaniem, sympatią... zniknęła, kiedy samiczka odezwała się kolejny raz, tym razem po prostu się przedstawiając.
Roześmiał się. Tak, śmiał się z jej imienia, ale nie złośliwie. Po prostu zupełnie mu do niej nie pasowało. Tak jak pierwsze nic mu nie mówiło, przydomek wydawał się całkiem adekwatny, tak ostatniego nie mógł do niej dopasować. I w tamtej chwili nawet przez myśl nie przeszło mu, że być może właśnie imię ma niezwykle pasujące. Może miała naturę manipulatora i kłamcy? Ale nie pomyślał o tym, chcąc widzieć ją szczerą wobec siebie. Nic nie mógł na to poradzić, przynajmniej w tamtej chwili. Podjął pewne kroki, wytłumaczył sobie pewne kwestie i teraz musiał mierzyć się z konsekwencjami.
Zbliżył się do niej, spoglądając w jej oczy z leniwym uśmiechem, który zastąpił bezczelne szczerzenie kłów.
Ukryta Intencja. – Wymówił powoli, niskim, mruczącym głosem, choć jego ślepia wciąż roziskrzone były rozbawieniem. – Ładnie, choć mi bardziej podobałyby się szczere intencje. – Choć mówił żartobliwym tonem, to podkreślił ostatnie słowa w nieoczywisty sposób przekazując cienistej swoje oczekiwania. Potem usiadł obok niej, ledwie tylko stykając swój bok z jej bokiem. Miał ochotę znów sprawić, by topniała w jego uścisku, by jej oddech parzył mu łuski, ale nie wykonał ku temu żadnego kroku, choć wiedział, że by mu nie odmówiła. Uznał jednak, że nim znów pozwolą sobie na zapomnienie, najpierw uczynią siebie godnymi zapamiętania i wszystkich tych uniesień.
Spojrzał na zasnute mgłą jezioro wsłuchując się we własny ciężki oddech. Jakkolwiek rozmowa o imionach byłaby... żenująca, on zdawał się czuć całkiem swobodnie, swobodniej nawet niż wtedy, gdy wyciągnął ją z wody i złośliwie żartował.
Spojrzał na nią gdy zapytała. Uśmiechnął się krzywo i z wolna kiwnął głową.
Nadano mi imię Sztorm. Tutaj natomiast przyjąłem imię Obojętny Kolec i jak na razie przy nim pozostaję. – Odpowiedział, na dłuższą chwilę zatrzymując wzrok na jej pysku. Nawiedziła go naiwnie romantyczna myśl, że jej oczy rozświetlone blaskiem dnia zyskują nowy wymiar piękna. Były zupełnie inne niż te, które zapamiętał z ostatniego spotkania. Czystsze, łagodniejsze.
Teoretycznie szkolę się na łowcę. – Dodał po chwili, a potem przesunął końcówką ogona po bliźnie u nasady jej ogona. Zapamiętał to miejsce i teraz wykorzystał do poparcia swojej teorii. – Ty, jak wnioskuję po szramach i posturze jesteś wojownikiem... – Przesunął ogonem po jej tylnej łapie, jak gdyby nigdy nic.
autor: Obojętny Kolec
27 lis 2017, 19:51
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74842

Siła jej spojrzenia wywołała w nim przyjemne uczucie ekscytacji. Tęsknił za tym. Chciał widzieć ją taką. Chciał widzieć ją silną, bo sam był egoistą. Nie zniósłby myśli, że będzie pokładać w nim wszystkie nadzieje. Nienawidził odpowiedzialności za innych. Nie miał przyjaciół. Na własne życzenie, choć czasem żałował. I teraz... albo będzie żałował, albo wszystko okaże się kolejną smutną farsą.
Nieznajoma robiła uniki, ale... on również je robił. Ona robiła je, według niego, mniej sprawnie, ale w pokrętny sposób ta nieoczywista siła mu odpowiadała. Nie uciekła, nie wycofała się, kiedy dostała sygnał, by tego nie robić. Ale gdy się zastanowił, to przecież nigdy tego nie zrobiła. Nie cofnęła się nawet wtedy, gdy bezczelnie ją uwiódł. Dała mu tyle samo ile on dał jej. Nic nie byli sobie winni. Byli siebie warci.
Ta myśl go rozbawiła, ale to nie czas na durne szczerzenie kłów.
Powietrze było naelektryzowane, między ich ciałami skakały iskry pragnień, niedopowiedzeń i zawoalowanej agresji. Ta ostatnia jednak zniknęła zupełnie, kiedy nieznajoma złagodniała.
To, co poczułem, nie ma znaczenia. – Zadrwił, złośliwie odnosząc się do jej poprzednich słów, a potem szepnął, uprzednio nachyliwszy się do jej ucha. – Nie masz pojęcia jaki jestem. – W jego głosie nie było tak wyraźnego napięcia jak poprzednio. Najwyraźniej uspokoiła go swoimi słowami, czy raczej wyraźnym przekazem, którego się nie wstydziła. – Ale, pokażę ci. I lepiej dla ciebie żeby to nie poszło na marne, bo nie skoczyłbym za wrogiem. – W złowróżbnych słowach pojawił się uśmiech. Potem mogła poczuć ciepły jęzor na swojej szyi i delikatny dreszcz, który wstrząsnął jego ciałem, kiedy jego pierś przywarła do niej na kilka chwil. Odetchnął głębiej, jakby właśnie pozbył się jakiegoś ciężaru.
Nie spodziewał się, że świadomość jej zainteresowania, jej pragnienia, by była dla niego kimś wyjątkowym, sprawi mu satysfakcję. Nie mogła tego zobaczyć, ale mimo to, albo może właśnie dlatego, cholernie bał się następstw swoich wyborów. Bo nie rzucał słów na wiatr i w myślach błagał los, by tym razem dokonał dobrego.
Cofnął się, a cienista mogła dostrzec jak pysk przecina mu znajomy, szelmowski uśmiech. Ślepia, które zwykle karmiły świat zimną obojętnością, teraz spoglądały na nią z uznaniem, może nawet sympatią.
Jak masz na imię?
autor: Obojętny Kolec
27 lis 2017, 18:36
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74842

Z pewnej perspektywy można było sądzić, że Obojetny ze swoim podejściem do życia trafił do kompletnie nieodpowiedniego stada. Z tak silnie zakorzenionym strachem przed okazaniem słabości byłby doskonałym nabytkiem. Gdy tu trafił, ktoś z giętkim umysłem łatwo mógł zrobić z niego pozbawioną uczuć maszynę do zabijania. A jednak przydarzyło mu się coś zupełnie innego. Trafił w wir zdarzeń, które namieszały mu w głowie, sprawiając, że od wielu, wielu księzyców był rozdarty pomiędzy dawnymi przyzwyczajeniami, a naiwną wiarą w nowy początek. Tylko nowego początku wciąż nie widział na horyzoncie. Sentymentalny i naiwny.
Zignorował jej słowa o bohaterstwie, bo nie miały najmniejszego znaczenia w obliczu jej zachowania.
Speszyła się i nie toego oczekiwał. I próbowała zmienić temat. A przecież tak naprawdę ion miał pewne... oczekiwania. Wystarczająco to okazał. Liczył więc, że gdyby powiedziała głośno to, co chodziło im po łbach, musiałby się zmierzyć z tymi słowami i własnymi pragnieniami. Tak się jednak nie stało. Może to lepiej? Może lepiej było, gdyby zdusił wszystko w zarodku?
Czyżby? – Zmrużył ślepia, a ich spojrzenie stało się przeszywające, jakby dusił w sobie irytację. Patrzył wprost w jej oczy, zdając się mówić, że nie powinna z nim igrać, że w tym momencie nie ma na to najmniejszej ochoty.
W jednej chwili znalazł się bardzo blisko, niemal przygniatając ją do skały, którą miała za grzbietem. Zwiesił nad nią głowę, lekko przekręcając w bok. Wyglądał jakby chciał samym tylko spojrzeniem wydrzeć myśli z jej głowy.
Nie jesteś szczera ze sobą więc dlaczego chcesz, żebym to ja był szczery z tobą? – Syknął i choć w nos drażniła go słodka woń jej ciała, nie cofnął się nawet o krok. Ta sytuacja przypominała mu inną. Dlaczego samice były takie... głupie? Dlaczego sądziły, że wystarczy podwinąć ogon, załkać, a każdy będzie rozdzierał sobie serce jedynie po to, by ukoić ich smutek? W tym momencie nie widział w cienistej silnej wojowniczki, którą była. Widział w niej smoczycę, która mu się poddała, która miała wobec niego oczekiwania, ale była zbyt słaba, by powiedzieć o nich wprost. Był hipokrytą? Tak, ale nie dbał o to. Minął czas, kiedy to on śmiało otwierał przed innymi serce. Przyrzekł sobie, że teraz by w nie zajrzeć, ktoś musi własne wydrzeć sobie z piersi i wepchnąc mu w łapy. Smoczyce były głupie, ale czyż on nie był głupszy, że mimo wszystko nie potrafił rezygnować z kogoś, kto próbował do niego dotrzeć?
autor: Obojętny Kolec
25 lis 2017, 18:31
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74842

Nie był pewny co popchnęł go do tego, by ją uratować. Najprawdopodobniej to, że tak należało. Gdy targał bezwładne ciało Mary na tereny Wody, również nie myślał o tym akcje jako o czymś niezwykłym. Tak należało, bo nikt nie zasługuje na śmierć w bezsensowny sposób, również nieznajoma cienista. A moze nawet ona bardziej.
Spojrzał jej w pysk i dostrzegł to, co nie raz gościło na jego własnym.
Brzydziła się sobą.
W pierwszej chwili nie pojął tego grymasu, nie powiązał go z zaistniałą sytuacją. Chciała umrzeć? Nieświadomie uratował ją przed pochopnymi wyborami?
Trzewia ścisnęła mu nieokreślona obawa i gdzieś w głębi jego umysłu rozpaliła się iskra gniewu. Po chwili jednak okazało się, że nieznajoma po prostu nie chciała być mu dłużna. To akurat doskonale rozumiał, on również unikał sytuacji, w któych mógłby stać się czyimś dłużnikiem. I już otwierał pysk, by odpowiedzieć, zapewnić, że tak naprawdę nie potrzebuje nawet jej wdzięczności, bo przecież był zwyczajnie w dobrym miejscu i czasie, ale wtedy padło pytanie.
Zatrzasnął paszczę, patrząc na jej profil w zamyśleniu. Zaskoczyła go, ale nie wytrąciła z równowagi. Czas odmierzał cichy plusk spływających z ich ciał kropel wody.
Może mu się wydawało, ale miał wrażenie, że kryje się w tym pytaniu drugie dno. Że smoczyca chciała usłyszeć bardzko konkretne słowa. Ale czy on mógł nimi szastać z taką łatwością?
Była dla niego kimś wyjątkowym? W pewnym sensie... Często gościła w jego myślach, częsciej niż sam by tego chciał, ale wystrzegał się podobnych emocji, wiedząc jak bywają zgubne. A teraz, stawał przed przedziwnym wyborem.
Nie nawykł do myśli, że mógłby dzielić z kimś życie, po prostu nigdy nie przyszło mu na myśl, by ktoś tego chciał, ale czy on chciał? Czy chciał uczynić kogoś wyjątkowym dla siebie?
Również bym skoczył. – Przynał, bo tak brzmiała prawda. – Ale nie to chciałaś usłyszeć. – Stwierdził, bez cienia zażenowania. Jego głos stał się głębszy, łagodniejszy. Zbliżył się, a gdy znów zabrał głos, zniżył ton do mrukliwszego, cieplejszego, jakby chciał jedynie tym przekazać, że nie ma zamiaru jej skrzywdzić. Błekitne ślepia szukały jej spojrzenia i były niepokojąco poważne.
Co chciałaś usłyszeć?
autor: Obojętny Kolec
15 lis 2017, 19:37
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74842

W gęstej mgle ciężko było coś dostrzec, ale w lepkiej ciszy popołudnia łopot skrzydeł był doskonale słyszalny. Obojętny z ociąganiem otworzył ślepia, by dostrzec jak wzburzając mgłę i rozcinając szponami taflę wody, mknęła w jego kierunku znajoma sylwetka. Uniósł głowę nie do końca wierząc własnym zmysłom, ale... tak. Jaskrawe łuski, których fakturę doskonale pamiętał, pamiętał nawet ich smak, wyraźnie odcinały się na tle bieli... Nie mylił się. Nieznajoma-znajoma szybowała tuż nad wodą niesiona majestatycznymi, połyskliwymi skrzydłami. Lecz nim zdążył choćby skonfrontować się z uczuciami jakie ogarnęły go na jej widok, głośny plusk otrzeźwił uśpione instynkty.
Bez zastanowienia skoczył w wodę. Chłód uderzył w niego nieprzyjemną falą, ale już po chwili co innego rozgrzewało jego ciało – gniew.
Pośród kotłującej się wody dostrzegł wężowe ciało potwora, który mocno oplótł przedramię smoczycy i ciągnął ją w głębiny. Obojętny odruchowo nastroszył pióropusz kolców i obnażył kły. Nie wahał się, a dosłownie jedno mrugnięcie okiem później, wodę zabarwił szkarłat. Potwór zwinął się w bólu, kiedy kły samca zatrzasnęły się na śliskim ciele. Czerwień utrudniała widok, ale morski zdawał się doskonale wiedzieć, co robi.
Uścisk na łapie smoczycy zelżał, ale zamiast tego mogła poczuć, jak łapy samca chwytają ją w talii, jak jego ciało wężowym ruchem ociera się o jej grzbiet gdy wyciągał ją z chmury czerwieni.
Do brzegu. – Zimny, rozkazujący ton smagnął jej jaźń, ale morski jej nie puścił. Nie był pewny, czy potrafiła pływać. Jeśli nie, utonie jeśli ją puści. Pchnął ją więc ku górze, a gdy głowa przebiła taflę wody, odeskortował ją do samego brzegu z jej pomocą lub bez.
Bestia nie ruszyła w pogoń, najwyraźniej zbyt zaskoczona bólem i liczebną przewagą wroga. Obojętny natomiast wysunął się z wody na skalisty, wąski brzeg tej samej skały, która wcześniej robiła mu za legowisko. Gdy cienista poszła w jego ślady, otaksował ją spojrzeniem. Nie dostrzegł na jej ciele świeżych ran, co znaczyło, że stwór nie zdążył zatopić w jej ciele swoich kłów.
Spotykamy się w... dziwnych okolicznościach. – Rzucił cierpko i odwrócił wzrok ku leniwie falującej mgle, która nie zdążyła jeszcze scalić się po tym jak zmącili ją ruchem swoich ciał. – Ale wychodzi na to, że dla ciebie to spotkanie okazało się całkiem korzystne. – Pokusił się o cyniczny uśmiech i skrzyżował spojrzenie z jej jasnymi ślepiami. Wyraz jego pyska zdawał się mówić kpiąco: "nie ma za co."
autor: Obojętny Kolec
10 lis 2017, 13:54
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74842

Nad Zimnym Jeziorem leniwie unosiła się mgła i przy odrobinie wyobraźni skały wydawały się wynurzać spomiędzy chmur, wysoko, wysoko na niebie. To jedyne złudzenie przebywania w przestworzach na jakie Obojętny mógł sobie pozwolić, ale nie dlatego się tu znalazł. Przysiadł nisko, tuż nad jeziorem łagodnie omywającym potężną skałę. Jego łuski wciąż ociekały wodą i błyskały blado w świetle chmurnego popołudnia. Właściwie... brakowało mu celu. Jedna z górujących nad jeziorem skał stała się jego legowiskiem tego dnia, jak poprzednio było nim koryto rzeki, a jeszcze innego dnia głębiny zatoki. Przez jakiś czas unikał wszystkich i zapewne niektórym mogłoby się zdawać, że odszedł, tak jak miał zamiar na samym początku, jednak on po prostu miotał się z kąta w kąt popychany pragnieniem zmian. Nie przywykł do trzymania się jednego miejsca, bo też żadnego nie uważał za dom. Dusił się we własnej jaskini, a wychodząc z wody na ląd przerażała go przestrzeń pełna samotności i złudnych nadziei. Trzymał się więc jezior i rzek, nurzając w głębinach ciało i myśli. Czasami tylko nawiedziło go wspomnienie niedawnego ciepła, ale zamiast zmusić go do podejmowania decyzji, pchało jedynie ku nieznanemu, byle dalej od wyimaginowanego zagrożenia. A przecież był tak pewny, że jeszcze się spotkają...
Westchnął ciężko i rozciągnął ciało na wychylonej nad wodą skalnej półce. Szponem wydłubał obluzowany przez wiatr i deszcz kamyk, by po chwili cisnąc go w dół. Ciszę zakłócił plusk. Mgła nad wodą na chwilę zakotłowała się, ale potem zamknęła nad tonącym kamykiem wtórując wodom jeziora.
Samiec ułożył pysk na chłodnej skale i zamknął ślepia. Otoczył go łagodny nimb ciepła, który rozgrzał wilgotne łuski chroniąc go przed chłodem. Szkoda, że nie mógł zrobić tego samego z własnym sercem.
Uśmiechnął się cierpko, ganiąc się w myślach za niepotrzebną melancholię.
autor: Obojętny Kolec
09 lis 2017, 13:05
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 795
Odsłony: 98574

Wiła się w jego uścisku, a on w uszach miał szelest ich łusek i szum przyspieszonych oddechów. W głowie zaś pękały tamy, które utrzymywały jego uczucia. Każdy jej pomruk, każdy dotyk był jak uderzenie, które roztrzaskiwało mury samokontroli i już po chwili nie dbał o nic. Było tylko tu i teraz – zapomnienie i wybawienie.
Pozbawiony ograniczeń własnego umysłu, Obojętny był wzburzonym morzem pełnym pasji i zmienności. Był mruczącym burzowym niebem i gwałtownym sztormem, który zachłannie pochłaniał bliskość darowaną mu przez cienistą, ale i darował jej własną z nie mniejszą odwagą.
Zapomniał jak to jest do kogoś należeć, choćby przez kilka krótkich chwil. Uczucia wypełniły go, wywołały chaos w jego umyśle i ciele, ale on poddał się mu beztrosko, oddając los w jego ręce. Niech dzieje się co chce! Niech świat się kończy dopóki trwa ta chwila!
Milczące, nocne niebo było świadkiem namiętności zrodzonej z zagubienia i fascynacji. Przypadkowej, ale nie mniej słodszej i prawdziwej niż ta wiążąca partnerów. Karmili się swoją bliskością, głodni jej, być może z różnych powodów, ale prowadzących do tego samego, oboje głęboko wierząc, że to tylko raz...
Gdy w ogniu spalili się na popiół, gdy szaleńcze oddechy stały się ledwie cichym szumem, niebo nad nimi rozpogodziło się, rzucając na nich blade światło, jakby chciało ujawnić łączącą ich tajemnicę.
Zburzone mury jego świadomości z ociąganiem podnosiły się z ruin tworząc w jego głowie niepotrzebne obawy i chęć obrony przed własną lekkomyślnością. Nim jednak zupełnie zamknęły jego uczucia w bezpiecznym wnętrzu, uśmiechnął się, z czułością dotykając jej policzka. Tylko raz, teraz... był dla kogoś...
Dla niej.
Podniósł się powoli i poczekał aż nieznajoma uczyni to samo, a wtedy otarł pysk o jej, tak jak na początku. Tylko w jego spojrzeniu brakło poprzedniej zadziorności – zdawało się mówić "to pożegnanie".
Uważaj na siebie... – Wyglądał jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, nawet otworzył pysk, ale ostatecznie uśmiechnął się szelmowsko i wyprostował się spoglądając w noc. Minęła chwila nim znów się odezwał. Odnalazł jej spojrzenie i tym razem wyglądał jakby wrócił do siebie z początku ich spotkania. Błękitne ślepia odzyskały dziwny chłód i błysk złośliwości.
Zobaczymy się jeszcze. – Nie pytał, w tamtej chwili był tego pewny, choć od początku sądził odwrotnie. Potem ruszył przed siebie, nieśpiesznie, ale wiedział, że jeśli zostanie przy niej chwilę dłużej może zdarzyć się coś, czego bardzo się obawiał. Nie potrafił teraz się z tym zmierzyć, ale nawiedziło go naiwne uczucie, że może jest jakiś sens by tu zostać? Może właśnie dla takich chwil zapomnienia warto czasem zastanowić się dwa razy nad podjęciem decyzji?
autor: Obojętny Kolec
03 lis 2017, 14:39
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 795
Odsłony: 98574

Jej słowa zabrzmiały niemal oskarżycielsko i jakoś tak słabo i słodko, że w tej jednej chwili wydała mu się dużo bardziej krucha i niewinna niż na początku. Gdzieś na dnie jego umysłu cichy głosik szepnął, że ona traktuje to poważnie.
Jakże niepotrzebnie.
Później będzie gościć w jego myślach jako ofiara jego własnej złośliwości, wzbudzając w nim wyrzuty sumienia. Nie chciał jej skrzywdzić. Nikogo nie chciał krzywdzić... A jednak w tamtej chwili zalała go fala ciepła, które chciał zatrzymać, choćby za cenę późniejszych smutków. To go... niepokoiło, ale nie miał sumienia, by teraz się wycofać, teraz, kiedy powierzyła mu swoje zaufanie. Nienawidził być za kogoś odpowiedzialny, a w głębi duszy wciąż tego pragnął.
Osunęła się w jego objęcia, a jego uśmiech gasł powoli jak gwiazdy przesłaniane szarym kłębowiskiem chmur. Jednak uciekając od niego spojrzeniem nie mogła dostrzec cienia, który zagościł w błękicie.
Na przekór wszystkim obawom, narastającej niepewności, nagrodził jej odwagę miękkim pomrukiem, a chwilę po tym na ramionach mogła poczuć ciepło i siłę jego łap. Przez moment zaciskał lekko palce, a potem łagodnie przesunął je w dół i w górę kilka razy jakby chciał rozgrzać zmarznięte pisklę.
Gdy uniosła głowę, by przytulić się do jego pyska, znów się uśmiechnął, melancholijnie, niemal po ojcowsku i spojrzał w niebo. Nieumyślnie odsłonił przy tym całą szyję, ale nie dbał o to.
Chmury ukryły nas przed wzrokiem przodków. – Szepnął drwiąco, w łagodnym zamyśleniu wodząc palcami po łuskach jej łap. Po krótkiej chwili znów odnalazł jej ślepia błyszczące w półmroku słodkim zaintrygowaniem. Uśmiechnął się sugestywnie. – Nie zmarnujmy tego.
Nieco gwałtowniej niż dotychczas zbliżył pysk do jej szyi i naznaczył ją długim, leniwym pociągnięciem języka, aż do żuchwy. Ugryzł lekko miękkie miejsce tuż pod jej brodą i zamruczał nisko. Możliwe, że poczuła wibracje jego głosu we własnej krtani. Potem ugryzł mocniej, mocniej zaciskając też łapy na jej przedramionach, jakby chciał utrzymać ją w miejscu, jakby obawiał się, że spanikuje i ucieknie. A przecież nie krzywdził jej, przynajmniej nie fizycznie. Jego kły nie sprawiały bólu, drażniły i podsycały drapieżną, smoczą naturę. Prowokował ją, będąc ciekawym do czego się posunie kiedy zabraknie już wszystkich barier.
autor: Obojętny Kolec
03 lis 2017, 14:07
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 544
Odsłony: 72826

Być może był zbyt nieuważny, zbyt rozproszony, by dostrzec obecność nieznajomego. Dlatego niepomny czegokolwiek, wbijał wzrok w mruczące niebo nad Czarnymi Wzgórzami. Dopiero kiedy w usypiającą, odległą pieśni burzy wdarł się nieoczekiwany łoskot, obrócił się gwałtownie, strosząc pióropusz wysychających kolców i szczerząc kły ostrzegawczo. Jednak kły szybko zniknęły za wargami, gdy dostrzegł jaskrawą sylwetkę morskiego i niepewne spojrzenie jego malinowych ślepi.
Kolce powoli opadły, na powrót stanowiąc wątpliwą ozdobę karku. Pysk Obojętnego wygładził zwyczajowy chłód. Odwrócił spojrzenie znów patrząc przed siebie, ale przesunął się lekko, robiąc młodemu miejsce obok siebie.
Więc przyszedł tu za nim, by znów dręczyć go obecnością, której wcale nie pragnął? Tak dziwnie było znów czuć u boku kogoś podobnego sobie, przynajmniej w tych kilku podstawowych aspektach. Naturalnie przyszło mu na myśl pytanie "dlaczego?" Dlaczego młody za nim polazł? Był ciekawy, a może samotny? Zabawne. Ostatnio wokół siebie dostrzegał jedynie samotne smoki. Gdzie podziały się te, które chlubiły się umiłowaniem stada, wielką rodziną i szczęściem?
Minęła chwila nim zdecydował się odpowiedzieć na pytanie.
Nie ma morskich "stąd". – Mrukliwy ton zdawał się wtórować odległym grzmotom. Zerknął na nieznajomego, mrużąc błyszczące, błękitne oczy. – Więc i ty nie jesteś stąd.
Nie zapytał dlaczego młody porzucił poprzednie życie na rzecz tego, nie zapytał też czy znalazł się tu w jakikolwiek inny sposób i z innych przyczyn. Nie rozmawiał o swojej przeszłości, a tego wymagano by od niego, gdyby sam zadawał pytania. Nie robił więc tego, zresztą, niewiele obchodził go los innych.
autor: Obojętny Kolec
01 lis 2017, 21:31
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 544
Odsłony: 72826

Morski wspiął się na skałę i usiadł na jej szczycie, wlepiając spojrzenie w kłębiące się na nieboskłonie chmury. Niebo wyglądało jakby zaraz miało spaść na ziemię i przykryć ją puchatym, szarym kocem, ale Obojętny nie obawiał się możliwej ulewy ani nawet końca świata jeśli miałby nastąpić po tym jak niebo zamieni się z ziemią miejscami. Musiał przyznać, że widok burzowych chmur wydawał mu się piękny w taki sposób w jaki tylko piękny może być zwiastun nawałnicy.
Oddychał płytko zastygłym w oczekiwaniu powietrzem, sam zastygłszy niczym skała pod łapami. Jego umysł był przyjemnie pusty. Był jedynie on i przestwór gniewnego nieba cichutko mruczący z oddali echem grzmotów.
Dopóki nie wyszedł na ląd nie dostrzegał piękna przestrzeni. Wprawdzie nadal nie zamieniłby swoich karłowatych skrzydeł na takie, zdolne unieść go w powietrze, ale mógł zrozumieć dlaczego niektóre smoki lubowały się w locie. Czy wznosząc się wysoko, ponad chmury czyli to samo co on gdy otaczała go głębia? Czy czuły się... wolne?
autor: Obojętny Kolec
01 lis 2017, 15:14
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 795
Odsłony: 98574

Może kiedyś jeszcze je zobaczysz. – Odparł, lekko wzruszywszy barkami.
Miała rację, pod pewnymi względami był szczęściarzem. Nie każdy mógł rozkoszować się spokojem głębin. Jej słowa jeszcze raz nasunęły mu myśl, że samica wcale nie czuła się tak dobrze, jak na pozór mogło to wyglądać. Przyjrzał jej się uważniej, jakby chciał doszukać się całego tego smutku, i szczerej niechęci do świata, którą on zwykle odczuwał, ale przeliczył się. Nieznajoma była spokojna... do czasu.
Gdy z taką śmiałością podarował jej pocałunek, nie cofnęła się. Co jednak najbardziej zaskakujące, wyczuł jak jej oddech przyspiesza, w pewien sposób nagradzając jego złośliwość i rozbudzając ciekawość, przed którą zawsze się bronił.
Ciepły policzek stał się wręcz gorący i chcąc nie chcąc, sam poczuł jak rozgrzewa go znajome ciepło. Mógłby pociągnąć to dalej, a potem zatrzymać tę chwilę ciepła i celebrować ją w pamięci. Bo ani razu nie przyszło mu do głowy, by w przyszłości spotkał nieznajomą raz jeszcze. W tym spotkaniu najpiękniejsze było, że się nie znali, że żadne nie miało oczekiwań wobec drugiego, i że zapewne nigdy więcej się nie spotkają...
Nim zaskoczyła go gwałtownością, pozwolił sobie ponownie przesunąć pysk po jej policzku, tym razem po to, by znów oprzeć nos na jej nosie. Gdy spojrzał jej w oczy, mogła dostrzec jego bezczelne rozbawienie, które... zniknęło chwilę po tym jak zwinnie podcięła mu łapy.
Padł jak długi, rozganiając ciszę nocy śmiechem. Choć to on leżał na ziemi, to wciąż naigrawał się z jej pewności i próby odzyskania kontroli nad sytuacją. Bo czy tak naprawdę faktycznie mogła mu ją odebrać? Przecież wyraźnie nie przejął się jej reakcją. Był rozbawiony, ale gdy jego śmiech ucichł, obrócił pysk w jej stronę, lekko dotykając jej nosa z racji tego, że się nad nim pochylała. W jego ślepiach odbiło się dziwne ciepło. Wyciągnął do niej łapy jakby chciał ją przytulić, choć nie dotknął jej nawet szponem.
Chodź do mnie. – Jego ton był miękki i złudnie łagodny.

Wyszukiwanie zaawansowane