Znaleziono 20 wyników

autor: Agatowy Kolec
27 lis 2020, 22:29
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wysepka
Odpowiedzi: 711
Odsłony: 103972

Cóż, środek dnia, nie było potrzeby odprawiania patrolu, walka też żadna się nie gotowała, więc co innego mógł robić Agatowy Kolec, jak nie siedzieć na ubitej ziemi w pobliżu Mchowych Skał, i nie ćwiczyć swoją siłę?
Stał właśnie na trzech łapach, a czwartą unosił łatwy to chwycenia kamień, to w górę to w dół.
Nie miał co liczyć na podobne bicki co Basior, ale dobrze było napracować się nad własną siłą, nawet jeśli zamkniętą w drobnym gabarycie.
Jak już przy gabarytach jesteśmy, to kurde no, gdyby Pyza wziął swoje tłuste pupsko i zabrał się za wspólny trening, to kto wie, może byłby lepszym zapaśnikiem niż Basior?
Znaczy, w swym tłuszczu już by mógł podtopić nawet zwierzęta z plagi, gdyby chciał z nimi walczyć, ale brakuje mu hmmm, zdolności poruszania się, by takie wygibasy wyczyniać. Może tak zacząć od prostszych kroków, taka nauka pływania w kałuży? Na pewno wyszczupliłby się chociaż trochę.
Ale dobra, dzisiaj to ma trochę czasu dla siebie, nie czas na układanie treningu dla innych.
Nie mógł jednak kontynuować własnego, ponieważ nagle poczuł jakże dziwne, ale znajome uczucie.
Wiadomość wysłana maddarą.
I głos swojej siostry.
Chwila.
Chwila co?
Odłożył kamienne ciężary na ziemię, dysząc głośno.
Ojciec chce się spotkać?
Ze mną?
… Czy ma to w sumie jakiekolwiek znaczenie? Nigdy specjalnie nie mieli kontaktu, tak więc czemu miałoby mu nagle zależeć na spotkaniu. Miał całe księżyce stworzenie jakiejkolwiek relacji. Czemu więc akurat teraz, kiedy Makron sam był ojcem i rodzinę, która potrzebowała jego uwagi i co więcej, tę uwagę otrzymywali? Nie chodziło o jakąś nienawiść do ojca, czasami po prostu pewne relacje nie wychodzą. Nie mieli też kompletnie o czym rozmawiać, więc to spotkanie jedynie skończyłoby się niekomfortową ciszą. Powinien więc to zignorować i pójść dalej z dniem według własnego rytmu.
Oczywiście tego nie zrobił. Natychmiast przyciągnął do siebie źródło, przyjmujące formę uczucia miłości i akceptacji ze strony jego mężów, po czym posłał maddarę do Zirki, niosąc jej odpowiedź.

~~Już lecę.~~
I poleciał.
Po pewnej chwili, dając siostrze i ojcu czas na kontynuowanie rozmowy, dało się zauważyć sylwetkę Makrona na horyzoncie. W końcu nie wystarczyło pstryknąć, by przemieścić się z centrum stada do ziem wspólnych. Trochę to zajmowało.
Zakrążył kółko w powietrzu, próbując znaleźć miejsce do wylądowania, tak, by nie przywalić komuś z rodziny.
Zarył ciężko, jak zwykle swoją drogą, w ziemię, znacząc swoistą plażę jeziora głębokimi śladami. Był to jednak wystarczająco duży odstęp, by ani Zirka, ani Beri nie oberwali piachem czy wodą, w której makron skończył przednimi łapami.
Cóż, gracji to on nie miał, podobnie jak wstydu, by tym się przejmować.
Odwrócił się więc i podszedł do rodziny.
Chociaż daleko mu byto do radosnego grubaska, którym był za pisklęcych lat, to uśmiech taki jak dawniej rozpromienił jego pysk, gdy podszedł do swojej siostry. Z lekkim dystansem oczywiście, by jego spoufalanie nie wyglądało jak coś nieprofesjonalnego.
W końcu to ona posiadała pełną rangę, a on był jedynie adeptem.
– Pogodna Myśli. – Skinął jej lekko głową. Odwrócił ją potem, lekko poważniejąc.
– Krwawe Oko. – Przywitał ojca, oglądając go od rogów do łap. Jednej nawet brakowało.
Przełknął ślinę, powstrzymując się od wypytywania. Był dorosłym wojownikiem, nie powinien drążyć pytań o stare blizny, które w normalnych okolicznościach po prostu zostałyby zasklepione.
W końcu daleko było do normy w nagłym, niespodziewanym spotkaniu.
Obrzucił więc go pytającym spojrzeniem, pozwalając, by to starszy rangą rozpoczął rozmowę. W swoistej oznace szacunku.
autor: Agatowy Kolec
27 cze 2020, 0:20
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 91703

Wstał na widok obcego smoka. Gdy dowiedział się kim on jest natychmiast się rozluźnił, kiwając radośnie łbem.
Prędko jednak się opamiętał, przyjmując dojrzalszą pozę. Nie chciał brzmieć upaść przed wujem na jakieś przerośnięte pisklę.
Zawsze miał lekki problem z imionami. Pełne, rangowe miały w sobie pewien wyraz szacunku, na którzy wyżsi w hierarchii stad w pełni zasługiwali. Nawet jeśli pozwalali na zdrobnienia to Makaron, adepta, nie wydawał się w pozycji by ich używać. Ale skoro to rodzina, to nie chciał brzmieć zdystansowany do wuja.
Skłonił się ożywczo, widząc składany przed nim towar.
-Dzięki za dostawę, życie mi normalnie ratujesz. – Haaa, czuć było zapach pieczonego mięsa. Bogowie, nic nie może się równać z gotowanym żarciem. Znaczy, Makaron jak każdy smok nie wybrzydzi surowiznę. Można wręcz powiedzieć, że zeżre wszystko co zmieści się do pyska. Ale nic nie doprowadzi do równie silnego ślinotoku, co woń przyprawionej pieczeni. Dobrze, że inne stada nadganiały Ziemię w temacie gastronomicznym.
Otarł ślinę z pyska, wzruszając przy okazji ramionami na wzmiankę o ojcu. Nie by jakoś na nią spochmurniał.
– Ojciec i jako jakoś nie mamy specjalnego kontaktu. Nie pamiętam w sumie kiedy ostatnio z nim gadałem. – Jeśli w ogóle zamienili jakieś słowa. Trudno w sumie powiedzieć, dlaczego ich relacja wyglądała w taki sposób. Jakby nigdy do niej nie doszło, jakby coś nie pykło. Nie był nawet w stanie określić, czy było mu z tego powodu przykro czy nie. Cóż, jeśli nie czuł żalu do ojca to Hey, może to znak że ciągle jest szansa? – A, i no, Makron, obecnie zwany Agatowym Kolcem. Za niedługo wojownik. – Będzie musiał zastanowić się nad imieniem, by miało jakieś większe znaczenie niż nawiązanie do jego łusek. Nie było teraz na to czasu, skoro jest w towarzystwie wujka, ale może wieczorem się nad tym zastanowi.
Ale teraz czas na główny cel tego spotkania.
Ślinka mu aż pociekła, gdy przyjrzał się smakowite mu mięsu (4/4). Najlepsze byłoby prosto po upieczeniu, ale wciąż musiało być ciepłe. Zauważył drugą porcję, i jakoś tak miłej się zrobiło.
Wziął pierwszy kęs i aż przewrócił oczami z zachwytu.
To mięso było pyszne. No i jedzenie w towarzystwie było o tyle fajniejsze, że brakowało tego „osamotnienia”? Aka czuło się mniej niż pasożyt, kiedy drugi pysk również zaspokajał głód. Jedzenie zawsze rozluźniło wiecznie spiętego Makrona, a wspólne przypominało jakby dzielenie się pasją!
Będzie musiał kiedyś jeszcze tego spróbować.
Może następnym razem spróbuję być tylko trochę mniej łapczywy, bo pełny pysk trochę utrudniał prowadzenie rozmowy, na którą miał ochote. Miał tyle pytań. Jak jest w Wódzie? Jaką największą bestie upolowałeś? O co chodzi z tą maską? Dlaczego, skoro jesteś bratem ojca, nie jesteś w Ziemi? Jacy byli dziadkowie z ich strony. Czy dalej żyją?
Ale jakoś to wszystko wydawało się zbyt wścibskie, jakoś nie na miejscu albo za wcześnie. Cóż, może skoro wspomniał ojca to mogliby o nim porozmawiać.
– W sumie jaki on jest, ojciec znaczy? – On i wujem mieli już swoje lata, ale pewnie utrzymywali dalej jakiś kontakt. Pewnie Mułek musi go dobrze znać, w końcu byli braćmi! Z drugiej strony, skoro jego własny syn nie wie o nim kompletnie nic...
Cóż, miejmy nadzieję że wuj będzie w stanie jakkolwiek przybliżyć mu charakter ojca.
Swoją drogą.
Mułek to pierwszy smok z Wody, którego dane mu było spotkać. Dobra okazja by zaznajomić się z wonią nieznanego stada. Węsząc wyczuł jednak coś, co było niewyczuwalne wcześniej. Odwrócił idealnie wzrok, by ujrzeć postać obcego smoka.
Momentalnie stanął na cztery łapy. Był zbyt zaobserwowany na jedzeniu i towarzystwie. Fakt, że ktoś mógłby od tak do niego podejść nie był czymś przyjemnym. Teraz może ten obcy smok nie był zagrożeniem, ale myślę się, prawdziwy drapieżnik będzie jeszcze trudniejszy do zauważenia.
Cofnął łeb, gdy nieznany smok zaczął natrętnie się przyglądać. Zetknął na wujka z niemym „Znasz typa?”
-Możemy w czymś pomóc?
Gdy fioletowy samiec zaczął mówić, Makaron wyraźnie się uspokoił. Koleś brzmiał jak kulturka, nie jak jakieś zagrożenie. Wrócił sieć do pozycji siedzącej, sięgając łapami po leżące na ziemi mięso.
Starał się skupić na wypowiedzi obcego samca, ale jego uwaga łatwo była przykuwają całkowicie przez posiłek, który powoli znikał w jego pysku. Mimo to utrzymywał kontakt wzrokowy, by Delavir nie poczuł się zignorowany.
Po posiłku nie było specjalnie co sprzątać. Nie ważne, czy w mięsie były kości, nie ważne czy było czymś związane, Makaron zżarł wszystkie.
Błogie zadowolenie malowało się na jego pysku. Zetknął w stronę wujka, kiwając mu głową z uznaniem. Do rozmowy o ojcu wrócą kiedy indziej.
Przypominając sobie, że zostało zadane mu pytanie, więc prędko odwrócił łeb w stronę nowo przybyłego.
– Ten no, trafiłeś. Makaron z tej strony. Teraz Agatowy Kolec. A kim jest Pacyfikacja Pamięcią? – I czego ode mnie chcesz?
Cóż, o to ostatnie nie zapytał bo nie chciał być specjalnie niemiły. Teraz też, w końcu nie rozpraszany przez jedzenie mógł skupić się na drugim smoku. Był w sumie całkiem ładny, jego wzory i skrzydła szczególnie. Zawsze tylko zastanawiamy go grzywy u smoków. Wyglądały one mega dziwnie. Ciekawe w sumie jakie były w dotyku. Pewnie tak szorstkie jak zwierzęce futra.
Powęszył lekko powietrze, z lekko zmarszczonym pyskiem. Dziwne. Samiec z niczym mu się nie kojarzył. Makaron patrolował granice Ognia i Plagi, wyraźnie wciąż pamiętając ich woń. Obok siebie miał też przykład zapachu Wody, i ich też nie przypominał. Nawet jeśli był tu nowy, to musiałby należeć do jednego ze stad. Inaczej byłby intruzem, wykorzystującym obce mu tereny łowieckie.
A to byłoby nielegalne.
Nie był w stanie jednak zareagować na to jakimś niepokojem. Jedzenie zbytnio go uspokoiło, by nagle urządzać jakieś pierdołowate dochodzenie. Zapytał więc tylko, z neutralnym wyrazem pyska.
– Do którego ze stad dołączyłeś? Wybacz za pytanie, ale takie świeży że nic nie rozpoznaję.
autor: Agatowy Kolec
23 cze 2020, 3:15
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 91703

Zgroza. Spodziewał się katastrof naturalnych. Spodziewał się że Basior znajdzie sobie dziewczynę. Podejrzewał że Lepka może uważać go za porażkę. Był nawet w stanie wyobrazić sobie Pyzę jako użytecznego smoka.
Ale że zamknął mu jadłodajnie to chyba no nie!
Tak nie można!
Jak duży, dorosły samiec ma zachować kondycję i zdrową sylwetkę, jak tu koryto mu zabierają. Znaczy, sama miejscówka była wciąż dostępna, ale żaden łowca w niej się nie krzątał, a Makron nie miał zamiaru grzebać w nie swoich rzeczach.
Mógłby poprosić pewnie Lepką o „pożyczenie” porcji mięsa wystarczającej do nakarmienia, ale nah. Wyszedłby wtedy na niedołęgę.
W sytuacji, gdy łowcy byli niedostępni, dorosły smok powinien sam udać się na polowanie. Niestety, pomarańczowy smok nie był w stanie polować o pustym żołądku. Jego burczenie na pewno odstraszyłoby wszelką zwierzynę. Jakby brak zdolności skradania się nie był już sam w sobie problemem.
Nie, problem głodu trzeba było rozwiązać szybko i dyskretnie. Popytał więc w stadzie, czy ktoś zna może jakiś obcych łowców. Dostał parę konaków i po konsultacji umówił się z jednym z Łowców Wody na spotkanie.
Do tego z własnym wujkiem! Kurcze, nie wiedział że jego rodzina jest tak rozlazła. Spodziewał się, że wszyscy w jednym stadzie będą. Nie był to oczywiście żaden powód do narzekania, zawsze w końcu chciał obce stada.
Miejscem nad którym miało się odbyć był Samotny pagórek. Było to prawie w połowie drogi po między granicą Wody i Ziemi, tak by Łowca nie musiał za daleko się pałętać. Mogliby co prawda spotkać się na samej granicy, ale Makronowi wydawało się to nie na miejscu. Jakby stresująco. Neutralne ziemie niczyje nie miały za to takiej aury.
Miały natomiast całkiem ładny widok.
Agatowy Kolec wylądował niezgrabnie, ryjąc pazurami w ziemisty szczyt pagórka. Nie był on jakoś bardzo wysoki, ale będąc jedynym wzniesieniem całkiem fajnie było widać na nim okolicę. Szczególnie na mieniące się w oddali jezioro z Wyspą Proroków. Oh, właśnie. Może powinien po wszystkim odwiedzić Strażnika? Było dopiero południe, więc jeśli nie przeciągnie specjalnie spotkania z łowcą, to może mistrz Makrona będzie miał chwilę?
Cóż, zobaczy się po posiłku. Przyszły wojownik siedział więc, rozglądając się z wyczekiwaniem.
autor: Agatowy Kolec
08 maja 2020, 19:57
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5722
Odsłony: 309594

Eloha, 4/4 pożywienia, mięska rybiego dokładnie, proszę z avatarowej wymiany
(Jeśli można tutaj o to prosić)
Administrator pisze:Dodatkowy upominek dla uczestników wymiany avatarowej –
4/4 pożywienia lub 1 wybrany kamień szlachetny otrzymują:

Despotyczny Ferwor, Filigranowa Łuska, Fjallyn, Głęboki Kolec, Lekkość Wiatru, Lepka Ziemia, Łaknienie Pożogi, Mahvran, Makron, Melodyjny Kolec, Pogodna Łuska, Promienna Łuska, Przebłysk Wspomnień, Przesilenie Północne, Pyzaty Kolec, Queen, Sroga Łuska, Strażnik Gwiazd, Światokrążca, Teza Obłędu, Torvihraak, Uśmiech Szydercy, Wysłanniczka Nieba, Zamącony Błysk, Zawierzony Kolec, Żelazna Strzała
Nagrody
autor: Agatowy Kolec
09 kwie 2017, 21:57
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie X
Odpowiedzi: 84
Odsłony: 4662

Malec w pierwszej chwili uznał, że to tata zbudził go jakimiś dziwnymi słowami. Nie zostawiłby tego bez poskarżeniu się ojcu, czemu ten budzi go z podwieczorkowej dżemiki. Po krótkiej rozmowie Cichy domyślił się, czym był szept słyszany przez jego syna. Po krótkich wyjaśnieniach opuścił jaskinię z zaciekawionym pisklęciem na grzbiecie, po czym udał się na Skały Pokoju.
– Tlaczeko ne moszesz stać? – Zapytał pełnym oburzenia i smutku głosem. Niestety, młode spotkania wyraźnie mówiły o grupie docelowej nauk, tak więc pomarańczowa przylepa mogła jedynie przytulić Cichego na pożegnanie, po czym dołączyć to reszty dzieciaków, czekających na rozpoczęcie wykładu.
Młody rozglądał się, nie mogąc uwierzyć własnym ślepiom. Ile smoków! I to o różnych rozmiarach, zapachach i kształtach. To ostanie było najbardziej szokującym faktem, który nie umknął błękitnym oczom malca. Mianowicie, niektóre z osobników tu zebranych cechowały się niezwykłym okryciem. Niektóre nosiły futro tylko na głowie, inni przyozdabiali się pierzem. Pewna obca jednostka była nawet w posiadaniu czerwonego futra, które idealnie okalało ją z każdej strony. Agat nie mógł nadziwić się temu niuansowi. Ostrożnie podszedł do dziwnie pachnącego osobnika, starając się, by ten go nie usłyszał (co za pewnie niemrawo wyszło) tylko po to, by delikatnie pociągnąć futro, którym ten się okrył. Dziwnie ciasno się trzymało tego ogona... Mały pociągnął jeszcze raz, tym razem mocniej, tylko po to, by dojść to przerażającego wniosku. To... Nie było normalne futro. Ono wyrastało z ogona tego... czegoś, bo smokiem chyba to nie jest! A jeśli nie jest to smok... To może wilki?! Agat z piskiem odskoczył od Ylvar, niezgrabnie biegnąc na grubych nóżkach do Kryształowej Łuski. Instynktownie schował się za nią, wyglądając jedynie łebkiem zza jej łapy.
– Kysztal, kyszta! A tlaczeko to te mają futro? Czy to zfiesz- zfie- zwieszenta? Czy som gkrosine? – Pytał z niepokojem bratanicę, nie spuszczając wzroku z futrzanego zwierza.

Wyszukiwanie zaawansowane