Znaleziono 55 wyników

autor: Rhaegranthur
30 gru 2017, 13:00
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 734
Odsłony: 117205

Siedział sobie grzecznie w krzakach dając młodemu szansę do samodzielności, a ten co zrobił? Wskazał go jakby nigdy nic szponem... Rhae zwęził powieki i przejechał łapą po pysku w geście rezygnacji. Tylko patrzeć jak ta młoda samiczka z Ognia bodajże na niego spojrzy. Och to lodowate spojrzenie! Znał je doskonale, podobne posyłała mu matka co było dość zabawne zwłaszcza jeśli spojrzeć na wiek jego i wiek młodej Ognistej. Machnął na nią łapą jakby mówiąc "nie przeszkadzajcie sobie dzieciaczki". Może gdyby była starsza wylazłby z krzaków, ale i Tial nie miałby swojej nauki. Rhae już by się o to postarał chcąc umilić samicy czas spędzony na plaży. Ziewnął przeciągle okazując tym, że jest maksymalnie zrelaksowany i nie zamierza się ruszać z miejsca w którym siedzi. Oczywiście dalej będzie ich obserwował, ale nie chciał by nowa znajoma jego synka po prostu zwiała bojąc się, że Rhae się na nią rzuci.
Wiedział, że nie działają na niego prawa wolnych stad, ale dziadek zdążył mu nieco ich przytoczyć. Nie zamierzał więc odstawiać jakiś akcji które ściągnęłyby na niego zainteresowanie jednego ze stad. Zwłaszcza, że i tak musiał przejść tereny Ognia by dostać się na tereny wspólne. Cud, że nadal nikt się nim nie zainteresował.
Jego głowa wynurzyła się z krzewów gdy zobaczył jak jego pierworodny stawia pierwsze kroki w wodzie. Różnokolorowe ślepia samotnika zabłysły. Czy tak czuł się jego ojciec kiedy i on stawiał samodzielne kroki w nowym środowisku? Zacisnął lekko zęby i nie chcąc by ktokolwiek widział, że mu "zależy" znów cofnął łeb za krzaki.
autor: Rhaegranthur
30 gru 2017, 12:48
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Szczelina w dolinie
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 14048

W końcu jego synek ruszył zadek i poszedł w kierunku kamienia. Kilka razy niemal przewrócił się o własny obok, drugie tyle walczył ze skrzydłami. Swoją drogą Rhae nie wiedział skąd jego potomek wytrzasnął te bezużyteczne wyrostki skórne pokryte piórami. Zadumał się wydymając lekko wargi i mrużąc ślepia. To nie szło tak jak powinno. W dodatku mały ciapciak wcale nie rozumiał jego słów.
-Trzeba cię będzie nauczyć sensownie mówić, bo inaczej ktoś weźmie cię za idiotę.– westchnął w międzyczasie jakby to był ich największy problem w tej chwili. Z resztą jakby go miał przedstawić samicom jeśli by się ślinił i nic nie gadał?! To jego syn musiał się jakoś prezentować nawet z niepotrzebnymi kurczakowymi skrzydłami.
-Teraz do mnie.– rzucił nie wiedząc po co skoro i tak go nie rozumiał.
-Tu do taty, ale szybciej.– dodał wskazując miejsce przed sobą.
/tu opisz drogę
Po tym jak dotarł do ojca, Rhae wciągnął ku niemu łapy. Najpierw przygiął mu skrzydła do boków ciała i przyginał je dopóki mały nie zrozumiał, że tak mają być ułożone. Następnie ogon... uniósł go lekko do góry i znów unosił dopóki mięśnie nie załapały, że ogon ma nie wlec się za smokiem po ziemi. Samiec otarł niewidzialny pot z czoła i klasnął przednimi łapami. Znów wskazał kamień i klepnął młodego w zadek by go popędzić. Pozycje już miał dobrą... może teraz przyspieszy, musiał tylko poradzić sobie z długim ciałkiem. Swoją drogą bieg był strasznie nie wygodny... W wodzie młodemu będzie lepiej.
autor: Rhaegranthur
28 gru 2017, 14:35
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 734
Odsłony: 117205

Oczywiście, że lazł za młodym. Był jeszcze za mały na samotne wędrówki ale chciał mu dać chociaż namiastkę wolności... Samodzielny maluch mógł zbudować w sobie o wiele większe pokłady pewności siebie niż taki niańczony na każdym kroku. Rhae jednak wiedział, że nie mają stada i nie zamierzał oddać swojego pisklęcia w łapska nikogo ze stad czy to pod opiekę czy na obiad. Dlatego też lazł w odpowiedniej odległości za młodym tak by on go nie widział.
Ziewał sobie co jakiś czas i zerkał na boki czy przypadkiem jakaś ładna samiczka by się nie napatoczyła.
Widząc jak idzie w kierunku plaży uznał to za przestanek, wpakował swój zadek w krzewy rosnące nieopodal i przypadł do ziemi. Co prawda na kamuflażu nie znał się wcale... ale to mu nie przeszkadzało siedzieć pod krzakiem i obserwować syna. W razie potrzeby wylezie i mu pomoże na razie jednak udawał, że go nie ma. Walczył też jak na odpowiedzialnego ojca przystało ... z chęcią zaśnięcia.

/spokojnie piszcie naukę, ja wyskoczę tylko jeśli coś w mniemaniu Rhae zagrozi jego synkowi ~
autor: Rhaegranthur
28 gru 2017, 14:27
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Szczelina w dolinie
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 14048

Po tym jak maluch przeciągnął zębami po prawie całej długości jego wąsa miał wielką, ale to na prawdę wielką ochotę postąpić jak jego siostra. Zjeść go tu i teraz, mieć spokój i znów grotę tylko dla siebie. Poparzył na niego oceniając wartości odżywcze po czym westchnął ciężko. Przeżył wylizanie pisklęcia chyba nie mogło być aż tak źle by go od razu musiał mordować. Przejechał łapą po pysku po czym skupił się na szukaniu mięsa.
Jasne, że kątem oka zauważył jak mały się oddala. I co potem... wylazłby na zewnątrz i jakieś bydle by go złapało, chciało zjeść. I co by było jeszcze później? Wołanie o pomoc rzecz jasna, dlatego też Rhae miał gdzieś to co wyczyniał młody przynajmniej w tej chwili. Poza tym pewnie ciapa zgubiłaby się w ciemnościach i zaczęła piszczeć w proteście, że jak to tak. Tu było jasno, a tam w głębi ciemno. Pozostawał też ostatni fakt, zanim Tial wyszedłby z okręgu światła Rhae już dawno zdążyłby mu podłożyć po łapy własny ogon. No dajcie spokój, taki maluch daleko by nie polazł jak ledwo ze skorupy wyszedł.
Z tych wszystkich powodów razem dumny tatuś po prostu rzucił ochłapem mięsa i zaczekał aż synek do niego wróci. Uśmiechnął się pod nosem widząc w tył zwrot. Następnie to posępne niemal oburzone spojrzenie.
-Ej młody myślisz, że tak łatwo o pożywienie? Ja w twoim wieku nie dostałem nic więc powinieneś się cieszyć chociaż z takiego skrawka. Trzeba dziękować naturze za to co nam daje a nie grymasić jakby się było co najmniej człowiekiem.– rzucił poważnym tonem. Ciekawe czy chociaż szczypta informacji trafi do tego małego łepka.
Rhae sprawił, że magiczny płomyk unoszący się przy suficie nieco zwiększył swoją moc. Dzięki temu w grocie było jaśniej, ciepłe pomarańczowo-żółte światło oblało oba smoki.
Zaczekał aż młodzik zje po czym podumał chwilę. Najważniejsze to umieć uciekać...

-Dobra, dość leniuchowania. Wstawaj na równe łapki jak tata. Jestem twoim zhangbèi, Rhaegranthur. Czyli ja, jasne? Ja jestem tata ty mój syn Tialdreith.– powiedział spokojniej i wstał. Mimo krótkich łap teraz znacznie górował nad młodzikiem.
-Pierwsze zadanie to... widzisz ten duży kamień.– wskazał go łapą na granicy światła.
-Musisz szybko do niego dobiec, na razie po prostu szybko idź.
autor: Rhaegranthur
22 gru 2017, 17:31
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Szczelina w dolinie
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 14048

Zastanowił się chwilę cóż też powinien teraz zrobić... szkoda, że ktoś nie napisał jakiegoś poradnika na temat wychowywania piskląt przydałby mu się teraz. Co robiła jego matka, wyklute – jest, wylizane – jest, jajko zniszczone – jest... Zachmurzył się szukając w pamięci dalszych instrukcji i wtedy też poczuł coś na wąsie. Coś zmieniło się po chwili w ból gdy igełki zębów zaczęły przebijać delikatną w tym miejscu smoczą łuskę.
-Do kroćset.– warknął przez zęby nie chcąc wrzasnąć, a łzy odważyły się zamajaczyć w jego ślepiach. Na bogów, ależ boli! I to przez takiego małego smoka. Wielka łapa pojawiła się obok pyszczka młodzika i nagle zamknęła mu oba skrzydełka nosa. Rhae mógł być bardziej brutalny i po prostu rozewrzeć mu pyszczek, ale... pisklę było jeszcze zbyt delikatne. Dlatego też postawił na podduszenie! Nie mogąc oddychać nochalem w końcu otworzy paszczę.
-Ty mały... czekaj no aż twoje urosną.– rzucił spomiędzy zębów ewidentnie dając młodemu znać, że nie podoba mu się to co robił.
Po ewentualnym uwolnieniu się Rhae złapał młode łapą za kark i uniósł do góry.
-I co ja mam z tobą począć.– westchnął przyglądając mu się z dołu. Może...
-Ej, chcesz jeść może?– uniósł brew rozglądając się po grocie i postawił młode na ziemi. Wstał powoli i w końcu cielsko uwolniło pisklę. Jedyne co znalazł to kilka skrawków po swoim posiłku... no cóż... nie miał zbytnio szczęście z jedzeniem. Podsunął młodemu mięso i siadł patrząc na niego roziskrzonymi w półciemnościach ślepiami.
autor: Rhaegranthur
20 gru 2017, 22:44
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Szczelina w dolinie
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 14048

Na jajku powstały pęknięcia czyż tak? Jak miał zareagować na to samiec?! Oczywiście w jedyny prawidłowy dla siebie sposób... zakrył pęknięcia przednią łapą udając, że nie czuje drgnięć.
-Nie, nie... to jeszcze nie ten czas. Śpij dalej.– szeptał kołysząc lekko jajem. Najwyżej potem młodzian zhaftuje się dumnemu tacie białkiem na łapy. Czując, że to coś w środku wcale nie zamiera przestać się rozpychać Rhae westchnął ciężko i przejechał łapą po pysku.
-Nie mogłeś posiedzieć tam aż znajdę ci jakąś mamę?– jęknął pod nosem widząc jak skorupka zapada się i wystają z niej granatowe szponki.
Choć na początku z niechęcią teraz obserwował uważnie co się działo. Pierwszy raz widział jak wykluwa się jego własne pisklę i szczerze mówiąc... ogon i wąsy co chwila drgały mu nerwowo. Czy na pewno to coś sobie poradzi? Czy wylezie? Czy będzie trzeba je umyć? Na samą myśl zacisnął mocniej pysk. No musiał... przecież jak drapieżniki poczują woń małego smoka... a niech to! Na prawdę nie chciał tego robić i wydął dość zabawnie wargi kiedy mały już stał na ziemi.
-Dobra pokazuj coś ty za jeden czy jedna.– rzucił nagle. Maluch uciec nie mógł bo Rhae nadal był zwinięty w kłębek tworząc w środku miejsce na młode i jajko. Pochylił łeb i pchnął cośka na plecy tak by móc zobaczyć jego brzucho i ...
-Klejnoty rodowe. Dobra chłopie, co powiesz na Tialdreith?– dodał jakby to imię od zawsze siedziało gdzieś mu w głowie. Dwukolorowe ślepia zlustrowały malca po czym dość niechętnie (bardzo i krzywiąc się) samiec wylizał dokładnie swoje pisklę. Zakrztusił się kilka razy ale chociaż pozbył się zapachu jajka czy pierworodnemu się to podobało czy nie.
-Rany jak one to znoszą.– jęknął nadal wystawiając końcówkę jęzora.
Tialdreith nadal musiał siedzieć w "zamknięciu" cielska swojego taty, jedynie jajko zniknęło ponieważ Rhae przeniósł je maddarą wgłąb jaskini i spalił ogniem magicznym.
autor: Rhaegranthur
20 gru 2017, 20:10
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Szczelina w dolinie
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 14048

Przeciągnął się z głośnym jęknięciem wypełniając prawie całe swoje legowisko. Mlasnął kilka razy i poruszył wąsiskami mrugając przy okazji, budząc wzrok do badania otoczenia. Nic się jednak nie zmieniało. Jakież to było odmienne od tego co ofiarowywał mu tamten świat. Ileż to już księżyców siedzi na tych ziemiach? Nos automatycznie poruszył się w kierunku mięsa zalegającego w grocie. Brzuch zaburczał przypominając mu, że jeszcze nie zdechł. Uśmiechnął się pod nosem i wstał powoli niemal rozgniatając niepozorne jajo przy którym spał ogrzewając je własnym ciałem. Otwarł paszczę i połknął bez większych sentymentów wszystkie kawały mięsa które miał. Głód powoli cichł, aż w końcu opuścił jego ciało na dobre. Dopiero teraz zerknął w kierunku jaja porzuconego na chłodnych kamieniach. Nie zdziwi się jak od braku wystarczającego ciepła wykluje się samczyk... westchnął ciężko oblizując skapującą mu z pyska lepką krew i podszedł powoli do prezentu jaki stworzyła dla niego Lḗthē. Zaskakujące, że poznał jej imię czyż nie? Młódka... ale powabna i kusząca, a przede wszystkim doświadczona. Mógł albo zostawić jajo z nią za barierą gdzie najpewniej by je porzuciła bądź zjadła, albo wziąć je ze sobą. Co mu strzeliło do tego starego łba?! Położył łapę na skorupce marszcząc brwi. Powinien je zniszczyć... Nacisnął lekko aż powierzchnia nie zaprotestowała. Zacisnął wtedy też zęby i cofnął szybko łapę. Nie był przecież jak zdziczałe smoki zza bariery, nie tego uczył go dziadek.
Westchnął znów ciężko i zrobił kilka kółek wokół jaja aż nie legł na zimną, kamienną ziemię podnosząc do góry kurz. Przysunął prezencik bliżej cielska i przymknął ślepa. W końcu nikt go w tej chwili nie widział... jedynym świadkiem była ciemna grota, przed nią mógł chyba pokazać jak czuły potrafił być. Zamknął ślepia czując powierzchnię szorstkiej skorupki na policzku. Zwinął się w kłębek i zamierzał dalej spać po posiłku.
autor: Rhaegranthur
06 lis 2017, 11:37
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 93772

Oczywiście poczuła jak samiczce nie drgnął nawet włosek gdy się o nią otarł. Pewna siebie stała nieruchomo jak głaz. Czyżby nie dawała się ponieść emocjom? Z jednym strony dobrze, to znaczy że dorastała, ale z drugiej ciężej będzie rozłupać taki orzech. Proste słodkie słówka chyba nie wystarczą, ale cóż... miał czas. Rozbawiło go w sumie jej zachowanie silnej i samodzielnej samicy. Potem spojrzał w jej przymrużone ślepia, jakby była na niego zła? Ciężko rozgryźć... czyżby hormony aż tak mocno uderzyły jej do głowy? A może chodziło o sprawy prywatne? Pysk jej jednak nieznacznie rozjaśniał kiedy zaczęła mówić.
-Szybko to pojęcie względne, a widzę Pani że chyba jesteś nieco zmęczona.– bezpieczniej było powiedzieć "zmęczona" niż "wyglądająca na rozczarowaną" czy "rozdrażnioną". Uśmiechnął się lekko jak to miał w zwyczaju.
-To dobrze o tobie świadczy, uważaj tylko komu i co obiecujesz bo może to odebrać na opak.– dodał spokojnie po czym odchrząknął widząc jak zerka w gwiazdy. On nie miał problemów z utrzymywaniem kontaktu wzrokowego. Kłamał czy też mówił prawdę... jego wzrok zazwyczaj zawsze był spokojny i przeszywający ślepia rozmówcy. Dlatego też teraz kiedy ona wyciągnęła łeb ku gwiazdom oglądał sobie jej białą szyję, linię żuchwy... może to faktycznie przez ten zapach ale na prawdę podobało mu się to co widział, nie poruszył się jednak ni szpona do przodu.
-Mam coś dla ciebie. Dobrze wychowanemu samcowi nie wypada przychodzić z pustymi łapami.– zza pazuchy za pomocą maddary wyłonił się skromny naszyjnik. Trzy spore kasztany w otoczeniu jarzębiny.
-Następnym razem zdobędę dla ciebie coś godniejszego Pani.– dodał nie spuszczając z niego oka. Przymknął jedynie powieki czekając na to jak zareaguje na jego drobny podarunek. Mogła go przecież równie dobrze odrzucić, albo poczuć się zniesmaczona. W końcu takie rzeczy można było znaleźć wszędzie i bez problemu.
-Co do miejsc... ostatnio stanowczo zbyt długo przesiaduję na półce skalnej u pewnego starego nauczyciela. Muszę jednak doszlifować swoje zdolności które wypadają raczej średnio w porównaniu do innych smoków wolnych stad.– powiedział bez większych oporów.
-Powiedz jednak cóż też trapi ciebie bo widzę iż nie przybywasz tu bez własnych problemów.– dodał, jego pysk był łagodny i rozluźniony.
autor: Rhaegranthur
06 lis 2017, 10:51
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęcia równina
Odpowiedzi: 624
Odsłony: 101858

Widząc jak samica mocno główkuje nad odpowiedzią on pozostawał rozluźniony jakby wcale nie chodziło o jego dobrostan. Skoro nie miał całkowitego wpływu na sytuację to czemu miałby się czymkolwiek przejmował. Od zamartwiania się jeszcze nic nikomu nie przybyło dlatego też łagodny wyraz pyska nie schodził mu spod sumiastych wąsik. Ba zaczął nawet oglądać się okolicę by dać Gonitwie czas na przegryzienie oferty jaką jej dał. Słysząc sapnięcie zerknął na nią kątem oka i uśmiechnął się lekko kiwając łbem.
-Nie jest to dla mnie najmniejszy problem Bystrooka. I tak nie znam smoków tu bytujących, nie więżą mnie z nimi żadne przysięgi bądź zażyłości. Zgadzam się z twoją kontrpropozycją. Nie będę więc dawał swoich łupów nikomu poza smokami Ziemi, w końcu upolowane mięsiwo należy do was a tylko dzięki waszej łasce trafi do mnie. No może dzięki łasce i moim umiejętnością myśliwskim.– zażartował na sam koniec i puścił jej bez skrępowania oko. Niby miał swoje lata, ale wcale nie wydawał się być zażenowany swoim zachowaniem.
-Mięso należy do was, a mięso potrzebne do zapełnienia mi żołądka tylko do mnie bez robienia większych zapasów, co trzeci kamień szlachetny trafi w wasze łapy.– podsumował spokojnie bo taki układ jak najbardziej mu odpowiadał. I tak po naukach chciał zacząć rozdawać kamienie bo po co mu niby one.

Przyjęła tę wiadomość nieco lepiej niż się spodziewał... może jednak nie powinien się martwić, że Ziemni wiedzieli o jego pochodzeniu? To nie jednak nie był jeszcze czas gdy czuł się komfortowo z rozgadywaniem tego na lewo na prawo. Nigdy nie wiadomo czy jacyś wrogowie Chłoda nadal nie żyją na wolności, a on nie miał przecież stada. Wystarczył jakiś wyćwiczony czarodziej czy wojownik i znów musiałby uciekać. Ciągle na łasce losu... ale chociaż wolny. Enigmatyczny wyraz pyska utrzymywał się z nim dość długo by w końcu smok się rozchmurzył i potrząsnął łbem.
-Dorobił się kilku piskląt, a jego pisklęta kolejnych. O dziwo zdechł ze starości, a to tylko dzięki temu, że widział przyszłość podczas walk. Ciekawa umiejętność, ale mówił że niełatwo było się jej nauczyć, nikt pod barierą jej nie zna.– rzucił zamyślony.
autor: Rhaegranthur
01 lis 2017, 12:52
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 93772

Złote liście chrzęściły pod jego łapami kiedy przemiał las. Wszystko szło trochę zbyt wolno jak na jego gust. Plan zakładał, że uda mu się spotkać z przywódcami i poprosić o pozwolenie na polowania, jak się okazuje nie było to łatwe. Alfy stad były poza jego łapami, ale nie zamierzał się załamywać, nie był takim smokiem. Piękne kasztany, czasem żołędzie pękały pod naporem jego łap, aż coś go nie tknęło. Poczuł delikatne muśnięcie umysłu. Na jego pysku pojawił się delikatny uśmieszek, gdy tak przystanął w miejscu. Już chciał spisać tę chłodną noc na straty jak większość poprzednich, a tu proszę! Śnieżynka jednak o nim nie zapomniała. Ile to księżyców minęło od ich poprzedniego spotkania? Pochylił łeb szukając odpowiednich kasztanów, następnie ruszył ku jarzębinie i płaczącej wierzbie. Zerwał kilka wici i przysiadł. Nie było to zbyt kulturalne kazać samicy czekać, ale skoro chciała się z nim spotkać... nie mógł przyjść do niej z pustymi łapami. Za pomocą maddary poprzebijał kasztany i jarzębinę. Splótł wici wierzby w warkoczyk i nawlókł nań zebraną roślinność. Ocenił wytrzymałość i wygląd, skinął powoli łbem uśmiechając się znów do siebie i wstał by ruszyć na spotkanie z białą smoczycą. Prezent rzecz jasna schował...
Truchtem dotarł na Błękitną Skałę, nie chciał biec, ale też nie szedł spacerem. Wszedł do leszczynowego zagajnika i zobaczył ją w świetle gwiazd. Miała dziwny wyraz pyska... znudzenie? No i zapach. Rhae drgnął, poruszył skrzydełkami nosa po czym oblizał pysk jakby miał przed sobą jakiś smaczny kąsek. Piękna Śnieżynka nieco dorosła, nie różniła się wiele od siebie znad rzeki, ale zapach mówił samcowi wiele.
Podszedł do niej powolnym krokiem, nie przejmując się, że słychać jego kroki. Nie chciał jej przecież zaskoczyć zwłaszcza że była przyszłym wojownikiem. Celowo dał o sobie znać zachodząc ją od tyłu. Otarł swój bok o jej własny, wykręcił po czym zatrzymał się przed nią. Spoufalał się? Może troszkę...
-Wybacz za długie czekanie, ale brak skrzydeł nie pomaga.– rzucił na powitanie.
-Już myślałem, że nie będziesz chciała znów mnie widzieć Śnieżna Pani.– dodał nieco niższym głosem obserwując ją sobie z bliska dokładniej.
autor: Rhaegranthur
22 paź 2017, 22:28
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęcia równina
Odpowiedzi: 624
Odsłony: 101858

Twarda sztuka, przypominała mu o jego siostrach spod bariery. Łapy nie uginały się im od błahostek typu kamieni czy kwiatów. One wolały ornamenty z kości równinnych lub nowe blizny na ciele świadczące o sile samca. Westchnął uśmiechając się mimo wszystko z pewną dozą poddania się. Może kiedyś wrócą do tej rozmowy, a on wpadnie na lepszy pomysł udobruchania serca samicy.
-Cenisz się, to dobrze.– rzucił pogodnym tonem i puścił jej nawet oko
-Niech pomyślę...– zastanowił się głęboko przeczesując w pamięci co też dziadek mówił mu o tutejszych smokach. Co mógłby zaoferować stadu w zamian za udostępnienie terenów. W sumie to całkiem nieźle wyłapywał błyskotki... zapewne dlatego, że lubił obdarowywać nimi samice. Na samą myśl niemal nie parsknął śmiechem.
-Co więc powiesz na układ? Co trzeci znaleziony przeze mnie kamień szlachetny szedłby do waszych łap. Słyszałem, że na tutejszych terenach bytuje Nauczyciel, stary smok pobierający kamienie za nauki. Sam nie ukrywam zamierzałem się też do niego udać. Nigdy nie chciałem korzystać z waszych terenów za ładny uśmiech Gonitwo. Moje ślepia całkiem nieźle wyłapują błyski w trawie więc może taka propozycja przypadłaby waszej przywódczyni do gustu?– zapytał lekkim tonem. Tak jakby wesołość rzadko kiedy go opuszczała.

-Być może, ja wolę dmuchać na zimne jak to mówią.– wzruszył barkami kończąc chyba tym samym temat o elfach. Każdy postrzegał je jak chciał, może i te tutejsze były jakieś inne... Rhae jednak wolał ich nie spotykać, a Gonitwa znała już jego zdanie na ten temat. Nie lubił dwunogów i tyle. Odznaczał się jednak wyjątkową przyjacielskością wobec smoków... coś za coś, to chyba sprawiedliwa wymiana. Uśmiechnął się do siebie zerkając w bok gdy samica zrównała z nim krok. Powolny spacer okazywał się być wyjątkowo przyjemnym i choć jego tułów był nieco niższy od jej... to masywny łeb na długiej szyi raczej przewyższał wojowniczkę. Jej ostatnie pytanie wywołało w nim silniejsze uderzenie serca. Źrenice nieco mocniej się rozszerzyły, ale poza tym nie zmienił wyrazu pyska. Czy powinien się przyznać? To mogło być albo bardzo niebezpieczne, albo pomoce... Ciężki wybór choć na plus był fakt, że i samica pochodziła z Ziemi. Oby jego dziadek nie miał w Ziemi zbyt wielu wrogów bo inaczej Rhae za to oberwie i będzie musiał zwiać w inne miejsce. Znów lekki nieco tajemniczy uśmiech pojawił się na obliczu samca.
-Owszem.– krótka ale chyba całkiem treściwa odpowiedź. Oby jej nie pożałował.
-Wolałbym jednak by zostało to między nami.– dodał i spojrzał na nią dwukolorowymi ślepiami. Nie chciał nagłych rodzinnych zlotów czy innych niechcianych gości bądź tym bardziej wrogów dziadka.
autor: Rhaegranthur
22 paź 2017, 22:03
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Szczelina w dolinie
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 14048

Zastanawiające były te smoki wolnych stad... wystarczyło zawołać w niebo, że jest się głodującym i po jakimś czasie ktoś się zjawiał. To był już drugi raz gdy na niebie zobaczył łowcę. Co prawda przygotowany był również na atak, ale na szczęście nieznajomy posłał mu uśmiech po czym koło łap Rhae pojawiło się mięso. Deszcz nadal leniwie siąpił... Samotnik skinął mu łbem w szczerej podzięce. Otworzył nieznacznie pysk i ciepły płomień nagle omiótł wszystkie kawałki mięsiwa. Takie przypalone lubił najbardziej... może to kwestia zapotrzebowania na węgiel? Któż to wie... Wgryzł się w 4/4 mięsa i zaczął je dość szybko pochłaniać. Za barierą nie można było rozkoszować się posiłkiem i nadal miał w sobie tą cechę. Dopiero po pożarciu uzmysłowił sobie, że samiec który do niego przybył pachniał jak ziemie przez które przeszedł by dostać się do centrum smoczych terenów. Ciekawe czy ktokolwiek z nich go wyczuł... w każdym razie znów skinął mu łbem.
-Dzięki ci łowco, jestem ci dłużny.– rzucił krótko.
autor: Rhaegranthur
22 paź 2017, 14:00
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Szczelina w dolinie
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 14048

Na ogół nie zapraszał do siebie obcych, ale jeśli by tak stanąć przed grotą? Poza tym był niesamowicie głody, a głód nie wybiera. Lepiej było zaryzykować i coś spożyć niż zdechnąć. Westchnął ciężko mało zadowolony z wyboru jaki mu został. Wyszedł przed swoją grotę której wejścia chroniły cierniste krzaczory. Miały bardziej je zasłonić niż odstraszyć gości. Uniósł łeb ku górze i ryknął głośno. Jaki był przekaz? Jestem głodny i nie mam złych zamiarów. To tak w mocnym skrócie. Nie wiedział czy ktoś się odezwie... w końcu był jedynie obcym na tych ziemiach. Przysiadł sobie wygodnie na ciemnej ziemi i czekał. Aktualnie deszcz tylko trochę siąpił, był wieczór.
autor: Rhaegranthur
21 paź 2017, 23:22
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Źródło rzeki
Odpowiedzi: 403
Odsłony: 70641

-Być może...– wyszczerzył kły w uśmiechu zerkając na nią nieco prowokacyjnie kątem czerwonego ślepia. Byłoby miło gdyby mogła odprowadzić go do jaskini... ech te marzenia, powinien nieco się opanować przecież nie przystało tak z młódką i to tak otwarcie. Pokręcił nagle łbem jakby chcąc odgonić natarczywe komary i przymknął oczy mając pysk skierowany ku wodzie. Wyglądał teraz jakby się zamyślił, a może po prostu chciał by Nimfa po prostu mogła się mu przypatrzeć? Któż też wiedział co mu łaziło po łbie.
-Gdy szkarłat rządzi twoją wyobraźnią? Ciekawe stwierdzenie może kiedyś opowiesz mi o tym nieco więcej.– odparł swoim niskim głosem i znów pozwolił sobie na nią popatrzeć. Tym razem jego dwukolorowe ślepia zdawały się ją przeszywać na wylot jakby chciały czytać z niej jak z otwartej księgi. Na pewno samca nie można było nazwać tuzinkowym.
-Sama więc zechciałaś zostać obrońcą stada i nadal nie potrafisz się zdecydować?– zaśmiał się nieco mrukliwie, ale ten pomruk można było poczuć aż w piersi. Pochylił pysk ku samiczce
-Rób to co podpowiada ci serce Śnieżko.– szepnął jej wprost do ucha po czym odsunął się powoli i już ruszyli dalej. Łatwo było powiedzieć ale sam zawsze oddawał się swoim instynktom i chyba całkiem nieźle na tym wychodził. Wiedział kiedy walczyć, kiedy uciekać, a kiedy posyłać swój tajemniczy uśmieszek.
Skinął jej łbem w odpowiedzi, że zapyta matkę o tego smoka. Cóż, prędzej czy później i tak by się dowiedzieli. Jemu nie robiło to różnicy dopóki ktoś z przeszłości jego dziadka nie będzie chciał dokonać na nim zemsty. Nie był pod osłoną żadnego ze stad chyba, że... Zerknął z góry na ładną samiczkę u swojego boku. Chyba, że ona mogłaby mu pomóc i chyba nawet w jego łbie rysował się pewien plan co do tego. Uśmiechnął się do siebie i szedł dalej w milczeniu.
Nie przejmował się, że szła blisko niego. Wręcz przeciwnie! Ignorował ją celowo czekając na jej ruch, ciekaw jej zamiarów i cóż... kiedy poczuł jej ogon przy swoim uchu uśmiechnął się pod nosem nieco drapieżnie i ledwo powściągnął własne odruchy. Takie zaczepki? No ładnie. Słysząc chichot zatrzymał się nagle i zagrodził jej drogę swoim cielskiem. Choć był niski w tułowiu, to szyję miał całkiem długą... wysoko osadzona głowa spojrzała w ślepia samiczki. Zbliżył do niej pysk tak, że ich policzki dotknęły się.
-Spotkajmy się więc nocą kiedy będziesz gotowa. Wezwij mnie Śnieżko.– rzucił nagle niskim głosem wprost do jej ucha odpowiadając tym samym na jej pytanie. Cofnął głowę i puścił jej oko ruszając w przeciwnym kierunku niż w tym co razem szli.
-Do zobaczenia!– krzyknął na odchodne.

/zt
autor: Rhaegranthur
30 wrz 2017, 23:41
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Źródło rzeki
Odpowiedzi: 403
Odsłony: 70641

Maskarada? Jakaż znów maskarada?! Rhaegranthur doceniał pięknie samice ot co! Samce... cóż, z nimi również mógł sobie podać, ale z nimi było nudno. Samicy można było prawić komplementy, można było coś podarować czy dmuchnąć jej powietrzem w kark, a ona zazwyczaj stroszyła futro. Czy był piękniejszy nad to widok? Doceniał to i nie przepadał za smokami które szargały pięknem samic. Brutale czy pyskujące dranie, nie... to nie było w jego stylu.
-Z chęcią więc zwiedziłbym chociaż te wolne tereny z tobą Śnieżynko. Obydwoje poznamy coś nowego bo i dla mnie są one zupełnie obce. Nie wiem nawet jak nazywa się wąwóz w którym znalazłem sobie zapadniętą grotę do spania.– zaśmiał się chrypkim głosem pod nosem.
Od razu zauważył ten dziwny smutny błysk w jej ślepiu. Trzeba było być wyczulonym na zmiany w humorze partnera do rozmowy. Uniósł lekko brew.
-Czy dobrze czujesz się w roli wojownika?– zapytał dosadnie. Nie musiała mu nawet mówić kim jest w stadzie. Stanowczo zbyt długo rozmawiali o walkach i o tym, że chroniłaby stado. Nie był głupi i chciałby się od niej dowiedzieć co jej w duszy grało.
-Stado nie daje ci możliwości bycia tym kim marzysz być?– dodał spokojnie dając jej czas do namysłu. Nie chciał zbyt mocno naciskać ale może nie miała się komu zwierzyć? Czekał więc cierpliwie.
Czy powinien jej mówić imię swego dziadka? Samiczka wydawała się być miła i nie groźna, ale on musiał być zawsze czujny. Co jeśli jednak jakoś to wykorzysta? Tylko jak... przecież była z jego stada, może była też częścią rodziny? Westchnął dumając po czym odezwał się w końcu po dłuższym namyśle.
-Mówił nam jedynie by nazywać go Perydotem bądź Chłodnym. Tylko tyle wiem.– złamał się... nie powinien, ale cóż poradzić gdy rozmawia się z kimś pokroju Śnieżynki? Miał słabość do ładnych samic.
Słysząc słowa samiczki o mało nie padł. Jego myśli od razu popędziły do konkretnych czynności jakimi mogłaby go zamęczyć. Nie, nie... spokojnie. Ona jeszcze nie przeszła swoich pierwszych dni. Zganił się w myślach mając ochotę wsadzić swój stary łeb pod wodę. Uśmiechnął się jednak zakłopotanie drapiąc jedną łapą tył łba.
-Cóż mam nadzieję... że kiedyś mi pokażesz ten sposób.– rzucił śmiejąc się. Taki stary a taki głupi... ale cóż poradzić, dawno nikogo nie miał.
Ochłonął podczas zmiany tematu, jego ogon leniwie wił się po plaży.
-Ładniejsze? Na przykład jakie lubisz.– rzucił zainteresowany.
-Jeśli szepniesz to będę ci mocno zobowiązany.– dodał ciepło z wyrazem wdzięczności na pysku. Potrzebował takiej zgody inaczej mogło nie być zbyt ciekawie... więc wszelka pomoc się liczyła.

Wyszukiwanie zaawansowane