Nagle na białego smoka padł cień. Wyjątkowo wielki cień.
Tak duży smok jak Byk zawsze musiał wysilić się, by wytracić prędkość i dobrze wylądować, a na jego grzbiecie trzęsło nieco. Był rozbawiony, czasem wręcz celowo machnął ogonem, by niby to przypadkiem wywołać silniejsze turbulencje. Bawiło go, jak jego kochanek zawsze mocno się w niego wczepiał, przerażony wysokością. Rogacz machnął skrzydłami, kołując przez moment, by stopniowo zwolnić i obniżyć lot do lądowania. Widział wyjątkowo ciekawie wyglądającą skałę, na której majaczył mu jeszcze niewyraźny, biały punkt. Błysnął kłami z rozbawieniem.
– Smok z lękiem wysokości. To prawie oksymoron, nie sądzisz, Kadan? – parsknął złośliwie, zerkając kątem ślepia na uczepionego wokół swej szyi, wężowatego gada. Zmarszczył nagle nos, kiedy dotarła do niego woń obcego. Nie widział go jeszcze, ale zbystrzał. Miał o wiele słabszy wzrok od węchu. – Hej. Zerknij w dół. Widzisz tam coś? – spytał. Brzmiało to jak początek jakiegoś z jego żartów mających skłonić Doriana do przekonania się, jak straszliwie wysoko są.
Znaleziono 16 wyników
- 09 lip 2018, 20:16
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Skała
- Odpowiedzi: 616
- Odsłony: 72804
- 08 lip 2018, 19:33
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Polana
- Odpowiedzi: 738
- Odsłony: 93926
– Hę? – Byk zatrzymał się gwałtownie, słysząc krzyk swojego kochanka. Uniósł początkowo łuki brwiowe z niezrozumieniem, lecz drgnął i sapnął ciężko, kiedy ujrzał pisklaka.
– Vasshedan... – zaklął. Aż zmroziła go myśl, co prawie zrobił. Cofnął się o krok dla bezpieczeństwa, wbijając spojrzenie jedynego ślepia w obcego. – Och, wybacz. Jesteś taki malutki, że nawet cię nie zauważyłem.
Skinął mu, kiedy młodzik się przedstawił. Byk musiał mocno pochylić do niego łeb. Im więcej smoków napotykali w tej dolinie, tym bardziej rogacz dziwił się tymi wszystkimi imionami. Czy tu każdy miał dwuczłonowe miano? Nadawali je sobie sami czy to była jakaś nieznana im tradycja?
– Możesz mówić mi Byk. A ten, który chyba właśnie uratował ci życie, to mój partner, Dorian. My... można powiedzieć, że jesteśmy tu nowi. Miło cię poznać, mały.
– Vasshedan... – zaklął. Aż zmroziła go myśl, co prawie zrobił. Cofnął się o krok dla bezpieczeństwa, wbijając spojrzenie jedynego ślepia w obcego. – Och, wybacz. Jesteś taki malutki, że nawet cię nie zauważyłem.
Skinął mu, kiedy młodzik się przedstawił. Byk musiał mocno pochylić do niego łeb. Im więcej smoków napotykali w tej dolinie, tym bardziej rogacz dziwił się tymi wszystkimi imionami. Czy tu każdy miał dwuczłonowe miano? Nadawali je sobie sami czy to była jakaś nieznana im tradycja?
– Możesz mówić mi Byk. A ten, który chyba właśnie uratował ci życie, to mój partner, Dorian. My... można powiedzieć, że jesteśmy tu nowi. Miło cię poznać, mały.
- 08 lip 2018, 18:10
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Dolina płaczących wierzb
- Odpowiedzi: 803
- Odsłony: 109916
Byk zerknął tylko na swego partnera z ukosa, nie wierząc w to, co się działo. Machnął ogonem, uderzając jego końcówką złośliwego, oddalającego się gada ogonem po zadzie, aż rozległ się lekki trzask. Rogacz wyszczerzył kły, patrząc na Doriana.
– To będzie pokaz specjalnie dla ciebie, skarbie.
Dopiero teraz sapnął ciężko, wypuszczając powietrze przez nozdrza. Nie zamierzał się wycofywać. Cóż, może naprawdę pomoże mu to w przyszłości? Wiedział, że kochanek go obserwuje, musiało więc mu się udać. Spoważniał, zmierzając między skały. Wcisnął się między nie i ułożył, starając się przyjąć jak najbardziej skałopodobną pozycję. Położył pysk i dla zakamuflowania oka zakrył go skrzydłem, na szczęście również szarym jak skała i ubabranym mchem i ziemią. Znieruchomiał i zmrużył ślepię, nastawiając się na długie czekanie. Skupił się, by jego oddech był jak najcichszy i najpłytszy. Czekał w bezruchu, wtapiając się w otoczenie.
– To będzie pokaz specjalnie dla ciebie, skarbie.
Dopiero teraz sapnął ciężko, wypuszczając powietrze przez nozdrza. Nie zamierzał się wycofywać. Cóż, może naprawdę pomoże mu to w przyszłości? Wiedział, że kochanek go obserwuje, musiało więc mu się udać. Spoważniał, zmierzając między skały. Wcisnął się między nie i ułożył, starając się przyjąć jak najbardziej skałopodobną pozycję. Położył pysk i dla zakamuflowania oka zakrył go skrzydłem, na szczęście również szarym jak skała i ubabranym mchem i ziemią. Znieruchomiał i zmrużył ślepię, nastawiając się na długie czekanie. Skupił się, by jego oddech był jak najcichszy i najpłytszy. Czekał w bezruchu, wtapiając się w otoczenie.
- 02 lip 2018, 10:21
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Dolina płaczących wierzb
- Odpowiedzi: 803
- Odsłony: 109916
Wielki gad zaczynał myśleć, czy ta dziwna sytuacja nie jest może jakimś żartem albo próbą odwrócenia ich uwagi. Ale cóż... Dorian obserwował wszystko z boku, na pewno obaj szybko zareagują, jeśli spotkanie stanie się mniej przyjemne.
Wyobrażał sobie już, ile powodów do kpin z tej sytuacji będzie miał jego drogi, uroczy kochanek.
– No dobra... – wymruczał. Sięgnął łbem w górę, by po chwili niczym żyrafa zerwać tyle smukłych gałęzi, ile zmieściło mu się do pyska. Rozejrzał się, szybko znajdując mech pokrywający niewielką skałę. Zdrapał jego warstwę szponiastym łapskiem. Zastanawiał się przez moment, jak sprawnie rozetrzeć zieleninę i pokryć się jej wonią w całości.
Ostatecznie postawił na najprostsze rozwiązanie, które załatwi i jedną, i drugą sprawę jednocześnie. Rozłożył swe wielkie skrzydła, po czym padł na ziemię na plecy, by po prostu wytarzać się weń. Kiedy jego cielsko uderzyło o glebę, aż rozległ się huk, ziemia zadrżała, uniósł się kurz i opadłe liście, a wszystko, co znajdowało się w pobliżu, zdawało się lekko podskoczyć, drżąc jak przy trzęsieniu ziemi. Silny ogon przypadkiem niemalże podciął Piastuna, zahaczając o jego łapy.
Dopiero kiedy wykonał polecenie, potrząsnął łbem i przewrócił się na bok z sapnięciem. Przekręcił pysk w bok i przysunął go do swego grzbietu, by skontrolować woń.
– Mhh. Teraz capię wierzbowym lasem podczas letniego zachodu słońca prawie w połowie tak mocno, jak Dorian pachnie mną – ocenił warkliwie, krzywiąc się nieco, w gruncie rzeczy rozbawiony sytuacją. Rzucił spojrzenie Dorianowi, patrząc nań z ukosa, nim podniósł się i otrzepał, składając skrzydła. Zerknął na Piastuna nieco poważniej. – Skały brzmią dobrze. Zwłaszcza leśne, bo jestem teraz oblepiony mchem i ściółką. Więc mam położyć się wśród jakichś i liczyć, że jakaś sarenka będzie przechodzić obok albo wilk postanowi na mnie naszczać, tak? – streścił, patrząc na drugiego samca. – Ale takie czekanie w zakamuflowanej pozycji... chyba jest cholernie nudne i trwa cholernie długo, prawda?
Wyobrażał sobie już, ile powodów do kpin z tej sytuacji będzie miał jego drogi, uroczy kochanek.
– No dobra... – wymruczał. Sięgnął łbem w górę, by po chwili niczym żyrafa zerwać tyle smukłych gałęzi, ile zmieściło mu się do pyska. Rozejrzał się, szybko znajdując mech pokrywający niewielką skałę. Zdrapał jego warstwę szponiastym łapskiem. Zastanawiał się przez moment, jak sprawnie rozetrzeć zieleninę i pokryć się jej wonią w całości.
Ostatecznie postawił na najprostsze rozwiązanie, które załatwi i jedną, i drugą sprawę jednocześnie. Rozłożył swe wielkie skrzydła, po czym padł na ziemię na plecy, by po prostu wytarzać się weń. Kiedy jego cielsko uderzyło o glebę, aż rozległ się huk, ziemia zadrżała, uniósł się kurz i opadłe liście, a wszystko, co znajdowało się w pobliżu, zdawało się lekko podskoczyć, drżąc jak przy trzęsieniu ziemi. Silny ogon przypadkiem niemalże podciął Piastuna, zahaczając o jego łapy.
Dopiero kiedy wykonał polecenie, potrząsnął łbem i przewrócił się na bok z sapnięciem. Przekręcił pysk w bok i przysunął go do swego grzbietu, by skontrolować woń.
– Mhh. Teraz capię wierzbowym lasem podczas letniego zachodu słońca prawie w połowie tak mocno, jak Dorian pachnie mną – ocenił warkliwie, krzywiąc się nieco, w gruncie rzeczy rozbawiony sytuacją. Rzucił spojrzenie Dorianowi, patrząc nań z ukosa, nim podniósł się i otrzepał, składając skrzydła. Zerknął na Piastuna nieco poważniej. – Skały brzmią dobrze. Zwłaszcza leśne, bo jestem teraz oblepiony mchem i ściółką. Więc mam położyć się wśród jakichś i liczyć, że jakaś sarenka będzie przechodzić obok albo wilk postanowi na mnie naszczać, tak? – streścił, patrząc na drugiego samca. – Ale takie czekanie w zakamuflowanej pozycji... chyba jest cholernie nudne i trwa cholernie długo, prawda?
- 30 cze 2018, 19:19
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Polana
- Odpowiedzi: 738
- Odsłony: 93926
Poznawanie nowych terenów przywiodło ich i w to miejsce. Było chłodno, nieco wilgotno i wciąż wiało, więc po kilkunastu minutach słuchania marudzenia Doriana większy gad uniósł skrzydło i tak szedł, osłaniając tymże daszkiem idącego tuż obok, znacznie mniejszego kochanka. Lekko zagięty kształt skrzydła sprawiał, że podmuchy w większości umykały, nie sięgając Doriana. Wielkie, gadzie cielsko roztaczało zaś wokół siebie wręcz dziwnie silną aurę ciepła.
– Mówię ci, że coś tu widziałem, Kadan – stwierdził, rozglądając się uważnie i węsząc. – Jakiś mały, fioletowy kształt spadający z nieba. Może to jakiś duży ptak? Z piór można byłoby zrobić ci poduszkę pod twój szlachetny tyłek.
Zapatrzony na Doriana z wykrzywiającym pysk uśmiechem, nawet nie zauważył znacznie mniejszego, rozłożonego płasko gada, na którego prawie nadepnął wielkim łapskiem.
– Mówię ci, że coś tu widziałem, Kadan – stwierdził, rozglądając się uważnie i węsząc. – Jakiś mały, fioletowy kształt spadający z nieba. Może to jakiś duży ptak? Z piór można byłoby zrobić ci poduszkę pod twój szlachetny tyłek.
Zapatrzony na Doriana z wykrzywiającym pysk uśmiechem, nawet nie zauważył znacznie mniejszego, rozłożonego płasko gada, na którego prawie nadepnął wielkim łapskiem.
- 30 cze 2018, 19:01
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Dolina płaczących wierzb
- Odpowiedzi: 803
- Odsłony: 109916
Byk z pewnością czuł się dość dziwnie, słuchając wykładu obcego jak jakiś pisklak. Tym bardziej, kiedy widział złośliwe zadowolenie leżącego tuż obok i obserwującego go Doriana. A może problemem, który nie pozwalał mu poczuć sympatii do nowopoznanego, był fakt, że jego samczyk niemal jawnie pożerał go spojrzeniem. Wielki gad nie był przyzwyczajony do tego, że jego chłopiec poświęca jakiemukolwiek obcemu tyle uwagi i samo to wywoływało jego chęć zaciągnięcia Doriana do groty.
W końcu jednak odwrócił spojrzenie od kochanka, przestając marszczyć pysk i odkaszlnął. Poruszył nozdrzami, węsząc krótko.
– Hrrh... woni jest tu sporo, zwłaszcza obcych smoków, ale przede wszystkim czuć tu te drzewa. Czuć próchno, żywicę, mech i liście. Więc... przez natarcie się roztartym mchem i liśćmi?
W końcu jednak odwrócił spojrzenie od kochanka, przestając marszczyć pysk i odkaszlnął. Poruszył nozdrzami, węsząc krótko.
– Hrrh... woni jest tu sporo, zwłaszcza obcych smoków, ale przede wszystkim czuć tu te drzewa. Czuć próchno, żywicę, mech i liście. Więc... przez natarcie się roztartym mchem i liśćmi?
- 29 cze 2018, 3:10
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Dolina płaczących wierzb
- Odpowiedzi: 803
- Odsłony: 109916
Byk zmarszczył pysk, obnażył lekko zębiska i aż prychnął z niesmakiem, słysząc magię w swym łbie. Nie komentował jednak, powstrzymując się od zerknięcia na kochanka z niemal namacalną urazą. Bardzo tego nie lubił i czuł wręcz silne ciarki, kiedy słyszał czyjeś głosy we łbie. Choć tolerował to jeszcze całkiem dobrze, kiedy robił to Dorian.
Powoli usiadł na zadzie, obserwując jednak obcego uważnie, pełen instynktownej nieufności. Zawsze z rezerwą podchodził do obcych samców, mając przy sobie swego partnera... z wielu przyczyn. A już szczególny jego niepokój wzbudziła ta dziwaczna gadka "sekciarza". Ten nie wydawał się jednak mieć złych zamiarów, co wcale nie odwiodło Byka od zapobiegawczego stania murem pomiędzy tymże a Dorianem. Nawet jeśli wiedział, że wzbudza tym irytację i politowanie kochanka.
– Mrrh... "tego, co czujemy"? Słyszałeś, Dorian? – rzucił, obracając łeb w stronę partnera. Podchodził do tego całkowicie bez wstydu czy oporów, widząc jednak, jak jego samczyk spina się na każde otwarte wspomnienie o ich relacji. Bardzo nie lubił być tak nieprzyjemnie neutralnie nazywany "towarzyszem", ale nic póki co nie mówił, by go nie stresować. Pogadają o tym w grocie.
Sapnął niby z oburzeniem, gdy usłyszał, jak partner o nim mówi.
– Ja mam kłopoty z polowaniem, hę? A komu ostatnio uciekła idealnie wystawiona do ataku sarna, bo na ścieżce w lesie była duża, błotnista kałuża? – rzucił, odpłacając złośliwością za złośliwość. Zerknął na starszego gada z ukosa. Odkaszlnął. – Ehm... ale fakt, nie pogardziłbym, jeśli masz jakieś wskazówki.
Powoli usiadł na zadzie, obserwując jednak obcego uważnie, pełen instynktownej nieufności. Zawsze z rezerwą podchodził do obcych samców, mając przy sobie swego partnera... z wielu przyczyn. A już szczególny jego niepokój wzbudziła ta dziwaczna gadka "sekciarza". Ten nie wydawał się jednak mieć złych zamiarów, co wcale nie odwiodło Byka od zapobiegawczego stania murem pomiędzy tymże a Dorianem. Nawet jeśli wiedział, że wzbudza tym irytację i politowanie kochanka.
– Mrrh... "tego, co czujemy"? Słyszałeś, Dorian? – rzucił, obracając łeb w stronę partnera. Podchodził do tego całkowicie bez wstydu czy oporów, widząc jednak, jak jego samczyk spina się na każde otwarte wspomnienie o ich relacji. Bardzo nie lubił być tak nieprzyjemnie neutralnie nazywany "towarzyszem", ale nic póki co nie mówił, by go nie stresować. Pogadają o tym w grocie.
Sapnął niby z oburzeniem, gdy usłyszał, jak partner o nim mówi.
– Ja mam kłopoty z polowaniem, hę? A komu ostatnio uciekła idealnie wystawiona do ataku sarna, bo na ścieżce w lesie była duża, błotnista kałuża? – rzucił, odpłacając złośliwością za złośliwość. Zerknął na starszego gada z ukosa. Odkaszlnął. – Ehm... ale fakt, nie pogardziłbym, jeśli masz jakieś wskazówki.
- 29 cze 2018, 0:33
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139204
Słysząc, jak smoczyca snuje swoje plany, Byk wykrzywił pysk w rozbawionym uśmiechu.
– Tak trzymaj, mała. Nauką się aż tak nie przejmuj. Teoria jest ważna, to prawda, ale znacznie bardziej liczy się doświadczenie. Więc jeśli chcesz nauczyć się walczyć, musisz zacząć robić to w praktyce. Jeśli będziesz chciała, stoczymy kiedyś jakąś treningową potyczkę – zaproponował. Skrzywił się nieco. – Sam... nieco wyszedłem już z wprawy.
Drgnął, kiedy jego kochanek z taką ostentacją i chłodem pożegnał się i odszedł. Wbił w niego nieco zaskoczone spojrzenie jedynego ślepia i uniósł łuk brwiowy pytająco.
– Dorian?
Aż wypuścił powietrze z sapnięciem, gdy ujrzał wijący się z irytacji ogon przeszkadzający mu w obserwacji tych powabnych tyłów. Wrócił spojrzeniem do czerwonołuskiej smoczycy, rozumiejąc, że musi iść za kochankiem.
– Errhm... wybacz, panienko. Mój partner ma zły dzień – wymruczał. Skinął jej łbem, nim ruszył za swoim partnerem, wiedząc, że kiedy ten chce, potrafi poruszać się niebywale szybko. – Miło było poznać! Ładnie pachniesz.
– Tak trzymaj, mała. Nauką się aż tak nie przejmuj. Teoria jest ważna, to prawda, ale znacznie bardziej liczy się doświadczenie. Więc jeśli chcesz nauczyć się walczyć, musisz zacząć robić to w praktyce. Jeśli będziesz chciała, stoczymy kiedyś jakąś treningową potyczkę – zaproponował. Skrzywił się nieco. – Sam... nieco wyszedłem już z wprawy.
Drgnął, kiedy jego kochanek z taką ostentacją i chłodem pożegnał się i odszedł. Wbił w niego nieco zaskoczone spojrzenie jedynego ślepia i uniósł łuk brwiowy pytająco.
– Dorian?
Aż wypuścił powietrze z sapnięciem, gdy ujrzał wijący się z irytacji ogon przeszkadzający mu w obserwacji tych powabnych tyłów. Wrócił spojrzeniem do czerwonołuskiej smoczycy, rozumiejąc, że musi iść za kochankiem.
– Errhm... wybacz, panienko. Mój partner ma zły dzień – wymruczał. Skinął jej łbem, nim ruszył za swoim partnerem, wiedząc, że kiedy ten chce, potrafi poruszać się niebywale szybko. – Miło było poznać! Ładnie pachniesz.
- 26 cze 2018, 19:27
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139204
Wielki gad zmrużył ślepię, kiedy zauważył, że najwyraźniej przestraszył tę małą. Nie miał najlepszego wzroku, ale mimo to potrafił wręcz doskonale odczytywać smocze zachowania. A to przy młodych smokach wcale nie było tak trudne. Rozbawiła go nieco świadomość, jak musiał wyglądać... dla tak małej samiczki.
– Hrrh, jestem straszny? – spytał, napinając przy tym pierś. Rozłożył skrzydła, by pokazać się w całej okazałości. Były naprawdę wielkie i potężne, silnie umięśnione. Nic dziwnego, wszak musiały unieść jego byczy zad. Jego rozmiary były wręcz przytłaczające. Był wysoki jak spore drzewo, miał wyraźne mięśnie i... cóż, specjalnie szczupły też nie był. Zawsze lubił porządnie zjeść. – Wspominałaś, że szkolisz się na wojowniczkę, prawda? Od jak dawna? – spytał. Poruszył nozdrzami. Wyczuwał po samym zapachu, że smoczyca mogła mieć co najwyżej kilkanaście księżyców. – Walczyłaś już kiedyś?
– Hrrh, jestem straszny? – spytał, napinając przy tym pierś. Rozłożył skrzydła, by pokazać się w całej okazałości. Były naprawdę wielkie i potężne, silnie umięśnione. Nic dziwnego, wszak musiały unieść jego byczy zad. Jego rozmiary były wręcz przytłaczające. Był wysoki jak spore drzewo, miał wyraźne mięśnie i... cóż, specjalnie szczupły też nie był. Zawsze lubił porządnie zjeść. – Wspominałaś, że szkolisz się na wojowniczkę, prawda? Od jak dawna? – spytał. Poruszył nozdrzami. Wyczuwał po samym zapachu, że smoczyca mogła mieć co najwyżej kilkanaście księżyców. – Walczyłaś już kiedyś?
- 26 cze 2018, 10:15
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139204
Byk przekrzywił łeb, słuchając smoczycy z ciekawością. Szczególnie zaintrygowała go, przeciwnie niż Doriana, informacja o wojownikach. Aż wyszczerzył kły z ekscytacji.
– Haha! Słyszałeś, Dorian? Będę miał z kim powalczyć. Ooch, tak zatęskniłem już za porządnym rozbijaniem łbów.
Nieco mniejszym entuzjazmem zareagował na wspomnienie o magii, aż czując, jak jeżą mu się jego twarde łuski. Potrząsnął łbem ze zdegustowaniem.
– Świetnie. Musiała być jakaś zła wiadomość – wymruczał, wyburczał wręcz pod nosem, wykrzywiając pysk niechętnie. Słysząc o stadach, również zerknął na kochanka znacząco, z pytaniem w jedynym ślepiu. To... mogłoby być ciekawe. Nie potrzebowali nikogo obcego, ale jeżeli to miał być ich nowy dom, na pewno byłoby im łatwiej, gdyby mieli swój bezwzględnie bezpieczny teren. Tu, gdzie teraz byli, czuli wiele woni. Nie wszystkie musiały okazać się przyjazne.
– Na razie nie wiemy nic o tych stadach, więc rozejrzymy się. Od lat podróżujemy tylko we dwójkę – wyjaśnił. Przekrzywił nagle łeb, zerkając na smoczycę. Oblizał kły. – W twoim stadzie jest więcej takich miłych dla oka ślicznotek?
– Haha! Słyszałeś, Dorian? Będę miał z kim powalczyć. Ooch, tak zatęskniłem już za porządnym rozbijaniem łbów.
Nieco mniejszym entuzjazmem zareagował na wspomnienie o magii, aż czując, jak jeżą mu się jego twarde łuski. Potrząsnął łbem ze zdegustowaniem.
– Świetnie. Musiała być jakaś zła wiadomość – wymruczał, wyburczał wręcz pod nosem, wykrzywiając pysk niechętnie. Słysząc o stadach, również zerknął na kochanka znacząco, z pytaniem w jedynym ślepiu. To... mogłoby być ciekawe. Nie potrzebowali nikogo obcego, ale jeżeli to miał być ich nowy dom, na pewno byłoby im łatwiej, gdyby mieli swój bezwzględnie bezpieczny teren. Tu, gdzie teraz byli, czuli wiele woni. Nie wszystkie musiały okazać się przyjazne.
– Na razie nie wiemy nic o tych stadach, więc rozejrzymy się. Od lat podróżujemy tylko we dwójkę – wyjaśnił. Przekrzywił nagle łeb, zerkając na smoczycę. Oblizał kły. – W twoim stadzie jest więcej takich miłych dla oka ślicznotek?
- 25 cze 2018, 13:11
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Dolina płaczących wierzb
- Odpowiedzi: 803
- Odsłony: 109916
Byk zamarł, kiedy najpierw wyczuł, a następnie usłyszał obcego, skupiony na przewracaniu wierzby. Przekrzywił łeb w jego kierunku, bystrzejąc momentalnie na to drażniąco szybkie nadejście. Muskuły miał napięte, kły obnażone i był naprawdę nienaturalnie wielki, więc wyglądał groźnie, gotów bronić swojego samczyka, gdyby zaistniała konieczność. Słysząc jednak, co mówi nowoprzybyły samiec, uniósł łuki brwiowe wysoko i zamrugał. Spojrzał na kochanka znacząco, jakby sugerując tym spojrzeniem, że chyba nawiedził ich ktoś nie do końca zdrowy na rozumie. Ewentualnie niedawno kopnięty przez łosia. Absolutnie nie rozumiał, o co mogło obcemu chodzić. Nie zdążyli jeszcze zorientować się o tradycjach i hierarchii mieszkańców tego terytorium, więc zachowywał ostrożność.
– Erhm... to... bardzo ciekawe, co mówisz... – zaczął, nie do końca wiedząc, jak się zachować. Zasłonił jedynie Doriana swym cielskiem zapobiegawczo, wiedząc, że dziwne smoki mogą być nieobliczalne. – Ale to chyba jednak tylko drzewa. To, że jesteś "piastunem ziemi"... znaczy, że podlewasz te wszystkie duże kwiatki, tak? Czy coś w tym rodzaju? Należą do ciebie?
– Erhm... to... bardzo ciekawe, co mówisz... – zaczął, nie do końca wiedząc, jak się zachować. Zasłonił jedynie Doriana swym cielskiem zapobiegawczo, wiedząc, że dziwne smoki mogą być nieobliczalne. – Ale to chyba jednak tylko drzewa. To, że jesteś "piastunem ziemi"... znaczy, że podlewasz te wszystkie duże kwiatki, tak? Czy coś w tym rodzaju? Należą do ciebie?
- 25 cze 2018, 12:18
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139204
Byk przekręcił łeb, popatrując z ukosa na partnera, jakby zaskoczony jego chłodnym nastawieniem i niemalże groźbą co do dalszego istnienia ich związku. Zmierzył go uważnym, badawczym spojrzeniem.
Zaraz jednak skupił się na słowach czerwonołuskiej smoczycy. Wyszczerzył kły lekko, unosząc łuk brwiowy. Wlepiał wręcz głodne spojrzenie w jej szkarłatne łuski. Cóż, chyba nie robił nic złego, korzystając z ładnych widoków? Co mógł poradzić, że uwielbiał czerwone smoczyce? Szczególnie tak urodziwe, powabne i pełne gracji. Widział, że ta mała jest bardzo młoda, ale już pachniała całkiem przyjemnie, o czym świadczyły poruszające się nozdrza wielkiego gada.
– Ach, więc wszyscy tu aż drżą na samą myśl o wyjściu na chłodny wiaterek. Masz tu jakąś rodzinę, hę, Dorian? – rzucił, błyskając białymi zębiskami. Przekrzywił zaraz łeb ciekawsko. – "Groźna jak reszta"? Macie tu wojowników? – spytał, zaintrygowany. – Jest tu więcej stad? Nie mieliśmy jeszcze raczej okazji się rozejrzeć. Czuć za to wszędzie mnóstwo obcych zapachów. To... wręcz rozpraszające.
Zaraz jednak skupił się na słowach czerwonołuskiej smoczycy. Wyszczerzył kły lekko, unosząc łuk brwiowy. Wlepiał wręcz głodne spojrzenie w jej szkarłatne łuski. Cóż, chyba nie robił nic złego, korzystając z ładnych widoków? Co mógł poradzić, że uwielbiał czerwone smoczyce? Szczególnie tak urodziwe, powabne i pełne gracji. Widział, że ta mała jest bardzo młoda, ale już pachniała całkiem przyjemnie, o czym świadczyły poruszające się nozdrza wielkiego gada.
– Ach, więc wszyscy tu aż drżą na samą myśl o wyjściu na chłodny wiaterek. Masz tu jakąś rodzinę, hę, Dorian? – rzucił, błyskając białymi zębiskami. Przekrzywił zaraz łeb ciekawsko. – "Groźna jak reszta"? Macie tu wojowników? – spytał, zaintrygowany. – Jest tu więcej stad? Nie mieliśmy jeszcze raczej okazji się rozejrzeć. Czuć za to wszędzie mnóstwo obcych zapachów. To... wręcz rozpraszające.
- 25 cze 2018, 12:05
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Dolina płaczących wierzb
- Odpowiedzi: 803
- Odsłony: 109916
Byk uniósł łuki brwiowe z niedowierzaniem, słysząc, co ma zrobić i czego zażyczył sobie jego kochanek. Obrócił łeb w jego kierunku.
– Chcesz zabrać to drzewo do naszej groty? Niedawno narzekałeś, że niedługo strop nam spadnie na łby – przypomniał. Sapnął, przenosząc spojrzenie na gruby, spory pień drzewa, które przewyższało go o dobre dwa łby. Cóż, teoretycznie pewnie byłby w stanie.
Zamyślił się. To będzie duży wysiłek i będą musieli jakoś zataszczyć to wielkie drzewo aż do groty. Ale jeżeli miał tym sprawić przyjemność kochankowi... Dorian na pewno będzie szczęśliwy, mogąc dodać do ich leża jakiś własny akcent. Będzie mniej marudny. I bardziej chętny do bliskości. Ten ostatni argument przeważył w rozmyślaniach Byka nad bilansem zysków i strat.
Zmełł przekleństwo, wykrzywiając oszpecony bliznami pysk w wyrazie rezygnacji. Zerknął na stojące samotnie drzewo i nabrał powietrza w płuca, napinając mięśnie.
– W porządku. Żywe-martwe drzewo raz.
Cofnął się nieco, by nabrać prędkości, po czym uderzył rogatym łbem z impetem, pchając silnie, by przewrócić potężny pień i wyrwać drzewo z korzeniami. Zacisnął kły. Jego mięśnie wyeksponowały się przy tej czynności.
– Chcesz zabrać to drzewo do naszej groty? Niedawno narzekałeś, że niedługo strop nam spadnie na łby – przypomniał. Sapnął, przenosząc spojrzenie na gruby, spory pień drzewa, które przewyższało go o dobre dwa łby. Cóż, teoretycznie pewnie byłby w stanie.
Zamyślił się. To będzie duży wysiłek i będą musieli jakoś zataszczyć to wielkie drzewo aż do groty. Ale jeżeli miał tym sprawić przyjemność kochankowi... Dorian na pewno będzie szczęśliwy, mogąc dodać do ich leża jakiś własny akcent. Będzie mniej marudny. I bardziej chętny do bliskości. Ten ostatni argument przeważył w rozmyślaniach Byka nad bilansem zysków i strat.
Zmełł przekleństwo, wykrzywiając oszpecony bliznami pysk w wyrazie rezygnacji. Zerknął na stojące samotnie drzewo i nabrał powietrza w płuca, napinając mięśnie.
– W porządku. Żywe-martwe drzewo raz.
Cofnął się nieco, by nabrać prędkości, po czym uderzył rogatym łbem z impetem, pchając silnie, by przewrócić potężny pień i wyrwać drzewo z korzeniami. Zacisnął kły. Jego mięśnie wyeksponowały się przy tej czynności.
- 24 cze 2018, 22:23
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Dolina płaczących wierzb
- Odpowiedzi: 803
- Odsłony: 109916
Byk zabrał swojego kochanka na spacer, czy może raczej – przejażdżkę, niosąc go na grzbiecie pomiędzy złożonymi, potężnymi skrzydłami. Obiecał, że pokaże mu "jakieś ładne miejsce", a widząc jego sceptyczne nastawienie, postanowił natrudzić się i poszukać z powietrza czegoś, co naprawdę miało szansę się jego partnerowi spodobać. Jego wielkie cielsko było ciepłe, grzejąc samczyka, dla wygody którego zostało nań rozłożonych też parę sporych skór.
Był bardzo zaintrygowany, kiedy zobaczył dość osobliwie wyglądające drzewa, które były sporo wyższe od niego. To raczej nie zdarzało mu się zbyt często. Nowe miejsce, do którego trafili wraz z Dorianem, bardzo go ciekawiło.
Sapnął i potrząsnął łbem, cofając go nieco, kiedy wpadły mu na oczy smukłe gałęzie. Na grzbiecie zatrzęsło przy tym ruchu.
– Uch. Wybacz, Kadan – wymruczał cicho, ruszając dalej. – Jakby się im przyjrzeć... są nieco upiorne. Widziałeś kiedyś takie drzewa, Dorian? – zagaił, chcąc zaciekawić czymś swojego partnera. Rozglądał się. – W sumie to całkiem tu pusto. Myślałem, że będzie tu więcej smoków.
Był bardzo zaintrygowany, kiedy zobaczył dość osobliwie wyglądające drzewa, które były sporo wyższe od niego. To raczej nie zdarzało mu się zbyt często. Nowe miejsce, do którego trafili wraz z Dorianem, bardzo go ciekawiło.
Sapnął i potrząsnął łbem, cofając go nieco, kiedy wpadły mu na oczy smukłe gałęzie. Na grzbiecie zatrzęsło przy tym ruchu.
– Uch. Wybacz, Kadan – wymruczał cicho, ruszając dalej. – Jakby się im przyjrzeć... są nieco upiorne. Widziałeś kiedyś takie drzewa, Dorian? – zagaił, chcąc zaciekawić czymś swojego partnera. Rozglądał się. – W sumie to całkiem tu pusto. Myślałem, że będzie tu więcej smoków.
- 24 cze 2018, 19:54
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139204
Leżący na piasku przed swym partnerem Byk obrócił łeb w stronę, z której dobiegał świst powietrza. Odruchowo napiął lekko mięśnie, by wydać się większym i gotowym do ataku, gdyby było trzeba – był to już wyuczony odruch. Uniósł jednak łuk brwiowy i powoli uspokoił się, kiedy ujrzał małą – cóż, w porównaniu z nim każdy był mały – smoczycę. Tak, natychmiast wyczuł po zapachu, że to bezsprzecznie była smoczyca. Jego jedyne ślepię otworzyło się nieco szerzej, zdradzając zaintrygowanie, łeb przekrzywił lekko. Gad wydał gwiżdżący dźwięk, wypuszczając powietrze przez potężne, lekko rozchylone szczęki.
– Ulala... – wymruczał, gapiąc się dość jawnie i bezpardonowo, a jego uwaga została na długi moment pochłonięta przez obserwację przybysza. Spojrzenie przejeżdżało nieśpiesznie po lśniących czerwienią łuskach nieznajomej. Pierwszy ich dzień tutaj i już jest na co popatrzeć.
Byk w końcu podniósł się powoli, nieco leniwie podnosząc ciężki zad z piachu. Odchrząknął i wręcz odruchowo wciągnął powietrze, napinając pierś i muskuły, coby spotęgować ich hipnotyzujący efekt i dobrze wypaść. Cóż, przecież wypadało przed pierwszym nowopoznanym smokiem, prawda? Trzeba było zrobić dobre pierwsze wrażenie. Zwłaszcza, że obaj poważnie odwykli od kontaktów innych niż pomiędzy sobą nawzajem.
– Czołem, panienko. Jesteśmy tu nowi... dopiero co zaczynamy się zadomawiać. Jestem Byk, a to mój partner, Dorian.
– Ulala... – wymruczał, gapiąc się dość jawnie i bezpardonowo, a jego uwaga została na długi moment pochłonięta przez obserwację przybysza. Spojrzenie przejeżdżało nieśpiesznie po lśniących czerwienią łuskach nieznajomej. Pierwszy ich dzień tutaj i już jest na co popatrzeć.
Byk w końcu podniósł się powoli, nieco leniwie podnosząc ciężki zad z piachu. Odchrząknął i wręcz odruchowo wciągnął powietrze, napinając pierś i muskuły, coby spotęgować ich hipnotyzujący efekt i dobrze wypaść. Cóż, przecież wypadało przed pierwszym nowopoznanym smokiem, prawda? Trzeba było zrobić dobre pierwsze wrażenie. Zwłaszcza, że obaj poważnie odwykli od kontaktów innych niż pomiędzy sobą nawzajem.
– Czołem, panienko. Jesteśmy tu nowi... dopiero co zaczynamy się zadomawiać. Jestem Byk, a to mój partner, Dorian.
- 24 cze 2018, 18:48
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139204
Byk był całkiem podekscytowany, zaciągnąwszy tu kochanka mimo jego marudzenia – z pełnym entuzjazmu, wielkim smokiem nie dało się dyskutować, kiedy bardzo się na coś uparł. Szedł raźno, z podniesionym łbem i rozglądając się ciekawsko, zupełnie niezrażony niepogodą.
– Oczywiście! Nie widzisz, bo jesteś za malutki. I za bardzo skupiasz się na swoim rozwianym nieszczęściu – stwierdził Byk, zerkając na rozczochrane przez wiatr włosy partnera z góry, wykrzywiając pysk w uśmiechu. Przekrzywił lekko łeb i poruszył nozdrzami. – Hrrh... na pewno ktoś tu jest. Ale nie widzę.
Zatrzymał się i położył płasko przed Dorianem. Wiedział, że temu bardzo niekomfortowo chodzi się po wilgotnym piasku, więc z pewnością zaaprobuje ten pomysł.
– Wejdź mi na grzbiet – zachęcił. – Rozejrzysz się.
– Oczywiście! Nie widzisz, bo jesteś za malutki. I za bardzo skupiasz się na swoim rozwianym nieszczęściu – stwierdził Byk, zerkając na rozczochrane przez wiatr włosy partnera z góry, wykrzywiając pysk w uśmiechu. Przekrzywił lekko łeb i poruszył nozdrzami. – Hrrh... na pewno ktoś tu jest. Ale nie widzę.
Zatrzymał się i położył płasko przed Dorianem. Wiedział, że temu bardzo niekomfortowo chodzi się po wilgotnym piasku, więc z pewnością zaaprobuje ten pomysł.
– Wejdź mi na grzbiet – zachęcił. – Rozejrzysz się.












