Znaleziono 93 wyniki

autor: Różany Kolec
28 cze 2020, 18:11
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 80118

Irradil nieśpiesznym krokiem przemierzał wąwóz. Wylądował na jego skraju już kilka chwil temu i teraz rozglądał się wokół, chłonąc spokój jaki ze sobą niósł. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, więc jedno ze zboczy wąwozu rzucało nań przyjemny, głęboki cień. W dni tak upalne jak ten, każdy cień był w cenie, bo szkarłatne futro północnego dawało mu się we znaki.
Wąwóz był więc całkiem przyjemnym miejscem, nie tylko chłodniejszym, ale i cichym... przynajmniej do momentu, gdy echem nie poniósł się czyjś śmiech. Irradil przystanął wtedy i nastawił uszy, wsłuchując się. Czasem bywało tak, ze spędzał dni na samotnych spacerach i nie napotykał nikogo, a czasami zdarzało mu się spotkać kilka smoków jednego dnia. Dzisiaj jednak, ten, którego słyszał, był pierwszym.
Irradil ruszył dalej. Przyzwyczajony, że smoki tutaj raczej nie stroniły od przygodnego towarzystwa, wiedział, że jeśli się zbliży, raczej nikt nie będzie miał mu za złe. Po kilku chwilach pojawił się więc w polu widzenia nieznajomego i czegoś, co leżało pod nim. Młody północny nie spotkał nigdy takiego stworzenia, ale to nie było niczym dziwnym. Smoki z tych stron prowadzały ze sobą dziwne istoty nazywając je "kompanami". Sądząc więc po tym, że ci dwaj nie próbowali się pozabijać, pewnie byli własnie taką para.
Czarwonofutry przysiadł obok pyszniącego się zielenią krzewu i przez kilka chwil przyglądał się scenie.
Nie sądzę, że to mu pomoże – rzucił rozbawionym głosem, widząc jak smok próbuje poszerzyć uśmiech istoty.
autor: Różany Kolec
24 cze 2020, 19:55
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Jezioro
Odpowiedzi: 894
Odsłony: 137513

Obcy głos poniósł się echem po tafli wody i przedarł przez szelest piór, by dotrzeć do uszu Irradila. Młody samiec odruchowo skierował spojrzenie w kierunku dźwięku, a dostrzegłszy na brzegu jasną plamę błękitu i beżu z domieszką różu, zrozumiał, że naprawdę się zagapił, skoro nie dostrzegł jej wcześniej. Nie spodziewał się jednak, że przypadek zetknie go z jakimś obcym smokiem w środku nocy. Nie szczególnie miał ochotę na towarzystwo, czuł się zmęczony brakiem snu i zgnębiony myślami, ale czy zignorowanie towarzystwa cokolwiek by zmieniło?
Zatoczył koło nad brzegiem, spoglądając z góry na drobną smoczą postać splecioną z istotą, której nie potrafił zidentyfikować. Wiedział ejdnak, ze tutejsze smoki łączyły swoje umysły z umysłami zwierząt czyniąc z nich towarzyszy. Irradil uważał to za coś dziwacznego, co go odrobinę niepokoiło, ale cóż... taki był stan rzeczy. Niepokoiło go wiele kwestii, ale raczej mało komu o nich mówił.
Wylądował gładko kilka kroków od nieznajomej i złożył skrzydła. Potrząsnął głową żeby odgarnąć z pyska splątaną grzywę, a potem wbił spojrzenie w smoczycę, która go powitała. W duchu zachwycił się jej drobną postacią, jednocześnie zastanawiając się nad tym, że większość północnych, które widział na tych terenach była niezwykle urodziwa. Dziwna prawidłowość, ale nie poświęcił tym rozmyślaniom wiele uwagi. Zmierzył nieznajomą spojrzeniem zimnych, błękitnych ślepi, nieświadomie wyrażając postawą niepotrzebną rezerwę.
Hej – mruknął miękko, co tej postawie przeczyło. Obietnica jako uzdrowicielka mogła po przyjrzeniu się Irradilowi fachowym okiem dostrzec, że zdecydowanie nie wyglądał zdrowo. Jego futro nie lśniło, a spojrzenie podobnie jak postawa, wyrażały zmęczenie. – Niebezpiecznie jest sypiać poza grotą – powiedział, w końcu się zbliżając. – I zaczepiać nieznajomych. – Po tych słowach uśmiechnął się drapieżnie, choć widać było, że po prostu się droczy. Rozbawienie na chwilę przegoniło też cień z jego spojrzenia.
autor: Różany Kolec
15 cze 2020, 12:14
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Jezioro
Odpowiedzi: 894
Odsłony: 137513

Kłamstwo nabierało kolorów. Irradil znany był wśród ognistych jako syn Noir, co dało mu komfort i swobodę, których potrzebował. Powoli przyzwyczajał się więc do świadomości przynależenia, do tych wszystkich nowości i życia w stadzie, choć chwilami, szczególnie kiedy zapadał zmierzch, pamięć o rodzicach wracała do niego bolesnymi wspomnieniami. Nie zwierzał się z tego opiekunce, nie chcąc jej martwić, a przecież noce również były dla niego ciężkie. Koszmary wyrywały go ze snu, sprawiając, że przez większość czasu chodził zmęczony i przybity. Ostatnimi czasy nocne mary nawiedzały go zresztą tak często, że dzisiejszego wieczoru nawet nie próbował zasypiać. Nie chciał kolejny raz budzić się przerażony z szaleńczo bijącym sercem.
Kiedy Nori pogrążyła się we śnie, Irradil po cichu opuścił grotę. Przed wejściem rozpostarł skrzydła i zniknął na rozgwieżdżonym niebie, wiedziony pragnieniem odcięcia się od wszystkiego i wszystkich. Przez kilka długich chwil rozkoszował się wiatrem czeszącym futro i świszczącym w lotkach skrzydeł. Nie wiedział gdzie leci, ale potrzebował uciszyć szaleństwo myśli, a nie znał lepszego sposobu niż szybowanie ponad wierzchołkami drzew. Rozciągający się przed nim bezkres zawsze go uspokajał, dawał świadomość, że świat jest ogromny i że zawsze znajdzie się w nim miejsce dla takiego jak on. Wystarczyło tylko dobrze poszukać. Tak przynajmniej uważała jego matka. Spójrz Irradilu, mówiła, wskazując horyzont, gdzieś tam czeka na nas lepszy świat. A on jej wierzył, bo przecież była najmądrzejszym smokiem, jakiego znał.
Teraz, kiedy przemierzał przestworza samotnie, wciąż chciał w to wierzyć. Nie miał jeszcze tyle śmiałości i pewności, by uznać, że to Ogień jest kresem jego wędrówki, ale i to było przyjemną myślą. Nadzieja, jak mówią, zawsze umierała ostatnia.
Las pod nim ustąpił miejsca gładkiej tafli wody srebrzącej się od blasku księżycowego światła. Jej piękno zachwyciło go i na moment przegnało z myśli melancholię. Gładkim ślizgiem spłynął z przestworzy, by tuż nad wodą wyrównać i jedynie zanurzyć w niej palce jednej z przednich łap. Szpony rozdarły niezmąconą taflę, zostawiając na niej rysę, która i tak zniknęła już po chwili, jakby nigdy jej nie było. Szkarłatny samiec przez moment płynął tuż nad taflą na szeroko rozpostartych skrzydłach, ale gdy dotarł do centrum jeziora, uderzył nimi by wznieść się wyżej. Lotki nieuważnie smagnęły wodę, więc gdy wzbił się w ciemne niebo, wokół niego rozbłysły srebrzyście krople wody strącone z piór.
autor: Różany Kolec
11 cze 2019, 14:48
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Parujące Źródło
Odpowiedzi: 479
Odsłony: 56315

Właśnie na taki entuzjazm liczyła Serce. Uśmiechnęła się więc do Światłości, a potem kiwnęła uprzejmie głową w stronę samiczki. Nie wiedziała co znaczyło słowo, którego użyła, ale chyba mogła wnioskować, ze było to coś na wzór podziękowań.
Ciesze się. Dziękuję, Światłości – odezwała się do uzdrowiciela, a potem do samej smoczycy – Zostawiam cię w dobrych łapach.
I po tych słowach faktycznie, uzdrowiciel od razu przeszedł do konkretów. Serce nie ruszyła się jeszcze z miejsca, przysłuchując się słowom samca. Nie spodziewała się, ze tak szybko zasypie nową wiadomościami, ale... oddała ją pod jego opiekę, wiec nie zamierzała ingerować.
Obecnie w Ziemi panuje Opiekun Ziemi, dawny Strażnik Ostępów, zaś w Cieniu Rozświetlający Cienie, syn dawnej przywódczyni – uzupełniła tylko, a potem zerknęła w tył. Miała jeszcze parę spraw do ogarnięcia, więc postanowiła ruszyć do Obozu.
Wyczekujcie ryku zwołującego na ceremonię – powiedziała na odchodnym, uśmiechając się już bardziej do siebie niż rozmówców, a potem wzięła krótki rozbieg i rozkładając skrzydła, wzbiła się w powietrze.

z/t
autor: Różany Kolec
11 cze 2019, 12:39
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Parujące Źródło
Odpowiedzi: 479
Odsłony: 56315

Serce czekała spokojnie, wpatrzona w czarnofutrą sylwetkę obcej, ale gdy ta zaczęła mówić w nieznanym języku, zerknęła na uzdrowiciela nieco zbita z tropu. Czyżby on ja rozumiał? Ale po chwili okazało się, że również nie miał pojęcia co mówiła. Cóż, to mógł być pewien kłopot, jednak Serce była dobrej myśli. Zresztą Światłość zaraz wyjaśnił położenie nieznajomej więc przywódczyni uśmiechnęła się i ponownie spojrzała na samicę. Nie poganiała jej, mieli dużo czasu. I gdy Matumaini zaczęła dukać znajome słowa, pysk Serca rozjaśnił się odrobinę. Na początek to wystarczyło. Chęć pokojowego dołączenia do stada szczególnie przy obecnej postawie smoczycy, trafiły do przywódczyni.
Rozumiem i mam nadzieję, że znajdziesz u nas to, czego szukasz. Jednak nim w pełni ogłoszę cię członkiem naszego stada, chciałabym żebyś spróbowała nauczyć się naszego języka i poznała trochę tereny oraz smoki Ognia. To ważne, by stado cię zaakceptowało. – Mówiąc to, miała nadzieję, że smoczyca rozumie ich język na tyle, by Serce nie strzępiła sobie języka na późno. Potem zwróciła pysk w stronę speszonego uzdrowiciela. Widząc jego reakcję, uśmiechnęła się ciepło.
Światłości, czy mogłabym prosić cię o przysługę? Mógłbyś się nią zająć? Opowiedzieć o Ogniu o panujących tu zasadach i sprawić, by poczuła, że odnalazła dom? – Przy ostatnich słowa przywódczyni usmiechnęła się odosobnię lisio i mrugnęła do samca porozumiewawczo. – Jednak jako że nie znamy jej jeszcze zbyt dobrze, miej też na nią oko w innym sensie. Możesz to dla mnie zrobić? – Szare oczy północnej wpatrywały się wyczekująco w pysk uzdrowiciela.
autor: Różany Kolec
10 cze 2019, 21:56
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Parujące Źródło
Odpowiedzi: 479
Odsłony: 56315

Serce dostała wiadomość od Światłości i nie zwlekała długo z pojawieniem się we wskazanym miejscu. Jej rosła sylwetka przesłoniła słońce, kiedy zakołowała nad Źródłem, a już po chwili smoczyca w całej okazałości wylądowała tuż obok dwójki smoków.
Złożyła potężne skrzydła i uśmiechnęła się ciepło do uzdrowiciela, a potem zbliżyła się parę kroków i dotknęła nosem jego policzka w geście sympatii i przywitania. Dopiero potem spojrzała wprost na nieznajomą, która wydała się jej bardzo znajoma... może dlatego, ze obie nosiły czerń futra? Przywódczyni nie widziała zbyt wielu podobnych do siebie północnych dlatego oglądając nieznajomą mimowolnie poczuła sympatię.
Witaj, nieznajoma. Jestem Serce Płomieni, przywódca Ognia – przedstawiła się, leciutko skinąwszy głową. Jej głos, głęboki i spokojny nosił w sobie wyważoną życzliwość, ale i dystans sugerujący, że na tę chwilę nie ma wyrobionego zdania na temat rozmówcy. – Jak zwą ciebie i dlaczego chcesz dołączyć do Ognia?
autor: Różany Kolec
29 maja 2019, 11:57
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Grota pod Skałą
Odpowiedzi: 651
Odsłony: 73657

"Wiem o tym."
Kiwnęła głową, uspokojona zapewnieniem. Ich przyjaźń mogła być inna, ale pewne rzeczy były niezmienne. Jak to, że przybędzie na każde wezwanie w imię dawnych przyrzeczeń i uczuć. A potem słuchała słów wypełnionych smutkiem i żalem, pojmując jak bardzo Tejfe był nieszczęśliwy.
Chciał powrotu do dawnych czasów pomimo tego, że przeszłość również nie była dla niego łaskawa? Co więc takiego stało się teraz, że pragnął ją zmienić?
Po chwili już wiedziała.
Bez słowa, bez uprzedzeń czy niepewności pokonała krok, który Tejfe uczynił dosłownie chwilę temu. A potem jej skrzydła na powrót okryły jego grzbiet, tym razem mocniej przyciskając jego ciało do jej piersi. Pozwalała, by słowa płynęły z jego pyska, by wszystkie troski i całe cierpienie opuściło jego serce razem ze łzami wsiąkającymi w jej futro. Współczuła mu, choć cierpienie po utracie nigdy nie doświadczyło jej tak mocno. Nie potrafiła postawić się w jego sytuacji, ale widziała zbyt wiele smoków, które gasły pod wichurą nagłych zmian, i przerażone widmem samotności, gubiły się w życiu. Wielu Ognistych cierpiało w ten sposób, a ona już dawno obiecała, że żaden ognik przy niej nigdy nie będzie samotny. Tejfe jednak, nie należał do jej stada... czy więc mogła oferować mu podobne wsparcie? Komu winna była lojalność? Czy musiała wybierać, skoro Ogień stał się jej bliższy niż sądziła, że kiedykolwiek będzie?
Nie.
Nie musiała.
Ćśś... Już dobrze – zamruczała, starając się nie brać do siebie znaczenia części jego słów. Tych, które wprost określały jej zagubienie i niepewność. – Mogłeś powiedzieć mi wcześniej. Tuż po tym jak dowiedziałeś się, że odeszła. Nie pozwoliłabym ci płakać w samotności. – Potarła pyskiem o jego szyję. Pod zasłoną jej skrzydeł, rozgrzanych podmuchami magicznego wiatru, było duszno, ale nie dbała o to. Nie zamierzała też wypuszczać złotołuskiego z objęć, nawet jeśli wyraźnie dawał jej znak, że chciałby się cofnąć. Tutaj nie było miejsca na jej rozterki, na poczucie oszukania, na irracjonalny lęk. Wszystko co czuła dowiadując się, że został przywódcą, z premedytacją zepchnęła na dno świadomości. Teraz byli po prostu dwójką młodzików, jak za dawnych czasów. Dwójką smoków, które odnajdywały pocieszenie we własnym towarzystwie. Jakby nic się nie zmieniło.
Tejfe, nigdy nie myśl, że zostałeś sam. Pomimo wszystkich podziałów, wszystkiego co nas dzieli, wciąż jesteś moim pierwszym prawdziwym przyjacielem. I zostaniesz nim do końca naszych dni – szeptała, muskając miękkim nosem bok jego głowy. – Twoje szczęście nie jest kruche... być może to, co teraz powiem zabrzmi okrutnie, ale... prawda jest taka, że trzeba liczyć się z bólem jeśli uzależni się własne szczęście od innych. Smoki pomimo tego jak bardzo chciałabym wierzyć, że będą ze mną do końca moich dni i że żaden nigdy mnie nie skrzywdzi... niestety odchodzą, albo zdradzają. Tak działa życie. – Nie ukrywała smutku, gdy to mówiła. Znała konsekwencje, które szły w parze z zaufaniem i miłością. I wystawiła się na nie zupełnie dobrowolnie. – Możesz być egoistą. Czasami wręcz musisz nim być. Tego nauczyłam się żyjąc wśród smoków. Czasem sam musisz zadbać o swoje szczęście. Więc jeśli zostałeś przywódcą, by ukoić swoje smutki i odnaleźć nowy cel, nie ma w tym nic złego. – Jakieś dwadzieścia księżyców temu miała kompletnie inne zdanie na ten temat. Nie potrafiła egoistycznie patrzeć na świat, ale znalazła kogoś, kto ją tego nauczył. Teraz rozumiała jak bardzo ważna była to umiejętność.
I mylisz się. Choć schlebia mi, że masz o mnie tak dobre zdanie, to ja nadal gubię się w wielu sprawach. I czasem znów chciałabym wrócić do bycia pisklęciem. Ale jednak jestem tu, na drodze, która wybrałam, tak jak ty. I zmierzę się z konsekwencjami swoich wyborów. – Ujęła jego pysk w łapy i nie bacząc na intymność tego gestu, przytknęła swoje czoło do jego czoła. Ich oddechy i wonie zmieszały się, ale ona kontynuowała ciepłym, mocnym głosem. – I będę żyć dalej, tak jak ty. Cokolwiek się stanie, damy sobie radę, Tejfe. Ty dasz sobie radę. Jesteś silniejszy i dojrzalszy niż sądzisz. Nie pozwól sobie myśleć inaczej. – Z czułością przesunęła palcami po łuskach na jego policzkach, zanim cofnęła głowę.
Wyznam ci coś – szepnęła, spoglądając mu w oczy. Tym razem uśmiechała się delikatnie. – Bardzo się cieszę, że na mnie polegasz, że pozwalasz mi widzieć siebie w tak trudnych chwilach. Wśród innych smoków możesz być twardy i niewzruszony. Możesz być nieprzejednanym przywódcą, ale przy mnie... zawsze możesz być zapłakanym pisklęciem. Bo ja cię zrozumiem i nie ocenię. Pamiętaj o tym, dobrze? – Wysunęła pysk, krótko dotykając nosem jego nosa. Świadomość intymności gestów, które czyniła wobec Tejfe nieco ją kuła, w głębi duszy nawet odrobinę onieśmielała, ale... To wydawało się jej właściwe. Być tak blisko kogoś, kogo się kochało.
autor: Różany Kolec
26 maja 2019, 23:24
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 81675

Podejście Strażnika do starych waśni bardzo jej odpowiadało. Byli tego samego zdania, a to dobrze wróżyło na przyszłość. Uśmiechnęła się więc, całkiem szczerze, choć z wystudiowaną oszczędnością. Także dalsza jego wypowiedź wydawała się Sercu bardzo rozsądna. Jak samiec, i ona była przeciwna samosądom i wolała wszystko rozsądzać polubownie, zanim sięgnie po ostateczność. Odkąd została przywódcą była wszak przede wszystkim dyplomatą, dopiero potem wojownikiem.
Widzę, że myślimy podobnie – odezwała się, wyraźnie okazując satysfakcję. – Więc tak, jestem w stanie się z tym zgodzić. – Kiwnęła głową. – Odważę się powiedzieć nawet, że bardzo mi to odpowiada. Co tyczy się drugiej kwestii... – Zmrużyła lekko ślepia, przyglądając się samcowi, ale na jej pysku wciąż błąkał się sympatyczny uśmiech. Wciąż wydawała się rozluźniona, choć bez wątpienia podchodziła do całej rozmowy z powagą i szacunkiem. – Jeśli zagrożenie przyjdzie z zewnątrz, tak. Chciałabym też, by i Ogień mógł liczyć na pomoc Ziemi w razie kłopotów z najeźdźcami. Jednak w przypadku wojny między stadami, nie. Nie chcę, by Ziemia opowiadała się po stronie Ognia i nie chcę też, by Ogień opowiadał się po stronie Ziemi w przypadku konfliktów z Wodą czy Cieniem. I jeśli to możliwe, chciałabym by Ziemia w przypadku wojen Ognia, nie stanęła też po stronie konfliktu. Mówiąc jaśniej, sądzę, że jeśli Ziemia opowie się po stronie Cienia lub Wody w przypadku konfliktu z Ogniem, będzie to skutkowało zerwaniem sojuszu. – Być może coś takiego było oczywiste, dla Płomienia bowiem było, ale wolała zaznaczyć to, by nie tworzyć przypadkowych niedomówień. – Oczywiście będzie działało to także w drugą stronę.
autor: Różany Kolec
20 maja 2019, 13:24
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Grota pod Skałą
Odpowiedzi: 651
Odsłony: 73657

Do wnętrza jaskini wdzierał się szum deszczu, ale Miękka była na niego głucha. Ogłuszał ją łomot własnego serca i dźwięk przyspieszonego oddechu. W to zaś, wichurą wdarł się przepełniony uczuciem szept Tejfe. Inny, od tego, który zapamiętała. Wtulony w nią smok nie miał już dziesięciu księżyców. Choć wciąż nieco drobniejszy niż ona, był przecież dorosły. A mimo to, okryła go ciężkimi od wilgoci skrzydłami, przygarniając do siebie, raz jeszcze stając się tym, kogo chciał w niej widzieć – niewzruszonym obrońcą i ukojeniem smutków.
Poczuła ulgę, jakby właśnie postawienie jej w znajomej roli, pozbawiło ją obaw. Może dlatego, że chciała być silniejsza za nich dwoje?
Zawsze się pojawię, jeśli będziesz mnie potrzebował – zapewniła szeptem, ale szept ten miał wielką moc szczerości i pewności. Tejfe był drugim smokiem w jej życiu, wobec którego podobne przyrzeczenie przychodziło jej z łatwością. Choć może tak naprawdę był pierwszym? Wszak poznali się zanim poznała Remedium.
Z czułością wtuliła pysk w pióra na jego karku, przez krótką chwilę czując, że... może nie powinna? Łatwiej było jej celebrować tę przyjaźń, kiedy Tejfe był drobny i naiwny. Teraz za dobrze rozumiała, że nie ma przed sobą pisklęcia, ale nie cofnęła się, dopóki złotołuski sam się na to nie zdecydował.
Gdy spojrzeli sobie w oczy, Serce uśmiechała się życzliwie, ciepło, niemal tak jak zawsze. I tylko gdzieś w głębi szarych ślepi czaiła się jakaś obawa, jakiś smutek.
Dziękuję – szepnęła, gdy owinął ją ciepły podmuch magicznego wiatru. Pokiwała głową, uśmiechając się szerzej. Pamiętała, oczywiście. – Role się odwróciły – zauważyła, odrobinę rozbawiona, a potem czując się dziwnie skrępowana, przymknęła ślepia. Jednym spotkaniem po tak wielu księżycach rozłąki niczego nie naprawią. Relacja, która między nimi była, wprawdzie nadal istniała, ale... nie była taka sama. Zima ze smutkiem odkryła, że nie potrafi patrzeć w ten sam sposób na siedzącego przed nią smoka.
Może dlatego, że nie był taki sam?
Drgnęła na dźwięk jego słów, uchylając powieki. Dostrzegłszy wilgoć na łuskach jego policzków, zatroskała się wyraźnie i kompletnie odruchowo, zbliżyła się, palcami ocierając łzy z jednego z nich. Nie miej nad tym kontroli, to jedyne, co przypomina mi o tobie, jakiego zapamiętałam.
Oczywiście nie powiedziała tych słów, ale melancholia odbiła się w jej ślepiach.
Opowiesz mi, co się stało? – zapytała miękkim, niskim głosem, odejmując łapę od jego policzka, a potem padły słowa, które wbiły zimny sopel w jej pierś. Razem z nieoczekiwanymi wiadomościami, ogarnął ja irracjonalny lęk.
Był przywódcą.
Oboje byli.
Naraz zalała ją fala żalu, dokładnie tego samego, który czuła gdy rozmawiała z Remedium.
"...mamy zbyt wiele zobowiązań wobec naszych stad. "
Nienawidziła tych słów. I w takich chwilach jak ta, nienawidziła podziałów. Były kompletnie niepotrzebne. Sztucznie dzieliły partnerów, a teraz... teraz podzielą przyjaciół.
Spojrzała w bok uśmiechając się ze smutkiem. Wzięła głęboki wdech i zmusiła się do stawienia temu czoła.
Tak, zostałam przywódcą – przyznała, a potem pochyliła głowę w geście szacunku. – Gratuluję, Tejfe. Jestem pewna, że pod twoim przewodnictwem Cień będzie wspaniałym stadem. – Zabrzmiała przesadnie patetycznie i służbowo, ale nic nie mogła na to poradzić. Zreflektowała się dopiero po chwili, wspominając ich pierwszą rozmowę. – Los potrafi być przewrotny, prawda? Żadne z nas nie chciało być przewodnikiem, a teraz... – Zacisnęła mocniej szczęki, próbując utrzymać lekki ton, ale... czuła się oszukana. Było to uczucie zupełnie irracjonalne, dlatego nie chciała go okazywać. – ...spójrz na nas. Popłynęliśmy z prądem i wyszliśmy na przeciw oczekiwaniom. Jesteśmy prawdziwie dorośli. – W jej tonie pojawiły się nuty goryczy.
autor: Różany Kolec
14 maja 2019, 12:32
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Grota pod Skałą
Odpowiedzi: 651
Odsłony: 73657

Czas płynął, rutyna wypierała z pamięci wspomnienia dawnych dni. Serce, skupiona na życiu swojego stada, zapominała o tym, co kiedyś było dla niej ważne. Choć nie tak dawno temu wspominała Fernowi o złotym środku, o podzieleniu uwagi pomiędzy stado i swoje własne potrzeby, sama zatracała siebie na rzecz Ognia. Nawet tego nie poczuła, oddając swoje myśli i czyny, innym.
Tego dnia, gdy w jej jaźń uderzył błagalny głos Tejfe, akurat wychodziła z jaskini uzdrowiciela. Była w dobrym nastroju, ale gdy tylko przekaz rozbrzmiał w jej umyśle, poczuła jakby uderzył w nią grom. Zapomniała o swoim małym, złotołuskim przyjacielu. Po tym jak ze sobą walczyli, zniknął bez słowa, a Płomień miała wrażenie, że samiec ma wobec niej żal. Może ta walka była niepotrzebna? Może to przez nią? Ale z czasem zapomniała o tych rozterkach, spychając je na dalszy plan. A gdy teraz usłyszała znajomy głos, poczuła jak wszystko uderza w nią ze zdwojoną siłą.
Z jakiegoś powodu Tejfe cierpiał, a Serce, nie wahając się nawet sekundy, wzbiła się w deszczowe niebo. Przez myśl jej nie przeszło, że samiec może ją wykorzystywać. Może dlatego, że nigdy nie myślała o nim jako o kimś zdolnym do takiego czynu.
Przecinała zasłonę deszczu, wypatrując w dole miejsca spotkania. Nigdy nie była we wspomnianej grocie, dlatego jej zlokalizowanie zajęło dłuższą chwilę, ale w końcu stanęła u wejścia, ociekając wodą. Wsunęła się w rozświetlone magią wnętrze, a spojrzenie jej zatroskanych ślepi spoczęło na sylwetce złotołuskiego, siedzącego w blasku świecącej kuli. Odetchnęła głęboko, normując oddech po szybkim locie. Jej przyjaciel na całe szczęście, był cały i zdrowy, a przynajmniej jego ciało zdawało się takie być. Kiedy widziała go ostatnim razem wydawał się pogodny, taki jakiem pamiętała go zawsze, teraz natomiast... na jego pysku gościł cień głębokiego smutku.
Jestem, Tejfe – szepnęła, ruszając ku niemu. Choć była przemoczona, przytuliła pysk do boku jego pyska i otarła się o niego z uczuciem. – Cieszę się, że cię widzę... – Choć bez wątpienia mówiła szczerze, to w jej głosie czaiła się obawa, a może nawet pewnego rodzaju zażenowanie, jakby po takim czasie nie była pewna czy to, co łączyło ich wcześniej ma jeszcze tę sama wartość.
autor: Różany Kolec
07 maja 2019, 10:49
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 81675

Tak naprawdę pozycja przywódcy niewiele zmieniała w podejściu Serca do innych smoków, nawet do samych przywódców. Tym bardziej nawet, jeśli znała owego przywódcę jeszcze z czasów, gdy nim nie był. Zmiana swojego nastawienia byłaby sztuczną próbą zachowania niepotrzebnego dystansu, a Serce już dawno oduczyła się odsuwania od siebie smoków. Teraz starała się trzymać wszystkich możliwie najbliżej, bo jaki sens był w podszytym nieufnością dystansie? To rodziło podejrzenia, niedopowiedzenia, a to (wiedziała z własnego doświadczenia) bardzo źle wpływało na relacje.
Pouczenie, które Strażnik wypowiedział znajomym tonem, wcale nie ubodło samicy. Zignorowała je. Owszem, doskonale pamiętała jaki był i skoro zachowywał się tak także teraz, znaczyło, że zwyczajnie się nie zmienił. Serce nie wiedziała jeszcze czy to dobrze, czy źle.
Jestem pewna, że coś po prostu jej wypadło – zapewniła gładko, nie chowając urazy. – Tak, sądzę, że jak najbardziej jest aktualny. Chciałam spotkać się z Szablą dokładnie w tym samym celu, w którym ty chciałeś spotkać się ze mną – odparła, uśmiechając się ciepło. – Wtedy i ja byłam na stanowisku przywódcy krótko. Nie znałam i w zasadzie nadal nie znam stosunków między naszymi stadami. Więc ciesze się, ze możemy to zmienić. – Zamilkła na chwilę, zastanawiając się, co odpowiedzieć w kwestii stosunków między-stadnych. Końcówka jej ogona kilka razy zamiotła świeża trawę.
Doskonale wiesz, że nie urodziłam się wśród stad – zaczęła, przenosząc zamyślony wzrok na pysk Strażnika. – A to znaczy, że nie znam ich politycznej historii. Nie chciałabym jednak zamykać się w dawnych dziejach. To, co jest teraz, według mnie, jest ważniejsze niż przeszłość. A ze swojej strony, chcę prowadzić Ogień tak, by nie miał wrogów. W obecnych czasach wewnętrzne wojny nie są nam potrzebne. Dlatego porozumiałam się z Wodą, która chętnie przystała na propozycję sojuszu. I chętnie wystosuję podobna propozycję także do Ziemi. – Z szacunkiem pochyliła łeb, a łagodny uśmiech ozdobił jej pysk. – Odkąd objęłam przewodnictwo, żaden smok Wody, Ziemi czy Cienia nie uczynił Ogniowi nic złego. Ja osobiście mam całkiem dobre relacje ze smokami innych stad i chciałabym to utrzymać. Nie rozmawiałam jeszcze z Cieniem, ale z tego, co obiło mi się o uszy, to przechodzą teraz wiele zmian – zakończyła w zamyśleniu, a potem westchnęła płytko. Ona przedstawiła swoje stanowisko. Teraz kolej na samca. – Więc jak z twojej strony wygląda kwestia naszych stosunków? – Łagodne spojrzenie pochmurnych ślepi spoczęło na pysku starszego smoka. Minęło naprawdę wiele księżyców, od ich ostatniego spotkania, ale Strażnik wydawał się niezmienny. Ale czy naprawdę był aż tak mało elastyczny, jakim widziała go Serce?
autor: Różany Kolec
02 maja 2019, 11:33
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 81675

Wiadomości od Strażnika nie była tym, czego Serce się spodziewała. Choć wiedząc, że pełnił w Ziemi rolę zastępcy, kiedyś musiał nadejść dzień, w którym samiec obejmie przywództwo. Północna zastanawiała się dlaczego poprzedni przywódca nie zdecydował się na spotkanie, gdy o nie prosiła. Miała cichą nadzieję, że nie był to przejaw złej woli, a zwykłe stadne problemy. Najważniejsze jednak, że nowy przywódca zdecydował się porozmawiać.
Szorstki ton wypowiedzi, która w zasadzie była całkiem uprzejma, jakoś wcale jej nie przeszkadzał. Wprawdzie nie znała Strażnika zbyt dobrze, ale podejrzewała, że nie zmienił się od ich ostatniego spotkania. Nawet na Skałach był taki, jakim go zapamiętała, więc teraz niewiele powinno się zmienić.
Po kilkunastu minutach, czarna sylwetka pojawiła się na błękicie nieba i spłynęła z niego w gąszcz zielonej trawy. Północna złożyła masywne skrzydła i lekkim truchtem zbliżyła się do wiekowego drzewa, pod którym widziała znajomego samca. Przywitała się z nim ciepłem uśmiechu i kiwnięciem głowy. Nie wylewnie, ale mając w pamięci ich pierwsze spotkanie, nie chciała zachowywać przesadnej, sztucznej powagi.
Cieszę się, że ktoś z Ziemi zdecydował się ze mną porozmawiać – zaczęła, przysiadając na przeciw Strażnika. – I gratuluję ci objęcia przewodnictwa. Poprzednia przywódczyni nie odpowiedziała na moje wezwanie. Coś się stało, czy może był to, hm... celowy zabieg? – Lekko zmrużyła ślepia, przyglądając się statecznej postawie samca.
autor: Różany Kolec
24 kwie 2019, 23:06
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 544
Odsłony: 72948

Ktoś, kto znał wątpliwą zażyłość między przywódczynią Ognia a podstarzałym już uzdrowicielem Ziemi, mógł zdziwić się temu, że przystała na jego pomysł. Serce jednak, skłonna była przydać się nie tyle samemu Darowi (choć właściwie nie miała nic przeciw niemu), ale swojemu partnerowi. W pewnym sensie zaaranżowana sytuacja była nawet formą wyrazu ostatecznego zaufania. Połknęła przecież coś, co Remedium będzie musiał wyciągnąć z jej trzewi. Dosłownie się przed nim otworzy. Dosadniej już się nie dało. Dlatego właśnie, wezwana wylądowała pomiędzy parą uzdrowicieli.
Pazury północnej wczepiły się w skaliste podłoże, wdzierając się zgrzytem w poszum składanych skrzydeł. Nie wydawała się chora, tym bardziej, że trzymała się prosto, jej futro lśniło, a na pysku błąkał się delikatny uśmiech zadowolenia. Może miała tylko lekkie mdłości, kiedy organizm zaczynał reagować na niestrawną, obcą rzecz w jej żołądku, ale nic poza tym. To akurat uznawała za zupełnie normalne.
Darze, Remedium. – Kiwnęła głową najpierw starszemu uzdrowicielowi, a potem Kobaltowi. Do tego ostatniego jednak, uśmiechnęła się chytrze i mrugnęła porozumiewawczo okiem. Wyraz jego pyska był przecież bezcenny. – Jestem gotowa – oznajmiła, cofnąwszy się tak, by mieć wystarczająco miejsca na swobodne położenie się. Legła na boku, głowę opierając na jednej z nielicznych kęp traw, która wyrosła pomiędzy skałami. – Daj z siebie wszystko. – Jej łagodny głos musnął jaźń Lodu. Ufała mu niemal bezgranicznie, czego doskonały dowód teraz dawała. Poza tym, naprawdę nie sądziła, by któryś z uzdrowicieli chciał zrobić jej krzywdę. A jeśli... cóż. Wolała o tym nie myśleć.
autor: Różany Kolec
16 kwie 2019, 13:43
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 91121

Serce przytaknęła Kaskadzie, zgadzając się z jej słowami. Nie była wprawdzie pewna co na to Ogniki, ale spodziewała się po nich raczej entuzjazmu niż niechęci. Smoki jako istoty, które trzymały w sobie głodną krwi bestię, rzadko odmawiały sprawdzenia się w walce.
Brzmi rozsądnie – mruknęła w odpowiedzi na warunki potyczki. – Przegrane stado płaci w kamieniach liczbę równą smokom walczącym po ich stronie. – W zamyśleniu podrapała się po prawej łapie. – Ale bez względu na to, kto wygra a kto przegra, mam nadzieję, że będzie to dobrym początkiem do zbudowania trwalszej relacji między naszymi stadami. – Posłała Wodnej delikatny, uprzyjmy uśmiech.
autor: Różany Kolec
14 kwie 2019, 14:57
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 91121

Neutralność. To chyba był dobry punkt wyjścia. Serce uśmiechnęła się oszczędnie na tę wieść, a potem także na wspomnienie spotkania na Skałach Pokoju. Rozmowa z innymi przewodnikami była bardzo pouczająca, ale ostatecznie nie doprowadziła do czegoś konstruktywnego. Serce sądziła nawet, że swoją postawą mogła zniechęcić innych, albo zostać uznaną za tę, która boi się podjąć ryzyko, ale najwyraźniej odebrano ją inaczej. Gdzieś w duchu odczuła z tego powodu satysfakcję.
Wobec tego myślimy o sobie podobnie – oznajmiła, kiwnąwszy głową. Jej pysk wciąż rozciągał nieco drapieżniejszy niż zwykle, uśmiech. – Sądzę, że pewna komitywa między naszymi stadami mogłaby być początkiem czegoś dobrego. Tym bardziej, że w twoim stadzie są smoki, które są mi bliskie – poinformowała, choć tonem niezwykle profesjonalnym, nie wdając się w przesadną tkliwość. – Neutralność między stadami nie jest niczym złym według mnie, ale sądzę, ze obie strony mogą mieć spore korzyści ze współpracy.
Propozycja walk treningowych natomiast, zmusiła ją do chwilowej zadumy. Zamrużyła w zastanowieniu ślepia i postukała szponem w ziemię. Nie wiedziała jak wielu wojowników miało stado Wody, ani czy naprawdę jest to dobrym pomysłem w obliczu ostatnich wydarzeń. Mogło jednak być czymś dobrym, czymś konstruktywnym i właściwie jedynie w ten sposób chciała na to patrzeć. Nie interesował jej bezmyślny rozlew krwi.
Możemy zawalczyć w kontrolowanych warunkach ku rozgrzaniu serc, rozruszaniu kości i zacieśnianiu więzi – powiedziała w końcu, spoglądając w pysk Kaskady z drapieżnym uśmiechem. – Ale chciałabym, żeby nie przeistoczyło się to w coś, czego konsekwencje będziemy czuć przez następne kilkanaście księżyców, a sądząc i po pamiętliwości Stad, parę pokoleń – zastrzegła, krzywiąc się odrobinę. – Nie potrzeba nam w obecnych czasach śmierci, i tak jest jej wokół zbyt dużo.

Wyszukiwanie zaawansowane