Znaleziono 1182 wyniki

autor: Infamia Nieumarłych
13 paź 2024, 8:19
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • [soundtrack]

    Puściła ramię skórzanej, starej torby. Starszej od większości smoków. Torby, która towarzyszyła jej od czasów bycia kleryczką. Wiele razy naprawiana, szponem i magią. Kolejna rzecz, którą przyszło jej zostawić po sobie. Wątpiła, by Strażnik wiedział, z jak starym i dziwacznie sentymentalnym przedmiotem miał do czynienia. Obecność dwóch jaj w środku niwelowała wszystko inne, tak czy inaczej.

    Wysłuchała go w absolutnej ciszy, szukając żałosnego ukojenia w odgłosie najróżniejszych drobiazgów i elementów wewnątrz sakwy, amortyzowanych przez dodatkowe futra. Mały skrawek jej całego dobytku, który chciała zostawić z nadzieją, że będzie znaczył cokolwiek dla młodych. Prawdopodobnie nigdy nie poznają matki, ale być może zbudują sobie własne wyobrażenie tego, jaką mogła potencjalnie być.

    – Zawsze byliśmy zbyt roztrzaskani, by móc siebie naprawić. Ale urzekał mnie twój optymizm. – podsumowała tylko, dziwacznie nieobecnym tonem głosu. Byli niczym odłamki dwóch różnych odmian szkła. Nie ułoży się z nich nic. Nie mieli ku temu ani narzędzi, ani umiejętności, ani, prawdę powiedziawszy, weny twórczej.

    Wygięła szyję, by spojrzeć na ognistą hydrę.


    Patrzyło na nią pięć par oczu. Tak, jak zawsze każda z głów zdawała się prezentować zupełnie inną emocję, tak teraz wszystkie były jednością. Stres, niepewność, rozgoryczenie.
    Dwieście pięćdziesiąt dwa.


    Hm?

    Księżyców. Tyle minęło od nocy, w której podarowałaś mi nieśmiertelność. Dwieście pięćdziesiąt dwa.

    Przejechała czule opuszkami palców po białołuskim barku.
    ...


    Nic nie mów. Wiem.

    Nie powiedziała, trzymając myśli na wodzy, nie zamierzając dodatkowo wykańczać Ulfhedinna salwą rozpaczliwych myśli. Poruszyła swoje magiczne źródło – po raz pierwszy od kilku księżyców, tak uśpione i zmęczone jak ona sama – i przekierowała je ku jednej z pięciu przrzroczystych, iskrzących lekko pomarańczem nici. Najstarszej. Najsilniejszej, wzmocnionej największą ilością przeżyć i kłótni.
    Nierozerwalnej, aż do tego momentu.
    Przecięła nić niezwykle starej więzi, pozostawiając jedynie pętlę na umyśle hydry. Nagły szok z tym związany zniszczył twardą, suchą skorupę, która skrywała pod sobą falę archaicznych wspomnień. Z kącików ciemnych oczu momentalnie pociekły łzy.


    – U stóp białego listowia powiedziałeś mi, że nie ekscytuje ciebie wizja mojego stoczenia się na dno. wysapała, nerwowo wbijając kolczastą końcówkę ogona w ziemię, jakby desperacko chciała zostawić po swojej obecności jeszcze jakiś ślad. – Rozumiesz, Strażniku Gwiazd? Właśnie dlatego znalazłam sposób, by ponownie nauczyć się latania.

    Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie żałowała teraz tej decyzji, ale było zbyt późno, by mogła ją cofnąć. Byłby to brak szacunku wobec magicznego stworzenia, które zaakceptowało już zmianę, co przyszło mu z niemałym trudem.
    – Oddaję ci część siebie, oddaję ci tego, który był ze mną najdłużej. Okaż mu należyty szacunek, jeżeli szanowałeś jakkolwiek mnie. Odnów więź, zanim będzie... za późno. – powiedziała płytko, odczuwając napad duszności po nagłym ataku okrutnej pustki i skonfundowania ze strony pozostałych więzi. Odwróciła się chwiejnym krokiem i ruszyła przed siebie, nie chcąc mówić nic więcej. Strażnik nie musiał wiedzieć, jak naprawdę się czuła.
    Na założenie krótkotrwałej więzi z prastarym żywiołakiem miał jeszcze kilka chwil.

    Na szczerość w relacji między nią, a nim, już od dawna było za późno.

    – – –

    Przekroczyła granicę Wolnych Stad, chwiejnie stawiając skrzydło przed sobą.
    Nie patrz za siebie.
    Spojrzała za siebie. Tylko po to by ten jeden, ostatni raz omieść nostalgicznym, kochającym wzrokiem majaczące w na horyzoncie wierchy Gór Yraio, pośród których przyszła na świat, a które przyszło jej porzucić, zanim wiernie oddać im swoje kości w dniu śmierci.
    Słowa Uśmiechu Szydercy, które wypowiedział na pierwszym zebraniu stada po powstaniu pod mianem Plagi, gorzko rozbrzmiewały jej pod czaszką.
    Nasza przyszłość będzie gwałtowna i owocna.

    Naprawdę była gwałtowna, Tato. wyszeptała cicho pod nosem, głosem pozbawionym swojej starczej chrypy; wysokim, słabym, dziecięcym.
    – ⁣ Tylko, że jej owoce były zatrute.

    Mahvran weszła w nocne objęcia gęstwiny Ziemi Niczyjej.

    [ZAWARTOŚĆ TORBY]
    2x złota moneta, 8x srebrna moneta, 3x miedziana moneta, biała torba z wydry, spuszczony jad węża w szklanym pojemniczku, 2x fiolka jadu skorpiona, sztabka złota, kryształowy gwizdek przywołujący elfy, czysta lisia skóra, bursztynowa bransoleta, pozłacany naszyjnik, kolekcja muszelek, ciepły koc ze skóry niedźwiedzia polarnego, futro jaguara, sztylet z rubinem, lśniący błękitnym blaskiem miecz, pluszowa przytulanka [tygrys], szafir w kształcie hydry, zaczarowane zwierciadło (pokazuje obecny stan emocjonalny smoka, np. w przypadku bycia przygnębionym wygląda się na starszego niż się jest w rzeczywistości – obraz do interpretacji własnej; działa tylko na postać je dzierżącą, inni widzą zwyczajne odbicie), czarne pionki szachowe [przedstawiające czaszki i kompanów Mahvran]
    szal z futra białego kotołaka od Burdiga
    szal od Burka to przedmiot fabularny natury zewnętrznej, spoza KP;

    [zt.]
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 20:02
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Im bardziej brnęli do przodu, tym bardziej podirytowana się robiła. Ot, banalne stwierdzenie, ale jakże wybitnie opisujące ich całą relację. Bez końca doprowadzali siebie na sam skraj, tylko po to by odpocząć od siebie na kilka, kilkanaście księżyców i wrócić do punktu wyjściowego.
    Z tym że tym razem nie będzie już tego powrotu.
    Najwyraźniej mimo tej świadomości i tak nie potrafili zmienić swojego nastawienia do siebie nawzajem.

    Wypuściła powietrze z płuc. Ciężko i powoli. Albo ze zmęczenia, albo irytacji; najpewniej mieszanki obu.

    – Więc podejmij w końcu tę cholerną decyzję. – powiedziała oschle, spoglądając prosto w niebezpiecznie zwężone, błękitne ślepia.
    Zdała sobie sprawę z tego, jak żałośnie będzie jej ich brakowało, ale zdecydowanie nie byli w odpowiedniej pozycji by podzieliła się tym wyznaniem. Zabierze je ze sobą do grobu. Tak jak dziesiątki innych rzeczy, których nigdy mu nie powiedziała, bo była na to zbyt dysfunkcyjna. Potrafila tworzyć najbardziej absurdalne i skomplikowane czary, ale jej potencjał napotykał niezniszczalną przeszkodę, gdy miała po prostu mówić wprost o swoich odczuciach, zamiast tańczyć wokół tematu, lub zwyczajnie kłamać.


    – Nie zniosę obecności na tych ziemiach ani chwili dłużej. Zabierasz je ze sobą, lub dołączają do rodzeństwa.
    Ucieczka zawsze będzie najłatwiejszym rozwiązaniem. W głębi duszy zapewne zawsze była tchórzem.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 19:37
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Zmęczył ją. Nie miała sił się z nim dłużej użerać. Jeżeli w taki sposób mieli się rozejść, niech i tak będzie. Przynajmniej będzie to znacznie łatwiejsze dla niej do przełnięcia – przywykła przecież do takiego traktowania i podejścia. Strażnik stający się kolejnym elementem tłumu ułatwił jej znacząco definitywne podjęcie swojej decyzji. Nic już jej tutaj nie trzymało. Jakakolwiek jeszcze iskra szansy istniała na to, by postanowiła pozostać pośród wolnych stad chociaż dłuższą chwilę właśnie zgasła, zostawiając po sobie tylko znikający na powiewach wiatru dym.

    – Męczysz mnie swoim rzężeniem, nie konkretnie pytaniem o imiona. – przewróciłaby ślepiami, gdyby jeszcze miała na to ochotę. Nie miała, wobec czego ciemne, lśniące ślepia pozostawały niemalże w bezruchu.
    Wykonała zaskakujący płynny ruch zdrowym skrzydłem, zagarniając skórzaną torbę z jajami z powrotem pod swoją klatkę piersiową.

    – Daruję ci w takim razie ten wysiłek. – mruknęła beznamiętnie, całkowicie już podnosząc się z ziemi wraz z białołuską hydrą.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 19:34
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Wygięła kącik pyska w niezadowolonym grymasie. Niecelowo udało jej się sprawić wrażenie, jakby była zimną matką niezadowoloną z nieposłuszeństwa swojego dziecka. Cóż, niezadowolona z akcji Strażnika była wielokrotnie, więc to akurat nie było ani czymkolwiek nowym, ani specjalnie zaskakującym, dla żadnej ze stron.

    – Nie mam siły ci już czegokolwiek tłumaczyć. I tak to do ciebie najwyraźniej nie dociera. – warknęła, wyraźnie już podirytowana, powoli podnosząc się z ziemi i odseparowując łuski szyi zahaczone o korę masywnego drzewa. Poruszała się powoli i ociężale – zupełnie jakby dawna gracja i płynność ruchów nigdy w niej nawet nie istniały.
    Nie miała częściowo jednej łapy i skrzydła, do cholery. Wolała by zżarło ją coś po drodze na Północ, aniżeli zginąć tutaj, pośród populacji smoków, którymi gardzi, i przez które przyjdzie jej do końca życia pluć sobie w brodę za to, że naiwnie próbowała je ochronić.


    – Venhedis można przetłumaczyć jako swego rodzaju zaklęcie. Cekorax oznacza zaś tego, który wydaje osąd i kieruje sprawiedliwością.
    Jej tłumaczenie jedynie luźno zahaczało o prawdę, ale nie było też absolutnym kłamstwem.
    Nie zamierzała mówić Strażnikowi wprost, że Venhedis oznacza siarczyste przekleństwo lub po prostu klątwę, a młode ochrzczone mianem Cekorax byłoby znane w rodzinnych stronach matki jako kat.


    – Twój wybór. Zostają z tobą, lub nie. – powiedziała zimno. Jeżeli by ich nie przyjął, musiałaby znaleźć inną alternatywę. Najpewniej wychować je sama a dopiero po czasie pchnąć je w stronę Wolnych Stad. Nie było to rozwiązanie idealne, ale miało też swoje zalety. Miałaby jakąkolwiek kontrolę nad ich rozwojem, chociaż przez kilka pierwszych księżyców.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 19:28
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Kiedy zawierali swój układ pod Białym Drzewem przeszło sto księżyców wcześniej wiedziała dobrze, że nigdy nie osiągną swojego celu. Ale przyjemnie było się łudzić, oszukiwać, wmawiając sobie że faktycznie wywierają na siebie jakiś wpływ. W rzeczywistości jednak byli dokładnie w tym samym punkcie, w którym zaczęli – nie zmienili w żaden sposób swojego wzajemnego podejścia, ani poglądów. Niezatrzymana siła natrafiła na niemożliwy do przesunięcia obiekt.
    To nigdy nie miało prawa się udać.
    Ale miło było się oszukiwać.

    Zranił ją swoim pogardliwym stwierdzeniem. Nie zdołała tego ukryć w porę – błysk zrezygnowaniai żalu zatańczył na powłoce ciemnych oczu, nim nie zdławiła go brutalnie, podrzynając mu gardło, wściekła na samą siebie że miał szansę zaistnieć i potencjalnie zostać zauważonym.

    – A co chcesz, żeby znaczyły? – odbiła pytanie z powrotem w jego stronę z pewną ukrytą nutą zawiści. Chciał robić jej pod górę, więc czuła się zobowiązana do tego, by uczynić to samo.
    Chociaż robiła to ze znaczącą niechęcią. Nie tak wyobrażała sobie ich pożegnanie, ale z drugiej strony była idiotką sądząc, że mogło ono wyglądać jakkolwiek inaczej.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 19:22
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Patrzyła na niego beznamiętnie przez dłuższą chwilę, nim nie odwróciła ponownie wzroku, skupiając się po prostu na rosnącej przed nią trawie. Nie znał jej? Możliwe. A i tak wiedział o niej więcej, niż ktokolwiek, kiedykolwiek. Nie powiedziała tego jednak wprost. I tak by jej nie uwierzył.
    – Ich stosunek do panteonu ukształtuje się w oparciu o ich krew. – podsumowała jedynie, postanawiając na tym zakończyć temat. Czy faktycznie wierzyła, że kultywowana pokoleniami pogarda, nienawiść i obrzydzenie bóstwami wolnych stad przejdą w jakiś sposób na młode? Nie, ale lubiła siebie oszukiwać, by poczuć się lepiej.

    – Przekazuję ci tylko moje oczekiwania. To, czy zagrasz zgodnie z nimi czy przeciwko nim zależy wyłącznie od ciebie. To, jak będziesz się czuł ze swoją decyzją, również.
    Było to paskudne zagranie z jej strony, ale też jedyne, które oferowało jej możliwość zachowania względnego spokoju. Nie miała ochoty rozejść się ostatecznie ze Strażnikiem przez tematykę tutejszych bogów. Byli na tyle żałośni, że nie zamierzała dawać im takiej satysfakcji.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 12:15
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Nie chciała słuchać pytań, ale wiedziała, że będą. Nie pozwoliłby jej odejść po tak krótkim podsumowaniu. Nie w jego naturze było tak szybko odpuszczać. Wiedziała o tym doskonale. Każde z ich spotkań przeradzało się przecież w długie dyskusje.
    Zdała sobie teraz sprawę, jak bardzo będzie jej tych dyskusji brakowało. Jak bardzo zaakceptowała jego dziwaczną obecność w swoim życiu na tyle, by teraz wiązać jej brak z okropnym zimnem.

    Wykrzywiła lekko pysk w grymasie.

    – Jeżeli naprawdę uważasz, że zdołam to wszystko zdeptać i zapomnieć, to wygląda na to, że w ogóle mnie nie znasz. – niemalże warknęła w jego kierunku. Co za idiota! Przecież ona żyła każdym elementem przeszłości, starszej i nowszej. Głupiec wrył się w jej egzystencję, zakotwiczył w każdy możliwy sposób, a teraz sądził, że ona po prostu wyrwie go niczym kleszcza, wyrzuci z powrotem w trawę i odejdzie, nie oglądać się za siebie.

    – Pytaj. – powiedziała już spokojniej, chociaż nadal z nutą wyraźnej goryczy.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 12:05
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Gdy odsunął się na widok jaj, przycisnęła końcówkę ogona bliżej ciała, chcąc ukryć w ten sposób fakt, że jego reakcja ją ubodła. Może, skoro odchodziła w tak perfidny sposób, chciał odciąć się od niej całkowicie. Włącznie z odrzuceniem jej krwi, która płynęła w drobnych ciałach zamkniętych w twardych skorupach. Może chciał całkiem wymazać ją ze swojego życia.
    Miał do tego pełne prawo, rzecz jasna. Ale nie czyniło to wszystkiego w żaden sposób lżejszym.

    – Nawet, jeżeli rozumieją, to nic nie zmienia. – odpowiedziała chłodno, niezrażona brakiem empatii w jego głosie. Nie spodziewała się od niego żadnych słów pocieszenia. Nie chciała ich nawet. Zawsze uważała je za puste, pozbawione sensu bytu.
    Nie odniosła się do jego dalszej wypowiedzi. Ścisnęło ją w gardle. Nie zareagowała nawet, gdy położył zakrzywiony szpon na jednej ze skorup, balansując na niebezpiecznej granicy nacisku. Zamiast tego pochłonęła się całkiem w torbie, z której wyciągnęła wpierw szerokie pasmo średniej długości, białego futra. Dosyć zadbane, ale bystre oko po dłuższej obserwacji zauważyłoby, że zdecydowanie nie jest ono nowe.
    Futro było smocze.


    – Należało podobno do jednego z ostatnich przywódców stada Życia, nim stali się Ziemią... Przedostatniego bodaj. – mruknęła, przejeżdżając palcem po białej, miękkiej teksturze. Następnie wyciągnęła średniej wielkości, ciasno związaną sakiewkę. W środku brzęczały monety. W środku torby były też ewidentnie inne artefakty najróżniejszego wieku, pochodzenia, wielkości i wartości.
    – Podejrzewam, że będzie ich ciągnąć także w odleglejsze rejony świata. Przyda im się jakaś waluta, by móc nawigować z innymi rasami. I inne przedmioty, które mogą sprzedać, albo zostawić dla siebie, jak im będzie wygodniej. – mruknęła, zaciskając zęby. Zostawiała właśnie dwójkę młodych bez matki i jak idiotka liczyła, że skrzynia skarbów odpokutuje za ten makabryczny błąd.
    Chciała się oderwać od Wolnych Stad, od przeszłości i łańcuchów, które ją tutaj trzymały. Ale byłą zbyt słaba, by odejść całkowicie, by pozwolić dziedzictwu Cienia zaniknąć permanentnie i nieodwracalnie, dlatego w desperackiej próbie poczucia się lepiej zostawiała za sobą swoją krew. Licząc, że może kiedyś, za kilkaset księżyców, gdy nawet i jej kości będą już tylko prochem na wietrze, Cień znów się odrodzi i zaistnieje tak, jak dawniej. Historia ciągle zataczała koło. Mahvran wierzyła, że właśnie w imię tej zasady, stado jej przodków absolutnie musiało powrócić. Nie dane jej było tego dożyć, ale może zdoła pośmiertnie się do tego chociaż przyczynić, zostawiając po sobie oryginalny ród.
    Naiwna kretynka.


    – ... To wszystko. – wyszeptała słabo, zaciskając złociste pazury na trawie pod palcami.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 11:54
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Uniosła prawy kącik pyska w cynicznym, smutnym półuśmiechu.
    – Wręcz przeciwnie. – odpowiedziała odnośnie jego uwagi o Szydercy. Była jego krwią, krwią z jego krwi, ohydną, obrzydliwą. Mogła opuścić ziemie, na których ją wychował, ale nie mogła pozbyć się jego i jego nauk. Nie chciała zresztą. Doprowadzały ją na skraj szaleństwa, chciała wyć z agonii każdego dnia swojego życia, ale kochała te wspomnienia i fanatyczną wiarę w wyższość czasów przeszłych. Toksyczna miłość, ale nie znała już żadnej innej. Akceptowała to. Była za stara na uczenie się nowych rzeczy. Nie chciała wręcz.

    Gdy zaś poruszył znów temat elfów, wyraźnie się spięła. Gdyby zaś posiadała widoczne, długie uszy, położyłaby je po sobie niczym zaniepokojony kot.

    – Zdradziłam ich zaufanie. Chcę jedynie podjąć próbę spłaty skrawka długu, którego spłacić nie mogę w pełni. Przysięgałam ich chronić, a nie zdołałam. Nie mogę wśród nich zostać na stałe, bo codziennie widziałabym w ich oczach obraz własnej porażki. – odpowiedziała chłodno, popychając delikatnie owinięte w biały, kotołaczy szal jaja w stronę samca. No weźże je. Wiem, że i tak to zrobisz, więc po co się zapierasz?
    – Zostawiam jeszcze inne rzeczy... – mruknęła, po czym zaczęła sięgać ponownie do wnętrza skórzanej torby. Musiała się czymś zająć, a perspektywa spoglądania przez kilka dłuższych chwil w jej odmęty były lepsze, niż obserwowanie Strażnika. Patrzenie na niego sprawiało jej teraz ból równie fizyczny, co ojcowskie wspomnienia.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 11:42
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Nie mogła? Prawy kącik jej pyska uniósł się w lekko sardonicznym, ale i tak ledwo dostrzegalnym uśmiechu. Równie ulotnym jak pojedynczy zryw wieczornego wiatru, który przedostał się przez koronę drzewa i musnął jej ciemne łuski.
    Mogła. Musiała. W ferworze desperackiej, żałosnej walki o podtrzymanie fundamentów przeszłości poświęciła i zgubiła samą siebie. Nie pamiętała, kiedy ostatnio była szczęśliwa. Zupełnie jakby jakiekolwiek pozytywne momenty z jej życia zginęły wraz z Khardahem. Cała reszta życia potem była rozmazana. Jakby w ogóle go nie było. Jakby istniało tylko w wyobraźni, ale nigdy się nie urzeczywistniło.
    Żałowała, że tak nie było naprawdę.

    Spuściła na chwilę wzrok, spoglądając na korę drzewa, o które się opierała, jakby linie egzystencji starego dębu stały się nagle najciekaszą rzeczą, z jaką miała do czynienia w przeciągu ostatnich księżyców. Żałosna forma ucieczki, chwilowa, bowiem koniec końców znów musiała wrócić spojrzeniem do rozmówcy. Rozmówcy. Jakby nazwanie go kimkolwiek innym było w tym momencie wyrokiem śmierci dla niej samej.

    – Właśnie to robię. Daję temu szansę na rozwój bez mojego udziału. Dobrze wiem, czym staną się te młode pod moją pieczą, jeżeli w ogóle staną po tej rzekomo zwycięskiej stronie brutalnej statystyki i przeżyją. – znów pogładziła hydrę ogonem po boku. – Nie nazwałabym tego zaczynaniem od nowa. Wręcz przeciwnie, ja zwyczajnie wracam do początków, ale jest to cofanie się. Nie mam na tyle sił i chęci by faktycznie tworzyć coś od korzeni. Wolę wrócić do tych, które są mi znane.

    Cichy, podłużny dźwięk; pisk zmieszany z sykiem. Ulfhedinn zadrżał nerwowo, jakby poczuł dziwne ukłucie, po czym wrócił do względnie spokojnego czekania.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 11:31
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Cisza, jaka nastała szybko zaczęła ją dodatkowo stresować. Póki co szło jej w miarę dobrze. Nawet, jeżeli ostatecznie podniosła głos, nie została doprowadzona na skraj wytrzymałości. Ale brak rozbrzmiewających słów sprawiał, że była zmuszona jeszcze dogłębniej skonfrontować obecną sytuację, a w głębi duszy, wcale nie chciała tego robić.

    Jego pytanie ubodło ją, chociaż było słuszne. Zapewne sama wysunęłaby taki wniosek na jego miejscu, chociaż nie potrafiła sobie siebie na nim wyobrazić. Czy wykorzystała go? Niczym narzędzie? Nie chciała podchodzić do tego w taki sposób, ale poniekąd tak właśnie było. Nie widziała tego jako coś złego tylko dlatego, że przecież mieli *relację*. Bliskość fizyczna powinna być więc w tej sytuacji uzasadniona, nawet, jeżeli jej obecność między nimi była praktycznie żadna – a jeżeli się pojawiała, to tylko w imię jakiegoś wypaczonego testu.


    – ... – odetchnęła cicho, konstruując pospiesznie słowa. – Nie ujrzysz tego w taki sposób, w jaki patrzyłam na to ja. Nie powiedziałabym też, że ciebie użyłam w takim... Kontekście. Chciałam po prostu coś jeszcze poczuć, ten ostatni raz. Te całe zobowiązania rodowe, te brązowe skorupy jaj... Wiedziałam, że będą częścią tego, ale moje pobudki były też bardziej samolubne.

    Zazgrzytała zębami.
    – Wybacz mi, Strażniku Gwiazd. – powiedziała z wyraźnym zmęczeniem w głosie. – Gdy zawarliśmy nasz układ pod tamtym białym drzewem liczyliśmy, że zdołamy siebie naprawić, ale... Chyba jednak nie jest to realne. Ale doceniam to, co dla mnie robiłeś, nawet, jeżeli moje słowa wskazywały na coś innego.
    I szlag trafił jej plan na chłodne podejście i brak wyznań.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 10:12
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Tak, tak, właśnie tak, do cholery. Musiała mówić, ciągiem, nieprzerwanie, *długo*, by po prostu skupić na czymś swój umysł. A skupić nie mogła go na ciszy, czy na wyrazie jego pyska, bo wtedy wszystko szlag by trafił. Szczerze wątpiła by rozumiał, że ta decyzja wcale nie była dla niej łatwa, ale nie zamierzała mu tego tłumaczyć. Nie zamierzała też wmawiać mu, co wobec niego czuła, bo nawet gdyby wypluła mu prosto w pysk pieprzone "kocham cię i żałuję, że muszę ciebie zostawić samego", to i tak by jej nie uwierzył. Po co więc się starać, próbować? Lepiej, by jej nienawidził, by zawsze wspominał ją ze zgrzytem zębów i obrzydzeniem. Lepiej dla niego.
    W jej ślepiach była to łaska, której nie mógłby pojąć, ale lepsza od każdej innej alternatywy.


    – A co więcej mam zrobić? – warknęła, unosząc lekko głos. – Duszę się tutaj. Powinnam była odejść przeszło sto księżyców temu, jak nie dawniej, ale zostałam, bo wczepiłeś się w moje życie w momencie mojej największej słabości, skutecznie mnie zakotwiczając. Ale nie mogę już tego robić dłużej. Nie potrafię funkcjonować w miejscu, w którym się wychowywałam, a które teraz zwyczajnie zalano błotem i pluje się na mnie przy każdym słowie. Jestem kurewsko zawistna, ale zamierzam też ratować resztki swojej godności, zamiast całkiem ją tutaj utracić. Odchodzę z szacunku do samej siebie.

    Wypuściła blady dym z nozdrzy. Mimo, że mówiła podniesionym głosem, ledwo ruszyła się z miejsca. Jedynie ustawiła łeb bardziej w jego kierunku, aniżeli opierając go na drzewie, tylko po to by oprzeć go na nim znowu, gdy skończyła mówić.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 9:17
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Nie umknęło jej to, że nie obdarzył jaj większym zainteresowaniem. Nie próbował na nie dłużej patrzeć, o podejściu bliżej nie wspominając. Widziała jednak, jak spięte są jego mięśnie, do tego stopnia że jego sztywna sylwetka była aż nienaturalna.
    Nie zamierzała go pocieszać. Nie potrafiła tego nigdy robić. Wierzyła, że przedstawianie suchych faktów jest najbezpieczniejszą opcją. To, jak samiec sobie z tym poradzi należało już tylko do niego.


    – Nie. – powiedziała krótko, acz nie ostro. – Nie sądzę, żebyś faktycznie tego chciał, to po pierwsze. Po drugie, muszę pozostawić tę dwójkę w czyichś łapach. Czyich? Sięgającego Nieba jako iluzorycznego przywódcy? Ołtarza Wyniesionych i jej wyznań? Wygasającego od pięćdziesięciu księżyców Słodkiego Wspomnienia? Narwanego Gradu Skał? Pełnej kretyńskiego, młodocianego idealizmu Malachitowej Nocy? Nie mogę ufać własnemu stadu po tym, jak splunęło mi w pysk i zamordowało Ffranc mimo, że zapłaciłam za jej wolność własnym ciałem. Aby krew Cienia mogła na nowo płynąć pośród Gór Yraio, musi wpierw zostać przez kogoś wychowana, by potem ewentualnie, jeżeli tego zechcą, odzyskać to co do nich należy. Lub, jeżeli nie, po prostu czuwać i żyć.

    Poruszyła długim ogonem. Nawet ten ruch ewidentnie przychodził jej z trudem, ale zdołała unieść go i czule musnąć po białej łusce żywiołaka ognia, wciąż spoczywającego przy niej.
    – Otworzysz swój umysł na więź. – ciągnęła dalej, przedstawiając swoją ofertę, pełną swobody i warunków, a jakże. -Mörkvarg, Vídbláinn, Niðhörgg i Zaldrīzes są już poza granicami Wolnych Stad, czekając. Zabieram wspomnienia swojej rodziny, ich czaszki i echa przeszłości. Pozostawiam tobie jednak Ulfhedinna, posiadającego w sobie cząstkę mnie, której po ponad dwustu księżycach nie zdoła się już pozbyć, choćby tego chciał. Będzie wiedział, jak chronić młode. Gdy osiągną piętnasty księżyc życia, wybierze sobie to, z którym zechce się związać na kolejny cykl swojej egzystencji.

    Hydra zasyczała cicho, kołysząc jedną z szyj, podczas gdy dwie z pozostałych wciąż opierały się na samiczym skrzydle. Żywiołak był rozdarty między chęcią oderwania się od gasnącej wiedźmy, a pozostania przy niej. Toksyczne przywiązanie, bowiem był przy niej szczęśliwy i nieszczęśliwy zarazem, tęskniąc za czasami gdy parła przed siebie z ogniem w pysku i magią dookoła, z błyskiem kłów rozrywając ciała, z pasją plując jadem. Nie miała już na to sił, a on nie chciał zatracić się w dzielonej przez więź z nią stagnacji. Nie pozwalał mu na to jego żywioł, nieprzewidywalny i zabójczy, nie godzący się na postój.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 8:30
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Prostota jego reakcji poniekąd ułatwiała sprawę. Nie, żeby spodziewała się, że zacznie dramatycznie wyrywać trawę z ziemi, ściskając ją boleśnie w łapach, aż jego własne pazury rozerwą mu palce.
    Nie chciała utrudniać tego pożegnania. Było ono jedynym, jakie wcielała w życie. Nikt inny nie potrzebował od niej ostatniego słowa. Według Mgieł być może była już martwa; może jej ciało gdzieś gniło. W rzeczywistości jednak na ziemiach Wolnych Stad pozostawiała po sobie tylko łapę, którą odcięła na rzecz mrocznej elfki, którą i tak zamordowano. Łapę, którą zrzuciła później w głębiny Zdradliwego Urwiska, by stało się jednością ze spoczywającymi tam kośćmi.
    Jak się okazywało, pozostawiała też po sobie ohydny spadek w postaci swojego ciała rozdzielonego na dwie nowe części. Ale tego nie musieli jeszcze wiedzieć. Jeszcze.


    – Za mrocznymi elfami. Jestem im coś winna. – odpowiedziała neutralnie. – A potem na północ. Po drodze może odnajdę Yrasvellai. Jeżeli nie, sama wrócę w regiony mojej matki i jej matki. Zawsze brakowało mi tamtejszych gór.

    Wyciągnęła przed siebie palce prawego skrzydła, stukając lekko złotym szponem o skorupę jednego z jaj.
    Cekorax. powiedziała, na tyle wyraźnie, by szanse na niewyłapanie przez Strażnika poprawnego akcentu były jak najbardziej zminimalizowane. Następnie zostawiła drobną rysę w drugim jaju. Venhedis. Nadaję im imiona, by podtrzymać tradycje przodków Karathasa i Mentis, rodziców Kheldara, ale w twoich łapach pozostawiam ich ukształtowanie. Najważniejsze, by nauczyli się podejmowania własnych decyzji... – przerwała na moment, a jej głos stał się jakoby ostrzejszy. – Ale trzymaj ich z dala od tutejszego panteonu. Zarżnęłabym się mając świadomość, że płaszczą się przed tutejszym fałszem i obłudą.*

    Dawała mu więc swobodę w wychowywaniu młodych, ale i tak pozostawiała warunki. Jakże typowo dla niej – dawać iluzję wyboru.
autor: Infamia Nieumarłych
12 paź 2024, 7:44
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Wypuściła ciężko powietrze z płuc, delikatnie chwytając fragment białego szala w palce i poprawiając jego ułożenie, widząc jak zsunął się częściowo z jednej ze skorup. Nie przygotowywała się do tej rozmowy w jakiś specjalny sposób. Nie odgrywała w głowie każdego możliwego scenariusza. Była na to zbyt zmęczona, a i niewiele miała do stracenia. Wszystko co najcenniejsze i tak już straciła.

    – Ponieważ tej dwójki nie zabieram ze sobą. – wyjaśniła, patrząc mu nienachalnie prosto w ślepia, z głową cały czas, względnie nonszalancko, opartą o pień drzewa. – Zostają z tobą. Niech mają swobodę samodzielnego zadecydowania o swoim losie. Ja nie miałam takiej możliwości.
    Oczywiście, że miała; twierdzenie, że tak nie było należało zwyczajnie do puli wygodniejszych rozwiązań. Obwinianie świata za uczynione wobec niej przewinienia. Wmawianie, jakoby obarczona była ciężarem oczekiwań przodków. Tak, tak było najwygodniej.

    – Uczciwie rzecz ujmując, jaja są cztery. Uczciwym jest też podzielić je po połowie. Dwa pozostają w tym kotle; dwa wyruszają ze mną w podróż. – ciągnęła dalej, wciąż dosyć niezmiennym tonem. Głównie zmęczonym. – W jedną stronę. Nie wracam już tutaj, Strażniku.
    Zamrugała powoli. Jego reakcja, jakakolwiek by nie była, nie mogła mieć już znaczenia. Podjęła decyzję już dwa księżyce wcześniej, gdy wybudziła się ze smoczego snu, który zdołał w końcu ją porwać po serii wysysających z niej siły witalne wydarzeń. To był dla niej ostateczny sygnał do wymarszu.
autor: Infamia Nieumarłych
10 paź 2024, 5:47
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Przyszło jej wychowywać tylko dwójkę młodych w całym swoim życiu. Syn odszedł, pełen nienawiści do matki i został zarżnięty przez łowców smoków. Córka... Wyrosła na przecudowną w jej ślepiach istotę, ale wybrała życie z dala od Wolnych Stad. Mądrze. Dobrze dla niej.
    Wychodziło więc na to, że córka była sukcesem. Hmpf. Nic więc dziwnego, że i tym razem to samiczce zamierzała wróżyć więcej sukcesów w życiu. Była to oczywiście bardzo durna hipoteza, ale cóż.

    Prychnęła cicho, słysząc jego oschły komentarz.

    – Ulotne piękno, jeżeli faktycznie piękno. Chociaż są tacy, którzy traktują popękane i roztrzaskane siłami wykluć skorupy za jeszcze piękniejsze. – odpowiedziała, całkiem ignorując to, że Strażnik wcale nie mówił o pięknie, a jego komentarz zdecydowanie nie miał naprowadzać na taki tok dyskusji.

    Pochyliła pysk nad jajami, buchając w nie gorącym powietrzem z nozdrzy, by podnieść ich temperaturę, po czym oparła leniwie rogatą głowę o masywny pień starego dębu.

    – Przypatrz się i zapamiętaj, jak wyglądają, Strażniku Gwiazd. Będziesz się nimi zajmował, więc lepiej, żebyś wiedział, że są twoje, w razie gdybyś zgubił je w gromadzie innych. – powiedziała beznamiętnie w jego kierunku, chociaż z błyskiem słabego rozbawienia w obsydianowym oku – coś, czego i tak by nie zauważył, leżąc nad nią. Z tej perspektywy widział tylko jej czoło.

    Oba jaja były praktycznie tej samej wielkości; różniły się tylko odcieniami brązu i komplikacją wzorów na sobie. Jedno z nich zdawało się być obsypane częściowo popiołem, jakby do tego zostały na nim drobinki wciąż tlącego się lekkim pomarańczem żaru.
autor: Infamia Nieumarłych
08 paź 2024, 18:26
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Czy bardziej żałosna mogła być relacja smoka z drzewami, czy z przeszłością, której nawet nie było się bezpośrednią częścią, która była tak pradawna, że nikt nie chciał jej znać? Oboje byli żałośni. Różnica polegała na tym, że Strażnik przywiązany był do czegoś, co cały czas było namacalne i na co mógł chociażby spojrzeć. Ona miała tylko coraz słabsze wspomnienia, nakładające się na siebie nawzajem, przeciążające jej umysł.

    Nie potrafili rozmawiać, ale z braku alternatyw i tępego przywiązania, przetrwali ze sobą ponad sto księżyców. Czy nie można było tego uznać za jakąś formę karykaturalnego sukcesu? Wystawiając swoje cierpliwości na próbę przy każdej cholernej interakcji. Doceniała funkcję Strażnika jako toksycznego stymulanta. Zawsze była uzależniona od najgorszych rzeczy. Nie dziwnym było, że idealnie wpasował się w jej wypaczone wymagania.

    Spojrzała na płowego roślinożercę, usadzonego w gnieździe. Nie miała nawet sił by zaśmiać się, czy chociażby prychnąć z tego absurdalnego obrazu. Jedynie zanotowała go i skupiła się na czymś innym. Pragmatyzm, pragmatyzm, pragmatyzm. Musiała się go trzymać, jeżeli nie chciała żałośnie rozpaść się na części pierwsze podczas tej rozmowy.
    To ostatnia, przypominała sobie. Potem wszystko stanie się prostsze.
    Co za durna, naiwna kretynka.

    Słysząc parodię oficjalnego powitania jedynie wydała z siebie krótkie mruknięcie, na tyle głośne, by usłyszał je pośród cichego szumu listowia.

    - Valar, Quaz. – odpowiedziała, bez rozbawienia, jakby użyła jego pisklęcego miana faktycznie zgodnie z prostym szacunkiem do tradycji swojego stada, a nie po to, by wbić mu szpilę w ucho. Poniekąd tak było. Nie zamierzała go antagonizować na start. I tak wiadomo, że wybitnie uda jej się to wraz z tokiem rozmowy. Jak zawsze.

    Nie mówiąc nic więcej, powoli rozpostarła skórzaną torbę, by powoli, niemalże mechanicznie, wyciągnąć z niej gęsty, biały szal z futra kotołaka. Dostała go od Burdiga, wieki temu. A biorąc pod uwagę to, co szal skrywał, uznała za stosownym, by go użyć. Burdig był piastunem. Odpowiednim byłoby, by prezent od niego ogrzewał dwa smocze jaja, które znajdowały się w środku, i które minimalnie odsłoniła, gdy położyła je, wciąż owinięte, przed sobą.
    Nie mówiła nic.
autor: Infamia Nieumarłych
01 paź 2024, 4:51
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 296
Odsłony: 27906

Strzeżony Dąb

  • Pojawiła się pod masywnym, rozłożystym dębem późnym wieczorem – nic dziwnego, biorąc pod uwagę jej tryb życia oraz generalną preferencję do chłodu. Dni były ostatnimi czasy bezlitosne. Mimo swojej pustynnej krwi, nigdy nie potrafiła cieszyć się słońcem i ciepłem, jakie oferowało. Jedyne ciepło jakie doceniała w życiu przyszło jej spalić na pożegnalnym stosie, jedno po drugim, w krótkim odstępie czasu.

    Nie była w stanie latać. Lewe skrzydło, którego utrata pozbawiła ją życia jeszcze za młodu, teraz było prawie całkowicie pozbawione błony. Był to cios dla jej wywernowego jestestwa, ale nie zamierzała dalej poniżać się i płaszczyć przed fałszywym bogiem uzdrowień. Nie potrzebowała boga by odzyskać sprawność. Zamierzała znaleźć alternatywę, ale nie tutaj. Nie miała już nic do odebrania tutejszym terenom.

    Nie była pewna, czy samiec był w pobliżu, więc ciężko i ospale położyła się przy korzeniach potężnego dębu, unosząc rogatą głowę i spoglądając na pnącą się w górze koronę liści, blokującą gwiazdy i księżyc. Westchnęła ciężko, znów zbliżając głowę do ziemi, by ściągnąć z szyi ramię przepasanej przez kolczastą pierś, skórzanej torby. Dużej i ewidentnie ciężkiej. Ułożyła ją tuż przed sobą, muskając ogonem białołuski bok starej hydry – niewiele młodszej od samej Mahvran – która w ciszy wysunęła się z gęstwiny i ułożyła przy smoczym boku, opierając na nim dwie z pięciu długich szyj.

    Nie widząc jeszcze Strażnika, wiedźma desperacko walczyła z utrzymaniem normalnego rytmu oddechu.
    Bała się.
autor: Infamia Nieumarłych
02 maja 2024, 14:50
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5006
Odsłony: 270984

Powiadomienia

  • możliwość zmiany gatunku żywiołaka – L23, zużyj do końca '24 « przekazane Cytrynowemu Kolcowi w Słońcu.
Aktualizacja.
autor: Infamia Nieumarłych
02 maja 2024, 14:50
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 2611
Odsłony: 119975

Powiadomienia

  • możliwość zmiany gatunku żywiołaka – L23, zużyj do końca '24 « ode mnie dla Cytrynowego Kolca.
    Powiadomienia
Aktualizacja

Wyszukiwanie zaawansowane