Znaleziono 2781 wyników

autor: Urna Cieni
23 mar 2024, 14:11
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 368
Odsłony: 50106

Ciemna Grota

  • Chłonęła rzadko przerywaną ciszę. Nauczyła się już z nią funkcjonować. Nauczyła się akceptować to, że najwyraźniej i jej, i jemu z coraz większym trudem przychodziło coś tak prostego, jak pieprzone wysławianie się.
    Byli starzy. Mieli prawo. Mieli prawo mieć dosyć tego wszystkiego, w tym swojej wzajemnej pseudotajemniczości i iście oślej upartości.
    Mieli prawo mieć dosyć.
    Pewnie mieli, ale nie potrafili się po prostu zmienić.
    A więc akceptacja.

    Nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że pozwoliła sobie porzucić jakąkolwiek ostrożność i zamiast nasłuchiwać odgłosów na zewnątrz, w pełni oddała się wsłuchiwaniu w chrapliwy oddech proroka. W powietrzu czuła tą przyprawiającą o wymiotu nutę kwasowości, wątpliwy urok jego zjełczalego oddechu. Nie przyszło jej jednak do łba, by kiedykolwiek o tym wspomnieć. Po blisko trzystu księżycach flora bakteryjna w jej pysku również była wyjątkowo ubogacona różnej jakości mięsem i starym, cuchnącym spalenizną ogniem.
    Na szczęście nigdy nie celowała w bycie fizycznie blisko kogokolwiek.

    Usłyszała cichy szelest materiału, delikatnego pergaminu. Uchyliła pokrytą drobnymi łuskami, ciemną powiekę, by łypnąć ślepiem na owy przedmiot, a następnie z nadzwyczajną jak na swoją brutalną, drapieżną naturę delikatnością podważyć list złocistym szponem, tak by móc następnie przechwycić go pomiędzy opuszki palców.
    Powoli chłonęła treść, pozwalając wyskrobanym na pergaminie runom zalśnić lekko za sprawą magii, nadając słowom jakoby księżycowego blasku, pozwalając odbijać się w ciemnej tafli zmęczonych oczu.
    W pewnym momencie jej powieka drgnęła, a szczęki zacisnęły się. Trwało to jednak ułamek uderzenia serca, nim nie skończyła czytać i nie schowała pergaminu pod skrzydłem. Znów z niebywałą delikatnością – jakby chowała cenny skarb, chociaż jej pysk wyrażał tylko nonszalacki, irytujący niemalże chłód.

    – Mam nadzieję, że nigdy się w nikim nie zakochasz, Strażniku Gwiazd. – podsumowała jedynie z niemalże bliźniaczą do jego własnej chrypą, nim nie odchrząknęła, nie zamierzając rozwijać myśli. – Pokaż mi to maleństwo.
    Wbiła wzrok w jego błękitne ślepia, czekając na ujawnienie małej sarny.
autor: Urna Cieni
25 lut 2024, 18:28
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 3899
Odsłony: 149292

Powiadomienia

  • 6x perła na wyleczenie kalectwa, o ile dozwolon (odcięta łapa).
Aktualizacja, można dopytać na fabule jeśli są wątpliwości.
autor: Urna Cieni
04 lut 2024, 17:13
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 368
Odsłony: 50106

Ciemna Grota

  • Gdyby mogła, zastrzygłaby uchem, nie do końca rozumiejąc sens słów samca. Miał tam spokojne życie. Pozornie normalne zdanie, nie wzbudzające podejrzeń. A jednak znała Strażnika już na tyle długo i względnie dobrze, by wyczuwać pewne niuanse w jego głosie, w tonacji. Mimo, iż czasem nie widywali się przez kilkanaście księżyców. Wybujałe ego mówiło jej, że znała go najlepiej. Rozumiała go, nawet, jeżeli wielokrotnie było jej to nie w smak przez jego niewygodną inność, a zarazem piorunującą przeciętność.
    Z drugiej strony, nie mógł być przeciętny. Gdyby był, nie pozwoliłaby mu podejść do siebie aż tak blisko.
    A swego czasu podszedł bardzo blisko.

    Nie wnikała jednak. Mimo, że wyczuła ukrytą nić w sieci jego dosyć krótkich, oszczędnych słów, nie miała ani sił, ani chęci drążyć. Nie miała wcale ochoty na wdawanie się w kolejną dyskusję pełną wyczerpujących, tętniących zadufaniem monologów. Zadufanie, oczywiście, było wadą zarówno jej, jak i jego. Tutaj nie próbowała nawet iść w kierunek hipokryzji i zaprzeczać. Znała swoje wady. Po prostu uważała je za konieczność, i częściowo też przypisywała swoją długowieczność.

    Poruszyła lekko ogonem, jakby był to leniwy wąż, niezbyt chętny do wykonywania jakiegokolwiek ruchu, ale chcący jednocześnie z jakiegoś powodu udowodnić, że jeszcze żyje, i wcale nie nażarł się na śmierć.

    – Z jakiej okazji? – zapytała, i zapewne zrobiłaby to z nutą podłego rozbawienia, gdyby nie to... Że nie miała ochotę udawać. Była po prostu zmęczona, i chciała odpocząć. Najwygodniej byłoby, gdyby samiec po prostu się zamknął i spędził z nią czas w ciszy, ale z drugiej strony cisza nie potrafiła przynieść jej już ukojenia. W obu sytuacjach była skazana na bycie zestresowaną i zirytowaną.
autor: Urna Cieni
04 lut 2024, 17:06
Forum: Świątynia
Temat: Ołtarz Erycala
Odpowiedzi: 711
Odsłony: 28903

Ołtarz Erycala

  • Ostatni raz, gdy mogła skorzystać z tych śmiesznych usług.
    W sumie to i lepiej. Nie znosiła tego miejsca, tych bogów. Robiła to z braku alternatyw. Teraz, po tej ostatniej wizycie, nie będzie miała prawa prosić o więcej. Będzie musiała się dostosować.
    Bo wcale nie robiłam tego całe życie. Pieprzona moja mać.
    Stanęła przed ołtarzem, w środku nocy, gdy ruch w świątyni był najbardziej skąpy. Czarne ślepia odbijały światła rozświetlającego wnętrze ognia.

    – Jaka jest cena za ostatni pocałunek uzdrowienia? – zapytała z nutą kpiny, czekając.

    [+1 ST do akcji fizycznych (brak prawej stopy)]
autor: Urna Cieni
23 sty 2024, 17:49
Forum: Samotnicy
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 50
Odsłony: 2222

Powiadomienia

  • 25 grudnia już mi to usunięto z KP, ale zapomniałam też dać znać tutaj, więc robię to teraz – 12/4 mięsa przekazałam Strażnikowi Gwiazd because I love him very much i jego nagrody loteryjne
Akt.
autor: Urna Cieni
14 sty 2024, 21:36
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 368
Odsłony: 50106

Ciemna Grota

  • Uniosła lekko łuski na grzbiecie szyi, pozwalając ciemnym błonom rozpostrzeć się i lekko załopotać. Nie miała nawet ochoty na utarczki z samcem – była zbyt zmęczona i zbyt zrezygnowana, nawet, jeżeli do tego drugiego nie zamierzała się przyznawać. Ale, szlag by ten fakt trafił, prorok był jedynym smokiem, przy którym faktycznie była skłonna pokazać swój faktyczny stan. Czy wciąż tętniła nienawiścią i chęcią patrzenia, jak jej własne stado zostaje rozerwane na strzępy? Ależ owszem. Rzecz w tym, że wycieńczenie psychicznie brało górę. Brakowało jej sił, by dorównać ambicjom i pragnieniom.

    Przynajmniej na razie.
    Przecież miała czas, by się zregenerować.
    Może aż za dużo czasu.

    Kolejny ciężki, przedłużony wydech. Może nawet za bardzo – była w nim pewna teatralna, sztuczna nuta, chociaż nie było cienia wątpliwości, że zmęczenie i jest autentyczne. Podkoloryzowywała je jednak, mimo dziwnej formy zaufania do Strażnika, ponieważ nawet mimo niego nie potrafiła całkowicie wyzbyć się pewnych ochronnych mechanizmów z którymi spędziła przecież tak absurdalną ilość księżyców – absurdalną na tyle, by tylko on faktycznie mógł ją jakkolwiek zrozumieć, a może nawet w jakiś sposób uszanować.

    – Nie masz pojęcia, jak niesamowicie destrukcyjne czyny można popełniać w imię zaawansowanego przywiązania, zwanego potocznie miłością. odpowiedziała neutralnym tonem głosu. – Szczegóły okoliczności nie są istotne, a przede wszystkim, są kwestią wewnętrzną stada. Nie, żebym miała na tym etapie życia jakiekolwiek blokady przed wypluciem każdego newralgicznego sekretu i wskazówki na temat Mgieł, Słońca i Ziemi łowcom smoków, czy jakimkolwiek istotom, które pragną anihilacji populacji smoków na tych terenach. Uznajmy jednak, że mam w sobie jeszcze jakieś... strzępki dawnej integralności.
    Prychnęła cicho. Nie zamierzała kryć już swoich intencji. Chciała tylko patrzeć, jak smoki giną. Wszystkie. Bez wyjątku. Starzy. Młodzi. Pisklęta. Każde życie równie bezwartościowe.

    Nudny temat.

    – Przeżyła. – Zauważyła, jakże błyskotliwie, wskazując lekko pyskiem na kaleką samicę sarny.
    Tak, bo ten jest ciekawszy.
autor: Urna Cieni
04 sty 2024, 15:19
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 3899
Odsłony: 149292

Powiadomienia

  • Moje przekazanie kompana przekazuję Białemu Makowi.
Aktualizacja.
autor: Urna Cieni
31 gru 2023, 11:33
Forum: Niemechaniczni kompani
Temat: Zaldrīzes
Odpowiedzi: 0
Odsłony: 67

Zaldrīzes

Obrazek
  • IMIĘ: Zaldrīzes.
    PŁEĆ: samiec.
    GATUNEK: sarna.

    WYGLĄD: Gdyby los chciał inaczej, kozioł zapewne wyglądałby jak przystało na typowego samca sarny, niemożliwego do rozpoznania pośród setek innych braci ze swojego gatunku. Matka Natura postanowiła jednak zakpić sobie z tej istoty, brązowe futro otulając melanistyczną wersją brutalnej, kruczej czerni. Barwa ta nie oszczędziła prawie żadnego zakamarka ciała nie licząc drobnego fragmentu na lewym barku. Jakby goryczy było mało, nienaturalne są także ślepia kozła – całkowicie białe, puste, bezapelacyjnie wskazując na ślepotę zwierzęcia.

    CHARAKTER: Mający do czynienia ze smokami od pierwszych chwil życia jest do nich raczej przyzwyczajony – co nie oznacza, że tętni naiwną ufnością. Całkowicie uzależniony od towarzystwa innych istot absolutnie nigdy nie jest sam. Towarzyszy albo smoczycy, ciasno wtulając się w jej skrzydło przy każdym chwiejnym kroku, bądź wiernie trzymając się któregoś z żywiołaków, które także stały się nieodłącznym elementem jego egzystencji. To głównie ciche i spokojne stworzenie, którego jedynym celem jest po prostu przetrwać – nie szuka żadnych dodatkowych rozrywek w swoim prostym, wątłym, roślinożernym życiu, traktując obecność morderczych drapieżników w swoim legowisku za absolutnie normalną rzecz, nie próbując jej jakkolwiek kwestionować.

    DATA ZDOBYCIA: 31.12.2023 r.
    POCHODZENIE: bonus z KP – niemechaniczny kompan typu 0-2 – zużyj do końca '23.
    TYP: 1.
    INNE: Kompan niemechaniczny; nie wymaga karmienia, nie może walczyć ani polować; żyje tak długo jak smok; całkowita ślepota.
autor: Urna Cieni
27 gru 2023, 16:33
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5481
Odsłony: 196456

Powiadomienia

  • + 8/4 mięsa, granat, opal, topaz, akwamaryn ode mnie dla Syna Przygody
akt.
autor: Urna Cieni
27 gru 2023, 16:33
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 3899
Odsłony: 149292

Powiadomienia

  • – 8/4 mięsa, granat, opal, topaz, akwamaryn ode mnie dla Syna Przygody
Aktualizacja.
autor: Urna Cieni
25 gru 2023, 20:17
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 3899
Odsłony: 149292

Powiadomienia

  • – 12/4 mięsa [dla Strażnika Gwiazd]
    – 20/4 mięsa [dla Wrót Dziejów]
    – opal, akwamaryn, ametyst [dla Duszenia Cierni]
Aktualizacja.
autor: Urna Cieni
25 gru 2023, 18:05
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 3899
Odsłony: 149292

Powiadomienia

  • jednorazowe odnowienie zużytego atutu – użyj do końca '23 poszło ode mnie do Bezsennych Nocy.

    – wyleczenie wszystkich ran z jednej walki (maks waga ciężka) – użyj do końca '23 dla Sięgającego Nieba.
Aktualizacja.
autor: Urna Cieni
25 gru 2023, 18:04
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 1475
Odsłony: 52961

Powiadomienia

  • + jednorazowe odnowienie zużytego atutu – użyj do końca '23 ode mnie dla Bezsennych Nocy.
  • aktualizacja
autor: Urna Cieni
25 gru 2023, 17:30
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 368
Odsłony: 50106

Ciemna Grota

  • Wypuściła z płuc powietrze. W obłoku półprzezroczystej pary zatańczyła pojedyncza, ciemna smuga siarczystego dymu. Samotny, trudny do dostrzeżenia w mroku symbol zaklętej w głębinach irytacji, frustracji i nienawiści. Nie wobec proroka, zaskakująco – bądź też nie. Nie mógł o tym wiedzieć, lecz w przeciągu zaledwie kilku momentów, jednego gwałtownego przewrotu, awansował. Czy też raczej, został zdegradowany. Spadł niemalże na samo dno listy smoków, których nienawidziła. Może nawet był faktycznie ostatnim. Walczył o to miejsce, nieświadomie, z Frar, której to miejsce przysługiwało głównie z pieprzonego sentymentu i szacunku Mahvran do dzielonego z nią wieku.
    Żałosne.

    Czy dostrzegła kaleką sarnę? A i owszem, ale po prostu zignorowała jej obecność, nie traktując jej jako coś istotnego. Pamiętała, oczywiście, balansujący na skraju makabry poród zwierzęcia. Gdyby miała nieco lepszy nastrój – no dobrze, musiałaby mieć znacznie lepszy – byłaby zadowolona z tego, że roślinożerca przetrwał i wyglądał na w miarę zdrowego. Na tyle, na ile dało się ocenić w półmroku, nawet z pomocą wybitnego, smoczego wzroku, oraz przy jaskrawej końcówce drzewnego ogona skutecznie zasłaniającej część ciała zwierzęcia – i równie skutecznie rozpraszającej, jakby wymuszającej skupienie uwagi konkretnie na niej, prawem jasnego ubarwienia pośród kaskady brązów.

    Słysząc ochryple zadane pytanie odpowiedziała wpierw krótkim, ale ewidentnie wymuszonym półśmiechem. Gardłowym chichotem, przypominającym bardziej podły szczek zdychającej hieny.
    Poniekąd tak się czuła. Zastanawiała się, czy samiec był na tyle bystry, by wyłapać owe nawiązanie i wysunąć wnioski, odczytać niewerbalną odpowiedź, ale...
    Pewnie nie.

    – Niczym feniks, który narodził się po raz kolejny z popiołów. – odpowiedziała w końcu słowami, nie ruszając łba znad zmęczonych palców skrzydeł. – Z tym że popioły zostały skażone każdym brudem, jaki tylko został nazwany przez ten świat.
    Że jeszcze chciało jej się bawić w poetyckość.
    Czuła się kurewsko beznadziejnie. Po prostu.
    Mogła pójść w prostotę.


    – Nie zadawaj pytań dotyczących mojego samopoczucia. Zaskocz mnie czymś innym. – burknęła z niechęcią. Piękny początek rozmowy od dwóch równie utalentowanych społecznie istot.
autor: Urna Cieni
03 gru 2023, 14:30
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 368
Odsłony: 50106

Ciemna Grota

  • Brakowało jej zimy.
    Brakowało jej śniegu, który przyjemnie trzeszczał pod rozcapierzającymi się przy każdym kroku palcami, brakowało jej tego puchu, który otulał palce i szczypał je w ten przyjemny, rozpraszający sposób. Brakowało jej chłodnych wiatrów, które muskały jej ciało. Obóz Mgieł, a przedtem Plagi i Cienia, zawsze skryty pośród gór z reguły był chłodny – ale dopiero podczas Pory Białej Ziemi uwalniał swój pełny potencjał, pozwalając jej poczuć, że jest z powrotem w domu. Tym faktycznym, prawdziwym, tym, który wzywał ją od tylu przeżytych pokoleń, tym, który oferował ukojenie, szacunek i prawdziwe życie.
    Obwiniała dawną egzystencję ojca o ten bolesny sentyment, obwiniała wpojony w nią fanatyzm i toksyczną miłość wobec historii i wobec stada, które zostało skazane na odejście w niebyt, które już w czasach jej młodości było w trakcie rozpadania się na drobne części, które następnie kolejne smoki rozszarpywały. A ona mogła tylko patrzeć, pluć, krzyczeć i otaczać się całunem obrzydliwych wulgaryzmów, nie znając innego sposobu, używając brutalnych pokazów siły byle tylko zatrzymać proces, którego zatrzymać już nie mogła. Wypuszczoną z łuku strzałę można było jedynie ominąć, lub próbować zasłonić się tarczą. W naturze Mahvran nigdy nie było schodzenie czemuś z drogi, a zasłaniać najwygodniej było się kimś innym – wrogiem, najlepiej. Niestety, analogia nie sprawdzała się w sytuacji, w której zdychało i kwiczało jej stado, jej jestestwo.
    Mogła tylko patrzeć. Bo inni przecież wiedzą lepiej.

    Uwolniła się z okowów obozu, a nawet stadnych ziem, gdy zostawiła za grzbietem pnące się ku chmurom szczyty i wyruszyła na ziemie wspólne. Kompanów zostawiła w strategicznych miejscach, chcąc wiedzieć o położeniu i manewrach członków stada. Jeżeli ktoś zamierzał podjąć próbę odnalezienia tropu mrocznych elfów i podążenia za nimi, musiała o tym wiedzieć, by móc zareagować w porę.
    Jakaś część niej miała szczerą nadzieję, że znajdzie się chociaż jeden idiota, spragniony sztucznej sprawiedliwości. Miała ochotę rozszarpać któregoś ze współstadnych – nieważne, którego – byle tylko zaspokoić własną żądzę własnej sprawiedliwości.
    Bo oczywistym było, że jej była bardziej słuszna. Kto stracił więcej? Ona na przestrzeni tylu księżyców, czy durne pisklę wychowywane przez jeszcze głupszych, nieodpowiedzialnych rodziców, ze łzami w ślepiach patrzące na wbity w małą łapkę sztylet?
    Życzyła Vaencairowi jak najgorzej. Miała nadzieję, że wpadnie łowcom w łapy i zostanie rozczłonkowany żywcem, czując, jak brutalne, brudne ręce ludzi rozrywają mu błony skrzydeł, wyciągają pazury z palców, jak wyrywają mu zęby, by zrobić sobie z nich naszyjniki i bransolety.
    Życzyła mu tego każdej nocy, gdy rozpoczynała swoją formę dnia, gdy wciąż buzowała zimną nienawiścią. Kiedy jednak kładła się do snu, a mrok nocy rozjaśniał się pierwszymi barwami różowej szarości, nienawidziła samej siebie. Ta szczątkowa empatia napawała ją samoobrzydzeniem, gdy docierało do niej, że życzyła tego pisklęciu. Głupiemu, a jakże, ale przecież mądre pisklęta nie istnieją. Obwiniać powinna wyłącznie Veir i Horusa, nie Vaencaira działającego w ograniczonym polu manewru swojego małego umysłu. Miała ochotę podejść do niego i przeprosić go za wszystkie wulgarne myśli, mimo, że nie zrozumiałby jej w ogóle.

    Ale potem, gdy się wybudzała, znów była noc.
    Znowu go nienawidziła i znowu życzyła mu śmierci.
    I tak w kółko. Wytrącanie się z takich pętli nigdy nie było jej mocną stroną.
    Kropla za kroplą, czara goryczy przelewała się. Rozlewała. Bezustannie. Nikt jej nie opróżniał.
    Nikt jej nie opróżniał od bardzo dawna.

    Skrzydła niosły ją z niezawodną lekkością. Ilość elementów stałych, niezmiennych w jej życiu była niewielka. Jednym z nich była fizyczność – lot zawsze był dla niej naturalny, prosty. Mogła nawet przymknąć oczy na kilka dłuższych chwil, pozwolić sobie odpłynąć, wiedząc, że może zaufać swojemu ciału.
    Szkoda, że tylko jemu. Szkoda, że ufać mogła tylko temu, co było bezlitośnie skazane na to, by zawieść ją w przyszłości. Może nie tak bliskiej, ale nadal nieuchronnej. Ileż mogła oszukiwać czas? Ileż mogła kłamać?
    Po chwili zastanowienia i jakże banalnej autorefleksji zdała sobie sprawę, że całkiem długo.
    Mam nadzieję, że jesteś dumny, tato.
    Podejrzewała, że zna odpowiedź na to pytanie.
    Wiedziała, że odpowiedź jej się nie spodoba.
    Udawała więc, że nie wie.

    Mam nadzieję.
    Matka głupich.

    Otworzyła ślepia, gdy poczuła wtargnięcie do umysłu. Serce zabiło jej szybciej. Nie z radości. Ze strachu. W pierwszym odruchu uznała, że to któryś z kompanów, informujący ją o pogoni za elfami. Równałoby się to dla niej z wyrokiem śmierci, bo w świetle takiej rzeczywistości mogłaby zadziałać w tylko jeden sposób.
    Szybko jednak skonstatowała, że to była typowa wiadomość mentalna. Nieprzyjemna, zgrzytająca, irytująca. Nijak nieporównywalna z gładkim przesyłem emocji i słów od żywiołaków, które były z nią zintegrowane tak doskonale, iż nie wiedziała już gdzie kończyła się ona, a gdzie rozpoczynały one.

    Nie była pewna, jak się czuć ze świadomością, że od ostatniego spotkania z Quazem minęło już tyle czasu. Nie wiedziała nawet, ile dokładnie. Wiedziała tylko, że dużo, ale ostatnie rewelacje totalnie zrujnowały jej zdolność do prawidłowego określania ram czasowych.
    Nie była też w stanie stwierdzić, jak się czuje, postawiona przed perspektywą ponownego spotkania. Czy miała na to w ogóle siły? Przecież wiadomym było, jak się to skończy. Wiadomym było, że znów dojdzie do konfliktu, jak za każdym pieprzonym razem, i znów rozejdą się, tylko po to by powrócić do siebie kilka, może kilkanaście księżyców później. I zacząć od nowa.
    Każde ich spotkanie było błędnym kołem, ale błędne koła były stałym elementem jej życia, toteż akceptowała je. Nie potrafiła już inaczej. Starego psa nie nauczy się nowych sztuczek.
    Psa, który powinien zdechnąć już ponad dziesięć razy nie nauczy się nawet nowego słowa.

    Szlag by ją jednak trafił – oczywiście, że ruszyła w wyznaczonym kierunku, odbijając w prawo i płynąc pomiędzy chmurami, by wkrótce ukazał jej się zarys znanej jej jaskini. Znalazła ułamek uwagi, który mogła poświęcić temu, jak wdzięczna była za darowanie jej przedzierania się przez cholerny las i splątaną ze sobą ciasno roślinność. Zimne groty były jej znane. Koiły.
    Na tyle, na ile mogły.

    Wylądowała z cichym szumem skrzydeł przed wejściem, zatapiając złociste, zakrzywione szpony w świeżym śniegu. Wkroczyła do środka dopiero po dłuższej chwili oczekiwania – zastanowienia? – powoli zatapiając się w euforycznym mroku, pozwalając swojemu ciału stopniowo rozświetlić się siatka złocisto-białych wzorów.
    Mimo swojego piękna, nie potrafiły w pełni ukryć ewidentnego wyczerpania i toksycznej apatii, przezierającego przez łuski, zalewającego jej zgarbioną postawę.

    Nie odezwała się ani słowem, pozwalając samcowi przejść do rzeczy. Po prostu wkroczyła w głąb jaskini, uważając, by nie dotknąć przypadkiem ani jego, ani trójnogiej, płowej sarny, chcąc ułożyć się w ciemnościach na tyłach jakże urokliwego przybytku, zwijając się w kłębek niczym zmęczone kocię.
    Wzrok utkwiła w dobrze jeszcze dostrzegalnej, jasnej końcówce drzewnego ogona.

Wyszukiwanie zaawansowane