– Uhuh! Powiedz to Noskowi następnym razem kiedy powie, że zdziadziałem! – Odparł, bardzo zadowolony z siebie i swojej młodzieżowości.
– Ooo, to teraz tym bardziej chcę ich poznać! Hahah! Mogę pokazać im jedną fajną sztuczkę, której nauczyłem się w młodości! – Dodał jeszcze. O ile mu w kościach coś nie strzeli, to powinno pójść dosyć dobrze. Jednak kwestia młodzieżowości i zabłyśnięcia przed znajomymi Jemiołuszka wcale nie była aż taka istotna, najważniejsze było, jak oboje sobie teraz poradzą po wyjawieniu kilku bardzo istotnych informacji. I wychodziło na to, że Jemiołuszek przyjął to bardzo dobrze! Ufff.
– Hmmm, gdyby istniała jakaś opcja, żeby ci wypożyczyć jakieś skrzela... mogę zapytać o to boginię Valanyan, która dała mi moje! Hahah, widzisz te moje złote łuski? Trochę już wyblakły, ale kiedyś nie miałem tam skrzeli, wyrosły mi w ich miejscu, bo poprosiłem o to w Świątyni. Ale wiesz co? Są dziesiątki innych sposobów, w których ojciec i syn mogą spędzać czas! Możemy przecież iść na ryby, niekoniecznie nurkując! – Zaproponował. Tak, Axarus pokaże mu, kto jest królem wód w Wolnych Stadach i to wcale nie szczupak, sum, czy karaś, tylko KRAB! Kraby dominowały wszystkie tereny tego typu, Mackonur nawet kiedyś widział skorupiaka-giganta na dnie mórz.
– Widzisz moją łapę, Jemiołuszku? – Pokazał synowi swoją prawą przednią... chyba była to ta, najwyżej zamieni na tą właściwą! W każdym wypadku, było tam dużo blizn, w tym jedna, która zdaje się została przykryta pod mnóstwem innych, jakby ktoś chciał się jej pozbyć. Axarus wskazał właśnie na nią.
– Kiedyś, dawno temu, z trójką innych smoków spotkaliśmy się w grocie i postanowiliśmy sobie pomagać i być jak rodzina... i byliśmy! Przecięliśmy sobie łapy kamieniem, żeby to jakoś przypieczętować. No, długo tak było. Chyba nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie oni.... jeden z nich potem związał się ze smoczycą o imieniu Szyszka i stąd wziął się Nos Szyszki! – Wytłumaczył synkowi fajną opowieść o rodzinie, poświęceniu, szyszkach i więzach krwi, które wcale nie były potrzebne.
– Oho, to o wskrzeszaniu to moja ulubiona historia, wtedy razem z Nosem Szyszki, Krabusiem i [Pełnią, Faktem i Arakai – te słowa powiedział bardzo cicho] pokonaliśmy boga śmierci, który chciał opętać smoczycę i wrócić na Wolne Stada! A borsucze geny to ohohoh, to o tym mógłbym opowiadać cały dzień. No, a teraz wołaj swoich znajomych, a jak skończymy nasze spotkanie, to od razu pójdziemy na cmentarz! Pokażę ci, jak się dba o groby i jak je dekorować, heheh. – Powiedział do synka. Kiedyś był samozwańczym "strażnikiem" tego miejsca. Dbał o to, by kurhany znajdowały się w dobrym stanie. Stale odwiedzał miejsce pochówku swojej siostry, której nigdy nie zdołał poznać, gdyby nie to, że jego matka nadawała im imiona po jej bracie, Hexarusie, zapewne nie dowiedziałby się o tym.
Najpiękniejsza Łuska