Znaleziono 145 wyników

autor: Niepokorny Hiacynt
27 mar 2021, 2:24
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 672
Odsłony: 94221

Rapsod uśmiechnął się do tego radosnego kłębuszka energii, którym była Krewetka. Słysząc te wszystkie pytania zaśmiał się krótko, po czym spojrzał na Echo, kiwając mu łbem na przywitanie.
...
A potem zaczął się wykład. Oh.
Oh! Dobrze.
Rapsod dumnie wypiął pierś i podniósł łeb, robiąc poważną minę. Trzeba było zagrać do podkładu, który Echo właśnie zorganizował. Niech młoda zobaczy w złotym dziadku to o czym mówi jej tata.
Gdy młodszy czarodziej strzelił "najmądrzejszym", Rozkwit pokiwał łbem. Nawet podniósł łapę do pyska i chuchnął sobie na pazury, potem udawanie polerując je na złotej płycie na swojej piersi.
To już było dla niego zbyt zabawne i nie wytrzymał. Rozluźnił się i ponownie uśmiechnął, spoglądając czule na przybranego syna.
Wiara Zbłąkanego w Rozkwit naprawdę czasami wydawała się przekraczać wszelkie rozsądne granice. Kwiecisty nie wiedział czy naprawdę zasługuje na połowę dumy, którą widział w ślepiach młodszego samca, gdy ten o nim opowiadał.

Po chwili ponownie zwrócił swój wzrok na małą. Kiwał lekko łbem, potwierdzając informacje, które Echo przekazywał swojej córeczce.
Dopiero, gdy młodszy czarodziej skończył, Rozkwit zbliżył się do pisklaka.
– No dobrze. To teraz moja kolej. Trzeba zaspokoić twoją ciekawość. – Stwierdził, a gdy był może dwa kroki od Krewetki, położył się powoli.
– To są moje własne rogi i trochę błony z morskiej krwi mojego ojca, nic więcej. Taką po prostu mają budowę. Jak chcesz to sama możesz się o tym przekonać. – Zaproponował, po czym znacznie zniżył łeb, udostępniając swój błyszczący, gdzieniegdzie leciutko zarysowany hełm do przebadania przez małe łapki. Wiedział, że ich forma wygląda dość osobliwie, dlatego nawet nie zdziwiło go pytanie o nie.
W zasadzie to Morrigan wspomniała kiedyś, że niektórzy ludzie tworzą sobie ochronę na czaszki w bardzo podobnych kształtach.
Chociaż Rapsod nie był pewny czy chciał koniecznie posiadać taką wiedzę. Dziwnie jest mieć wrażenie, że dla innych ras jego rogi mogą wyglądać jak cholerna czapka, bez której miałby łeb gładki jak krucze jajo.
– A skrzydło zostało uszkodzone w czasie walki. Uzdrowiciel je zabrał, bo nie mógł już go uleczyć. Czasami tak się zdarza. – Odpowiedział również na pierwsze pytanie. Przy tym, praktycznie mimowolnie pomachał długim, wąskim kikutem.
autor: Niepokorny Hiacynt
23 mar 2021, 1:38
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 672
Odsłony: 94221

– Ależ męczysz to pisklę. Ile słów naraz. Chyba najgorsze jest to, że ona z własnej woli sobie to na łebek sprowadziła. – Echo nagle usłyszał śmiech Rapsoda dochodzący gdzieś z tyłu. Mógł swojego mistrza nie zauważyć, bo ten odrobinkę się skradał... No może trochę więcej niż odrobinkę, bo gdy przybył na miejsce użył magicznego kamuflażu, żeby wtopić się w tło i nie przeszkadzać w nauce. Dzięki temu przy okazji zdążył się też poprzyglądać nowemu, stadnemu nabytkowi.
O NA BOGÓW jaka to była słodzinka! Szczerze nie spodziewał się niczego innego po Echo i Pogodnej. Była nawet tak podobna do nich!

Kwiecisty zbliżył się lekkim truchtem. Długi ogon z wachlarzem na końcu kołysał się za nim spokojnie z boku na bok.
– Skoro tatuś już tak ładnie przedstawia ci rodzinę to masz tu dziadka w jego własnej osobie. – Stwierdził wskazując na siebie łapą.
– Obecnie nazywam się Rozkwit. – Pokłonił się nisko, rozkładając przy tym swoje jedyne skrzydło. Gdy podniósł łeb, uśmiechnął się ciepło do małej i usiadł obok Zbłąkanego chichocząc cicho.
– Miło mi cię poznać.
autor: Niepokorny Hiacynt
02 mar 2021, 1:06
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77251

Kwiecisty wręcz wybuchnął śmiechem słysząc te przytyki do proroka.
Czarodziej na pewno nie nienawidził drzewnego, ale jego postawa budziła złotym smoku bunt – zawsze i niezaprzeczalnie. Pewnie dlatego, że swoim markotnym dziadowaniem przypominał mu martwego już, starego uzdrowiciela...
Rapsod musiał bardzo się postarać, by nie odpowiedzieć na wezwanie ojca na pogrzeb tego grzyba. Gdyby tam przyleciał, pewnie zatańczyłby na jego grobie, wyśpiewując jakiś kpiący wiersz.

Może lepiej, że nie przyszedł... Chociaż... Możliwe, że nikogo, by nie uraził.
W końcu wszyscy trzymający się starca zniknęli z Ziemi już jakiś czas wcześniej.

Nieistotne.

Gdy już uciszył swoje rozbawienie, Rapsod usłyszał jak Echo zgadza się na wspólny spacer. To sprawiło, że czarodziej uśmiechnął się szczerze. Świetlik darzył go naprawdę dużym zaufaniem. W dodatku nazywał go "tatą" co tylko mocniej zaznaczało poprzedni punkt. To było może nawet bardziej niesamowite.
Trudno było wyobrazić sobie to, że jakikolwiek smok mógłby go tak nazwać.
Rapsod nie miał dzieci, a Echo nawet nie był znajdą.
Miał już matkę, braci – tym dziwniejsze, że szukał dodatkowych członków rodziny.
Kwiecisty nigdy nie spodziewał się, że ktokolwiek będzie w stanie patrzeć na niego w ten sposób. Kiedyś była taka szansa przy Lancecie, ale... Rapsod wolał do tego nie wracać.
Ważne, że teraz miał syna. Dostał nową szansę.
To mogło wyglądać nieco dziwnie, bo wydawało się, że młody samczyk jako pierwszy podjął tą decyzję. Praktycznie adoptował się sam, ale i nawet bez tego Rapsod pewnie oddałby za niego życie.
– Wobec tego chodźmy. – Stwierdził i ruszył przed siebie spokojnym krokiem. Uciekali z miejsca zbrodni, ale mogli to równie dobrze zrobić to z godnością.
autor: Niepokorny Hiacynt
28 lut 2021, 19:33
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Skalna Polanka
Odpowiedzi: 453
Odsłony: 69248

Kwiecisty kiwnął łbem na znak, że rozumie.
Wiele szczegółów i do celu. Jasne. To nawet nie powinno być najgorsze zadanie, biorąc pod uwagę to, że lubował się w dobrze wyglądających czarach.
Zanim zaczął, skierował jeszcze tylko oczy do góry za ogonem Morrigan, który właśnie mignął mu w polu widzenia. Przeszkadzanie było niby mile widziane, ale tym razem Szyszka jeszcze o nic jej nie poprosiła, a mimo tego pazurki, uderzały o jego hełm raz po raz...
Gdy poczuł małe smocze łapki u podstawy swojej szyi zrozumiał, że za moment może mieć znacznie "większy problem na głowie". Musiał się pospieszyć.

Rapsod odwrócił się w stronę swojego celu. Z jego prawej strony na wysokości łba, maddara uformowała się w pióro.
Wyglądało jak typowa, długa lotka. Była ostra, z dobrze zdefiniowanym kształtem, a bliżej dudziny, jej przypiórko rozcapierzało się charakterystycznie. Od prawdziwego pióra, czar Rapsoda różnił się głównie wielkością. Dudzina dochodziła grubością do średnicy smoczego palca, więc i reszta pióra, proporcjonalnie zwiększyła swoje rozmiary.
Rdzeń tworu Kwiecistego był biały i błyszczał w słońcu zupełnie jak śnieg, który otaczał zebranych. Możnaby powiedzieć, że był stworzony z niesamowicie ciasno zbitego śniegu, gdyby nie to, że czarodziej zmienił jego właściwości.
Czar miał być odporny na wysokie temperatury i charakteryzowała go niezwykła trwałość przez co materiał bardziej przypominał skałę. Końcówka pióra była wypełniona, w przeciwieństwie do anatomicznie poprawnych piór i sprowadzała się do niesamowicie ostrego szpica.

Kwiecisty spojrzał na swój cel, by potem przenieść wzrok na poruszające się skały.
Zanalizował ich ruch, nie tracąc na to jednak więcej niż chwili – wiedział przecież dobrze, że przeciwnicy nie czekają na to aż on łaskawie rozpocznie atak.
Dostrzegł w swoich przeszkodach pewien rytm, ale nie był pewny czy może na niego liczyć więc i tak nie ustalał gotowej trasy tylko bez dalszego zastanowienia posłał swój czar do przodu.

Nie chciał spowalniać czaru i ułatwiać sobie sprawy dlatego skupił się na obserwacji tak, że bez wątpienia było to widać w intensywności jego wzroku.
Źrenice samca zamieniły się niby w dwie igły, gdy jego twór bez problemu ominął pierwszą przeszkodę i musiał ostro skręcić w prawo, uciekając przed drugą. Pod wpływem ostrej zmiany kierunku, błękitna chorągiewka wygięła się lekko, z różną intensywnością. Rapsod naprawdę przyłożył się również do tej części tworu. Pojedyncze włókna były znacznie mniej twarde, raczej giętkie i nie zostały potraktowane po macoszemu – każda występowała osobno, by nadać dynamice piórka nieco większy realizm.

Przy przedostatniej ruchomej skale, Kwiecisty chyba za bardzo uwierzył w to, że to już koniec. Z resztą obojętne było czy za bardzo się rozluźnił czy może z takiej odległości ciężej było mu ocenić położenie obiektów, skutek był taki, że lotka lekko otarła się o skałę, a potem ledwo skręciła przed ostatnią skałą.

Ostatecznie jednak, ostry koniec pióra wbił się w środek skały na głębokość dwóch pazurów. Wtedy też okazało się, że Kwiecisty nadał swojemu czarowi taką temperaturę, że gdyby skała była ciałem, emanujący chłód na pewno by je zamroził.
Skała jednak nie była mięsem, więc jedynie pękła lekko, przez co otwór ze zgrzytem powiększył się w pionie na kilkanaście łusek, gdy luźne fragmenty spadły w śnieg.

Po wykonaniu zadania, spojrzał na Szyszkę, dalej utrzymując fizyczne właściwości magicznego pióra.

– Atak był wystarczający czy miał być bardziej szczegółowy? – Zapytał dla pewności. W razie czego zawsze mógł spróbować ponownie.
autor: Niepokorny Hiacynt
16 lut 2021, 16:18
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Skalna Polanka
Odpowiedzi: 453
Odsłony: 69248

Rapsod... Cóż. Jak już trzeba było to mógł na krótki moment zostać "Rajstopem". Niektóre dorosłe smoki ledwo wypowiadały cokolwiek i to akceptował, więc u dzieci nie było już wyjścia.
Gdy mała do niego podeszła Rapsod jedynie uśmiechnął się ciepło i pogłaskał ją po główce...

Zaraz.

Gdzie ona idzie?

A. A. Aha.

Na poczatku zrobił wielkie oczy, gdy poczuł łapy modraszki na swojej, ale w sumie to było do przewidzenia. Rozumiejąc co się wyprawia westchnął jedynie krótko i przy pomocy maddary podsadził małą na swój grzbiet, żeby silując się sama nie podrapała mu łusek.

Potem skupił swoją uwagę na Sosnowej, pomimo tego, że Morrigan, ogromnie zaniepokojona wdarciem się pisklęcia na swój teren zaczęła praktycznie skakać mu po głowie. Spoglądała przy tym w dół i poruszała głową tak jakby była gotowa do dziobnięcia napastnika, gdy tylko przekroczy znaną tylko jej granicę.
– Moim problemem jest to, że czasami moje ataki nie są tak... Silne jak zakładałem, że będą. Czasami jestem rozczarowany ich efektami w stosunku do obrony wroga. Wiem, że gdyby tylko były silniejsze lub szybsze łatwiej byłoby im przezwyciężyć unik lub też magiczną tarczę. Nie jestem jednak pewny jak mogę przepchnąć je przez tą niewidzialną barierę szczytu formy którą odczuwam... Stwierdziłem, że problem może leży w jakimś drobnym elemencie techniki na który zwracałem zbyt mało uwagi i którego nie potrafię wskazać. – Wyznał. Nie czuł się zbyt komfortowo opisując to, że chyba miał z czymś problem, ale wiedział też że to jedyna droga do stania się lepszym. Dla sztuki magicznej był w stanie na moment odstawić dumę na dalszy plan. Pomagało też to, że Sosnowa już kiedyś go uczyła, więc opuszczenie gardy akurat przy niej było bardziej naturalne.
autor: Niepokorny Hiacynt
09 lut 2021, 5:24
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 93753

Świetnie. Po prostu najlepiej. Gdy Infamia do niego mówiła Kwiecisty mógł jedynie regulować oddech, by w jakiś sposób dać upust narastającej w nim frustracji. Nie ukrywała swojego braku szacunku co już było wystarczająco irytujące, ale w tej sytuacji było coś znacznie gorszego – wiadome było, że samica nie wyjaśni żadnego z pojęć, które przytacza. Oczywiście, że Kwiecisty nie rozumiał. Jak miał rozumieć skoro nikt się tutaj taką magią nie zajmował! Nawet nie miał od kogo czerpać takiej dodatkowej wiedzy, bo jak był młody wszystkich Ziemistych magów cholera wzięła i został sam. Nawet mistrza musiał szukać poza stadem.

Każde nowe pojęcie sprawiało, że źrenice czarodzieja zwężały się niby do cienkich igiełek.

Gdy czarodziejka zwróciła się do niego jak do pisklęcia, Rapsod już nawet nie wydał z siebie żadnego dźwięku świadczącego o tym, że ma zamiar się kłócić. Patrzył na samicę wilkiem, chwilowo się nie odzywając – analizując.

– Dobrze... Bezimienna. – Odezwał się ostatecznie.
– Skoro już pytasz czy rozumiem, chciałbym odpowiedzieć, że "nie". Nie wiem co to jest... – Tu przerwał na sekundę jakby jeszcze nie był całkowicie pewny swoich następnych słów. No i po krótkim trzepnięciu łba widać było, że postanowił je przeredagować.
– Wyjaśnisz mi pojęcie "nekromancji" lub "haruspicji" jeżeli dajmy na to uniżenie poproszę czy nieważne jak bardzo smok spod "tutejszej bariery" szanuje twoją wiedzę, nie zasługuje na nic konkretnego poza złośliwościami? – Zapytał dość poważnie. Nawet jeżeli czarodziejka miałaby mu wcisnąć kit, dostałby jakiś punkt zaczepienia na przyszłość.
– Ponadto. biorąc pod uwagę twoje wcześniejsze słowa, interesuje mnie to jak interpretujesz "niestabilność źródła". Może to też jest sprawka bogów? Czy może najprostszy w świecie "mankament naturalny" wynikający z tego w jaki sposób rozwinęliśmy się w jaju? – Czy chociaż jedno pytanie trafi do celu? Trudno było stwierdzić. Ta samica była trudna. Gdyby Kwiecisty już ze startu nie wolał samców to chyba ta jedna interakcja wystarczyłaby, by przekierować go na tą drugą stronę.
Oj niedobrze było dostawać próbkę samego siebie w swoim najgorszym wydaniu.
autor: Niepokorny Hiacynt
08 lut 2021, 2:55
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77251

Cóż. Dobrze, że Echo przynajmniej celował w coś co nie rozumiało świata tak jak smok. Nie żeby żal mu specjalnie było tej sosny tylko... no cholera ona nawet nie była na ich własnych terenach.
– To prawda. To tylko drzewo. Wszystko będzie w początku tak długo jak nie podpalisz lasu, albo cudzych drzew. W innym wypadku spokoju nie zagwarantuję. – Ostrzegł jeszcze, ale już właściwie lekko się uśmiechając. Po chwili natomiast jego uśmiech poszerzył się jeszcze mocniej. Pojedynek? Dla czarodzieja brzmiało to fenomenalnie.
– Bez wątpienia. Nie mogę odmówić. – Zaśmiał się krótko, ale szczerze. Następnie podszedł do boku Echa i już uspokojony nieco tyrpnął go swoim ogonem znacząco w zad, jakby go ponaglając.
– A teraz ruszmy się stąd, bo Strażnik się nam tu wydziadzi jeżeli przypadkiem zobaczy nas z uszkodzonym drzewem. – Rapsod nie wiedział co to niby stworzył za czasownik, ale brzmiał zdecydowanie jakby dotyczył drzewnego.
– Przynajmniej słyszałem, że bardzo nie lubi krzywdzenia tych roślin. Nie wiem tego na pewno, ale szczerze nie chcę się przekonywać. – Odpowiedział nieco złośliwie błyskając zębami po czym ruszył do przodu.
– Oczywiście nie musisz iść w tą samą stronę co ja jednak wcale, a wcale nie będę narzekać jeżeli zachcesz mi towarzyszyć na spacerze. – Dodał jeszcze, oglądając się przez bark na drugiego czarodzieja i czekając na jego decyzję.
autor: Niepokorny Hiacynt
17 sty 2021, 0:19
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77251

Kwiecisty zmarkotniał kiedy młodszy czarodziej wylał z siebie swoją frustrację. Czy Rapsod kiedykolwiek czuł się w ten sposób? Trochę tak. Bał się być słabym, chociaż może w nieco inny sposób.
Ostatnio jednak nowa myśl zaczęła kiełkować w jego głowie... Ciekawe czy ktoś nie okrzyknie go kiedyś niebezpieczeństwem dla stada. W końcu utrata kontroli i wspomaganie przywódcy nie brzmią jak dobre połączenie. Goździk tak się wystraszyła wybuchu Echo, a on nawet nie zaatakował. Może gdyby zobaczyła Rapsoda, wtedy...

Nagle maddara zawirowała i drzewo zapłonęło. Źrenice Rapsoda zwęziły się do dwóch cieniutkich igiełek, gdy podskoczył mimowolnie cofając się nieco. Patrzył tak przez moment z wielkimi oczami na płomienie, a potem zwrócił się ku Echo, który wyskoczył z podziękowaniami.
Dopiero po chwili znów zerknął na drzewo, jakby budząc się z osłupienia.
Trzeba przecież coś zrobić!
Na samym czubku ogniska pojawiła się dwudziestołuskowa warstwa wody obejmująca obszar najbardziej rozłożystego rzędu gałęzi, która przejechała od góry po całej długości tego ogniska do samego dołu. Starał się zdusić płomienie i raczej mu się udało... Pytanie czy dymiąca sosna jeszcze żyła pozostawił ekspertom.

Po chwili wszystko uspokoiło się i mógł westchnąć zbierając myśli.
– Zgadzam się... Tak. Czasami... wygodnie dać upust swoim emocjom. – Zaczął, nie za bardzo będąc pewnym jak zgłębić ten temat. Cholera.
– Polecam arenę. Tam niszczenie jest nawet wskazane... Jednak... Ach, nie to chciałem powiedzieć. – Zatrzymał się za chwilę, przykładając łapę do czoła z frustracji.
– Nie musisz mi dziękować... Wystarczy, że wróciłeś, młody. – Wydukał w końcu, a czym kąciki jego pyska uniosły się nieznacznie.
– Niestety niestabilne źródło to dwustronne ostrze. Nie sprawia ono jednak, że jesteś bezużyteczny. Wygrałeś ze mną pojedynek, tak czy nie? – Zapytał podnosząc łuk brwiowy.
autor: Niepokorny Hiacynt
16 sty 2021, 22:05
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 93753

Kłóciłby się może dalej lub po prostu odszedł mrucząc coś po nosem jednak samica zdołała powiedzieć coś co pobudziło jego zaciekawienie. Nie miał czasu na irytacje, gdy "Bezimienna" zasugerowała, że posługuje się inną formę magii. Wzrok maga znacznie stracił na intensywności, a jego źrenice latały po pysku rozmówczyni jakby to ponaglało trybiki w jego łbie do intensywniejszej pracy. Musiał się upewnić, że nie żartowała...
Znaczy żartowała z niego na pewno, właśnie dlatego się wcześniej zdenerwował. Pytaniem było czy kłamała sugerując, że nie używa maddary. To była jednak druga kwestia.
– Wydaje mi się, że "dwunoga" to ty akurat jesteś, wywerno. – Prychnął uśmiechając się półgębkiem. (Jej przednie łapy przyjmowały formę skrzydeł i była samicą, czyli dwa z trzech wyrecytowanych przez nią warunków na "panią" zostały spełnione.)
Czarodziej nie wiedział o ludziach zbyt dużo, za to jego krucza kompanka dzieliła z nimi niemalże całe swoje życie zanim trafiła na tereny Ziemi. Biorąc pod uwagę, że zarówno kompanka jak i jej smoczy towarzysz byli dość gadatliwi, niedziwne że podłapywali od siebie wyrażenia. Chociaż akurat to określenie faktycznie krążyło już w jego stadzie od dawna.
Nieistotne.
Rapsod powoli rozwiązał swoje przednie łapy i stanął na wszystkich czterech, zmywając uśmiech ze swojego pyska.
– Pomijając jednak ten niezbyt wyszukany żart... Intryguje mnie co "zasila" tą twoją odmianę magii, bo wydajesz się być pewna, że się różni od naszej. Dlaczego? Co ją charakteryzuje? – Zapytał całkowicie poważnie, tym razem ignorując przytyk do swoich czarów. Nie wiedział jaką taktykę przyjąć przy czarodziejce, by zapewnić sobie jakkolwiek odpowiedź, dlatego postanowił zapytać wprost. Starał się swoim tonem nie podważyć jej autorytetu... chyba tylko tyle mógł tu zadziałać na swoją korzyść.
autor: Niepokorny Hiacynt
09 sty 2021, 1:23
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Skalna Polanka
Odpowiedzi: 453
Odsłony: 69248

// Morrigan jest biała :3

Rapsod dostrzegając Sosnową, skłonił lekko głowę. Morrigan powtórzyła jego gest co wyglądało dość zabawnie biorąc pod uwagę, że siedziała mu na rogu, więc siłą rzeczy przechyliła się razem z nim.
Gdy małe pociechy odezwały się, na pysku Rapsoda pojawił się dość szczególny uśmiech. Komplement naturalnie sprawił, że kąciki jego pyska podniosły się do góry, a pomylenie jego imienia zdarzało się wcale nie rzadko, więc nie robiło na nim wrażenia. Za to komentarz porównujący go do obszczanego śniegu jakoś tak... coż. Z prawdziwie żywej irytacji mimowolnie zadrżała mu powieka, ale uśmiech nie zniknął – nie będzie się przecież dąsać na pisklaka. Młode nie wiedzą lepiej.
Morrigan za to miała pełny zaciesz. Z jej kruczego gardła wydarł się zachrypnięty śmiech.
– Chciałabym tej fioletowej nie lubić, ale tak długo jak mnie nie dotknie to za tekst uszanuję. – Wykrakała po czym zeskoczyła na grzbiet dziabniętego mentalnie towarzysza.
Kwiecisty zrobił wdech... To kolor ZŁOTA i PROMIENI SŁONECZNYCH, a nie...! Zrobił wydech. Już dobrze.
– Miło mi poznać. – Odpowiedział, witając się z pisklętami nieco bardziej teatralnie niż było trzeba, wykonując swój pokazowy ukłon z łapą na sercu i rozłożonym na bok skrzydłem.

Szyszka, nawet jeżeli nie patrzyła w stronę Sasanki, mogła wyczuć zbierającą się przed nią maddarę. Ta szybko uformowała się w replikę przedniej łapy Kwiecistego. Twór pojawił się lewitując tuż nad małą, tylko po to by sprzedać jej delikatnego pstryczka w nos i zniknąć.
– I powiedzmy, że komplement wyrównał to niemiłe pytanie. – Dodał z udawanym nadąsaniem po czym od razu odwrócił się do Szyszki z krótkim chichotem.
– Przerwałem wam zabawy w śniegu albo inne przygody? – Zapytał. Skoro Szyszka przyprowadziła pisklęta to musiała się nimi akurat zajmować.
autor: Niepokorny Hiacynt
06 sty 2021, 3:13
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 93753

Kwiecisty wsłuchując się w słowa samiczki, nagle zupełnie przestał przejmować się tym co widziała, a czego nie. Ogon czarodzieja zawił się za nim nerwowo, a on – prychnął poirytowany.
– Ah. To ty. "Bezimienna" – Prychnął unosząc z wyższością łeb do góry. No nie. Co za bezczelność. Jak sobie z niego kpiła! Gdy był młodszy, energia samicy naprawdę musiała go zaślepić, że tak bardzo zależało mu na dalszej wymianie ataków. Jej magia była naprawdę imponująca, ale to nie wyjaśniało tego, że nawet nie raczyła się przedstawić...

...Chociaż ten feniks, którego wyczarowała pokazał klasę...

Noż cholera! Czarodziej nie mógł czuć motylków w brzuchu przez to, że został niemalże spalony na wiór.

Wracając.
Mag zrobił co prawda dość dumną, nieprzyjazną minę, ale była w niej zawarta nie agresja, a ten specjalny, małostkowy rodzaj oburzenia. Mniej więcej taki, że był może pięć trafnych ubodnięć ze strony samicy od tupania łapą niczym zbuntowane pisklę.
Jego spojrzenie, ciskało w Infamię chłodnymi piorunami, ale tak jakby prawie nie była ich warta.
– Jeżeli poradziłaby sobie pani lepiej z lataniem bez skrzydła to bym się szanownej pani pokłonił i na dokładkę wylizał zadek. W innym wypadku wydaje mi się, że jeżeli chodzi o sztukę latania przy pomocy maddary, jesteśmy na dokładnie tej samej stronie. – Wypluł z siebie, prostując grzbiet i krzyżując łapy na piersi. Chyba po prostu wiedział, że niżej upaść nie może więc chciał w jakikolwiek sposób ukłuć ego czarodziejki, albo przynajmniej unieszkodliwić jej drugi przytyk.
autor: Niepokorny Hiacynt
29 gru 2020, 17:21
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77251

Oh. Echo najwyraźniej nie potrzebował przekonywania, żeby do niego przyjść i po prostu wgramolił się pod jego skrzydło jak małe pisklę... Czyli jednak się trochę różnili – Kwiecisty był po prostu głupio uparty.
Czarodziej podniósł łapę, która była bliżej Świetlika i położył ją na jego łbie.
– Jest w porządku. Nic się nikomu nie stało. – Powiedział spokojnie.
– Narobiłeś trochę zamieszania, ale się pozbierałeś. Z niestabilnym źródłem tak czasami jest, wiem coś o tym. – Przytulił go mocniej po czym potrząsnął delikatnie skrzydłem jakby to miało dać pewność, że Echo go słyszał. Nie robił tego po to, by młodszy samiec zaczął mówić. Skoro potrzebował się wypłakać, to jak najbardziej powinien.
autor: Niepokorny Hiacynt
27 gru 2020, 14:28
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Skalna Polanka
Odpowiedzi: 453
Odsłony: 69248

Rapsod przybył na miejsce po czym rozejrzał oceniając czy to miejsce będzie odpowiednie.
– No nie czekaj jak głupek! – Odezwała się nagle zniecierpliwiona Morrigan.
– To już trzecie miejsce które sprawdzamy! Może ty po prostu nie chcesz jej poprosić o pomoc co? – Zakrakała oskarżycielsko.
Kwiecisty nie mógł nie przyznać, że czuł się dość dziwnie z tym, że praktycznie nigdy nie zaprosił swojej mistrzyni na normalną rozmowę. Zawsze z Szyszką spotykali się jakoś "przy okazji". Tym razem tą okazją była jego własna edukacja... Cóż. Trzeba było spróbować, a nie z góry zakładać, że nie będzie miała czasu lub ochoty.
– Dobrze, dobrze... Już zaczynam. – Odpowiedział swojej kompance po czym rozpoczął przesyłanie wiadomości do czarodziejki.
– "Chciałbym znowu użyczyć twojego doświadczenia mistrzyni. Wciąż czuję, że mojej sztuce ataku czegoś brakuje i spędza mi to sen z oczu... Oczywiście masz pełne prawo odmówić, ale byłbym dozgonnie wdzięczny za kilka wskazówek."
autor: Niepokorny Hiacynt
27 gru 2020, 2:50
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 93753

I łup. Kwiecisty uderzył grzbietem o ziemię. Leżał przez krótki moment wydając z siebie dość nieobiecujący jęk.

Znaczy obiecujący o tyle, że żył.
Mniej obiecujący ze względu na możliwe obrażenia.

Po chwili obrócił się na brzuch, podparł ostrożnie na wszystkich łapach i dźwignął do góry. Jedno, bardzo długie jak przystało na smoka powietrznego skrzydło, wisiało, jeszcze przez jakiś czas bezwładnie leżąc na ziemi. Z drugiej kończyny, którą delikwent przed upadkiem ewidentnie miał, pozostał jedynie dość długi, zginający się w jednym miejscu kikut.
Nadal jeszcze nie dostrzegając Infamii czarodziej zaczął oglądać się za siebie, sprawdzając czy nie uszkodził przypadkiem swojego grzebienia. Najpierw bardziej na prawo, potem bardziej na lewo. Dwie smocze łapy pojawiły się nad samcem. Wyglądały dokładnie jak jego przednie, poza tym, że były ucięte w łokciu. Twory szybko zaczęły otrzepywać czarodzieja z resztek śniegu.
Wszystko jednak zamarło, gdy Rapsod spojrzał przed siebie, w końcu dostrzegając obecność kogoś innego.

No i stanął cały napięty oraz sparaliżowany, patrząc się na samiczkę z wielkimi oczami. Potrzebował chwili, aby rozluźnić mięśnie. Chyba nie było potrzeby gotowości do skoku. Wtedy, poprawił również skrzydło, układając je przy swoim ciele.

– ... Czy... my się znamy...? – Zapytał po chwili, w sumie chyba tylko po to, aby jakoś odwrócić uwagę od tego co samiczka mogła zobaczyć.
autor: Niepokorny Hiacynt
27 gru 2020, 1:43
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 95320

Pewnie nie było tego widać spod tworu Pogromu, ale Kwiecisty bardzo wyraźnie podniósł jeden ze swoich łuków brwiowych do góry.
Jak będzie grzecznie leżał? Wtedy niby co? Wojownik zaciągnie go do celu za ogon?
Dopiero po chwili zrozumiał o co chodziło. Wtedy, gdy poczuł jak Plagijczyk stara się go wtrynić sobie na grzbiet.
– No... No chyba żartujesz. – Stwierdził, dalej jednak nie przeszkadzając w operacji. Pomógł nawet obracając się na brzuch, a potem trzymając mocno.

Chyba nie żartował. Nawet na pewno skoro niedługo lecieli.
Rapsod zawsze miał dużo wiary w mięśnie Pogromu, ale to...? Mimo, że to działo się tuż przed jego ocza...
No po prostu niesienie w ten sposób dorosłego smoka trochę przekraczało jego obliczenia.

/ zt

Wyszukiwanie zaawansowane