Znaleziono 85 wyników

autor: Gra Pozorów
22 lut 2020, 12:58
Forum: Błękitna Skała
Temat: Łączka Przy Skale
Odpowiedzi: 626
Odsłony: 76115

Miotał się i nie ułatwiał Nivis wyswobodzenia się spod niego. Może i był zręczny, czy też przepełniony mocą, ale siły nie miał za grosz. Tylko dziadek w tej rodzince ją miał, jakiś wadliwy gen. W każdym razie, odskoczył jak oparzony słysząc ten dziwaczny syk. Czy lisy syczały? Żadnego nie spotkał, to jego pierwszy. I do tego gadał!
Moment.
Chwileczkę.
Zmrużył ślepia aby się lepiej przyjrzeć zwierzęciu. No dobra, miało rogi, ale czy to od razu robiło z niego smoka?! Smoki miały łuski i basta! No i te uszy. Już raz go wykiwał jeden zwierzak, drugi raz się nie da zrobić w kelpie. Skrzywił się na odzywkę, że niby on miał problem ze wzrokiem?!
Ja? Jestem klerykiem, nie potrzebuję uzdrowiciela, sam nim zaraz będę! – nadął się jak żaba, wypinając pierś by wydać się groźniejszym niż w rzeczywistości. – A ty... ty... – szukał w głowie jakiejś zmyślnej obelgi. – ... ty powinnaś przestać udawać lisa, każdy by cię z daleka za takiego wziął!
Tym razem mu to nie do końca wyszło. Rozgniewany obserwował samicę, a kiedy go pacnęła w nos... kichnął. Ostatnio zdarzało mu się to rzadziej niż za pisklęctwa, ale i tym razem z jego nosa wyleciał przymrożony glut, który uderzył lisicę między oczami. Ups.
autor: Gra Pozorów
22 lut 2020, 12:01
Forum: Błękitna Skała
Temat: Łączka Przy Skale
Odpowiedzi: 626
Odsłony: 76115

Iphi nieprzesadnie lubił krzątać się po terenach wspólnych. Było tu dużo obcych zapachów – dla niego smrodów –, a w dodatku powinien mieć gdzieś z tyłu łba odpowiednią prezencję. No właśnie, powinien. I na powinności się zwykle kończyło. Kręcił się po okolicy, trzymając jednak blisko granicy z Ziemią. Zdecydowanie wolał ich ziemie, przecież mieli ich aż za dużo, niczego im nie brakowało...
Z wiedzą o bezpieczeństwie tych okolic, dziarsko przesuwał się pomiędzy śnieżnymi zaspami. Ledwo wystawał zza nich, zawsze był mały i pomimo wieku niewiele się to zmieniało. Prawdopodobnie nawet jak podrośnie dalej będzie takim przykurczem. Rył całym ciałem rów w śniegu, a z lotu ptaka musiał to być iście zabawny widok.
Jego beztroską pustkę umysłową przerwał dziwny kształt na horyzoncie. Łowca z niego żaden, aczkolwiek kiedyś uczył się o drapieżnikach by wiedzieć czego się wystrzegać. To ewidentnie był lis! Tylko dlaczego tutaj? Podobno na wspólnych się nie pojawiały, odpędzane intensywną wonią smoków! Zmarszczył gniewnie nosek. Nie pozwoli aby rudy nieprzyjaciel grasował na pokojowych terytoriach! Wziął po prostu szaleńczy rozbieg i rzucił się przed siebie biegiem, prosto na niczego świadomą smoczycę.
AaaaAAaaaaaAaaaa! Giń lisie! – wydarł się ile sił w małych płucach i wpadł całym swoim ciałkiem na adeptkę, przewracając ją na śnieg. Chciał wylądować na jej grzbiecie i na nim stanąć. Był lekki, kościsty (bo go ani rodzice ani ciotka nie karmili), więc jedyne co może po sobie zostawić to niesmak. Próbował zadeptać szkodnika. Z lisami nie ma żartów!
autor: Gra Pozorów
20 lut 2020, 21:41
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 893
Odsłony: 137373

Kiedy tylko kokatrys ruszył brzegiem jeziora, maskonur nieznacznie przyspieszył. Jeżeli kompan Gawędy chciał za nim nadążyć, będzie musiał przyspieszyć kroku. Lub również rozwinąć skrzydła. Melodia z każdą chwilą rozbrzmiewała głośniej, wyraźniej. Pod koniec zdawać się mogło, że nieco się waha. Piastunka obeznana z instrumentami mogła dojść do jednego wniosku – ktokolwiek grał, powoli brakło mu sił.
Dopłynęli, doszli i dolecieli aż do Tdary wpływającej do jeziora z północnej części terenów wspólnych. Ale to nie był koniec – dźwięk prowadził dalej, aż do jej odnogi. Zbliżając się do miejsca znanego smokom pod nazwą wydrążonego pnia, wojownik i piastunka zauważyli coś na horyzoncie. Kształt, który z każdą chwilą stawał się wyraźniejszy.
Maskonur leciał przed nimi. Obniżył lot znalazłszy się tuż nad tym, co zauważyły smoki. A cóż to było? Trudno to opisać gadom, które nigdy tego nie widziały na oczy. Było to duże, kolorowe, pachnące drewnem. I wykonane z tegoż materiału, gdyby ktoś chciał to obadać z bliska. Na pewno było ciężkie Przewyższało je trochę wysokością, przynajmniej takie sprawiało wrażenie na pierwszy rzut oka. Wóz był częściowo wywrócony, oparty o pień. Jedno z kół odpadło i leżało obok. Przed wozem leżał ranny koń o kruczoczarnej sierści i grzywie, z jedwabistymi szczotkami przy pęcinach w kolorze brudnej bieli. Brud nie pochodził tylko z błota, była tu też także krew. W niewielkich ilościach. Zwierzę mogło wydawać się martwe, jednak co jakiś czas próbowało się podnieść. Bezskutecznie. Nie rżało, nie wydawało zbędnych dźwięków, zupełnie jakby ktoś je wytresował...
Smoki nawet nie zwróciły uwagi na to, kiedy melodia ucichła. Jak podpłynęły? Lub podeszły bliżej znaleziska? A może jeszcze wcześniej?
Maskonur wylądował na łopatce rumaka i zatrzepotał wesoło skrzydełkami oraz kuperkiem. Spoglądał w kierunku wozu, ale sama konstrukcja zasłaniała smokom widok na to, co ptaszek dostrzegł.
~ Ou! Ou! – nawoływał beztrosko.
Spostrzegawcza Gawęda mogła usłyszeć pomiędzy głosem ptaszka coś jeszcze. "Cii". Kilkakrotnie. Ucichło jednak w tym samym momencie, w którym maskonur się odwrócił w kierunku smoków. Przechylił główkę jakby zadawał przybyszom nieme pytanie.
Zamącony Błysk jednocześnie mógłby przysiąc, że czuje inną krew niż końska, tak bardzo znana smokom z polowań.
Podczas gdy uwaga smoków skupiała się na ptaszku, koniu i pniu, zza wozu wyskoczył niewielki kształt. Maksymalnie pięć szponów wysokości, humanoidalna sylwetka. Wątła, nie wyglądała na szczególnie zaprawioną w boju. Ubrana w białą, zwiewną koszulę, brązowe spodnie i czarne, skórzane buty sięgające niemalże do kolan. Przez ramie przewieszona mała torba, bardzo przypominająca skunksa, a z jej wnętrza wystawał jakiś drewniany, podłużny przedmiot z wydrążonymi dziurkami. Jeżeli nie był to żywy skunks, na pewno z takowego została wykonana. Ubranie było w kilku miejscach podarte, zwłaszcza koszula. Rzucały się w oczu rozdarcia na lewym ramieniu i łopatce. Rany były krwawiące, płytkie i na pewno nie nowe. Dlatego nie wyczuli tego wcześniej.
Gnomka miała owalną, nieco pulchną twarz, malutki nosek, zaś na głowie rosły niezbyt uporządkowane rude włosy. Jeżeli ktokolwiek znałby się na fryzurach, na pewno rzuciłoby się to w oczy – była po prostu niedbale obcięta, na szybkiego. Gdyby nie budowa ciała, z pewnością mogłaby uchodzić za chłopca. O ile, rzecz jasna, smoki mogły odróżnić płeć u humanoidów. Czy Gawęda posiadała tę wiedzę?
Kysz! – zawołała gnomka z dziwnym, niezwykle twardym akcentem. Ewidentnie smocza mowa nie należała do jej specjalności, lecz zdawała się rozumieć z czym – albo kim – ma do czynienia.
W dłoniach coś dzierżyła. W lewej trzymała coś, co przypominało rozdwojony patyk, zaś w prawej rzemień, naciągnięty ku sobie. W środku jego długości znajdowała się miseczka wykonana ze skóry lub tkaniny – trudno było to określić z takiej odległości. Na niej zamocowany i przytrzymywany palcami był jakiś przedmiot. Wyglądał jak kamień. Proca wyglądała na niezbyt starannie wykonaną, wręcz śmieszną broń. Ale skoro Zamącony Błysk już oberwał "patykiem", wszystko mogło wydawać się godne przezorności. Celowała głównie w niego, jeżeli smoki się nie trzymały razem. W przeciwnym razie mogło to wyglądać tak, jakby gnomka wzięła na celownik oba gady.


// Koń: 1x średnia

Gnomka: 2x lekka

autor: Gra Pozorów
20 lut 2020, 12:38
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 893
Odsłony: 137373

Maskonur dalej obserwował parkę pływających gadów. Żadne nie postanowiło naruszyć jego przestrzeni, co pewnie dobrze dla nich rokowało. Jedynie morski samiec postanowił mało subtelnie obejrzeć ptaszka pod wodą. A cóż ujrzał? Nie za wiele. Złota obręcz na prawej nodze, luźno zamocowana, ale nie na tyle, by mogła odpaść. Z pewnością w oczy rzucały się jakieś symbole. Wojownik już to kiedyś widział, w podobnym stylu wygrawerowano wisior jaki otrzymał kilka księżyców temu na plagijskiej plaży. Niestety, maskonur poruszał płetwiastymi nogami zbyt intensywnie aby można było coś więcej zobaczyć na tej obręczy.
Nagle zwierzątko gwałtownie obróciło głowę w kierunku północnej części Zimnego Jeziora. Coś usłyszało. Melodię, która była dla obu smoków słyszalna dopiero po krótkim czasie. Powolna, spokojna, wręcz kojąca. Dało się odnieść wrażenie jakoby to sam wiatr przynosił ten dźwięk, choć był to tylko zbieg okoliczności. A może nie do końca...? Co ciekawsze, kokatyrs Bagiennej Gawędy mógł poczuć się wyjątkowo nieswojo po usłyszeniu tego dźwięku. Chciał za nim podążyć, jak najszybciej.
~ Ou! – zaświergotał kilkakrotnie maskonur, trzepocząc przy tym swoimi małymi skrzydełkami i wzburzając jeziorną taflę.
Wzbił się nagle w powietrze. Kto by pomyślał, że takie z pozoru malutkie skrzydełka były lotne. Czarno-białe stworzonko zawisło nad smokami i okrążyło je, następnie pośpiesznie pognało w kierunku z którego wydobywała się melodia. Zaświergotało kolejne "ou!", tym razem zaadresowane do Darmozjada. Czy on go zapraszał?


autor: Gra Pozorów
19 lut 2020, 12:57
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Zręczności i Mocy
Odpowiedzi: 284
Odsłony: 13615

Młodzik pognał do świątyni jak tylko otrzymał od starszych instrukcje. Co prawda nie był przekonany co do wiarygodności tutejszych bogów, już jeden taki fałszywy go oszukał. Stanął przed kwarcem i z zainteresowaniem próbował go wpierw wyrwać z okowów. Na nic się to nie zdało. Eh, czyli musi zapłacić, jak wszyscy do tej pory! Bez sensu.
Położył przed sobą swoje oszczędności i czekał na... coś. Nie był pewien na co dokładnie, po prostu liczył, że to poczuje. Usiadł, kiedy uznał, że za długo to trwa. Może kwarc się popsuł?


// agat, akwamaryn, topaz, onyks, granat, cytryn i 4/4 mięsa za Zręczność 3
autor: Gra Pozorów
18 lut 2020, 21:31
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 893
Odsłony: 137373

Podczas gdy nauka pływania zakończyła się relaksującym dryfowaniem na tafli zimnego jeziora, a kompan piastunki czekał na brzegu, coś się zadziało. Wpierw Zamącony Błysk mógł zauważyć wypływające z dna bąbelki powietrza. Pojedyncze, niezbyt intensywne. Pojawiły się w seriach po trzy. Później był spokój. Nie minęły trzy uderzenia serca, a bąble znów się pojawiły.
Potencjalnie skonsternowany tym zjawiskiem wojownik mógł nie zauważyć jak za jego zadem coś wypływa na powierzchnię. Pomarańczowy, nieduży kształt. Bagienna Gawęda mogła go jednak spostrzec kątem oka. O ile, rzecz jasna, sama nie skupiła się na tym samym co jej morski towarzysz. Nie musiała nawet podpływać bliżej aby rozpoznać kształt – był to ptasi dziób. I chociaż Rucze pochodziła spoza dawnej bariery, mogła nigdy w swoim dotychczasowym życiu nie spotkać takiego zwierzęcia. Miała bowiem do czynienia z młodym maskonurem. Co ciekawsze, nie jego jaskrawy dziób zwracał na siebie największą uwagę. Pod wodą coś błyszczało, na złoto. Nietrudno było się domyśleć, że błysk był powiązany z jedną z jego nóg – coś musiało być do niej przymocowane.
Ptaszek ostrożnie obserwował smoki. Nie wydawał się zlękniony, ba, nawet nie uznawał je za zagrożenie. Wyglądał sympatycznie.

Następny odpis 20.02
autor: Gra Pozorów
14 lut 2020, 10:28
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 86748

Zaczął grzebać łapą pod śniegiem, albo raczej tym co z niego zostało przez rozgrzewającą mgłę Mahvran. Chwytał przymrożone kłosy i je wyrywał. Miał szacunek do ziół, ale do reszty roślin? Nieszczególnie. Przecież to tylko trawa. Skubał tak podłoże, krzywiąc się na propozycję smoczycy.
A co to za różnica, słuchają tylko starych i upartych – stwierdził z przekąsem. – Nawet jak pytają o opinię, i tak nic sobie z niej nie robią. Za przekroczenie granicy dostałem tylko naganę, za obrzucenie rzekomego przywódcy Ognia kamieniami też. – Wzruszył barkami. Jak na jego, to pozwalano się młodym na wiele, wręcz na wszystko. I tak niespecjalnie przejmował się powagą jakichkolwiek konsekwencji, rodzice go nie wychowali na przykładnego smoczego obywatela. Słuchał się tylko siebie, tak po prawdzie.
Podobno ma stado decydować o jego losie na następnym spotkaniu – znowu się skwasił na samą myśl, czego nie dało się nie zauważyć na młodzieńczym pysku. – Ale wszyscy na niego patrzą z takim współczuciem, wiesz? Jaki to on nie był biedny, bo chciał być przywódcą, a nikt go nie chciał. I za to się obraził i chciał odejść, potem się zaabić – mówił to z takim teatralnym, prześmiewczym głosem. Naprawdę nie przepadał za ojcem, jedynym jego miłym wspomnieniem było wyklucie, a i to pamiętał jak przez mgłę. – Powinienem mu wsadzić trochę chmielu do tyłka i podpalić końcówkę szyszki.. – burczał pod nosem, mniej słyszalnie.
Świątyni od jakiegoś czasu nie szukał, głównie z prostego powodu – i tak nie odczuwał jakkolwiek obecności bóstw w tych stronach. W ogóle istnieli? Ona twierdziła, że takim była. Co nawet by mu pasowało, tylko jakoś nie widział konkretnego dowodu na potwierdzenie jej słów.
To znaczy, że możesz zabić każdego? – zainteresował się. – Och, może zabiłabyś mi tatę? – zapytał z taką lekkością, jakby prosił o relację ze wczorajszej pogody.
Sięgnął łapą do pyska i potarł nią o niego w zastanowieniu. Powinien mówić jej o braciszku? On był mniej pozbawiony hamulców moralnych, w przeciwieństwie do Iphiego. Po śladach cudzej krwi wiódłby wąski szlak na sam szczyt, gdyby go to satysfakcjonowało. Mroczne, młode dziecię.
Ria.. psik... – zmarszczył nozdrza, kiedy pomieszał zupełnie przypadkiem te imiona. – Pyzaty Kolec, też. Bo gruby jest, tak go nazwałem. – Dodał, bo mniej lubił tę tradycję. Nie byli żadnymi łuskami, bolcami czy innymi. Po prostu sobą, prawda? Tak czy owak, już poddał wizję zmiany imienia, jakoś przestało go to interesować.
Iphi miał kilka oblicz, jedno ścierało się z drugim niebezpiecznie często.
autor: Gra Pozorów
06 lut 2020, 13:24
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 86748

W końcu ktoś, kto go rozumiał i popierał. Mimo to, jego radość pojawiła się na pysku tylko na moment, bo szybko zgasła kiedy sobie uświadomił gorzką prawdę.
Szkoda, że stado tego tak nie widzi. Chcą mu dać szansę, jakieś wyjaśnienia... a po co? Jest duży, powinien wiedzieć czego chce, a nawet zabić się nie potrafi. – Czasem jego szczerość mogła przerażać, lecz nie samego kleryka. Był jaki był, takim go ukształtował świat.
Ożywił się na nowo słysząc potwierdzenie. Po ostatniej przygodzie z jednym "bogiem" miał spore wątpliwości. Więc o ile chciał bardzo jej wierzyć, tak jednak był dość przezorny. Zmrużył ślepka podejrzliwie. Jednakże chyba wiedziała jak podejść takich jak on, bo wizja posiadania czegoś w SEKRECIE, dla SIEBIE była zbyt kusząca, aby nie wejść w tę grę. Aż mu się oczka powiększyły.
A czego jesteś bogiem? – zainteresował się. – Ostatnio szukaliśmy z bratem boga by zmienił mu imię, bo ciocia dała mu takie brzydkie. Ale fałszywy bóg nas okłamywał i nie znaleźliśmy ostatecznie świątyni. Podobno to były tereny Ognia, ale jakoś nie wierzę. Prawie nie pachniały inaczej niż te gdzie się urodziłem. – Nie wiedział wtedy o patrolach, dalej nie do końca je rozumiał. W dalszym ciągu się uczył.
autor: Gra Pozorów
04 lut 2020, 21:25
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 4025
Odsłony: 232891

Infamia Nieumarłych:
1x ciężka


https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 405#333405

Aktualizacja.
autor: Gra Pozorów
04 lut 2020, 21:13
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5722
Odsłony: 308965

po polnocy wbija mi wiek ze starej duszy na magię, kamuflaż i śledzonko, kiss kiss ♥
autor: Gra Pozorów
01 lut 2020, 12:26
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 86748

Zanotował w głowie informację o nietypowości pewnych zwierząt, ale pewnie szybko o tym zapomni. Samczyk nie do końca załapał aluzję cielesną samicy. Po prostu nikt mu nigdy nie wyznaczył żadnych granic. Sam był nie raz łapany, podnoszony, czasem i przerzucany po śniegu przez starszych. Jej co prawda nie przerzuci, nawet nie podniesie, ale kusiło go by sprawdzić jaka była w dotyku. Naprawdę była piękna! Te łuski! Kurczę. Nie była może tak cudowna jak on sam, ale z pewnością coś było w jej wyglądzie.. magnetycznego.
On nie jest straszny tylko głupi – obruszył się i nadął jak żaba, kiedy czarodziejka zasugerowała Oku jakąkolwiek straszność. – Strasznie głupi. – Poprawił samego siebie. – Porzucił mamę, mnie i siostrę, stado też, mówiąc jakieś głupie rzeczy, a potem chciał umarn.. umrzeć w świątyni czy coś takiego. Sam bym go umarnął, ale nie wiem jak to się robi. – Machnął łapą w powietrzu, jakby ciosał zręcznie swoimi krótkimi szponkami niewidzialnego przeciwnika. Znał podstawy walki, ale uważał swoje zdolności za niewystarczające aby zmierzyć się z ojcem. – Aha – przytaknął jej pytaniu. – Ciocia Honi zrobiła herbatki od których mamie było dobrze, też tak chcę. Ale bardziej mnie interesują takie herbatki od których gorzej, podałbym takie staremu tacie – to drugie zdanie szepnął, a w jego czerwonym oku pojawił się taki chory, psychopatyczny błysk. Tylko na ułamek sekundy.
Pokręcił głową przecząco kiedy zapytała go o komplementowanie innych.
Nie bardzo, do tej pory wszyscy byli grubi i brzydcy, gdzie im tam do mnie – wyszczerzył się znowu, pokazując szereg rosnących ząbków. – ... albo Ciebie. – Napomknął jeszcze, sam nie wiedział czemu chciał o tym tak otwarcie mówić. Może rzuciła na niego jakiś czar? – Też jesteś bogiem? – zainteresował się, wypalając kolejne słowa których samica mogła zupełnie nie zrozumieć nie znając jego historii. – Ale takim prawdziwym, bo fałszywego to już znam. – Skrzywił się i zaczął lepić między łapkami śnieżkę, ot z nudy.
autor: Gra Pozorów
01 lut 2020, 11:57
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 86748

Żywiołaki? Och. Nigdy ich nie widział, ani nawet o nich nie słyszał. Tak naprawdę jedyny kompan jakiego znał to Barus. Być może smoki Ziemi nie przepadały za zwierzątkami. Sam by nie miał do tego głowy, był zbyt roztrzepany aby pamiętać o takich rzeczach. Erycalu, miej jego przyszłych pacjentów w opiece!
Dlaczego nie mogę ich dotknąć, skoro są żywe? – zaciekawił się i wyciągnął odruchowo łapkę w kierunku Nidhorgga, choć ją cofnął. Jeszcze mu ją pożre. Nie wyglądał przyjaźnie.
Normalnie by się zapewne obruszył zarzutem smoczycy, ale musiał przyznać jej cicho rację. Podreptał bliżej niej, nawet jeżeli tego sobie nie zażyczyła. Oglądał ją z każdej strony, zaś na pysku malowała się konsternacja. Niewiele się różniła od Ognistego fałszywego boga. Znaczy, była ładniejsza, to na pewno! Ale też miała tylko dwie łapy, takie duże skrzydła. Podobną budowę. To nie mógł być przypadek. Chociaż? Nie widział poza tą dwójką innych wełnowych smoków.
Zajmują się moim głupim byłym tatą, ja bym dawno go zabił za to co zrobił, ale Dziadek jest chyba na to za miękki – powiedział to z taką dziwną lekkością, ale też agresją w głosie. Czuł się bezsilny. – Szukam mamie nowego, bo jej ciągle smutno. Ale nie mogę nikogo znaleźć, wszyscy są brzydcy albo głupi. – Stwierdził dosadnie i zadarł pyszczek, by spojrzeć na większą od siebie samicę. – Uczę się sam! Znaczy, większość czasu. Ciocia Honi mi ma opowiadać więcej o ziołach i leczeniu, ale poza tym wszystkiego nauczyłem się sam. – Czyli niewiele, ale tego na głos nie zamierzał przyznawać. – Ładna jesteś. Bardzo! I miła. – Dodał, szczerząc się głupkowato.
autor: Gra Pozorów
31 sty 2020, 10:51
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 86748

Zjeżył się na widok wilka, którego wcześniej nawet nie spostrzegł. Czy on się.. zapalił? Ale odlot! Też chciał tak potrafić! Na pewno się tego nauczy, jak tylko ciocia Honi przeprowadzi go przez resztę nauk. Rozmycie się mgły poskutkowało u kleryka atakiem nagłego kichnięcia. Raz, dwa... trz.. o, nie, jednak tylko dwa. Z nozdrza dyndał mu przymrożony glut, jego gruczoły działały naprawdę dziwnie. Ledwo potrafił wypluć z siebie słup mrozu, ale gdy kichał to nie było już problemu z takimi dodatkami jak zamrożona gila.
A pf – machnął łapą olewczo, niewystraszony. – Przedarłem się przez obronę stada Ognia i pobiłem ich przywódcę kamieniami i śnieżkami. Wiedziałaś, że uważa się za bo... – urwał. Zaraz, zaraz. Momencik. Teraz widział ją lepiej. Była taka sama! Czy mogła być siostrą Zewu? Przechylił główkę. Nie miał pojęcia o jego śmierci, choć wątpliwe by się nią przejął. Naprawdę go nie lubił.
Z zamyślenia go wyrwało uczucie ciepła na łapce, która przed chwilą cierpiała na nieopisany chłód. Potrząsnął nią, aby przywrócić zwiotczałe mięśnie do pracy. Kiedyś przerażała go ta cała madj.. maddara. Teraz? Chciał się czym prędzej nauczyć tym posługiwać.
Dziękuję – wypalił, znowu jakoś tak nie pasowały do jego wyrazu pyska te słowa. Zmarszczył nosek. Teraz dopiero zauważył coś na jej grzbiecie. Nigdy takiego stworzenia nie widział. Obejrzał się za siebie. Wilk ciągle był w pobliżu. Ale czym było to coś? Uparcie się w tego żywiołaka wpatrywał, nie mając pojęcia z czym ma do czynienia. – Je też wyczarowałaś? – zapytał, wskazując jedną łapą na hienę, drugą na wilka, omal się nie zaplątał we własnych objęciach.
autor: Gra Pozorów
30 sty 2020, 22:03
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 86748

O rety, nie mógł ostatnio W OGÓLE spać! Biegał po wszystkich terenach, próbował rozpoznać jedne ziółko od drugiego, ale jak na złość niczego nie znajdował. Jedynie takie zamrożone, ale jak wsadził łapkę do tego nacieku przy wodospadzie... od razu mu ugrzęzła w lodzie. Więc tak sobie maszerował, z przednią prawą łapą otuloną bryłką lodu. Było mu zimno, pewnie, ale póki był w ruchu to na to nie zwracał uwagi. Tylko źle mu się chodziło, w końcu jedna łapa była wyżej od reszty.
W tej mgle niczego nie widział, ale słyszał. Kroki. Nawet kilka kroków! I takie coś śmiesznego, skalnego.. oh! Kamyczek! Też lubił je turlać, robił to na okrągło! Lub nimi rzucał w kompanów, czy smoki. W każdym razie, od razu zaczął się rozglądać za źródłem tego hałasu. Rozpaczliwie potrzebował pomocy, a nie umiał jeszcze czarować. Ział lodem, więc niezbyt mu to mogło pomóc.
Bam!
Wpadł na coś ciężkiego. Wpierw jednak jakby przeleciał przez coś gęstszego niż mgła. Nigdy nie miał do czynienia z żywiołakiem, a więc nie wiedział, że zanim wpadł na czyiś ogon, wpierw zetknął się z nim. Brr. Nieprzyjemne uczucie! Potrząsnął głową.
...! – miał już się wydrzeć w roszczeniowym tonie, ale przypomniał sobie słowa mamy. Obiecał jej zachowywać się lepiej. I być uprzejmy, no tak. Bleh! Podniósł się i otrzepał ze śniegu, a potem tyknął łapką ogon. Kogoś. Nie wiedział kogo, przez tę mgłę prawie nic nie widział. – Halo? Dzień dobry? Może mi pani, albo pan, pomóc? – poprosił uprzejmie, choć widać było jak na dłoni jak bardzo nie było to w jego stylu.
autor: Gra Pozorów
29 sty 2020, 8:42
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5722
Odsłony: 308965

Atak i obrona ze Starej Duszyczki poproszę!

Wyszukiwanie zaawansowane