Znaleziono 53 wyniki

autor: Bagienna Gawęda
20 lut 2021, 20:24
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XVI
Odpowiedzi: 117
Odsłony: 6859

To nie tak, że Lulek miał jakieś złe doświadczenia ze smokami – przecież był wciąż kompanem Rucze dlatego, że sam tego chciał, a i w stadzie Wody spotykał się raczej z pozytywnym przyjęciem. Nawet jeśli niektórzy Adepci doprowadzali go do kwestionowania własnej tożsamości, to jednak wciąż nie czuł się źle wśród Wodnych!
Gorzej z obcymi smokami w ogóle, ale to co innego...
Jednak jakie by te relacje nie były, hipogryf po prostu poczuł się doceniony. Och, tak, jakie to miłe, gdy całkowicie nieznany ci smok okazuje na wstępie taki szacunek i sympatię!
Nie trzeba chyba dodawać, że w tej sytuacji Lulek z ochotą przysiadł się bliżej! Oczywiście, tak, by znajdować się w zasięgu łap Modraszki, ale też, jakby spełniając mentalne życzenie Sahidy, rozpostarł swe skrzydła, osłaniając pisklęta przed wiatrem. Dla stworzenia większego od smoków nie było ciężkie objąć nimi taką niewielką gromadkę niewyrośniętych gadów...!


Choć pozostając przy temacie kompanów, to we łbie Rucze pojawiło się pewne pytanie. Na prośbę Strażnika skinęła mu krótko łbem. Nie widziała problemu w drobnej pomocy w zorganizowaniu Spotkania... Ale skoro tylko Prorok dał pisklętom znak do działania, Piastunka przesłała mu mentalnie swoje pytanie:
~ Podejrzywam, że obycność kompana mogłaby zaburzyć harmoniję grup i lipiej, żeby pozostał na Skałach? ~ Tak po prawdzie, nie byłoby tego problemu, gdyby nie przyszli razem z Modraszką; w końcu znając charakter Pierzaka, Rucze nie zmuszałaby go do przebywania w tym miejscu, a kompan pewnie by odmówił... Z drugiej strony wiedziała też, że nawet w czasie tego wyzwania hipogryf wolałby podążać za Modraszką – skoro jego powodem przybycia była ochrona tego pisklęcia, to przecież takie logiczne, aby i teraz nie opuszczał jej na krok...!
Ale tego raczej nie przewidywało wyzwanie przygotowane przez Proroka...
autor: Bagienna Gawęda
15 lut 2021, 20:53
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XVI
Odpowiedzi: 117
Odsłony: 6859

Nawet gdyby Rucze tym razem nie chciała zjawić się na Spotkaniu, to nie miałaby wielkiego wyboru! Akurat wraz z Lulkiem pilnowała Modraszki, gdy wszystko się zaczęło. Poprzednio wprawdzie wiele do roboty raczej nie miała... Ale kto wie, co się stanie tym razem?
Poza tym córka Szyszki już się o to postarała, by zabrać nie tylko Rucze, ale i Lulka...! Tego biednego, nieco aspołecznego hipogryfa, który nie chciał przychodzić nawet na Ceremonie Wody. Z drugiej strony nie raz już miał kontakty z pisklętami i wyraźnie je lubił, więc może tak źle nie będzie...

Nie dało się nie zauważyć wzburzenia, które narosło wokół postaci Pomiot. To tam skupiła się duża uwaga Rucze, skoro tylko przybyli na miejsce. To nawet trochę przypominało tę sytuację ze Skał z poprzedniej zimy... Tylko pisklęta najwyraźniej łatwiej się w tym wszystkim odnalazły i napięcie opadło, i bez ingerencji smoków dorosłych. Jakby nie patrzeć, to był ich konflikt – ich nauka. Czapla i tak ingerowałaby tylko w skrajnej sytuacji... Ale widać, Czarcia sobie radziła! Na swój własny sposób, a dokąd ją to zaprowadzi... To się jeszcze okaże.
Z tym większym spokojem Wędrująca Fala przysiadła obok Lulka i w końcu zwróciła spojrzenie na Strażnika. O ile nawiązali kontakt wzrokowy, skinęła mu łbem i przesłała wiadomość:
~ Mom nadziję, że moja obycność i tym razem to ni problem, Proroku. ~ Chyba trochę bardziej stwierdziła, niż spytała... Ale przynajmniej spośród smoków Wody nie należała do tych, które miały ochotę zepchnąć Proroka z klifu, skoro tylko go zobaczą!
Co innego konkretne sytuacje albo spiskowanie z Szyszką, by obrzucić go śnieżkami... Piastuni też nie bywają poważni i tacy pokojowi.

Ale ten konkretny przypadek na pewno nie zamierzał bez powodu przeszkadzać pisklętom w ich kontaktom. Bez nawiązywania rozmowy z tym, kto sam nie spróbował, bagienna po prostu przyglądała się młodym, szczególną uwagę poświęcając Wodnym. Tym bardziej nie umknęło jej przybycie Chaos, której również skinęła łbem i mentalnie powiadomiła, że nie musi się martwić, bo i tak miałaby na oku wszystkich Wodnych. A pewnie też i inne pisklęta... Od czegoś tu przecież była, nie?
A to, że miała bardzo lekkie metody wychowywania i dawała pisklętom dużo swobody to swoją drogą. Podejrzewała, że znajomy po fachu Burdig szybciej by zareagował w niedawnej sytuacji... A gdzieś to się podziewał ten stary znajomy Babuni? Czyżby miał ominąć to spotkanie...?

*

O ile Rucze zachowywała całkowity spokój, tak co innego krążyło po łbie Lulka! Nie miał nic przeciwko temu, by Modraszka wdrapała mu się na grzbiet. Ba! Jej drapanie futra okazało się odstresowujące nie tylko dla pisklęcia... Tylko dlaczego ktoś tu idzie...!?
Hipogryf zastygł, niepewny co robić. Uciekać, chronić Modraszkę...
Stać? Sahida nie wydawała się groźna. Przeciwnie, przywitała go, a to dobrze o niej świadczyło... I chyba wystarczyło do przełamania lodów. Hipogryf dumny z faktu, że został doceniony przez kolejnego smoka, wypiął nieznacznie pierś. Pewny, że ze strony takiej smoczycy Modraszce nic nie grozi, nie miał nic przeciwko, by młoda zlazła z bezpiecznego miejsca na jego grzbiecie. Swoim upiornym wyglądem równie dobrze może odstraszać napastników stojąc gdzieś w pobliżu...
Ale najpierw sam się przywita! Nie oszukujmy się, czy to z powodu hipogryfiej czy swojej własnej, indywidualnej natury, Pierzak należał do tych przyjaznych stworzeń. Postąpił kilka kroków bliżej, nie wchodząc jednak w zasięg łap Ziemnych. Nie umknął mu fakt, że za Sahidą przydreptały też i inne pisklęta... Ale za to zaćwierkał coś pogodnie i pochylił łeb, jakby samemu okazując im szacunek. Chyba naprawdę tego i owego nauczył się, obserwując Rucze...
autor: Bagienna Gawęda
19 sty 2021, 20:08
Forum: Nisza Zadumy
Temat: Pusty Piedestał
Odpowiedzi: 194
Odsłony: 10335

Rucze zrobiła w głowie szybki przegląd postaci należących do tutejszej wiary. I porównując z tym, co już omówiła... Wspólna modlitwa do Thahara była już naprawdę blisko! Ale najpierw... Jakie było pytanie?
– Śnieg to tyn biały, zimny piasek, chtóry ostatnio spada z nieba – wytłumaczyła, myśląc nad możliwe najprostszym wytłumaczeniem. Może przesadziła? No, mniejsza z tym! Pierwsze śniegi już zalegały ziemię i nawet jeśli często nie mogły dotrwać do pory wieczornej: nie sposób ich przeoczyć! – A zima to obycna pora roku, chtórej patronuje Kalatarel. Wtedy jyst najchłodnij, dni są krótsze, a z nieba pada śnieg... Aly wierzaj mni, że żadna z tych rzyczy nie jyst wredna. To część natury, chtórej nie można zmienić i dlatygo jyst pywność, że za jakiś czas zima minie – wytłumaczyła. W jej głowie zabłysła myśl o Sárkánteevadzie... Ale to już bybłaby inna nauka. Obca na tych ziemiach. Może... Kiedy indziej... Kiedykolwiek...? – Jyst jiszcze kilka bogów, o chtórych wciąż ci nie powiedziałam! – zaczęła, wyciągając łapę i ukazując na niej kolejną iluzję. Tym razem był to czerwonołuski, morski samiec. – To jyst Viliar. Patron wojny... A to chtoś, chto w pywnym synsie jyst jigo przeciwieństwem – Może nie powiedziała o nim wiele... Ale jeśli Modraszka kiedyś będzie chciała wiedzieć więcej, na pewno znajdzie sposób na zdobycie tej wiedzy. Tymczasem jednak Rucze uznała, że tak wrażliwe na przemoc pisklę raczej nie będzie miało ochoty słuchać o bogu niesłusznej wojny, którego obraz właśnie się rozwiał, a jego miejsce zastąpił kolejny. Tym razem był to smok wężowy o srebrnych łuskach. – Uessas jest patronem miłości. To raczyj jiden z tych przyjaźnijszy... – Po chwili i ta iluzja się rozwiała. Teraz bagienna machnęła szponem w stronę posągu wywernowej smoczycy. – A to Nytba. Patronka urody... I został jiszcze jiden. – Pomijając Tarrama. Rucze nawet nie była pewna jak traktować tę postać. Na ile trwały wciąż był ten mit w wierze smoków...? – To szary smók o ślipiach przypominających gwiździste niebo... I w pywnym sensie jyst bogiem tygo nieba. To Ateral, bóg śmierci i sprawiedliwości. A według przodków, gwiazdy, czyli te świecące w nocy punkciki na niebie, to smócze dusze. To smóki, chtóre juże odeszły – zakończyła. Nie była pewna na ile Modraszka była obeznana z tematem śmierci... Najwyżej chcąc nie chcąc będzie musiała zejść rozmową na te cięższe tematy!
– To co, chcysz coś zaśpiewać Thaharowi?– zaproponowała pogodnie, jednocześnie zerkając na Axarusa, który w międzyczasie zaczął się zachowywać jak gdyby nigdy nic. Ale skoro twierdził, że wszystko w porządku... Po co miałby kłamać?
~ Nie o chrabąszcze chodzi ~ zaczęła mentalnie z rozbawionym uśmiechem. ~ Charaszo to inaczyj “w porządku”, “dobrze”.

//Składaj raport: Wiedza I (uwzględnij w raporcie posty Axa i Szyszki, bo miały wpływ na przebieg nauki)
autor: Bagienna Gawęda
10 sty 2021, 20:08
Forum: Nisza Zadumy
Temat: Pusty Piedestał
Odpowiedzi: 194
Odsłony: 10335

– Nieee, to nie tak, że cała Woda nie lubi Wody, a Ziémia nie lubi błota... – zaczęła, nie bardzo wiedząc jak to lepiej wyjaśnić. Tym bardziej, że jeśli za nazwami stad kryły się jakieś historie, to Rucze do nich nie dotarła. – Nazwy stad niekonicznie muszą mieć związek z jigo smókami... Aly za to stada różnią się zapachami i nazwa może tobu zasugerować, do chtórego stada nalyży dany zapach. Z czasem samoj się przekonasz – zakończyła, puszczając młodej oczko. Prędzej czy później dotrze na granice. Szyszka i Fen na pewno zadbają o to, by wiedziała, by ich nie przekraczać... Ale może wiedza o innych zapach też się jej kiedyś przyda!
Chwilę później Rucze zastrzygła uchem, słysząc jak Modraszka określiła bóstwo rzemieślników.
– Valanyan – powtórzyła wyraźnie, nie mając pewności, czy wynikało to z nie zapamiętania imienia w tym tempie nauki... Chociaż, jak tak się zastanowiła, to czy Modraszka nie określiła Valanyan “bogiem”? Aktualnie Valanyan była raczej boginią, ale Piastunka machnęła już na to łapą. Jakie znaczenie miała, zwłaszcza w odniesieniu do tak nieokreślonej siły jak bogowie, płeć? – W takim razie pokaż podobną cierpliwość, any Valanyan i posłuchaj o innych bogach. Późnij możymy dla niej pośpiewać! – zapewniła pogodnie, przy okazji zauważając, że Axarus coś pobladł. No, może nie dosłownie i nie była pewna, czy dobrze to zauważyła...
Ale może lepiej się upewnić czy wszystko w porządku? Różne choroby chodzą po smokach!
~ Wszystko charaszo, Axarusie? ~ przesłała krótko w formie wiadomości mentalnej i zaraz znów skupiła się na pisklęciu.
Łowca! Bagienna od razu poszukała wzrokiem odpowiednich figur, by móc od razu zwrócić na nie uwagę i kontynuowała.
– Hmm... Skoro Łowca, to poza Thaharem, pomocne mogą być dla cibię Nenya i Lahae! Nenya, partnerka Valanyan, jyst patronką zręczności. Lahae patronuje spostrzegawczości, co na pywno przyda się w czasie poszukiwań – przedstawiła krótko, wskazując konkretne postacie. Jednak po niedługiej przerwie zaraz kontynuowała, wyciągając łapę i ukazując na niej kolejną, boską podobiznę. Tym razem była to młoda, pustynna smoczyca o różowych łuskach. – Zimą może polowania nie są najłatwijsze, aly jakiś czas po niej przyjdzie Lato, chtóre równiż ma swą patronkę. Jyst to Sennah, bogini przywrócona do życia w czasie poprzedniej zimy.
autor: Bagienna Gawęda
07 sty 2021, 23:44
Forum: Nisza Zadumy
Temat: Pusty Piedestał
Odpowiedzi: 194
Odsłony: 10335

Rucze drgnęła zaskoczona, gdy nagle do nauki włączył się Axarus. Na chwilę zapomniała, że w świątyni są też inne smoki, które pewnie się tej rozmowie przysłuchują! Jednak spośród wszystkich wypowiedzi Axarusa, Rucze pociągnęła tylko jeden wątek, który z resztą utkwił Modraszce w łebku i zaraz padło o to kolejne pytanie.
– Nie jestym pywna, Axarusie, czy jajo harpii zadziała. Poza twoją, harpią Iskrą, są tyż Iskry bogów, chtóre trochu się od niej różnią. – Tutaj przesunęła spojrzeniem z zielonołuskiego na pisklę. – Do przywrócynia jidnego boga potrzybna jyst jidna Iskra. Aly zdobycie jej wymaga wyprawy poza tyreny Wolnych Stad, a to może być niebyzpieczne. – I z tego miejsca mogła przejść do kolejnego pytania Modraszki. Tym razem o stada. – Bo rzeczywisto, istnieją inaksze stada! – zaczęła, kiwając lekko łbem. – Nie mom pojęcia czy smóki Ziémi lubią błoto... Aly tyż nie każdy smók Wody lubi wodę. Nie da się całej grupy ocenić po jidnym smóku. Aly wracając do stad! Są jiszcze dwa insze, a razem, wszystek cztyry, tworzą tak zwane Wolne Stada. Te pozostałe to Plaga oraz Ogień. – Rucze uniosła spojrzenie, by poszukać kolejnej z boskich figur. To był idealny moment na powrót do tego tematu. – Patronem Ognia jyst Kammanor, brat Immanora. – Dopiero teraz uświadomiła sobie, że przecież Kammanor już wrócił. No nic, są też inne sposoby!
Czapla wyciągnęła łapę bliżej Modraszki i znów korzystając maddary, ukazała młodej zmniejszony obraz Kammanora. Smoka masywnego, przypominającego rasę olbrzymich. – Jyst równiż bogiem siły. – Piastunka machnęła łapą i iluzja się rozwiała. Zaraz jednak pojawiła się kolejna. Tym razem była to czarnołuska, morska smoczyca o łagodnych, niebieskich ślepiach.– To zaś jyst Valanyan. To patronka rzemieślników, więc możliwe, że w jakiś sposób się z nią dogadasz – jestym pywna, że lubi tyż śpiew! Poza tym... Valanyan słynie z cierpliwości w przekazywaniu wiedzy, a więc może być patronką mojej rangi, czyli Piastunki – przeszła dalej, pozwalając, by iluzja powoli się rozwiała. – Piastuni zajmują się pisklętami, jiszlo ich rodzice nie mogą tygo zrobić samoj. Są odpowiedzialni za przekazanie im podstawowej wiedzy. Późnij pisklęta zostają Adeptami i pod ślepiem mistrza szkolą na wybraną rangę spośród Piastuna, Uzdrowiciela, Łowcy, Czarodzieja i Wojownika – zakończyła, grzebiąc w pamięci i sprawdzając, czy wszystkie te rangi już wyjaśniła... Ano, wyjaśniła, ale czy wszystko dotarło do Modraszki to już inna kwestia!
autor: Bagienna Gawęda
04 sty 2021, 22:36
Forum: Nisza Zadumy
Temat: Pusty Piedestał
Odpowiedzi: 194
Odsłony: 10335

Ach, skąd bogi! Rucze, oczywiście, już dawno zapisała sobie w pamięci wszystkie legendy na temat bogów, które zachowały się jeszcze w pamięci Wolnych... I choć widziała w nim wiele podobieństw, nie były one identyczne do jej własnych.
Z drugiej strony, sami bogowie znacznie się różnią między tymi dwoma ludami. Wolni... Ich bóstwa są o wiele konkretniejsze, od tych, które opiewały jej rodzime dajny! I z racji tego faktu, istniały również konkretniejsze opowieści o tym, skąd pochodzą. A jednak...
– Część bogów pochodzi od inszych bogów, jak smóki pochodzą od smóków, inni... – Tutaj poszukała wzrokiem marmurowego posągu Immanora. Kiwnęła łbem ku tej postaci i kontynuowała. – Widzisz posąg tygo boga z ułamanym kłem i diamentami zamiast ślepi? To Immanor. Patron stada Ziémi, bóg wytrwałości. Jyst tyż przywódcą bogów oraz pirwszym, chtóry powstał. A według legend on sam jyst dzieckiem Nieba i Wielkiej Piaszczystej Doliny czy tyż Wielkiego Pustkowia. Z nich tyż pochodzą duszki kierujące siłami natury. Aly co było przedtem... – Tutaj rucze musiała wzruszyć barkami. – To chyba wiedzą tylo bogowie.
Czapla z ciekawością przysłuchiwała się słowom Modraszki. Już wcześniej zauważyła jakąś śpiewność w jej tonie. Ach, jak wiele wspomnień przywoływał taki sposób mówienia! Taki naturalny dla rodzimej Hurmy Rucze... Dawno nie spotkała nikogo innego, kto by śpiewał wypowiadając najzwyklejsze słowa. Sama z resztą pewnie robiła to już coraz rzadziej. Jedynie nie potrafiła powstrzymać tego odruchu nucenia w czasie to kolejnych wypraw czy spacerów...
– Wiesz, zdarza się, że można tych bogów spotkać... Słyszałaś, co wcześniej mówił Fen? To o Iskrach? To historia, chtóra wciąż się tworzy, więc nie wszystko jiszcze wiadomo... Aly w pywnym momyncie bogi zniknęły. A tyraz smóki z czterech stad poszukują tych Iskier, by przywrócić bogów. Część juże tutaj jyst i istnieje szansa by z nimi pogadać – zakończyła, uśmiechając się lekko i wysyłając młodej oczko. – To co, chcesz coś zaśpiewać chtóremuś bogu czy mam najpirw skończyć tobu ich wszystkich przedstawiać? Wciąż zostało kilka ciekawych postaci... – dodała, zawieszając głos. Ledwie zaczęła ich przedstawiać! A przecież mówiła tylko o tym naczelnym panteonie Wolnych. Nikt nie wie ilu ich jest w rzeczywistości! Nawet poprzedniej zimy okazało się, że pewna bogini została zapomniana...
– Zgadzam się z tobą! Zawsze lipiej najpirw pogadać. Rzecz w tym, że inni nie zawsze chcą słuchać, a nawyt od razu atakują. Czasem pozostaje tylo wybór między ucieczką lub walką, a Wojownicy i Czarodzieje są po to właśnie, by bronić, kie nie zadziała rozmowa – tłumaczyła spokojnie. Zaraz nauka o bogach skończy się nauką mediacji...!
autor: Bagienna Gawęda
04 sty 2021, 20:56
Forum: Nisza Zadumy
Temat: Pusty Piedestał
Odpowiedzi: 194
Odsłony: 10335

Rucze z pewnością miała jeszcze wiele do powiedzenia, choć już w tej chwili mogło to być zbyt wiele... No nic, jakoś to ogarnie! Z resztą, założyła, że jeśli coś będzie niezrozumiałe, to padną jakieś pytania.
I rzeczywiście, skoro tylko dała młodej chwilę na zastanowienie, coś się rzeczywiście pojawiło.
– Nie, dziabążku... Bogi mogą wyglądać jak smóki, aly nie są do końca smókami. Żyją dłużej od nich, a według niechtórych te smóki stworzyli. Poza tym mogą władać siłą, chtóra przerasta nyszą maddarę. I dlatygo, ży są potężniejsi, mogą się nama opiekować – wytłumaczyłą spokojnym tonem, znów przypominając sobie o mówieniu jak niezrozumialej. Mniej gwardy, wolniej, prostsze słowa... Czasem z głowy to wypadało, a nie zawsze codzienna mowa danego smoka jest tą, która będzie zrozumiała dla drugiej strony. Zwłaszcza w przypadku Czapli. – Nicht nie określił jak to robić. Możysz się modlić, any ci wygodniej: podejść i powiedzieć coś lub zostać na grzbiecie Szyszki i pomyśleć o swojej prośbie, byz wypowiadania jej na głos. Możysz tyż zaśpiewać a’bo... – Tutaj zerknęła na Axarusa. – Albo wymyślić inną formę. Czygo nie wybierzesz, bogowie usłyszą twoją modlitwę.
A dalej wszystko poszło w kierunku, którego nie przewidziała! Rucze podeszła bliżej Modraszki i wciąż utrzymując spokojny, łagodny ton, zaczęła:
– Oczywisto, ży można! Wojownicy i Czarodzieje nie urywają sobie łapek tak po prostu. Ani w ogóle nie robią mocnego kuku. Jeśli walczą, to po to, by ćwiczyć i w razie zagrożenia być silniejszym. Nigdo nie wiadomo czy coś nie zaatakuje stado, aly po to są Wojownicy i Czarodzieje, jak Fen i Szyszka. Przy nich jestyś bezpieczna – zakończyła uspokajająco. – A jiszlo komuś stanie się kuku, w stadzie są tyż Uzdrowiciele, chtórzy twoje kuku wyleczą. I wśród bogów tyż jyst Uzdrowiciel. Ma na imię Erycal i ma białe futerko... – kontynuowała, wzrokiem szukając wspomnianego boga. Wskazała go szponem, gdy tylko wypatrzyła odpowiedni posąg i dodała: – Erycal jako opiekun Uzdrowicieli, aly tyż taki potężniejszy Uzdrowiciel, może pomóc smoku odzyskać łapkę.
Co może nie brzmiało jeszcze tak optymistycznie, a tak w ogóle to wśród bogów znajduje się na przykład Viliar, który znów może przywrócić pisklęcy niepokój... Ale z drugiej strony – świat bywa okrutny i Modraszka dowie się o tym prędzej, niż później. Wystarczy przecież pierwsze polowanie albo nawet i coś innego...!
autor: Bagienna Gawęda
29 gru 2020, 23:56
Forum: Nisza Zadumy
Temat: Pusty Piedestał
Odpowiedzi: 194
Odsłony: 10335

//Modlitwa
Rucze nie była najczęstszym gościem w świątyni Wolnych, jednak i jej zdarzało się tu czasem zajrzeć, zostawić jakiś totem, pomodlić o dobro stada... Choć była to właśnie rzadka sytuacja. Częściej skupiała się na własnych, rodzimych praktykach.
Nic jednak nie stało na przeszkodzie, aby czasem je wymieszać! Tym bardziej, że tutejsi bogowie zdawali się wszystko potwierdzać i chociażby odpowiadać w na jej modlitwy w tym samym języku...
Bo tak swoją drogą to odwiedziny w świątyni były dobrą okazją do nauki dla piskląt, a ona przecież wciąż pozostawała Piastunem Wody, prawda? Skoro już posiadała wiedzę, to teraz wypadałoby się nią podzielić z młodszym pokoleniem! Ale póki co nie wtrącała się. I Szyszka, i Fen mieli na ten temat coś do powiedzenia. Słuchając ich jednym uchem, bagienna skupiła się na własnej modlitwie.
– Ruczédami ríkjezārga, Kaltarelu – mruknęła cicho, nie chcąc przeszkadzać w tłumaczeniach Szyszki i Fena. Jednocześnie położyła na podeście tego bóstwa totem mu poświęcony, ledwie zdążając przed Axarusem, który zaraz zaczął odprawiać własne obrządki.
Tym razem totem przybrał bardzo prostą z kształtu figurkę z kości. Korzystając z odpowiednich barwników Rucze nieco zmieniła jej wygląd... I pewnie można było rozpoznać z kształtu, że jest to jakiś ptak, a znawca tychże zwierząt może nawet rozpoznałby konkretny gatunek w postaci jemiołuszki... Jeśli idzie o artyzm była o wiele lepszym muzykiem, niż rzeźbiarzem!
Został jeszcze jeden element modlitwy. Samo skupienie się na bóstwie i wyrażenie swoich myśli. Nie na głos wprawdzie... Ale skupiając myśli na Kaltarelu, który wydawał się jakimś odpowiednikiem Sárkánteevady. Rucze najpierw podziękowała. Za to, że obecnie zima póki co rysowała się łagodnie, a smoki Wody miały pełny skarbiec. Nic nie zapowiadało, aby mieli głodować... To dobrze, bo zima bywa niebezpieczną porą.
Bywa też nieprzewidywalna i w tym miejscu Piastunka umieściła swoją prośbę. Prośbę o to, by mimo tego, co szykowała przyszłość czy też sama Harsurmādè, Woda mogła przetrwać bez trudności i dobrze wykorzystać ten czas... Czas mrozu tak wielkiego, że lepiej było nie wysuwać nosa z nory, w której się zaszyło. Kojarzył się on Czapli z niczym innym, jak rodzimymi wierzeniami oraz licznymi, zimowymi nocami spędzonymi przy ognisku. Bo zima to był też czas snucia opowieści, nauki i zacieśniania więzów stadnych... Choć to oczywiście zależy od samych smoków, a nie sił, na których opiera się wszechświat. Kaltarela mogła prosić o to, by ta zima była spokojna i dała naturze potrzebny jej odpoczynek. Bo zima to nie tylko czas niebezpieczeństw, ale też czas odpoczynku... Oraz intensywnej pracy wszelkiego rodzaju łowców i zbieraczy. Sęk w tym by nie tylko sprzyjał im Thahar, ale również Kaltarel regulujący przebieg tej najchłodniejszej pory roku.

//Nauka
W czasie tej modlitwy Rucze przymknęła ślepia. Ledwie je otworzyła, a poczuła zapach... Czosnku? A słowa smoka odpowiedzialnego za tę woń wydawały się jeszcze ciekawsze... No tak, smoki różnie okazywały swoją wiarę! Zwłaszcza w miejscu, które żadnych zasad w tej kwestii nie narzucało.
Bagienna zrobiła krok bliżej Szyszki, zerkając na pisklęta, które tu z nimi przyszły. Najwięcej jej uwagi przyciągnęła Modraszka. Patrząc na nią, ale w gruncie rzeczy mówiąc to do wszystkich spośród obecnych piskląt (lub też Adeptów!), Rucze zabrała głos.
– Moży Kaltarel wydaje się chłodny any sama zima, aly każda część natury poza złą ma tyż dobrą stronę – zaczęła, wyciągając prawą łapę i prostując szpony ukazała na niej drobną iluzję. Był to obraz boga zimy takim, jakim go zapamiętała bagienna. Smok rasy zwyczajnej, który wręcz emanował surowością. Kolczasty, postawny, czarnołuski. – Tak wygląda Kaltarel, bóg zimy, do chtórego modli się Axarus... Chociaż myślę, ży nie wymaga aż takich starań, aly wystarczy mu twoja niwypowiedziana próśba – dodała ciszej, mrugając porozumiewawczo do Modraszki, by nie przeszkadzać Axarusowi w... No, w czymkolwiek co on tam teraz majstrował! – Swygo czasu był uwiązany do miszkających ajw smóków, nazywających sibie Wolnymi Stadami. Pełnił rolę Nauczyciela. Smóka pomagającego inszym się doskonalić i odnajdywać drógę. – Iluzja rozwiała się niby targana wiatrem, a Piastunka przeszła dalej, kiwając łbem na piedestał, przy którym skupiła się druga część Wodnych. – Thahar, o chtórym wspominał Fen, to patron Łowców. Patron... Czyli taki opiekun, tak any na przykłod rodzic dla piskloka. I taki Thahar może wspomóc smóki w czasie polowania, co jyst szczególnie ważne dla Łowców, chtórzy dbają by smóki w stadzie nie były głódne
Teraz Rucze poszukała wzrokiem piedestału innej, konkretnej postaci, do której jeszcze nie dotarła boska Iskra. Pomnik fioletowołuskiej bogini znajdował się w Niszy Zadumy... To nic! Jeśli się wychylić, to może Modraszka ją dostrzeże! A jeśli nie – pewnie jeszcze zrobią jakiś obchód po świątyni.
– Aly są tyż patroni konkretnych stad, chtórych w ogóle jyst cztery. Na przykłod naszą patronką, patronką stada Wody, jyst Naranlea. To bogini maddary, chtóra, tak any Thahar Łowców, wspomaga Czarodziei. – Tutaj dała młodym krótką przerwę na przetrawienie informacji, nim sprostowała. – Czarodzieje oraz Wojownicy są obrońcami stada przed zagrożeniami z zewnątrz. Różnią się tym, ży Wojownicy wykorzystują w walce swoje szpony i kły. Natomiast Czarodzieje posługują się maddarą, czyli energią, chtóra pozwala tworzyć różne rzeczy, any na przykłod moja iluzja Kaltarela – wytłumaczyła, znów wtrącając informacji z życia stadnego. To wszystko za dobrze się łączyło, by przemilczeć takie fakty!
W tym miejscu też dała pisklętom jeszcze więcej czasu – na modlitwę lub też na pytania. A do informacji o innych bogach, stadach czy rangach... Na to jeszcze znajdzie się czas!
autor: Bagienna Gawęda
03 gru 2020, 19:27
Forum: Świątynia
Temat: Plac przed świątynią
Odpowiedzi: 1567
Odsłony: 57519

Rucze przyszła na miejsce wraz z Szyszką. Gdzie był Axarus? Pewnie gdzieś w okolicy. Chyba gdzieś w okolicy... Chyba jakoś trafi mimo problemu ze ślepiami, nie?
Nie prosił o pomoc, więc założyła, że jakoś sobie poradzi. Skoro jakimś cudem przeżył już tyle księżycy... Tak, chyba nie musiała się o tę kwestię martwić!

I rzeczywiście, jakoś się odnalazł. Do tego zdradził im, że na wyprawę pójdzie jeszcze jeden smok... W postaci samego Proroka. O ile mogła się domyślić, że Axarus dotrze do świątyni, tak nie miała pojęcia jakim sposobem przekonał Proroka na wyprawę.
No, mniejsza z tym! Póki co mieli tylko się zebrać i przynieść ze sobą niezbędną opłatę, a to akurat było najmniej problematycznym momentem dzisiejszej wyprawy.

// Jednorazowa zniżka za Odkrywcę.
// Rubin i szmaragd na misję 05.12.
autor: Bagienna Gawęda
01 lis 2020, 20:55
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 709
Odsłony: 100210

W pewnym momencie Rucze zaprzestała machania skrzydłami. Załapał, teraz tylko żeby się wzbił... Może wygodniej byłoby zrobić to z rozbiegu...? Nie! Nie poddawał się, a Czapla doszła do wniosku, że przerwanie i zaproponowanie prostszej metody mu się nie spodoba. Młody już podjął wyzwanie i nie zamierzał się poddać!
I na dobre mu wyszło.
– Lot jyst trochu any pływanie. Pochyl się nico, nich łeb prowadzi ciało. Skrydłami machaj bardzij za sibie, a nie w stronę ziémi. – Sama poruszyła własnymi kończynami w odpowiedni sposób, wciąż uważnie przypatrując się pisklęciu. Niby nie był wysoko, ale przez cały czas miała maddarę w pogotowiu! – Utrzymoj szybszy rytm, kie chcysz lotać wyżej. Rozłóż skrydła i szybuj, kie chcysz utrzymać wysokość – poleciła krótkimi komendami i sama podskoczyła, machając skrzydłami.
Najpierw szybko wzbiła się nieco wyżej od Jarzębinki, a później poszybowała w przód, układając skrzydła tak, by przez cały czas łapały odpowiedni prąd. Na tej wysokości może nie były one silne, ale na pewno znaczące. Nie wychodząc poza ramy polanki, przechyliła odpowiednio ciało w skręcie w lewą stronę. Prawe znalazło się wyżej, ogon pilnował równowagi... I wyrównanie. Podejrzewała, że gdy Jarzębinka poczuje się pewniej, sam zacznie próbować skrętów... Wtedy rzuci mu kolejne uwagi, ale na razie mógł się przyjrzeć samemu ruchowi w praktyce.
Łeb zdawał się wyznaczać kierunek. W czasie skrętu to za nim szła reszta ciała, wyginając się w lekkim łuku. Same skręty były łagodne, poprzedzane szybowaniem. Z resztą, sama Piastunka z wolna kołowała, tylko co jakiś czas poprawiając wysokość silniejszym uderzeniem skrzydeł. Poza tym wystarczało dostosować skrzydła do prądów i mogła bez problemu skupić się na pilnowaniu, by młody nie zabił się wpadając na jakie drzewo...
autor: Bagienna Gawęda
29 paź 2020, 23:04
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Wzgórze Świetlików
Odpowiedzi: 480
Odsłony: 61971

Rucze nie była świadoma licznych wysiłków, które podjęła Paqui. Dla niej wszystko zaczęło się wraz z przybyciem motylka... I wiadomości. Przyciągnął ją samą swoją barwą, a później myślą, że to raczej rzadki widok o tej porze roku. A później... To nie brzmiało jak kolejna uczta dla stada. Nawet jeśli pominąć fakt, że zaproszenie było dla Fal, a nie dla całości Wody.
Jakkolwiek nie było, Czapla nie zamierzała odmawiać Pasji. Choćby był to jeden z tych dni, gdy wolała pobyć sama... Młodej wyraźnie na tym zależało, więc jak mogłaby odmówić...?
Zerknęła na kompanów, zastanawiając się, czy i tym razem będą robić za eskortę. W końcu Tereny Wspólne są taaak dalekooo...!
Prawie na pewno puszczą się w pogoń. Ale mniejsza z tym. Piastunka pozostawiła im wybór, a sama wzbiła się w niebo, kierując się ku wskazanemu miejscu.

Kompani pewnie doczłapią dopiero za jakiś czas, ale ona już tu była. Natychmiast wypatrzyła Paqui oraz... Czy ona już gdzieś nie widziała tego stołu?
Rucze lekko pokręciła głową. Cokolwiek zamierzała, naprawdę jej na tym zależało. Za każdym razem, gdy stykała się z robotą Paqui, miała dowód prawdziwego, smoczego zaangażowania, ale tym razem miała wrażenie, że Łowczyni jakimś cudem postarała się jeszcze bardziej. Że też to jest możliwe!
– Zitojta! Pywno ni zdradzisz mni celu, póki nie schadzi się ryszta...? – spytała, lekko tykając nosem bark Paqui w ramach czulszego powitania, niż zwykłe słowa.

*

W pewnym momencie jednak żołądek dał o sobie znać. Nie tylko kompani zdołali już dawno dotrzeć na miejsce, ale też i pewnie większość zgromadzonych. A skoro już zebrali się na uczcie, to wypadałoby skorzystać. Choćby tylko po to, by wyrazić uznanie organizatorce! I tym sposobem w natłoku późniejszych wydarzeń, do żołądka Rucze dotarło co nieco z tego, co przyrządziła Łowczyni by nie było chaosu, uznajmy, że mechanicznie był to tylko jeden rodzaj:[/size]4/4 owoców]. Uprzejmość uprzejmością, docenienie docenieniem... Ale taki żołądek na pewno się ucieszył z faktu, że właścicielka jeszcze pamiętała o podstawowych potrzebach swojego ciała.
autor: Bagienna Gawęda
28 wrz 2020, 20:37
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 709
Odsłony: 100210

Ha! Widać Jarzębinka naprawdę wciągnął się w te wszystkie sprawy. Chciał wiedzieć więcej? Dobrze, to da się załatwić! Nie bez powodu przecież została Piastunką. Trzeby w końcu tym Piastunem trochę pobyć...
Więc może lot? Skoro tak dobrze biegał, to niech teraz nauczy się polatać. Zwłaszcza, że to akurat na początku bywa niebezpieczne. Nie jedno pisklę na tym etapie wpadło na jakieś drzewo...

Swoją drogą, w tym miejscu warto wrócić do jednego z kompanów Rucze. O ile Darmozjad wciaż nie wyściubił nosa z lasu, tak Lulek stale pozostawał w grze. Teraz na przykład jakimś sposobem zdołał ominąć przeszkodę, choć minął ją ledwie o włos, a na polanę wpadł może uderzenie serca po pisklęciu.
Może dzięki temu Ziemisty się nie zorientuje, że w sumie to wygrał. Może zapomniał o nagrodzie...
Ale, ale, to nie wszystko! Czapla miała jeszcze jedną prośbę do Lulka. Nie chciała tak go wykorzystywać... Ale, co ją zaskoczyło, hipogryf wykazał w tej kwestii zaskakujący optymizm. Najwyraźniej dla jego ducha rywalizacji znaczenia nie miało, czy walkę toczy z Kokatrysem, czy z jakimś tam pisklęciem!

Ledwie smoczę wyraziło swoje żądanie, a Rucze zerknęła krótko na niebo, rozpostarła skrzydła i rzuciła;
– Więc spróboj skorzystać z tych skrydeł. Rozruszoj je truchou. Potem podskocz i zacznij uderzać energczniej. – Tym razem nie mogło się obyć bez trochę dłuższego wstępu. Dobrze dla Jarzębinki, jeśli kiedyś zwrócił uwagę na wznoszące się do lotu ptaki... Ale i bez tego powinien sobie poradzić z takim wstępem. A żeby nie było, że ona tak sobie przez cały czas tylko siedzi na polanie, sama Rucze zaczęła lekko machać skrzydłami. Wprawdzie sama nie potrzebowała takiej rozgrzewki aż tak bardzo, jak dotąd nieużywane skrzydła Jarzębinki... Ale w powietrze zamierzała się wznieść dopiero wtedy, gdy i młody dojdzie do tego etapu.
autor: Bagienna Gawęda
28 sie 2020, 18:46
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 709
Odsłony: 100210

Lulek najpierw skierował zdezorientowane spojrzenie na pisklę. Niby co jego zderzenie z drzewem miało do rzeczy? Był po prostu szybszy!
Slalom? Teraz spojrzał się na Rucze z wzrokiem, który wyraźnie mówił; “czyś ty oszalała? Ile jeszcze masz tych głupich pomysłów we łbie?!”. A później z jeszcze większym szokiem niż poprzednio, znów zogniskował spojrzenie na Jarzębince.
Wyzwanie?! Jakie znowu...
Doigrałaś się przerośniea jaszczurko. Hipogryf jeszcze ci pokaże!
I tym oto sposobem Lulek jednak podjął wyzwanie Jarzębinki. Choć tym razem to nie kompan wysunął się na czoło... To pisklę wcale nie było takie złe! Szybko się uczyło i miało wystarczająco dużo pisklęcej werwy, by jeszcze się nie zmęczyć... Wspalnialne! Nareszcie przeciwnik wart jego umiejętności! A nie to, co ten żałosny Kurczak...!

Nie zapominajmy jednak o Piastunce, która również miała swój plan. Dzięki Lulkowi, który biegł tuż za Ziemistym, mogła śledzić jego postępy, wciąż pozostając na Polanie. A Polana jeszcze może im się przydać... Musiała jednak wyznaczyć metę, a najlepiej zrobi, jeśli meta skończy się właśnie w tym miejscu!
Jarzębinka miał przed sobą jeszcze kilka drzew, nim miał napotkać przeszkodę przygotowaną przez Rucze. Stworzony z pomocą maddary pień drzewa musiałby należeć do naprawdę porządnego chojoka – pisklę nie zdołałoby go tak łatwo przeskoczyć, ani nawet wyminąć.
– Zawróćtoj przy pniu. Wygrywa ten, chto pirwszy wróci na polanę!– krzyknęła za nimi. Byli na tyle blisko, że bez problemu mogliby usłyszeć jej głos.
Choć jednocześnie pewnie biegli na tyle szybko, że czekał ich ostry skręt tuż przed samym pniem. Czapla nie martwiła się o kompana – przy tylu przepychankach dziennie jej kompani bez problemu radzili sobie w takich sytuacjach. A nawet jeśli zdarzyło im się w coś uderzyć... Twardzi byli. Im zakutym łbom nic nie zaszkodzi!
Co innego pisklę i uznając, że poprzednim razem nie wyszło to tak źle, Rucze znów skorzystała z bardzo krótkiego przebłysku maddarowej wiadomości; i znów Jarzębinka widział siebie. Siebie, jak jeszcze przed pniem zaczął wykręcać tułów w stronę skrętu. W ślad za nim poszła reszta ciała oraz ogon, który w tym manewrze był bardzo ważny. Łapy po zewnętrznej głęboko ryły ziemię, by pisklę miało lepsze zaparcie. By w tak krótkiej chwili wyrównać bieg, Jarzębinka musiał mocno zarzucić zadem, współpracując z resztą ciała, która już zaczęła skręcać. Dalej już robiło się łatwiej, bo reszta skrętu przebiegłaby po łagodniejszym łuku, w czasie którego pisklę miało czas na wyrównanie rytmu.

//Po twoim odpisie raport na Bieg I
autor: Bagienna Gawęda
25 sie 2020, 23:38
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 709
Odsłony: 100210

Może i pisklę nie było zadowolone z przebiegu całej akcji... Ale Rucze w duchu odetchnęła z ulgą. Wciąż był w jednym kawałku! Uff...
Ale to wciąż za mało, by w razie czego mógł sobie poradzić w realnej sytuacji. Bagienna przekrzywiła lekko łeb, skupiając się na Jarzębince. Przydałoby się jakoś wybrnąć z tej sytuacji, uspokoić pisklę, a jak wszystko pójdzie dobrze, to nauczyć go jeszcze tego i owego...
– Hmm, nie najlipszy to wyścig, jiszlo pirwsze udyrza w drzewo... – zaczęła. Sama nie była pewna jak mogłaby uspokoić Ziemnego... Postanowiła zdać się na jego temperament. Czas na kolejne wyzwanie! – Nie udało się z byciem szybszym... – zaczęła skupiając wzrok na Jarzębince. – Aly w chamowaniu jestyś wyraźnie lepszy. Może zamiast zderzać się z kolyjnym drzewem, powinniśtoj zrobić slalom? – zaproponowała, przesuwając wzrokiem wzdłuż krawędzi polany... Swoją drogą teraz zauważyła, że Kokatrys schował się gdzieś w głębi Puszczy. Najwyraźniej wykorzystał moment, gdy wszyscy byli skupieni na unikaniu kolizji. – Wzdłuż boru, miendzy jidnym, a drugím drzewem. – Teraz Piastunka przeniosła spojrzenie na hipogryfa i tak, jakby to on, a nie pisklę, potrzebował nauki, dorzuciła pewne wskazówki. – Any tym razem nie chysz walnąć w drzewo, biegnij trochę wolnij. Zwłaszcza na zakręach. I pilnuj ogôna, by wygiął się w odpowiedni łuk. – Teoria w pigułce!
I to bardzo skrótowej... Ale Rucze wciąż pozostawała przy teorii, że każde smoczę prędzej czy później samo by pojęło jak się robi takie rzeczy. Ona mogła jedynie ten proces przyspieszyć i przypilnować, by przy okazji nikomu nie stała się krzywda.
autor: Bagienna Gawęda
25 sie 2020, 22:18
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 709
Odsłony: 100210

Choć Jarzębinka starał się jak mógł, to wprawiony hipogryf miał nad nim przewagę. I nawet dobra motywacja nie pomogła, skoro tylko pisklę zaliczyło pierwsze spotkanie z ziemią... Na które Piastunka w żaden sposób nie zareagowała. Any się nie przywróciju, to się nie nauczyju!
Jednak chwilę później musiała się wtrącić. Gryf, jakby dodatkowo gnany przez fakt, że przeciwnik miał pewne problemy, a stawka była o to, by ktoś przed nim sprzątnął jego nemezis (a na to się w żadnej mierze nie zgadza!) biegł z całych sił. I dobiegł pierwszy!
Jednak tak łatwo nie było...
– Hamuj! – krzyknęła Rucze, gwałtownie zrywając się na równe łapy.
Ale było za późno! Z głośnym trzaskiem hipogryf zderzył się z drzewem!
A tuż za nim był przecież Jarzębinka. Jeśli sam niczego nie zrobi, pewnie wpadnie prosto na kompana, który jeszcze się nie pozbierał!
– Na ziémię! Łapy przed sibie! – dorzuciła pospiesznie, chcąc jeszcze ostrzec pisklę... Ale to wciąż mogło być za mało lub za wolno jak na tak ekstremalną sytuację... Jeszcze w czasie mówienia postawiła na coś, co może mu bardziej pomóc: maddarę!
Nie, nie zamierzała mu pomóc w samym hamowaniu... Nie bezpośrednio! Rucze przesłała Jarzębince obraz jego samego jak hamuje. Gwałtownie, ale za to udanie! To był krótki ułamek, który może nawet pisklę uzna za przebłysk jakiegoś instynktu, a nie czyjąś ingerencję.
A błyskawiczna wizja rzeczywiście mogła się okazać pożyteczna. Jeśli tylko Ziemny spróbuje ją naśladować: wyciągnie przednie łapy przed siebie, a tylnym pozwoli polecieć trochę do przodu. Musiały trochę się zaprzeć o ziemię, a im szybciej, tym lepiej. Do tego wykorzysta pazury i lekko zagłębi je w ziemi. Szyja cofnięta do tyłu, sylwetka skulona. A jeśli zajdzie taka potrzeba to i lekki skręt całym ciałem!

Wyszukiwanie zaawansowane