Znaleziono 44 wyniki

autor: Krnąbrny Kolec
03 lut 2015, 17:37
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 641
Odsłony: 83733

Szczerzyć kły mógł co najwyżej w uśmiechu, albowiem Krnąbrny w walce posługiwał się jedynie swymi pazurami. Niektórzy umywają rączki od brudnej roboty, on zaś zdecydowanie wolał uniknąć smaku posoki w pysku. Napawała go ona obrzydzeniem i chorą ekscytacją jednocześnie. Była jak narkotyk, którego szkodliwe skutki niosły także przyjemne efekty uboczne.
W przeciwieństwie do cienistych, adept ten dezaprobował bezmyślny rozlew krwi i decydował się na walkę w słusznej sprawie. Na miejscu zwanym areną stawił się jednokrotnie. Wtem w szrankach zmierzył się z Shierrem, którego obecne imię było dlań obce. Ze względu na gorszą kondycję, prędko uwieńczył pojedynek swym omdleniem. Napotkał porażkę, lecz nie gorszyła go ona w żaden sposób. Hańbiło tchórzostwo, nie przegrana.
Ich spojrzenia na moment skrzyżowały się. W ślepiach samicy o pisklęcym uroku dostrzegł ostrożność. Westchnął głęboko, albowiem "był tak szkaradny, że odstraszał" – bynajmniej to podpowiadała mu podświadomość. Dopiero po chwili przekonał się, iż nie to było sednem sprawy. Jego ciało przesiąkło zapachem cienia, a rozmowa z Jadem uświadomiła mu, iż stado to nie ma dobrej reputacji. Ponadto zdobiły je rany zdobyte podczas polowania. Przebiegłe drapieżniki próbowały ukrócić jego żywot, choć oczywiście ich plany spełzły na niczym. Jego obecność wśród Bliźniaczych Skał była tego najprawdziwszym dowodem!
Jaśmin nie udzieliła odpowiedzi natychmiast, więc mimowolnie samiec machnął łapą, porzucając tenże temat. Miał zszarganą opinię przez to, iż uwzględniano go jako członka Cienia. Nic bardziej mylnego! Nienawidził tej głupiej bandy odkąd przyszło mu randkować z ich przywódcą. Właściwie nie nazwałbym tego spotkaniem towarzyskim – raczej sądem ostatecznym. Darowano mu życie, toteż zbiegł na tereny wolne.
Ponownie zabrzmiał słodki głos smoczycy. Krnąbrny śmiało mógł rzec, iż słuchanie go godzinami byłoby czystą przyjemnością. Wytłumaczyła jasno swój punkt widzenia. Adept, choć do cierpliwych nie należał, słuchaczem był doskonałym.
Obawy związane z jego usposobieniem wywołały niejakie rozbawienie samca. Wszyscy mieli go za tak okropnego, że chyba zacznie ubiegać się o tytuł nikczemnika. Tylko czekajcie na przejmujące nagłówki gazet! Połowa z nich ukazywałaby jego niecną naturę aż nadto.
Może zacznę się rozgrzewać, wtedy mogę cię nawyzywać. – Rzekł na przekór. W jego głosie pobrzmiewała wesołość z nutą ironii. Ostatnimi czasy skrupulatnie pielęgnował jej poczucie.
To Ci heca! Krnąbrny krwiożerczą bestią! Tylko nań spójrzcie, przecież był potulny niczym niewinny króliczek! Czasem miewał wybuchy gniewu, choć od czasu rozłąki z bratem zdarzało się to stosunkowo rzadko. Gdy czasu nie umilało mu sympatyczne towarzystwo, zwykle nurkował w oceanie smutku.
Hipokrytka? Stado? Wszyscy? Nikt? Moment, chwila! Co to za słowotok?! Tegoż nie da się zrozumieć! A właściwie istniała taka szansa, lecz mimo wszystko nie przystoi nadto otwierać się przed nieznajomymi. Zwłaszcza, gdy miało się do czynienia z bandziorami jak Krnąbrny. Uaaa... Taka z niego szycha.
Jeżeli miałabyś oceniać przez pryzmat stada, byłbym dla ciebie istną zagadką. – Rzekł, dając jej jasno do zrozumienia, iż nie należał do żadnego z nich.
Łatwo nawiązywało mu się kontakty z płcią przeciwną. Może spowodowane to było tym, iż naturalnie miał doń niejaką słabość. Osiągnął wiek, w którym zainteresowany był białogłowami.
Drgnął, jakby jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wtem wsparł się na skale i powstał niechlujnie. Łapy odmawiały mu posłuszeństwa, gdyż stale były wystawione na chłód i nieco zdrętwiały.
Kilkukrotnie wzruszył barkami, chcąc je rozruszać. Swe ogromne skrzydła w pełni rozpostarł, by za moment na powrót znalazły się u jego boków. Łbem przewrócił na prawo, później zaś na stronę przeciwną. Strzyknięcie towarzyszące tejże czynności było skrajnie nieprzyjemne dla ucha. Adept wzdrygnął się, lecz nie wydał pomruku niezadowolenia.
Postąpił krok, stając frontem do nieznajomej. Wyraz jego pyska był nieodgadniony. Trzymał go wysoko, dumnie. Spojrzenie lazurowych ślepi skierował wprost w ślepia rozmówczyni.
Masz nieładny nawyk. – Powiedział, biorąc głęboki wdech. Kąciki jego pyska drgnęły, lecz ostatecznie pozostał niewzruszony.
autor: Krnąbrny Kolec
02 lut 2015, 22:38
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Grota pod Skałą
Odpowiedzi: 651
Odsłony: 73558

Zaczynał nawiązywać z Seraficzną niejaką nić porozumienia. A może była to jedynie ułuda? Prawdopodobnym było to, iż wyobraźnia płata mu figla, ale żeby od razu sprawy zaszły tak daleko? Hola hola, niebawem przed oczyma stanie mu obraz pięknej rodzinki, dziesięciu piskląt i kochanki na boku. No dobrze, dobrze – przepraszam! Może uzupełnię niedomówienia, gdyż za jedną kochanką ustawiłby się cały ich rząd. Krnąbrny dotychczas nie odnalazł osoby, z którą chciałby przetrwać do samego kresu, toteż nie żywił nadziei, iż taka GDZIEŚ istnieje. Trzymajmy kciuki, aby owe "gdzieś" nie przekraczało granicy czasoprzestrzeni, inaczej zostanie starym kawalerem z gronem gołębi przed grotą. Na domiar złego nocami nawiedzać go będzie Dwuznaczna Aluzja, mały psychodeliczny narwaniec. Błagam, byle nie przytargała ze sobą żadnych narzędzi ostrych. Immanor wie, może naszłaby ją ochota na małą sekcję zwłok.
Obrócił dyskretnie łeb, by móc obserwować każdy ruch swej rozmówczyni. Sączył z jej pyska każde wypowiedziane słowo, choć szept był dlań ledwie dosłyszalny. Stary był, na bogów! Nie no, żartuję – ledwie osiągnął wiek dorosły. Powinien teraz wesoło hasać po łączkach i cieszyć się życiem. Szkoda tylko, że było mu niemiłe. Zastanawiał się, czy może powinien wziąć swój los we własne łapy i przejąć inicjatywę, przedsięwziąć jakieś kroki albo co? Może to właśnie znajomości pomogą mu otworzyć się na świat? Ho ho, kto wie, może nawet osiągnąłby coś. Zostałby smoczym prezydentem! A nie, czekaj – przywódcą! Tak, tego słowa mi zabrakło.
Ma... – Zaczął, natychmiast marszcząc swój pysk. Na moment odwrócił spojrzenie, by utkwić je w jakimś nieznaczącym punkcie tła. – Miałem. – Poprawił się. Koniec jego ogona nerwowo uderzał o kamienną posadzkę. Jakkolwiek nie próbowałby zapomnieć o Ujmującym, tylokrotnie mu o nim przypominano. Na następną przebieżkę po terenach wolnych zabierze kamienną tablicę z napisem: "zachowaj milczenie, pieronie!".
Wolał uniknąć kontynuacji tegoż tematu, toteż posłał Seraficznej wymowne spojrzenie. Po chwili uświadomił sobie, że przybrał bardzo nieprzyjemny wyraz pyska. Uniósł delikatnie jego kąciki i w jednej chwili złagodniały mu rysy.
Ciekawe imię. – Skwitował, choć w rzeczywistości wiadomość ta była dlań mało znacząca. Nie wątpił w to, iż nigdy nie przyjdzie mu się spotkać pyskiem w pysk z owym Ursusem.
Wtem drgnął jakby go olśniło. Łobuzerski uśmieszek sprawił, że wyglądał niczym gwałciciel czający się w ciemności. Proszę proszę, ukazał nawet ząbki!
A tobie jak na imię? – Przybrał ton głosu charakterystyczny dla prowokatora. Wydawał się być szaleńczo zaciekawiony. Do licha, odpowiadaj babo!
autor: Krnąbrny Kolec
02 lut 2015, 22:06
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 641
Odsłony: 83733

Głównym elementem zmartwień Krnąbrnego nie były rozterki miłosne, gdyż nie napotkał nikogo, z kim chciałby dzielić swe życie. Czy pragnął kochać i być kochanym? To już zupełnie inna kwestia. Gdyby przyszło mi rzeczowo odpowiedzieć na to pytanie, prawdopodobnie padłaby replika "tak". Smoki mogą wyrzekać się miłości, jednak w głębi duszy każdy jej pożąda. Choćby miała być specyficzna, nienormalna i niemal kłócąca się z wartościami moralnymi. Może także przebiegać na konkretnych zasadach, choć w oczach adepta byłby to związek, lecz nie głębokie uczucie.
Dotychczas swą uwagę koncentrował na rodzinie. Cenił ją nad wyraz, choć wspomnienia o niej napawały go niejakim smutkiem, głębokim niczym nieskończone oceany. Matkę utracił w wyniku długiej wędrówki, jaką przebył, by ostatecznie trafić tu, do Wolnych Stad. Brat natomiast... nie, porzuć te myśli. On nie należał już do bliskich osób. Obecnie znajdowali się po dwóch stronach sporu i nie łączyło ich nic więcej niż krew. Aczkolwiek wierzył, że i tej Ujmujący wyrzekłby się, gdyby miał szansę wyboru.
Obecnie poszukiwał miejsca, w którym mógłby osiąść na pewien dłuższy czas, choć lenistwo nie pozwalało mu podnieść ciężkiego niczym stos głazów zada. Wsparty o jedną ze skał, obserwował otoczenie, lustrując je bacznym spojrzeniem lazurowych ślepi.
Cienisty ostatecznie postanowił go opuścić. Adept czuł, jakby znad jego łba odsunęły się hordy. Czyżby w duszy Mroku kryło się inne, tajemnicze wcielenie? Z resztą, nie ma potrzeby zaprzątać sobie głowy głupotami. Lepiej...
Wtem dostrzegł sylwetkę innego smoka. Z jego budowy oraz charakterystycznych cech wyglądu wywnioskował, iż jest to przedstawiciel płci pięknej. Przypatrywał się jej z niejakim zaciekawieniem, choć starał się je stłamsić. Ostatecznie jego pysk przybrał obojętną, może nawet nieco spochmurniałą maskę. Odwrócił wzrok, gdyż... sam właściwie nie znał powodu. To jak jednostronna konwersacja. Druga strona ze względu na niewygodę może zmienić temat, co też Kolec starał się osiągnąć. Nie chciał zanadto zwracać na siebie uwagi, miał problemów aż po uszy. Jeżeli w trakcie rozmowy na wierzch wypłynęłaby gorycz, prawdopodobnie wpakowałby się w kolejne.
Zapach towarzyszący adeptowi był namiastką cienia oraz krwi. W niedalekiej przeszłości przebywał na terenie tegoż stada, aczkolwiek w dość szybkim tempie wygnano go i pozbawiono domu. To dlatego znajdował się tu – samotny, zmęczony, zagubiony i jednocześnie wściekły, zasmucony, zawiedziony. Wszystkie te emocje kumulowały się, tworząc niebezpieczną mieszankę, której wybuch spowodować może niemały konflikt. Szczęśliwie samiec ten nauczył się, że uczuć nie należy uzewnętrzniać. Kisił wszystko w sobie, niczym staruszka ogórki w słoju.
Kroki. Zaczęła redukować dzielący ich dystans, toteż Krnąbrny mimowolnie rzucił jej nieufne spojrzenie. Czego chciała? Zaatakuje? A może spróbuje niczym Tehanu (nieznana smokowi z imienia) wtrącać się w nie swoje sprawy? Ech, wszystko jedno. Szczerze powiedziawszy, miał wszystkiego po uszy. Chętnie Wydrapałby swoje ślepia, uszkodził zmysł słuchu oraz węchu. Wtem nie miałby do czynienia z gapiami o niezrozumiałych zamiarach, a przynajmniej nie byłby świadom ich obecności. Widząc osobę całkowicie niekontaktującą, prawdopodobnie w końcu zajęliby się własnymi sprawunkami.
Przemówiła. Jej głos był miękki i niezwykle przyjemny dla ucha. Miła odmiana, gdyż cieniści zwykle warczeli, fukali, prychali i dyszeli.
Gdy zaczęła się tłumaczyć, nie mógł skryć zdziwienia. Mimowolnie kąciki jego pyska lekko się uniosły, choć zaraz sprawy powróciły do naturalnego stanu.
Niech zgadnę – myślisz, że bez zapewnień zaatakowałbym Cię? – Przybrał uspakajający ton, albowiem w stosunku do nieznajomej nie miał żadnych niecnych zamiarów. Jeszcze.
autor: Krnąbrny Kolec
24 sty 2015, 11:47
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Grota pod Skałą
Odpowiedzi: 651
Odsłony: 73558

Zmniejszenie dzielącego ich dystansu nie było spowodowane sympatią, którą smok rzekomo darzył Seraficzną. Odpowiadało mu towarzystwo kogokolwiek, byle tylko zająć myśli, obracające się wokół ukochanego brata. Pogawędka pozwoli na chwilę zapomnienia. Jeżeli zechce ją kontynuować, mimowolnie pogłębi swe stosunki z adeptką Życia. Wydawało się, że jest o zdrowych zmysłach, co wśród Wolnych Stad jest niespotykane.
W przeciwieństwie do kleryczki, Krnąbrny nie był popularny. W konwersacjach bywa małomówny i prezentuje się nieciekawie, na domiar złego wypowiada się oschle i nadużywa ironii. Ostatnimi czasy niezwykle pielęgnował jej poczucie, co oczywiście negatywnie wpływało na jego związki ze środowiskiem.
Gdyby potrafił zagłębić się w umyśle Seraficznej, prawdopodobnie wzbudziłoby to jego zazdrość. Nigdy nie miał szansy spokojnie wpatrywać się w drogę mleczną. Żył w ciągłym niepokoju, musiał przejmować się tym, co będzie jutro. Liczył na to, że przyszłość przyniesie mu szczęście i dostatek, lecz zachował nadzieję, że osiągnie wszystko mijając drogę po trupach.
Samcowi przyszło myśleć o związkach partnerskich, albowiem osiągnął wiek, w którym zainteresowaniem darzy się płeć przeciwną (wyjątkiem są związki homoseksualne oraz zboczeńcy fetyszyści). Niestety nikt dostatecznie nie zabawił jego osoby, więc nikt nie obejmował stanowiska u jego boku.
Kątem ślepia obserwował Łuskę, która postanowiła inaczej się usadowić. Sam nie drgnął. Dlaczego miałby? Po chwili, gdy już zapewniła sobie wygodę, postanowiła zagadnąć na temat jego życia poza barierą pięknej Naranlei. Zamruczał w głębokiej zadumie, chcąc dogłębnie przeanalizować je i podzielić się informacjami, które nie wydawały mu się nader osobiste.
Pamiętam bardzo dobrze. – Odpowiedział, lecz nie był to koniec jego wywodu. – Tęskno mi za czasem, który tam spędziłem. Życie wydawało się dużo prostsze. Matka zapewniała nam bezpieczeństwo, opiekę, a my (nieumyślnie użył liczby mnogiej) mogliśmy cieszyć się każdą chwilą zeń spędzoną. – Westchnął głęboko, jakoby wspomnienia zaczęły go przytłaczać.
Wtem zwrócił pysk w jej kierunku, lustrując uważnie spojrzeniem. Chciał czym prędzej zmienić temat, toteż zapytał:
Kim jest ten przyjaciel? – Jego głos był beznamiętny.
autor: Krnąbrny Kolec
12 sty 2015, 20:09
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 91035

Charakter adepta był niejako skomplikowany, albowiem główną wyznawaną przezeń wartością był honor, a przecież i on z ostrzem u gardzieli się jego wyzbędzie. Uważał siebie za wielkiego pana, który może sam o sobie decydować, a przecież był nikim więcej, jak przyszłym wojownikiem. Choć i to stało pod znakiem zapytania, gdyż czyhało nań wiele niebezpieczeństw, które jego żywot mogą ukrócić wcześniej niż się tego spodziewano.
Ponadto miał bardzo prostą klasyfikację świata. Dzielił smoki na czyste i brudne, tudzież do pierwszej kategorii włączane były osoby o pewnych zasadach moralnych, do drugiej zaś patałachy lubujące się w bezinteresownym krzywdzeniu innych.
Był raczej samolubny, choć sam o sobie tego by nie powiedział. Uważał opiekę nad utraconym bratem za wielkie poświęcenie, choć w rzeczywistości było to nic więcej niż dotrzymanie towarzystwa. Z każdym dniem uświadamiał sobie więcej swych błędów i miał ochotę czym prędzej je odkręcić. Niestety słowo się rzekło i by naprawić swe złe postępowanie, będzie musiał znaleźć ku temu odpowiednią drogę. Póki co nie miał pretekstu, by ponownie zacieśnić stosunki ze swym rodzeństwem.
Całość uwieńczała słabość do piskląt, choć z jego ostrym charakterkiem wydawało się to nieco absurdalne. Sprawiał pozory cwaniaczka, lecz w istocie się martwił. Ponadto tęskno mu było do starych księżyców.
Wzruszył barkami na jego odpowiedź. Krnąbrny nie należał do najlepszych rozmówców i nie wiedział jak powinna przebiegać swobodna pogawędka. Wolał, gdy to jego interlokutorzy przejmowali inicjatywę, co w tym momencie zrobił Masaf.
Chyba żartujesz. – Odparł zniesmaczony, kręcąc przecząco łbem. Mimika jego pyska wydawała się nader zabawna, gdy ściągnął swe łuki brwiowe i zmarszczył nos, lekko rozdziawiając paszczę. Nie reagował już agresywnie, gdy nieświadomi niczego porównywali go do członków tegoż zgrupowania, co świadczyło o jego poprawie.
Jestem samotnikiem. – Dodał po chwili, dostosowując swój ton głosu. Był on spokojny i miał w sobie nutę łagodności.
autor: Krnąbrny Kolec
11 sty 2015, 21:21
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 641
Odsłony: 83733

Krnąbrny nie dostrzegał owej poprawy napomnianej przez drugiego narratora, albowiem ich stosunki ograniczały się ledwie do obojętności. Jego czyny nie wywołają żadnych skutków u Spojrzenia, zaś on także nie mógł oddziaływać na adepta. Wobec tego nie kolidowali ze sobą, durna pogawędka mogła jedynie zaowocować w odrobinę rozrywki. Powietrznemu trudno nawiązywać przyjaźnie, lepiej zachować bezpieczny dystans, który nie dopuszcza innych do jego delikatnego wnętrza. Nie mam na myśli bebechów, które przy najbliższej możliwej okazji mogą znaleźć się na zewnątrz, lecz serce. Dlatego wydawać by się mogło, że jest on arogancki i nieprzystępny – są to proste kroki ostrożności. Wolał nie polegać na kimś, gdyż niosło to wiele zagrożeń, między innymi uczucie zawodu i zdrady.
Właśnie, zdrady. Przez moment przemknęło mu przez myśl, że jego brat doświadczył tego rozczarowania. Wszystko za sprawą ognistego o dość głupich zapędach seksualnych. Krnąbrny nie miał świadomości tego, co rzeczywiście wydarzyło się na granicy. Może lepiej pozostać w słodkiej niewiedzy, inaczej rozszarpie Niepokornego. Albo lepiej, poćwiartuje i nabije jego łeb na palik.
Wzruszył barkami na pytanie rozmówcy, jakoby informacja ta nie była szczególnie istotna. Był byle adepcikiem, dlaczego był nim tak zafascynowany? Czyżby adorował młodszych od siebie samców? A może zazdrościł im urody i wigoru? Jeśli chciał być tak seksowny jak Kolec, musiałby przeprowadzić wiele zabiegów upiększających. Przede wszystkim amputację pyska, łba, szyi, tułowia, ogona, skrzydeł i łap. Oczywiście na słodkim torcie można położyć kwaśną wisienkę, toteż poleca się pozostawienie jednej z wymienionych części.
Kolec. – Odparł znużonym głosem.
Wcześniejsza wypowiedź adepta nie byłą kwestią zapomnienia, lecz nieprzystępności. Nie był niegrzeczny, gdyż odpowiedział na pytanie. Sęk w tym, iż rozumiał jego sens i celowo zmienił treść własnej kwestii. W ten sposób ani nie uraził rozmówcy, ani nie poszerzył jego wiedzy.
Krnąbrny bawi i uczy. Polecam, narrator.
autor: Krnąbrny Kolec
11 sty 2015, 21:08
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 91035

Mimowolnie uniósł kąciki pyska, albowiem miał pewna słabość do piskląt. Przywodziły mu na myśl jego młode księżyce, kiedy pod opieką Spłowiałej Rzeczywistości rozwijał swe talenty i umiejętności. Wiele dałby, by choć na moment powrócić do tak pięknych chwil. Miał świadomość, iż prawdopodobnie nigdy się nie powtórzą, chyba że jemu przypadnie rola ojca.
Usiadł jak gdyby nigdy nic, swe łapy owijając szczelnie ogonem. Chłód doskwierał, lecz przez sześć księżyców spędzonych na terenach Wolnych Stad, zdołał do nich przywyknąć. Skrzydła ciasno przycisnął do boków, co pozwoliło dłużej przebywać na otwartej przestrzeni, gdzie wiatr, choć ujarzmiała go dolina, także powiewał. Kątem oka obserwował towarzysza, który także zwrócił wzrok w jego kierunku. Nic dziwnego, był nieznajomym o możliwie złych zamiarach.
Zebrał się w sobie, wzdychając głęboko. Nie przywykł do nawiązywania rozmów, lecz czym prędzej musiał tę wadę zwalczyć.
Co tu robisz? – Zagadnął sztywno, choć ton jego głos był nieco zbyt ostry. Bywało tak, iż nie potrafił go dostosować do wieku swego rozmówcy.
Czujnie oceniał reakcję skrajnego, spodziewając się właściwie wszystkiego po obcym. Młodość wcale nie równała się z niewinnością.
autor: Krnąbrny Kolec
10 sty 2015, 23:03
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 91035

Samiec od dłuższego czasu błąkał się po okolicy Bliźniaczych Skał, albowiem poszukiwał schronienia dla siebie i swego pokaźnego ekwipunku, który mógłby ukryć przed spojrzeniami zazdrosnych gapiów. Niósł naręcze kamieni szlachetnych, co nadawało mu dość pokracznego wyglądu. Smok próbujący przemieszczać się na dwóch łapach jest iście zabawnym widokiem, zwłaszcza gdy tego efekt jest marny i kilkukrotnie potykał się o przeszkody i wypukłości podłoża.
Dostrzegłszy sylwetkę pisklęcia, które z głupim wyrazem pyska przyglądało się pniu drzewa, prychnął, jakoby to stanowiło kolejny problem. Odłożył ostrożnie swe skarby, by za moment podkopać je śniegiem. Nie było szans, aby Masaf dostrzegł zawartość jego ekwipunku.
Samotnie ruszył ku pisklęciu, chcąc zbadać jego pochodzenie i cel. Cóż młodzik miałby robić sam na sam w dolinie, bez żywej duszy w okolicy? Czyżby był małym zbereźnikiem, który głaszcze się gdy nikt nie patrzy?
autor: Krnąbrny Kolec
10 sty 2015, 11:54
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 641
Odsłony: 83733

Tak się składa, że adept niejednokrotnie miał do czynienia z wojowniczką, Dwuznaczną Aluzją. Jeżeli miałby ją zaklasyfikować do jednego przedziału przezeń ustanowionego, musiałby ją poćwiartować, albowiem posiadała zarówno cechy dobrze, jak i źle o niej świadczące. Pamiętał jej zachowanie podczas pierwszego spotkania – zasadniczo różniło się od jej usposobienia, kiedy przyszło im się widzieć po raz kolejny. Rozmawiając z nią, miał wrażenie, że rozmawia z dwom różnymi jej osobowościami. Może dlatego Antrasmer oraz Ankaa do siebie pasowali? Może cała ich rodzinka będzie miała rozdwojenie jaźni? Właściwie to tak, jakby populacja cienia była dwukrotnie większa. Creepy.
Adept podniósł się leniwie, wspomagając przednią prawą łapą opartą na skałach. Wzruszył kilkukrotnie barkami, chcąc je rozluźnić. Dwukrotnie dosłyszeć można było charakterystyczne strzyknięcie, na którego dźwięk się wzdrygnął. Kojarzył mu się z łamaniem kości, a wizja podobnego incydentu była mu niemiła. Przeszedł kilka kroków, oddalając się nieco od smoka, lecz jednocześnie pozostając w jego zasięgu głosu. Nie zamierzał porzucać smoka tylko dlatego, że miał kuku na muniu. Co jak co, ale tolerancji nie wykazywał jedynie wobec arogancki i wrogości.
To zabawne, że choć ustronne miejsce powinno być miejscem pobytu ledwie dwóch smoków, to niebawem prawdopodobnie skrzyknie się tu cała zgraja. We wszystkim najwięcej rozrywki zapewniały osoby, które choć nie były świadkami zdarzenia, miały wiedzę jego dotyczącą. Krnąbrny niekiedy nazywał podobnych interesantów: "wściubuchami", gdyż swój nos wpychali w nie swoje sprawy.
Proszę bardzo. – Miał ochotę dodać "obłąkańcu", lecz zrezygnował wiedząc, iż byłoby to jedynie sposobem prowokacji. Nie zamierzał z nikim prowadzić zatargów. – Nie pamiętam pytania. – Rzekł, ostentacyjnie przykładając jedną z łap do swej żuchwy. Spojrzał ku niebu, jakoby zastanawiał się nad sensem życia i istotą przemijania.
autor: Krnąbrny Kolec
09 sty 2015, 17:46
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 893
Odsłony: 133694

To święcie oburzające, że narzekając na czyjąś argumentację, samemu się nie wypowiada. Ignorancja jest złą cechą, którą najlepiej czym prędzej w sobie zmienić. Albowiem jak można prowadzić z kimkolwiek rozmowę, skoro jedna ze stron reaguje milczeniem? Wprawdzie, jest ono swego rodzaju odpowiedzią, jednak bardzo głupim jej typem. Alyssa ma się za wielką damę, a jest przecież bardzo niedojrzała. Krnąbrny, w czasie tak krótkiej dyskusji, mógł ocenić to gołym okiem.
Nie żywił nadziei na to, że pisklę będzie miłe. Nie miał też za złe, że było skrajnie głupie. Bogowie nie każdego obdarowywali zdrowym umysłem. Z resztą – dlaczego miałby się przejmować, skoro w jego oczach pisklę było nic nieznaczące? Mogła myśleć, że jakkolwiek liczy się dla otoczenia, lecz prawda bywała bolesna – wszyscy mieli ją głęboko w rzyci. W tym wypadku musiała pogodzić się z tym, że zwyczajnie szybko ją rozszyfrowano. Kolec jak nikt potrafił taksować innych, sam bowiem wielokrotnie poddawany był krytyce.
Rozprostował się, patrząc na samicę z góry. Był od niej zdecydowanie większy, toteż nie musiał specjalnie się wysilać. Jej głupawa odpowiedź była nawet zabawna, lecz Krnąbrny posiadał nieco inne poczucie humoru. Jako jedyny rozumiał je Jad, lecz także Aluzja bywała dobrym obiektem żartów.
Nie żeby coś, to ty wyglądasz niczym pożywka. – Odparł, patrząc na małą z politowaniem.
Wcześniej prychała, teraz wzdychała. Może naprawdę coś jej dolegało? Powinni zgłosić się z tym do uzdrowiciela? A może jedynym lekarstwem jest śmierć? Byłoby miło, gdyż jej towarzystwo nie sprawiało mu żadnej przyjemności.
Skoro ma taki zapach, musiałaś mieć po prostu wielkie sranie. – Odparł. Co jak co, z jego pyska nie pachniało miętą, lecz jednocześnie nie śmierdziało niby od odchodów.
autor: Krnąbrny Kolec
09 sty 2015, 17:26
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 641
Odsłony: 83733

Może był nieśmiały i ukrywał się ze swą prawdziwą orientacją seksualną? W życiu każdy napotyka wiele niespodzianek, jedną z nich mogłaby być nagła zmiana upodobań. Krnąbrny wciąż nie miał za sobą związku z samicą z krwi i kości, lecz to zdecydowanie one przyciągały jego uwagę. Pomyślcie tylko, jak dobrze by się bawił z jedną, która darowałaby mu swój czas – oczywiście sam na sam w jakiejś przytulnej grocie. Niestety brakowało potencjalnych kandydatek – stale napotykał tępoty lub wredoty. W jego gustach leżały bardziej delikatne i sympatyczne osoby, choć nie pogardziłby także drapieżną ukochaną. Niechaj będzie złakniona jego miłości.
Będąc narratorem mam nieograniczoną wiedzę, lecz nie jestem w stanie przekazać jej adeptowi. Mam świadomość, że stado cienia przeplatane jest patologią. Krnąbrny także zaczynał odsłaniać jego tajemnice, lecz fetysze pojedynczych jednostek były mu obce.
Na odpowiedź Spojrzenia, wzruszył niedbale barkami. Interes był korzystniejszy dla łowcy, albowiem adept posiadał na jego temat pewną ciekawą informację dotyczącą jego zdrowia psychicznego. Z pewnością napotka wiele osób, które z chęcią wysłuchają jego historii. Był tylko smokiem, uwielbiał plotki. Zwłaszcza, gdy ich źródło wydawało się bardzo wiarygodne.
Sekret? Jeżeli dotyczył skrajnej samotności, która doprowadziła do paplania ze swoim alter ego, niestety się wydał. Wybacz, ale młody jest naprawdę spostrzegawczy. Choć sens rozmowy mu umknął, ona sama już nie.
Na kolejną wypowiedź rozmówcy, uniósł jeden łuk brwiowy, szczerze zaskoczony. Kąciki jego pyska drgnęły, lecz ostatecznie pozostały w grymasie bezbrzeżnego smutku.
Jeżeli miałbym oceniać, to najdziwniejszy z nich wszystkich jesteś ty. – Smok był bardzo prostolinijny, dobitnie dając do zrozumienia, iż uznaje interlokutora za osobę chorą psychicznie.
Groźba czy nie groźba, nie została spełniona. Po co miałby się przejmować pustymi słowami rzucanymi na wiatr?

// Wybacz za jakość, ale pisze w pośpiechu (: //
autor: Krnąbrny Kolec
06 sty 2015, 12:44
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Grota pod Skałą
Odpowiedzi: 651
Odsłony: 73558

Zapadł zmrok, spowijając grotę w całkowitej ciemności. Wiatr tworzył melodię, której towarzyszyło skrzypienie tańczących drzew i pohukiwanie polujących sów. Chłód doskwierał, lecz przytulne schronienie jakie zapewniała grota, skutecznie izolowało smoki przed nieprzyjemnym uczuciem. Fałdy śniegu, muskane silnymi porywami, przemieszczały się, unosząc i z wolna opadając. Nieba na szczęście nie okryła gruba kurtyna szarych chmur, światło księżyca sączyło się leniwie, przedzierając jedynie przez korony ogołoconych drzew. Gwiazdy na niebie jaśniały. Krnąbrny, usadawiając się wygodnie głęboko we wnętrzu, uniemożliwił sobie obserwację tak pięknych widoków. Choć gdy tylko widział skrzące się niebo, zawsze na myśl przywodziło mu matkę. Miał nadzieję, że wciąż sobie radzi, a jednocześnie chciałby, by doglądała go z zaświatów. Tęsknił, pod jej opiekuńczymi skrzydłami wszystko wydawało się tak proste, pozbawione wad. Dlaczego jego przeznaczenie tak bardzo mijało się z jego wewnętrznymi pragnieniami?
Zmrużył na moment ślepia, aby całkowicie przywyknąć do mroku. Dwukrotnie przetarł je wierzchem łapy, po czym skierował lodowate lazurowe spojrzenie na rozmówczynię. Choć ciemność tłumiła jaskrawość barw, jego uwadze nie uszła jej kolorowa szata. Było to na swój sposób wyjątkowe, z pewnością cieszyła się niejaką popularnością wśród napalonych samców. Szczęśliwie nie natrafiła na natręta, on narzucać się nie będzie, a już na pewno nie przekroczy pewnej granicy. Obcy mogli utożsamiać go z Cieniem, jednak jego poglądy znacznie się różniły od reszty należącej do tegoż zgrupowania. Byli bezwzględni i okrutni, lubowali się w przemocy. Krnąbrny natomiast nie doszukiwał się przyjemności w rozlewie krwi, był bardziej pokojowy niż mogłoby się to wydawać. Niestety bardzo łatwo wyprowadzić go z równowagi, gdyż działa impulsywnie, stąd jego zła opinia.
Złożył skrzydło, które wcześniej spoczęło na kamiennej posadzce. Przetoczył się przez bok, w efekcie przycupnąwszy na łapach. Powstał zgrabnie niczym kot, otrzepując swe łuski z pyłu nań osiadłego. Wzruszył dwukrotnie barkami, chcąc nieco je rozluźnić, po czym lekkim krokiem zbliżył się do samicy, wygodnie usadawiając się tuż obok niej. Zachował rozsądny dystans, gdyż wiedział jak ważna jest swoboda w zdrowych kontaktach między smokami. Ponadto musiał skierować swą uwagę na skrzydło Seraficznej. Nieopatrznie by nań nastąpił, co spowodowałoby niejaki ból. Choć panował tam zdecydowanie większy chłód, adeptowi to przestało przeszkadzać. Ogrzał się w głębi.
Słysząc jej wypowiedź, pokręcił przecząco łbem. Sedno sprawy nie leżało w braku jego sympatii wobec stada. On naprawdę nie miał z nim niczego wspólnego prócz terytorium. Choć i ono wymykało mu się z łap, gdyż usilnie starano się wykurzyć biedne rodzeństwo.
Cień nie jest moim stadem. – Odpowiedział, kątem oka doglądając kleryczki. Posyłała ona zamyślone spojrzenia niebu, więc i on zwrócił swoje w jego kierunku. Było piękne, a wieczorny powiew muskał jego ciało, przedostając się przez otwór wejściowy. – Życie i Ogień także. Jestem spoza bariery. – Choć kilkukrotnie przyszło mu słuchać na temat owego tworu magicznego, nigdy nie zdobył informacji dotyczących jego powstania.
Krnąbrny nie zamierzał wdawać się w kłótnie. Miał ich po dziurki w nosie po konfrontacji z bratem oraz adwokatem diabła, Hipnotyzującą. Ponadto nie widział ku niej powodów. Brakowało mu sił na głupie utarczki, wolał zamiast tego uciąć sobie przyjemną pogawędkę. Smoczyca wydawała się być idealną kandydatką na dobrego rozmówcę.
Posłała mu uśmiech, choć widział go jedynie kątem ślepia. Nie odwzajemnił, kąciki jego pyska ledwie drgnęły. Nie wiedział skąd nagły atak wesołości.
Poza tym wiele rzeczy cieszy się moim uznaniem. – Tajemniczości nie szczędził, lecz nie wzbudzał ciekawości adeptki usilnie. Taki bowiem był i jeśli w jego życiu nie nastąpi przełom, prawdopodobnie takim pozostanie.
autor: Krnąbrny Kolec
06 sty 2015, 11:36
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 641
Odsłony: 83733

Skoro nie wykazywał żadnych oznak inteligencji, dlaczego przetrwał w tym świecie, w którym słabsze jednostki poddawane były próbom często mających cenę ich życia? Czyż sam fakt, że stał teraz naprzeciw Mroku nie świadczył o tym, iż oleju w głowie mu nie brakowało? Kilkukrotnie narażał swe życie – w pojedynku z Shierrem, konfrontacji z Uśmiechem oraz przebywając poza barierą stworzoną przez piękną Naranleę. A jednak stał tu i mógł niemal splunąć na pysk swego rozmówcy, cob dowieść realności tejże sytuacji. Ponadto smok mylił się w jego ocenie – Krnąbrny nie należał do Cienia. Jedynie bezkarnie wtargnął na jego tereny.
Kiedy samiec odsunął się i usiadł, Kolec westchnął, zgorszony jego zachowaniem. Ni stąd ni zowąd naskoczył nań, jakby buzi oczekiwał. Chyba nie myślał, że Krnąbrny jest tym typem... Nie, nie powiem tego głośno.
H o m o s e k s u a l i s t y?
Dogadać? – Zmarszczył pysk, nie mając pojęcia co siedzi we łbie Spojrzenia. Zachowywał się co najmniej dziwnie, przecież nie było mowy o żadnym porozumieniu. W czego sprawie starał się z nim nawiązać jego nić?
Także przyjął wygodną pozycję siedzącą, opierając się grzbietem o skałę, do której wcześniej go przygwożdżono. Nie miał ochoty na zabawę w kotka i myszkę, toteż obniżył gardę, całkowicie się odsłaniając na wszelkie niebezpieczeństwa. Gdyby nagle łowcy przyszło coś do tego chorego łba, mógłby spokojnie ukrócić żywot adepta.
Słysząc pytanie smoka, wzruszył jedynie barkami. Podświadomie wiedział, że ma do czynienia z Cieniem, wobec czego miał pewne uprzedzenia względem rozmówcy.
Nikim specjalnym. Niewinnym adepcikiem. – Jego głos był spokojny. Wpatrywał się w lico interlokutora i jego dwukolorowe ślepia.
Ciekawe, bardzo ciekawe.
autor: Krnąbrny Kolec
06 sty 2015, 10:49
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 893
Odsłony: 133694

Mogłaby zrobić z niego miazgę, a łeb oprawić i powiesić w grocie, gdyby nie fakt, że była dwukrotnie mniejsza. Mogła co najwyżej zlizywać mu brud z łap, gdyż sam był zbyt leniwy, aby obmyć je do czysta. W końcu wciąż podkreślała to, jakim jest śmierdzielem. Może sama powinna włożyć nieco wysiłku w to, aby obecny stan rzeczy uległ zmianie. Jemu własne feromony nie przeszkadzały, gorzej z odorem Cienia, który przylgnął doń niczym pasożyt do skóry zwierząt.
Jeśli chodzi o bycie czyimś pupilem, to uważam, że plany te można z góry skreślić. Nie był typem, który podporządkowuje się byle smarkaczowi. Tym bardziej, że nie zamierzał dłużej grzać swojego zadu w tymże stadzie. Myślę, że zdecyduje się on żyć na własną łapę.
Po raz kolejny przyznano mu, że jest zabawny. Odbyło się to w umyśle Alyssy, wobec czego nie mógł skwitować tego jakże błyskotliwym komentarzem. Jeśli przyszłoby mu oceniać, nie wiedziałby, czy podoba mu się ten wizerunek. Choć kiedyś uchodził także za straszydło – to było zdecydowanie gorsze. Był paskudny, ale nigdy nie przeraził nikogo na śmierć!
Słysząc jej wypowiedź, samiec sapnął i wywrócił ślepiami. Podświadomie wiedział, że ma ona pewien związek z tym psychopatycznym przywódcą. Jego domysły okazały się urzeczywistniać.
No proszę, mam do czynienia z głupim i głupszą. – Mruknął, nie mając najmniejszej ochoty na kontynuowanie tej pogawędki.
Kiedy samica zbliżyła się i zaczęła go bajerować, nie ruszył się nawet o krok. Gdyby chciał, mógłby odepchnąć ją jednym ruchem łapy, lecz tego nie zrobił ze względu na swoją słabość do piskląt. Z kolei nie był też uległym, toteż słodki uśmiech nie podziałał nań ani trochę. Jego brat był bardziej kobiecy i uroczy aniżeli ta mała wredota.
Pochylił się, by jego pysk znalazł się blisko ucha młodej. Umyślnie weń chuchnął, jakoby chciał się z nią podrażnić.
Do czego jestem Ci tak bardzo przydatny? – Cofnął się nieco, aby spojrzeniem lodowatych lazurowych ślepi zlustrować rozmówczynię.
autor: Krnąbrny Kolec
04 sty 2015, 16:35
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 893
Odsłony: 133694

To nie była obrona, raczej kontrargument w tej bezsensownej pogawędce. Ponadto nie wykorzystywał on jej młodego wieku, a zaznaczał, że mało prawdopodobne jest posiadanie tejże wiedzy przez małe, głupie i niezwykle rozwrzeszczane pisklę. Ale widocznie rodzice nie postarali się z jej wychowaniem, dodatkowo umilając jej czas dość specyficznymi zabawkami. Ale ze wszystkiego, najciekawszym była owa forma rozrywki samiczki, która wciąż podkreślała, że będzie miała ubaw, a jednak Krnąbrny nie dostrzegał komizmu sytuacyjnego. Czyżby miała zaburzenia psychiczne? Nie mówcie, że trafił na kolejnego szaleńca!
Nie zamierzał nigdy dokonywać poprawek swojej prezencji. Przynajmniej nie wyglądał głupio niczym kolorowa papużka. Był prawdziwym smokiem – łuskowatym i paskudnym. Poza tym, czyżby Alyssa dawno nie spoglądała w lustro wody? Na oko samca, była raczej mało urodziwa. Może nawet będą mogli konkurować w konkursie na najbrzydsze lico. Miałaby duże szanse na zwycięstwo!
Jeśli zaś zamierzamy poruszać kwestię charakteru – jego był niezwykle barwny, lecz ostatnie wydarzenia nieco osłabiły jego ducha walki. Stał się mniej wrażliwy na zaczepki, przez co działał mniej impulsywnie. Jedni mogli sądzić, iż zmiana ta była pozytywna, inni, że negatywna. On jednak nie oceniał obecnego stanu rzeczy, posiadał zbyt ograniczoną wiedzę, by dostrzec wszystkie czynniki. Ponadto miał wrażenie, że zmienił się nie tyle jego charakter, co chwilowo samopoczucie.
Widząc uśmiech pisklaczyny, skwitował znudzony:
Weź, bo zaraz pocieknie mi po łapach! Schowaj te krwiożercze ząbki. – Specjalnie użył synonim "kłów", gdyż mała miała zaledwie wyrostki w swej drobnej paszczy.
Słysząc jej kolejną wypowiedź, zerknął w przestrzeń, jakby zastanawiając się, czy po prostu gnoja nie zostawić na pastwę losu. Ostatecznie zrezygnował, był zbyt miękki – nawet w stosunku do krnąbrnych młokosów.
Zgaduję, że nie maniery. – Sam ich nie posiadał, lecz Alyssa nie miała szansy, by się o tym przekonać.

Wyszukiwanie zaawansowane