Znaleziono 490 wyników

autor: Narrator
wczoraj, 1:47
Forum: Retrospekcje
Temat: ?!
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 900

?!

[SKAZA GRANATU]
1/10 ; bies

Halucynacje nie ustępowały – wręcz gęstniały, zlepiając się w jedną, duszną mgłę, która wypełniała każdy zakamarek świadomości Hissetha. Wojownik nie wiedział już, gdzie naprawdę jest. Raz czuł pod łapami chłodną, metaliczną powłokę na której leżał, w następnej sekundzie szorstki, kamienisty grunt Gór Yraio. Jedno migało w drugie; świat zmieniał się bez ostrzeżenia, bez reguł, a co gorsza bez litości.

Zapach też był zdradliwy. Ostry żar spalenizny mieszał się z gryzącym dymem z nozdrzy znanego mu smoka. Czarciego Pomiotu? Czy ona na pewno tak robiła? Wiedział jedno: cokolwiek to było, nie powinno znajdować się tak blisko jego pyska. A jednak było, jakby pochylało się nad nim i patrzyło z góry. Z pogardą? Z obojętnością? Z tym samym chłodem, którym darzyła go od zawsze… prawda?

I angle znowu widział jajo. Pulsowało przed nim błękitem, jakby wołało o pomoc. Skaza czuł, jakby ktoś wyrwał mu serce i zapakował je do słoika, a potem zaczął z nim uciekać. I wtedy ta jedna myśl zdominowała go całkowicie – musiał je odzyskać.

Lecz gdy tylko próbował się podnieść, świat zgiął się jak miękka wstążka. Jajo oddalało się nie ruchem, a cieniem, jakby ktoś wsunął je w wąski, ciemny korytarz. Stało tam jeszcze ułamek sekundy, nim zniknęło całkowicie. Skaza szarpnął się rozpaczliwie, przekonany, że biegnie za nim, że goni ten błękit migający w mroku. Że musi jeszcze tylko trochę, jeszcze kawałek, oddać jeszcze tylko jeden oddech, dogonić złodzieja. Ale obraz uciekał przed nim złośliwie, jakby popychany niewidzialną dłonią, a jego łapy grzęzły w niewidzialnym błocie. Korytarz wydłużał się nienaturalnie, rozciągał w nieskończoność.

Bo klatka wciąż tam była. W rzeczywistości Skaza nie opuścił nawet klatki. Ledwie pełzł, pozostawiając za sobą krwawy ślad rozlanej krwi, w której się do tej pory taplał. A mimo to dalej wyciągał łapę do jaja, które już było poza jego zasięgiem.


[NIEME PRZEKLEŃSTWO]
8/10 ; pustynny goniec

Zabij go, nim on zabije ciebie. Rairishnie musiał za bardzo pchać pustynnego gońca do działania. Bowiem skoczył on w kierunku wyeksponowanej, kruchej szyi, aby zatopić w niej zęby—

Bam!

Elf w ostatniej możliwej chwili przełamał runę wyrwaną w pośpiechu z kieszeni. Wokół niego zamknęła się przezroczysta, migocząca bańka. Ochrona zadziałała, ale odcięła go również od tlenu. Teraz leżał skulony na ziemi, podczas gdy jego usta rozpaczliwie szukały powietrza.

Goniec zawahał się tylko na krótką, instynktowną sekundę. Potem wściekłość wróciła. Uderzał głową w barierę, aż z jego czoła zaczęła lecieć krew. Drapał ją pazurami, próbując rozerwać jak pancerz zwierzęcia, ale bańka ani drgnęła. Miał już ponawiać kolejną z wielu prób, gdy w kąciku oka dostrzegł interesujący go ruch.

Inny elf. Dalej, odwrócony plecami, pochylony nad czymś.

Bezbronny.

Łatwy cel.

Podjęcie decyzji zajęło gońcowi ułamek oddechu. Zamiast tracić siły na magię, odwrócił się w stronę nowej ofiary, zostawiając duszącego się elfa w jego błyszczącej pułapce.


[WARKOCZ KOMETY] & [BUDOWNICZY RUIN]
4/10 ; myszolot // 5/10 ; błotoryj

Myszolot wylądował ciężko i nieporadnie – drugie skrzydło pomogło mu tylko o tyle, że nie rozbił się o ziemię jak kamień. Dla Nariego było to pierwsze w życiu szybowanie i zapewne absolutnie nie chciał przeżyć kolejnego w takich warunkach. Ból szarpnął go od ogona do dzioba.

Uderzył go nagle zapach spalenizny. Kiedy odwrócił głowę, zobaczył jogromną, czarną żabę smażącą się na kratce jak na wielkiej patelni. Jej oczodoły ziały pustką. Nie widział nic poza gładkimi jamami po niegdyś paciorkowatych ślepiach. Obok niej topniał lodowy odłamek, wokół którego Nari dostrzegł kilka złotych łusek.

Błotoryjowi zaś pociekła ślinka. Miał świadomość, że nie zostało mu za wiele życia, ale czy można odmówić sobie ostatniego posiłku, kiedy ma się go tuż przed pyskiem? Kiedy instynkt drapieżnika szepcze, że wystarczy tylko jeden, dobry, lepki strzał języka?


[WICHROGŁOS]
8/10

Vunnud koncentrował się wyłącznie na Elredzie, a raczej na jego niezwykłej, niemal nienaturalnej kontroli. Elf poruszał się szybko, ale bez cienia paniki. Zaklęcia płynęły jedno po drugim; płomień formował się nad biurkiem tak gładko, jakby nie istniała żadna przerwa między czarem a pamięcią o nim. Najdziwniejsze było to, że magia nie rozpraszała się na powietrzu jak smocza, gdy dwunóg przywołał inne zaklęcie do istnienia.

Gdy papiery zakodowane dziwnym szyfrem płonęły w jęzorach ognia, pod jednym z nich Wichrogłos spostrzegł runę. A choć dotąd nie znał tego języka, wydawało mu się, że ten symbol oznacza "zmyłkę".

Do czasu, gdy usłyszał za sobą głośne nawoływanie. Vunnud? Elred zamarł, choć nie wiedział dlaczego.


[GWIEZDNY TROPICIEL]
9/10

Słowa, które wypowiedział, miały dziwny akcent, ale w chaosie nikt tego nie zauważył. Nawet nie spojrzano w jego stronę, najwidoczniej nie on tu dowodził. Albo po prostu wszyscy byli zajęci tym, co uważali za najważniejsze dla całego przedsięwzięcia.

Jeden elf niósł jajo i zniknął za rogiem. Inny palił papiery przy stole. A kolejnywalczył o życie, odcięty od tlenu bańką ochronną.

Valnar wziął sprawy we własne ręce. Elf otwierał klatki szybkim ruchem, jedną po drugiej. Zwierzęta jednak nie reagowały tak, jak oczekiwał. Nie wyskakiwały na wolność, tworząc większe zamieszanie. Drżały, wciskały się w kąty, niektóre nie mogły nawet wstać. Dopiero gdy podszedł bliżej, zobaczył stan ich łap. Surowa, krwawa prawda biła po oczach.

W jednej z klatek leżał umierający bies, w metalowym naczyniu, z którego sączyła się nieustannie krew. A jednak zwierzę po otwarciu drzwiczek niespodziewanie zaczęło się czołgać na zewnątrz, choć jego oczy nie patrzyły nawet na Valnara. Skierowane były w ciemny kąt za którym zniknęło jajo.

Ostatnim do wyswobodzenia więźniem był błotoryj przywiązany łańcuchem do stalowej kratki. Pod nią palił się magiczny ogień, a Valnar był dziwnie pewien, że sam narysował odpowiednią runę parę dni wcześniej. Niestety w tym chaosie kompletnie nie zauważył przy butach małego myszolota.

Zresztą, skupił się na tym, by wołać swojego syna. Elf zmarszczył czoło, gdy z jego gardła wydobyło się nieznane mu imię.


Czas na odpis: 28.11 godzina 23:59

Co się dzieje na danym pułapie punktów?
10 punktów: Pełna jasność umysłu
7-9 punktów: Lekkie zaburzenia – bóle głowy, trudności z koncentracją
4-6 punktów: Umiarkowane zaburzenia – halucynacje słuchowe, paranoja, drżenie kończyn
1-3 punkty: Ciężkie zaburzenia – halucynacje wzrokowe, ataki paniki, niemożność odróżnienia rzeczywistości od wizji
0 punktów: Całkowite załamanie psychiczne – postać budzi się w potencjalnie ciężkim stanie.

pingi
autor: Narrator
19 lis 2025, 18:00
Forum: Retrospekcje
Temat: ?!
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 900

?!

[SKAZA GRANATU]
2/10 ; bies

Wizja szalała.

Elfia twarz.

Mrugnięcie.

Fioletowy pysk Veir.

Mrugnięcie.

Znajome ślepia jego matki, Hekate, patrzące na niego z pogardą, jakby powróciła tylko po to, by go unicestwić.

Hisseth nie wiedział, gdzie kończy się jeden świat, a zaczyna drugi. Nie wiedział, kto jest smokiem, a kto katem. Każde mrugnięcie mieszało obrazy w jeden chaotyczny ciąg. Wśród tego bólu i dezorientacji kątem oka dostrzegł ruch.

Elf wbiegł do bocznego pomieszczenia, a po chwili wrócił, niosąc błękitne, pulsujące jajo. Dziwnie znajome, a serce przywódcy zadrżało dziwnie na ten widok. Zupełnie patrzył jakby na część samego siebie, co wydawało się absurdalną ideą.

Zanim zdążył to pojąć, zjawił się kolejny elf, wrzeszcząc coś. Świat znów zamienił się w kalejdoskop przerażenia unoszącego się w powietrzu bardziej niż zapach krwi.


[WARKOCZ KOMETY]
4/10 ; myszolot

Ból ciągle był jego. Nawet kiedy próbował się odcinać, nawet kiedy mówił sobie, że to nie jego skrzydła odcinają, nie jego mięśnie szarpią się w panice, tak ból wracał nasilony.

Mentalny krzyk do Rairisha odbił się echem, choć uzdrowiciel wiedział, że dotarł. Szybko zorientował się, że nie usłyszy odpowiedzi.

Szamoczący się ptaszek wyczuł okazję do ucieczki, gdy wiszący nad nim elf odwrócił się, zaalarmowany jakimś hałasem. Z jednym skrzydłem myszolot nigdzie raczej nie odleci, ale może uda mu się chociaż gdzieś schować...?



[JEDNO SŁOWO]
0/10 ; druzgotek zmarł

Pazury rozrywały skórę, ale nie skrzela, których już nawet nie było. Krew mieszała się z wodą, tworząc czerwone smugi. Druzgotek wił się jeszcze chwilę, aż jego ruchy stały się coraz krótsze, coraz słabsze…

A potem znieruchomiał.

Vaelin wpadł w siebie jak w zimny staw. Ocknął się gwałtownie, z bólem w płucach, łapczywie łapiąc powietrze, jakby wciąż tonął.

Aż po kilku chwilach zorientował się, że już nie ma wody. Tylko ciszę i echo agonii, która nie należała do niego.

– –

fabularnie: akwafobia; mechanika: do 31 grudnia nie może pływać, a kontakt z morską wodą powoduje nerwicę.

Postać budzi się w Kotlinie (nadal pod barierą).



[WICHROGŁOS]
7/10

Brwi elfów uniosły się, a zaraz potem jeden z nich parsknął śmiechem, podążając wzrokiem za tym, co obserwował Wichrogłos.
– Oh, zapomnij. Jego krew jest na wagę złota, ludzie płacą za nią więcej niż za smoczą – skomentował. – Poza tym magia jednorożca jest zbyt czysta i nie nada kształtu projektowi. Lepiej bierz się za tego żyw—

Ktoś gwałtownie wparował do laboratorium, zwracając uwagę wszystkich zebranych.


[BUDOWNICZY RUIN]
6/10 ; błotoryj

Choć Wasak starał się zmusić zwierzę do niepanikowania, gorąc nasilał się, a język ropuchy drżał, pragnąc rzucić się w dowolnym kierunku, byle dalej od żaru. Ciało błotoryja gotowało się, skwierczało na ogniu, a smok czuł to tak realnie, iż własne myśli zaczęły mu parzyć czaszkę od środka.

Po lewej ktoś mówił, szybko, nerwowo, ale wszystko brzmiało jak bełkot, jak przypadkowe dźwięki rozciągane przez wodę i płomień. Nie miały dla niego żadnego sensu.

Wszystko w nim szarpało się do ucieczki, ale on trwał wbity w to ciało jak cierń.
Jeszcze chwilę, coś zdawło mu się podpowiadać.


[ROZMARZONA ŁUSKA]
0/10 ; żywiołak wody (waran) zmarł

Świat pękł jak przeciążona lina. W jednej chwili czuła żar pod skórą, a nawet dym szczypiący jej nozdrza, a nagle zupełnie nic.

Wizja urwała się brutalnie, a Rianai zaczerpnęła powietrza, budząc się z gwałtownym dreszczem, jakby ktoś wylał na nią kubeł lodu. Skóra paliła ją żywym ogniem, choć była nietknięta. Każdy głębszy oddech wywoływał nieprzyjemny skurcz w płucach.

Odsunęła łeb, jakby sam cień nieistniejącego płomienia miał ją poparzyć.

– –

fabularnie: pirofobia ; mechanika: do 31 grudnia oparzenia powodują ranę o poziom większą (lekka staje się średnią, średnia ciężką itd.) ;

Postać budzi się w Kotlinie (nadal pod barierą).



[NIEME PRZEKLEŃSTWO]
8/10 ; pustynny goniec

Szarpnięcie było instynktowne, dzikie, pełne tej nagłej, rozpaczliwej odwagi. Udało mu się przewrócić elfa, który wylądował na zimnych płytach z przekleństwem nieznanego języka na ustach.

Zanim goniec zdążył świętować to małe zwycięstwo, dłoń kata uniosła się gwałtownie, a między jego palcami zatańczyły drobne iskry.

Natomiast głos Nariego, który przed chwilą krzyczał mu w głowie, wołając go po imieniu, znajdował się w pobliżu. Wyczuwał to, a potem zauważył jeszce innego elfa, odwracającego się od jednego z metalowych stołów. W dłoni trzymał nieduży, zakrwawiony sztylecik do którego krawędzi przylepiło się kilka kolorowych piór...



[GWIEZDNY TROPICIEL]
9/10

Z trudem złapał oddech, gdy wizja zaczęła blednąć. W głowie wciąż dudniła jedna rzecz – mało czasu. Nie potrafił powiedzieć skąd to wiedział ani dlaczego. To nie była jego panika, nie jego wspomnienia. To ciało coś wiedziało… ale on nie umiał sięgnąć po te strzępy.

Próbował sięgać innych maddarą i wysłać mentalną wiadomość, ale nie udało mu się to nawet po kilku próbach. Właściwie nie miał jak tego zrobić, brakowało tego znajomego przepływu maddary. Miał magię, choć nie smoczą.

Podniósł wzrok, gdy do komnaty wpadł elf z krzykiem. Tropiciel zrozumiał każde słowo.


Kamienne schody zadudniły, a do komnaty wpadł zdyszany elf.
– Ona już wie! Zaraz tu będzie! Szybko, trzeba spalić dowody! – wykrzyczał.

Dwójka przy Wichrogłosie spojrzała po sobie.
– Cholera – mruknął nerwowo jeden z nich. – Ale po co? Przecież—

– Nie ma na to czasu. Ruszaj się – uciął jego wypowiedź drugi, rzucając mu pęk kluczy, po czym obejrzał się na Wichrogłosa.

– Znasz zasady. Zniszcz swoją pracownię i uciekaj tunelem.

Po tych słowach ruszył żwawym krokiem w stronę niedużego pomieszczenia z którego wnętrza, jak teraz tak się przyjrzał Wichrogłos, coś pulsowało innym rodzajem światła niż to, które produkowały zawieszone na ścianach kryształy.

Elfy przy Rairishu i Narim nie były pewne, czy powinny rzucić wszystko, czy pozbyć się wpierw groźnego drapieżnika, który zerwał się z uwięzi. Jeden z nich spanikował, chwytając za blat i przewracając go tak, aby z hukiem wylądował między nim a drapieżnikiem, po czym zerwał się do ucieczki, zostawiając swojego kolegę po drugiej stronie, na łasce pustynnej bestii.

Valnar z jakiegoś powodu jako jedyny nie panikował. Elf zdawał się wiedzieć co robić, choć nadal dłonie drżały mu z nerwów. Namierzył spojrzeniem uciekiniera z jajem, a jego nogi bardzo, bardzo chciały pójść w tamtą stronę, ignorując wszystko inne, uważając to za ofiary konieczne.



Czas na odpis: 22.11 godzina 23:59

Co się dzieje na danym pułapie punktów?
10 punktów: Pełna jasność umysłu
7-9 punktów: Lekkie zaburzenia – bóle głowy, trudności z koncentracją
4-6 punktów: Umiarkowane zaburzenia – halucynacje słuchowe, paranoja, drżenie kończyn
1-3 punkty: Ciężkie zaburzenia – halucynacje wzrokowe, ataki paniki, niemożność odróżnienia rzeczywistości od wizji
0 punktów: Całkowite załamanie psychiczne – postać budzi się w potencjalnie ciężkim stanie.

pingi
autor: Narrator
12 lis 2025, 2:22
Forum: Retrospekcje
Temat: ?!
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 900

?!

Rianai powoli przestępowała w klatce, próbując zrozumieć swoje nowe ciało. Język wystrzeliwał, łowiąc zapachy wilgoci, kamienia i obcej magii. Wszystko zdawało się potwierdzać jej teorię – była żywiołakiem.
Z lewej strony miała pusty, ciemny korytarz, prowadzący w głąb jaskini. Pochodnie migotały gdzieś w oddali, rzucając długie cienie. Nikt tam nie chodził – przynajmniej nie teraz.

Vunnud zdecydował się na obserwację, kontrolując swój lęk metodami wojownika. Władcza ambicja kazała mu skupić się na czymś innym niż ból. Jego puma wsłuchała się w kakofonię metalu i mamrotania elfów, a dzięki wyostrzonym zmysłom mogła posłyszeć czkawkę serca... jednorożca!

Vaelin nurkował w akwarium, unikając szczypiec. Woda była jego domeną, i dzięki niej druzgotek poruszał się zwinnie, od narożnika do narożnika. Elf musiał sięgać daleko, wyciągać rękę, tracić równowagę. Nie sposób było złapać tak upierdliwe stworzeie.

Smocza podświadomość błotoryja Wasaka podpowiadała, że każda klatka powinna mieć zamek. I miała. Ale co najbardziej zwracało uwagę to niezbyt starannie wykonane zawiasy. Jeden celny cios języka mógłby pomóc... choć tak naprawdę mógłby go przeznaczyć też na coś innego. Szyja pobliskiego elfa wydawała się bardzo kuszącym celem.

Nari wołał rozpaczliwie, ale nikt nie odpowiadał. Ból ostry jak żyletki dźgał go w oczy, a wielka ręka co raz szybciej zbliżała się do klatki, gotowa się na nim zacisnąć.

Rairish próbował wysłać odpowiedź do Nariego, ale ciało pustynnego gońca było puste, pozbawione aktywnego źródła maddary. Zamiast tego czarodziej skupił się na uspokojeniu gońca, poprzez pokazanie mu bezpiecznych wspomnień miejsc wolnych od bólu. Zadziałało, bo zwierzę otworzyło paszczę, wydając z siebie nieznane dotąd nikomu dźwięki, co zwróciło uwagę zasasdniczo każdego ze zgromadzonych tu elfów.

Zanim Hisseth poznał los biesa, wizja zaczęła się rozpadać.

Najpierw subtelnie – obraz zadrżał, jakby ktoś zmącił wodę w stawie. Ściany jaskini zafalowały, elfickie twarze rozmazały się jak farba w deszczu, a zwierzęce formy, w których uwięzione były jaźnie smoków, zaczęły raz być smoczymi, a raz z powrotem tymi obcymi.

Świat zakręcił się wokół nich, obracając się w niemożliwych kierunkach. Góra była dołem. Ogon był zadem. Łapa była nozdrzami. Nic nie miało sensu.

Obraz migotał jak płomień świecy w podmuchach wiatru. Jasno, ciemno, jasno, ciemno.

A potem wszystko zrobiło się czarne.


[SKAZA GRANATU]
3/10 ; bies

Widział zimne ściany i metalowe stoły. Elfy pochylone nad nim, zapisujące, notujące, eksperymentujące.

Mrugnął.

Teraz był w Widmowej Kotlinę. Zebrane wokół niej smocze sylwetki, patrzące na niego z pogardą. Z nienawiścią. Otaczali go, warczeli, szykowali się do...

Mrugnął.

Elf wyciągał z kieszeni dziwne, ostre narzędzie błyszczące w świetle kryształów. Zbliżał je do jego tylnej łapy, do palców. Zupełnie jakby chciał...

Mrugnął.

Stado. Znęcali się nad nim. Dlaczego? Co zrobił? Był jednym z nich, prawda? Prawda?

Mrugnął.

Kim był? Biesem? Smokiem? Więźniem? Członkiem stada? Eksperymentem? Dlaczego nie mógł się ruszyć?

Nie wiedział. Obrazy mieszały się, nakładały na siebie, rozdzierały rzeczywistość na strzępy. A Skaza Granatu krzyczał – albo myślał, że krzyczy – ale nie był pewien, czy w ogóle istnieje.


[WARKOCZ KOMETY]
4/10 ; myszolot

Nie był już w ciasnej klatce. Teraz leżał na stole. Twardym, zimnym, wbijającym się w jego drobne ciałko jak lodowiec. Dzięki światłu odbijanym przez kryształy widział—oh! To jego skrzydło! Małe, pierzaste, pokryte delikatnym puchem w odcieniach brązu i złota. Chciał nim poruszyć w tandemie z drugim, przekręcić się na brzuch i odlecieć... ale nie mógł.

Spróbował jeden raz, drugi, ale mięśnie nie współpracowały. Zupełnie jakby ich już nie posiadał.

Panika eksplodowała w jego małej piersi. Próbował krzyczeć, wrzeszczeć, ale z dzioba wydobyło się tylko ciche "nie... nie... nie!"

Miał słowa, ale co z tego, skoro nie miał skrzydła?!

Wielka twarz elfa pochyliła się nad stołem, i coś podpowiadało Nariemu, że to nie był koniec krojenia.

Co dziwne, w całym natłoku paniki zdołał zadziwić się faktem, że rana pooperacyjna w miejscu ucięcia była zabezpieczona i nie sączyła się z niej żadna krew. Czym był ten dziwny, cienki materiał tworzący ciemne kreski wzdłuż amputowanego ramienia?


[JEDNO SŁOWO]
5/10 ; druzgotek

Leżał na zimnej podłodze, poza akwarium, dusząc się. Próbował wciągnąć powietrze, ale poczuł jedynie palący ból i coś ciepłego spływającego po bokach szyi.

Krew?

Miotał się na boki jak ryba wyrzucona do brzeg, dopóki nie podszedł do niego jeden z elfów i nie uniósł go za jedną z macek, trzymając go do góry nogami. Świat kołysał się na boki, a druzgotek dostał czkawki.

Plusk!

Woda otoczyła Vaelina ze wszystkich stron. Przyzwyczajone do podwodnego życia ciało rozluźniło się z ulgi, gdy druzgotek opadł na dno akwarium, szukając w nim ukojenia.

Przynajmniej dopóki nie zorientował się, że nadal nie mógł oddychać.

Dwa elfy stały nad akwarium, obserwując. Jeden z nich notował coś na zwoju, spokojnie, obojętnie, drugi coś do niego mówił.

Patrzyli jak istota wody się topi.


[WICHROGŁOS]
7/10

Patrzył na zwłoki pumy. Leżała na stole, z nieruchomymi, szeroko otwartymi oczami. Krew zaschła wokół szyi, gdzie ktoś zrobił nacięcie.

Czy był martwy...? Nie. Nie mógł być. Bo wtedy jak mógłby myśleć?

Jego uwagę zwróciły rozmowy w nieznanym mu do tej pory języku, choć kiedy tak się nad tym zastanowił, zdawało mu się, że znał go od zawsze.

– Hm, znowu się nie udało. Ten pewnie nie przeżyje dłużej niż minuty.
– Mhm, pewnie nie. Potrzebujemy morskiego smoka do dalszych testów. Czy Trundia nadal je oferuje?
Tch, żartujesz? Już dawno po wojnie. Zresztą przemycenie tu żywego okazu będzie-
– Nie musi być żywy, prawda Elredzie?

Zapadła cisza, a kiedy nikt się więcej nie odezwał, Wichrogłos zerknął sobie przez ramię, napotykając wyczekujące spojrzenie dwójki elfów. Nie był w stanie określić jak wyglądali – wokół ich głów pojawił się dziwny dym.

Ale nie to powinno być jego największym zmartwieniem. Zadano mu pytanie i oczekiwano, że odpowie.


[BUDOWNICZY RUIN]
6/10 ; błotoryj

Pustka. Czarna, absolutna pustka, która nie ustępowała nawet jak poruszał powiekami – a przynajmniej dopóki po którejś z prób zorientował się, że w ogóle ich nie miał, podobnie jak oczu. I chociaż nie widział, tak czuł – och, jak bardzo czuł – każdy podmuch powietrza na wysuszonym grzbiecie. Pod nim zaś trzaskały płomienie, źródło tego piekielnego gorąca.


[ROZMARZONA ŁUSKA]
4/10 ; żywiołak wody (waran)

Gorąco. Rianai nigdy nie czuła takiego upału. Jej skóra wręcz płonęła, a każda próba zaczerpnięcia oddechu była jak wdychanie płomieni.

Leżała płasko na rozgrzanych prętach z których bił żar nie do zniesienia. Próbowała się odczołgać, ale coś ją trzymało – pęta? Łańcuchy? Nie miała siły, by sprawdzić. Czuła się słaba, jak gdyby życie wypływało z niej wraz z każdą kroplą wilgoci.

Zerknąwszy paciorkowymi oczami wokół siebie zauważyła dwie rzeczy.

Pierszą była malutka klepsydra stojąca na ziemi. Przesypujący się w niej piasek coś odliczał – tylko co? Czas do śmierci? Do następnego eksperymentu?

Drugą była jakaś paskudna, gigantyczna ropucha, która leżała tuż obok niej. Chyba zdechła, bo się nie ruszała, a do tego obrzydliwie śmierdziała.


[NIEME PRZEKLEŃSTWO]
8/10 ; pustynny goniec

Smycz zacisnęła się na jego szyi. Elf ciągnął go przez jaskinię, a on szedł potulnie, jakby ktoś zalał mu umysł miodem i mgłą. Łapy poruszały się same, ciało było posłuszne, ale umysł wrzeszczał.

Nie. Nie idź tam. Uciekaj. Broń się.

Przed sobą zobaczył wielki, metalowy stół, otoczony magicznymi kryształami. Na jego powierzchni błyszczały różne narzędzia – ostrza, haki, coś co wyglądało jak szczypce, coś jeszcze gorszego.

Usłyszał paniczny trel. Znajomy...


[GWIEZDNY TROPICIEL]
10/10

Przed sobą miał wąskie schody. Zbiegając po nich, czuł się dziwnie – świadomy, że nie powinien był mieścić się w tak ciasnym korytarzu. Mimo to pędził pospiesznie w dół, niezbyt kontrolując ruchy tego obcego ciała. Blada dłoń zsuwała się wzdłuż zimnego kamiennego poręcza, a wiszące na ścianach pochodnie rzucały drżące światło, rozświetlając mu drogę.

Nogi – dwie, nie cztery – niosły go coraz niżej, w głąb jaskini. Ręce – bez pazurów i łusek – trzęsły się lekko, nie przestając nawet wtedy, gdy zeskoczył z ostatniego stopnia.

Blask setek magicznych kryształów wiszących pod sufitem odsłonił pełnię okrucieństw, jakich dopuszczały się dwunogi. Tuzin klatek różnej wielkości – niektóre już puste, inne pełne udręczonych zwierząt – zajmował większą część sali. Metalowe stoły, regały ze szklanymi fiolkami i kolekcja narzędzi chirurgicznych dopełniały koszmaru tego podziemnego laboratorium. Najbardziej zadbaną częścią pomieszczenia było leżące na starannie wykonanej podstawce jajo o białej, półprzezroczystej skorupie. Obok niego stał słoik z zamkniętym wewnątrz... cieniem?

Valnar mrugnął, przesuwając spojrzeniem po jaskini.

W pierwszej klatce dostrzegł pumę. Leżała nieruchomo na boku, jej złociste futro zmatowiało i splamione zostało krwią. Oczy, kiedyś pełne dzikiej siły, teraz szeroko otwarte i martwe, wpatrywały się w nicość.

Przy ogniu, na metalowej kratownicy, wolno wysychały dwa mniejsze ciała – jaszczurka i ropucha. Ich skóry kurczyły się i pękały w gorącu, unosząc w powietrze słodkawy swąd palonego mięsa.

W środkowej części sali, w szerokiej szklanej kadzi wypełnionej mętną już cieczą, druzgotek walczył o życie. Jego wielkie, przerażone oczy błagały o pomoc.

Jeden z elfów prowadził właśnie pustynnego gońca w stronę stołów. Zwierzę nawet się nie szarpało. Magiczne więzy pulsowały bladozielonym światłem, odbierając mu siły. Gdzieś ze stołów rozległ się też desperacki trel.

W kącie, w płytkiej olbrzymiej brytfannie, dogotywał bies. Jego gęsta, ciemnobordowa krew wypływała z głębokiej rany w boku. Zwierzę ledwo się ruszało, charcząc cicho, a jego zapadnięte boki unosiły się coraz słabiej.

A spod dalszej ściany dobiegło bulgoczące rżenie jednorożca. Nie mógł go zobaczyć, ale to rżenie było nie do pomylenia – szlachetne zwierzę, symbol czystości, teraz więzione w tym piekle.

Wszędzie dokoła słychać było hałasy – brzęk łańcuchów, skowyt, pomruki, szuranie pazurów o metal, bulgotanie cieczy w szklanych naczyniach, trzask ognia, kroki elfów, ich chłodne, obojętne głosy wymieniające uwagi o eksperymentach.

– Przepraszam za spóźnienie! – wydusił z siebie Valnar wbrew swojej woli, dysząc ciężko.

Elfy odwróciły się. Jeden skinął głową – obojętnie, bez słowa, drugi machnął ręką olewczo, zajęty swoimi sprawami. Pozostałe nawet nie zwróciły na niego uwagi.

Tropiciel wiedział, że ciało człowieka poruszało się według skryptu cudzych wspomnień. Mógł próbować na nie jakoś wpłynąć, skierować uwagę, może coś zmienić, ale musiał być ostrożny.


Czas na odpis: 15.11 godzina 23:59

Co się dzieje na danym pułapie punktów?
10 punktów: Pełna jasność umysłu
7-9 punktów: Lekkie zaburzenia – bóle głowy, trudności z koncentracją
4-6 punktów: Umiarkowane zaburzenia – halucynacje słuchowe, paranoja, drżenie kończyn
1-3 punkty: Ciężkie zaburzenia – halucynacje wzrokowe, ataki paniki, niemożność odróżnienia rzeczywistości od wizji
0 punktów: Całkowite załamanie psychiczne – postać budzi się w potencjalnie ciężkim stanie.

pingi
autor: Narrator
25 paź 2025, 15:45
Forum: Retrospekcje
Temat: ?!
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 900

?!

Wszyscy po równo poczuli rozrywający ból na prawej stronie ciała, konkretniej prawej kończyny. Cokolwiek to spowodowało, nie trwało za długo, ale sprawiło, że spoistość wizji na moment się zachwiała.

// Wszyscy tracą jeden punkt – ingerencja z zewnątrz.



[SKAZA GRANATU]
5/10 ; bies

Bies!

Ciężkie cielsko Skazy, tak potężne, ale i poranione, dalej miało w sobie dużo siły. Brał garściami to, co dyktował mu instynkt, a on — mimo tak beznadziejnej sytuacji — kazał mu stawiać się w roli drapieżnika, nawet jeśli teraz jego miejsce było po stronie ofiary. Osiągnął ten efekt — nastroszył się, wydał gardłowy warkot i prezentował się jako zagrożenie. Czuł nawet przez chwilę jedność z biesem, lekkość tego połączenia.

Elfy były jednak ostrożne. Spojrzały po sobie, zastanawiając się niepewnie, co zrobić, nim sięgnęły po długie, drewniane kije, które upstrzone były w nieprzyjemnie wyglądające ćwieki na całej powierzchni. Biesie ciało przeszył fantomowy ból i… strach. Skóra bolała w wielu miejscach jak po uderzeniach, choć elfy nie ruszyły się nawet o łuskę. Strach. Przeraźliwy strach kazał bestii cofać się wgłąb klatki.



[WARKOCZ KOMETY]
6/10 ; myszolot

Myszolot...

Nari szybował wysoko, czując wiatr w skrzydłach. Chciał zwrócić na siebie mentalnie uwagę innych, jednak szybko próba poinformowania wywołanych Mglistych odbiła się bolesnym echem własnych słów i mrowieniem skroni. Warkocz wiedział, że musi się skupić tylko na jednej osobie naraz.



[WICHROGŁOS]
8/10 ; puma

Puma...

Wichrogłos musiał sobie dać chwilę, by odetchnąć, uspokoić umysł, by jego zmysły uspokoiły się na tyle, by mógł skupić się na tropieniu. Choć ślepia próbowały uchwycić jakieś kształty, było to ciężkie do zrobienia w niezbyt wyraźnym otoczeniu. Musiał poświęcić chwilę, by poczuć jedność ze stanem, w którym się znajdował, otworzyć się na najbardziej pierwotny instynkt natury.

Poczuł coś. Początki tropienia przyniosły efekty w postaci ciężkawego, drażniącego nos zapachu. Jemu akurat, mimo swojego impetu, wydawał się przyjemny — wskazujący na obecność czegoś… pierzastego. Był to intensywny zapach ptasich piór.



[JEDNO SŁOWO]
8/10 ; druzgotek

Cóż, Jedno Słowo na ten moment był istotą myśli, nie czynu, chroniąc obraz tego, co się dzieje wokół, bez ruchu. Celebrował fakt, że jeszcze żył, choć w formie, która była dużo mniej szlachetna od tej, do której był przyzwyczajony. Instynkt przetrwania albo kalkulacja kazały mu czekać. Zbiornik odznaczał się wielkim tłokiem, chociaż Jedyny zatonął też w swoich przemyśleniach.

Elf nie czekał, nie patrzył na niego ze spojrzeniem pełnym zrozumienia czy dociekliwości, a z kieszeni wyjął coś, co wyglądało z tej perspektywy jak wielkie narzędzie tortur. Czy Vaelin widział kiedyś… szczypce? W każdym razie teraz miał przyjemność przyjrzeć im się bliżej, bo właśnie zanurkowały w akwarium i, sterowane elfimi ruchami, próbowały go pochwycić.



[BUDOWNICZY RUIN]
9/10 ; błotoryj

Budowniczy poczuł, że chęć niesienia pomocy innym, szczególnie tym uwięzionym w akwarium, pobudziła w nim pierwotną, dziką część duszy — taką, która nie zastanawia się nad moralnością czy samopoczuciem, tylko ucieka albo walczy, w zależności od tego, co może okazać się lepsze dla przetrwania. Irytacja była motywacją do działania. Działanie spowodowało hałas.

Klatka zadrżała ostrzegawczo, ciężkim i nieprzyjemnym dla wrażliwszych uszu łoskotem. Elf stojący przy akwarium, ten, który nie dzierżył w dłoniach dziwnego narzędzia do łowienia w nim, drgnął, a potem odwrócił się eleganckim piruetem i ze zmarszczoną twarzą pokierował się ostrożnie w stronę Wasaka, próbując zobaczyć, co właściwie robi.



[ROZMARZONA ŁUSKA]
6/10

Rozmarzona oglądała siebie dokładnie, widząc swoje połyskujące, blade ciało z grubą łuską w kolorze jasnej, zamarzniętej tafli jeziora. Ciało miała długie, ogon również, nawet lekko nienaturalnie długi, ale co ciekawe — to pazury jej łap wyglądały jak lodowe sople.

Spojrzywszy w górę zauważyła, że na suficie migocze jakiś duży, pokrywający całą skałę rysunek. To z krawędzi jego linii skapywała woda.


[NIEME PRZEKLEŃSTWO]
9/10 ; pustynny goniec

Strach był naturalną częścią każdego życia. Wielu odbierało to jako symbol porażki, ale nie Nieme Przekleństwo — on przyjął na siebie wszystkie te odczucia, które szły ze strachem, chciał poczuć wszystko i może nawet zabrać to doświadczenie gońcowi, by lepiej udało mu się go uspokoić. Lub w ogóle?

Jego mała modlitwa do całego tego kotła dorzuciła poczucie ciepła — jakby ktoś delikatnie położył mu łapę na lewym barku, przesuwając palcami zgrabnie w geście zapewnienia, że wszystko będzie w porządku. Wtedy jego wzrok powędrował dziwnym trafem w głąb klatki, gdzie była miska z nietkniętym jedzeniem gońca. Jedzenie… potrafiło przynieść trochę spokoju, prawda?



Czas na odpis: 29.10 godzina 23:59

Co się dzieje na danym pułapie punktów?
10 punktów: Pełna jasność umysłu
7-9 punktów: Lekkie zaburzenia – bóle głowy, trudności z koncentracją
4-6 punktów: Umiarkowane zaburzenia – halucynacje słuchowe, paranoja, drżenie kończyn
1-3 punkty: Ciężkie zaburzenia – halucynacje wzrokowe, ataki paniki, niemożność odróżnienia rzeczywistości od wizji
0 punktów: Całkowite załamanie psychiczne – postać budzi się w potencjalnie ciężkim stanie.

pingi
autor: Narrator
21 paź 2025, 14:17
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5006
Odsłony: 273508

Powiadomienia

Runiczna Łuska
niezdolność korzystania z prawej przedniej łapy (całkowity paraliż)

viewtopic.php?p=702709#p702709

Aktualizacja.
autor: Narrator
17 paź 2025, 13:37
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 6987
Odsłony: 365198

Powiadomienia

Ołtarz Erycala

Odebrany Oddech
– 6x koral za wyleczenie
–[+1ST do akcji magicznych]

Akt
autor: Narrator
17 paź 2025, 13:33
Forum: Świątynia
Temat: Ołtarz Erycala
Odpowiedzi: 767
Odsłony: 45603

Ołtarz Erycala

Oczekiwanie dotrzymanego słowa w przypadku boga brzmiało przedziwne z warg śmiertelnika. Nawet jeśli miała rację, zapewne to nie uczciwość, lecz coś o wiele chłodniejszego, niezbywalnego, niemalże wyrytego w samej naturze boga stanowiło źródło jego działania. Oddech nie mogła jednak wiedzieć. Dla niej równie dobrze, mogłoby to być dotrzymane słowo.

Niespodziewanie pociemniało jej przed oczyma. W głowie zaczęło szumić, skronie zakłuły boleśnie, a mózg, mogłaby przysiąc, zaczął pęcznieć, tak okropnie bolał ją łeb. Nie była w stanie utrzymać się na łapach, jej oddech chłodny, przerywany. Sama nie wiedziała kiedy straciła przytomność.
Gdy się obudziła, parę godzin później, po trwającej kilkanaście uderzeń serca torturze nie pozostało ani śladu, jakby były tylko złym snem.
Samica leżała na ziemi, wypoczęta i zdrowa, choć końcówki futra na jej grzebiecie miejscowo przykrył szron. Po kamieniach nie było ani śladu.

Odebrany Oddech
– 6x koral za wyleczenie
–[+1ST do akcji magicznych]
autor: Narrator
14 paź 2025, 14:53
Forum: Retrospekcje
Temat: ?!
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 900

?!

Świadomość trzymała się ich umysłów jak rwący prąd . Była chaotyczna, niepewna, rozdzierana między tym, kim byli, a tym, czym się stali.


[SKAZA GRANATU]
7/10

Indrik? Nie, nie indrik...

Skaza wzdrygnął się nie dlatego, że było mu zimno, ale po prostu nie lubił mokrego futra.

Zerkając w prawo zobaczył dziwnego węża na czterech łapach – co to u licha było? – poruszającą się nerwowo w klatce.

A potem usłyszał klekot łańcucha... na jego własnej szyi. Zawsze tam był? Czy nagle się pojawił? Może nie powinien był patrzeć na prawo, tylko skupić się na tym, co przed nim. Wtedy pewnie zdążyłby zareagować.

Bo zanim mu się to udało, drzwiczki klatki się otworzyły.

Coś metalowego zacisnęło się na jego pysku, uniemożliwiając otwarcie paszczy. Skaza próbował wyrwać się, wręcz wybiec z klatki i staranować stojącego przed nim dwunoga, ale jego ciało było takie ospałe, że mięśnie nie odpowiadały tak, jak powinny.

Ból promieniował mu za oczami. Trudno było myśleć, skupić się na czymkolwiek, poza może rosnącą paniką, czy znowu zrobią mu to, co ostatnio?

Tylko co to było? Nie mógł tego sięgnąć pamięcią. Jedynie emocji, które temu towarzyszyły. Nie były przyjemne.



[WARKOCZ KOMETY]
7/10

Bazyliszek. To musiał być bazyliszek.

Ale gdy wielka dłoń elfa wyciągnęła się w stronę klatki, Nari zorientował się, jak bardzo się mylił. Dłoń była równie duża jak on, może nawet większa.

Nie był bazyliszkiem. Był... czymś małym. Drobnym. Bezbronnym.

Panika rozdarła jego małe serduszko. Biło tak szybko, że myślał, że zaraz pęknie i umrze. Próbował w pierszym odruchu znaleźć lukę między otworem przez który weszła ręka, ale nie było żadnej. Ręka zbliżała się, a palce zaciskały na pustej przestrzeni, próbując go złapać.

W głowie Nariego łomotał migrenowy ból rozdzierający mu skronie. Nie mógł się skupić. Nie mógł...



[WICHROGŁOS]
9/10

Czym był?

Wichrogłos spinał kolejne mięśnie, poznając ciało. Tylne łapy były mocne, przednie zwinne. Ogon długi, ale nienadający się do ataku. Krótka szyja. Brak kolców. Brak skrzydeł. Brak źródła...

Próbował pracować metodycznie, ale kiedy próbował robić to wszystko naraz – sprawdzać ciało, analizować otoczenie – głowa zaczęła go boleć, uniemożliwiając dalszą analizę. Kazał niespójnemu umysłowi pracować za szybko.

A potem po lewej rozległ się znajomy dźwięk stali, który kojarzyła mu się wyłącznie z bólem. Ale dlaczego? Nie miał ran. Nie był ranny. Chyba.

Dlaczego ten dźwięk budził w nim taki strach?



[JEDNO SŁOWO]
9/10

Czy to sen?

Nie, wydawał się zbyt żywy, zbyt prawdziwy, a obce emocje wdzierały się w jego własne z taką siłą, że zlewały się w jedno, utrudniając mu rozsądne myślenie.

Vaelin poruszał się powoli, testując nowe ciało. Elfy były o wiele większe od niego, przerażające w swojej skali. Oglądając się zauważył, że zamiast przednich łap miał dłonie, ale nieco dziwne od tych poza akwarium, bo jego palce połączone były błoną jak u morskich smoków. Z nogami miał największy problem, bo nie potrafił nimi sensownie poruszyć. Miał ich tak wiele... a może żadnej?

Skupiony na sobie nie widział, że jeden z elfów sięga do kieszeni. Nie widział, co wyciąga. A wyciągał coś strasznego.



[BUDOWNICZY RUIN]
10/10 ; błotoryj

Błotoryj... tak, tym właśnie był.

Chłód metalu koił swędzącą skórę. Budowniczy oparł się o ścianę klatki całym swoim ciężkim, ociężałym ciałem.

Powoli, z trudem, obrócił masywny łeb. Przed sobą widział akwarium, ale nie to, co w nim pływało, bo widok zasłaniały mu dwie dwunożne postacie stojące tuż przed szkłem. Jeden z nich sięgnął do kieszeni i wyciągnął metalowe szpony na uchwycie – narzędzie? broń? – a drugi nakładał skórzane rękawiczki.



[ROZMARZONA ŁUSKA]
8/10

Salamandra? Nie, nie, to nie to...

Pulsujący, tępy ból rozpalił się za jej oczami.

Język błysnął, łowiąc zapachy. Wilgoć, kamień, magia...

Rozmarzona próbowała się ułożyć wygodnie w klatce, nie zwracając na siebie uwagi. Po prawej był pusty korytarz. Niczego tam nie było, jedynie pusta, słabiej oświetlona przestrzeń.

Kap.

Pojedyncza kropla wody spadła z sufitu, przez pręty, prosto na jej głowę, a Rianai poczuła się dziwnie. Wyczuwała, że to nie była zwykła woda. Przesiąkała magią, którą chciała z siebie strząsnąć jak niechcianego instekta.



[NIEME PRZEKLEŃSTWO]
10/10 ; pustynny goniec

Był drapieżnikiem pustyń, który musiał być w ciągłym ruchu. Pustynny goniec nie pasował do klatek. Dusił się w nich.

Rairish powoli przechylił długą szyję. Pod łuskami czuł każde napięcie, każdy spazm gotowości do sprintu, do ataku, do ucieczki. Instynkt szarpał nim – uciekaj, atakuj, broń się – ale czarodziej trzymał go na wodzy. Tylko spokój go w tym momencie ratował od podjęcia potencjalnie złych decyzji.

Z prawej usłyszał hałas. Coś się działo w klatce obok.



Czas na odpis: 17.10 godzina 23:59

Co się dzieje na danym pułapie punktów?
10 punktów: Pełna jasność umysłu
7-9 punktów: Lekkie zaburzenia – bóle głowy, trudności z koncentracją
4-6 punktów: Umiarkowane zaburzenia – halucynacje słuchowe, paranoja, drżenie kończyn
1-3 punkty: Ciężkie zaburzenia – halucynacje wzrokowe, ataki paniki, niemożność odróżnienia rzeczywistości od wizji
0 punktów: Całkowite załamanie psychiczne – postać budzi się w potencjalnie ciężkim stanie.

pingi
autor: Narrator
11 paź 2025, 18:22
Forum: Retrospekcje
Temat: ?!
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 900

?!

Ciemność nie trwała długo.

Albo może trwała wieczność? Czas stracił znaczenie, gdy świadomość każdego smoka została wyrwana z jego ciała i wciśnięta gdzie indziej. W coś obcego, niewłaściwego.

Ponownie widzieli świat.

Ale nie swoimi oczami.


[SKAZA GRANATU]
10/10

Pierwsze, co poczuł, to zimna, przesiąkająca przez skórę – nie, przez sierść? – wilgoć kamiennej podłogi.

Ciało było dziwnie ciężkie, przygarbione, zbyt niskie względem tego, do czego był przyzwyczajony.

Przed sobą widział pręty. Metalowe, grube, odbijające blade światło magicznych kryształów wmontowanych w ściany jaskini.

Klatka. Był w klatce.

Jakaś dwunożna, wyprostowana postać zbliżyła się do prętów. Wysoka, smukła, o ruchach płynnych jak woda. Mówił coś przez ramię do drugiego, stojącego dalej. Na tyle daleko, że Hisseth go nie widział. Słowa płynęły z ust jak dwunoga muzyka, ale choć były melodyjne, okazały się dla wojownika niezrozumiałe. Gestykulował w stronę klatki Skazy.

Po lewej stronie, w innej klatce, coś dużego poruszało się nerwowo. Wielkie, rozgałęzione rogi uderzały o pręty.

Za dwunogiem połyskiwało coś wypełnione dużą ilością wody.


[WARKOCZ KOMETY]
10/10

Nari latał.

Nie, próbował latać. Jego skrzydła trzepotały chaotycznie, zbyt małe i słabe, aby nazywać próbę lotu komfortową. A może to była kwestia ciasnej klatki? Bowiem miała kształt kopuły, zamkniętej gładkim łukiem z prętów, jakby nawet niebo nad nim było zrobione z metalu. Każdy ruch skrzydeł kończył się uderzeniem o tę niewidzialną granicę, a powietrze pachniało strachem i zimnym żelazem.

Pisk wyrwał mu się z dzioba – miał dziób? – wysoki, desperacki. Inne piski odpowiedziały mu gdzieś z tyłu. A może to były skrzeki? Ptaki? Gryzonie? Coś pomiędzy?

Dwunóg przechodził obok, ale zainteresowany szamotaniną Nariego zatrzymał się przy klatce, pochylając się nad nią. Jego oczy były dziwnie zimne, badawcze.

Obok, w większej klatce po prawej, coś dużego nerwowo merdało długim, cienkim ogonem, a jego syk tylko podnosił uzdrowicielowi poziom stresu. Serce mu biło tak szybko, że wydawało się, że zaraz eksploduje.


[WICHROGŁOS]
10/10

Instynkt kazał mu syczeć.

Ciało miał niskie, smukłe, napięte do skoku – zupełnie inne wobec tego, które znał. Problem w tym, że nie było dokąd skoczyć – pręty blokowały każdy kierunek.

Wilgoć sączyła się ze ściany jaskini. Światło magicznych kryształów bolało oczy, przyzwyczajone do polowań o zmierzchu.

Dwunóg stanął przy klatce po lewej. Jego dłonie były delikatne, zadbane. Nigdy nie polowały. Ani nie zabijały, a przynajmniej nie w sposób znany podskórnie Vunnudowi.

W klatce po prawej stronie coś wielkiego poruszało się ospale.

A przed sobą widział wodę?


[JEDNO SŁOWO]
10/10

Woda.

Wszędzie woda. Zimna, przejrzysta, napierająca na ciało ze wszystkich stron. Oddychał – ale jak? Przez skrzela? Miał skrzela?

Ciało było absolutnie niewłaściwe. Nie miał nawet nóg.

Był w akwarium. Szklanym, dużym, ale wciąż więzieniu. Poza szkłem widział zniekształcony obraz jaskini i rzędy klatek pełnych zwierząt.

Dwóch elfów obserwowało go przez to okropne szkło. Jeden wskazywał na niego, mówił coś – słowa płynęły przez wodę jak echo, niezrozumiałe, zniekształcone. Drugi elf notował, kiwnął głową.

Vaelin próbował coś powiedzieć, ale z paszczy wydostały się tylko bąble.

W klatce przed jego akwarium widział coś dużego, z rogami biegnącymi we wszystkie strony. Za sobą widział dziwne stworzenie z futrem i obok niego jakieś inne, tłuste. Oddzielone od siebie prętami.


[BUDOWNICZY RUIN]
10/10

Ależ on był opasły i ciężki. Tłusty jak beczka, wlokący się po wilgotnej podłodze klatki. Oddychał ciężko – sapał – każdy ruch wymagał wysiłku. Strasznie chciało mu się pić, a skórę miał wysuszoną. Swędział go dosłownie każdy skrawek ciała. Jak tak dalej pójdzie, bardzo szybko dostanie szału...

Krótkie nogi ledwo go dźwigały. Ogon – gekoni ogon? – ocierał się o kamienne pręty klatki.

Po prawej stronie miał ścianę. Z lewej widział dziwnego sierściucha, nieznanego mu z bagien.

Nieco przed nim, za szkłem pełnym wody, coś z mackami. Ale nie wydawał się tym szczegółem tak zainteresowany jak faktem, że tam była upragniona woda...


[ROZMARZONA ŁUSKA]
10/10

Czuła wyłącznie zimno, choć nie było jej z tego powodu nieprzyjemnie. Na całym ciele ciążyła jej wilgoć, jakby nosiła płaszcz z porannej rosy. Próbowała się wyprostować, ale nie mogła. Nogi miała za krótkie.

Rozwidlony język wystrzeliwał nerwowo, smakując powietrze. Strach. Wszędzie czuła pyszny strach, którym chciała się pożywić, ale nie mogła.

Piski dobiegały z innych, odległych klatek. Ryki. Sapania. A za jakimś szkłem pełnym wody przed sobą dostrzegła wielką zębatą rybę.


[NIEME PRZEKLEŃSTWO]
10/10

Bezruch był dla niego zabójczy.

Mięśnie napinały się pod łuskami, chcąc uciec jak najprędzej, ale nie było na to przestrzeni. Nawet cała ta jaskinia byłaby za mała, aby sprostać jego potrzebom.

Długa szyja wyginała się nerwowo. Ostre, bystre oczy dostrzegały każdy szczegół. Dwunogi. Inne zwierzęta. Klatki ciągnące się w nieskończoność.

Najbardziej jego uwagę zwróciła duża ilość wody, do której widoku nie był zupełnie przyzwyczajony. Kątem oka dostrzegał też coś obrzydliwie płaskiego z boku, ale nie interesował się tym jeszcze, bo było za mało ruchliwe. Wyglądało na zdechłe.


Czas na odpis: 13.10 godzina 23:59

Kilka zasad:
1. Każdy smok rozpoczyna z 10 punktami spoistości wizji (oznaczonymi ikoną ). Punkty te reprezentują zdolność utrzymania przytomności i jasności umysłu podczas retrospekcji.

2. Utrata punktów następuje gdy:
– Istota, której oczami widzisz wspomnienie, doświadcza nadmiernego stresu (ból, panika, bezpośrednie zagrożenie – ilość utraconych punktów jest indywidualnie rozpatrywana);
– Mijają kolejne tury bez zrozumienia własnej tożsamości w wizji (1 punkt za turę);
– Nie odpiszesz w danej turze (utrata 3 punktów);
– Błędnie zidentyfikujesz swój gatunek i/lub próbujesz użyć właściwości, których nie posiadasz, np. będąc sarną próbujesz rzucić czar (utrata 1 punktu)

3. Jeśli uważasz, że wiesz już, w ciele jakiego zwierzęcia się znajdujesz, możesz określić to bezpośrednio w swoim poście, a nawet próbować wykorzystać właściwości przypisane temu gatunkowi (zgodnie z opisem w Smoczym Świecie). Możesz to też zrobić w ramach zgadywania, czym jesteś, ale pamiętaj, że pomyłka będzie cię kosztowała punkt spoistości.

4. W klatkach znajduje się więcej zwierząt niż tylko wy. Wskazówki mogą okazać się fałszywe.

5. Choć nie kontrolujesz wszystkich aspektów wizji i swoich odruchów, możesz podejmować działania, które na nią wpłyną. Na przykład próbować wspierać innych, jeśli mają mało punktów spoistości i grozi im narażenie na silny stres, poprzez odwrócenie uwagi dwunogów. Albo próbować zmusić "swoją istotę" do uspokojenia się.

6. Smok, który straci wszystkie punkty spoistości, budzi się z wizji przedwcześnie. Wiązać się to będzie z konsekwencjami fabularnymi i mechanicznymi (do określenia przez narratora w zależności od okoliczności utraty punktów).

7. Jeżeli wszystkie smoki utracą punkty spoistości zanim wizja dobiegnie końca, jajo umrze.

Cel: Przetrwać do końca wizji bez utraty wszystkich punktów spoistości.

Informacja dodatkowa: Klatki nie mają ścian, tj widać przez pręty to co przed wami, za wami, z lewej i z prawej. Dla płynności rozgrywki i skrócenia opisów uznajmy, że na daną turę możecie spojrzeć tylko w jednym kierunku xD.

Co się dzieje na danym pułapie punktów?
10 punktów: Pełna jasność umysłu
7-9 punktów: Lekkie zaburzenia – bóle głowy, trudności z koncentracją
4-6 punktów: Umiarkowane zaburzenia – halucynacje słuchowe, paranoja, drżenie kończyn
1-3 punkty: Ciężkie zaburzenia – halucynacje wzrokowe, ataki paniki, niemożność odróżnienia rzeczywistości od wizji
0 punktów: Całkowite załamanie psychiczne – postać budzi się w potencjalnie ciężkim stanie.


Za ładne odgrywanie akcji będą przysługiwać Punkty Fabuły :) Za brzydkie Narrator się zasmuci.
pingi
autor: Narrator
04 wrz 2025, 14:10
Forum: Świątynia
Temat: Ołtarz Erycala
Odpowiedzi: 767
Odsłony: 45603

Ołtarz Erycala

Kalectwa zdawały się dla śmiertelników posiadać dwa sprzeczne, ale wyraziste oblicza. Jedni traktowali je jako kondycję łatwą do zażegnania, wszak wystarczyło zapłacić, inni natomiast zmagali się z nimi bardziej personalnie. Wyglądało na to, że Oddech należała do tej drugiej kategorii.
Na szczęście nie musiała długo czekać na odpowiedź. Niedługo po jej przybyciu, samice przeszył chłód wdzierający się aż pod grube futro. Wraz z nim, do jej uszu dopełzł bezosobowy, mdły z natury szept. Nie potrzebowała jednak entuzjazmu, aby zrozumieć wskazaną cenę.
Sześć korali – określił tajemniczy byt, a jego mrożąca obecność ponownie zniknęła.

Odebrany Oddech
autor: Narrator
03 wrz 2025, 9:37
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 6987
Odsłony: 365198

Powiadomienia

Ołtarz Erycala

Okowy Przeszłości
– 6x szafir
– kalectwo: +4 ST do Perc. na zwierz./drap. oraz Śl [głuchota]

Akt.
autor: Narrator
03 wrz 2025, 9:36
Forum: Świątynia
Temat: Ołtarz Erycala
Odpowiedzi: 767
Odsłony: 45603

Ołtarz Erycala

Kamienie z cichym brzdękiem spoczęły na chłodnej posadzce przed ołtarzem, stałe powietrze zaczęło się gwałtownie ruszać, a samotny, lekko zwiędły pęd, jakby kuszony niczym ćma, sunął leniwie i delikatnie po zimnym gruncie, a gdy dotknęło ciała smoczycy, zaczęło po niej pełzać, niczym apatyczny, nie spieszący się nigdzie wąż. Stępiona końcówka dotknęła najpierw jednej potem drugiej strony pyska, a samica poczuła przeraźliwe zimno, które w pierwszym dotyku nieprzyjemnie paliło łuski, przy kolejnym oddechu przyniosło ukojenie… I dźwięczenie. Najpierw świst, który ustąpił ciszy, mającej jakąś tożsamość. Wiatr obijający się o jej łuski, stukot pazurów innych wiernych i jej własne bicie serca, tak wyraźnie teraz słyszalne…
Słyszała. I co ciekawe, czuła się jak po zimnej, przyjemnej kąpieli, popartej później solidnym snem – choć wydawało jej się, że jest tu tylko chwile, po wszystkim zauważyła, że prawie zastała ją noc.

Okowy Przeszłości
– 6x szafir
– kalectwo: +4 ST do Perc. na zwierz./drap. oraz Śl [głuchota]
autor: Narrator
13 sie 2025, 6:49
Forum: Prorocy
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 6
Odsłony: 66

Powiadomienia

Ołtarz Erycala

Osąd Gwiazd
– 6x szmaragd
– niezdolność do lotu

Akt.
autor: Narrator
13 sie 2025, 6:48
Forum: Świątynia
Temat: Ołtarz Erycala
Odpowiedzi: 767
Odsłony: 45603

Ołtarz Erycala

Gdy tylko kamienie spoczęły na piedestale, potężny powiew wiatru wdarł się do świątyni. Bezmyślny pęd, niczym żywe stworzenie okręcił się wokół proroka. To co jednak początkowo było zaledwie chłodnym łaskotaniem, przerodziło się w bolesne ukłucia zimna. Szron zebrał się na łuskach samca, podczas gdy przezroczysta wichura szalała wokół niego. Cóż za dziwne doświadczenie.
Wewnątrz owej anomalii zmysły samca szybko straciły na sile, on sam zaś, prędzej czy później osunął się na ziemię. Bez władzy w łapach, ani dostatecznej woli aby utrzymać się przytomności, Osąd odpłynął całkowicie. Poddany boskiej mocy został w uzdrowiony i gdy tylko ponownie otworzył oczy, natychmiast poczuł tego efekt. Nie licząc sprawnych skrzydeł, samiec czuł się także niesamowicie rześki. Wspomnienie z duszącej, wychładzającej go mocy zdawało się już tak samo odległe, co ledwie obecny w świadomości sen. Po zapłacie nie było śladu, on sam zaś zorientował się iż stracił w świątyni parę godzin.

Osąd Gwiazd
– 6x szmaragd
– niezdolność do lotu
autor: Narrator
24 lip 2025, 20:48
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie 11
Odpowiedzi: 151
Odsłony: 5635

Spotkanie 11

Ceremonia dobiegła końca.

Naranlea i Kammanor odlecieli, nie zostawiając za sobą nic prócz poruszonego powietrza i srebrzystych smug światła. Ich sylwetki zniknęły wśród ciemniejącego nieba, wtapiając się w tańczące nad horyzontem gwiazdy.
autor: Narrator
13 lip 2025, 19:51
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 6987
Odsłony: 365198

Powiadomienia

Okowy Przeszłości
– 6x onyks za niezdolność do lotu
– [+2 ST do akcji fizycznych (niedowład prawego skrzydła)]

Ołtarz Erycala

Akt
autor: Narrator
13 lip 2025, 19:48
Forum: Świątynia
Temat: Ołtarz Erycala
Odpowiedzi: 767
Odsłony: 45603

Ołtarz Erycala

Obecność proroka nie poruszyła Erycala bardziej, niż jakikolwiek inny śmiertelnik. Chłód zebrał się wokół niego, a potem spoczął na łuskach, tworząc na ich gładkiej powierzchni szronową naleciałość. Pozbawiony emocji szept rozbrzmiał w jego głowie, choć zdaje się iż także wokół niej.
Sześć szmaragdów – ostatnie słowo wybrzmiało z sykiem, ale nie wrogością.

Kolejna smoczyca, choć wciąż pamiętała dyskomfort zaserwowany jej przez boga, zdawała sobie sprawę, że znacznie więcej cierpienia sprawia jej fizyczne kalectwo. Tym razem boska moc również nie była łagodna, o ile nie surowsza, ze względu na powagę jej kalectwa. Choć zimno poczuła we wszystkich członkach, szczególnie uderzyło jej prawy bok oraz ramię skrzydła. Moc zmaterializowała się pod skórą i jeszcze głębiej w postaci dziesiątek maleńkich igiełek, które drażniły jej nerwy i mięśnie. Nie mogąc się od nich uwolnić, Ziemista upadła na ziemię, zdrętwiała od rozsadzającej ją od wewnątrz mocy. Straciła przytomność.

Jedno było jednak nowością. Nabywając kalectwo, samica była bliska śmierci, lecz ostatecznie nie przekroczyła granicy. Została ustabilizowana, a to rzadkie doświadczenie. Być może na tyle rzadkie, że początkowo zażądana opłata okazała się zbyt wysoka. Gdy odzyskała świadomość oraz władność w kończynach, dostrzegła dwa onyksy. Lśniły, pokryte grubą lodową osłoną. Zdawały się jedynym dowodem na to, że koszmar sprzed chwili wydarzył się naprawdę. Znów był tylko odległym, nieprzyjemnym wspomnieniem.

Okowy Przeszłości
– 6x onyks za niezdolność do lotu
– [+2 ST do akcji fizycznych (niedowład prawego skrzydła)]
autor: Narrator
07 lip 2025, 15:48
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 2611
Odsłony: 121810

Powiadomienia

Mój błąd w usuwaniu kalectwa
Śpiew znad Pustkowi powinna zachować
"brak połowy ogona [+1ST do akcji fizycznych]", a zamiast tego mieć usunięte "niewyleczona migrena (+1 ST do wszystkich akcji)"

Poprawiony post
Ołtarz Erycala

Aktualizacja
autor: Narrator
04 lip 2025, 22:52
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 2611
Odsłony: 121810

Powiadomienia

Źródło: viewtopic.php?p=691845#p691845

Śpiew znad Pustkowi
– darmowe uleczenie kalectwa (przy ołtarzu Erycala – wlicza się w limit) – L24, zużyj do końca '25
– [+1ST do akcji fizycznych – brak połowy ogona]


Aktualizacja
autor: Narrator
04 lip 2025, 22:52
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 6987
Odsłony: 365198

Powiadomienia

Źródło: viewtopic.php?p=691845#p691845

Okowy Przeszłości
– 6x nefryt
– [+1st do akcji magicznych, +1st do percepcji [rozległe oparzenia łba i ślepi]

Akt

Wyszukiwanie zaawansowane