Tulisieee
Tak można by streścić powody wleczenia tutaj przez Oświeconą rubinu(Albo dla niej raczej po prostu bardzo ładnego czerwonego otoczaka!) oraz całych zapasów mięsa(2/4) oraz owoców od bodajże innego Ognistego.. Oh, ciążyło jej to wszystko pod skrzydłem ale była w stanie ponieść taką ofiarę za wymarzoną zdolność do wyruszania na wyprawy w celu wymiziania wszystkich hydr znajdujących się na ognistych terenach! Nie zamierzała robić czegokolwiek innego, choćby szukać jakiś śmiesznych kamieni czy roślin które z jakiegoś powodu bardzo upodobali sobie uzdrowiciele. Jak zwykle zaklekotała, trzepocząc przy tym błonami.. No już raz używała tych śmiesznych kamieni, i wiedziała iż nic więcej nie musi robić prócz położenia dorobku swego życia oczywiście.
// 4/4 jedzenia oraz rubin za skradanie
Znaleziono 42 wyniki
- 05 wrz 2021, 20:30
- Forum: Warsztat
- Temat: Kwarce Skradania i Śledzenia
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 5445
- 12 sie 2021, 13:27
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Lustrzany las
- Odpowiedzi: 764
- Odsłony: 107492
...Gdyby posiadła teraz umiejętność mowy, to chyba zaczęłaby wrzeszczeć tak że sama w pojedynkę zwołałaby tutaj całe stado swoje, ojca z krwi, jej nowej przyjaciółki, oraz Wodników razem z calutkim panteonem Bogów, bożków, duszków oraz smoczych duchów. Leciała tutaj na złamanie karku tylko i wyłącznie po to aby dostać kolejny rozkaz targania się na drugi koniec świata, i nawet nie dostała wytłumaczenia co tu się tutaj dzieje. Oczywiście prócz nachalnego sapania jakby zaraz miała płuca z przyległościami wypluć, dygnęła swojej współstadnej Sztorm oraz reszcie Ognistego towarzystwa które mniej lub bardziej znała z widzenia. Pisklę, ani jakaś ziemista niezbyt zwróciły jej uwagę którą póki co koncentrowała na wzbijającej się w powietrze przywódczyni.. Oh, sama Endria także zrobiła kilka szybszych kroków i po kilku trzepnięciach skrzydłami dołączyła do przywódczyni.
- 10 sie 2021, 19:57
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Lustrzany las
- Odpowiedzi: 764
- Odsłony: 107492
// Start z granicy z Plagijczykami: https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 195#461195
Ino od razu po wypluciu kamienia dostała ten jeden impuls niemalże proszący ją o pomoc! Nie zamierzała zawieść swojego stada, choćby w kwestii przybycia na miejsce i poudawania jakichkolwiek umiejętności mogących ukazać jej jakże wysokie wykształcenie w profesji do której pretendowała. Poklepała kilka razy nosem Juchę po łapie na której jeszcze(oby jak najdłużej) trzymała i gwałtownie odwróciła się mniej-więcej w stronę miejsca zdarzenia ktokolwiek-wie-czego.. Oby jej mocne wymachy skrzydłami zawiodły ją na miejsce dostatecznie szybko, aby nikt nie oskarżył jej o leniwienie się, albo co gorsza pasożytowanie na stadzie.
Ino od razu po wypluciu kamienia dostała ten jeden impuls niemalże proszący ją o pomoc! Nie zamierzała zawieść swojego stada, choćby w kwestii przybycia na miejsce i poudawania jakichkolwiek umiejętności mogących ukazać jej jakże wysokie wykształcenie w profesji do której pretendowała. Poklepała kilka razy nosem Juchę po łapie na której jeszcze(oby jak najdłużej) trzymała i gwałtownie odwróciła się mniej-więcej w stronę miejsca zdarzenia ktokolwiek-wie-czego.. Oby jej mocne wymachy skrzydłami zawiodły ją na miejsce dostatecznie szybko, aby nikt nie oskarżył jej o leniwienie się, albo co gorsza pasożytowanie na stadzie.
- 02 sie 2021, 20:00
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Rzeka
- Odpowiedzi: 710
- Odsłony: 104124
Spokojne życie w każdym momencie może być przerwane czy to przez niespodziewany napad drapieżników, czy coś tak trywialnego jak niezbyt spokojny sen zwiastujący katastrofę jeszcze większą od odejścia Aedala oraz Misia za barierę w niewiadomych celach. Słowa jej się nie imiały więc siłą rzeczy nie była w stanie jakkolwiek wygadać się pierwszemu współstadnemu, co skłoniło ją do wycieczki nad te malownicze wody. Stawik nieopodal co prawda także wydawał się dosyć dobrym pomysłem, ale z kolei rzeka była o wiele większa a także przypominała o pewnym dość dawnym zdarzeniu!
- 24 lip 2021, 22:39
- Forum: Wewnętrzna Jaskinia
- Temat: Posąg Kammanora
- Odpowiedzi: 130
- Odsłony: 10335
Ogień potrzebował nadzwyczajnej ilości drwa aby móc płonąć ogniem tak samo silnym jak w momencie pamiętnej pielgrzymki jej przybranego ojca. Zbyt mała ilość smoków oznaczałaby nic więcej prócz odsunięcia od siebie wizji restauracji tego żarliwego stada, lecz z drugiej strony mierna jakość ognistych byłaby jak deszcz dla niczym nieosłoniętego ogniska... Uh, zaczynała stanowczo zbyt dużo i poważnie myśleć jak na jej predyspozycje. Ale przynajmniej w swoich oczach widziała to jako ten syndrom dorastania do dorosłej rangi, którą miała nadzieję kiedyś przyjąć z całkowicie czystym sumieniem. Znaczy się zamierzała dowiedzieć się tego i owego o sztuce polowania, ale na pewno nie uczyć na pamięć wszystkiego co mówiłby jej jakikolwiek stadny łowca o ile nie wiązało się to z jej ukochanymi hydrami.
Musiała jednak wcześniej upewnić się, że to całe stado nie wywali się na pysk w najbliższej przyszłości, szczególnie iż nawet w takim wypadku nie miałaby gdzie się podziać. A jak mogłaby zostać pełnoprawną łowczynią, jeśli nawet nie potrafiłaby przekonać do stworzenia nowego prawie-stada kogokolwiek przez swój nieco dokuczliwy brak możliwości wydawania z siebie złożonych dźwięków. Ale mimo tego po ostatniej ceremonii na której się pojawiła udało się jej przy pomocy pisków, skrzeków, trzepotania skrzydłami jak ostatni debil, gulgotów oraz charkotów jakimś cudem nagonić zastępczynię oraz jakiegoś adepta(adeptkę? Nie przyglądała się zbytnio podbrzuszu tego smoka, bo to przecież byłoby co najmniej niegrzeczne.) na drogę prowadzącą wprost ku zbawieniu ogółu ich stada oraz zabezpieczenia przyszłości Oświeconej. Nie zwracała szczególnej uwagi na to iż chrzęst ziemi pod jej łapami zmienił się w mało przyjemny zgrzyt rysowania pazurami o jakiś twardy kamień. To nie była rzecz ważna w przeciwieństwie do pustego już ołtarza ojca ich stada, który należało otoczyć należną mu czcią choćby teraz coby nie zdenerwować zanadto Kammanora. Nie znała myśli którymi powinna okazywać mu wdzięczność, zdecydowała się więc na coś co przychodziło jej do głowy jako pierwsza rzecz;
O Kammamorze, ojcu naszego stada, przewodniku mego ojca, mentorze każdego silnego wojownika.. Przyjacielu każdego naszego przywódcy w potrzebie, który wstawiasz się za nami w każdej sytuacji. – Westchnęła cicho, póki co wyglądało to jak jakaś próba podlizania się mu. – Nie chcę od Ciebie jako tego dużego silnego smoka wielkich czynów albo pobicia każdego drapieżnika który chciałby zagryźć nasze młode we śnie albo co gorsza wykończyć jakąś biedną hydrę panoszącą się po naszych terenach. Chciałabym aby nasze stado po prostu było taką dużą rodziną gdzie każdy smok i hydra mogliby przyjść i poczuć się jak u siebie w grocie albo na drzewie albo bagnie. Żeby żaden adept, zastępca, ani przywódca nie śmiał być niemiłym dla innych w jakiejkolwiek formie... I chciałabym aby Misio i tata w końcu wrócili.
Musiała jednak wcześniej upewnić się, że to całe stado nie wywali się na pysk w najbliższej przyszłości, szczególnie iż nawet w takim wypadku nie miałaby gdzie się podziać. A jak mogłaby zostać pełnoprawną łowczynią, jeśli nawet nie potrafiłaby przekonać do stworzenia nowego prawie-stada kogokolwiek przez swój nieco dokuczliwy brak możliwości wydawania z siebie złożonych dźwięków. Ale mimo tego po ostatniej ceremonii na której się pojawiła udało się jej przy pomocy pisków, skrzeków, trzepotania skrzydłami jak ostatni debil, gulgotów oraz charkotów jakimś cudem nagonić zastępczynię oraz jakiegoś adepta(adeptkę? Nie przyglądała się zbytnio podbrzuszu tego smoka, bo to przecież byłoby co najmniej niegrzeczne.) na drogę prowadzącą wprost ku zbawieniu ogółu ich stada oraz zabezpieczenia przyszłości Oświeconej. Nie zwracała szczególnej uwagi na to iż chrzęst ziemi pod jej łapami zmienił się w mało przyjemny zgrzyt rysowania pazurami o jakiś twardy kamień. To nie była rzecz ważna w przeciwieństwie do pustego już ołtarza ojca ich stada, który należało otoczyć należną mu czcią choćby teraz coby nie zdenerwować zanadto Kammanora. Nie znała myśli którymi powinna okazywać mu wdzięczność, zdecydowała się więc na coś co przychodziło jej do głowy jako pierwsza rzecz;
O Kammamorze, ojcu naszego stada, przewodniku mego ojca, mentorze każdego silnego wojownika.. Przyjacielu każdego naszego przywódcy w potrzebie, który wstawiasz się za nami w każdej sytuacji. – Westchnęła cicho, póki co wyglądało to jak jakaś próba podlizania się mu. – Nie chcę od Ciebie jako tego dużego silnego smoka wielkich czynów albo pobicia każdego drapieżnika który chciałby zagryźć nasze młode we śnie albo co gorsza wykończyć jakąś biedną hydrę panoszącą się po naszych terenach. Chciałabym aby nasze stado po prostu było taką dużą rodziną gdzie każdy smok i hydra mogliby przyjść i poczuć się jak u siebie w grocie albo na drzewie albo bagnie. Żeby żaden adept, zastępca, ani przywódca nie śmiał być niemiłym dla innych w jakiejkolwiek formie... I chciałabym aby Misio i tata w końcu wrócili.
- 31 mar 2021, 0:16
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Pisklęca równina
- Odpowiedzi: 697
- Odsłony: 104389
To było bardzo, bardzo irytujące uczucie. Z jednej strony jej kolec znajdował się w cieczy aż zanadto przypominającej wodę, a z drugiej będącą żywym stworzeniem. O-brzy-dli-stwo. Ni to mięso, ani powietrze po prostu coś zawieszonego pomiędzy widzialnym życiem a śmiercią. Irys zapluta jego mać, zwykły niezrozumiany dla kogokolwiek twór będący urzeczywisteniem każdego spaczenia tego świata.
Ale wydała z siebie potulny pomruk na słowa taty, nie chcąc przypadkowo go speszyć. Irysa pozbędzie się później, a póki co należało choćby zachować pozory. Choćby przez oparcie się o jego bok, i ocierając się o jego szyję bokiem pyska. Niech żyje w nieświadomości!
Ale wydała z siebie potulny pomruk na słowa taty, nie chcąc przypadkowo go speszyć. Irysa pozbędzie się później, a póki co należało choćby zachować pozory. Choćby przez oparcie się o jego bok, i ocierając się o jego szyję bokiem pyska. Niech żyje w nieświadomości!
- 23 lut 2021, 22:32
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Pisklęca równina
- Odpowiedzi: 697
- Odsłony: 104389
Miała naprawdę coraz większe problemy z utrzymaniem swojego skupienia na ubiciu tego ptaszyska. Poczuła lekki, tępy ból w łapie którą próbowała pozbawić Irysa życia, a zaraz po tym usłyszała przejmujący pisk szponów trących o lód. Momentalnie skrzywiła się, i wydała z siebie ledwo słyszalny warkot niemalże czystej furii.
Znów poczuła drgania maddary i już wiedziała, że to ptaszysko tak łatwo nie odpuści. Naprawdę będzie musiała kiedyś dowiedzieć się od Aedala jak pozbyć się takiego potwora. Ale na teraz miała nadzieję choćby uniknąć jego ataku, aby potem przy odrobinie szczęścia znów spróbować zakończyć tą naukę przez pozbawienie jej rywala życia. Widząc jak kulka śniegu pojawia się niemalże w bezpośredniej okolicy jej pyszczka, postanowiła ominąć ją na nieco inny sposób. Spięła mięśnie swego karku i położyła błony po sobie aby stanowić mniejszy cel. Momentalnie pochyliła swój łeb do przodu, tak aby nosem dotykać(albo i się w nią wbić) ziemi, aby śnieżna kulka po prostu przeleciała nad nią. Oczywiście ugięła także łapy, aby całym swoim ciałem znajdować się jak najniżej – a przez to nie zostać trafioną przez pocisk.
A kiedy miała już pewność że nie jest obiektem ataku, wyszczerzyła gwałtownie kły. Teraz nadszedł jej czas na zemstę, i zatopienie kłów w tym wodnistym ciałku. Dzięki temu że wcześniej mocno ugięła łapy, nie musiała się teraz tym przejmować i zamiast tego skupić się na wymyśleniu jakiegoś sensownego ataku. W końcu postawiła na rzecz dość nieszablonową – jej ogon. Wybiła się tylnymi łapami do przodu, tak aby móc pokonać odległość dzielącą ją i Irysa jednym susem, a przy odrobinie szczęścia nawet na nim wylądować i nacisnąć na niego swymi przednimi łapami. Następnie spięła ogon i podkuliła go w ten sposób, aby był skierowany kolcem w stronę pupilka taty, i nieco go obniżyła aby niemalże szurał po ziemi. Następnie po prostu z całej siły wykonała pchnięcie – aby jeśli wszystko się powiedzie wbić go w miejsce gdzie każdemu normalnemu smokowi wyrasta ogon... No może nieco niżej. Ała.
Znów poczuła drgania maddary i już wiedziała, że to ptaszysko tak łatwo nie odpuści. Naprawdę będzie musiała kiedyś dowiedzieć się od Aedala jak pozbyć się takiego potwora. Ale na teraz miała nadzieję choćby uniknąć jego ataku, aby potem przy odrobinie szczęścia znów spróbować zakończyć tą naukę przez pozbawienie jej rywala życia. Widząc jak kulka śniegu pojawia się niemalże w bezpośredniej okolicy jej pyszczka, postanowiła ominąć ją na nieco inny sposób. Spięła mięśnie swego karku i położyła błony po sobie aby stanowić mniejszy cel. Momentalnie pochyliła swój łeb do przodu, tak aby nosem dotykać(albo i się w nią wbić) ziemi, aby śnieżna kulka po prostu przeleciała nad nią. Oczywiście ugięła także łapy, aby całym swoim ciałem znajdować się jak najniżej – a przez to nie zostać trafioną przez pocisk.
A kiedy miała już pewność że nie jest obiektem ataku, wyszczerzyła gwałtownie kły. Teraz nadszedł jej czas na zemstę, i zatopienie kłów w tym wodnistym ciałku. Dzięki temu że wcześniej mocno ugięła łapy, nie musiała się teraz tym przejmować i zamiast tego skupić się na wymyśleniu jakiegoś sensownego ataku. W końcu postawiła na rzecz dość nieszablonową – jej ogon. Wybiła się tylnymi łapami do przodu, tak aby móc pokonać odległość dzielącą ją i Irysa jednym susem, a przy odrobinie szczęścia nawet na nim wylądować i nacisnąć na niego swymi przednimi łapami. Następnie spięła ogon i podkuliła go w ten sposób, aby był skierowany kolcem w stronę pupilka taty, i nieco go obniżyła aby niemalże szurał po ziemi. Następnie po prostu z całej siły wykonała pchnięcie – aby jeśli wszystko się powiedzie wbić go w miejsce gdzie każdemu normalnemu smokowi wyrasta ogon... No może nieco niżej. Ała.
- 21 lut 2021, 21:56
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wysepka
- Odpowiedzi: 743
- Odsłony: 106246
Nie, Nie, Nie.
Nie mogła zostawić ojca w spokoju, szczególnie gdy nie miała najmniejszego pomysłu co się z nim dzieje. Niezbyt obchodził ją fakt że ten nagle zaczął słabiej widzieć, dla niej była to rzecz niemalże naturalna. Ot, pewnego dnia pewnie zbyt długo patrzył w słońce, bądź po po prostu brzydko mówiąc się zestarzał. Mimo wszystko widziała jednak te subtelne zmiany w zachowaniu opiekuna, mogące świadczyć o wszystkim co najgorsze. Przez pewien czas obawiała się czy przypadkiem przed nią czegoś nie ukrywał – był nawet milszy niż przed momentem w którym utracił ostrość widzenia. Nie potrafiła określić co dokładnie zwracało jej uwagę na Aedala, choć na pierwszym miejscu postawiłaby samą mowę jego ciała. To jak niekontrolowanie drżały mu łapy wraz z ogonem, z każdym dniem przypominał raczej jakiegoś drapieżnika niż jej ukochanego piastuna.
Z początku musiała wziąć swojego ojca z krwi, który musiał posiadać jakiekolwiek umiejętności bądź doświadczenie w sprawach tak oczywistych jak kontakty międzysmocze bądź zdobywanie pożywienia. Może i całkowicie przypadkowo miała się z nim spotkać, ale to tylko ułatwiało jej zadanie. Już na granicy z Ziemią nie patyczkowała się, i pokazując sugestywnie na swoją paszczę próbowała przekonać go do skombinowania jakiś przekąsek(A jeśli gesty nie zadziałały to zaczęłaby wydawać z siebie iście żałosne skomlenie, pokazując na swój brzuch tak długo dopóki ten nie zrozumiał co miała na myśli). A kiedy w końcu zdobyła to czego tak bardzo chciała, wlokłaby tatę aż do tego półwyspu. Potem ruszyła po prostu nakłoniła go aby usiadł i poczekał chwilę, bo w końcu musiała pójść do swojego stada po jeszcze jednego smoka.
Niezbyt znała swoją ognistą koleżankę, ale aby zabrać ją ze sobą starczyło jej wspomnienie spotkania w grocie wspólnej. Tak, potrzebowała właśnie takiej towarzyszki do umilenia swojemu ojcu dnia i rozładowania napięcia. Sama była raczej kaleką w sprawach przygotowywania wymyślnych frykasów i wolała polegać na kimś kto już udowodnił swą wartość. A Mora była w tych sprawach raczej dobra. Endria szukała jej po całym obozie, a jeśli zaszła taka konieczność to nawet na terenach stada przylegających do obozu. A kiedy w końcu ją napotkała, znowu zastosowała ten sam manewr. Pokazywanie na swój pusty żołądek, piszczenie, skomlenie.. Wszystko aby wzięła choć trochę prowiantu i ewentualnie napojów. I ją także poprowadziła do miejsca gdzie już czekał Błysk, nie zważając na ewentualne skonsternowanie czy protesty oby smoków.
Bez okazywania choćby cząstki niepewności czy zaniepokojenia wzięła zapasy obu smoków i zaczęła chaotycznie rozkładać je na ziemi. Nie wiedziała co powinno być z czym, ale raz na jakiś czas zerkała na tatę i Morę aby zobaczyć czy ten nie zechciałby zrobić tej czynności zamiast niej, bo po co miałaby się męczyć?
Nie mogła zostawić ojca w spokoju, szczególnie gdy nie miała najmniejszego pomysłu co się z nim dzieje. Niezbyt obchodził ją fakt że ten nagle zaczął słabiej widzieć, dla niej była to rzecz niemalże naturalna. Ot, pewnego dnia pewnie zbyt długo patrzył w słońce, bądź po po prostu brzydko mówiąc się zestarzał. Mimo wszystko widziała jednak te subtelne zmiany w zachowaniu opiekuna, mogące świadczyć o wszystkim co najgorsze. Przez pewien czas obawiała się czy przypadkiem przed nią czegoś nie ukrywał – był nawet milszy niż przed momentem w którym utracił ostrość widzenia. Nie potrafiła określić co dokładnie zwracało jej uwagę na Aedala, choć na pierwszym miejscu postawiłaby samą mowę jego ciała. To jak niekontrolowanie drżały mu łapy wraz z ogonem, z każdym dniem przypominał raczej jakiegoś drapieżnika niż jej ukochanego piastuna.
Z początku musiała wziąć swojego ojca z krwi, który musiał posiadać jakiekolwiek umiejętności bądź doświadczenie w sprawach tak oczywistych jak kontakty międzysmocze bądź zdobywanie pożywienia. Może i całkowicie przypadkowo miała się z nim spotkać, ale to tylko ułatwiało jej zadanie. Już na granicy z Ziemią nie patyczkowała się, i pokazując sugestywnie na swoją paszczę próbowała przekonać go do skombinowania jakiś przekąsek(A jeśli gesty nie zadziałały to zaczęłaby wydawać z siebie iście żałosne skomlenie, pokazując na swój brzuch tak długo dopóki ten nie zrozumiał co miała na myśli). A kiedy w końcu zdobyła to czego tak bardzo chciała, wlokłaby tatę aż do tego półwyspu. Potem ruszyła po prostu nakłoniła go aby usiadł i poczekał chwilę, bo w końcu musiała pójść do swojego stada po jeszcze jednego smoka.
Niezbyt znała swoją ognistą koleżankę, ale aby zabrać ją ze sobą starczyło jej wspomnienie spotkania w grocie wspólnej. Tak, potrzebowała właśnie takiej towarzyszki do umilenia swojemu ojcu dnia i rozładowania napięcia. Sama była raczej kaleką w sprawach przygotowywania wymyślnych frykasów i wolała polegać na kimś kto już udowodnił swą wartość. A Mora była w tych sprawach raczej dobra. Endria szukała jej po całym obozie, a jeśli zaszła taka konieczność to nawet na terenach stada przylegających do obozu. A kiedy w końcu ją napotkała, znowu zastosowała ten sam manewr. Pokazywanie na swój pusty żołądek, piszczenie, skomlenie.. Wszystko aby wzięła choć trochę prowiantu i ewentualnie napojów. I ją także poprowadziła do miejsca gdzie już czekał Błysk, nie zważając na ewentualne skonsternowanie czy protesty oby smoków.
Bez okazywania choćby cząstki niepewności czy zaniepokojenia wzięła zapasy obu smoków i zaczęła chaotycznie rozkładać je na ziemi. Nie wiedziała co powinno być z czym, ale raz na jakiś czas zerkała na tatę i Morę aby zobaczyć czy ten nie zechciałby zrobić tej czynności zamiast niej, bo po co miałaby się męczyć?
- 20 lut 2021, 20:52
- Forum: Wewnętrzna Jaskinia
- Temat: Popękany Obsydian
- Odpowiedzi: 68
- Odsłony: 3831
Ten robaczek był naprawdę przeuroczy.
W momencie kiedy ten pomuskał ją po nosie, młoda wydała z siebie melodyjny pomruk – niemlaże trel. Lubiła kontakt fizyczny, przecież tylko w ten sposób mogła wyrazić znakomitą ilość swych emocji. Bo jak bez słów można pokazać komuś że się go kocha? Tylko i wyłącznie z pozoru mało znaczącymi gestami. A ten duży robak najwyraźniej także miał takie problemy jak ona. Jakże oni byli do siebie podobni! Oczywiście nie podniosła ogona z ziemi, gdy krab zaczął się po nim wspinać – uczucie tych małych odnóży lekko wbijających się w łuski jej ogona nie było specjalnie odstręczające. Ale kiedy ten zaczepił się o jej błonę na grzbiecie spotkał się z cichym warkotem ze strony Endrii. Co jeśli jakoś porwie to dziedzictwo po ojcu?
Znowu była zmuszona do wysłuchania nieco dziwnej opowieści Wodnika, który to zaczął pleść coś o echu. Tak, o zjawisku bardziej martwym od czarnego głazu znajdującego się przed nimi. I nazwał echo uzdrowicielką... Na takie słowa tylko pokiwała powoli łbem. To definitywnie był wariat, ale nieco różniący się od zwykłych szaleńców. Przynajmniej był dla niej miły, a to liczyło się dla młodej. Bo co to za spędzanie czasu, jeśli drugi smok okazałby się zwykłym gburem? A oczywiście temat musiał zejść na temat jej milczenia, jakby inni nie mogli po prostu nie poruszać tej kwestii. Nawet nie raczyła wydać z siebie pomruku pełnego dezaprobaty – szczerze mówiąc nie chciało się jej tego robić. W końcu mogła zanotować sobie w pamięci dwa imiona tego osobliwego wariata, może kiedyś nawet się jej przydadzą. Przekrzywiła łeb wpatrując się w półmorskiego smoka, niezbyt wiedząc co myśleć o tym że "został wygnany". Przecież pachniał innym stadem! Chyba że wcześniej był w stadzie jej taty, a dopiero po wygnaniu znalazł sobie inny dom. Tja, jak dla niej było tu za dużo rozmyślań. A żeby nieco się oderwać od tych dywagacji odwróciła łeb, tak aby kątem ślepia widzieć co wyprawia ten duży robaczek na jej grzbiecie. Może nawet go sobie weźmie..
W momencie kiedy ten pomuskał ją po nosie, młoda wydała z siebie melodyjny pomruk – niemlaże trel. Lubiła kontakt fizyczny, przecież tylko w ten sposób mogła wyrazić znakomitą ilość swych emocji. Bo jak bez słów można pokazać komuś że się go kocha? Tylko i wyłącznie z pozoru mało znaczącymi gestami. A ten duży robak najwyraźniej także miał takie problemy jak ona. Jakże oni byli do siebie podobni! Oczywiście nie podniosła ogona z ziemi, gdy krab zaczął się po nim wspinać – uczucie tych małych odnóży lekko wbijających się w łuski jej ogona nie było specjalnie odstręczające. Ale kiedy ten zaczepił się o jej błonę na grzbiecie spotkał się z cichym warkotem ze strony Endrii. Co jeśli jakoś porwie to dziedzictwo po ojcu?
Znowu była zmuszona do wysłuchania nieco dziwnej opowieści Wodnika, który to zaczął pleść coś o echu. Tak, o zjawisku bardziej martwym od czarnego głazu znajdującego się przed nimi. I nazwał echo uzdrowicielką... Na takie słowa tylko pokiwała powoli łbem. To definitywnie był wariat, ale nieco różniący się od zwykłych szaleńców. Przynajmniej był dla niej miły, a to liczyło się dla młodej. Bo co to za spędzanie czasu, jeśli drugi smok okazałby się zwykłym gburem? A oczywiście temat musiał zejść na temat jej milczenia, jakby inni nie mogli po prostu nie poruszać tej kwestii. Nawet nie raczyła wydać z siebie pomruku pełnego dezaprobaty – szczerze mówiąc nie chciało się jej tego robić. W końcu mogła zanotować sobie w pamięci dwa imiona tego osobliwego wariata, może kiedyś nawet się jej przydadzą. Przekrzywiła łeb wpatrując się w półmorskiego smoka, niezbyt wiedząc co myśleć o tym że "został wygnany". Przecież pachniał innym stadem! Chyba że wcześniej był w stadzie jej taty, a dopiero po wygnaniu znalazł sobie inny dom. Tja, jak dla niej było tu za dużo rozmyślań. A żeby nieco się oderwać od tych dywagacji odwróciła łeb, tak aby kątem ślepia widzieć co wyprawia ten duży robaczek na jej grzbiecie. Może nawet go sobie weźmie..
- 08 lut 2021, 20:05
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Las przy Skałach
- Odpowiedzi: 596
- Odsłony: 83348
Niemalże instynktownie odcięła dopływ maddary do swego tworu słysząc kolejne zadanie. Oczywiście nieco się skrzywiła na myśl o jeszcze jednej rzeczy do zrobienia, która to mimo wydawania się ciekawym wyzwaniem nadal wymagała od młodej wysiłku. Niby jeszcze nie była śmiertelnie zmęczona, ale... No co mogła poradzić na powoli narastające znużenie?
A skoro miała podnieść i utrzymać w powietrzu ten cały kamień, to musiała chwilę się zastanowić. Nie mogła użyć łap, a jedynie swych maddarowych tworów co nieco komplikowało sytuację. Przekrzywiła łeb próbując się zastanowić co do ewentualnej techniki pozbycia się kamyczków, a po chwili wydała z siebie nieco bezbarwny pomruk. Miała pomysł, ale nawet jej wydawał się nieco dziwny i dość naciągany jak na wykonanie drugiej części zadania. Zaczęła sobie wyobrażać jak pod spodem sporawego kamienia formuje się wściekle zielony, nieco owalny, nieco podwinięty na końcach(na tyle aby tworzyć coś w rodzaju miseczki) i sporawy liść. Cienki na tyle, aby móc bez problemu wcisnąć się w wolną przestrzeń między zielonkawym kamieniem a ziemią, lecz także na tyle "mięsisty" i wytrzymały aby przypadkiem nie rozerwać się pod przyszłym ciężarem obiektu bądź jego ostrymi krawędziami. Ostrożnie zaczęła przelewać maddarę w swój twór, przekrzywiając swój łeb niemalże do granic możliwości. I oczywiście dokładnie pod tym całym kamieniem zmaterializował się jej wymyślony liść. Już w tym momencie poprzednio przekrzywiony łeb wrócił do normalnej pozycji, w końcu już nie musiała martwić się o powodzenie swego planu. Zielonkawy przedmiot siłą rzeczy musiał zostać w liściu uformowanym w kształt wgłębienia, kiedy Endria zaczęła powoli poruszać liściem w górę – na jakieś 2 szpony jak nie mniej. Nie potrzebowała unosić go wyżej, ino po prostu pokazać nauczycielce że potrafi sprostać takim banałom. Następnie nieco przechyliła liść, aby kamyczki ułożone na jej celu mogły z niego się swobodnie zsunąć, o zielonkawy kamień szlachetny się nie martwiła bo w końcu był bezpieczny przez wgłębiony kształt jej maddarowego tworu!
A skoro miała podnieść i utrzymać w powietrzu ten cały kamień, to musiała chwilę się zastanowić. Nie mogła użyć łap, a jedynie swych maddarowych tworów co nieco komplikowało sytuację. Przekrzywiła łeb próbując się zastanowić co do ewentualnej techniki pozbycia się kamyczków, a po chwili wydała z siebie nieco bezbarwny pomruk. Miała pomysł, ale nawet jej wydawał się nieco dziwny i dość naciągany jak na wykonanie drugiej części zadania. Zaczęła sobie wyobrażać jak pod spodem sporawego kamienia formuje się wściekle zielony, nieco owalny, nieco podwinięty na końcach(na tyle aby tworzyć coś w rodzaju miseczki) i sporawy liść. Cienki na tyle, aby móc bez problemu wcisnąć się w wolną przestrzeń między zielonkawym kamieniem a ziemią, lecz także na tyle "mięsisty" i wytrzymały aby przypadkiem nie rozerwać się pod przyszłym ciężarem obiektu bądź jego ostrymi krawędziami. Ostrożnie zaczęła przelewać maddarę w swój twór, przekrzywiając swój łeb niemalże do granic możliwości. I oczywiście dokładnie pod tym całym kamieniem zmaterializował się jej wymyślony liść. Już w tym momencie poprzednio przekrzywiony łeb wrócił do normalnej pozycji, w końcu już nie musiała martwić się o powodzenie swego planu. Zielonkawy przedmiot siłą rzeczy musiał zostać w liściu uformowanym w kształt wgłębienia, kiedy Endria zaczęła powoli poruszać liściem w górę – na jakieś 2 szpony jak nie mniej. Nie potrzebowała unosić go wyżej, ino po prostu pokazać nauczycielce że potrafi sprostać takim banałom. Następnie nieco przechyliła liść, aby kamyczki ułożone na jej celu mogły z niego się swobodnie zsunąć, o zielonkawy kamień szlachetny się nie martwiła bo w końcu był bezpieczny przez wgłębiony kształt jej maddarowego tworu!
- 06 lut 2021, 23:54
- Forum: Wewnętrzna Jaskinia
- Temat: Popękany Obsydian
- Odpowiedzi: 68
- Odsłony: 3831
Polizać... kamień?
Przekrzywiła mocniej łeb wpatrując się intensywnie w niebieskiego smoka. Zaczynało jej być go trochę żal, choćby z powodu jak on się wysławiał. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest nieco stuknięty i najpewniej niedomaga umysłowo na niektórych polach.. Pewnie był takim typem nieco stukniętego, ale miłego smoka. Ah, stereotypy!
Ale znowu jej uwagę od rozmyślań oderwał ją maddarowy głos Axarusa, który niemalże nakazał jej zwrócenie swych ślepi wprost na jego pysk. Spięła się nieco widząc jak ten otwiera paszczę i.. mówi? "Kocham Cię", dość patetycznie jak na dużego i pewnie sporo starszego od niej smoka. Czyżby był tak a nie inaczej zwariowany przez brak tego jakże ważnego uczucia? A może ktoś nie odwzajemnił jego miłości, a biedaczyna zwariował? Na szczęście Endria miała Misia więc to jej nie groziło. "Echo" bardzo szybko rozbrzmiało w jej głowie, a jej wzrok stał się nieco bardziej zdezorientowany niźli zmęczony. Nie była pewna czy to była jakaś jego sztuczka, czy może właśnie własnymi zmysłami wyczuła anomalię w prawdziwym świecie. A może ten kamień był nawiedzony, i po prostu zabawiał się wodnistym?
Znowu wróciła do lampienia się na worek z tym dziwnym robakiem w środku, kiedy zauważyła jak wystaje z niego jedno odnóże tego.. czegoś. Znów próbowało ją to uszczypnąć, co spotkało się z nieco zdziwionym pomrukiem ognistej. Była nieco zaskoczona tym co tu się właśnie działo, a ten łażący kawałek materiału bynajmniej nie pomagał jej w dokładniejszym zorientowaniu się w sytuacji. Ale zawsze mogła go obwąchać, nie? Zbliżyła nos do worka i delikatnie szturchnęła nim odnóże, zaciągając się zapachem morskiego stworzonka.
Przekrzywiła mocniej łeb wpatrując się intensywnie w niebieskiego smoka. Zaczynało jej być go trochę żal, choćby z powodu jak on się wysławiał. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest nieco stuknięty i najpewniej niedomaga umysłowo na niektórych polach.. Pewnie był takim typem nieco stukniętego, ale miłego smoka. Ah, stereotypy!
Ale znowu jej uwagę od rozmyślań oderwał ją maddarowy głos Axarusa, który niemalże nakazał jej zwrócenie swych ślepi wprost na jego pysk. Spięła się nieco widząc jak ten otwiera paszczę i.. mówi? "Kocham Cię", dość patetycznie jak na dużego i pewnie sporo starszego od niej smoka. Czyżby był tak a nie inaczej zwariowany przez brak tego jakże ważnego uczucia? A może ktoś nie odwzajemnił jego miłości, a biedaczyna zwariował? Na szczęście Endria miała Misia więc to jej nie groziło. "Echo" bardzo szybko rozbrzmiało w jej głowie, a jej wzrok stał się nieco bardziej zdezorientowany niźli zmęczony. Nie była pewna czy to była jakaś jego sztuczka, czy może właśnie własnymi zmysłami wyczuła anomalię w prawdziwym świecie. A może ten kamień był nawiedzony, i po prostu zabawiał się wodnistym?
Znowu wróciła do lampienia się na worek z tym dziwnym robakiem w środku, kiedy zauważyła jak wystaje z niego jedno odnóże tego.. czegoś. Znów próbowało ją to uszczypnąć, co spotkało się z nieco zdziwionym pomrukiem ognistej. Była nieco zaskoczona tym co tu się właśnie działo, a ten łażący kawałek materiału bynajmniej nie pomagał jej w dokładniejszym zorientowaniu się w sytuacji. Ale zawsze mogła go obwąchać, nie? Zbliżyła nos do worka i delikatnie szturchnęła nim odnóże, zaciągając się zapachem morskiego stworzonka.
- 02 lut 2021, 22:45
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Pisklęca równina
- Odpowiedzi: 697
- Odsłony: 104389
Wprowadzić w kąt? Będzie na to uważać, ale nie wydawało się jej to jakoś super prawdopodobne. Przeciwnik pewnie prędzej by wyeliminował ją z walki, jeszcze zanim zdążyłaby choćby pomyśleć o cofaniu się w tył. Ale zachowała sobie radę o obniżaniu całego ciała jednocześnie, wydawała się przydatna nie tylko w sytuacjach walki. Nauki u taty były dość ciekawe, miała nawet wrażenie że bardzo przydadzą się jej w życiu. Ale te uwagi co do skrzydeł to mógł jednak sobie darować, przecież głupia nie była..
Ale znów nadeszła jej okazja na walkę z kompanem Błyska, i odegranie się za tamten numer z prawie udanym atakiem. Docisnęła skrzydła do swych boków, po czym gwałtownie poderwała się na równe łapy – w końcu nadal leżała przykulona do ziemi! Po chwili ugięła nieznacznie kolana, aby mieć choćby szczątkową swobodę ruchów. Wyszczerzyła nieco kły i.. Czekała na atak ptaszyska, które chyba chciało w nią czymś splunąć – Niedoczekanie! Momentalnie spięła mięśnie swych łap i rzuciła kątem oka w swą lewą stronę, aby upewnić się czy przypadkiem tam czegoś nie ma. A kiedy tylko kula bliżej nieznanej substancji wyłoniła się w pyska Irysa, Endria wybijając się lewą parą łap gwałtownie rzuciła się w bok. Choć może wylądowanie bokiem na ziemi nie było zbyt wygodne, to nie mogła marnować czasu na użalanie się nad sobą. Błyskawicznie podniosła się na wszystkie łapy, przybrała poprzednią pozycję, i jeszcze mocniej docisnęła skrzydła do siebie i rzuciła na Irysa, z zamiarem zwykłego dobiegnięcia do niego w celu zbliżenia się na dystans w którym możliwe byłoby sięgnięcie do niego łapą. Wtedy wzięłaby zamach przy pomocy prawej przedniej łapy, ścisnęłaby jej palce i po prostu z całej siły uderzyłaby zewnętrzną częścią łapy jego szyję – szarpiąc ją pazurami, byle to coś w końcu zdechło.
Ale znów nadeszła jej okazja na walkę z kompanem Błyska, i odegranie się za tamten numer z prawie udanym atakiem. Docisnęła skrzydła do swych boków, po czym gwałtownie poderwała się na równe łapy – w końcu nadal leżała przykulona do ziemi! Po chwili ugięła nieznacznie kolana, aby mieć choćby szczątkową swobodę ruchów. Wyszczerzyła nieco kły i.. Czekała na atak ptaszyska, które chyba chciało w nią czymś splunąć – Niedoczekanie! Momentalnie spięła mięśnie swych łap i rzuciła kątem oka w swą lewą stronę, aby upewnić się czy przypadkiem tam czegoś nie ma. A kiedy tylko kula bliżej nieznanej substancji wyłoniła się w pyska Irysa, Endria wybijając się lewą parą łap gwałtownie rzuciła się w bok. Choć może wylądowanie bokiem na ziemi nie było zbyt wygodne, to nie mogła marnować czasu na użalanie się nad sobą. Błyskawicznie podniosła się na wszystkie łapy, przybrała poprzednią pozycję, i jeszcze mocniej docisnęła skrzydła do siebie i rzuciła na Irysa, z zamiarem zwykłego dobiegnięcia do niego w celu zbliżenia się na dystans w którym możliwe byłoby sięgnięcie do niego łapą. Wtedy wzięłaby zamach przy pomocy prawej przedniej łapy, ścisnęłaby jej palce i po prostu z całej siły uderzyłaby zewnętrzną częścią łapy jego szyję – szarpiąc ją pazurami, byle to coś w końcu zdechło.
- 18 sty 2021, 22:03
- Forum: Wewnętrzna Jaskinia
- Temat: Popękany Obsydian
- Odpowiedzi: 68
- Odsłony: 3831
Nie, przecież pustka nie istnieje.. Chyba.
Nie spotkała przez całe swe życie choćby jednego obiektu czy smoka którego dałoby się scharakteryzować jako coś bezdennego. Zawsze coś musiało istnieć, ruszać się albo choćby stać nieruchomo jak ten obsydian. Każdy zmierzał ku stanowi jak najbliższemu pustce czy tego chciał czy nie. O ironio, nikt nie zakończy tej drogi u celu!
Chcąc nie chcąc usłyszała tą jakże oryginalną wyliczankę, która to nawiasem mówiąc nawet wpadła jej w ucho. Kocha czy nie kocha? Kocha... nie, jednak definitywnie nie kocha. Och, jakże tragiczny rozwój wydarzeń! Sama będzie musiała spróbować takie powtarzanie w myślach, a może Misio także ją polubi w ten specyficzny sposób? Nawet nie musiała tego robić, przecież kompan jej ojca będzie z nią po wsze czasy! Raczyła ruszyć się dopiero kiedy coś niespodziewanie uszczypnęło jej ogon, przenikliwy ból niemalże natychmiast spowodował odruch w postaci podniesienia tylnej części ogona wysoko w górę. Równie szybko odwróciła się frontem w kierunku potencjalnego agresora, pewnie jakiegoś niecnego obcego smoka... Albo bliżej niezidentyfikowanego robaka. Takiego dużego robaka. Potok słów ze strony nieznajomego bardzo szybko sprawił, że młoda ognista po prostu zgłupiała. CTK- co? Ogniu przenajświętszy zlituj się nad młodą duszą..
Popatrzyła się przez chwile na Wodnika, choć jej pysk nie wyrażał zbyt inteligentnych myśli. Za dużo się dziąło w za krótkim odstępie czasu, jej umysł niemalże skwierczał pod wpływem tak dużej ilości bodźców. Ino skinęła mu łbem, i zrobiła kilka kroków aby usiąść po jego prawicy i razem z nim wpartywać się w kamień. Co dziwniejsze nie mówił, zupełnie tak jak ona, ale używał maddary do przekazywania tego co miał do (nomen omen) powiedzenia. Jego dyskusja na temat obsydianu sprowadzała się do nieco innych wniosków, niż te które wyciągnęła je sama ale cóż.. Każdy miał prawo do swego punktu widzenia. Póki co najbardziej interesował ją ten ogromny robak schowany w worku, bardzo niecodzienny w tych okolicach – Bo go wcześniej nie wdziała! Przekrzywiła łeb patrząc się intensywnie w worek z dziurkami.. i zaczęła pomalutku zbliżać tam łapę..
Nie spotkała przez całe swe życie choćby jednego obiektu czy smoka którego dałoby się scharakteryzować jako coś bezdennego. Zawsze coś musiało istnieć, ruszać się albo choćby stać nieruchomo jak ten obsydian. Każdy zmierzał ku stanowi jak najbliższemu pustce czy tego chciał czy nie. O ironio, nikt nie zakończy tej drogi u celu!
Chcąc nie chcąc usłyszała tą jakże oryginalną wyliczankę, która to nawiasem mówiąc nawet wpadła jej w ucho. Kocha czy nie kocha? Kocha... nie, jednak definitywnie nie kocha. Och, jakże tragiczny rozwój wydarzeń! Sama będzie musiała spróbować takie powtarzanie w myślach, a może Misio także ją polubi w ten specyficzny sposób? Nawet nie musiała tego robić, przecież kompan jej ojca będzie z nią po wsze czasy! Raczyła ruszyć się dopiero kiedy coś niespodziewanie uszczypnęło jej ogon, przenikliwy ból niemalże natychmiast spowodował odruch w postaci podniesienia tylnej części ogona wysoko w górę. Równie szybko odwróciła się frontem w kierunku potencjalnego agresora, pewnie jakiegoś niecnego obcego smoka... Albo bliżej niezidentyfikowanego robaka. Takiego dużego robaka. Potok słów ze strony nieznajomego bardzo szybko sprawił, że młoda ognista po prostu zgłupiała. CTK- co? Ogniu przenajświętszy zlituj się nad młodą duszą..
Popatrzyła się przez chwile na Wodnika, choć jej pysk nie wyrażał zbyt inteligentnych myśli. Za dużo się dziąło w za krótkim odstępie czasu, jej umysł niemalże skwierczał pod wpływem tak dużej ilości bodźców. Ino skinęła mu łbem, i zrobiła kilka kroków aby usiąść po jego prawicy i razem z nim wpartywać się w kamień. Co dziwniejsze nie mówił, zupełnie tak jak ona, ale używał maddary do przekazywania tego co miał do (nomen omen) powiedzenia. Jego dyskusja na temat obsydianu sprowadzała się do nieco innych wniosków, niż te które wyciągnęła je sama ale cóż.. Każdy miał prawo do swego punktu widzenia. Póki co najbardziej interesował ją ten ogromny robak schowany w worku, bardzo niecodzienny w tych okolicach – Bo go wcześniej nie wdziała! Przekrzywiła łeb patrząc się intensywnie w worek z dziurkami.. i zaczęła pomalutku zbliżać tam łapę..
- 16 sty 2021, 16:33
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 361721
- 15 sty 2021, 23:48
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Ustronie
- Odpowiedzi: 653
- Odsłony: 97241
Jedzenie, dużo jedzenia. Tyle mogła wiedzieć na pewno, widziała je przecież przed sobą, wręcz je pochłaniała. Niezbyt kryła się z mlaskaniem, czy innymi szeroko pojętymi zasadami smoczej kultury lub po prostu dobrego wychowania. Głód należało zaspokoić a nie martwić się abstrakcjami pokroju innych smoków. No może skinęła wdzięcznie łepkiem smoczycy która zachęciła ją do rozładunku tych przysmaków.
Nie zauważyła że ktokolwiek do niej podchodził, więc oczywiście nawet nie zwróciła na kleryczkę choćby cienia uwagi. No cóż, gdyby może też miała coś do jedzenia to kto wie... Może i nawet zainteresowałaby się nią. Ale w życiu wszystko musi się skończyć, nawet jej potężny głód. Może i ogołociła z zawartości zauważalną część pakunków, a jej pyszczek przypominał raczej abstrakcyjną mozaikę krwi i plam po bliżej niezidentyfikowanej zawartości paczek ale przynajmniej mogła się skupić na innych smokach. Bardzo szybko zauważyła że białołuska niebezpiecznie zbliżyła się do jej taty próbując co najmniej zwrócić na siebie jego uwagę.
Nie potrzebowała choćby chwili myślenia aby wiedzieć co zrobić – przekupić potencjalnego złodzieja uczuć taty. Chwyciła w pysk mniejszy kawałek mięsa i bez pardonu przeciągnęła go przed oblicze kleryczki. Może i był teraz nieco ubrudzony od ziemi i ściółki która zdążyła się do niego przyczepić, ale co na to mogła poradzić... No nic! Cichy pytający pomruk uciekł z jej gardzieli nim obróciła się w kierunku taty i po krótkiej chwili szybkiego chodu usadowiła się na jego łapach, powoli wylizując swój pysk.
Nie zauważyła że ktokolwiek do niej podchodził, więc oczywiście nawet nie zwróciła na kleryczkę choćby cienia uwagi. No cóż, gdyby może też miała coś do jedzenia to kto wie... Może i nawet zainteresowałaby się nią. Ale w życiu wszystko musi się skończyć, nawet jej potężny głód. Może i ogołociła z zawartości zauważalną część pakunków, a jej pyszczek przypominał raczej abstrakcyjną mozaikę krwi i plam po bliżej niezidentyfikowanej zawartości paczek ale przynajmniej mogła się skupić na innych smokach. Bardzo szybko zauważyła że białołuska niebezpiecznie zbliżyła się do jej taty próbując co najmniej zwrócić na siebie jego uwagę.
Nie potrzebowała choćby chwili myślenia aby wiedzieć co zrobić – przekupić potencjalnego złodzieja uczuć taty. Chwyciła w pysk mniejszy kawałek mięsa i bez pardonu przeciągnęła go przed oblicze kleryczki. Może i był teraz nieco ubrudzony od ziemi i ściółki która zdążyła się do niego przyczepić, ale co na to mogła poradzić... No nic! Cichy pytający pomruk uciekł z jej gardzieli nim obróciła się w kierunku taty i po krótkiej chwili szybkiego chodu usadowiła się na jego łapach, powoli wylizując swój pysk.
- 14 sty 2021, 19:26
- Forum: Wewnętrzna Jaskinia
- Temat: Popękany Obsydian
- Odpowiedzi: 68
- Odsłony: 3831
Pustka.
Tyle mogła wymyśleć na pierwszy rzut ślepia na ten jakże interesujący okaz kamienia. Ni to typowy otoczak z rzeki, ale skały występującej gdzieś w jaskiniach czy w wyższych partiach kamienistych wzgórz. Czerń zdawała się co najmniej pochłaniać całe światło będące w jego pobliżu, choć delikatny połysk całkowicie temu przeczył. Stała naprzeciw martwego okazu zwykłej skały nie posiadając choćby najmniejszej ilości samozaparcia aby oderwać od niego wzrok. Górował nad nią jak sylwetka Aedala kiedy jeszcze była mniejsza, a w chwili obecnej czuła respekt i do rodzica i obsydianu. Oboje wydawali się być niewzruszeni na rzeczy i emocje ich niegodne.
Tyle mogła wymyśleć na pierwszy rzut ślepia na ten jakże interesujący okaz kamienia. Ni to typowy otoczak z rzeki, ale skały występującej gdzieś w jaskiniach czy w wyższych partiach kamienistych wzgórz. Czerń zdawała się co najmniej pochłaniać całe światło będące w jego pobliżu, choć delikatny połysk całkowicie temu przeczył. Stała naprzeciw martwego okazu zwykłej skały nie posiadając choćby najmniejszej ilości samozaparcia aby oderwać od niego wzrok. Górował nad nią jak sylwetka Aedala kiedy jeszcze była mniejsza, a w chwili obecnej czuła respekt i do rodzica i obsydianu. Oboje wydawali się być niewzruszeni na rzeczy i emocje ich niegodne.
- 10 sty 2021, 21:05
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Pisklęca równina
- Odpowiedzi: 697
- Odsłony: 104389
Nie pisała się na takie nieczyste sztuczki.
To ptaszysko stało przed nią tak jakby właśnie nie rozerwała mu wszystkich arterii znajdujących się w jego chudziutkiej szyjce. Ta kupa wody po prostu nie mogła istnieć na jakichkolwiek znanych jej prawidłach. Nie krwawiła, nie wiła się z bólu, a jej ciało po prostu funkcjonowało jak woda. Ino wyglądało to raczej jak demon którego należy się pozbyć przy najbliższej okazji. Na szczęście do takich spraw miała mamę, albo drugiego tatę.
I znowu dotarł do niej potok słów tak niecodziennych dla jej błoniastych uszu. Źle się ustawiła? Cóż, przynajmniej pokazał jej jak można to zrobić w sposób poprawny. Tak jak on ugięła wszystkie swoje łapy, podniosła nieco ogon i zniżyła łeb próbując nie wystawiać zbytnio szyi. Na koniec zostawiła sobie skrzydła które przycisnęła do swoich boków aby już więcej jej nie zawadzały. Błonki na pysku oczywiście położyła po sobie. Była gotowa!
Oczywiście bacznie obserwowała Irysa próbując domyślić się co ten będzie próbował robić. Ucieknie? Zniknie? W każdym razie cofała się próbując mieć potencjalnego przeciwnika przed sobą, aby w razie czego móc łatwiej uchronić się przed jego ciosami albo jeszcze raz spróbować ukrócić jego żywot. Bynajmniej nie spodziewała się tego że rozłożył skrzydło i wziął solidny zamach. Nie chciała oberwać tego spaczonego pomiotu więc momentalnie spięła mięśnie szyi i pociągnęła łeb w dół – ku ziemi. Zaraz po nim podążyły łapy, uginając się do granic możliwości byle młoda znajdowała się niżej. Ot nie wiedziała czy to ptaszysko nagle nie wydłuży tego skrzydła czy coś, więc wolała leżeć cała na ziemi.
To ptaszysko stało przed nią tak jakby właśnie nie rozerwała mu wszystkich arterii znajdujących się w jego chudziutkiej szyjce. Ta kupa wody po prostu nie mogła istnieć na jakichkolwiek znanych jej prawidłach. Nie krwawiła, nie wiła się z bólu, a jej ciało po prostu funkcjonowało jak woda. Ino wyglądało to raczej jak demon którego należy się pozbyć przy najbliższej okazji. Na szczęście do takich spraw miała mamę, albo drugiego tatę.
I znowu dotarł do niej potok słów tak niecodziennych dla jej błoniastych uszu. Źle się ustawiła? Cóż, przynajmniej pokazał jej jak można to zrobić w sposób poprawny. Tak jak on ugięła wszystkie swoje łapy, podniosła nieco ogon i zniżyła łeb próbując nie wystawiać zbytnio szyi. Na koniec zostawiła sobie skrzydła które przycisnęła do swoich boków aby już więcej jej nie zawadzały. Błonki na pysku oczywiście położyła po sobie. Była gotowa!
Oczywiście bacznie obserwowała Irysa próbując domyślić się co ten będzie próbował robić. Ucieknie? Zniknie? W każdym razie cofała się próbując mieć potencjalnego przeciwnika przed sobą, aby w razie czego móc łatwiej uchronić się przed jego ciosami albo jeszcze raz spróbować ukrócić jego żywot. Bynajmniej nie spodziewała się tego że rozłożył skrzydło i wziął solidny zamach. Nie chciała oberwać tego spaczonego pomiotu więc momentalnie spięła mięśnie szyi i pociągnęła łeb w dół – ku ziemi. Zaraz po nim podążyły łapy, uginając się do granic możliwości byle młoda znajdowała się niżej. Ot nie wiedziała czy to ptaszysko nagle nie wydłuży tego skrzydła czy coś, więc wolała leżeć cała na ziemi.
- 08 sty 2021, 21:31
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Las przy Skałach
- Odpowiedzi: 596
- Odsłony: 83348
Przedmiot?
Przekrzywiła łeb słuchając co też takiego na temat tworzenia takich rzeczy powinna wiedzieć. O ile wyobrażanie sobie było dość proste o tyle pchnięcie w takie coś maddary było sprawą trudniejszą. Zdążyła już zauważyć kilka prawidłowości jeszcze przed tym jak opowiedziała o nich Kwintesencja, jak chociażby przypisywanie jak największej ilości szczegółów. Powolutku zaczynała sobie wyobrażać coś co mogłoby posłużyć za taką rozgrzewkę wyobraźni.
Nie było jej dane choćby dobrze wybrać zarysu przedmiotu o którym chciałaby więcej pomyśleć gdyby nie pojawienie się kamienia. Od razu pochwyciła go w łapska i obróciła nie mogąc się nadziwić jego prawdziwości. Pewnie był tak magiczny dałoby się nim co najmniej rzucić, albo i uderzyć innego smoka! A skoro część teoretyczna dobiegła końca, młoda mogła się w końcu wykazać! A skoro miała dowolność to ograniczała ją tylko wyobraźnia! Więc na początek spróbowała poszukać w swej wyobraźni czegoś co byłoby dość łatwe do stworzenia, ale nie byłoby także zbyt sztampowe Co by mogło spełnić oba te warunki... No przecież Pan Ferguson!
Dokładnie wyobraziła sobie tą wściekłozieloną spasioną gąsieniczkę, jej podłużne ciało i dziesiątki małych nastroszonych włosków przebiegających przez cały jej grzbiet. Włoski były postawione na sztorc, a ich faktura przypominała smoczą sierść. Dało się je ugiąć przy pomocy minimalnej siły ale po jej zabraniu natychmiast wróciłyby do stanu pierwotnego. Miała mięciutkie ciałko, ale była dość chłodna i obślizgła w dotyku jak to na robaka przystało. I oczywiście nie ważyła zbyt wiele! Wyobraziła sobie jak ta znajduje się naprzeciwko jej nauczycielki, i po prostu egzystuje na zielonej trawie. Jeszcze tylko zaczęła powoli przelewać maddarę w ten zaiście przedziwny twór i... Gotowe!
Przekrzywiła łeb słuchając co też takiego na temat tworzenia takich rzeczy powinna wiedzieć. O ile wyobrażanie sobie było dość proste o tyle pchnięcie w takie coś maddary było sprawą trudniejszą. Zdążyła już zauważyć kilka prawidłowości jeszcze przed tym jak opowiedziała o nich Kwintesencja, jak chociażby przypisywanie jak największej ilości szczegółów. Powolutku zaczynała sobie wyobrażać coś co mogłoby posłużyć za taką rozgrzewkę wyobraźni.
Nie było jej dane choćby dobrze wybrać zarysu przedmiotu o którym chciałaby więcej pomyśleć gdyby nie pojawienie się kamienia. Od razu pochwyciła go w łapska i obróciła nie mogąc się nadziwić jego prawdziwości. Pewnie był tak magiczny dałoby się nim co najmniej rzucić, albo i uderzyć innego smoka! A skoro część teoretyczna dobiegła końca, młoda mogła się w końcu wykazać! A skoro miała dowolność to ograniczała ją tylko wyobraźnia! Więc na początek spróbowała poszukać w swej wyobraźni czegoś co byłoby dość łatwe do stworzenia, ale nie byłoby także zbyt sztampowe Co by mogło spełnić oba te warunki... No przecież Pan Ferguson!
Dokładnie wyobraziła sobie tą wściekłozieloną spasioną gąsieniczkę, jej podłużne ciało i dziesiątki małych nastroszonych włosków przebiegających przez cały jej grzbiet. Włoski były postawione na sztorc, a ich faktura przypominała smoczą sierść. Dało się je ugiąć przy pomocy minimalnej siły ale po jej zabraniu natychmiast wróciłyby do stanu pierwotnego. Miała mięciutkie ciałko, ale była dość chłodna i obślizgła w dotyku jak to na robaka przystało. I oczywiście nie ważyła zbyt wiele! Wyobraziła sobie jak ta znajduje się naprzeciwko jej nauczycielki, i po prostu egzystuje na zielonej trawie. Jeszcze tylko zaczęła powoli przelewać maddarę w ten zaiście przedziwny twór i... Gotowe!
- 30 gru 2020, 18:05
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 97966
Nie dała po sobie poznać że coś jest nie tak, nie przy kimś obcym. Rzeczywiście po kilku ruchach łapą w ziemi wygrzebała świecącą grudkę. Nie czekała choćby chwili i skryła ją sobie pod skrzydłem, nie potrzebowała choćby chwili niepotrzebnej uwagi ze strony nieznajomego. Siedziała na rzyci i lampiła się bezceremonialnie w oblicze kogoś jej bliskiego – bo przecież posiadającego morską krew. Wierciła spojrzeniem dziurę w jego duszy, chcąc poznać prawdziwe oblicze "przypadkowo" spotkanego smoka. Co jeśli będzie musiała wrócić tu z mamą i go przekopać? Bo przecież nigdy nie wiadomo czy ktoś nie obrazi jej stada, prawda?
- 30 gru 2020, 17:49
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Las przy Skałach
- Odpowiedzi: 596
- Odsłony: 83348
Och, było to trochę za dużo teorii.
Skwitowała jej wyjaśnianie cichym, i nijakim pomrukiem. Nie łapała zbytnio tego co właśnie usłyszała, ale musiała jakoś przekazać nauczycielce swe emocje oraz coś w rodzaju dźwięku. Po raz kolejny sięgnęła do źródła i spróbowała sięgnąć ku umysłowi(Czyli dla niej źródle) Wodnistej. Co teraz czuła? Szczerze mówiąc była to mieszanina ekscytacji i powoli narastającej pewności siebie. Pewnie po jeszcze kilku takich zadaniach zaczęłaby się bardzo nużyć, ale póki co jeszcze interesowała się tym co mówiła Kwintesencja.
Jeszcze raz? Po prostu w pytę.
Przymrużyła ślepia gapiąc się intensywnie w swą mentorkę, próbując znaleźć szczegół na którym można by się skupić. Więc tak: Fillie miała podłużny pysk, szpiczaste odchylone do tyłu uszy, tak samo pochylone rogi oraz śmieszną kępkę futra ciągnącą się dokładnie przez środek jej łba. W końcu wybrała sobie właśnie tą śmieszną kępkę – Była chyba najbardziej charakterystyczna. Widziała że jest raczej gruba, a przez to musiało znajdować się tam multum włosków. Nie zapominała także o białawym kolorze będącym właśnie umaszczeniem tego kawałka jej ciała. Podczas tego procesu czuła tylko skupienie – chciała jak najlepiej wykonać swe zadanie ku czci Ognia! I oczywiście musiała jeszcze przesłać swe pomruki! Wybrała ten, którym podsumowała całą przemowę Chaosu. Cichy, nijaki.
Z całej siły "ruszyła" swą maddarą w kierunku źródła samicy – Przewalając do niej wszystkie te rzeczy za jednym razem w akompaniamencie coraz większych drgań maddary.
Skwitowała jej wyjaśnianie cichym, i nijakim pomrukiem. Nie łapała zbytnio tego co właśnie usłyszała, ale musiała jakoś przekazać nauczycielce swe emocje oraz coś w rodzaju dźwięku. Po raz kolejny sięgnęła do źródła i spróbowała sięgnąć ku umysłowi(Czyli dla niej źródle) Wodnistej. Co teraz czuła? Szczerze mówiąc była to mieszanina ekscytacji i powoli narastającej pewności siebie. Pewnie po jeszcze kilku takich zadaniach zaczęłaby się bardzo nużyć, ale póki co jeszcze interesowała się tym co mówiła Kwintesencja.
Jeszcze raz? Po prostu w pytę.
Przymrużyła ślepia gapiąc się intensywnie w swą mentorkę, próbując znaleźć szczegół na którym można by się skupić. Więc tak: Fillie miała podłużny pysk, szpiczaste odchylone do tyłu uszy, tak samo pochylone rogi oraz śmieszną kępkę futra ciągnącą się dokładnie przez środek jej łba. W końcu wybrała sobie właśnie tą śmieszną kępkę – Była chyba najbardziej charakterystyczna. Widziała że jest raczej gruba, a przez to musiało znajdować się tam multum włosków. Nie zapominała także o białawym kolorze będącym właśnie umaszczeniem tego kawałka jej ciała. Podczas tego procesu czuła tylko skupienie – chciała jak najlepiej wykonać swe zadanie ku czci Ognia! I oczywiście musiała jeszcze przesłać swe pomruki! Wybrała ten, którym podsumowała całą przemowę Chaosu. Cichy, nijaki.
Z całej siły "ruszyła" swą maddarą w kierunku źródła samicy – Przewalając do niej wszystkie te rzeczy za jednym razem w akompaniamencie coraz większych drgań maddary.












