Jako że smoczyca nie próbowała wyraźnie ukryć swojej obecności, Niepozorny Kolec usłyszał lekki trzask gałązek pod jej łapami. Samiec obejrzał się za siebie, lekko poruszając uszami i nasłuchując. Próbował określić czy miał do czynienia z bezpośrednim zagrożeniem. Nic jednak nie wyskoczyło w jego stronę, ani nie czuł zapachu drapieżnika...lecz innego smoka. Ziemi, jeżeli dobrze kojarzył. Czyżby ponownie trafił na Szaleja Jadowitego? Do tej pory nie był pewny co myśleć o samcu. Cichy głos który usłyszał jednak zdecydowanie nie należał do niego. Fazma ostrożnie zbliżył się do kilka kroków, nim wyróżnił sylwetkę zielonej smoczycy.
Może nie była dla niego kimś znajomym, jednak ciężko było zapomnieć to co wszyscy zobaczyli tamtego dnia. Zwłaszcza po krótkiej analizie jak się poruszała. Można było wywnioskować że miała problemy ze wzrokiem, jeżeli widziała cokolwiek. Nie żeby się dziwił. Bardziej by się zdziwił gdyby odzyskała wzrok po tym jak jej oczy zasłoniły czarne łzy. Też jej specjalnie nie współczuł.
Jego zainteresowanie przyciągnęło to co trzymała w łapach. Kawał drewna który znalazła był tym czego sam szukał. Idealnie by się nadawał do tego co robił. Ciekawe czy dałoby radę odwrócić jej uwagę i niepostrzeżenie zwinąć kawał drewna...w końcu nie było to nic wartego fortunę. Jednak nadal smoczyca była niegdyś przywódczynią, musiał zakładać że mimo utraty wzroku nadal była bardziej doświadczona i sprawniejsza od niego. A wzrok nie był w żadnym wypadku jedynym zmysłem którym mogła odkryć jego położenie. Mogło to też nie być nawet warte ryzyka. Pewnie jemu także uda się coś znaleźć po dokładniejszych poszukiwaniach.
Pozostał jednak w miejscu, zwyczajnie obserwując. Poniekąd był ciekawy, chcąc wiedzieć coś więcej o smoczycy która ściągnęła ciemność i gniew Bogów na Wolne Stada. – Szukasz drewna...? – Jego głos był cichy, chociaż nadal dość wysoki jak na dorosłego smoka. Może nie jak pisklę, ale papuga próbująca imitować smoczą mowę. Zapytał, objawiając swoją obecność, niezależnie czy była już tego świadoma, czy nie. Być może wiedziała już o od dłuższej chwili, tylko zdecydowała się go nie zaczepiać?
Znaleziono 45 wyników
- 14 paź 2022, 16:04
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szmaragdowe ustronie
- Odpowiedzi: 1029
- Odsłony: 141447
- 07 paź 2022, 22:41
- Forum: Warsztat
- Temat: Kwarce Skradania i Śledzenia
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 5445
Wzmacnianie się z pomocą kwarców stało się w zasadzie standardem dla króliko-smoka. Niepozorny Kolec ponownie znalazł się niedaleko świątyni, kierując się w stronę magicznych kwarców. Tym razem przyniósł tylko trochę mięsa, mając jeden konkretny cel.
Niepozorny Kolec "przykicał" w pobliże kwarcu który odpowiadał za umiejętności potrzebne łowcom. Umiejętność sprawniejszego, cichszego poruszania się będzie przydatna nie tylko na polowaniach. Znaleźć zwierzynę już teoretycznie umiał, gorzej jednak z podejściem do niej.
– Hm...inwestycja powiedzmy... – Powiedział cicho z lekkim uśmiechem, wyjmując mięso i kładąc przed kwarc. Płacił mięsem by zdobyć potencjalnie więcej mięsa. Z pewnością warte swojej ceny. Obserwował kwarc i nasłuchiwał uważnie. Nie był pewny czy odpowiedzialny wymianę zechce się pokazać, ale kto wie...?
8/4 mięsa za Skr I
Niepozorny Kolec "przykicał" w pobliże kwarcu który odpowiadał za umiejętności potrzebne łowcom. Umiejętność sprawniejszego, cichszego poruszania się będzie przydatna nie tylko na polowaniach. Znaleźć zwierzynę już teoretycznie umiał, gorzej jednak z podejściem do niej.
– Hm...inwestycja powiedzmy... – Powiedział cicho z lekkim uśmiechem, wyjmując mięso i kładąc przed kwarc. Płacił mięsem by zdobyć potencjalnie więcej mięsa. Z pewnością warte swojej ceny. Obserwował kwarc i nasłuchiwał uważnie. Nie był pewny czy odpowiedzialny wymianę zechce się pokazać, ale kto wie...?
8/4 mięsa za Skr I
- 30 wrz 2022, 22:10
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szmaragdowe ustronie
- Odpowiedzi: 1029
- Odsłony: 141447
Walka to jednak nie wszystko w życiu smoka i Niepozorny Kolec zdecydował się wrócić do wcześniejszych zajęć. Zabawa z obróbką drewna go uspokajała w pewien sposób, dając coś by zająć łapy i nie pozwolić umysłowi błądzić zbyt mocno po niebezpiecznym terytorium. Jednak żeby cokolwiek mógł zrobić, potrzebował drewna. A doświadczył już że nie każde się nadawało. Spróchniałe drewno się rozpadało łatwo pod większym naciskiem, a wolał nie ryzykować niszczeniem żywych już roślin. Musiał się znaleźć coś w miarę świeżego, ale coś co nie było już częścią żywej rośliny, jeżeli nie chciał ściągnąć na siebie kłopotów.
W związku z tym króliko-smok zaczął wędrować po zarośniętych drzewami terenach, licząc że trafi na coś odpowiedniego. Miał ze sobą skórzany plecak który udało mu się zgarnąć po jednym ze zmarłych. Wspaniała rzecz do noszenia tego wszystkiego. Docierając na skraj iglastego lasu, Niepozorny zaczął przedzierać się pomiędzy drzewami, mając nadzieję że może trafi na jakieś które się niedawno przewróciło przez wiatr lub działanie innych stworzeń.
W związku z tym króliko-smok zaczął wędrować po zarośniętych drzewami terenach, licząc że trafi na coś odpowiedniego. Miał ze sobą skórzany plecak który udało mu się zgarnąć po jednym ze zmarłych. Wspaniała rzecz do noszenia tego wszystkiego. Docierając na skraj iglastego lasu, Niepozorny zaczął przedzierać się pomiędzy drzewami, mając nadzieję że może trafi na jakieś które się niedawno przewróciło przez wiatr lub działanie innych stworzeń.
- 25 wrz 2022, 22:23
- Forum: Warsztat
- Temat: Kwarce Magii Ataku i Magii Obrony
- Odpowiedzi: 151
- Odsłony: 7220
Co właściwie się stało w ciągu kilku ostatnich księżycy? Niepozorny Kolec nie miał nawet pojęcia, jako że znowu mu się przysnęło na spory kawałek czasu. Obudził się zdezorientowany i trochę mu zajęło by w ogóle dał radę się zorientować ile tak naprawdę spał. Kolejne księżyce stracone, czyż nie...?
Niestety nie mógł panować nad tym co jego ciało odwalało wbrew jego woli. Ale za to mógł przynajmniej pomóc sobie w pewien sposób nadrobić to co stracił. Króliko-smok pojawił się w niedaleko świątyni, kierując się do kwarców. Na grzbiecie miał plecaczek z jedzeniem i kamieniami. Uzbierał wystarczająco by chyba coś z tym zrobić. Odszukał odpowiedni kwarc odpowiadający za zdolności magiczne. Fazma wyjął z plecaka dość sporą ilość pożywienia, kładąc je koło kwarcu. Następnie także cztery kamienie. Zobaczymy co za to dostanie...
8/4 mięsa za MA I
8/4 mięsa za MO I
Rubin, onyks, turkus, cytryn za MA II
Niestety nie mógł panować nad tym co jego ciało odwalało wbrew jego woli. Ale za to mógł przynajmniej pomóc sobie w pewien sposób nadrobić to co stracił. Króliko-smok pojawił się w niedaleko świątyni, kierując się do kwarców. Na grzbiecie miał plecaczek z jedzeniem i kamieniami. Uzbierał wystarczająco by chyba coś z tym zrobić. Odszukał odpowiedni kwarc odpowiadający za zdolności magiczne. Fazma wyjął z plecaka dość sporą ilość pożywienia, kładąc je koło kwarcu. Następnie także cztery kamienie. Zobaczymy co za to dostanie...
8/4 mięsa za MA I
8/4 mięsa za MO I
Rubin, onyks, turkus, cytryn za MA II
- 26 lip 2022, 0:39
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Ukryty zagajnik
- Odpowiedzi: 603
- Odsłony: 91214
W sumie mógł to doprecyzować, ale wolał trzymać się krótszej, bardziej ogólnikowej wersji. Szczerze, szczebiot samicy go nieco wkurzał, zwłaszcza w połączeniu z faktem że dopiero co zagroziła poderżnąć mu gardło. Jednak jako że się zgodziła by go nauczyć czegoś co było mu szczególnie potrzebne, lepiej było trzymać język za zębami. Jednak dodała parę informacji o których Fazma nie miał tak naprawdę pojęcia. Maddara uniemożliwiała manipulację ciałem, tworząc ochronną barierę. Cóż, to była na pewno ważna informacja.
Jedno z oczu Fazmy lekko drgnęło nerwowo gdy nazwała go "Królisiem". Fazma zdecydowanie nie był fanem bycia porównywanym do królika. Nawet jeżeli zdawał sobie sprawę że dość wyraźnie przypominał je budową. W zasadzie trochę zaczynał oczekiwać przyszłego pojedynku, by móc samicy oddać za te przezwisko. Wiedział że jego maddara nie była tak słaba. Po prostu nie umiał nijak jej kontrolować. Poharata odrobinę tą szczebioczącą rybkę...jak ta go nie wyprzedzi...
Wiedza jednak na temat samej walki z pewnością mu się przyda jako czarodziejowi. W sumie prosta logika. Drapieżniki: walczysz by zabić. Smoki: Ustalasz razem zasady. Fazma skinął głową, wpatrując się nadal z lekką irytacją w samicę.
– Próbowałaś kiedyś czegoś takiego? – "Króliś" zapytał o bardziej niebezpieczną wersję pojedynków. W sumie w takiej wizji adrenaliny było coś ekscytującego, chociaż sam nie próbowałby na pewno czegoś takiego na pierwszy ogień. Na pewno musiał się by jeszcze dobrze podszkolić, żeby w ogóle mieć szanse na wygraną.
Proces tworzenia nie różnił się chyba znacznie od normalnych tworów. Po prostu więcej trochę skupienia na tym jakie szkody chcesz zrobić. Chociaż było widać że tutaj też sprawa była nieco ograniczona, skoro można było efektywnie zranić tylko jedną część ciała smoka na raz.
Skoro tak, to mógł w sumie spróbować. Jego skrzydła zadrgały. Sięgnął do źródła maddary, wyobrażając sobie pocisk zrobiony o dziwo z cieczy. Dokładnie to gorącej, nieco gęstszej niż woda. Bardziej jak krew, tylko przezroczysta. Dodatkowo Fazma dodał coś. Zawierała w sobie niewielkie stężenie kwasu. Nie na tyle by zrobić poważne szkody, ale może dać dość irytujący efekt pieczenia i swędzenia przez jakiś czas, podrażniając powierzchnię ciała. Nawet nie żeby zranić, a odrobinę tymczasowo uprzykrzyć życie samicy. Pocisk pojawił się przez nim i pomknął z dużą szybkością w stronę przedramienia lewej przedniej łapy samicy. Miał wywołać niewielkie poparzenia rozpryskując się na powierzchni i podrażnić skórę łapy pod łuskami. Jakby nie było, nie złamał żadnej z jej zasad. Był to pocisk. Nie celował w żadne witalne miejsce. Nie mówiła jednak z czego miał być ten pocisk...
Jedno z oczu Fazmy lekko drgnęło nerwowo gdy nazwała go "Królisiem". Fazma zdecydowanie nie był fanem bycia porównywanym do królika. Nawet jeżeli zdawał sobie sprawę że dość wyraźnie przypominał je budową. W zasadzie trochę zaczynał oczekiwać przyszłego pojedynku, by móc samicy oddać za te przezwisko. Wiedział że jego maddara nie była tak słaba. Po prostu nie umiał nijak jej kontrolować. Poharata odrobinę tą szczebioczącą rybkę...jak ta go nie wyprzedzi...
Wiedza jednak na temat samej walki z pewnością mu się przyda jako czarodziejowi. W sumie prosta logika. Drapieżniki: walczysz by zabić. Smoki: Ustalasz razem zasady. Fazma skinął głową, wpatrując się nadal z lekką irytacją w samicę.
– Próbowałaś kiedyś czegoś takiego? – "Króliś" zapytał o bardziej niebezpieczną wersję pojedynków. W sumie w takiej wizji adrenaliny było coś ekscytującego, chociaż sam nie próbowałby na pewno czegoś takiego na pierwszy ogień. Na pewno musiał się by jeszcze dobrze podszkolić, żeby w ogóle mieć szanse na wygraną.
Proces tworzenia nie różnił się chyba znacznie od normalnych tworów. Po prostu więcej trochę skupienia na tym jakie szkody chcesz zrobić. Chociaż było widać że tutaj też sprawa była nieco ograniczona, skoro można było efektywnie zranić tylko jedną część ciała smoka na raz.
Skoro tak, to mógł w sumie spróbować. Jego skrzydła zadrgały. Sięgnął do źródła maddary, wyobrażając sobie pocisk zrobiony o dziwo z cieczy. Dokładnie to gorącej, nieco gęstszej niż woda. Bardziej jak krew, tylko przezroczysta. Dodatkowo Fazma dodał coś. Zawierała w sobie niewielkie stężenie kwasu. Nie na tyle by zrobić poważne szkody, ale może dać dość irytujący efekt pieczenia i swędzenia przez jakiś czas, podrażniając powierzchnię ciała. Nawet nie żeby zranić, a odrobinę tymczasowo uprzykrzyć życie samicy. Pocisk pojawił się przez nim i pomknął z dużą szybkością w stronę przedramienia lewej przedniej łapy samicy. Miał wywołać niewielkie poparzenia rozpryskując się na powierzchni i podrażnić skórę łapy pod łuskami. Jakby nie było, nie złamał żadnej z jej zasad. Był to pocisk. Nie celował w żadne witalne miejsce. Nie mówiła jednak z czego miał być ten pocisk...
- 17 lip 2022, 21:06
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wysepka
- Odpowiedzi: 743
- Odsłony: 106246
Czy był aż tak młody by jego maddara z tego powodu szwankowała? W sumie sam nie był do końca pewien, więc być może Sekret miał tutaj rację. Fazma by tak założył, biorąc pod uwagę że samiec był czarodziejem i pewnie nie raz miał okazję porównać maddarę młodzików i doświadczonych dorosłych. Fazma nie narzekał na fakt że stado wymagało od niego by czymś się zajął. Całkowicie racjonalne było że nie będą chcieli karmić kogoś kto nie daje im żadnych korzyści. Ani nawet nie próbuje nadrobić za własny koszt utrzymania. Sam też tak naprawdę nie chciał być pasożytem. Może pozwoliliby mu tak jeszcze przebywać w stadzie, ale co z tego właściwie jeżeli każdy patrzyłby ponownie na niego z odrazą lub jeszcze gorzej, współczuciem i litością w oczach. Próbował robić wszystko by nie być widziany jako ten mały, pokrzywdzony przez los kaleka.
Królik oczywiście nie miał jasnych odpowiedzi dla Sekretu, bo co mógłby powiedzieć. Sekret Lasu był dorosłym smokiem i raczej nie kompletną sierotą. Jeżeli będzie chciał coś zmienić, to sam spróbuje. Tak jak Arachan był przy Faźmie przez ten cały czas, Fazma mógł jedynie zaoferować to samo. Być przy nim. Bo nic innego nie mógł zrobić dla czarodzieja.
Niepozorny Kolec przetarł pysk łapą. Eh, nie lubił się mazać, czuć się tak jak pisklę księżyce temu. Spokojnie, oddechy. Nie miał powodu by wątpić Arachanowi. I z dzisiejszej perspektywy, nawet gdyby do tego doszło nie byłby to absolutny koniec świata. Na pewno nadal byłby wkurzony, poruszony i przygnębiony, jednak...czas toczył się dalej. Wylizał się dwa razy, wylizałby się kolejny. Jednak Sekret zaczął ponownie budować jakieś niewielkie pokłady zaufania w smoku który był tak skrzywiony że nie przestał przywiązywać się do kogokolwiek.
– Mir Płomieni przekazała w ogóle Wstędze Lawy i Kouhei'owi co dokładnie się wydarzyło? – Z tego co kojarzył to właśnie ta dwójka została poraniona przez odbicie. Coś jednak innego zwróciło uwagę Fazmy. Sekret w zasadzie nie mówił wiele o swojej przeszłości. W zasadzie nie był ostatnio w ogóle zbyt wygadany, ale Fazma do tej pory nie zauważył pewnych podobieństw.
– Coś takiego...też ciebię spotkało...? – W sumie poniekąd to wyjaśniałoby kilka rzeczy. Wiedział że wywerny przywędrowały z poza terenów Wolnych Stad, ale nie słyszał wiele o ich osobistych historiach. – Um...dzięki... – Samiec powiedział cicho.
Jeżeli dwójka spojrzałaby w górę, mogłaby zauważyć krztałt wirujący wysoko nad nimi, który powoli zniżał się. Szkielet odczuwając poprzez więź silne emocje kompana wyśledził go i przyleciał zbadać sytuację. Nie wyglądało by różowy królik został w jakikolwiek sposób zraniony, ale nadal czujnie obserwował z powietrza. Obserwując sytuację, latawiec zaczął rozpoznawać że zielony smok musiał mieć jakiś rodzaj więzi z jego królikiem. Urocze, ale w zasadzie tylko po to ruszył tu kości? Kostariusz rozdziawił szczęki, wydając ryk (cholera wie jak bez płuc). To może jakaś zapłata skoro już się ruszył!?
Oczy Fazmy rozszerzyły się nieco na dźwięk który był już znajomy. Kiedy Kostariusz się tutaj pojawił. W sumie miał także zamiar pochwalić się nowym towarzyszem, ale latawiec nieco popsuł moment. – Aaah! CZEGO SIĘ DRZESZ!? NIE MAM KAMIENI! – Królik krzyknął w niebo, poirytowany. Latawiec wydał kolejny ryk, jakby chciał jeszcze zrobić Faźmie na przekór. Następnie ruszył do lądowania na wyspę.
Królik oczywiście nie miał jasnych odpowiedzi dla Sekretu, bo co mógłby powiedzieć. Sekret Lasu był dorosłym smokiem i raczej nie kompletną sierotą. Jeżeli będzie chciał coś zmienić, to sam spróbuje. Tak jak Arachan był przy Faźmie przez ten cały czas, Fazma mógł jedynie zaoferować to samo. Być przy nim. Bo nic innego nie mógł zrobić dla czarodzieja.
Niepozorny Kolec przetarł pysk łapą. Eh, nie lubił się mazać, czuć się tak jak pisklę księżyce temu. Spokojnie, oddechy. Nie miał powodu by wątpić Arachanowi. I z dzisiejszej perspektywy, nawet gdyby do tego doszło nie byłby to absolutny koniec świata. Na pewno nadal byłby wkurzony, poruszony i przygnębiony, jednak...czas toczył się dalej. Wylizał się dwa razy, wylizałby się kolejny. Jednak Sekret zaczął ponownie budować jakieś niewielkie pokłady zaufania w smoku który był tak skrzywiony że nie przestał przywiązywać się do kogokolwiek.
– Mir Płomieni przekazała w ogóle Wstędze Lawy i Kouhei'owi co dokładnie się wydarzyło? – Z tego co kojarzył to właśnie ta dwójka została poraniona przez odbicie. Coś jednak innego zwróciło uwagę Fazmy. Sekret w zasadzie nie mówił wiele o swojej przeszłości. W zasadzie nie był ostatnio w ogóle zbyt wygadany, ale Fazma do tej pory nie zauważył pewnych podobieństw.
– Coś takiego...też ciebię spotkało...? – W sumie poniekąd to wyjaśniałoby kilka rzeczy. Wiedział że wywerny przywędrowały z poza terenów Wolnych Stad, ale nie słyszał wiele o ich osobistych historiach. – Um...dzięki... – Samiec powiedział cicho.
Jeżeli dwójka spojrzałaby w górę, mogłaby zauważyć krztałt wirujący wysoko nad nimi, który powoli zniżał się. Szkielet odczuwając poprzez więź silne emocje kompana wyśledził go i przyleciał zbadać sytuację. Nie wyglądało by różowy królik został w jakikolwiek sposób zraniony, ale nadal czujnie obserwował z powietrza. Obserwując sytuację, latawiec zaczął rozpoznawać że zielony smok musiał mieć jakiś rodzaj więzi z jego królikiem. Urocze, ale w zasadzie tylko po to ruszył tu kości? Kostariusz rozdziawił szczęki, wydając ryk (cholera wie jak bez płuc). To może jakaś zapłata skoro już się ruszył!?
Oczy Fazmy rozszerzyły się nieco na dźwięk który był już znajomy. Kiedy Kostariusz się tutaj pojawił. W sumie miał także zamiar pochwalić się nowym towarzyszem, ale latawiec nieco popsuł moment. – Aaah! CZEGO SIĘ DRZESZ!? NIE MAM KAMIENI! – Królik krzyknął w niebo, poirytowany. Latawiec wydał kolejny ryk, jakby chciał jeszcze zrobić Faźmie na przekór. Następnie ruszył do lądowania na wyspę.
- 15 lip 2022, 19:47
- Forum: Grota Cudów
- Temat: Posąg Lahae
- Odpowiedzi: 71
- Odsłony: 7230
Wiele być może trafnych i mniej trafnych interpretacji. W zasadzie żadne z nich nie mogło mieć pełnej pewności póki nie będą mieli pełnego obrazu zdarzeń. Wysłuchał jeszcze interpretacji Opalowej Łuski. Samica odezwała się po raz pierwszy od kiedy się zebrali, ale także miała wartościowe spostrzeżenia co do tego że problem mógł mieć więcej niż jedno źródło. Samiec w zastanowieniu przytaknął głową.
– Możliwe że masz rację. Chociaż ciężko powiedzieć jednoznacznie które z nas ma rację. Jeżeli ktokolwiek z nas zgadł o co chodzi. – Mruknął cicho. Zjełczały nadal stał z tyłu za resztą, nie mówiąc ani słowa. Samiec pewnie nie za bardzo wiedział o co im chodzi, Fazma nie wiedział czy Tłuszcz wiedział cokolwiek o Bogach. Chociaż nadal może będzie przydatny, o ile w ogóle będzie chciał pomóc.
Fazma nie widział nigdzie tu czegoś co wyglądało na winogrona, ale może nie zwrócił uwagi. Jednak zdawało się że i Strażnik nic o tym nie wiedział. Jednak na pewno wiedzieli że jeżeli znajdą jakąś podejrzaną roślinność, to powinni na nią zwrócić szczególną uwagę. Mogli tylko bazować na swojej bardzo ograniczonej wiedzy i przypuszczeniach.
Nagle czarna ciecz ponownie zaczęła zmieniać swój kształt, formując kolejny kształt. Tym razem o znacznie większej powierzchni i różnorodności szczegółów. Fazma przez chwilę zastanawiał się co próbuje im przedstawić. Obraz odrobinę przypominał coś w rodzaju mapy, tylko jakiego terenu. Miał jednak przypuszczenia, do których pewnie nie byłoby trudno dojść. Przyjrzał się bardziej części która zapewnię należałaby do Stada Ognia. Wiele punktów się zgadzało miej-więcej z tym w czym się orientował. Podobnie jak tereny wspólne. Nie znał co prawda kompletnie scenerii terenów innych stad, ale na podstawie położenia granic, mógł domyślić się które było Księżycem, Ziemią i Plagą.
Co budziło jego zainteresowanie, na terenach były ciemniejsze placki, które zdawały się nie odpowiadać za żaden rodzaj jeziora lub innego punktu. Czy to było to czego mieli szukać? Zagęszczenie czerni było szczególnie widoczne przy wulkanie. Jednak punkty pojawiały się także na terenach innych stad. Jednak zebrani chyba także już zdążyli dojść do podobnych wniosków.
Samiec spojrzał niepewnie na Marchew Pustyni. Odczuł jego maddarę w powietrzu, pewnie poinformował już przywódczynię o sytuacji. Po chwili Aranea szybko wybiegła ze Świątyni, zostawiając go samego. No ale dobra...co teraz. Jeżeli chcieli skutecznie przeszukać tereny, nie będą mogli tego robić we trójkę (lub czwórkę). Może warto byłoby poinformować smoki o sytuacji.
– Tutaj raczej nie możemy nic zrobić. Możemy spróbować sprawdzić te punkty na terenach, ale będziemy potrzebować więcej smoków jeżeli nie mamy wiele czasu. – Samiec zerknął w stronę Opalowej i Zjełczałego. – Wracajmy na tereny stada. – Skontaktuje się z Anareą trochę później.
zt
– Możliwe że masz rację. Chociaż ciężko powiedzieć jednoznacznie które z nas ma rację. Jeżeli ktokolwiek z nas zgadł o co chodzi. – Mruknął cicho. Zjełczały nadal stał z tyłu za resztą, nie mówiąc ani słowa. Samiec pewnie nie za bardzo wiedział o co im chodzi, Fazma nie wiedział czy Tłuszcz wiedział cokolwiek o Bogach. Chociaż nadal może będzie przydatny, o ile w ogóle będzie chciał pomóc.
Fazma nie widział nigdzie tu czegoś co wyglądało na winogrona, ale może nie zwrócił uwagi. Jednak zdawało się że i Strażnik nic o tym nie wiedział. Jednak na pewno wiedzieli że jeżeli znajdą jakąś podejrzaną roślinność, to powinni na nią zwrócić szczególną uwagę. Mogli tylko bazować na swojej bardzo ograniczonej wiedzy i przypuszczeniach.
Nagle czarna ciecz ponownie zaczęła zmieniać swój kształt, formując kolejny kształt. Tym razem o znacznie większej powierzchni i różnorodności szczegółów. Fazma przez chwilę zastanawiał się co próbuje im przedstawić. Obraz odrobinę przypominał coś w rodzaju mapy, tylko jakiego terenu. Miał jednak przypuszczenia, do których pewnie nie byłoby trudno dojść. Przyjrzał się bardziej części która zapewnię należałaby do Stada Ognia. Wiele punktów się zgadzało miej-więcej z tym w czym się orientował. Podobnie jak tereny wspólne. Nie znał co prawda kompletnie scenerii terenów innych stad, ale na podstawie położenia granic, mógł domyślić się które było Księżycem, Ziemią i Plagą.
Co budziło jego zainteresowanie, na terenach były ciemniejsze placki, które zdawały się nie odpowiadać za żaden rodzaj jeziora lub innego punktu. Czy to było to czego mieli szukać? Zagęszczenie czerni było szczególnie widoczne przy wulkanie. Jednak punkty pojawiały się także na terenach innych stad. Jednak zebrani chyba także już zdążyli dojść do podobnych wniosków.
Samiec spojrzał niepewnie na Marchew Pustyni. Odczuł jego maddarę w powietrzu, pewnie poinformował już przywódczynię o sytuacji. Po chwili Aranea szybko wybiegła ze Świątyni, zostawiając go samego. No ale dobra...co teraz. Jeżeli chcieli skutecznie przeszukać tereny, nie będą mogli tego robić we trójkę (lub czwórkę). Może warto byłoby poinformować smoki o sytuacji.
– Tutaj raczej nie możemy nic zrobić. Możemy spróbować sprawdzić te punkty na terenach, ale będziemy potrzebować więcej smoków jeżeli nie mamy wiele czasu. – Samiec zerknął w stronę Opalowej i Zjełczałego. – Wracajmy na tereny stada. – Skontaktuje się z Anareą trochę później.
zt
- 14 lip 2022, 21:32
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Ukryty zagajnik
- Odpowiedzi: 603
- Odsłony: 91214
W sumie jasne że należało chociaż trochę omówić teorię, chociażby po to by Chyża zorientowała się ile potrafił zrobić ze swoją maddarą i ile wiedział. Królik w sumie się nigdzie nie śpieszył, więc mogli i nieco omówić teorię. Westchnął cicho, będzie musiał zebrać wszystko czego nauczył go Sekret Lasu.
– Magia, czy też maddara, bierze się z ciała smoka. Dokładniej ze źródła. Smok może jej użyć przelewając magię ze źródła i wizualizując w wyobraźni to co chce stworzyć. I nie chodzi tu jedynie o wygląd. Tekstura, temperatura, ciężkość i wiele innych kwestii jest istotne by obiekt mógł się w ogóle pojawić. – Samiec odpowiedział wzruszając barkami i wytwarzając w swojej łapie niewielką brązową drewnianą gwiazdkę o gładkiej powierzchni i niewielkim ciężarze. Była ona w przekroju od rogów zaledwie w wielkości szpona, ale uzyskał efekt jaki chciał. Łatwiej było tworzyć gdy nie czuł stresu że za chwilę zostanie zamordowany.
– Maddary używać można do wielu rzeczy. Atakowania, wytworzeniu bariery między smokiem i przeciwnikiem, zakładania więzi zwierzętom, porozumiewania się na większą odległość, lub gdy ktoś nie chce być podsłuchiwanym. Ale także na przykład zwykłe narzędzia gdy potrzeba precyzji, lub niektórzy coś robią zwyczajnie dla zabawy. – Wiedział o co chodziło z maddarą. Nie był małym pisklęciem, miał okazję zaobserwować wiele możliwych zastosowań. Teraz lepsze pytanie...czemu Chyża Łuska się tak w niego wpatrywała...?
– Magia, czy też maddara, bierze się z ciała smoka. Dokładniej ze źródła. Smok może jej użyć przelewając magię ze źródła i wizualizując w wyobraźni to co chce stworzyć. I nie chodzi tu jedynie o wygląd. Tekstura, temperatura, ciężkość i wiele innych kwestii jest istotne by obiekt mógł się w ogóle pojawić. – Samiec odpowiedział wzruszając barkami i wytwarzając w swojej łapie niewielką brązową drewnianą gwiazdkę o gładkiej powierzchni i niewielkim ciężarze. Była ona w przekroju od rogów zaledwie w wielkości szpona, ale uzyskał efekt jaki chciał. Łatwiej było tworzyć gdy nie czuł stresu że za chwilę zostanie zamordowany.
– Maddary używać można do wielu rzeczy. Atakowania, wytworzeniu bariery między smokiem i przeciwnikiem, zakładania więzi zwierzętom, porozumiewania się na większą odległość, lub gdy ktoś nie chce być podsłuchiwanym. Ale także na przykład zwykłe narzędzia gdy potrzeba precyzji, lub niektórzy coś robią zwyczajnie dla zabawy. – Wiedział o co chodziło z maddarą. Nie był małym pisklęciem, miał okazję zaobserwować wiele możliwych zastosowań. Teraz lepsze pytanie...czemu Chyża Łuska się tak w niego wpatrywała...?
- 12 lip 2022, 19:25
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szklista skała
- Odpowiedzi: 541
- Odsłony: 89824
Królik powoli zaczął się relaksować, może nawet skusiłby się na drzemkę gdyby nie nagła zmiana okoliczności. Nagle usłyszał kroki, a po krótkiej chwili do długich uszu dobiegł głos. Królik otworzysz szeroko oczy, zaskoczony obecnością. Cholera...znał ten głos! Fazma spojrzał na źródło, ponownie widząc czerwonego smoka z złotą grzywą. Coś...coś sprawiało że czuł niepokój w jego otoczeniu. Niby samiec nie zrobił mu żadnej krzywdy, coś jednak mu się w nim nie podobało. No ale nie miał dowodu że jego odczucia nie były zwyczajną paranoją. Sam w sumie nie był tego pewny.
Królik trzymał sztylet pod własnym futrem w razie czego, nakrywając go własnym ciałem ale trzymając na nim jedną z łap. Trzymał to możliwie poza zasięgiem wzroku, na najczarniejszy scenariusz. Wiedział już że w obliczu zagrożenia nie wiele mu to da jeżeli przeciwnik wie o broni.
A tu co...goście? Latawiec nie przejmował się tym. Nie sądził by była potrzeba żeby interweniował, chociaż pozostawał czujny w razie czego. Kostariusz ziewnął bezgłośnie otwierając paszczę, ale nadal błogo się wylegując i delikatnie poruszając końcówką ogona niczym zadowolony kot.
Królik przez chwilę obejrzał się na towarzysza, niezadowolony że jego zaniepokojenie nie wzbudziło widocznej reakcji. Ten latawiec na serio pozwoliłby go pożreć jakiemukolwiek drapieżnikowi, prawda? Zawsze pozostała mu opcja wezwania pomocy (przynajmniej tym razem rzeczywiście mógł to zrobić). Chociaż kto wie, może w ogóle nie będzie takiej potrzeby?
– Witaj Szaleju. Udało mi się dorwać latawca. – Odpowiedział, próbując nie dać po sobie poznać niepewności. – Oh...nie masz ze sobą jamnika? – Zapytał, próbując po prostu wymyślić jakiś rodzaj konwersacji i go zagadać.
Królik trzymał sztylet pod własnym futrem w razie czego, nakrywając go własnym ciałem ale trzymając na nim jedną z łap. Trzymał to możliwie poza zasięgiem wzroku, na najczarniejszy scenariusz. Wiedział już że w obliczu zagrożenia nie wiele mu to da jeżeli przeciwnik wie o broni.
A tu co...goście? Latawiec nie przejmował się tym. Nie sądził by była potrzeba żeby interweniował, chociaż pozostawał czujny w razie czego. Kostariusz ziewnął bezgłośnie otwierając paszczę, ale nadal błogo się wylegując i delikatnie poruszając końcówką ogona niczym zadowolony kot.
Królik przez chwilę obejrzał się na towarzysza, niezadowolony że jego zaniepokojenie nie wzbudziło widocznej reakcji. Ten latawiec na serio pozwoliłby go pożreć jakiemukolwiek drapieżnikowi, prawda? Zawsze pozostała mu opcja wezwania pomocy (przynajmniej tym razem rzeczywiście mógł to zrobić). Chociaż kto wie, może w ogóle nie będzie takiej potrzeby?
– Witaj Szaleju. Udało mi się dorwać latawca. – Odpowiedział, próbując nie dać po sobie poznać niepewności. – Oh...nie masz ze sobą jamnika? – Zapytał, próbując po prostu wymyślić jakiś rodzaj konwersacji i go zagadać.
- 12 lip 2022, 17:09
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szklista skała
- Odpowiedzi: 541
- Odsłony: 89824
Życie Fazmy wyraźnie zmieniło się w zaledwie kilka księżycy. Mimo potencjalnego niebezpieczeństwa, to z podróży młodego smoka wynikło całkiem sporo dobrego. Oprócz nowych kontaktów i doświadczeń, nabrał trochę pewności siebie, nie czując się jak wrażliwy przestraszony królik 24 na dobę. Nie znaczyło to jednak że mógł czuć się całkowicie bezpieczny, gdy jego umiejętności samoobrony nadal były wątpliwe. Jednak tym razem przynajmniej był w stanie wezwać pomoc, nadal nosił przy sobie sztylet (chociaż nauczył się po spotkaniu z Chyżą by nie wymachiwać nim przed przypadkowymi smokami). Było to szczególnie ważne w otaczającej ich ciemności przysłoniętego słońca, nigdy nie wiadomo czego mogliby się spodziewać. Może dlatego też odkąd założył więź pierwszemu towarzyszowi, królik trzymał go przy sobie. Był tylko jeden problem...zmusić go do czegokolwiek. Jeżeli latawiec nie widział zysku w postaci kamieni, zaciągnięcie go poza obóz graniczyło z cudem. Dopiero po jakiejś godzinie próbowania siłą wyciągnięcia Kostariusza z groty, szkielet w końcu podniósł się na łapy. Fazma zabrał go na przechadzkę po terenach wspólnych, modląc się że uda mu się znaleźć jakiś kamień szlachetny i nie będzie musiał drugie tyle próbować przekonać go do powrotu. W końcu dwójka dotarła do Zagajnika, gdzie zaczęły się problemy.
"Kostariusz" raczej w żadnym przypadku nie uważał małego królika za swojego właściciela. Jeżeli już to raczej pozostał przy nim jedynie z powodu że nadwyżka ego małego futrzaka przy ich pierwszym spotkaniu wydawała się zabawna. Dużo odwagi i mało rozumku. A dodatkowo podzielił się kamieniem. Wszystko także przyszło z o wiele bardziej interesującym miejsce do egzystowania, gdzie nie ma konkurencji dla latawca. Darmowa rozrywka i okazja na więcej darmowych kamieni. Czemu więc miałby odmówić? Nie zamierzał jednak w żadnym razie zmieniać swojego zachowania. Królik i tak nie był w stanie fizycznie go do niczego zmusić, więc "Kostariusz" mógł spędzać dnie wylegując się obozie i nikt go nie ruszał. Żyć nie umierać! Oczywiście jeżeli życie latawca można było nazwać życiem...
Spacery jednak nie były ulubioną aktywnością latawca. Widząc że nie dostanie żadnych kamieni, wyraźnie zwolnił, już przeczesując wzrokiem odpowiednie miejsce na drzemkę. W zasięgu wzroku zauważył połyskującą skałę która wydawała się idealnym miejscem. Jakby nigdy nic, odłączył się od swojego towarzysza, rozprześcierając na skale i przekręcając na grzbiet niczym pies. Pan ogłasza przerwę króliczku!
Fazma przez chwilę nawet nie dostrzegł że latawiec się gdzieś oddalił. Dopiero po chwili zorientował się że nie słyszy jego kroków. Obejrzał się zaskoczony, orientując się że szkielet zniknął.
– A żeby cię... – Niepozorny Kolec mruknął zirytowany pod nosem, zawracając. Po chwili poszukiwań zauważył go, na sporej skale, na której po prostu się położył. Świetnie. Obawiał się że tak będzie! Impulsem Fazma wysłał Kostariuszowi polecenie by wstał i szedł za nim. Ten jednak kompletnie je olał, jedynie przekręcając się plecami (kręgosłupem) w jego stronę.
W drugiej kolejności Fazma spróbował działać siłą, biorąc ogon latawca do pyska i próbując odciągnąć go z całej siły. Szkielety nie były może tak ciężkie jak całe smoki, ale nadal zbyt ciężkie dla karła bez masy mięśniowej. Po kilku próbach jedynie się zadyszał i klapnął na ziemię.
Kostariusz ledwo poczuł pociągnięcie na ogonie. Nie próbował nawet nic zrobić, jako że królik był nie wiele bardziej uprzykrzający niż latająca mucha. Jedynie przeciągle ziewnął, relaksując się w przyjemnym otoczeniu i próbując nakłonić mentalnie poprzez więź Fazmę by dołączył do drzemki na skale. Zrelaksuj się króliczku, nie nigdzie się nie śpieszymy...
Niepozorny Kolec w końcu zrozumiał że walka z latawcem nie ma sensu, jedynie sam się zmęczył. W związku z tym sam wspiął się na skałę, rozkładając się niczym placek.
– Następnym razem będziesz sam wracać... – Fazma warknął cicho patrząc w stronę kompana. Ciężko jednak było wywnioskować czy ten zrozumiał co młody smok powiedział.
"Kostariusz" raczej w żadnym przypadku nie uważał małego królika za swojego właściciela. Jeżeli już to raczej pozostał przy nim jedynie z powodu że nadwyżka ego małego futrzaka przy ich pierwszym spotkaniu wydawała się zabawna. Dużo odwagi i mało rozumku. A dodatkowo podzielił się kamieniem. Wszystko także przyszło z o wiele bardziej interesującym miejsce do egzystowania, gdzie nie ma konkurencji dla latawca. Darmowa rozrywka i okazja na więcej darmowych kamieni. Czemu więc miałby odmówić? Nie zamierzał jednak w żadnym razie zmieniać swojego zachowania. Królik i tak nie był w stanie fizycznie go do niczego zmusić, więc "Kostariusz" mógł spędzać dnie wylegując się obozie i nikt go nie ruszał. Żyć nie umierać! Oczywiście jeżeli życie latawca można było nazwać życiem...
Spacery jednak nie były ulubioną aktywnością latawca. Widząc że nie dostanie żadnych kamieni, wyraźnie zwolnił, już przeczesując wzrokiem odpowiednie miejsce na drzemkę. W zasięgu wzroku zauważył połyskującą skałę która wydawała się idealnym miejscem. Jakby nigdy nic, odłączył się od swojego towarzysza, rozprześcierając na skale i przekręcając na grzbiet niczym pies. Pan ogłasza przerwę króliczku!
Fazma przez chwilę nawet nie dostrzegł że latawiec się gdzieś oddalił. Dopiero po chwili zorientował się że nie słyszy jego kroków. Obejrzał się zaskoczony, orientując się że szkielet zniknął.
– A żeby cię... – Niepozorny Kolec mruknął zirytowany pod nosem, zawracając. Po chwili poszukiwań zauważył go, na sporej skale, na której po prostu się położył. Świetnie. Obawiał się że tak będzie! Impulsem Fazma wysłał Kostariuszowi polecenie by wstał i szedł za nim. Ten jednak kompletnie je olał, jedynie przekręcając się plecami (kręgosłupem) w jego stronę.
W drugiej kolejności Fazma spróbował działać siłą, biorąc ogon latawca do pyska i próbując odciągnąć go z całej siły. Szkielety nie były może tak ciężkie jak całe smoki, ale nadal zbyt ciężkie dla karła bez masy mięśniowej. Po kilku próbach jedynie się zadyszał i klapnął na ziemię.
Kostariusz ledwo poczuł pociągnięcie na ogonie. Nie próbował nawet nic zrobić, jako że królik był nie wiele bardziej uprzykrzający niż latająca mucha. Jedynie przeciągle ziewnął, relaksując się w przyjemnym otoczeniu i próbując nakłonić mentalnie poprzez więź Fazmę by dołączył do drzemki na skale. Zrelaksuj się króliczku, nie nigdzie się nie śpieszymy...
Niepozorny Kolec w końcu zrozumiał że walka z latawcem nie ma sensu, jedynie sam się zmęczył. W związku z tym sam wspiął się na skałę, rozkładając się niczym placek.
– Następnym razem będziesz sam wracać... – Fazma warknął cicho patrząc w stronę kompana. Ciężko jednak było wywnioskować czy ten zrozumiał co młody smok powiedział.
- 12 lip 2022, 14:46
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wysepka
- Odpowiedzi: 743
- Odsłony: 106246
Oczywiście że Fazma nie dostrzegał problemów Arachana do tej pory. Był zajęty własnymi problemami, a jego opiekun do tej pory nie otworzył się ani razu, częściej raczej chowając przed nim i przez stadem. Ale po części Niepozorny Kolec mógł to zrozumieć. Sam przeszedł przez podobny proces, odwracając się od wszystkich i tonąć we własnym żalu. Można powiedzieć że tak spędził sporą część pisklęcych dni, jak i czas gdy był nastoletnim podrostkiem. Fazma przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Był nadal zły na Arachana że zachował się w ten sposób. Fazma nadal mógł być nieco za młody i niedoświadczony by pojąć że można być w pełnii dorosłym smokiem i nadal nie mieć pojęcia jak rozwiązać swoje problemy. Że dorośli w zasadzie nadal byli pisklętami, tylko z większym pokładem siły, wiedzy i doświadczenia. Ale sam wchodził w dorosłość, więc ta prawda także niedługo go dotknie.
– Nie za bardzo wiem o jakiej zaradności mówisz. Nadal nie potrafię się tak naprawdę sam obronić, polegając na tym co inni mi poddadzą pod nos. Moja maddara często robi kompletnie co innego niż bym chciał lub nagle nie działa w ogóle. Nie mam sam pojęcia czy nadaję się na czarodzieja...ale coś muszę robić. – Nie mówiąc że często miał więcej szczęścia niż rozumu. Zajęło mu wiele czasu by chociażby nauczyć się dobrze latać, czy chociażby komunikować się za pomocą maddary. Było wiele przypadków w których gdyby miał nieco mniej zadziwiającego szczęścia, pewnie byłby już martwy. Tak bardzo jak nie lubił tego przyznawać, był tego świadomy.
Słuchał dalej, mrużąc lekko oczy. Jednak po jakiś czasie wyraz jego pyszczka nieco złagodniał. Czy naprawdę rozumiał przez co przechodził Sekret Lasu? Niestety nie, Fazma nie odczuwał jakiegoś silnego strachu lub odrazy przed przemocą. Sekret sam z resztą wiedział że królik potrafił być nieobliczalny w silnym stresie, jak gdy zaatakował uzdrowicielkę gdy ta była pisklakiem. Jednak do jakiegoś stopnia Fazma mógł go zrozumieć, wiedział jak to jest gdy nie masz pojęcia jaka powinna być twoja rola. Sam nie był nadal do końca pewny czy bycie czarodziejem byłoby dla niego najlepszym wyborem, ale jedyną logiczną alternatywą byłby łowca. Oba w sumie wymagały od niego zdolności walki i samoobrony. Niestety przegapił swoją szansę z uzdrowicielstwem.
Fazma nie był pewien czy miał być jakąś sensowną odpowiedź w tym przypadku. Jeżeli szukał rady co do swojego problemu, może lepiej nie pytać smoka który sam nie miał pojęcia kim jest. Fazma usiadł, pochylając nieco uszy. Miał pewną myśl. Nie wiedział czy to pomoże jakkolwiek, ale nie widział innej odpowiedzi która byłaby lepsza.
– Wiesz że...jak Mora odeszła, zacząłem myśleć że to kwestia czasu nim z tobą będzie tak samo...? – Nie rozmawiał o tym praktycznie z nikim. Przyznał odrobinę swoich uczuć Impresji bo zasługiwała na wyjaśnienie, ale także bez szczegółów. W tamtym momencie nie miał powodu by ufać komukolwiek. By wierzyć w kogokolwiek. – Ale...zostałeś, mimo że sam zacząłem próbować cię odepchnąć bo myślałem że wtedy będzie to boleć mniej, gdy będę się tego spodziewał. Wbrew temu co myślałem lub jak się zachowywałem zostałeś. – I szczerze, Fazma poczuł ulgę zbierając się na odwagę by to końcu powiedzieć, nawet jeżeli podczas mówienia w jego oczach zaczęły się zbierać łzy. Sekret przez długi czas był jedynym smokiem który nadal emocjonalnie łączył go ze Stadem Ognia. Ciężko powiedzieć co by się stało gdyby przeszłe przypuszczenia Fazmy się spełniły, ale na pewno nie skończyłoby się to niczym pozytywnym.
Potem...rzeczy zaczęły się powoli zmieniać. W stadzie pojawiło się więcej smoków, na nowo zaczął powoli wchodzić w życie stada. Zaczął odwiedzać Świątynie gdzie spotkał Anareę, dowiedział się więcej o Bogach i Wolnych stadach. Nawet odkrył jakąś aktywność która pozwalała mu dać jakiś upust w czasie silnego stresu, łagodząc nieco nerwy. Tworzenie małych ozdóbek z drewna sprawiło że miał coś w czym czuł się dobry, zwłaszcza że nie była to bardzo częsta umiejętność wśród smoków. Jednak nie odkryłby żadnej z tych rzeczy, gdyby nie przełamał szukając wrażeń poza najbliższym otoczeniem.
– Może bycie czarodziejem po prostu nie jest dla ciebie. Umiesz inne rzeczy, prawda? Uczyłeś mnie używać maddary i chyba nie tylko mnie... – Zastanowił się nad tym. Jakie pozycje w stadzie nie wymagały babrania się w krwi? W zasadzie jedynie piastun, nawet uzdrowiciele nie raz widzieli skutki walk i musieli szperać w tych rzeczach. Ale nawet jeżeli Sekret nie widział siebie w tym, to po prostu mógł nadal być czarodziejem głównie do uczenia młodszych. Jakoś Fazma nie słyszał by ktokolwiek miał z tym problem że Sekret wiele nie walczył.
– Nie za bardzo wiem o jakiej zaradności mówisz. Nadal nie potrafię się tak naprawdę sam obronić, polegając na tym co inni mi poddadzą pod nos. Moja maddara często robi kompletnie co innego niż bym chciał lub nagle nie działa w ogóle. Nie mam sam pojęcia czy nadaję się na czarodzieja...ale coś muszę robić. – Nie mówiąc że często miał więcej szczęścia niż rozumu. Zajęło mu wiele czasu by chociażby nauczyć się dobrze latać, czy chociażby komunikować się za pomocą maddary. Było wiele przypadków w których gdyby miał nieco mniej zadziwiającego szczęścia, pewnie byłby już martwy. Tak bardzo jak nie lubił tego przyznawać, był tego świadomy.
Słuchał dalej, mrużąc lekko oczy. Jednak po jakiś czasie wyraz jego pyszczka nieco złagodniał. Czy naprawdę rozumiał przez co przechodził Sekret Lasu? Niestety nie, Fazma nie odczuwał jakiegoś silnego strachu lub odrazy przed przemocą. Sekret sam z resztą wiedział że królik potrafił być nieobliczalny w silnym stresie, jak gdy zaatakował uzdrowicielkę gdy ta była pisklakiem. Jednak do jakiegoś stopnia Fazma mógł go zrozumieć, wiedział jak to jest gdy nie masz pojęcia jaka powinna być twoja rola. Sam nie był nadal do końca pewny czy bycie czarodziejem byłoby dla niego najlepszym wyborem, ale jedyną logiczną alternatywą byłby łowca. Oba w sumie wymagały od niego zdolności walki i samoobrony. Niestety przegapił swoją szansę z uzdrowicielstwem.
Fazma nie był pewien czy miał być jakąś sensowną odpowiedź w tym przypadku. Jeżeli szukał rady co do swojego problemu, może lepiej nie pytać smoka który sam nie miał pojęcia kim jest. Fazma usiadł, pochylając nieco uszy. Miał pewną myśl. Nie wiedział czy to pomoże jakkolwiek, ale nie widział innej odpowiedzi która byłaby lepsza.
– Wiesz że...jak Mora odeszła, zacząłem myśleć że to kwestia czasu nim z tobą będzie tak samo...? – Nie rozmawiał o tym praktycznie z nikim. Przyznał odrobinę swoich uczuć Impresji bo zasługiwała na wyjaśnienie, ale także bez szczegółów. W tamtym momencie nie miał powodu by ufać komukolwiek. By wierzyć w kogokolwiek. – Ale...zostałeś, mimo że sam zacząłem próbować cię odepchnąć bo myślałem że wtedy będzie to boleć mniej, gdy będę się tego spodziewał. Wbrew temu co myślałem lub jak się zachowywałem zostałeś. – I szczerze, Fazma poczuł ulgę zbierając się na odwagę by to końcu powiedzieć, nawet jeżeli podczas mówienia w jego oczach zaczęły się zbierać łzy. Sekret przez długi czas był jedynym smokiem który nadal emocjonalnie łączył go ze Stadem Ognia. Ciężko powiedzieć co by się stało gdyby przeszłe przypuszczenia Fazmy się spełniły, ale na pewno nie skończyłoby się to niczym pozytywnym.
Potem...rzeczy zaczęły się powoli zmieniać. W stadzie pojawiło się więcej smoków, na nowo zaczął powoli wchodzić w życie stada. Zaczął odwiedzać Świątynie gdzie spotkał Anareę, dowiedział się więcej o Bogach i Wolnych stadach. Nawet odkrył jakąś aktywność która pozwalała mu dać jakiś upust w czasie silnego stresu, łagodząc nieco nerwy. Tworzenie małych ozdóbek z drewna sprawiło że miał coś w czym czuł się dobry, zwłaszcza że nie była to bardzo częsta umiejętność wśród smoków. Jednak nie odkryłby żadnej z tych rzeczy, gdyby nie przełamał szukając wrażeń poza najbliższym otoczeniem.
– Może bycie czarodziejem po prostu nie jest dla ciebie. Umiesz inne rzeczy, prawda? Uczyłeś mnie używać maddary i chyba nie tylko mnie... – Zastanowił się nad tym. Jakie pozycje w stadzie nie wymagały babrania się w krwi? W zasadzie jedynie piastun, nawet uzdrowiciele nie raz widzieli skutki walk i musieli szperać w tych rzeczach. Ale nawet jeżeli Sekret nie widział siebie w tym, to po prostu mógł nadal być czarodziejem głównie do uczenia młodszych. Jakoś Fazma nie słyszał by ktokolwiek miał z tym problem że Sekret wiele nie walczył.
- 10 lip 2022, 23:33
- Forum: Grota Cudów
- Temat: Posąg Lahae
- Odpowiedzi: 71
- Odsłony: 7230
Pośród nich pojawiało się coraz więcej smoków i kompanów niewiadomego pochodzenia. Nic zaskakującego, wiadome było że przynajmniej część zebranych wpadnie na ten sam pomysł co oni i spróbują zbadać stan Świątyni. Oni zaś dotarli tu pierwsi. Wśród nich pojawił się Marchew Pustyni i Strażnik Gwiazd. Fazma odwrócił na chwilę wzrok w kierunku członka własnego stada. Jednak Anarea odpowiedziała przed nim, dość dobrze streszczając sytuację.
– Nie, chociaż miałem kiedyś takie plany. Chociaż mamy w obu stadach bardziej doświadczone z tymi rzeczami smoki, prawda? Może ktoś da radę coś powiedzieć. Zawsze warto chociaż spróbować. – Westchnął. Zatkał fiolkę korkiem by ciecz się nie wylała, następnie otrzepał resztki mazi z łap. Na szczęście wydawała się nie przylepiać do futra.
Anarea okazała się tutaj niezwykle przydatnym smokiem dla Fazmy, jako że posiadała znacznie szerszą znajomość Bogów niż on. On zaledwie tak naprawdę poznał podstawy, wiedział kim są Bogowie, znał ich imiona i ogólne informacje, jednak nie wiele więcej. Jednak mimo to chciał zrobić co mógł, jeżeli mógł być w końcu w czymś przydatny.
–Matki Lahae...? Mówisz o Naranlei? – Fazma zapytał cicho. W międzyczasie oko przysłonięte gronem straciło swoją formę, powracając do płynu i zaczęło formować nowy kształt. Horyzontalna linia, pędy, okrąg i promienie. Ten obraz chociaż nadal zagadkowy, wydawał się odrobinę łatwiejszy do interpretacji dla Ognistego. Czy chodziło o słońce i...roślinność? Obserwował dalej przebieg wydarzeń, będąc uważnym. Jego przypuszczenia zdawały się potwierdzać.
– Zasłonięte słońce! No tak! Jeżeli wszystko pozostanie jak jest, to znacznie wpłynie to na rozwój roślin. Zwierzyny też będzie mniej jak tak się stanie. – Wydaje się że jednak to wszystko będzie mieć poważne konsekwencje dla smoków. – Żaden smok nie będzie mógł po prostu odsłonić słońca. Jaka istota mogłaby być w stanie to zrobić? Lub może jaki byt jest właściwie odpowiedzialny za mrok...? – To nadal pozostawało zagadką. Mogło się zdawać że może Bogowie sami wywołali ciemność jako ostrzeżenie dla smoków. Ale czy na pewno? Jeżeli chcieliby dać jedynie komuś dosadny znak, to już to zrobili. Nie byłoby powodu karać całej populacji i utrzymywać stan rzeczy. Czy może w takim razie co innego było źródłem i to chciała im przekazać Lahae?
– Nie, chociaż miałem kiedyś takie plany. Chociaż mamy w obu stadach bardziej doświadczone z tymi rzeczami smoki, prawda? Może ktoś da radę coś powiedzieć. Zawsze warto chociaż spróbować. – Westchnął. Zatkał fiolkę korkiem by ciecz się nie wylała, następnie otrzepał resztki mazi z łap. Na szczęście wydawała się nie przylepiać do futra.
Anarea okazała się tutaj niezwykle przydatnym smokiem dla Fazmy, jako że posiadała znacznie szerszą znajomość Bogów niż on. On zaledwie tak naprawdę poznał podstawy, wiedział kim są Bogowie, znał ich imiona i ogólne informacje, jednak nie wiele więcej. Jednak mimo to chciał zrobić co mógł, jeżeli mógł być w końcu w czymś przydatny.
–Matki Lahae...? Mówisz o Naranlei? – Fazma zapytał cicho. W międzyczasie oko przysłonięte gronem straciło swoją formę, powracając do płynu i zaczęło formować nowy kształt. Horyzontalna linia, pędy, okrąg i promienie. Ten obraz chociaż nadal zagadkowy, wydawał się odrobinę łatwiejszy do interpretacji dla Ognistego. Czy chodziło o słońce i...roślinność? Obserwował dalej przebieg wydarzeń, będąc uważnym. Jego przypuszczenia zdawały się potwierdzać.
– Zasłonięte słońce! No tak! Jeżeli wszystko pozostanie jak jest, to znacznie wpłynie to na rozwój roślin. Zwierzyny też będzie mniej jak tak się stanie. – Wydaje się że jednak to wszystko będzie mieć poważne konsekwencje dla smoków. – Żaden smok nie będzie mógł po prostu odsłonić słońca. Jaka istota mogłaby być w stanie to zrobić? Lub może jaki byt jest właściwie odpowiedzialny za mrok...? – To nadal pozostawało zagadką. Mogło się zdawać że może Bogowie sami wywołali ciemność jako ostrzeżenie dla smoków. Ale czy na pewno? Jeżeli chcieliby dać jedynie komuś dosadny znak, to już to zrobili. Nie byłoby powodu karać całej populacji i utrzymywać stan rzeczy. Czy może w takim razie co innego było źródłem i to chciała im przekazać Lahae?
- 10 lip 2022, 22:23
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Ukryty zagajnik
- Odpowiedzi: 603
- Odsłony: 91214
Królik kurczowo zastygł instynktownie na widok demona, nawet jeżeli ten był jedynie iluzją. Nie trzeba było wiele by wywnioskować że tak naprawdę nie planowała użyć tworu by go zabić (poza tym czy byłaby w ogóle w stanie stworzyć całego w pełnii fizycznego demona?), jednak nadal robiło wrażenie. – Imponujące... – Samiec wymówił szeptem. Szybko oczywiste się stało że Chyża Łuska była dość nieobliczalna i zdecydowanie musiał mieć się na baczności. No cóż, żadnego więcej wymachiwania nożykiem. Mimo ryzyka, Niepozorny kolec stał się zaciekawiony przedstawicielką Księżyca. Ile potrafiła już jako adept...?
Ucho Fazmy drgnęło słysząc odpowiedź. Pojedynek, tak? I tak pewnie zacznie się pojawiać na arenie gdy w końcu będzie musiał walczyć, więc nie było to problemem. Chociaż nadal zastanawiał się czy to naprawdę jedyne czego chciała.
– W porządku. – Skinął głową, zgadzając się na ofertę. Nawet bez propozycji raczej by jej zszedł z drogi, woląc nie stracić żadnej części ciała. Skoro to zostało wyjaśnione, z zainteresowaniem zaczął śledzić Chyżą wzrokiem. Samica wydawała się nieco rąbnięta, ale trochę mu zaimponowała. Więc od czego zaczynali? Fazma uważnie obserwował, woląc być gotowym w razie gdyby wpadło jej do głowy zacząć od niespodziewanego ataku.
Ucho Fazmy drgnęło słysząc odpowiedź. Pojedynek, tak? I tak pewnie zacznie się pojawiać na arenie gdy w końcu będzie musiał walczyć, więc nie było to problemem. Chociaż nadal zastanawiał się czy to naprawdę jedyne czego chciała.
– W porządku. – Skinął głową, zgadzając się na ofertę. Nawet bez propozycji raczej by jej zszedł z drogi, woląc nie stracić żadnej części ciała. Skoro to zostało wyjaśnione, z zainteresowaniem zaczął śledzić Chyżą wzrokiem. Samica wydawała się nieco rąbnięta, ale trochę mu zaimponowała. Więc od czego zaczynali? Fazma uważnie obserwował, woląc być gotowym w razie gdyby wpadło jej do głowy zacząć od niespodziewanego ataku.
- 10 lip 2022, 0:28
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wysepka
- Odpowiedzi: 743
- Odsłony: 106246
W zasadzie błaha reakcja Sekretu Lasu nie była już szczególnie czymś nowym dla Fazmy, chociaż go poniekąd irytowała. Zwłaszcza gdy Arachan nie mówił mu jaki jest powód jego zachowania. W zasadzie ich relacja stała się dość skomplikowana od tajemniczego zniknięcia Mory. W dużej mierze młody smok sam się przyczynił przez niedojrzałe strzelanie księżycami focha na cały świat, jednak bierność Sekretu Lasu także tu nie pomagała.
Mir Płomieni nie powiedziała mu. Dobra, to miał przynajmniej jakieś wytłumaczenie, Fazma nie mógł raczej wymagać od niego by nastawiał się że każda ceremonia będzie ceremonią Fazmy. Królik klapnął niezadowolony na tyłek, mrużąc oczy i warcząc coś niezrozumiałego cicho pod nosem.
Niepozorny zaczął się zastanawiać nad tym co powiedział Sekret. Własnymi demonami? Zerknął w stronę opiekuna, który też chyba nie był w najlepszym humorze. – To może mi powiesz o co chodzi? Z czym walczysz? – Zapytał już mniej pretensjonalnym tonem. Fazma odwrócił wzrok, próbując przypomnieć sobie co mogło się ostatnio stać, ale tylko ostatnia sytuacja przychodziła do głowy. – Chodzi o te odbicie Katamu? Jest martwe... – Zapytał, przekrzywiając głowę. Stworzenie udające Arachana dostało to na co zasłużyło. Przywódczyni wiedziała o wszystkim i pewnie reszta stada także albo już wiedziała, albo dowie się niedługo. Sytuacja była problemem, ale została rozwiązana.
Mir Płomieni nie powiedziała mu. Dobra, to miał przynajmniej jakieś wytłumaczenie, Fazma nie mógł raczej wymagać od niego by nastawiał się że każda ceremonia będzie ceremonią Fazmy. Królik klapnął niezadowolony na tyłek, mrużąc oczy i warcząc coś niezrozumiałego cicho pod nosem.
Niepozorny zaczął się zastanawiać nad tym co powiedział Sekret. Własnymi demonami? Zerknął w stronę opiekuna, który też chyba nie był w najlepszym humorze. – To może mi powiesz o co chodzi? Z czym walczysz? – Zapytał już mniej pretensjonalnym tonem. Fazma odwrócił wzrok, próbując przypomnieć sobie co mogło się ostatnio stać, ale tylko ostatnia sytuacja przychodziła do głowy. – Chodzi o te odbicie Katamu? Jest martwe... – Zapytał, przekrzywiając głowę. Stworzenie udające Arachana dostało to na co zasłużyło. Przywódczyni wiedziała o wszystkim i pewnie reszta stada także albo już wiedziała, albo dowie się niedługo. Sytuacja była problemem, ale została rozwiązana.
- 09 lip 2022, 22:41
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Ukryty zagajnik
- Odpowiedzi: 603
- Odsłony: 91214
Niepozorny Kolec zaczął coś cicho warczeć pod nosem, słysząc jak samica śmieje się z jego niepowodzenia. Odczuł jednak ulgę że zgodziła się odstawić morderczego motyla, jako że na serio mogła mu zrobić poważną krzywdę zanim ktokolwiek zdążyłby przylecieć królikowi na pomoc.
– Powiedzmy że noszę sztylet nie bez powodu. – Chociaż także nie mógłby zrobić nim zbyt wiele komuś kto atakuje z dystansu. Młodzik z urażoną dumą obserwował Chyżą Łuskę, nadal nie ufając jej do końca. Kto wie czy nie zmieni nagle zdania.
Co jednak samica powiedziała, przyciągnęło jego uwagę. Nie wiele smoków tak szybko zauważało jak stary mógł być różowy królik, jeżeli wcześniej go nie znali.
– Owszem. Niestety przestałem rosnąć jakiś czas temu. Pewnie część smoków w moim wieku dosięgnęła już pełnej rangi... – Tak naprawdę to sam nie wiedział ile dokładnie ma księżycy. Okresy zapadania w sen pokręciły mu całkowicie dokładny upływ czasu. Ale spodziewałby się że już mógł mieć spokojnie ponad dwadzieścia.
–Dlaczego...? – Wypowiedział cicho zdezorientowany. Zastygł na chwilę, słysząc propozycję samicy. Na serio proponowała mu naukę po tym jak to on sam w zasadzie pierwszy to zaczął? Kompletnie nie rozumiał chęci bezinteresownej pomocy, próbując zrozumieć jaki był w tym haczyk. Czego mogła Chyża od niego chcieć zyskać? Nie wiedział na ile mógł jej ufać, ale miała w zupełności rację że wiele by skorzystał potrafiąc się chociaż obronić. Nie mówiąc już o fakcie że przecież miał trenować się na czarodzieja. – W porządku...nie umiem walczyć, jak z resztą widziałaś. Byłbym wdzięczny za pomoc. Jednak czego za to oczekujesz? – Kamienie? Przysługę? Coś innego? Nie miała w końcu wobec niego obowiązku pomocy jak w przypadku członka własnego stada.
– Powiedzmy że noszę sztylet nie bez powodu. – Chociaż także nie mógłby zrobić nim zbyt wiele komuś kto atakuje z dystansu. Młodzik z urażoną dumą obserwował Chyżą Łuskę, nadal nie ufając jej do końca. Kto wie czy nie zmieni nagle zdania.
Co jednak samica powiedziała, przyciągnęło jego uwagę. Nie wiele smoków tak szybko zauważało jak stary mógł być różowy królik, jeżeli wcześniej go nie znali.
– Owszem. Niestety przestałem rosnąć jakiś czas temu. Pewnie część smoków w moim wieku dosięgnęła już pełnej rangi... – Tak naprawdę to sam nie wiedział ile dokładnie ma księżycy. Okresy zapadania w sen pokręciły mu całkowicie dokładny upływ czasu. Ale spodziewałby się że już mógł mieć spokojnie ponad dwadzieścia.
–Dlaczego...? – Wypowiedział cicho zdezorientowany. Zastygł na chwilę, słysząc propozycję samicy. Na serio proponowała mu naukę po tym jak to on sam w zasadzie pierwszy to zaczął? Kompletnie nie rozumiał chęci bezinteresownej pomocy, próbując zrozumieć jaki był w tym haczyk. Czego mogła Chyża od niego chcieć zyskać? Nie wiedział na ile mógł jej ufać, ale miała w zupełności rację że wiele by skorzystał potrafiąc się chociaż obronić. Nie mówiąc już o fakcie że przecież miał trenować się na czarodzieja. – W porządku...nie umiem walczyć, jak z resztą widziałaś. Byłbym wdzięczny za pomoc. Jednak czego za to oczekujesz? – Kamienie? Przysługę? Coś innego? Nie miała w końcu wobec niego obowiązku pomocy jak w przypadku członka własnego stada.
- 09 lip 2022, 21:55
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Ukryty zagajnik
- Odpowiedzi: 603
- Odsłony: 91214
Być może próba zastraszania na wejście nie była najlepszym pomysłem...? Hej, zacznij grozić komuś kogo w ogóle nie znasz, kto jest z innego (w tym sojuszniczego) stada! Co może się złego stać!? Niepozorny szybko przekonał się co mogło się stać.
Spojrzał w jej stronę z szeroko otwartymi oczami. Jego uszy nieco obniżały się z każdym słowem. O K***e, ci dziwacznie mili musieli zawsze mieć coś nierówno pod kopułą. Chociaż sam w sumie był sobie winny w tej sytuacji. Zaczął szybko myśleć co robić.
Nim jednak odezwał się lub spróbował podnieść się na łapy, koło niego pojawił się motyl z ostrymi połyskującymi skrzydłami, które zdecydowanie mogłyby przeciąć przynajmniej skórę. Oczy królika skupiły się na motylu, obserwując z niepewnością czy samica na serio odważy się go zaatakować. Adrenalina wzrastała w szybkim tempie, wyostrzając nieco jego zmysły. Było coś przyjemnego w tym odczuciu, gdy czuł że był bliski krawędzi. Jednak wolałby nie doświadczyć utraty oka, jako że musiało być to naprawdę bolesne.
Niepozorny Kolec mimo braku doświadczenia, zdecydował podjąć próbę obrony. Postanowił strącić motylka kulą śniegu w wielkości jego łapy. Okrągłą, białą i chłodną, która wystrzeliłaby w stronę motyla z rozpędu. Jednak coś nie poszło z planem, jako że kulka była mniejsza niż planował, praktycznie już się roztapiała i wylądowała na ziemi z głośnym chlapnięciem, nawet nie dotykając motyla. Fazma siedział sztywno, patrząc na dość resztki dość żałosnego tworu zanim zniknęły.
– Okeeej...to miało wyjść nieco lepiej... – Samiec odpowiedział dość zażenowany. Nie dość że potencjalnie z kimś zatarł, to jeszcze zrobił z siebie pośmiewisko (nie żeby to było coś szczególnie nowego).
Spojrzał w jej stronę z szeroko otwartymi oczami. Jego uszy nieco obniżały się z każdym słowem. O K***e, ci dziwacznie mili musieli zawsze mieć coś nierówno pod kopułą. Chociaż sam w sumie był sobie winny w tej sytuacji. Zaczął szybko myśleć co robić.
Nim jednak odezwał się lub spróbował podnieść się na łapy, koło niego pojawił się motyl z ostrymi połyskującymi skrzydłami, które zdecydowanie mogłyby przeciąć przynajmniej skórę. Oczy królika skupiły się na motylu, obserwując z niepewnością czy samica na serio odważy się go zaatakować. Adrenalina wzrastała w szybkim tempie, wyostrzając nieco jego zmysły. Było coś przyjemnego w tym odczuciu, gdy czuł że był bliski krawędzi. Jednak wolałby nie doświadczyć utraty oka, jako że musiało być to naprawdę bolesne.
Niepozorny Kolec mimo braku doświadczenia, zdecydował podjąć próbę obrony. Postanowił strącić motylka kulą śniegu w wielkości jego łapy. Okrągłą, białą i chłodną, która wystrzeliłaby w stronę motyla z rozpędu. Jednak coś nie poszło z planem, jako że kulka była mniejsza niż planował, praktycznie już się roztapiała i wylądowała na ziemi z głośnym chlapnięciem, nawet nie dotykając motyla. Fazma siedział sztywno, patrząc na dość resztki dość żałosnego tworu zanim zniknęły.
– Okeeej...to miało wyjść nieco lepiej... – Samiec odpowiedział dość zażenowany. Nie dość że potencjalnie z kimś zatarł, to jeszcze zrobił z siebie pośmiewisko (nie żeby to było coś szczególnie nowego).
- 07 lip 2022, 23:00
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wysepka
- Odpowiedzi: 743
- Odsłony: 106246
Fazma był świadomy sytuacji z odbiciem, jednak nie do końca miał taką świadomość na temat tego jak to wpłynęło na życie Sekretu. Z jego punktu widzenia nie powinno. Fakt, dwa pisklaki pewnie będą mieć nieprzyjemne skojarzenia, ale hej! Komu nie zdarzyło się straumatyzować jakiegoś malucha, prawda!? Faźmie na pewno się to przytrafiło! Poza tym wiadomo już było co tam zaszło, Mir Płomieni i większość stada nie obwiniała Sekretu w żaden sposób. A w zdaniu Fazmy Sekret robił dokładnie to co sam młodzik księżyce temu, naburmuszył się i schował w własnej niedoli, zamiast spróbować jakoś ogarnąć życie.
Myślenie o podopiecznym widocznie zadziałało niczym magia. Fazma właśnie ponownie zaczął krążyć po terenach wspólnych, wyszukując czegokolwiek co przyciągnęłoby jego uwagę. Ostatnim czasem nieco się zmienił. Zaczął być bardziej ciekawski, poszukiwać przygód i chętniej rozmawiał ze smokami. Chociaż stwarzało to pewne problemy, bo młody smok nie raz pakował się już w potencjalnie niebezpieczne sytuacje. Po prostu miał szczęście że nic poważnego mu się nie przytrafiło.
Krążąc tak, Niepozorny kolec zauważył znajomą gamę kolorów na wyspie i przymierzył się do lądowania. Sięgając ziemi, młodszy samiec zmierzył opiekuna czujnym wzrokiem, jakby chciał się upewnić że nie ma znowu do czynienia z niebezpiecznym odbiciem.
– Ładne widoczki, co nie...? – Fazma odsunął widocznie kiełki w krzywym uśmiechu. Zdecydowanie nie był zadowolony z faktu że Sekret Lasu nie stawił się na jego mianowaniu, wysyłając zamiast tego Zigu. – Coś ci wypadło w czasie ceremonii? Bo jakoś nie przypominam sobie żeby to Zigu był moim ojcem, ale mogę się mylić... – Fazma był poirytowany ogółem pasywnością Sekretu przez kilka ostatnich księżyców. Czy nie powiedział że nauczy go walki za pomocą maddary? A może skupiał się na swojej irytacji tak bardzo, że nawet nie zauważył że nazwał Sekret "ojcem"...?
Myślenie o podopiecznym widocznie zadziałało niczym magia. Fazma właśnie ponownie zaczął krążyć po terenach wspólnych, wyszukując czegokolwiek co przyciągnęłoby jego uwagę. Ostatnim czasem nieco się zmienił. Zaczął być bardziej ciekawski, poszukiwać przygód i chętniej rozmawiał ze smokami. Chociaż stwarzało to pewne problemy, bo młody smok nie raz pakował się już w potencjalnie niebezpieczne sytuacje. Po prostu miał szczęście że nic poważnego mu się nie przytrafiło.
Krążąc tak, Niepozorny kolec zauważył znajomą gamę kolorów na wyspie i przymierzył się do lądowania. Sięgając ziemi, młodszy samiec zmierzył opiekuna czujnym wzrokiem, jakby chciał się upewnić że nie ma znowu do czynienia z niebezpiecznym odbiciem.
– Ładne widoczki, co nie...? – Fazma odsunął widocznie kiełki w krzywym uśmiechu. Zdecydowanie nie był zadowolony z faktu że Sekret Lasu nie stawił się na jego mianowaniu, wysyłając zamiast tego Zigu. – Coś ci wypadło w czasie ceremonii? Bo jakoś nie przypominam sobie żeby to Zigu był moim ojcem, ale mogę się mylić... – Fazma był poirytowany ogółem pasywnością Sekretu przez kilka ostatnich księżyców. Czy nie powiedział że nauczy go walki za pomocą maddary? A może skupiał się na swojej irytacji tak bardzo, że nawet nie zauważył że nazwał Sekret "ojcem"...?
- 06 lip 2022, 16:40
- Forum: Grota Cudów
- Temat: Posąg Lahae
- Odpowiedzi: 71
- Odsłony: 7230
Niewielka grupa smoków ponownie stała się widzami kolejnej anomalii. Niepozorny Kolec zamilkł, zauważając dziwne zachowanie cieczy, która zdawała się powoli formować coś. Po fakcie że Anarea nie została tym zraniona, Fazma mógł określić że ciecz sama w sobie nie była niebezpieczna, przynajmniej w dotyku z ciałem smoka. Nikt raczej nie zamierzał próbować tego pić. Hm...
– Być może dowiem się trochę więcej wiedząc więcej o samej cieczy. – Fazma sięgnął łapą do plecaka, wyjmując fiolkę. Nie był pewny, ale może zachowując trochę cieczy, uda mu się dowiedzieć trochę więcej. Spróbował zebrać trochę, podstawiając fiolkę w miejsce gdzie ciemne łzy spływały z pomnika.
Anarea zadała pytanie, jednak czy ktokolwiek odpowie? Fazma nadal był w stanie przelotnie uderzać kawałek mowy Strażnika, chociaż nie do końca rozumiał już kontekst w tym całym chaosie. Próbował połączyć cokolwiek, korzystając z ograniczonej wiedzy jaką posiadał. Bogowie chcieli by smoki działały same, a nie tylko czekali aż podadzą im odpowiedzi pod nos, prawda?
– Strażnik Gwiazd wspomniał jeszcze coś po tym jak odeszłaś, Araneo. Myślę że może mieć rację. Nie pamiętam szczegółów w tym całym chaosie, ale wydaje się że Lahae chce byśmy zwrócili uwagę na coś na terenach stad...nie jestem jednak pewny o co dokładnie chodzi. – Zwyczajnemu młodzikowi ciężko było to wszystko ogarnąć, nie był prorokiem, nie miał wiedzy i setki księżyców życia na karku. Mógł jedynie obserwować i mieć nadzieję że jego wnioski szły w dobrym kierunku.
Niepozorny uważnie obserwował formujący się twór. Jakie było dokładne znaczenie? Przełknął ślinę niepewnie, jako że same zjawisko wzbudzało odrobinę niepokoju. Oko, pędy, korzenie, liście...? Wyglądało na to że tworzyły one grono, być może owoców. Jakie było jednak znaczenie? Z tego co sam rozumiał, iskra pozwalała Bogom komunikować się ze smokami i mieć bezpośredni wgląd w ich życie. Jakie w takim razie mogły być konsekwencje tego gdy ktoś niepożądany znalazł się w posiadaniu iskry?
Na chwilę uwagę niepozornego przyciągnęły hałasy. Do świątyni weszły inne stworzenia, kompletnie ich ignorując. Prawdopodobnie kompani smoków znajdujących się na spotkaniu. Fazma trzymał się na baczności, ale nie poświęcał im wiele uwagi. Jednak był tu ktoś jeszcze. Niepozorny odwrócił głowę, zauważając kawałek czaszko-podobnej głowy.
– Zjełczały...? Co tu robisz? – Zapytał, lekko unosząc łub briowy. Smok wydawał się nie mieć wiele wiedzy w tych kwestiach i unikać ryzyka, więc co go tu przyciągnęło!? – Cóż...próbujemy odgadnąć co się stało i co robić dalej. Chodź bliżej, jak już jesteś. – Zerknął przelotnie na Opalową. Sama nie udzielała głosu. Fazma zaś dalej próbował głowić się nad znaczeniem anomalii.
– Czy widzieliśmy cokolwiek...dziwnego na terenach któregokolwiek ze stad lub wspólnych? Albo jakąś dziwaczną roślinność, czy coś podobnego? – Rozejrzał się po zebranych. Myśląć o tym...Fazma i Tłuszcz mieli coś chyba...? – Przyznam że ze Zjełczałym znaleźliśmy dziwne jezioro które nie pokazywało odbić już jakiś czas temu, ale nie wiem czy to ma związek. – Przyznał cicho.
– Być może dowiem się trochę więcej wiedząc więcej o samej cieczy. – Fazma sięgnął łapą do plecaka, wyjmując fiolkę. Nie był pewny, ale może zachowując trochę cieczy, uda mu się dowiedzieć trochę więcej. Spróbował zebrać trochę, podstawiając fiolkę w miejsce gdzie ciemne łzy spływały z pomnika.
Anarea zadała pytanie, jednak czy ktokolwiek odpowie? Fazma nadal był w stanie przelotnie uderzać kawałek mowy Strażnika, chociaż nie do końca rozumiał już kontekst w tym całym chaosie. Próbował połączyć cokolwiek, korzystając z ograniczonej wiedzy jaką posiadał. Bogowie chcieli by smoki działały same, a nie tylko czekali aż podadzą im odpowiedzi pod nos, prawda?
– Strażnik Gwiazd wspomniał jeszcze coś po tym jak odeszłaś, Araneo. Myślę że może mieć rację. Nie pamiętam szczegółów w tym całym chaosie, ale wydaje się że Lahae chce byśmy zwrócili uwagę na coś na terenach stad...nie jestem jednak pewny o co dokładnie chodzi. – Zwyczajnemu młodzikowi ciężko było to wszystko ogarnąć, nie był prorokiem, nie miał wiedzy i setki księżyców życia na karku. Mógł jedynie obserwować i mieć nadzieję że jego wnioski szły w dobrym kierunku.
Niepozorny uważnie obserwował formujący się twór. Jakie było dokładne znaczenie? Przełknął ślinę niepewnie, jako że same zjawisko wzbudzało odrobinę niepokoju. Oko, pędy, korzenie, liście...? Wyglądało na to że tworzyły one grono, być może owoców. Jakie było jednak znaczenie? Z tego co sam rozumiał, iskra pozwalała Bogom komunikować się ze smokami i mieć bezpośredni wgląd w ich życie. Jakie w takim razie mogły być konsekwencje tego gdy ktoś niepożądany znalazł się w posiadaniu iskry?
Na chwilę uwagę niepozornego przyciągnęły hałasy. Do świątyni weszły inne stworzenia, kompletnie ich ignorując. Prawdopodobnie kompani smoków znajdujących się na spotkaniu. Fazma trzymał się na baczności, ale nie poświęcał im wiele uwagi. Jednak był tu ktoś jeszcze. Niepozorny odwrócił głowę, zauważając kawałek czaszko-podobnej głowy.
– Zjełczały...? Co tu robisz? – Zapytał, lekko unosząc łub briowy. Smok wydawał się nie mieć wiele wiedzy w tych kwestiach i unikać ryzyka, więc co go tu przyciągnęło!? – Cóż...próbujemy odgadnąć co się stało i co robić dalej. Chodź bliżej, jak już jesteś. – Zerknął przelotnie na Opalową. Sama nie udzielała głosu. Fazma zaś dalej próbował głowić się nad znaczeniem anomalii.
– Czy widzieliśmy cokolwiek...dziwnego na terenach któregokolwiek ze stad lub wspólnych? Albo jakąś dziwaczną roślinność, czy coś podobnego? – Rozejrzał się po zebranych. Myśląć o tym...Fazma i Tłuszcz mieli coś chyba...? – Przyznam że ze Zjełczałym znaleźliśmy dziwne jezioro które nie pokazywało odbić już jakiś czas temu, ale nie wiem czy to ma związek. – Przyznał cicho.
- 05 lip 2022, 11:59
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Spotkanie VIII
- Odpowiedzi: 126
- Odsłony: 14203
Samiec otrzymał odpowiedź od Anarei. Zaskoczyła go odrobinę pośpiechem. Widocznie nie będą jednak czekać do następnego dnia. Wziął głęboki oddech. Musiał wrócić do wcześniej do obozu, będzie musiał się spieszyć z tym wszystkim.
Jako że Zjełczały Kolec zaakceptował propozycję, powinni ruszyć w stronę obozu. Jednak Fazma zatrzymał się na chwilę, jako że Strażnik ponownie zabrał głos z zamieszaniu. Zastygł w powietrzu, jedynie ruszając skrzydłami i oglądając się za siebie i po chwili ponownie ruszył, przyśpieszając. Nie mieli tu tak naprawdę nic do roboty, a on musiał się śpieszyć.
Zt
Jako że Zjełczały Kolec zaakceptował propozycję, powinni ruszyć w stronę obozu. Jednak Fazma zatrzymał się na chwilę, jako że Strażnik ponownie zabrał głos z zamieszaniu. Zastygł w powietrzu, jedynie ruszając skrzydłami i oglądając się za siebie i po chwili ponownie ruszył, przyśpieszając. Nie mieli tu tak naprawdę nic do roboty, a on musiał się śpieszyć.
Zt
- 04 lip 2022, 16:10
- Forum: Grota Cudów
- Temat: Posąg Lahae
- Odpowiedzi: 71
- Odsłony: 7230
Niestety Anarea musiała odrobinę na niego poczekać. Fazma nie spodziewał się że samica będzie chciała natychmiastowo wkroczyć do świątyni. Pojawił się odrobinę później, lądując dość lekko u wejścia. Powiedzmy że chciał nie tylko odprowadzić Zjełczałego do obozu. Chciał ponadto zabrać kilka swoich rzeczy, tak w razie czego. Na plecach samca było widać skórzany plecak, w którym miał sztylet w razie czego (lepiej tak niż nie mieć nic do obrony), obsydian tęczowy (jako że słyszał że miał on jakieś powiązanie z Bogami, kto wie...może się przyda) i także wrzucił jedną z szklanych fiolek. Nie sądził by dwie ostatnie rzeczy się im przydały, ale nigdy nie wiadomo.
Fazma wkroczył po cichu, lepiej było w tym momencie nie ryzykować dodatkowym drażnieniem bóstw gdy sytuacja była napięta. Świątynia roztaczała kompletnie inną atmosferę niż zazwyczaj. Szybko zauważył Anareę i o dziwo Opalową Łuskę. Widocznie nie tylko oni wpadli na ten sam pomysł.
– Przepraszam że musiałaś czekać... – Powiedział cicho w kierunku przedstawicielki Księżyca. Chociaż ciężko powiedzieć na ile Fazma jej się tu przyda. Miał trochę informacji, ale nie wiele więcej niż ona na ten moment. Przywitał także Opalową skinieniem głowy Wolałby w zasadzie być tylko we dwójkę, ale nie należało raczej narzekać. W końcu chcieli dowiedzieć się więcej. Anarea była tym wszystkim o wiele bardziej poruszona niż sam Niepozorny Kolec.
Posąg Lahae przyciągnął szybko jego uwagę. Po pysku posągu spływała ta sama czarna ciecz co z oczu przywódczyni Ziemi. Nie było już wątpliwości że to Bogowie pokarali tak Ziemię Przodków. Miał wiele potencjalnych pytań. Czym była ciecz i jakie było jej źródło? Jaki byt otrzymał iskrę? Jaki będzie tego końcowy rezultat? Co mogli teraz zrobić? Jedyny mroczny byt o jakim Fazma wiedział był Tarram, ale nie mógł określić czy to on był sprawcą, chociaż było to prawdopodobne. Ale nie mogli wykluczyć innych możliwości.
– Chyba powinniśmy gdzieś zacząć. Miałbym...wiele pytań. Zastanawiam się czy którykolwiek z Bogów chciałby z nami rozmawiać. – Położył po sobie uszy. Szczerze mówiąc, nie miał większego planu, miał po prostu nadzieję że pomoże im to zrozumieć cokolwiek. – Czym właściwie jest ta ciecz...? – Zastanowił się, przyglądając się kałuży pod pomnikiem. Do głowy wpadło mu by spróbować zebrać trochę do fiolki, ale wolał nie robić tego w tej chwili. Mogło być to nieco nieodpowiednie, patrząc na powagę sytuacji.
Fazma wkroczył po cichu, lepiej było w tym momencie nie ryzykować dodatkowym drażnieniem bóstw gdy sytuacja była napięta. Świątynia roztaczała kompletnie inną atmosferę niż zazwyczaj. Szybko zauważył Anareę i o dziwo Opalową Łuskę. Widocznie nie tylko oni wpadli na ten sam pomysł.
– Przepraszam że musiałaś czekać... – Powiedział cicho w kierunku przedstawicielki Księżyca. Chociaż ciężko powiedzieć na ile Fazma jej się tu przyda. Miał trochę informacji, ale nie wiele więcej niż ona na ten moment. Przywitał także Opalową skinieniem głowy Wolałby w zasadzie być tylko we dwójkę, ale nie należało raczej narzekać. W końcu chcieli dowiedzieć się więcej. Anarea była tym wszystkim o wiele bardziej poruszona niż sam Niepozorny Kolec.
Posąg Lahae przyciągnął szybko jego uwagę. Po pysku posągu spływała ta sama czarna ciecz co z oczu przywódczyni Ziemi. Nie było już wątpliwości że to Bogowie pokarali tak Ziemię Przodków. Miał wiele potencjalnych pytań. Czym była ciecz i jakie było jej źródło? Jaki byt otrzymał iskrę? Jaki będzie tego końcowy rezultat? Co mogli teraz zrobić? Jedyny mroczny byt o jakim Fazma wiedział był Tarram, ale nie mógł określić czy to on był sprawcą, chociaż było to prawdopodobne. Ale nie mogli wykluczyć innych możliwości.
– Chyba powinniśmy gdzieś zacząć. Miałbym...wiele pytań. Zastanawiam się czy którykolwiek z Bogów chciałby z nami rozmawiać. – Położył po sobie uszy. Szczerze mówiąc, nie miał większego planu, miał po prostu nadzieję że pomoże im to zrozumieć cokolwiek. – Czym właściwie jest ta ciecz...? – Zastanowił się, przyglądając się kałuży pod pomnikiem. Do głowy wpadło mu by spróbować zebrać trochę do fiolki, ale wolał nie robić tego w tej chwili. Mogło być to nieco nieodpowiednie, patrząc na powagę sytuacji.












