Znaleziono 175 wyników

autor: Powiernik Pieśni
wczoraj, 21:02
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Zamszona grota
Odpowiedzi: 50
Odsłony: 1541

Zamszona grota

A więc każdemu na starość była pisane, aby umierać w zgorzknieniu? Nie, z pewnością tak nie było... Niektórym się poszczęści i usną przy rodzinie w grocie ze swoją wieloksiężycową partnerką. Ich imię rozmaże się w odmętach historii za dwa, albo trzy pokolenia, a oni wrócą duchem do innego jaja i powtórzą swój cykl radości? Zawsze była taka nadzieja.
Byłoby to dziwne życzenie, pragnąć, by własne życie zakończyło się w wyniku zabójstwa, podczas gdy inni wyobrażali sobie śmierć we śnie lub w otoczeniu krewnych. Jednak wielu wojowników właśnie takiego końca sobie życzyło i Yulo przypuszczał, że jego również spotka podobny los, do tego raczej wcześniej niż później. Tylko nieliczni i na prawdę sprawni wojownicy dożywali sędziwego wieku, a jeszcze mniej tego chciało. Niemniej gdyby miał wybrać to zdecydowanie wolałby żyć, bo wydawało mu się, że nabrał na prawdę sporo doświadczenia w przeżywaniu śmierci bliskich.
Kiwnął barkami na tą myśl. Dziwne, że nie słyszała o duchach błąkających się poza zaświatami.
Możesz umrzeć i zapewne pozostać duchem w nieżywej skorupie, albo się błąkać... Eh, masz rację... Nie musimy się o to spierać. Wątpię jednak czy smoki są na tyle obiektywne w swoich wizjach, aby przekazać Ci nie to w co sami wierzą, a czystą prawdę. Po prawdzie wiele o wierze nie myślałem do tej pory, ale mam widoczne dowody istot wyższych ode mnie, bo czasami czułem dotyk błogosławieństw. Namacalny dowód można tez nie nazywać wiarą.
Nie jego sprawa jak wyglądała sprawa bogów tutaj, w innych rejonach, czy byli tylko częścią układanki, czy finalnie wszyscy byli tym samym bytem, który krążył przez czas i miejsce... Teorii można było stworzyć na prawdę dużo, ale duchy istniały, a więc coś po śmierci było... jakaś nadzieja na spotykanie swoich najbliższych. Co więcej się liczyło? Tu i teraz... niezależnie od przeszłości i przyszłości. To co budowali obecnie było najbardziej istotne.
Yulo nie czuł skrępowania jak patrzyli sobie w ślepia. Przy żywej rozmowie na neutralny temat to raczej nie powinno stanowić żadnego problemu.
Cóż to za wiara, jeśli jest na tyle słaba, by stawiać żądania? Zapytaj czy Veir oczekuje od swoich bogów błogosławieństw i czy je otrzymywała. Jak definiujesz swoje wzloty i upadki? Może wierzysz jedynie w samą siebie?
No i chciał czy nie, ale temat trwał nadal. Yulo nie był niemiły, wręcz wydawał się dobrze czuć w tym temacie, bo nie dotykał go bezpośrednio, a argumenty mu same się podsuwały. No i przede wszystkim szanował ją za własne zdanie, nawet jeśli było całkowicie sprzeczne z jego myśleniem.
Nie wiem i dopóki żyję to się nie przekonam o tym.– skomentował krótko bo i tworzenie kolejnych teorii nie było już tak atrakcyjne skoro wchodzili w sarkazm przy rozmowie.
Nie jestem kimś kto powinien udzielać Ci tych odpowiedzi. Niemniej wydaje mi się, że cokolwiek sobie założymy to będziemy patrzeć na świat tylko tą perspektywą. Wiesz... jeśli uznam, iż podczas gorliwych modlitw nic nie otrzymuje, to będę pomijał te chwile w których otrzymam odpowiedzi bo pewnie będzie ich mniej, niż ciszy. Chyba wszyscy mają tendencję do dopasowywania sobie rzeczy i wydarzeń pod swoje założenia. Czemu właściwie uważasz, że Twoja wartość jest mniejsza od mojej? Tylko przez to co myślisz? W ich ślepiach jesteśmy sobie równi, nawet jeśli rzeczywiście tak nie jest...
i zamilkł. I tak uważał, że zdecydowanie zbyt otwarcie sobie pogrywał w tych swoich wypowiedziach.

Jego ciało nawet jeśli umięśnione pod futrem to wcale niekoniecznie oznaczało, że siły woli mu starczało, aby dźwigać nawet drobne komplementy.
A jednak... przez jej uwagę o wyglądzie to on ją podświadomie ocenił. Zgrabna, powabna o ładnej barwie grzywy, zadbana, może też pachnąca, ale zioła wszystko przykrywały. Niemniej nawet kiedy był przyłapany na spoglądaniu na jej linię zadu i skrzyżował w końcu ślepia z nią to jedynie przymknął je. Nie uważał, aby podziwianie jej wyglądu miało być w jakiś sposób obraźliwe, a była też raczej świadoma tego, iż mogła wzbudzać w samcach pożądanie, niezależnie od tego czy sama była czymkolwiek zainteresowana.
Staram się.
dodał od niechcenia nieco zmieszany. Żeby to wszystko było takie proste... eh. On miał klucze do swoich więzów, ale nie miał jak po nie sięgnąć.

Mądrze mówić, że powinniśmy uczyć się na błędach przeszłości, a potem i tak je popełniamy, tłumacząc się, że to były nasze błędy i inne sytuacje, co poniekąd też jest prawdą. Nic nie jest takie same jak kiedyś. Jest tylko podobne. Jeśli będę się skupiał na przeszłości, wtedy pogrążę się jedynie w żałobie po stracie wszystkich bliskich mi smoków.– Yulo teraz patrzył na łapę samicy i tam utkwił ślepia... potem ten powędrował na ziemię za łapą. Lekko kiwnął barkami na resztę wywodu. Nawet cicho się zaśmiał na propozycję odbicia łapy. Niewiele to zmieni... Ale jeśli będzie mógł to zdecydowanie będzie za powrotem do tej tradycji... do korzeni. Ale chciał poznać znaczenie tej skały... będzie musiał porozmawiać ze Strażnikiem, bo zapewne coś będzie pamiętał.

Opowiastka Kuglarza
autor: Powiernik Pieśni
wczoraj, 20:10
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 692
Odsłony: 29045

Świątynia

A po co dokładać komuś zmartwień skoro finalnie wszystko skończyło się prawie dobrze. Owszem to Ciirioh się poświęcił i chociaż Yulo dokładnie nie widział co się stało... bo był przed drugim samcem, to widział jak już upadał i serce mu zgubiło kilka uderzeń. Nigdy wcześniej tak emocje nim nie targały, od kiedy spotkał się pierwszy raz z nim... cóż, przechodził od stanu żałosnego pogodzenia się z losem, przez zdziwienie, rozbawienie, złość, wdzięczność... Potem znów dopadała go rozpacz i niemoc, żeby potem znów wybuchały w nim uczucia wdzięczności i szczęścia.
Ledwo co przeszli przez jedno, a już stało się drugie nieszczęście. Yulo obawiał się, że wydarzenia mogły zdecydowanie wpłynąć na Ciirioha. Uważnie mu się przyglądał, ale nie wypowiadał swoich obaw. Ich podróż mogła być trochę dłuższa, ale musiał też nieco przyzwyczaić samca do tego stanu w którym był. Sam miał taki czas, że nienawidził chodzić i w tedy po prostu leżał w grocie użalając się nad sobą, pozwalając sobie na samotne chwile słabości. On przez to nie musiał przechodzić, a przynajmniej nie sam.
Po trzech takich poślizgach, Yulo mruknął i podszedł do boku Obłoków, aby mu pomóc.
Tak, ziemia jest jeszcze podmokła, dodatkowo łapa się wydaje tam być... Dałbym sobie łapę uciąć, że wiem jak to jest.
Po kilku krokach w ciszy Gryf odniósł się również do tego co sam myślał.
Teraz więcej odpoczynku i w ogóle... Ja postaram się organizować kamienie dla boga.
Oj jak on dobrze znał ten upór, brnięcie pod prąd wody, która tak bardzo próbuje zepchnąć. Ciirioh postrzegał częściowo świat takim jakim widział go tyle czasu Yulo... ale z tego powodu akurat Powiernik czuł się gorzej. Nigdy nie chciał, aby drugi samiec stracił chociaż ułamek ze swojej radości. Pocałunek... liźnięcie. Cóż, było to posunięcie, którego się po sobie nie spodziewał i teraz był speszony, bo nie był pewny czy dając upust uczuciom postąpił dobrze. Cholercia, miał całkowicie rację w tym swoim liście... Nie potrafił mu spojrzeć w ślepia i powiedzieć czegokolwiek... Był niczym więcej, niż tchórzem.

Chyba żartujesz. Idziesz pierwszy. Ani z tobą pogadać, ani też dobrze poskakać i chodzisz jakbyś był wypity... Oh, swoją drogą mama mi zostawiła wino jakbyś chciał spróbować. Nie jest słodkie, wykrzywia dziób, ale... Cóż, pewnie chociaż na chwilę odsunie smutki.
Uniósł kikut wskazując na posąg.
Ja żyje z tym już na prawdę długo, nie znaczy to, że niedługo tego nie zmienię. Najpierw poznamy cenę twoich kalectw, mój drogi, a potem ja ewentualnie o to zapytam. Jak potrzebujesz odpocząć to poczekamy i następnym razem tu przylecimy, abyś się tak nie męczył.
Yulo siadł na zadzie i czekał. Oczywiście przepychanie Ciirioha w stronę posągu byłoby uciążliwe, ale nie niemożliwe.

Obejmujący Obłoki
autor: Powiernik Pieśni
wczoraj, 11:48
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 591
Odsłony: 64980

Polanka

Jeszcze mu było daleko do całkowitego wytrenowania się, ale wojna, a także wydarzenia na misjach dawały mu powoli dopływ pewności siebie... dawały wiarę w to, że nie był całkowicie niewarty czasu. Wsparcie w postaci przyjaciół powoli również skutkowało powolnym prostowaniem się pogiętego kręgosłupa zwanego 'ego'. Oczywiście był to proces długi, ale powrócił wreszcie do treningów nad sobą. Zamierzał też ćwiczyć nadal jako kaleka, bo nie raz, nie dwa najskuteczniejszym sposobem na pokonanie wojownika było uniemożliwianie mu skutecznego ruchu tak w obronie jak i ataku.
Yulo więc stał na polance i zastanawiał się nad nowymi technikami, które mógł stosować podczas pojedynku. Do tej pory zawsze stał się mieć oko na przeciwnika, a więc przede wszystkim atakował ogniem, łapami i kłami, ale ostatnimi czasy myślał o ogonie i ukrytych w nich kolcach. Nie przypominał sobie, aby to mama takowe miała, a więc może ojciec? Stanowiło to ciekawą broń, której musiał nauczyć się lepiej używać.

Obserwator z daleka widział więc na polanie kalekiego wojownika, który przy użyciu jednej przedniej łapy i zarzucaniu zadem, starał się chlastać powietrze, kiedy to ogon w końcu leciał za zadem, a wojownik kończył obrót i stawał znów prosto, nieco chwiejnie wyhamowując obrót ogona. Trudna sztuka jeśli nie spotykało się niczego na drodze tego ogona...

Oblicze Determinacji
autor: Powiernik Pieśni
24 mar 2024, 20:06
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 618
Odsłony: 86230

Ustronie

Yulo lekko pokiwał łbem na znak potwierdzenia.
Owszem... To ogromne bestie, które potrafią przebijać się przez skały z łatwością. Plują kwasem i są bardzo agresywne. Najłatwiej pokonać je ogniem, ale ten musi się utrzymywać na ich ciele przez pewien czas... Ogień musi przepalić pancerz, a potem już goła tkanka szybko się wypala.– wyjaśnił na tyle zwięźle jak mógł. Oczywiście przy okazji wytworzył maddarową niewielką iluzję stwora, którego widzieli oni i zarazem przedstawił iluzją też porównanie smoka do samej bestii. Nic przyjemnego, ale dla sprawnego wojownika czy czarodzieja... była wyzwaniem, to prawda, ale nie była niezwyciężona- Nie radzę jednak... samemu próbować z nią walczyć.
Dodał dla pewności, aby Veir nie myślała, że to powolne stworzenie, które raczej krzywdy zrobić nie mogło... Zresztą Viliar pokazywał, że nawet chochlik potrafi być groźny...
Pokiwał łbem na informacje odnośnie jakiegoś innego dziwnego miejsca, ale nie skomentował. Brzmiało intrygująco, ale czy mógł być wszędzie? Na razie chciał zdecydowanie skupić się na eksploracji tamtej świątyni. Wolał zdecydowanie bardziej piasek i czerwie od wód w których mógł się utopić. Tak, niechęć częściowo wychodziła od tego, że jego brat zemdlał i utopił się w wodzie. Niemniej byłby gotowy tam pójść jeśli faktycznie zostałby tam zaproszony.

Na wieść o tym, że znała jego ojca... On otworzył szerzej ślepia i chwilę milczał.
Chciałbym się dowiedzieć... hm, kim był... i jaki był...– zaczął niemrawo bo mu serce zgubiło kilka uderzeń. W końcu jakieś postępy w poszukiwaniach! Coś co jeszcze w czasie pisklęctwa starał się wyciągnąć od mamy, która nie mówiła chyba przez to, że go straciła...

Nie widział problemu w tym, że ktoś miał inną wiarę i inne przekonania. Sama nauka run za to... na razie była skąpa.
Naucz mnie zatem tych, które Ty znasz, a tam gdzie pozostanie pole do manewru we własnym zestawie to coś wymyślę– trudność nie stanowiła problemu bo Yulo, który po jednym wykładzie zapamięta każdy wzór. Oczywiście to się nie równało znajomości run, ale zapamiętywanie wszystkiego znacznie ułatwiało zrozumienie zestawu. Na kolejne słowa pokiwał łbem i postanowił wyrazić swoje zainteresowanie pomysłem...
Myślę, że gdyby zmniejszyć obwód i wygiąć... To taka korona ze szkła w barwie... bursztynu... byłaby całkiem ciekawym atutem dla przywódcy Słońca.– ile byłoby w tym symboliki!


Ołtarz Wyniesionych
autor: Powiernik Pieśni
24 mar 2024, 19:38
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Grota pod Skałą
Odpowiedzi: 643
Odsłony: 69011

Grota pod Skałą

Yulo się zdecydowanie nie śpieszyło bo i kilka kwestii było raczej do obgadania. Czekając na Obcą Ideę, wzmocnił nieco maddarowe światło przy swoim ramieniu, a kiedy przybył zaproszony, światło wylądowało przy suficie, aby lepiej oboje widzieli co robią.
Niemniej na widok wujka się lekko uśmiechnął.
Wybacz mi jeśli zabrzmiało to jak coś pilnego. Nie chciałem Cię zmuszać do biegu.
Chwilę siedział w ciszy obserwując Su z dumą, bo wcale mu nie zazdrościł, a jedynie cieszył z jego dobrego fizycznego stanu. Sam siedział bez tej łapy i teraz ją nieco schował pod siebie. Odłożył również kamienie szlachetne i pył, który zgarnął w materiał i też schował w tobołek.

Chwilę później wyciągnął inne zawiniątko w jasnym materiale, bardziej prostokątne. Włożył sobie pod pachę brakującej łapy i podszedł do wuja. Potem usiadł bliżej niego i wyciągnął zawiniątko w jego stronę.
Proszę, z pozdrowieniami od profesora Faraina. Trochę był zawiedziony Twoją nieobecnością, ale też zrozumiał, że masz nieco więcej spraw związanych z wojną.
Zamilkł na chwilę i zaszurał ciałem w tył, aby zrobić nieco odległości między nimi. W zawiniątku była książka, a na pierwszej stronie znajdowała się dedykacja oraz wspomnienie o tym, że propozycja wymiany wiedzy nadal jest aktualna.
Pozwolił mi ją przeczytać, więc znam treść całości historii w niej zawartych– i mówiąc to miał na myśli... dosłownie słowo w słowo, ale Su pewnie tego nie wiedział, bo raczej nie znał dziwnego talentu swojego siostrzeńca.
Tak... a więc wróciłem z grupą do świątyni przede wszystkim, aby mu pomóc odnaleźć Edeinę. Znaleźliśmy ją w gnieździe czerwi, a w gnieździe była... nie wiem, matka tych czerwi chyba...– i tu z ostatnimi słowami był nieco niechętny przyznać co się działo podczas walki. W końcu jego... przyjaciel...? Partner...? Oberwał tak mocno, że prawie stracił życie. Zresztą nie tylko on...
Spaliliśmy ją w cholerę, zabiliśmy też całkiem sporo mniejszych. Być może jest tam teraz znacznie bezpieczniej, niż było do tej pory.– pocieszająca myśl, prawda? Niemniej i dla Su były też gorsze wieści- Podczas walk ucierpiał profesor i to bardzo dotkliwie... Okowom udało się go uratować, mam nadzieję, że ich uzdrowiciele też poradzą sobie z jego kończyną, bo kulał kiedy odchodziliśmy.– taaak, ale o Obejmującym na razie nie wspominał. O swoim udziale i swoich ranach też wolał nic nie mówić, bo mogłoby to zabrzmieć jakby się napawał ze zwycięstwa, które odnieśli... i o swojej głupocie, gdzie stał na przejściu starając się robić za mur dla wycofujących się sojuszników. Wuj by tego nie pochwalił, a nie chciał słuchać reprymendy.
Mamy jeszcze co tam badać... Zresztą niepokojące wydaje się to, że świątynia się nieco zmienia pod względem przede wszystkim przedmiotów w niej i te posągi zmieniają miejsce. Nie jestem pewny czy i w komnatach nic się nie zmienia... Nie znaleźliśmy jednak kwiatu pustyni, ale znam treść kolejnych notatek, które odnaleźliśmy na miejscu...
I chyba tyle w kwestii całego raportu. Yulo zamilkł na chwilę i westchnął.

Ale to nie jedyny powód dla którego chciałem z Tobą porozmawiać... Wybacz mi... hm, śmiałość. Jak poznałeś się ze Szronem?– zapytał nieco niepewny czy powinien poruszać ten temat, ale w sumie to nie miał nikogo bliższego kto mógłby mu pomóc w tej delikatnej sprawie...

Obca Idea
autor: Powiernik Pieśni
24 mar 2024, 14:06
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 526
Odsłony: 63736

Aleja Zakochanych

Każdy smok powinien postępować tak, jak każe mu sumienie, nie oczekując wdzięczności ani nagrody. To uczucie nie powinno mieć terminu ważności, niezależnie od tego jaką się pozycję piastowało. Yulo nigdy nie zapomni uzdrowicielom ich pracy, łowcą ich poświęcenia dla dobra stada i jego... Nie uważał też, żeby potrzebował pokutować... Czy prorok był tak zmęczony swoim istnieniem, że uważał życie za wieczną tułaczkę? Wojownik nie miał pojęcia jak to jest, ale i pewnie nigdy nie będzie w stanie się dowiedzieć. Tylko wybitne jednostki mogły liczyć na życie kilka pokoleń, a taki Yulo...? Cóż albo zaśnie na sto księżyców i miałby w tedy szansę przeżyć... Albo jego naturalnym celem była zwykła prokreacja i liczenie, że jego pisklęta przeżyją tak długo, aż sami się rozmnożą... Patrząc z boku... smutne to życie, bez większego celu...

W takim razie jestem rad, że nie zawiodłem Cię przynajmniej do tej pory– kiwnął łbem i lekko się uśmiechnął. Niech mu będzie, chociaż czas pewnie pokaże, że jego ocena była tylko namiastką prawdy.
Jego zjeżdżające spojrzenie na brak łapy nieco zdziwił samca. To było aż tak jasne, że akurat w tych walkach stracił łapę? Smoki miewały różne... wypadki, chociażby na arenie boga.
Odcięliśmy transporty dostarczane do miasta ludzi oraz zaatakowaliśmy obozy pod głównymi murami... z powodzeniem. Obecnie odbywają się rozmowy na temat strategii dostania się do miasta, ale sam plan poznamy pewnie już kiedy zbierzemy się pod miastem. Jeśli chodzi o Nową Trudię... Cóż, wiem tylko tyle, że mamy rozejm, ale nadal nie można tego nazwać współpracą. Podejrzewam raczej, ze przywódczyni woli dokończyć sprawy związane z Rathen, a może wtedy zajmie się dokończeniem rozmów z ludźmi.– mówił tyle ile wiedział, bo akurat nigdy nie miał problemów z pamięcią. Wątpliwe, aby Strażnik wiedział kim był Khart i czy wiedział jaki dar posiadał i dzielił zarazem ze swoim synem. Mniejsza jednak o to.
Yulo robił po prostu to co do niego należało i nie był typem, który oczekiwałby jakiekolwiek wdzięczności.

Strażnik Gwiazd
autor: Powiernik Pieśni
23 mar 2024, 11:16
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 86945

Podnóża Skały

Jego mina nieco zrzedła kiedy wspomniała o jego mamie. No tak, przecież nie wiedziała, że ich rodzina co prawda była bardzo liczna, ale równie licznie się kruszyła z czasem. Ich pokolenie co prawda na razie było liczne, ale jeśli chodziło o wujków i ciotki...
Przykro mi, ale nie zdołasz już jej spotkać. Odeszła wraz ze swoją partnerką, zresztą można powiedzieć, ze moją drugą mamą, bo ojca to nie poznałem.– nieważnie ile minie czasu, on będzie czuł pustkę w sobie przez ich nieobecność... Jednak mała iskra nadziei tam gdzieś była, że obie samice były teraz szczęśliwe i nie musiały martwić się niczym. Wakacje do końca życia...?
Na kolejne słowa lekko pokiwał łbem. Ah, tak... Jaśmin udało mu się poznać, ponieważ kiedy wstał do Su akurat nie było i została tylko harpia, która nawet nie potrafiła powiedzieć gdzie czarodziej się znajduje. Pozostawił małego bezbronnego pisklaka bez opieki i zaginął. Niemniej od tamtego spotkania to już nie widział samiczki. Nie widywał jej nawet na ceremoniach, ale raczej nie słyszał makabrycznych informacji o jej śmierci, a więc gdzieś sobie była... tylko nie wiadomo co i gdzie robiła. O Chmiel nie słyszał, więc lekko przekrzywił łeb na bok zaciekawiony.
Poznałem Jaśmin, w zasadzie to Twój ojciec oberwał ode mnie w pysk za nią– powiedział jakby od niechcenia i machnął lekko łapą jakby zbywał temat, który pewnie zainteresuje młodszą kuzynkę- Może słyszałaś, że zaginął na pewien czas poza stadnymi granicami. Jak wrócił to bardzo dobitnie wyraziłem swoje niezadowolenie z tego, że pozostawił ją tylko z harpią i nikt nie wiedział co się z nim działo.
Teraz już nieco więcej rozumiał, bo przecież Su też stracił tego swojego partnera, Szrona. Może potrzebował odpocząć od wszystkiego i wszystkich? Rozumiał też chęć podejmowanego ryzyka w tamtych chwilach.
Chętnie je poznam przy najbliższej okazji. Może po wojnie będzie czas...

Na dotyk nie zareagował jakoś szczególnie, chociaż przynajmniej wrócił mu łagodniejszy uśmiech na pysk.
Jeszcze niedawno myślałem, że został mi tylko Su i brat, chociaż nie z krwi, bo to syn Topoli, drugiej mamy. Nie zawsze jednak krew potrzebna, aby kogoś uznawać za rodzinę... W każdym razie, w ostatnie trzy księżyce okazało się, że nawet przywódczyni Słońca jest naszą dalszą ciotką. Co za tym idzie, na przykład Yami, czyli Niebanalnie Kuszący jest też naszym dalszym kuzynem. Z... babci. Babcia Twojego taty była też matką Arel... No ogólnie rodzina okazała się być na prawdę... ogromna.
Na pytanie lekko pokręcił łbem. Dbał o siebie jak mógł, a też często mył się w wodospadach. Przynajmniej żeby z zewnątrz wyglądać jakoś... Może to przez pierze i sierść nie widziała dobrze zarysów mięśni.
Coś tam poczaruję, ale zwykłem nazywać się... wojownikiem. Niekiedy mizernym, ale w łaskawości po prostu pozwolili mi nim być.– nie uważał, aby był skromny, a jedynie podchodził do sprawy realistycznie. Jak mógł nazywać się wojownikiem, jak na trzecim przeciwniku areny Viliara stał i nie mógł go pokonać? Niektórzy zabijali takie istoty jednym uderzeniem i jednego dnia kończyli na biesach i demonach...
Staram się dbać o wygląd zewnętrzny. Częste kąpiele no i poza tym też niecodziennie tarzam się w błocie i kurzu.– dodał spokojnie i wyjątkowo spokojnie przyjął zawoalowaną pochwałę, która zresztą nie była jego zasługą tylko w większości to sprawka rodziców i tego co przekazali mu w spuściźnie. Zawsze zastanawiało go to, że nikt nie komentował żółtawych pawich piór. Dla niego zawsze to one wydawały się wyjątkowe...

Widział jak zaplata leniwie warkocz. Yulo od niechcenia puknął wierzchem łapy w warkoczy przy swoim uchu i bez komentarza się uśmiechał.

Zapach Goździków
autor: Powiernik Pieśni
22 mar 2024, 20:18
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 692
Odsłony: 29045

Świątynia

Byli po niebezpiecznym zwiadzie w którym Obejmujący został bardzo ciężko ranny, a on... cóż, może już nie rozpaczał bo emocje opadły, ale był zdecydowanie zły na siebie, bo nie potrafił uchronić bliskiej osoby przed nieszczęsnym losem. Może to wręcz Yulo przyniósł mu tego pecha? Nie umniejszając mu, on ochronił elfa moment wcześniej, ale to żadna wymówka dla wojownika. Nawet bez łapy przecież powinien chronić...
Potem było już tylko zamartwianie się w którym serce mu krwawiło widząc nieprzytomnego Ciirioha. Przez to wszystko nie był pewny czy dowiedzenie się o śmierć osoby bliskiej nie jest mniej gorsze... Znacznie trudniejsze było bezradne patrzenie, jak cierpi i niknie w oczach jego... przyjaciel? Nie wiedział, nie był pewny, a i zapytać o to na pewno nie zamierzał, bo w tamtej chwili czuł takie uniesienie, że nie potrafił się powstrzymać, ale w drodze do Świątyni nieco emocje opadły. Myślenie sercem przestało rządzić jego ciałem i teraz tylko myślał o tym jakie ewentualnie kamienie będzie musiał pozyskać dla Obejmującego. Miał jakieś zapasy, miał też znajomości i zawsze mógł poprosić przywódczynię, aby za kilka innych kamieni dała takie, które potrzebowali dla Ciirioha. Oczywiście, Yulo na razie nie myślał o sobie i o swoim braku łapy. Zresztą w większej mierze się raczej przyzwyczaił do jej braku.
W ciszy wszedł do świątyni i westchnął widząc wszystkie piedestały. Ten Sennah był pusty oczywiście. Wciąż czuł coś do bogini, która po prostu zaczęła ignorować go, a on nie mógł znieść myśli, że już nawet nie stanowi na tyle ciekawego smoka, żeby mu odpowiedzieć wprost na wypowiedziane wyznania. Cóż, bóg miłości stwierdził, że sam sobie tą smycz zaczepił do niej i że sam musiał ją ściągnąć. Tak właśnie zrobił, nawet jeśli to bolało.
No, to jesteśmy...– powiedział niepewny patrząc na piedestał boga uzdrowicieli, który był w stanie uleczyć nawet braki łap. Czy czuł się na siłach, aby prosić chociażby o cenę? Dla niego kalectwo nie było czymś co tak łatwo po prostu odpuścić i zapomnieć. Chwalmy bogów za ich błogosławieństwo leczenia, ale każda taka rana sprawiała, że smok mógł po prostu zginąć. Ciirioh na oczach Yulo prawie umarł. Samo myślenie o tym sprawiało ból wojownikowi Słońca... Oby nigdy nie miało to więcej miejsca. Lepiej on, niż Obłoki.

Obejmujący Obłoki
autor: Powiernik Pieśni
22 mar 2024, 7:43
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Kwiecista polanka
Odpowiedzi: 490
Odsłony: 76520

Kwiecista polanka

Oh, można zawsze spróbować handlu z łowcami, albo pawie pióra Yula mogły uchodzić za... hm, zjawiskowe. Opcji było wiele, a dla umarlaka nie miało znaczenia co ktoś zrobi z jego ciałem... raczej.
Na jego słowa lekko kiwnął barkami. Oczywiście, że umniejszał swój udział w tym, szczególnie, że przypisywał mu altruizm który powinien być raczej w każdym smoku.
Nie znałem Twojego ojca i zresztą nie jestem gotowy przyznać, aby nasi przodkowie definiowali naszą przyszłość, nawet jeśli kłóci się to z postrzeganiem Veir. Sam decydujesz o sobie, bylebyś Ty o tym pamiętał, bo to tlyko ty odpowiadasz za własne szczęście, a już na pewno za własną percepcję tego co się działo.
Widząc, że jedzenie już praktycznie było gotowe, Yulo musiał położyć się na prawym boku, podpierając się kikutem łapy, aby lewą móc odebrać szpikulec na którym było mięso.
W ciszy kiwnął łbem i powiedział krótkie smacznego, po czym wziął kęs pieczystego. Mieszanka ziół początkowo wykręciła jego kubki smakowe, ale już po pierwszym wrażeniu się bardziej przyzwyczaił i oderwał kolejny kawałek chwilę mieląc mięso w paszczy.
Gorące... nieco dziwnie smakuje mięso w przyprawach... i hm, cierpko? Poza tym uwielbiam słodycz i nawet w tym mi brakuje miodu. – szczerze ocenił swoją porcję, ale wziął kolejny kęs. To nie tak, że nie smakowało, a po prostu mówił o swoich preferencjach.

Pryzmatyczny Kolec
autor: Powiernik Pieśni
21 mar 2024, 16:53
Forum: Świątynia
Temat: Plac przed świątynią
Odpowiedzi: 1532
Odsłony: 48346

Plac przed świątynią

A i owszem, potrzebowali uzdrowiciela, bo miejsce nie było zbyt przyjemne, a on też nie stanowił świetnego wojownika... Niemniej musiał dokończyć sprawy wujka Su. Może to nie jego było zadaniem, ale w tym przypadku sam też chciał pozyskać coś dla Veir. Niemniej kiwnął łbem uzdrowicielce zaraz po tym jak zrzucił z barków całe mięso, które przytargał ze sobą. Potem poczekał, aż to zniknie i mogli ruszać na misję.

// 8/4 mięsa na misję 21/03
autor: Powiernik Pieśni
21 mar 2024, 7:09
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podziemna Jaskinia
Odpowiedzi: 479
Odsłony: 52855

Podziemna Jaskinia

To z pewnością było żenujące kiedy kaleka próbował wyciągnąć na powierzchnię drugiego samca, ale pewne rzeczy trzeba było zrobić dla dobra poszkodowanego. Jego koraliki na ogonie szorowały po ziemi to i nie spodziewał się, że Yami pozwoliłby na takie niszczenie jego dobranego stroju... Niemniej w końcu go wydostał.
Yulo przez pewien czas nie tylko guza obserwował bo i same oznaczenia na rogach. Pieczołowicie wymalowane za pomocą pewnie maddary, ale nie można było odmówić precyzji w wykonaniu. Łuski przy pysku wydawały się odbijać światło dnia, a sam pysk.... oh... Odsunął swój łeb bo zauważył otwarte miodowe ślepie, które patrzyło na niego. Nieco niepewny wyprostował się i patrzył na samca nieco z góry, ale chwilę potem położył się obok i wachlował dalej, krzywiąc się kiedy Yami zaczął kaszleć.
To pewnie przez dym z ognia no i ogień. Tam nie ma za bardzo gdzie uciekać to wszystko. Ja mieszkam na ścianie wulkanu to mi nie przeszkadza za bardzo duża temperatura.
Wyjaśnił spokojnie nawet nie mając podejrzeń co do prawdziwego powodu dla którego Yami chwilę wcześniej starał się wyjść na powierzchnię.
Machnął łapą w geście jakby odganiał muchę.
A co tu wybaczać? Cieszę się, że to nic poważniejszego.
Nieco przymrużył ślepia słysząc kolejny krótki atak kaszlu. Może jednak powinien wezwać uzdrowiciela...?
A uważasz, że byłbym w stanie Cię zostawić?– zapytał nieco rozbawiony tym faktem, że właśnie w jego mniemaniu to właśnie zasugerował. Nie musiał mu za nic dziękować, bo każdy normalny smok postąpiłby tak samo jak on.
Może to na szyi Ci przeszkadza też oddychać? – cokolwiek to było... nie wyglądało na zaciśnięte, ale jednak chciał zwrócić na to uwagę. Wcześniej o tym przecież nie rozmawiali- Czemu w ogóle nosisz te wszystkie stroje, te rękawiczki... Tylko z zimna?– i dał mu czas na wypowiedź, jednak ona nie zmieni jego własnego zdania na ten temat... Czas to wreszcie powiedzieć, nawet jeśli wyjdzie na to, że był z dziczy, a nie dążył do cywilizowanych zachowań.
Rozumiem i akceptuję Twój tok rozumowania, ale wciąż uważam taką praktykę za absurdalną... – Yulo nieco zdecydowanie złapał łapę Yamiego i obejrzał rękawiczkę. Jako że nie miał drugiej łapy to i ściągnąć jej po prostu nie mógł, a pyskiem to ryzykował uszkodzenie materiału.
Dobrze, podkreślają powab Twojego ciała, ale im więcej materiału piętrzącego się tym bardziej to ukryją... Nie mówiąc już o tym, że wszystko pod nim stanowi tajemnicę. Czemu chcesz zakrywać tak piękne ciało?– przejechał lekko łapą po wnętrzu łapy Yamiego i to w taki sposób, że ledwie wyczuł dotyk. O tym też warto było wspomnieć, że nawet drobna skóra pozbawiała go dokładniejszego czucia. W końcu złapał mocniej łapę w swoją i powoli ją opuścił. Dziś i tak miał tylko to na szyi, a drobne ozdoby nie były niczym przeszkadzającym. Podejrzewał jednak, że w przyszłości będzie tych ubrań więcej.
Przy mnie się nie chowaj w te wszystkie skóry. Widzę i doceniam Twój talent, ale nawet najpiękniejszy kawałek materiału przyćmiewa Twoje piękno.
Yulo mówiąc to lekko się uśmiechał, ale mówił to co po prostu uważał ja niewypowiedziane wcześniej. Tu nie chodziło o komplementy, a spostrzeżenie i jego własne zdanie.

Niebanalnie Kuszący
autor: Powiernik Pieśni
20 mar 2024, 20:21
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Grota pod Skałą
Odpowiedzi: 643
Odsłony: 69011

Grota pod Skałą

~~~~


Yulo wrócił do groty po wielu księżycach. Tym razem pogoda była lepsza to i odpoczywać w niej raczej wielu nie chciało... Było to jednak dobre miejsce, aby wywołać wuja i poruszyć temat, który leżał mu nie tylko na sercu, ale i na łbie. Kogo miałby o to pytać? Zapewne boga, ale to właśnie on mu wszystko tak pomieszał...
Przy okazji przyniósł ze sobą kamienie szlachetne, które zamierzał nieco pościnać w małej części, aby uzyskać z nich barwniki na przyszłe wyrabianie szkła. Może łatwiej będzie mu mówić jeśli skupi swoją uwagę na pracy?
Wysłał delikatne zapytanie maddarą wraz z miejscem, a potem usiadł przy wejściu i korzystając z naturalnego światła popołudniowego dnia, oglądał szafir. Musiał jeszcze wymyślić który kawałek odetnie, aby kamień sam w sobie nie stracił wartości, a on posiadał nieco niebieskiego, na prawdę dobrego barwnika.
Potem za pomocą maddary będzie ścierał najbardziej wystające kawałki skały, które zrzucał na wypaloną z sierści skórę. Proszek tam się zbierał, a potem go pozbiera.

Obca Idea
autor: Powiernik Pieśni
20 mar 2024, 9:45
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Zamszona grota
Odpowiedzi: 50
Odsłony: 1541

Zamszona grota

Ogólnym więc rachunkiem byłaby śmierć. Dla tego wierzącego w siebie, być może piękna i niespodziewana, w końcu żyło się we własnych przekonaniach i za nie się zginęło... ale dla pozostałych, tych którzy zostają? Śmierć dla nich najczęściej była niepożądana, głupia, marnowała zasoby, potencjał każdego smoka, powodowała ból bliskich... W ogólnym pojęciu Yulo zdecydowanie nie uważał, aby warte było umierać za swoje przekonania. Lepiej wybrać taką drogę, która pozwoliła wieść życie długie. Może sam powinien zastanowić się nad zmianą, skoro był tak marnym wojownikiem?
Może taki piorun by się przydał? Odpoczynek w postaci omdlenia to też jakiś odpoczynek, prawda?
Nie znam się na historii Wolnych, ale jestem niemalże przekonany, że bez boga śmierci nikt nie powracał do życia i bez boga uzdrowicieli nie odrastały kończyny. Bóg naszego stada dał błogosławieństwo wszystkim nie-ziejącym, aby mogli nim pluć w najeźdźców naszych terenów... Nie rozumiem dlaczego to wszystko postrzegasz w tak negatywny sposób. Nikt nigdy nie zmusi Cie do uległości względem nich, ale być może nie powinniśmy postrzegać ich działań jako egoistycznych zabaw nami i dawaniem miernych korzyści z ich pomocy.
Yulo zdecydowanie nie czuł się na siłach, aby zmieniać wiarę samicy. Wolał jednak okazać swój upór, ponieważ dla niego Sennah stanowiła platoniczną miłość, Kammanor był patronem jego stada i błogosławił go w czasach pisklęctwa, Uessas wręcz zapowiedział mu życie jako znalezienie się na dnie... i pewnie znalazłby jeszcze inne połączenia z nimi. To nie przypadki i nie zawdzięczał wszystkiego tylko sobie samemu. Być może nawet niektóre negatywne rzeczy były skutkiem bogów. Viliar może wyjątkowo go nie lubił, że kobold z którym walczył Gryf, był zacieklejszy od biesa.
Yulo postanowił powiedzieć dokładnie te same słowa co Sennah powiedziała mu kiedyś.
Bogowie i wiara w nich nie sprawia od razu, że jesteśmy nieśmiertelni. A często dobre serce może zgubić i nikt nic z tym nie zrobi, nawet siły wyższe. Źle postrzegasz to błogosławieństwo jeśli uważasz, że jest w stanie uchronić nas przed każdym zagrożeniem. Samotny smok poszedł na misję z błogosławieństwem i zginął, ale dostaliście informacje o tym co się właściwie z nim stało... Hm... Może warto jednak postrzegać tą boską pomoc tym czym jest, czyli większą szansą na przetrwanie w niedogodnych chwilach. Nawet po śmierci tego smoka pewnie moglibyście wyruszyć i poszukać chociaż skrawka ciała, aby smok miał możliwość odrodzić się na terenach wolnych.
Może i faktycznie nie było sensu się spierać? Yulo jednak nie odda pola tak łatwo, bo wierzył w sprawczość boską. Bez nich być może nie stanowiliby tak zwartej grupy na tych terenach. To przecież nie oznaczało, że poza terenami nie dało się żyć, ale tutaj było po prostu łatwiej. Terenom nigdy nie brakowało zwierzyny, nikt nie cierpiał z głodu i bólu fizycznego. Nawet po śmierci czasami pojawiały się duchy i mieli inne manifestacje duszków i bogów...

Oh nie spodziewał się, że tak bardzo ostro zareaguje na tak proste porównanie. Może to miało podłoże jakiegoś braku pewności siebie? W końcu na okrągło wszyscy sobie starali szufladkować innych, a więc zawsze w jakimś stopniu spłycali rodzinę i nawet swoich przyjaciół. Niemniej krótką minę goryczy zamienił na nieco pobłażliwy uśmiech.
Nijak się nie znam na podrywie i wiem, że robiłbym to nieudolnie. W porządku, Ebrill, bez porównań...
O dziwo kiedy się zbliżyła, on wydawał się raczej zdziwiony, ale nie speszony. Nie należało do smoków, które bały się kontaktu fizycznego z innymi, niemniej nie każdy też mógłby podjeść od tak i go dotknąć. Miał do niej na tyle zaufania, że nawet nie wzdrygnął się. Dał się oglądnąć utrzymując zawsze wzrok na niej, a nawet cicho prychnął kiedy powiedziała zawalony komplement.
Pewnie to dlatego, że gniję od środka. Pozwolę sobie też nie komentować twojego gustu skoro uważasz mnie za 'nawet ładnego'. – powoli odsunął łeb skoro już go pooglądała i nieco przepraszająco się uśmiechał- Wiem co jest w środku i patrzenie tylko w odbicie nie zmieni tej sytuacji.
Wyjaśnił spokojnie bo i uważał, że powinien postawić sprawę jasno. Dla niego wygląd mógł tylko zauroczyć na chwilę, ale jeśli ktoś był 'ładny' to za ładnym pyskiem powinno iść piękne wnętrze.
Związek... cóż, Yulo o nim raczej nie myślał i większość relacji postrzegał raczej jako przyjaźnie. To nie tak, że nie odczuwał pociągu i chuci, ale dla niego leżało to bardziej w sferze zauroczenia. Od pisklęctwa już mu wytłumaczyli co smoki w bliskich relacjach robią ze sobą, ale nikt nigdy dokładnie nie powiedział jak to się objawia, co finalnie popycha za 'krawędź'. Yulo uznając siebie za niewartego czasu innych, po prostu mógł podziwiać przyjaciół, mógł bezwiednie zawiesić spojrzenie na zgrabnym zadzie samicy (także samca- w końcu w tej materii był raczej przyzwyczajony do oglądania tej samej płci jako partnerów), poczuć mógł dziwną chęć w podbrzuszu... ale szybko wyśmiewał pojawiające się w jego łbie fantazje i panował nad tym co ledwie zradzało się w jego brudnych myślach.
A więc... relacja opierająca się na przyjaźni? Może niewypowiedziana, ale już się raczej pojawiła między nimi. Czy był to związek? Pewnie nie, ale dopóki któraś strona nie spróbuje czegoś więcej, albo nie porozmawiają o tym więcej to będą tylko zbliżać się do bliższych relacji, ale może to cel, którego nigdy nie osiągną...?

To możliwe. Do tej pory skupiałem swoją uwagę na wojnie i rzemieślnictwie. Mama zresztą nie lubiła za dużo mówić o przeszłości swojej i przodków, a też nie wydawała się zainteresowana historią. Po prostu szła przed siebie, a ja byłem za nią... – wyjaśnił szczerze i lekko kiwnął barkami. Może powinien to nadrobić, porozmawiać jeszcze z prorokiem? Albo gdzieś można było przeczytać dawne czasy...? Nie teraz jednak. Na razie była wojna i trzeba było się zajmować nią. Czas na przyjemności i kopanie w ziemi przyjdzie po inwazji łowców.
Dostał krótką ale cenną informację, a na koniec lekko kiwnął barkami ponieważ nie czuł się odpowiedzialny w tej materii.
Nie do mnie należy wdrażanie tradycji, ale sam zgadzam się, że byłoby dobrze pamiętać o nich, bo to daje też nam jakąś tożsamość. Jeśli byśmy byli tylko grupą smoków bez jakiegoś sprecyzowania to po co w ogóle dzielić się na stada? Warto mieć coś 'swojego'...

Na ostatnie lekko pokiwał łbem. Przecież za próby nikt jej krzywdy nie zrobi. Pytanie tylko jak prorok zareaguje na jej pytania. Sam wielokrotnie zastanawiał się czy przypadkiem prorok nie był zwykłym chodzącym trupem, który jest niczym marionetka. Spotkał go i pogadał, jego obraz zrobił się nieco cieplejszy, ale też nie przesadzajmy... Nie wydawał się być zbyt miłym smokiem, a już na pewno nie takim otwartym na poznawanie nowych smoków. Może chodziło o to, że obserwował jak tacy jak on odchodzą po kilkunastu księżycach z jego obrębu i miał dość takich znajomości? Kto wie... To sprawiało, że wracał Yulo myślami do tego jak niewiele znaczył dla stada i całego świata...

Opowiastka Kuglarza
autor: Powiernik Pieśni
19 mar 2024, 14:45
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szumiąca polana
Odpowiedzi: 763
Odsłony: 106180

Szumiąca polana

Trochę się mu głupio zrobiło, że nie spróbował innych języków, jednak mówiła tak egzotycznie, że nie spodziewał się, aby znała jakikolwiek inny język. Nie spróbował nawet akarubii... Nie wiedzieć czemu, ale założył z góry, że skoro sama nie próbowała mówić w innych językach to zapewne innych po prostu nie znała.
Znasz elficki?– zapytał zdziwiony i spojrzał na uzdrowicielkę. Cóż, nigdy wcześniej nie starał się poznać partnerki swojego brata i może to po części właśnie dlatego nie szukał wcześniej z nią bliższego kontaktu. Jakoś nie uważał, aby był mile widzianym gościem w legowisku Jawora i jej. Wróćmy jednak do tematu...
Przyznaje, że nie próbowałem. Skoro jednak nie miesza języków to uznałem z góry, że nie używa żadnego innego.
Przyznał spokojnie i skupił się na wymowie maddarowej tego co zamaskowana starał się przekazać.
Um, jeśli nie rozumiesz... to wydaje mi się, że zrozumiała kim jesteś i będzie robić to co jej... wskarzesz...– Nie wiedział czy miał rację, ale był niemalże przekonany, że jakoś ułamkami słów łapał ich znaczenie. Ciekawe czy Dobrobyt również używał tego języka... Może też Ślad? Może powinien go wezwać i sprawdzić? Kolejne słowa wywołały przekręcenie łba na bok- Chyba ściągnie maskę, abyś mogła ją zbadać...
I chwilę potem faktycznie zajęła się ściąganiem maski... Yulo był niemalże przekonany, że ujrzy jakąś deformację, albo coś co powodowało, że czuła potrzebę zakrywania się. Nie ujrzał nic nadzwyczajnego. Zwykły pysk i piękne barwy opierzenia.... A więc po co się zakrywała?
Nie zapytał po prostu w ciszy obserwował uzdrowicielkę.

Wieczór Szeptów
autor: Powiernik Pieśni
19 mar 2024, 10:04
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Kwiecista polanka
Odpowiedzi: 490
Odsłony: 76520

Kwiecista polanka

Brzmiało to dość pozytywnie, rokowało jakieś nadzieje, że z tego smoka jeszcze wyrośnie spokojny i stabilny smok. To dobrze, że coś się zmieniało w niektórych, bo w innym przypadku nie byłoby to budujące dla samego Yulo. Nie było w końcu nic złego w tym, że ktoś chciał odpoczynku od zgiełku w legowisku. On coś o tym wiedział... Małe pisklę ludzkie potrafiło się tak wydzierać w środku nocy, że lepiej było spać czasami pod gołym niebem w środku zimy.

Na kolejne słowa pokiwał łbem ze zrozumieniem. Oczywiście nie całkiem przyznał do swoich myśli, ale jakoś to go bardziej uspokoiło. Nie bał się paranoicznie jakiegoś otrucia, bo nie uważał tego młodzika za zbyt duże zagrożenie. Zresztą co miałby zyskać na kalekim wojowniku? Wartość w mięsie najwyżej, ale przez myśl Yula nawet nie przechodziły skłonności kanibalistyczne innych smoków.
Na podziękowanie lekko kiwnął barkami- Nie zrobiłem zbyt wiele, po prostu potrzebowałeś nieco więcej uwagi, a resztą zająłeś się sam. Wszystko zawdzięczasz przede wszystkim sobie, bo raczej tylko ty w całości zmagałęś się z problemem. Poklepywanie po boku mogłoby być pomocne, ale nigdy nie rozwiąże za Ciebie problemu.
Złotych rad mu więcej dawać najwyraźniej nie musiał, więc i drążyć tego nie chciał. Postanowił nie odzywać się do czasu, aż posiłek nie będzie gotowy... chyba że to młodzieniec będzie wymagał od niego jakichś odpowiedzi.

Pryzmatyczny Kolec

Wyszukiwanie zaawansowane