Impuls zdawał się kaprysem, któremu Tsardaeh chętnie uległ, nie tylko on jak widać. Oj zdecydowanie podobała mu się podróż na grzbiecie babci w towarzystwie innej ciemnofioletowej pisklęciny. Mimo że mocno trzymał się grzbietu babci, to i tak się wiercił i rozglądał, czasami nawet za bardzo, a wtedy samiczka go łapała i ustawiała do pionu.
Dwa lecące za nim feniksy też były warte spojrzenia księżycowych ślepi i zaciekawionego skrzeknięcia.
Kiedy wylądowali, udało mu się ładnie ześlizgnąć z grzbietu babci, nie trzeba go było ciągnąć za ogon.
Nocne pisklę zastrzygło uszkami, kiedy został poruszony temat zasad. Więcej piskląt i innych smoków? Ogon wiwerny zaczął delikatnie szurać po podłożu w podekscytowaniu, tyle innych smoków. Może udałoby mu się kogoś poznać.
Zasady były proste, zakaz darcia się, co swoją drogą bardzo go ubodło, a co jak ktoś go zdepcze? To drugie pisklę Gheina, miała się nim opiekować. Pisklę opiekujące się pisklęciem? To brzmiało jak świetna zabawa. Przez myśl mu przeszło, nawet żeby specjalnie być niegrzecznym... a potem zdał sobie sprawę, że Gheina była na tyle większa od niego, że w razie czego to ona mogła go nadepnąć, żeby był grzeczny. Pomysł zniknął od razu. Nawet się do niej delikatnie uśmiechnął.
Ogólnie to babcia powiedziała dużo trudnych do zrozumienia rzeczy, takich jak to z bogami.
Ale Gheina postanowiła mu to przetłumaczyć w dużo bardziej dobitny sposób.
Nie odpowiadać na dużo pytań, smoki z innych stad chcą zaszkodzić. Na słowa o podstawieniu spojrzał uważnie na czarną samicę. Miał jej nie słuchać, bo chciała sprowadzić chaos, dobra rozumiał.
Słuchał, naprawdę słuchał, ale nie za bardzo mu się podobało, jak Młódka przystawia swój łeb tak blisko niego. Pokiwał łebkiem na potwierdzenie i odsunął się odrobinę. Patrzcie, nawet spróbował to powiedzieć, nawet jeśli mu nie wyszło tak dobrze. Choć język mu się plątał, starał się jak najdokładniej powiedzieć to co miało zostać powiedziane, nawet jeśli niewiele z tego rozumiał.
– Bogwi Folych Stat majo kopleks nieopaltej dofotami fyzsosci, a w limach naglod za slepi posenstwo ofeliujo zlote, ciszkie oblozie, symolizujoc niefolnicwo fobec ich foli.
Powiedział to dobrze prawda? Prawda? Wyprostował się dumnie, patrząc to na babcie, to na starszą koleżankę.
Zamruczał jak kot, kiedy został pogłaskany przez babcie i sam jej pomachał, kiedy poszła. Zaraz po tym nastąpiło zaskoczone skrzeknięcie, gdy to Gheina pociągnęła go za ogon za sobą. Idę idę. Usiadł obok niej, przyglądając się temu całemu brązowemu i tej czarnej co miał jej nie słuchać.
Inne smoki miały im zaszkodzić, to zrozumiał. Dlatego też, gdy podeszła do nich samiczka pachnąć tak różnie od zapachu, do którego był przyzwyczajony, Tsarek zniżył łeb i wbił w nią księżycowe ślepka podejrzliwie, by zaraz spojrzeć na Gheinę, czy one się znały? Ależ ona była kolorowa. Co nie zmieniało faktu, że była obca.
Gheina Razithal