- [Just a bunch of thoughts + zgoda na dołączenie do grupy Yulo]
Huh.
A więc był to jakiś marny spektakl dla młodzieży, w który została niefortunnie uwikłana. Ścisnęła Yoriego nieco mocniej, nos zatapiając głębiej w miękkim futrze. Wodziła jedynie spojrzeniem po wymienianych i wskazywanych przez samca smokach. Rytm Wydm... ten, nad którym przetoczył się jej kompan. Piaskowa Wichura. Byli do siebie dość podobni... znaczy. Chyba tylko barwą łusek, ale od razu pomyślała o tych całych smoczych rasach. Dziesięć. Północne. Wężowe. Jeszcze osiem innych. Co nosili w sobie piastuni Słońca?
Spotkanie Młodych, hah. Czy Abellet o tym wiedział? I czy to właśnie dlatego odprawił ją na Wolne Stada właśnie tego dnia? Ledwie sięgnęła łapą tutejszych traw, a już wpadła niczym śliwka w kompot. Westchnęła cicho pod nosem. Kolejne nauki. Z tego co zdążyła zauważyć, miała dość spore luki w wiedzy, przynajmniej jeśli chodziło o sprawy związane stricte ze smokami, choć kiedy jej wzrok opadł na nietypowe misy, zaczęła wątpić, aby była to tylko i wyłącznie edukacyjna przemowa. Położyła uszy ponownie po sobie, lekko poprawiając sztywniejące skrzydła, których miękki puch przytuliła do boków.
Zaczęła się stresować na samą myśl o rywalizacji - nie dość, że z obcymi smokami, to jeszcze u boku obcych smoków. Miała wrażenie, że wszyscy tu zgromadzeni znają się nawzajem. Ona zaś zdołała jedynie porozmawiać z Eshelem i wymienić parę zdań z Yulo. Wolałaby znaleźć się w roli biernego obserwatora, na którego nikt nie zwraca uwagi, niż angażować się w jakieś olimpijskie zawody. Może innego dnia, w innych okolicznościach... ale tak teraz? Nagle? Na miłość boską. Przecież to była jej pierwsza większa styczność z własnym gatunkiem. Gdyby nie pomyślunek Abela, nie znałaby nawet języka.
Podniosła w końcu głowę. Oswobodziła szczura z objęć i dźwignęła ciało do pozycji siedzącej, coby ukradkiem omieść spojrzeniem wszystkich zgromadzonych na skałach. Zauważyła, że smoki gromadziły się w pewnych kołach, będących najpewniej wyznacznikiem stad. Ciemnofutra, o pustych oczach, pierwsza zaczęła wyznaczać swoją drużynę, nie zwracając jakiejkolwiek uwagi na gady znajdujące się dalej. Czyli ufała tylko swojemu stadu... hm. Dość mocno zarysowane podziały zestawiła z informacją od Wilka. Niejakie Mgły zabiły Księżyc i chcą się zabrać za Ziemię. Mimo wszechobecnego pokoju, jaki panował na spotkaniu... poczuła się dziwnie z myślą, że wrogowie siedzą tuż obok siebie.
Zanim poukładała swoje wszystkie myśli, kolejne smoki zbierały się w grupy. Jakaś mała fioletowołuska zdołała jedną oficjalnie zgłosić. Uh oh. Potarła prawą dłonią lewe przedramię. Niedobrze. Szlag. Bardzo niedobrze! O ile na początku czuła się podekscytowana, tak teraz zaczęło ją to zwyczajnie przytłaczać. Na pewno byłoby lepiej, gdyby żyła tu trochę dłużej i-
– Uh – bąknęła, wyrwana z paranoicznego transu głosem młodszego pisklęcia.
– Jasne. – Obejrzała się, ciekawa, gdzie poleciał dalej. Niczym wichura. I tu, i tam. Tu krzyknie, tam jęknie. Machnie łapą. Podskoczy. Nie potrafiłaby za nim nadążyć.
Przekrzywiła jednak lekko głowę, ciekawa reakcji Eshela, którego napastowało jakieś niesamowicie maleńkie pisklę. Musiało dopiero co wysmyknąć się z jaja. W gruncie rzeczy to... nie potrzebowała nawet jakiejś niesamowicie wielkiej drużyny. Mogłaby poradzić sobie z tym sama, albo w parze. Potrafiła tworzyć przedmioty. Zabawki, naczynia... nie wszystkie wyglądały pięknie, ale obcowała z niziołkami na tyle często, że wiedziała co i jak. Zaczęła się zastanawiać, czy wielkie drużyny nie będą stanowiły problemu. Każdy będzie miał swoją wizję. Oby nie doprowadziły one do kłótni.
Yulo.