Znaleziono 10 wyników

autor: Czarodziejka Śmiechu
28 lis 2023, 10:03
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 3998
Odsłony: 171467

Powiadomienia

+ 60/4 mięsa, 8/4 roślin, 2x jaspis, ametyst, onyks dla Ostrej Jazdy ode mnie (testament)


Aktualizacja.
autor: Czarodziejka Śmiechu
28 lis 2023, 10:03
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 1616
Odsłony: 66355

Powiadomienia

– 60/4 mięsa, 8/4 roślin, 2x jaspis, ametyst, onyks dla Ostrej Jazdy ode mnie (testament)

20/4 mięsa i wszystkie bonusy do skarbca
  • aktualizacja
autor: Czarodziejka Śmiechu
11 lis 2023, 19:15
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 89399

Ustronie

Uhg.
No tak, to moje przeklęte słabe ciało. Ale! Walka była przednia. Kiedy ocknęłam się po kuracji Wegielka, poklepałam czarnołuską, a przynajmniej połowicznie czarną, po łapie, dziękując jej wdzięcznie. Brakowało mi czasem mojej Anamiry.
Ah, sentymenty na stare lata mnie dopadały. Jak nie myślenie o Arenie, to o dawnych, dawnych czasach młodości, które już dawno miałam za sobą.
Otrzepałam się energicznie i potoczyłam pomarańczowymi ślepiami wokół, aż dostrzegłam Ołtarz. Mój pysk opromienił wesoły, szeroki uśmiech.
O, nie poszłaś, me serce rade, pięknie, pięknie – zaszczebiotałam, potrząsając raz jeszcze głową. Potoczyłam po sobie tak szybciutko, ale poza świezymi, jak unowoklutka łuseczkami, wszystko wydawało się, jak najbardziej cacy.
Piękna walka, cudowna, dawno się tak dobrze nie bawiłam, dziękować, dziękować, że sprawiłaś mi ten zaszczyt – pokiwałam raz jeszcze kolczastą głową, a potem podrapałam się pazurami w policzek. – Zaaaraaaz, o czym mu tu, ah! – pstryknęłam palcami, w olśnieniu. – Nim tak cudownie poskładałaś starą Ilkę, ach, o kapliczkach rozmawiałyśmy. Oh, dawno to było, tam żem Keniego poznała, ale się wtedy wystraszył, jak na niego tego węża posłałam – zachichotałam, wracając do wspomnień. – Tam był posąg taki, smoczy, ale węża przypominał, a za nim faktycznie jeden z węzy się znajdował. Mnóstwo ozdób, piękne barwniki, tak nas to natchnęło, że pioseneczkę z Kenim ułożyliśmy i rulon schowaliśmy, coby właściciel go znalazł. Chociaaaż, rzecz jasna do dzisiaj nie wiem, czy ten, kto kapliczkę postawił żyje jeszcze i ją w ogóle odnalazł – zaśmiałam się cicho raz jeszcze, troszkę skonfundowana.

Wrota Dziejów
autor: Czarodziejka Śmiechu
27 sie 2023, 12:05
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Percepcji i Aparycji
Odpowiedzi: 322
Odsłony: 12191

Kwarce Percepcji i Aparycji

No to chyba nadszedł czas, aby przetestować te rzekomo magiczne właściwości jakichś kryształów, które miałam znaleźć w świątyni poświęconej tutejszym Bogom.
Nadal ciężko było mi pojąć fakt, jak bóstwa mogły istnieć.
Nie zrozumcie mnie źle, stykałam się z różnymi wierzeniami, ale nie wydawały się prawdziwsze niż sławne pieśni przekazywane z pyska do pyska, czy legendy krążące po świecie. Ale jeżeli nauczyłam się czegoś żyjąc już kilka dziesiątek na tym świecie to tego, że nie ma rzeczy nie możliwych.
To było niesamowite, bo ciągle czułam się jak pisklę odkrywające uroki świata, hehe.
Czereda jakiś czas temu wyjaśhnił mi, gdzie znaleźć ów sławetną grotę pełną cudów, a nawet pani Arel wspomniała, co nieco. Było tyle rzeczy odkrycia. Musiałam sprawdzić, czy modlitwy naprawdę zostają wysłuchane i tą niesamowitą Arenę, gdzie niby można było zawalczyć z niezwykłymi drapieżnikami i... wszystko.
No, ale teraz stanęłam przed świątynią, robiąc wielkie oczy. Oho, no tego to się nie spodziewałam. Weszłam do środka, troszczkę tylko przytłoczona rozmiarami tego miejsca i jego zimnem... Kamień, tu kamień, a tam jeszcze więcej kamienia, brrr. Przydałyby się jakieś kwiatki, aby trochę ocieplić to miejsce.
Kwarce, gdzie znajdę te kamyki? Postanowiłam trochę pokrażyć, przyjrzeć się niesamowitym posągaom, uśmiechając się wesoło. Wyglądały jak... zwykłe smoki. Ciekawe.
Oh, a to co?
Zaciekawiona podeszłam do... kamienia, błyszczącego i ewidentnie emanującego jakąś mocą. Miałam ochotę sobie podotykać, ale wiedziałam jedno, magia bywała zbyt nieprzewidywalna, aby tak frywolnie porywać się na utratę łapy.
Zrzuciłam z siebie masę mięsa, część lewitowała obok mnie. I kamyk, tylko co dalej? Miałam się pomodlić? Czy coś?
W krystalicznym kwarcu moc ukryta błyszczy,
Spostrzegawczość daruje, jak gwiazda nocą światło.
Chęć nauki w sercu rozbudza, płomień niegasnący,
Wiedzy światła zorze budzi, ku nowym horyzontom prowadzący.
– Zanuciłam wesoło, bo przecież piosenka była najlepsza na wszystko prawda?

/20/4 mięsa plus opal za prc 2
autor: Czarodziejka Śmiechu
23 sie 2023, 11:47
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 1616
Odsłony: 66355

Powiadomienia

Poproszę zapomogę ze skarbca w równowartości 5 kamieni do kwarców ;)
Aktualizacja
autor: Czarodziejka Śmiechu
22 sie 2023, 12:38
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Kapliczka Ognvara
Odpowiedzi: 44
Odsłony: 2729

Kapliczka Ognvara

Dziwnie mi tak jakoś było na duszy? Na sercu?
Jakoś tak miękko, melodyjnie, jakby w moim wnętrzu grała cicha melodia, której rytm gdzieś rezonował wgłąb kości, jakby i on mógł go wyczuć, a może to on go powodował?
Tak odrobinkę tylko poważniejąc, na jedną chwilkę, może dwie, czy czułam taki spokój przy kimś innym, niż przy swoich babkach? Wiecie, może i byłam tylko liściem rzuconym na wiatr, co dryfował trochę koślawo, czasem trafiał w błoto, z którego nie zawsze mógł się poderwać od razu, czasem wracał do wędrówki, przyczepiwszy się do czyjejś łapy, troszkę naderwany, pognieciony...
Co ja tam miałam?
Ah, tak, skup się Ilka. Ciesz się tym, bo księżyce minęły, nim spokój czułaś i nie oglądałaś się za siebie, chociażby ukradkiem. Zagrożenia tu nie ma, tak jakoś swojsko, ciesz się tym.
Zamrugałam szybko powiekami, a mój pysk pojaśniał w uśmiechu. I już, minęła ta chwila nostalgii, nie wiadomo skąd nawiana, pojawiła się radość, chociaż przecież nie znikła, zagrała wesoło. Włączyłam się do taktu.
Chybaś za surowy dla siebie, uważam, że nawet ten przypadkowy zlepek słów pięknie zagrał – rzuciłam, klepiąc go lekko w ramię.
A tak jakoś to wyszło.
Ale, dobra, dobra, bo tu ważne rzeczy się prawią.
Nie uważałam, abym była w stanie zapamiętać te wszystkie nowe imiona, ale Alalayę zapamiętam. Swój druh, drzewka chroni, tak być powinno. Ależ mój lud dostałby ekstatycznych spazmów, gdyby ją poznać mogli. Khehe, tam to by ta boginka duszek raczej za wiele roboty nie miała, ale wyznawców od liku, co to, to tak.
Nigdym przyjemności nie miała spotkać jakieś boskie byty, raczej jako mity mi się kojarzyły, ot bajdurzenie staruszków... Ale nie omieszkam sprawdzić, bo ciekawe rzeczy mi tu prawisz, jakbym zupełnie do innego świata trafiła, haha – zaśmiałam się, chociaż tak ociupinkę mi nie swojo było, bo jak to tak... Bogi istnieją? Ale że tak naprawdę i namacalne? A chociażby duszki? Ale świat wielki, rozległy i dziwów na nim wiele, więc co ja się, głupia gęś, tak dziwuję? Mało to dziwnych rzeczy w swym życiu widziałam? Tylko jakoś tak, jak na czarodziejkę, czasami nazbyt racjonalna byłam, nawet jeżeli nie znać tego po mnie tak od razu.
A jakże, odczytam ci melodię, a nawet zapiszę. Jakiś czas bawił u nas bard, co uwielbiał układać pieśni o abeczkowych wojaczkach. Chociaż tak myślę, że słabość do Upojki miał, ale jakiś taki niewyraźny on był, to i Upojka nim zainteresowana nie była, nawet na jedną noc. Ale oczy maślane robił, jak szczeniak prawdziwy i na muzyce się znał, więc go trochę zajmowałam, coby się pod nogami nie pałętał, bo by go jeszcze baby połaskotały za bardzo – zachichotałam na wspomnienie tego gamonia zastrachanego, mądry był, w jakiś tam sposób, ale toć to cień tylko, co do gwiazdy się równać nie mógł.
A taka Ilka nie pozorna, jak ja? W czasach, co ledwom liśćmi obrastać zaczęłam, a walka jeszcze mi nie szła, trzeba było jakoś zajmować czas pomiędzy jednym, a drugim łomotem, który zbierałam i na skóry mnie posyłał.
Przysłuchiwałam się pomysłom Czeredy, nawet oczy mi się zapaliły, jakoby ryty jakieś dodatkowo nanieść. Ciekawam bardzo była, jak on węglem operuje, a skorzystam, skorzystam, na pewno go zachęcę... Ale o węzu tak, co to w kwiaty się zamienia?
Pomysł rodził się w mej głowie.
Chyba nawet nie przejęłam się zanadto, że mojego Słoneczka nie zna, no, ale to nic, przecież ją znajdę, nawet tutaj.
Słoneczko to Glizda, Upojka tak na nią gadała, ale ten jej wojownik to na młodą Gafa wołał, chociaż finalnie to Gheina się zwie – ciepły uśmiech aż mi pysk zalał, gdy o swoim fioletowym promyczku prawiłam.
Ciekawam była, co też u tej narwanej ptaszyny6 słychać, oj będzie co opowiadać miała, a w matkę jak nic się wdała. – Anamira była moją kumką, łatała mnie po walkach na arenie – uściśliłam, coby nieporozumień nie zostawiać. – Wybaczone, chociaż nie ma co, trochę zamieszania wprowadzam, czasem zapominam, że znamy się tylko chwilę ulotną, a nie pół życia, roztrzepana jestem, hehe – machnęłam łapą, przecież sprawy nie było, ale gdzieś tam chyba zmieszanie poczułam, przecież w myślach mi nie czyta.
Ilka, ty rozwichrzony krzewie – zganiłam się w myślach.
Cofnęłam nieco ogon, kiedy Czerw się uwalił na ziemi, bądź co bądź teraz to ja wisiałam nad nim, hehe, a nie on nade mną. Tak to ja lubiłam, łba nie trzeba było zadzierać, bo mnie już kurcz jaki łapał.
Uniosłam nieco łapę, gdy zarzucił ogonem i rzuciłam mu krzywe, rozbawione spojrzenie. Taki entuzjazm to ja rozumiem, tak właśnie być winno, gdy się dobre rzeczy przed tobą pojawiały. Ale ja tej skórki nie wyprawiłam, aż tak wprawna nie byłam, tutaj Ekim był pomocny, jeden z niewiele rodzynków, taki pokraczny łowca, ten to się na rzeczy znał.
Ale nieistotne, kawałek skóry miałam? Miałam. Przyda się? Przyda. I to najważniejsze.
Podsunęłam więc rulon do Czeredy, kiwając łbem na jego pomysły, pomrukując cicho. Węgiel miałam, znaczy się usmaloną gałązkę, ale też kamienny rylec i miseczkę. Zanurkowałam do swej sakiewki, wyciągając piaskową miseczkę i czarny rylec. Poruszyłam żółtymi łopatami brwi i splunęłam do miseczki pomarańczową maź, idealny kwas, lepszego nikt nie produkuje.
No więc i inkaust mamy. To teraz.... Ułożymy piosenkę, a rulon widocznie ułożymy na ołtarzu. Coby widoczny był, jak myślisz? – zbliżyłam się, ustawiając miseczkę ostrożnie obok nas, łapiąc za rylec białą łapą. Zagryzłam lekko końcówkę, mieląc ją językiem, a końcówka mojego ogona zaczęła lekko podrygiwać.
Słuchaj... może tak:
W puszczy ukryta kapliczka stoi spokojnie,
Bogu czasu poświęcona, jak klejnot świata płonie.
Czereda Czerwi i Illianah wyruszają w podróż,
By twórcę kapliczki odnaleźć, choć szlak pełen trudów.

W kolorowych łąkach, gdzie słońce świeci,
Wąż zaklęty w tajemnice się plącze.
Zmienia się w kwiatki, barwami się bawi,
Magia czasu w tej opowieści
– zanuciłam cicho, na sucho, uderzając miarowo końcówką ogona. Zerknęłam na żółtą głowę samca, pochylając się lekko nad nim z wesołym uśmiechem.
A potem coś w ten deseń:

Bóg czasu czuwa, jak strażnik nad zegarem,
W ręku trzyma sznurki, poranki i wieczory.
Włada sekundami, minutami, latami,
Światu takt czasu daje w darze i łasce

Imiona smoków, czarodziejek i bogów,
Tkają opowieść o czasie, który niczym fale płynie.
Kapliczka w puszczy, jak kropla w oceanie,
Przypomina, że czas jest darem, który trwa wiecznie.
– przerwałam i zamyśliłam się na chwilę. – Chociaż to ostatnie jakoś tak dziwnie brzmi, Czeredo – zauważyłam, postukując go delikatnie rylcem po łapie, skupiona na słowach, które wirowały mi w głowie, próbując ułożyć się w jakiś spójny wzór.

Czereda Czerwi
autor: Czarodziejka Śmiechu
17 sie 2023, 17:13
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Kapliczka Ognvara
Odpowiedzi: 44
Odsłony: 2729

Kapliczka Ognvara

Oooh, a cóż to za powaga zarysowała się na samczym pysku? A co to za drgnięcie kącika warg? Czyż ja widzę psotny błysk w oku, gdy tak pompatycznie zgiął łapę, aby następnie kark pokłonić w kurtuazyjnym geście?
Im dłużej się przyglądałam samcowi, tym bardziej końcówka mojego ogona podrygiwała, wiła się, niczym u kota, co spostrzegł swoją ofiarę.
Ah, ty gagatku jeden, ty jaszczurko dwubarwna, tak się chcesz bawić?
Ogólnie to miałam ochotę wznieść okrzyk: "NARESZCIE KTOŚ Z POCZUCIEM HUMORU, KTOŚ KTO DOCENI TĄ FINEZJĘ ŻARTÓW!", jednak taktownie się wstrzymałam, poczekajmy jeszcze, bo może dziad jeden mnie tylko nabiera i koniec kija jednak wysunie mu się z czeluści... pewnego otworu.
Ekhem.
Rzucając mu zaciekawione spojrzenie pomarańczowych ślepi, zadarłam dumnie szczękę, otrząsając się, niczym dumna branka, co jej niewieście serce w konkury podbijać chciano. Czy jakoś tak.
Słuchałam go z równie wyniosłym obliczem, należycie spłonionej damy, nawet przekrzywiłam lekko głowę, unosząc białą łapę i machnąwszy nią zwiewnie, jakbym chciała rzec:
No już przestań, bom spłonę!
A w głowie, no praw mi tak, praw, bo mało!
Kiedy wymieniał zacnie każdą część mego ciała, najpierw nastroszyłam i tak sterczące łuski na swym ciele, ukazując tą pięknie pobliźnioną skórę, musnęłam nawet białą dłonią swoją szczękę, podkreślając to popielate piękno bieli? Gubiłam się już troszeczkę.
Na wzmiance o zieleni kąciki moich warg zadrgały zdradziecko, chociaż moje ślepia jak nic aż gorały nietłumioną uciechą.
Zachichotałam w końcu, przymrużając ślepia, by zaraz nimi wywrócić, strzepując dwoma parami skrzydeł.
Pff, oczywiście, że to magia, magia mego piękna biorąca się znikąd – potrząsnęłam głową, jakbym dziwiła się, że tego nie wie.
W końcu jednak i ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem, aż nawet uroniłam jedną lub dwie łezki. Zgarnęłam je ruchem palca.
A cóż tu wybaczać, ty domorosły poeto? Zawsze docenię dobry humor i żart, już dawnom się tak nie bawiła, chociaż – podeszłam nieco bliżej, trącając go ledwie wyczuwalnie barkiem i zawiesiłam głos, obrzucając go zamyślonym wejrzeniem – chociaż dotąd myślałam, a księżyców już nieco hulam po tym świecie, że samce to raczej darmozjady jedne, bez krzty wesołości w sercu, ino o chędożeniu myślące i dobrej bitce, lub lenieniu się na skórach, niczym pan i władca, co mu wszyscy podlegli – westchnęłam trochę tylko cierpiętniczo na całą tą litanię. – Ale jak widzimy, nawet tutaj znajdę małe perełki. Zatem me serce się raduje, oby tak dalej, oby tak dalej – zacmokałam językiem.
Hm, czyli mało czarodziejów znał w życiu? No w sumie to ja też, tam gdzie spędziłam połowę życia baby lały się ciałem, nie magią. Byłam takim troszkę chwaścikiem, co wyrósł na polu szlachetnych kwiatów.
Historie samych boków są miałkie, dosyć przewidywalne, ale bogów i śmiertelnych? Ha, śmiertelni bywają zabawnie pokręceni, więc może i masz rację – przyznałam, kontemplując ten posążek.
Sama nie byłam jakoś specjalnie wierząca, chociaż mój lud, z którego się wywodziłam, był dosyć... skostniały w zasadach i pewnych prawach, i w ogóle we wszystkim.
Ale czekaj, czekaj, czyli i tutaj wyznajecie jakieś bóstwa? Jakoś nie przyszło mi to do głowy – zaśmiałam się lekko myśląc sobie:
Ilka, Ilka, ty konarze opadły.
Alaleya to ten wasz b ó g? No, w sumie drzew za bardzo ranić nie lubię, ale hm... mam kawałek wyprawionej sarniej skóry, można tam nabazgrać coś... piosenkę jaką? I podpisy nasze? – burza mózgów to było to, co lubiłam najbardziej, bo nigdy nie wiedziałam, kto też wpadnie na genialniejszy i bardziej absurdalny pomysł.
Zerknęłam na niego, grzebiąc łapą w swojej małej sakiewce.
A tak, węgielek coś mi mówiła, że są tu trzy społeczności, o Mgłach wiem, tam moje słoneczko ukochane jest, którą chciałam odwiedzić, ale jeszcze się jakoś nie złożyło, aby poinformować ją, że ciotka przybyła. Ale co się odlwecze to nie zwieje, co nie? Czekaj, gdzie ja to.. – ah, pochwyciłam palcami mały rulon, który rzuciłam na trawę i rozwinęłam, przytrzymując od góry i dołu.
Co myślisz? Nada to się?
Dumnie wskazałam nosem na rulon, a potem spojrzałam na Czeredę, poruszając zabawnie żółtymi łukami brwi.
Czereda Czerwi
autor: Czarodziejka Śmiechu
16 sie 2023, 11:08
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Kapliczka Ognvara
Odpowiedzi: 44
Odsłony: 2729

Kapliczka Ognvara

Zmrużyłam ślepia tylko odrobinkę, skupiając się na magii, gdy dostrzegłam spięcie się mojego nowego ziomka. Znaczy się, zrozumcie, naprawdę pieruńsko się nudziłam, a ten maślaczek tak pięknie nadawał się do małego psikusa.
Więc bawiąc się przednie, obserwowałam, co też pan smok wymyśli.
Kiedy w jego łapie spoczęły piękne, wonne kwiatki, nie można było mi się dziwić, że tak troszeczkę parsknęłam śmiechem prawda? No sami powiedzcie, to wyglądało komicznie.
Wielki smok bojący się małego bukieciku.
Zwróciłam swe pomarańczowe, śmiejące się ślepia na Czeredę, uśmiechając się równie szeroko swymi nieco wyszczerbionymi zębiskami. Halo, nic nie poradzę na to, że na arenie bawili się w uzdrowicieli od zębów, a jakoś moja Anamira nie zawsze miała ochotę je potem odrastać.
Oho, jaki komplemen, no panie czarowny, zaraz się tu rozpłynę.
Położyłam chude białe łapsko na piersi, trzepocząc powiekami, niczym zawstydzona młódka.
Mów mi tak więcej, robaczku, bo czuję, że się niemal rumienię – mrugnęłam do niego ślepiem z rozbawieniem, a następnie podeszłam nieco bliżej, otrzepując się z resztek mchu i trawy, co mogło nieco skapnąć też i na mego towarzysza dzisiejszych zabaw. Nie zamierzałam wypowiadać się na temat jego intelignecji, samiec chyba wiedział lepiej, hm?
Ano, czaruję troszeczkę, ale do tych iluzji to daru aż tak wielkiego nie mam, musiałbyś zobaczyć, jaszczureczko, moją Anamirę w akcji. Ta to dopiero cuda na kiju ci wyczaruje, coś niecoś mi pokazała, tej prostej mej łepetynie – przystanęłam tak na wyciągnięcie skrzydła od lewego boku samca, kierując tym razem spojrzenie na ów kapliczkę.
Ładne dzieło, nie ma co, ktoś się postarał w każdym detalu, kamień pięknie obrobiony, nawet barwniki dodane. Prawdziwe dzieło artysty, lub boskiego fanatyka. Z trudem odcyfrowałam runy na tabliczce, marszcząc w skupieniu nos. Podrapałam się po policzku, wznosząc ślepia ku koronie drzew, jakby tam szukając odpowiedzi.
Wzruszyłam w końcu barkami.
Nie, nie kojarzę ani trochę podobnego bożka. Ale świat mamy wielki, co nie? Więc kto wie, co się skrywa jeszcze w niebiosach, poza tym bywam w tych stronach dopiero – uniosłam białą dłoń, odliczając na palcach – jakieś trzy księżyce? Jesteście jeszcze dla mnie tajemnicą, jak widzisz – zachichotałam i dotknęłam lekko łapy ów wężowego bożka.
Hej, zostawmy wiadomość, może twórca by się z nami skontaktował? Posłuchałabym dobrej opowieści, chociaż te o bogach są dosyć przewidywalne, nie sądzisz? – zwróciłam pysk w stronę kompana do rozmów, z konspiracyjnym uśmiechem.
Aż mój ogon zatańczył nad ziemią.
Pociągnęłam nagle nosem. Nie, to nic nie iwaniło, tak tylko pachniał inaczej...
Czekaj, a ciebie skąd przywiało?

Czereda Czerwi
autor: Czarodziejka Śmiechu
12 sie 2023, 10:43
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Kapliczka Ognvara
Odpowiedzi: 44
Odsłony: 2729

Kapliczka Ognvara

Uwielbiałam zapach świeżego, wilgotnego mchu, tego jak kipiał żywotnością własną, jak i skrywających się pod nim małych stworzeń, tworzących swoje małe skomplikowane społeczności. Zupełnie nie przeszkadzało mi, że kawałki roślinności wczepiały się w odstające łuski na moim łbie, czy grzbiecie.
Chwytnymi palcami skrzydeł wpijałam szpony w to dobro, chłonąc spokój tego miejsca, wsłuchując się w śpiew samej natury, szelest koron drzew pokrytych licznym listowiem, zapachem ziemi.
W którymś momencie tej przedniej zabawy posyłszałam kroki.
Znieruchomiałam w mało chlubnej pozycji na grzbiecie, wyginając szyję wraz z łbem, aby spojrzeć od góry łapami na... smoka, chyba to był smok. Miał przedziwną aparycję, równie dwoistą, jak węgielek. Czy to jakaś cecha tutejszych smoków?
Ale hej, sama miałam białą żuchwę, szyję, pierś i dwie przednie łapy... hm. Heloł, kuzynie!
Obserwowałam, jak zbliża się do ołtarzyka, niby nim zainteresowany, ale też patrzący na mnie. Nie przypominałam go sobie ze spotkania w Słońcu, no i też pachniał inaczej. Pochodził z innej społeczności?
Ah, tyle pytań i ile okazji do odpowiedzi!
Ale najpierw zamierzałam się nieco zabawić.
Przekręciłam się powoli na brzuch, a moje oczy rozszerzyły się trwożliwie.
Zaczekaj, robaczku, nie widzisz tego wężydła? – szepnęłam przestrogą, wskazując białą łapą w stronę ołtarza, gdzie stała dumna smocza, wężowa postać, a za nim wąż. Ów wąż poruszył rozwidlonym jęzsorem, puszczając koniec swojego ogona. Syknął, zwijając swe ciało po ramieniu kamiennego bożka, jego łuski przesuwały się z suchym szelestem. Następnie spiął ciało i wystrzelił w kierunku piaskowogłowego, prost w jego pysk. Tuż przed nim rozpadł się na dziesiątki kolorowych, wonnych kwiatków, a ja zaśmiałam się gardłowo, dźwigając się na łapy.
Tada daaam, Ilka do usług – wykrztusiłam pomiędzy jednym, a drugim śmiechem..

Czereda Czerwi
autor: Czarodziejka Śmiechu
10 sie 2023, 11:26
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Kapliczka Ognvara
Odpowiedzi: 44
Odsłony: 2729

Kapliczka Ognvara

Minęło już przeszło dwa księżyce, jak zawitałam w te jakże urocze strony. Czy czegoś się nauczyłam przez dany mi czas, czy mnie oświeciło?
A skądże znowu! Czułam się równie nowa, jak dwa księżyce temu i nie zapowiadało się, aby jakakolwiek zmiana nastała w najbliższym czasie.
Czy przejmowałam się tym? Oczywiście, że nie.
Podejmując decyzję, aby opuścić ówczesną ostoję, zdawałam sobie sprawę, jak wiele wyzwań może na mnie czekać w tych zabawnych Wolnych Stadach, hehe. Dalej nie mogłam się przyzwyczaić. Skąd w ogóle ta nazwa? To było dobre pytanie, nie uważacie? W końcu skądś musiała się wziąć.
Żyjąc pośród społeczności zwącej siebie samych Słońcem – cóż to za pieruńskie nazewnictwo? – dostrzegałam, że wcale aż tak się nie różniliśmy. Byli równie beztroscy, co moja dusza, więc wiedziałam, że ten przypadek wiedział, co robi, właśnie tam mnie upychając.
Jako, że cholernie mi się nudziło siedząc całymi dniami na zadzie, wszak większość czasu walczyłam, przez całe dwadzieścia księzyców, wieczór w wieczór, poza chwilami, gdy moja droga Ankamira nie dawała rady poskładać do końca mojego drobnego cielska. Ależ ile ducha było w tych gnatach! Tego nikt nigdy nie mógł mi odebrać, a starali się nie raz.
Ale trochę odeszłam od meritum, w każdym bądź razie, wychynęłam ze swojego tymczasowego leża i postanowiłam w końcu odwiedzić ziemię, którą tajemniczo nazywali wspólnymi. Podążając wskazówkami węgielka – Bestia chyba nie zapała do nie miłością przez zawracanie białego kupra topolki – leciałam beztrosko nad rozległymi ziemiami. Nadziwić się nie mogłam, ile urodzaju w tych stronach, nawet pomimo potężnej suszy przetaczającej się po krainie, nie tylko w tych stronach. Jak to zwykle bywa, las najpiękniej do mnie śpiewał, więc właśnie ów część światka miało być moim pierwszym przystankiem. Piękna, wiekowa puszcza, tylko kwiecia trochę za mało. Zauważyłam, że z wiekiem stawałam się niebezpiecznie sentymentalna, choroba jakaś czy coś?
Zaśmiałam się pod nosem, pomarańczowymi ślepiami wyszukując idealnego miejsca, aż coś mignęło mi w przecince drzew.
Całkiem zaintrygowana zniżyłam lot, trzepocząc swoimi podwójnymi bliźniaczkami skrzydeł, aż wylądowałam na zdumiewająco zielonej trawie poprzetykanej mchem.
Sapnęłam szczęśliwie i padłam w ten miękki dywan, aby wytarzać się zacnie, jak na samicę przystało. Miałam dosyć już pyłu unoszącego się w powietrzu.

Czereda Czerwi

Wyszukiwanie zaawansowane