....Wysłuchała wszystkich smoków, po czym wzniosła dłoń, by sięgnąć jasnego boku Gamaliela. Uśmiechnęła się do jednorożca. Skinęła mu głową.
"Możesz odpocząć", zdawała się mówić. Przekaz był wyraźny. Samiec majtnął chudym ogonem i odstąpił na bok.
Spojrzała na małego samczyka o szarym futrze. Widziała jego ekscytację. Widziała to, że się wahał. Nie mógł podjąć jednoznacznej decyzji. Nie chciała go wysyłać samego, dlatego podjęła jedyne słuszne rozwiązanie.
–
Mmm... chodź, Celeste – mruknęła, uśmiechając się do niego blado. –
Dołączysz do Jaśmin na ścieżce Rysia. – Puściła mu oczko.
Poczekała, aż wszyscy ustawią się na wyznaczonych trasach. Gdy byli gotowi, dała sygnał, że mogli ruszać.
ŚCIEŻKA LISA

Ścieżka lisa, której pilnował Brodacz, wiodła w dół leśnego terenu, między wysokie skały, gdzie kręte ścieżki tworzyły swego rodzaju kamienne jary pełne śniegu oraz głazów, a jednocześnie pozbawione gęstszej roślinności.
Odciski łap lisa nagle rozdzielały się na trzy różne, należące do innych zwierząt, ale nie jego, a pozostawione tropy na białym puchu były na tyle wyraźne, na ile "Naqimia" mogła je zabarwić swoją "mocą". Wcale nie chodziło o farby, warzywa, zioła oraz owoce.
Pierwsze ślady były czerwono-różowo-fioletowe. Należały do wiewiórki i prowadziły na wysoką półkę skalną po lewej stronie wąwozu. Wspięcie się na nią nie będzie należało do najłatwiejszych. Była wysoka niczym dwa smoki olbrzymie, ale jednocześnie nie lita, a pełna wnęk, wąskich gzymsów oraz wystających gałęzi, o które można było się podciągnąć. Na szczycie znajdowała się zaspa, uniemożliwiająca łatwe dostanie się na stabilny grunt, ale smocze pazury powinny sobie z nią poradzić, prawda? Dalej ślady prowadziły pod rozłożysty świerk, pod którym, ze śniegu, wystawał kawałek zmrożonego drewnianego pudełeczka.
Drugie ślady były niebiesko-pomarańczowe. Należały do kardynała, który zostawił za sobą samotne czerwone pióro. Tylko że... było jakieś takie duże. Prawie jak orła. Ciekawe. Ptak korzystał ze swoich skrzydeł, by dotrzeć do półki po prawej stronie kanionu, o czym świadczył urywający się nagle trop. W powietrzu jednak wznosiły się wonne barwy, pokazujące trasę jego podróży prosto ku sporej szczelinie między litymi skałami, w którą wciśnięty został jakiś bordowy przedmiot. Dotarcie tam będzie równie trudne, co w przypadku pierwszego toru. Należało pokonać nie tylko skalną ścianę, pełną wypustek, wgłębień, gzymsów oraz parapetów, ale również zająć się rosnącymi na szczycie korzeniami oraz gałązkami, które odgradzały drogę do celu. Wszystko pozwiązywane było w kokardki.
Trzecie ślady należały do koźlęcia sarny, zabarwione na czarno-zielono. Kluczyły między zaspami i skałami dna kanionu, prowadząc na skute lodem jeziorko. Trasę przecinało powalone drzewo, które można było pokonać górą, dołem, szczeliną w pniu oraz obejść dookoła, tylko po to, aby dotrzeć do celu. Tak szybko i bez trudu? Poniekąd. Niewielka posrebrzana skrzyneczka była niemalże na wyciągnięcie łapy, gdyby nie fakt, że znajdowała się pod warstwą lodu. Sięgnięcie jej mogło okazać się trudniejsze, niż wspinaczka oferowana przez wiewiórkę oraz ptaka, ale do odważnych świat należy, prawda?
ŚCIEŻKA SZOPA

Palczaste stopy szopa prowadziły w nieco mniej zalesione rejony głuszy. Poszycia nie było tu zbyt wiele, podobnie jak okrytej śniegiem ściółki, a w pobliżu przepływało bardzo płytkie i niegroźne dla piskląt, acz jednocześnie dość szerokie źródełko. Pracz, jak to pracz, wlazł w wodę, ale już z niej nie wyszedł. Zamiast niego, trzy wielobarwne tropy rozpierzchły się po całej okolicy.
Pierwsze ślady wychodziły na lewy brzeg źródełka i przyjmowały kształt małpich dłoni oraz stóp o pomarańczowym zabarwieniu. Kierowały się ku bardzo wielkim śnieżnym zaspom, które dosłownie połykały wszystko to, co tylko zdecydowało się w nie wejść! Pisklę mogło w nich dosłownie pływać, albo tonąć, choć... to raczej było niemożliwe przez wzgląd na nieustanny dostęp do tlenu. Małpa jednak kroczyła po szczycie wszystkich zasp. Czyżby w ten sposób chciała zwieść młodych? Dalej jej tropy wiodły w gigantyczną gęstwinę suchych traw oraz łodyg, które były pozwiązywane nie tylko w supły, ale też kokardki. Przedarcie się przez nie było trudne, ale nie niemożliwe. Co zręczniejsze pisklęta mogłyby sprawnie przeskoczyć nad, przez oraz pod przeszkodami. Co silniejsze rozedrzeć je. Co wytrzymalsze... może obejść wszystko dookoła, by odnaleźć przejście? Zwłaszcza do tego drewnianego pudełeczka, które wystawało ze śniegu pośrodku gęstwiny.
Drugie ślady należały do bobra i dostrzeżenie ich było naprawdę trudne, gdyż wszelkie wgłębienia oraz zarysowania jarzyły się toksyczną zielenią oraz błękitem pod powierzchnią wody. Być może nawet czuć było od nich jakieś drżenie maddary, ale pisklęta nie mogły go tak dobrze wykrywać! Zwierzę szło wraz z nurtem, w kierunku pełnego patyków, korzeni oraz większych gałęzi barłogu okrytego śniegiem, pod którym znajdowała się sucha norka. Miała dwa wejścia. Jedno zaklejone pajęczymi nićmi, oraz jakimś białym materiałem okrytym żywicą. Drugie, bardziej naturalne, zaklejała ściana błota, piachu oraz gliny. Przez drobne prześwity, jakoby okienka domostwa, widać było wbity w wilgotną glebę obiekt o pomarańczowo-złotej barwie, lekko oszroniony, pewnie przymarznięty do podłoża.
Trzecie ślady wychodziły na prawy brzeg jeziora. Nosiły w sobie barwę granatową, a kształtem sugerowały gronostaja. Źródełko tu ewidentnie wylało swego czasu, a później zamarzło, gdyż stworzone między drzewami, zamarznięte teraz rozlewisko wyglądało niczym migoczące szkło. Liźnięte słońcem było wilgotne i przeraźliwie śliskie! Nawet sam gronostaj ciężko przez nie przechodził, co widać było po ciemnych szramach, jakie pozostawiły jego pazurki. Nie lada wyzwanie dla małego smoka, który kawałek później, podążając za tropem, musiał zmierzyć się jeszcze z młodym drzewem. Niecałe półtora metra nad ziemią, w pniu, znajdowała się dziupla, do której prowadziły ślady, a w niej leżał jakiś przedmiot... widać jednak było, że gronostaj przytwierdził go do powierzchni czymś lepkim, jakby żywicą.
ŚCIEŻKA RYSIA

Ślady rysia wiodły na wyższe partie leśnego gąszczu, które wyprowadzały młode smoki na swego rodzaju wzgórzyste szlaki o pełnym dostępie do słońca. Teren był tu jednak nierówny, pełen skał, wystających ze śniegu powalonych drzew oraz gleby, która wzniosła się wraz z wyrwanymi ku górze korzeniami. Ślady rysia urywały się nagle, tak, jak pozostałe. Z jego odcisków nagle wybiegały trzy inne, które rozpierzchły się w różne strony.
Pierwszy trop, czerwony, prowadził na wznoszące się po lewej stronie szlaku zbocze. Odciski łap wskazywały na wilcze szczenię, które podjęło się wyjątkowo ciężkiej trasy. Do celu galopowało przez bardzo nierówną powierzchnię, która składała się z owalnych głazów, przytwierdzonych do siebie nawzajem bardzo solidnie zmrożoną warstwą lodu. Ich powierzchnia była śliska i oprószona śniegiem. Nawet wilczek tu i ówdzie źle wymierzył sus, ześlizgując się i potykając, o czym świadczyły czerwone zarysowania na powierzchni. Jego tropy prowadziły dalej pod niewielką sosnę, której najniższe gałęzie opadały na ziemię i były w nią niemalże wbite! Drzewo skrywało w swym wnętrzu coś, co złożył tam mały leśny mieszkaniec, który zadbał o zabunkrowanie dostępu do skarbu. Można było dostać się do wnętrza na wiele różnych sposobów, a pisklęta ograniczała wyłącznie wyobraźnia oraz pomysłowość.
Drugi trop, zielony, prowadził przez bardzo gęste zarośla, pełne spiczastych, poskręcanych i pozwiązywanych ze sobą gałęzi oraz korzeni, przez które przejście nie będzie łatwe, zwłaszcza dla młodego smoka, który musiałby albo poświęcić czas na rozplątywanie wszystkiego, albo spróbować prześlizgnąć się pomiędzy, albo zwyczajnie wpaść we wszystko, siłą i pędem rozrywając delikatne wiązadła. Jak to się stało, że tropy nie miały problemu z przeszkodą? Ano, należały do węża, wyjątkowo przebiegłego, jak widać. Ścieżka, którą za sobą pozostawił, była praktycznie nieprzerwana i prowadziła do bardzo ciasnej i małej szczurzej norki. Gleba była dość przymarznięta, w związku z czym rozgrzebanie wejścia, tak, aby wsunąć w nie łapki, nie będzie wcale proste, ale poza siłą zawsze istniały inne rozwiązania, zwłaszcza że w środku znajdowało się coś pomarańczowo-złotego.
Trzeci trop był niebiesko-różowy, należący do zająca. Prowadził przez bardzo duże zaspy śniegu, w których uszate żyjątko dosłownie tonęło. Widać było, że musiało skakać bardzo, ale to baaardzo wysoko, żeby w ogóle zobaczyć, w którą stronę się kierowało. Dla małego smoka mogła być to nie lada gratka, ale przecież gorsze wyzwania czekały młodocianych w przyszłości. Teraz był to jedynie dobry trening i fizyczny i umysłowy, a zając, jak widać, nie zamierzał ułatwiać tego tematu. Kiedy pokonał morze śniegu, wpadł w wyjątkowo gęste zarośla bujniej rozrastającego się lasu. Było tam mnóstwo przemarzniętych paproci, gałązek, korzeni i skał. Liście przymarznięte do głazów, gałązki splątane z korzeniami, a to wszystko tworzyło tunele, obręcze i linie, które odgradzały dostęp do czegoś, co wyglądało jak siatka rybacka. Jej cztery krawędzie przytwierdzone były do zamarzniętej gleby kołkami, a wierzch obsypany warstwą śniegu. Pod tą kryjówką coś się znajdowało...
Rozpoczynamy etap 4 ::
1) Każdy uczestnik pisze post, w którym wybiera jedną z trzech kryjówek do sprawdzenia. Po drodze musicie uporać się z przeszkodami. Trasę pokonać możecie albo siłowo, albo wytrzymałościowo, albo zręcznościowo –> wykonany będzie rzut na powodzenie akcji na określony atrybut.
Brutalne forsowanie trasy będzie akcją siłową.
Powolne i ostrożne pokonanie, a czasami obejście dookoła, akcją wytrzymałościową.
Wszelkie robótki ręczne, czy prześlizgiwanie się, zręcznościową.
W razie wątpliwości można mnie pytać na discordzie.
Możecie wesprzeć się pomocą jednego z kompanów!
Ich obecność dodaje +2 kości oraz +1 ST do akcji.
Dodatkowo wykonany będzie rzut na percepcję, który zdefiniuje, czy na pokonanie trasy będzie bonusowy -ST do akcji.
2) Bezpieczeństwa na każdej trasie pilnuje inny kompan.
» Ścieżka 1 (lis) – Brodacz (Gil, Imbir)
» Ścieżka 2 (szop) – Włochatek (Iangakuki, Ultori, Chmiel)
» Ścieżka 3 (ryś) – Rogatek (Celeste, Jaśmin)
3) Czas na odpis do 13.01.2024.
pinglist
Pasterz Ziemi, Chmiel, Imbir, Gil, Celeste, Jaśmin, Ultori, Iangakuki.