Nari już szczerze nie wiedział, co go boli i gdzie. Jego ośrodek czucia zamienił się w jedną wielką czerwoną plamę, która torturowała go na wszystkie strony, atakując ośrodki bólu i odejmując inne większość pozostałych zmysłów. Bardzo ciężko było się skupić, do tego stopnia, że choć skonstatował, że jego krzyki przeszły właściwie bez żadnej reakcji, nie zareagował ani znęcający się nad myszolotem elf, ani nawet rozpaczliwie wywoływany Rairish, nie potrafił się nawet zezłościć na swoją niemoc. Miał wrażenie, że te drugie krzyki miały jakiś cel, ale że pozostały bez odopowiedzi, dosłownie nic mu nie dawały, poza być może nikłą świadomością, że Rairish tu był.
Głowa tak bardzo bolała.
Jakimś cudem zauważył, że coś spowodowało (co? tego już nie wiedział), że elf dotychczas wiszący nad nim odwrócił od niego wzrok. Choć był zobojętniały na los myszolota, nie miał jednocześnie pewności, czy jeżeli stworzenie wyzionie ducha, on będzie bezpieczny. Niczego się nie dowiedział i czuł jego ból, więc logicznym wyborem było, by spróbować ucieczki. Zagryzł mentalne (myszolotowe?) zęby i spróbował skoku z blatu, na którym leżał, by uciec jak najdalej od oprawcy. Jedyne, co miał na myśli, to kupić sobie trochę czasu i schować się gdzieś, gdzie nie zostanie od razu złapany – pod inny stół, albo do klatki innego stworzenia, gdziekolwiek, gdzie wstrętne łapska dwónogów miałyby problem go dosięgnąć. Nie mógł latać, ale może chociaż stworzenie mogło biec, więc mentalnie nakłaniał je: biegnij i ratuj się!!!
Znaleziono 74 wyniki
- 15 lis 2025, 21:05
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
Im dłużej wizja trwała, tym czuł się coraz bardziej bezsilny. Próbował dowiedzieć się na wszystkie strony, co się dzieje i gdzie się podziała reszta. Wiedział, że wokoło jest wiele innych zwierząt, którym dwunogi robią wszelkie okropności, ale czy to byli jego kompani? Jeżeli tak, to którzy? I czy w ogóle po wybuchu maddary wszystkich Mglistych spotkał ten sam los? Czy może zostali rzuceni w zupełnie inne miejsca, inne wizje, albo wręcz wciąż byli w obozie i tylko jego głowa tak oszalała, że wydaje mu się teraz, iż jest myszolotem? Nie zdążył się nawet nacieszyć tymi głupimi skrzydłami – wizję zaćmiewała mu straszna migrena i panika stworzenia, na którą nie mógł chyba nic poradzić. A przynajmniej nie wiedział, jakby miał to zrobić. Nie mógł robić wszystkiego na raz, a czas uciekał!
Zamroczyło go na chwilę, a gdy odzyskał świadomość, z ciałem, w którym utkwił jego umysł, działy się jakieś dziwne, straszne rzeczy. Raz było w klatce, po chwili już na stole z uciętym skrzydeł. Panika, czy to może okropny ból głowy, który dźgał Nariego w mózg sprawił, że z chwili na chwilę smok robił się na nie coraz bardziej obojętny na uczucia myszolota, jakby w jakiś pokrętny sposób uświadamiał sobie, że choć odczuwa te emocje, to nie jest jego ciało. I im dłużej skupiał się na tej myśli, tym bardziej odcinał się od tego, co dzieje się z myszolotkiem. Nie lubił krzywdzić celowo zwierząt i takie czyny brzydziły go, ale też nie potrafił wykrzesać z siebie więcej współczucia. W tej kwestii zupełnie zdysocjował.
Ale chciałby mieć swój umysł i swoje ciało z powrotem, a nie zawisnąć gdzieś pod sufitem jako bezdomna dusza, gdy myszolotek już eksploduje z przerażenia Trzeba się było śpieszyć i spróbować wykorzystać medium jakim było małe, bezbronne stworzenie. Skupił wzrok na elfie, który aktualnie znęcał się nad myszolotkiem, i nakazał mówić swojemu nosicielowi, choćby miał to być komiczny pisk. Chyba potrafił coś wyrzucić z siebie:
– Oby ci ktoś tak nogi odciął od dupy. Ale najpierw mógłbyś dostać ognistego rozwolnienia, a żadna woda nie byłaby cię w stanie napoić i uzupełnić płynów. Oby ci łapy odmarzły i odpadły, zeschnięte i poczerniałe od martwicy. A potem żebyś umarł w katuszach. I żeby wszystkim twoim potomkom działo się to samo, za każdym razem, kiedy tylko zobaczą myszolota – wyrzucał z siebie raz po raz, co pierwsze przyszło mu do głowy, złożecząc na elfa. Próbował wyrwać swoją jaźń z tego maleńkiego ciała, ale nie wiedział, jak to zrobić. Jego próby zapewne zakończyły się kolejnym fiaskiem, co spowodowało u niego tylko więcej złości. – RAIRISH NA LITOŚĆ BOSKĄ, CO SIĘ DZIEJE?! JESTEŚ TU?! ONI KROJĄ TEGO MYSZOLOTA NA KAWAŁKI!
A jeżeli Valnar miał szczęście w użyciu maddary i Nari to usłyszał, spojrzał w stronę, skąd dobiegał sygnał, na dwunoga, rozszerzając szeroko obce sobie ślepia:
~ HALO! SŁYSZYSZ MNIE?! ~ zaczął się drzeć mentalnie, bo tak też mógł dać upust nagłej złości. ~ POMOCY! NIE MOGĘ SIĘ UWOLNIĆ!
Zamroczyło go na chwilę, a gdy odzyskał świadomość, z ciałem, w którym utkwił jego umysł, działy się jakieś dziwne, straszne rzeczy. Raz było w klatce, po chwili już na stole z uciętym skrzydeł. Panika, czy to może okropny ból głowy, który dźgał Nariego w mózg sprawił, że z chwili na chwilę smok robił się na nie coraz bardziej obojętny na uczucia myszolota, jakby w jakiś pokrętny sposób uświadamiał sobie, że choć odczuwa te emocje, to nie jest jego ciało. I im dłużej skupiał się na tej myśli, tym bardziej odcinał się od tego, co dzieje się z myszolotkiem. Nie lubił krzywdzić celowo zwierząt i takie czyny brzydziły go, ale też nie potrafił wykrzesać z siebie więcej współczucia. W tej kwestii zupełnie zdysocjował.
Ale chciałby mieć swój umysł i swoje ciało z powrotem, a nie zawisnąć gdzieś pod sufitem jako bezdomna dusza, gdy myszolotek już eksploduje z przerażenia Trzeba się było śpieszyć i spróbować wykorzystać medium jakim było małe, bezbronne stworzenie. Skupił wzrok na elfie, który aktualnie znęcał się nad myszolotkiem, i nakazał mówić swojemu nosicielowi, choćby miał to być komiczny pisk. Chyba potrafił coś wyrzucić z siebie:
– Oby ci ktoś tak nogi odciął od dupy. Ale najpierw mógłbyś dostać ognistego rozwolnienia, a żadna woda nie byłaby cię w stanie napoić i uzupełnić płynów. Oby ci łapy odmarzły i odpadły, zeschnięte i poczerniałe od martwicy. A potem żebyś umarł w katuszach. I żeby wszystkim twoim potomkom działo się to samo, za każdym razem, kiedy tylko zobaczą myszolota – wyrzucał z siebie raz po raz, co pierwsze przyszło mu do głowy, złożecząc na elfa. Próbował wyrwać swoją jaźń z tego maleńkiego ciała, ale nie wiedział, jak to zrobić. Jego próby zapewne zakończyły się kolejnym fiaskiem, co spowodowało u niego tylko więcej złości. – RAIRISH NA LITOŚĆ BOSKĄ, CO SIĘ DZIEJE?! JESTEŚ TU?! ONI KROJĄ TEGO MYSZOLOTA NA KAWAŁKI!
A jeżeli Valnar miał szczęście w użyciu maddary i Nari to usłyszał, spojrzał w stronę, skąd dobiegał sygnał, na dwunoga, rozszerzając szeroko obce sobie ślepia:
~ HALO! SŁYSZYSZ MNIE?! ~ zaczął się drzeć mentalnie, bo tak też mógł dać upust nagłej złości. ~ POMOCY! NIE MOGĘ SIĘ UWOLNIĆ!
- 25 paź 2025, 18:17
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
Nari jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak źle. Był w nie swoim dziele, w jakimś dziwnym miejscu, cudze emocje stawały się jego własnymi. A do tego ból jak żyletki dźgał go w oczy, gdy tylko probówał nimi przejrzeć. Robiło mu się niedobrze od tego uczucia, w uszach piszczało nieznośnie – ale jeżeli był to sen, musiał się z niego jakoś wybudzić. No bo to musiał być sen, prawda?
Na jego wołanie za pierwszym razem nikt nie odpowiedział. Rajski nie tracił czasu. Ledwo wykrzyczał "pomocy", które odbiło się pystym echem w jego głowie, wołał dalej. Kto był wśród nich najlepszym celem myśli? Rozmarzona siedziała obok niego, więc być może łatwo byłoby jej sięgnąć. Był też Vaelin, ale Słówko miał jeden mankament – odpowiadał pojedynczymi słowami, na składanie który w spójną całość Nari teraz nie miał głowy. Wichrogłos z tego samego powodu nie był wzięty pod uwagę, jego Nari prawie w ogóle nie rozumiał, także na trzeźwo. Gdyby jego spostrzegawczość działała lepiej i zauważyła Hissetha przy jaju, pewnie wybrałby jego. A tak do rozważenia zostali mu tylko Budowniczy Ruin i Nieme Przekleństwo. I o ile Wasaka Nari znał o wiele lepiej i bez wahania to do niego skierowałby swoje słowa, Rairish miał w obecnej sytuacji coś, co mogło się bardziej przydać: miał wiedzę. To było jego jajo i jego przedsięwzięcie. Wybór więc był prosty:
~ Rairish, na litość boską, słyszysz mnie?! – Nari nie wiedział, ile ma czasu, dlatego się streszczał, próbując panować nad uczuciem strachu. To jednak sączyło się przez jego słowa: ~ Co się dzieje?! Jestem w jakiejś klatce, coś zmieniło mnie w myszolota. I jakiś dwónóg próbuje mnie właśnie złapać! ~ szukał dla siebie pomocy, mając głęboką nadzieję, że Nieme Przekleństwo go słyszy i jest w stanie mu pomóc.
Na jego wołanie za pierwszym razem nikt nie odpowiedział. Rajski nie tracił czasu. Ledwo wykrzyczał "pomocy", które odbiło się pystym echem w jego głowie, wołał dalej. Kto był wśród nich najlepszym celem myśli? Rozmarzona siedziała obok niego, więc być może łatwo byłoby jej sięgnąć. Był też Vaelin, ale Słówko miał jeden mankament – odpowiadał pojedynczymi słowami, na składanie który w spójną całość Nari teraz nie miał głowy. Wichrogłos z tego samego powodu nie był wzięty pod uwagę, jego Nari prawie w ogóle nie rozumiał, także na trzeźwo. Gdyby jego spostrzegawczość działała lepiej i zauważyła Hissetha przy jaju, pewnie wybrałby jego. A tak do rozważenia zostali mu tylko Budowniczy Ruin i Nieme Przekleństwo. I o ile Wasaka Nari znał o wiele lepiej i bez wahania to do niego skierowałby swoje słowa, Rairish miał w obecnej sytuacji coś, co mogło się bardziej przydać: miał wiedzę. To było jego jajo i jego przedsięwzięcie. Wybór więc był prosty:
~ Rairish, na litość boską, słyszysz mnie?! – Nari nie wiedział, ile ma czasu, dlatego się streszczał, próbując panować nad uczuciem strachu. To jednak sączyło się przez jego słowa: ~ Co się dzieje?! Jestem w jakiejś klatce, coś zmieniło mnie w myszolota. I jakiś dwónóg próbuje mnie właśnie złapać! ~ szukał dla siebie pomocy, mając głęboką nadzieję, że Nieme Przekleństwo go słyszy i jest w stanie mu pomóc.
- 17 paź 2025, 22:58
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
Nari wciąż próbował zrozumieć co się właściwie dzieje. Widział, że nie jest u siebie, że nie jest w swoim ciele, ba, że czuje emocje, które nie są jego. Próbował patrzeć, ale jedyne, co właściwie, wyraźnie widział, to wielka łapa dwunoga. I nie wiadomo, co go bardziej przerażało – ta łapa, nieświadomość, czy może serce stworzenia, w którym uknęła jego jaźń. Wyraźnie czuł, jak zaraz eksploduje. A z nim może i on sam.
Co to jest? – powtarzał sobie, coraz bardziej panicznie szukając wyjścia z tragicznej sytuacji. Czas mu się kończył, łapa w końcu się zbliżała.
Wytężył umysł raz jeszcze, a między obezwładniającym strachem było to nie lada wyzwanie. Tu nie było czasu nawet na popędzanie się.
Udało mu się coś złożyć w głowie – mały, latający, latający, jakby ptak, ale jednak nie do końca. Może był myszolotem? Może...
Ta ręka! Matko, jak ona blisko...! A gdzie reszta?!
Nie wiadomo, czy poddał się bardziej własnemu uczuciu zagubienia, czy może był to strach towarzyszący zamkniętemu stworzeniu. Skończyło się tak, że mimo okropnego bólu głowy, jakby w formie ostatniej deski ratunku, zaczął wrzeszczeć, choć nie był pewien, czy krzyczał fizycznie, czy może mentalnie, że krzyczał zarazem gardłem i mentalnie. Intencją było tylko dostanie się w jakiś sposób do przyjaciół:
– Wasak! Vaelin! Rairish! Rianai! Gdzie jesteście?! Pomocy!!! – wyrzucił z siebie pierwsze imiona, które przyszły mu do głowy. Jego głos był pełen desperacji, gdy jedocześnie bragał zwierząto, by kłapało pyskiem, czy to dziobem, przed potężnymi, palczastymi szczypcami. A na pewno miał nadzieję, że stworzenie, w którym utknął, miało jeszcze jakieś sensowne instynkty i za prostą sugestią wybije się z panicznego bezruchu.
/mówienie przy pomocy maddary z umiejętności myszolota
Co to jest? – powtarzał sobie, coraz bardziej panicznie szukając wyjścia z tragicznej sytuacji. Czas mu się kończył, łapa w końcu się zbliżała.
Wytężył umysł raz jeszcze, a między obezwładniającym strachem było to nie lada wyzwanie. Tu nie było czasu nawet na popędzanie się.
Udało mu się coś złożyć w głowie – mały, latający, latający, jakby ptak, ale jednak nie do końca. Może był myszolotem? Może...
Ta ręka! Matko, jak ona blisko...! A gdzie reszta?!
Nie wiadomo, czy poddał się bardziej własnemu uczuciu zagubienia, czy może był to strach towarzyszący zamkniętemu stworzeniu. Skończyło się tak, że mimo okropnego bólu głowy, jakby w formie ostatniej deski ratunku, zaczął wrzeszczeć, choć nie był pewien, czy krzyczał fizycznie, czy może mentalnie, że krzyczał zarazem gardłem i mentalnie. Intencją było tylko dostanie się w jakiś sposób do przyjaciół:
– Wasak! Vaelin! Rairish! Rianai! Gdzie jesteście?! Pomocy!!! – wyrzucił z siebie pierwsze imiona, które przyszły mu do głowy. Jego głos był pełen desperacji, gdy jedocześnie bragał zwierząto, by kłapało pyskiem, czy to dziobem, przed potężnymi, palczastymi szczypcami. A na pewno miał nadzieję, że stworzenie, w którym utknął, miało jeszcze jakieś sensowne instynkty i za prostą sugestią wybije się z panicznego bezruchu.
/mówienie przy pomocy maddary z umiejętności myszolota
- 12 paź 2025, 0:17
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
Ostatnie, co Nari pamiętał z kotliny, to jak patrzy na Vunnuda, który przykłada swoją łapę do runy i wrzuca im bez pytania w głowy wizje, o które nie prosili.
A potem już sam nie był pewien, co się do końca stało, bo jego umysł nawiedziło tyle jeszcze różniejszych rzeczy w tak krótkim czasie, że można było ten stan przyrównać do myślowej lewatywy.
Gdy wróciło mu widzenie, słuch i czucie, był już w innym, dziwnie ciemnym i niewygodnym miejscu. Dotarło do niego, że coś go ogranicza, gdy próbuje znaleźć sobie w jakiś sposób więcej miejsca, że słyszy dziwne dźwięki, piski i skrzeki, i co jeszcze tylko. Potrząsnął łbem i lekko mrużąc ślepia, by wyostrzyć obraz, rozejrzał się po okolicy. Gdzie oni byli?! Oni... To znaczy... Gdzie była reszta, na sny Lahae?! Ciężko było powstrzymać towarzyszące tym myślom uczucie paniki, ale jednocześnie wydawało się ono przesadzone i nad wyraz, jakby niezupełnie należało do niego.
Aaaah... Gdyby tylko nie ten straszny ból głowy. Chciał się złapać z łeb, ale albo ciało nie słuchało, albo nie nie bardzo miał jak. Brakowało mu swoich łap... Co do diaska? W swoim typowym odruchu spróbował spojrzał na ziemię, gdzie powinny stać białe, nakrapiane w ciemniejsze ciapki łapy. Gdy spróbował się oblizać, poczuł twardy dziób, którego przecież nie miał.
Serce zatłukło mu gwałtownie w piersi. Czyje to ciało? Sprował się obejrzeć na tyle, na ile dał radę, czując, że nie jest sobą (i raczej nie będzie mu dane zjeść batonika). Czy stał się...?
Nagle dziwne uczucie przebiegło mu po karku, gdy zauważył, że przy jego klatce rozciągna się ruchomy i dziwny cień. Uniósł spojrzenie w górę i wtedy zobaczył jego – dwunoga z krwi i kości.
– O cholera... – próbował wymamrotać, ale czy on był w stanie teraz mówić?
/Zgaduję, że jestem bazyliszkiem
A potem już sam nie był pewien, co się do końca stało, bo jego umysł nawiedziło tyle jeszcze różniejszych rzeczy w tak krótkim czasie, że można było ten stan przyrównać do myślowej lewatywy.
Gdy wróciło mu widzenie, słuch i czucie, był już w innym, dziwnie ciemnym i niewygodnym miejscu. Dotarło do niego, że coś go ogranicza, gdy próbuje znaleźć sobie w jakiś sposób więcej miejsca, że słyszy dziwne dźwięki, piski i skrzeki, i co jeszcze tylko. Potrząsnął łbem i lekko mrużąc ślepia, by wyostrzyć obraz, rozejrzał się po okolicy. Gdzie oni byli?! Oni... To znaczy... Gdzie była reszta, na sny Lahae?! Ciężko było powstrzymać towarzyszące tym myślom uczucie paniki, ale jednocześnie wydawało się ono przesadzone i nad wyraz, jakby niezupełnie należało do niego.
Aaaah... Gdyby tylko nie ten straszny ból głowy. Chciał się złapać z łeb, ale albo ciało nie słuchało, albo nie nie bardzo miał jak. Brakowało mu swoich łap... Co do diaska? W swoim typowym odruchu spróbował spojrzał na ziemię, gdzie powinny stać białe, nakrapiane w ciemniejsze ciapki łapy. Gdy spróbował się oblizać, poczuł twardy dziób, którego przecież nie miał.
Serce zatłukło mu gwałtownie w piersi. Czyje to ciało? Sprował się obejrzeć na tyle, na ile dał radę, czując, że nie jest sobą (i raczej nie będzie mu dane zjeść batonika). Czy stał się...?
Nagle dziwne uczucie przebiegło mu po karku, gdy zauważył, że przy jego klatce rozciągna się ruchomy i dziwny cień. Uniósł spojrzenie w górę i wtedy zobaczył jego – dwunoga z krwi i kości.
– O cholera... – próbował wymamrotać, ale czy on był w stanie teraz mówić?
/Zgaduję, że jestem bazyliszkiem
- 30 wrz 2025, 22:41
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110223
Księżycowa łąka
Nari podrapał się po czuprynie, wichrząc sobie nieco fioletowy pióropusz.
– Może dałbym radę, niespecjalnie to różne od tego, co robię jako uzdrowiciel – stwierdził, przyglądając się drobnym diamentom. Zbierał odwagę, ale jednak się nie zdecydował. – Może spróbuję najpierw na innych kamieniach.
Potem uśmiechnął się pod nosem, gdy jednak Xeri zaprzeczył. Tak, diamenty były cenne dla Nariego, choć wartości w barterze pewnie wielkiej nie miały.
– Byłeś kiedyś zagranicą? – zapytał, by wybadać, czy kolorowy czarodziej mógł mu jeszcze udzielić jakiejś wskazówki. Z pytania też wynikało, że Nari nie miał okazji wyściubić nosa poza tereny Wolnych Stad.
Łuna Czaroitu
– Może dałbym radę, niespecjalnie to różne od tego, co robię jako uzdrowiciel – stwierdził, przyglądając się drobnym diamentom. Zbierał odwagę, ale jednak się nie zdecydował. – Może spróbuję najpierw na innych kamieniach.
Potem uśmiechnął się pod nosem, gdy jednak Xeri zaprzeczył. Tak, diamenty były cenne dla Nariego, choć wartości w barterze pewnie wielkiej nie miały.
– Byłeś kiedyś zagranicą? – zapytał, by wybadać, czy kolorowy czarodziej mógł mu jeszcze udzielić jakiejś wskazówki. Z pytania też wynikało, że Nari nie miał okazji wyściubić nosa poza tereny Wolnych Stad.
Łuna Czaroitu
- 20 wrz 2025, 22:12
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110223
Księżycowa łąka
Czekał cierpliwie, ale z najdzieją, na werdykt. Obserwował, jak Łuna Czaroitu nakręca wąs na palec, wyjaśniając.
– Myślisz, że dałoby radę w tak małym diamencie wywiercić dziurkę? Widziałem też u kilku smoków ozdoby z metalu, ale nie jestem pewien, skąd je wzięli. – Wspominając o metalu miał na myśli oprawienie diamentowych odłamków w taki metal, by nie wypadły tak, jak mogły się odkleić od wspomnianej wcześniej skóry. – Wolałbym ich nie zgubić. Wiem, że to nic specjalnie cennego, ale dostałem je od bliskiego przyjaciela.
Jeżeli nic nie dało się z nich zrobić, nie byłby specjalnie zawiedziony. Mógł je równie dobrze po prostu nosić w woreczku tak jak teraz, na pamiątkę albo jako talizman na szczęście.
– Myślisz, że dałoby radę w tak małym diamencie wywiercić dziurkę? Widziałem też u kilku smoków ozdoby z metalu, ale nie jestem pewien, skąd je wzięli. – Wspominając o metalu miał na myśli oprawienie diamentowych odłamków w taki metal, by nie wypadły tak, jak mogły się odkleić od wspomnianej wcześniej skóry. – Wolałbym ich nie zgubić. Wiem, że to nic specjalnie cennego, ale dostałem je od bliskiego przyjaciela.
Jeżeli nic nie dało się z nich zrobić, nie byłby specjalnie zawiedziony. Mógł je równie dobrze po prostu nosić w woreczku tak jak teraz, na pamiątkę albo jako talizman na szczęście.
- 20 wrz 2025, 22:00
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Polanka
- Odpowiedzi: 628
- Odsłony: 74099
Polanka
– No... Budowniczy Ruin – poprawił się zaraz, dopiero teraz dochodząc do wniosku, że Wasak mógł się przedstawiać swoim dwuczłonowym imieniem. Dla Nariego imiona nie miały zbyt dużego znaczenia i zwykł zwracać się do znajomych tym imieniem, do którego bardziej się przyzwyczaił.
Usłyszawszy o tym, że Myszka też zbiera kwiaty jako wypadkową zbierania ziół, na usta cisnęło mu się dosłownie to samo pytanie, które chwilę potem usłyszał od uzdrowiciela ze Słońca.
– Zazwyczaj robię z nich bukety i ustawiam w uzdrowisku. Albo w koszach, albo wieszam pod sufitem – zastanowił się, czy coś jeszcze, ale nic specjalnego nie przychodziło mu do głowy. – Jak powiesić kwiaty do góry nogami, wtedy zasychają ładnie, a nie więdną.
Przysiadł się do Czarołykacza. Smok był bardzo sympatyczny, więc Nari wyraźnie się rozluźnił i także zrobił się weselszy. I kto zaprzeczy, że atmosfera nie była zaraźliwa?
– Właściwie w trakcie pracy jestem zazwyczaj sam. No, nie licząc momentów, kiedy smoki przychodzą do mnie po lekarstwo na ból brzucha czy grzybicę. Ranni pacjenci z kolei mają w zwyczaju albo być omdlałymi, albo tak owładniętymi bólem, że tylko stękają. Ciężko to nazwać rozmową – zaśmiał się trochę na siłę i wzruszył barkami. Jakoś mało przyjemne obrazki pokazały mu się przed oczyma.
– Czyli to będzie ćma? – zapytał, obserwując, jak z kamienia wyłania się kształt.
Usłyszawszy o tym, że Myszka też zbiera kwiaty jako wypadkową zbierania ziół, na usta cisnęło mu się dosłownie to samo pytanie, które chwilę potem usłyszał od uzdrowiciela ze Słońca.
– Zazwyczaj robię z nich bukety i ustawiam w uzdrowisku. Albo w koszach, albo wieszam pod sufitem – zastanowił się, czy coś jeszcze, ale nic specjalnego nie przychodziło mu do głowy. – Jak powiesić kwiaty do góry nogami, wtedy zasychają ładnie, a nie więdną.
Przysiadł się do Czarołykacza. Smok był bardzo sympatyczny, więc Nari wyraźnie się rozluźnił i także zrobił się weselszy. I kto zaprzeczy, że atmosfera nie była zaraźliwa?
– Właściwie w trakcie pracy jestem zazwyczaj sam. No, nie licząc momentów, kiedy smoki przychodzą do mnie po lekarstwo na ból brzucha czy grzybicę. Ranni pacjenci z kolei mają w zwyczaju albo być omdlałymi, albo tak owładniętymi bólem, że tylko stękają. Ciężko to nazwać rozmową – zaśmiał się trochę na siłę i wzruszył barkami. Jakoś mało przyjemne obrazki pokazały mu się przed oczyma.
– Czyli to będzie ćma? – zapytał, obserwując, jak z kamienia wyłania się kształt.
- 20 wrz 2025, 18:59
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 5006
- Odsłony: 270656
Powiadomienia
– możliwość zmiany 2 atutów – L24, zużyj do końca '25
dla Odebranego Oddechu z mojego KP.
Aktualizacja.
dla Odebranego Oddechu z mojego KP.
Aktualizacja.
- 20 wrz 2025, 18:59
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 361651
Powiadomienia
– możliwość zmiany 2 atutów – L24, zużyj do końca '25
dla Odebranego Oddechu z mojego KP.
Akt
dla Odebranego Oddechu z mojego KP.
Akt
- 06 wrz 2025, 20:50
- Forum: Modlitwy
- Temat: Warkocz Komety
- Odpowiedzi: 4
- Odsłony: 135
Warkocz Komety
Nari poczuł na sobie jakiś dziwny ciężar. Choć nic na niego fizycznie nie naciskało, miał wrażenie, że powietrze zgęstniało i zrobiło się jakoś duszno. Zmrużył ślepia a potem zamrugał nimi kilka razy, gdy i wizja zaczęła mu płatać figle, a szersze rozwarcie powiek nie sprawiło, że stało się jaśniej (chwilę temu na pewno było jaśniej!).
Spojrzał na posąg bogini, a potem rozejrzał się dookoła. Jego wzrok zawisł na zielonej smoczycy.
– Lahae? – zapytał, spodziewając się, że może to być bogini, w końcu przed sekundą pytał ją o coś. Na próżno jednak ruszał pyskiem, bo w ułamku sekundy to, co widział, zniknęło, zupełnie tak, jakby nigdy nic oprócz niego w danej chwili i miejscu nie istniało.
Może właśnie tak było. Może to tylko zmysły płatały mu figla? Słyszał o Lahae, że jest panią snów. Być może był zbyt rozbudzony, by móc ją widzieć dłużej.
Stał jeszcze chwilę przed posągiem, ale im więcej czasu mijało, tym bardziej był pewny, że nic więcej się nie stanie. Pozostał tylko dziwny ciężar, bez wątpienia duchowy...
Uzdrowiciel westchnął zrezygnowany. Nim odszedł, jeszcze raz spojrzał na kamienną sylwetkę Lahae. W przypływie impulsu wyciągnął z torby pojedynczą gałązkę kwitnącej lawendy, którą wetknął podobiźnie bogini za ucho w ramach prezentu czy może "ofiary", choć sam tak by tego nie nazwał.
Potem wrócił do domu.
/zt
Spojrzał na posąg bogini, a potem rozejrzał się dookoła. Jego wzrok zawisł na zielonej smoczycy.
– Lahae? – zapytał, spodziewając się, że może to być bogini, w końcu przed sekundą pytał ją o coś. Na próżno jednak ruszał pyskiem, bo w ułamku sekundy to, co widział, zniknęło, zupełnie tak, jakby nigdy nic oprócz niego w danej chwili i miejscu nie istniało.
Może właśnie tak było. Może to tylko zmysły płatały mu figla? Słyszał o Lahae, że jest panią snów. Być może był zbyt rozbudzony, by móc ją widzieć dłużej.
Stał jeszcze chwilę przed posągiem, ale im więcej czasu mijało, tym bardziej był pewny, że nic więcej się nie stanie. Pozostał tylko dziwny ciężar, bez wątpienia duchowy...
Uzdrowiciel westchnął zrezygnowany. Nim odszedł, jeszcze raz spojrzał na kamienną sylwetkę Lahae. W przypływie impulsu wyciągnął z torby pojedynczą gałązkę kwitnącej lawendy, którą wetknął podobiźnie bogini za ucho w ramach prezentu czy może "ofiary", choć sam tak by tego nie nazwał.
Potem wrócił do domu.
/zt
- 06 wrz 2025, 20:34
- Forum: Mgły
- Temat: Warkocz Komety
- Odpowiedzi: 0
- Odsłony: 38
Warkocz Komety
Ile zebrał ziół i PL: link
- 03 wrz 2025, 23:42
- Forum: Modlitwy
- Temat: Warkocz Komety
- Odpowiedzi: 4
- Odsłony: 135
Warkocz Komety
Po bardzo interesującym spotkaniu na świątynnym placu, Nari stwierdził, że wejdzie do świątyni, choć nie był pewien, czy tego potrzebuje, ani czego właściwie chce w jej wnętrzu szukać. Pamiętał mniej więcej układ jaskiń, wiedział, że do drewnianego posągu Aterala trzeba zejść wąskim i krętym korytarzem. Tam dzisiaj nie miał ochoty wchodzić.
Poszedł dalej, do głównej komnaty i rozejrzał się. Przypomniał sobie gdy dawno temu przyprowadził go tu Wasak i zwiedzali posągi, trochę bardziej jak muzeum niż miejsce kultu. W końcu jednak pomodlili się przez posągiem wybranym boleśnie przypadkowo i wtedy po raz pierwszy było mu dane usłyszeć głoś boskiej istoty. To, co wtedy usłyszał niekoniecznie spełniło jego pragnienia, ale z pewnością pozostawiło ślad w pamięci, który mógł co jakiś czas wspominać.
Jego kroki skierowały się w lewo, do groty z ołtarzem. Na piedestale rajski smok zatrzymał wzrok tylko na chwilę, by móc zatrzymać go na dłużej na posągu smoczycy, która wyglądała tak, jakby z jej oczu toczyły się kryształowe łzy. Przy pierwszej wizycie tylko się jej przyglądał, ale tym razem zdecydował się podejść bliżej. Odważył się też wyciągnąć łapę ku kamiennemu policzkowi i choć ledwie sięgał, dotknął go, palcem śledząc drogę brylantowych łez.
– Dlaczego płaczesz? – zapytał szybciej, niż zdążył pomyśleć. Jego głos miękko osiadł na echu groty, przepełniony współczuciem i empatią. Nariemu było szkoda nawet kamienia. – Dlaczego bogowie płaczą?
Lahae
Poszedł dalej, do głównej komnaty i rozejrzał się. Przypomniał sobie gdy dawno temu przyprowadził go tu Wasak i zwiedzali posągi, trochę bardziej jak muzeum niż miejsce kultu. W końcu jednak pomodlili się przez posągiem wybranym boleśnie przypadkowo i wtedy po raz pierwszy było mu dane usłyszeć głoś boskiej istoty. To, co wtedy usłyszał niekoniecznie spełniło jego pragnienia, ale z pewnością pozostawiło ślad w pamięci, który mógł co jakiś czas wspominać.
Jego kroki skierowały się w lewo, do groty z ołtarzem. Na piedestale rajski smok zatrzymał wzrok tylko na chwilę, by móc zatrzymać go na dłużej na posągu smoczycy, która wyglądała tak, jakby z jej oczu toczyły się kryształowe łzy. Przy pierwszej wizycie tylko się jej przyglądał, ale tym razem zdecydował się podejść bliżej. Odważył się też wyciągnąć łapę ku kamiennemu policzkowi i choć ledwie sięgał, dotknął go, palcem śledząc drogę brylantowych łez.
– Dlaczego płaczesz? – zapytał szybciej, niż zdążył pomyśleć. Jego głos miękko osiadł na echu groty, przepełniony współczuciem i empatią. Nariemu było szkoda nawet kamienia. – Dlaczego bogowie płaczą?
Lahae
- 31 sie 2025, 13:00
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110223
Księżycowa łąka
To już któryś raz, gdy Nari spotykał smoka o bardzo podobnym imieni. Wcześniej był Ari, teraz Xeri. Może to jakaś moda o której nie wiedział?
– Mi również jest miło, Xeri – odpowiedział i przycupnąwszy przy fioletowym smoku z ciekawością przyglądał się temu, co Słoneczny wygrzebywał ze swojej torby.
Ozdoba, którą mu pokazał, przypadła Nariemu do gusty. Mglisy pokiwał łbem:
– Wygląda bardzo ładnie – przyjrzał się nieco bardziej z bliska, gdy rzemyk z koralikami zwisał z łapy Xeriego. Czujne ślepia uzdrowiciela obejrzały każdy z kamyków bardzo dokładnie.
Nagle coś mu się przypomniało.
– Oh, poczekaj. – Zanurkował łapą i czubkiem nosa w swojej torbie pełnej ziół i kwiatów, by z samego dna wygrzebać niewielki woreczek, który cały czas nosił przy sobie. Wysypał zaraz na łapę parę diamentowych odłamków. Nie było to zdaje się nic bardzo cennego, ale diamenty, gdy obróciły się pod odpowiednim kątem do światła, błyszczały pięknie.
– Myślisz, że coś podobnego dałoby się z tego zrobić? – spytał z nadzieją w głosie.
Łuna Czaroitu
– Mi również jest miło, Xeri – odpowiedział i przycupnąwszy przy fioletowym smoku z ciekawością przyglądał się temu, co Słoneczny wygrzebywał ze swojej torby.
Ozdoba, którą mu pokazał, przypadła Nariemu do gusty. Mglisy pokiwał łbem:
– Wygląda bardzo ładnie – przyjrzał się nieco bardziej z bliska, gdy rzemyk z koralikami zwisał z łapy Xeriego. Czujne ślepia uzdrowiciela obejrzały każdy z kamyków bardzo dokładnie.
Nagle coś mu się przypomniało.
– Oh, poczekaj. – Zanurkował łapą i czubkiem nosa w swojej torbie pełnej ziół i kwiatów, by z samego dna wygrzebać niewielki woreczek, który cały czas nosił przy sobie. Wysypał zaraz na łapę parę diamentowych odłamków. Nie było to zdaje się nic bardzo cennego, ale diamenty, gdy obróciły się pod odpowiednim kątem do światła, błyszczały pięknie.
– Myślisz, że coś podobnego dałoby się z tego zrobić? – spytał z nadzieją w głosie.
Łuna Czaroitu
- 26 sie 2025, 20:29
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121489
Plac przed świątynią
Nari westchnął cicho pod nosem, żeby nie urazić pisklęcia.
– Czasami nie wszyscy mogą jeść to samo. Tak się zdarza. Błoto zmieszane z wodą zapewne jest jedną z tych ciężkostrawnych dla większości smoków rzeczy – powiedział Ausandowi i nawet uśmiechnął się dla otuchy, aby młody nie brał tej niefortunnej sytuacji za bardzo do siebie i nie obwiniał się. Na pewno w jego głowie sprzedawanie błota musiało być świetnym pomysłem. Przygotował miseczki i stragan, i napis...
Rajski zawrócił do Doliny Paproci i Niemego Przekleństwa.
– Będziesz chciał trochę mięty? – zapytał, próbując zajrzeć tak, by widzieć pysk smoka i móc odczytać decyzję.
– Czasami nie wszyscy mogą jeść to samo. Tak się zdarza. Błoto zmieszane z wodą zapewne jest jedną z tych ciężkostrawnych dla większości smoków rzeczy – powiedział Ausandowi i nawet uśmiechnął się dla otuchy, aby młody nie brał tej niefortunnej sytuacji za bardzo do siebie i nie obwiniał się. Na pewno w jego głowie sprzedawanie błota musiało być świetnym pomysłem. Przygotował miseczki i stragan, i napis...
Rajski zawrócił do Doliny Paproci i Niemego Przekleństwa.
– Będziesz chciał trochę mięty? – zapytał, próbując zajrzeć tak, by widzieć pysk smoka i móc odczytać decyzję.
- 19 sie 2025, 20:50
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110223
Księżycowa łąka
Nari rozpromienił się od razu, gdy Łuna Czaroitu wyraził swoją aprobatę w stosunku do ciem. Spojrzał w stronę terenów Mgieł, gdzie drzemał jego kompan i zawołał go mentalnie do siebie. Teraz wystarczyło tylko chwilę poczekać.
– Zaraz przyleci – ...a w tym czasie Mglisty mógł się skupić na ozdobach.
– Pokazałbyś mi trochę? Zawsze chciałem coś powiesić na moich rogach, ale nie miałem pojęcia, skąd wziąć takie ozdoby. Oh – coś mu się nagle przypomniało. – Jestem Nari. Albo Warkocz Komety. Albo... Nie ważne. Po prostu Nari – uśmiechnął się do bezimiennego właściciela wściekłej gęsi Honki.
– Zaraz przyleci – ...a w tym czasie Mglisty mógł się skupić na ozdobach.
– Pokazałbyś mi trochę? Zawsze chciałem coś powiesić na moich rogach, ale nie miałem pojęcia, skąd wziąć takie ozdoby. Oh – coś mu się nagle przypomniało. – Jestem Nari. Albo Warkocz Komety. Albo... Nie ważne. Po prostu Nari – uśmiechnął się do bezimiennego właściciela wściekłej gęsi Honki.
- 19 sie 2025, 20:02
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121489
Plac przed świątynią
Nari również niemało się nastroszył, gdy Dolina Paproci wykonał ruch tak gwałtowny, jakby chciał co najmniej wyciągnąć kopyta. Ale nie, on tylko rzucił się w stronę krzaków. Sądząc po dobiegającym uszu dźwięku, to mogło oznaczać tylko jedno...
– Rai, on powinien to zwrócić, jeżeli mu zaszkodziło – powiedział, gdy otrząsnął się z pierwszego zaskoczenia i podszedł do Mglistego towarzysza, choć głównie spoglądał w stronę Doliny. – Tak krótsza droga, niż zmuszać żołądek magią do uspokojenia się – to drugie powiedział z lekkim westchnięciem. Cóż, była jeszcze jedna opcja, choć nie mniej nieprzyjemna.
A właśnie, gdzie zniknął wielki prorok...?
– Mogę przygotować zioła na niestrawność, ale... – tu obejrzał się w stronę Ausanda, po chwili do niego wrócił.
– Powiesz mi, co dodałeś do napoju? – spytał, żeby wiedzieć, czy ma w zanadrzu jakieś antidotum, którego mógł użyć.
– Rai, on powinien to zwrócić, jeżeli mu zaszkodziło – powiedział, gdy otrząsnął się z pierwszego zaskoczenia i podszedł do Mglistego towarzysza, choć głównie spoglądał w stronę Doliny. – Tak krótsza droga, niż zmuszać żołądek magią do uspokojenia się – to drugie powiedział z lekkim westchnięciem. Cóż, była jeszcze jedna opcja, choć nie mniej nieprzyjemna.
A właśnie, gdzie zniknął wielki prorok...?
– Mogę przygotować zioła na niestrawność, ale... – tu obejrzał się w stronę Ausanda, po chwili do niego wrócił.
– Powiesz mi, co dodałeś do napoju? – spytał, żeby wiedzieć, czy ma w zanadrzu jakieś antidotum, którego mógł użyć.
- 15 sie 2025, 11:29
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110223
Księżycowa łąka
Nari pokręcił łbem.
– Nie, moim kompanem jest ćma. To znaczy żywiołak powietrza, naprawdę wielka ćma. W jego oczach można się przejrzeć – wyjaśnił, rozglądając się jeszcze za gęsią, czy aby na pewno nie wyskoczy na niego znienacka spomiędzy traw. Nic takiego jednak się nie stało. – Jeżeli chcesz zobaczyć Vimsa, mogę go zawołać – zaproponował, nie mając nic przeciwko chwaleniu się.
Tymczasem jednak przyglądał się dziełom Łuny Czaroitu z zafascynowaniem.
– Och, tak. Bardzo lubię kamienie. Gdy wychodzimy na wyprawę z Vimsem, on zawsze jakieś wypatrzy. Mamy układ, że część może zjeść, a część zbieramy na zapas – zaśmiał się. – Trudno robi się coś takiego? – spytał, skoro miał okazję.
– Nie, moim kompanem jest ćma. To znaczy żywiołak powietrza, naprawdę wielka ćma. W jego oczach można się przejrzeć – wyjaśnił, rozglądając się jeszcze za gęsią, czy aby na pewno nie wyskoczy na niego znienacka spomiędzy traw. Nic takiego jednak się nie stało. – Jeżeli chcesz zobaczyć Vimsa, mogę go zawołać – zaproponował, nie mając nic przeciwko chwaleniu się.
Tymczasem jednak przyglądał się dziełom Łuny Czaroitu z zafascynowaniem.
– Och, tak. Bardzo lubię kamienie. Gdy wychodzimy na wyprawę z Vimsem, on zawsze jakieś wypatrzy. Mamy układ, że część może zjeść, a część zbieramy na zapas – zaśmiał się. – Trudno robi się coś takiego? – spytał, skoro miał okazję.
- 12 sie 2025, 20:05
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121489
Plac przed świątynią
Nari obejrzał się na wszystkie smoki, które dały coś Ausandowi. Mogły się kłócić o to, kto wypije błoto z miseczki, ale koniec końców postanowiły ofiarować małemu smokowi coś o wiele bardziej wartościowego niż trochę ziemi i wody, mimo że widziały, iż raczej na tym stracą.Ausand pisze: Nie spodziewał się tego.
Naprawdę nie.
Najpierw jeden kupił, potem drugi… a potem kolejni. Z każdą podniesioną łapą sięgającą po błotną miseczkę jego wąsy lekko falowały, a uszy zaczynały wibrować z ekscytacji. Nari, zamiast wypić, dał mu kamień i jeszcze coś życzliwego powiedział. Ausand spojrzał na ametyst w łapce z niekłamanym zdumieniem, jakby dostał coś nie z tego świata.
– Dziękuję! Dziękuję bardzo! – promieniał, zbierając kamyczki, które położyli przed nim. Kiedy uznał, że ma już ich całkiem sporo, zaczął liczyć... niestety na głos. – Jeden… dwa… siedem? Nie, chwila. Ten się świeci, więc może za dwa? To wtedy osiem…? – Zamilkł na moment i spojrzał podejrzliwie na własne łapki, po czym uznał, że nie będzie się tym martwił. Mysz mu potem to policzy.
Potem przypomniał sobie, że miał jeszcze coś zrobić. Zajrzał do misek i podrapał się po głowie. Tylko dwie zostały. A Warkocz nie chciał swojej. Spojrzał więc na Dolinę, który wyglądał, jakby już polubił ten smak.
– Możesz wypić też jego. Skoro tak ci posmakowało. – Podsunął mu kolejną miseczkę.
Na uwagę Niosącego uniósł głowę. Nie znał się na granicach i nie wiedział, co to wszystko znaczy, ale słowo niebezpieczne znał aż za dobrze. Gryf był niebezpieczny. I dziury w ziemi. I niektóre noce.
– Jeszcze nie wiem, którędy pójdę. Bogini mi powie. – Może i jeszcze nie wiedział, jak dobrze liczyć, ale wiedział, że idzie mu całkiem nieźle.
– Która bogini? – zapytał z ciekawością i spojrzał ku wielkim wrotom skrywającym przed nimi wnętrze świątyni.
Osąd Gwiazd Dolina Paproci Niosący Nadzieję
- 09 sie 2025, 22:09
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110223
Księżycowa łąka
– Oh? Mój kompan też czasem ma humory – wyjawił, ale wyglądało na to, że dzisiaj nie było przy nie było żadnego stworzenia przy Narim, które spełniałoby definicję kompana. Parę przypadkowych robaków, które najpewniej zawieruszyło się w kwiatach się nie liczyło.
Zdecydował się przysiąść między trawami, ale najpierw rozejrzał się, gdzie jest gęś. Słyszał jej obecność w pobliżu, a nie chciał być użarty w zadek.
– Co robisz? Bardzo to piękne – powiedział, wciąż przyglądając się koralikom.
Łuna Czaroitu
Zdecydował się przysiąść między trawami, ale najpierw rozejrzał się, gdzie jest gęś. Słyszał jej obecność w pobliżu, a nie chciał być użarty w zadek.
– Co robisz? Bardzo to piękne – powiedział, wciąż przyglądając się koralikom.
Łuna Czaroitu












