Kolejne pytanie dotyczące stada, nawet jeśli zadał je wyłącznie z uprzejmości, wzbudziło lekką podejrzliwość. Czy istniała szansa, że mógłby na jej wybór spojrzeć z niechęcią albo potrzebą krytyki? Nim na to odpowiedziała, skupiła się na kolejnym aspekcie ich rozmowy, który właściwie szczerze zaczął ją interesować. Ojciec wspominał o innych językach, ale mimo iż sam mówił w kilku żadnym się z nią nie podzielił. Oooh, zaprzyjaźnienie się z Czajką mogłoby pozwolić jej nie tylko zbliżyć się do poziomu Strażnika, który ewentualnie planowała prześcignąć, ale też zmniejszyć szansę, by samiec boczył się na nią w związku z jej wyborem, czy raczej nie-wyborem stada!
– Heeej, znanie dwóch języków brzmi super! Nie mylą ci się czasem słowa? Pewnie teraz już więcej mówisz i myślisz we wspólnym co? Oh ale to jest potencjał do nadawania imion albo, albo w ogóle myślenia w inny sposób. Czy bardzo jest podobny do naszego, tak poza brzmieniem słów? Jak w ogóle nazywa się ten język? No i czy ktoś dalej mówi do ciebie Mita? – mówiła szybko, nawet jeśli z uwagą intonowała każde słówko. Gdy już się aktywowała, sama nie wiedziała od czego zacząć, a przecież nie chciała go do siebie zrazić, tak jak siostry!
– Aaaa-haha przepraszam, po prostu mi bardzo miło spotkać kogoś takiego – przystąpiła z łapy na łapę, dłonią skrzydła drapiąc się po skroni.
– Poza tym nieee, jeszcze nie mam pomysłu. Jak dotąd z każdego stada spotkałam kogoś bardzo miłego – było to prawdą, chociaż przez wzgląd na pewną Ziemistą nauczycielkę, pewnie Ziemię unikałaby szerokim łukiem. Wszystko to i tak było jednak jedynie hipotetyczne, biorąc pod uwagę że chciała pozostać sama.
Świat zza Chmur
Znaleziono 106 wyników
- 04 lis 2025, 12:43
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Strzeżony Dąb
- Odpowiedzi: 296
- Odsłony: 27886
- 03 lis 2025, 22:07
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Pęknięcie w skale
- Odpowiedzi: 12
- Odsłony: 85
Pęknięcie w skale
Potyczka w praktyce! Była gotowa, nawet jeśli nie wiedziała jeszcze jak daleko Nebbia planowała zajść. Obecnie jednak nie widziała powodu aby jej nie ufać. Ziemista nauczycielka na przykład, całkiem szybko zdradziła się ze swoimi intencjami, podobnie czyniła siostra, wprost komunikując swoje cienkie granice. Być może było to naiwne, ale nie chciała nadto się przejmować, gdy wprost nie okazywano jej wrogości.
Ahh! Tak sobie to tłumaczyła, ale gdyby była w zupełności wyluzowana, przecież nie musiałaby tworzyć żadnej narracji.
Niech będzie, serce zabiło jej nieco szybciej i to nie w sposób który lubiła – jakby instynkt zwyciężył z sympatią.
Nie zamierzała jednak odskakiwać. Odsunęła się minimalnie na lekko zgiętych łapach, choć skupiła przede wszystkim na przekręceniu tułowia w stronę atakującej. Pomóc w przyspieszeniu tego manewru miał gwałtowniejszy ruch ogona.
Skoro Nebbia nacierała lewą, tak ona prawą, żeby sięgnąć atakującej kończyny od strony grzbietu. Zamierzała uderzyć ją płasko, trochę powyżej nadgarstka, pod kątem z góry do dołu, ale bez pośpiechu ani dramatyzmu. Uderzenie bowiem, tak jak tłumaczyła Nebbia, miało wiązać się z poprowadzeniem kończyny po konkretnej trajektorii, z dala od boku, niby w stronę ziemi, ale nie zupełnie, bo nie chciała przesadnie marnować na to siły. Próbowała zatem przede wszystkim wykorzystać jej pęd, samej utrzymując pozycję i mogąc skorzystać z tego w następnym ruchu. O ile oczywiście odniosła sukces.
Nebbia
Ahh! Tak sobie to tłumaczyła, ale gdyby była w zupełności wyluzowana, przecież nie musiałaby tworzyć żadnej narracji.
Niech będzie, serce zabiło jej nieco szybciej i to nie w sposób który lubiła – jakby instynkt zwyciężył z sympatią.
Nie zamierzała jednak odskakiwać. Odsunęła się minimalnie na lekko zgiętych łapach, choć skupiła przede wszystkim na przekręceniu tułowia w stronę atakującej. Pomóc w przyspieszeniu tego manewru miał gwałtowniejszy ruch ogona.
Skoro Nebbia nacierała lewą, tak ona prawą, żeby sięgnąć atakującej kończyny od strony grzbietu. Zamierzała uderzyć ją płasko, trochę powyżej nadgarstka, pod kątem z góry do dołu, ale bez pośpiechu ani dramatyzmu. Uderzenie bowiem, tak jak tłumaczyła Nebbia, miało wiązać się z poprowadzeniem kończyny po konkretnej trajektorii, z dala od boku, niby w stronę ziemi, ale nie zupełnie, bo nie chciała przesadnie marnować na to siły. Próbowała zatem przede wszystkim wykorzystać jej pęd, samej utrzymując pozycję i mogąc skorzystać z tego w następnym ruchu. O ile oczywiście odniosła sukces.
Nebbia
- 03 lis 2025, 21:49
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Szczelina w dolinie
- Odpowiedzi: 150
- Odsłony: 15100
Szczelina w dolinie
Rax poderwała się nieco, gdy podziemna dotknęła tusz jednym ze szponów. Włożyła sporo pracy w coś, co teraz eksperymentalnie uszkodziła. No ale to nie problem, w końcu na tym polegała nauka, by doświadczać zarówno warsztatu, jak samych materiałów, które się na niego składały. Co innego gdyby sama musiała to zrobić!
– Jak jeszcze trochę potrenujesz pisanie, runy przestaną być koślawe. Teraz mają taki... uczenniczy charakter – pochyliła się trochę i podmuchała w kartkę, żeby przyspieszyć schnięcie.
Na zewnątrz ulewa zelżała chociaż jeśli nie lubiło się deszczu w ogóle, pozostawała irytująca.
– Wiesz co można jeszcze zrobić z tuszem? – wyprostowała się, spoglądając na zapisane zwoje z nowym błyskiem inspiracji. Nie potrafiła dostatecznie nacieszyć się faktem, że miała Nebbię całą dla siebie.
– Jak byłam mała to byłam na takim spotkaniu, gdzie prorok kazał nam narysować gwiazdozbiory. Wiesz, spojrzeć w nocne niebo, przerysować białe plamki, ale tylko takie które twoim zdaniem układają się w coś konkretnego – chcąc zrobić im więcej przestrzeni chwyciła torbę, a potem zapisane papiery i odsunęła bliżej korytarza. W pobliżu pozostał wyłącznie tusz i pióro do ewentualnego użytku.
– Nawet jeśli tusz zejdzie z powierzchni pod wpływem wody, tak skoro nie dociera tutaj deszcz, nasza twórczość powinna bez problemu utrzymać się przez wiele księżyców! Co ty na to, że zaznaczymy swoją obecność, tak dla przyszłych odwiedzacz... odwiedzających? Oooo, albo dla nas samych, jakbyśmy chciały powspominać! –
Nebbia
– Jak jeszcze trochę potrenujesz pisanie, runy przestaną być koślawe. Teraz mają taki... uczenniczy charakter – pochyliła się trochę i podmuchała w kartkę, żeby przyspieszyć schnięcie.
Na zewnątrz ulewa zelżała chociaż jeśli nie lubiło się deszczu w ogóle, pozostawała irytująca.
– Wiesz co można jeszcze zrobić z tuszem? – wyprostowała się, spoglądając na zapisane zwoje z nowym błyskiem inspiracji. Nie potrafiła dostatecznie nacieszyć się faktem, że miała Nebbię całą dla siebie.
– Jak byłam mała to byłam na takim spotkaniu, gdzie prorok kazał nam narysować gwiazdozbiory. Wiesz, spojrzeć w nocne niebo, przerysować białe plamki, ale tylko takie które twoim zdaniem układają się w coś konkretnego – chcąc zrobić im więcej przestrzeni chwyciła torbę, a potem zapisane papiery i odsunęła bliżej korytarza. W pobliżu pozostał wyłącznie tusz i pióro do ewentualnego użytku.
– Nawet jeśli tusz zejdzie z powierzchni pod wpływem wody, tak skoro nie dociera tutaj deszcz, nasza twórczość powinna bez problemu utrzymać się przez wiele księżyców! Co ty na to, że zaznaczymy swoją obecność, tak dla przyszłych odwiedzacz... odwiedzających? Oooo, albo dla nas samych, jakbyśmy chciały powspominać! –
Nebbia
- 03 lis 2025, 21:14
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Diamentowe źródełko
- Odpowiedzi: 506
- Odsłony: 74541
Diamentowe źródełko
Przetarła pysk łapą, jakby z obawy że tamta zobaczy jej łzy. Było to jednak bezsensowne zagranie, jako że krople stale skrywały fizyczny rezultat jej samopoczucia. Irytował ją deszcz, jak bije o łuski, a przy okazji niszczy to, co postrzegała za cenne. Mimo wpojonej jej uprzejmości, zamiast od razu odpowiedzieć, wzrokiem powędrowała w stronę ocalonej książki.
– Oh, to nic takiego – zaśmiała się smutno. Żadne nic takiego, było jej okropnie przykro. Papier był delikatny, więc o ile nie zniszczy się wszystko, tak na pewno część zapisu. Szkoda, bo nie miała jeszcze okazji, żeby go rozszyfrować. Przy okazji, zapewne obie były nieświadome, że suszenie zamkniętej książki mogło poskutkować nieodwracalnym sklejeniem poszczególnych kartek.
– Nie chciałam ci przeszkadzać... cokolwiek robisz – zsunęła się do zbiornika, widząc iż nie jest głęboki i podeszła do kamienia z książką. Ewidentnie bolały ją łapy, bo stąpała ostrożnie. Dopiero potem poświęciła uwagę młodszej nieznajomej i uśmiechnęła się do niej czule.
– Jestem... Rax tak w ogóle. Rax Nie-Cierpiąca-Deszczu. Najwyraźniej w przeciwieństwie do ciebie i twojego towarzysza haha – przyjrzała się zwierzęciu, choć nie wiedziała jakiego był gatunku.
Przebiśniegowa Łuska
– Oh, to nic takiego – zaśmiała się smutno. Żadne nic takiego, było jej okropnie przykro. Papier był delikatny, więc o ile nie zniszczy się wszystko, tak na pewno część zapisu. Szkoda, bo nie miała jeszcze okazji, żeby go rozszyfrować. Przy okazji, zapewne obie były nieświadome, że suszenie zamkniętej książki mogło poskutkować nieodwracalnym sklejeniem poszczególnych kartek.
– Nie chciałam ci przeszkadzać... cokolwiek robisz – zsunęła się do zbiornika, widząc iż nie jest głęboki i podeszła do kamienia z książką. Ewidentnie bolały ją łapy, bo stąpała ostrożnie. Dopiero potem poświęciła uwagę młodszej nieznajomej i uśmiechnęła się do niej czule.
– Jestem... Rax tak w ogóle. Rax Nie-Cierpiąca-Deszczu. Najwyraźniej w przeciwieństwie do ciebie i twojego towarzysza haha – przyjrzała się zwierzęciu, choć nie wiedziała jakiego był gatunku.
Przebiśniegowa Łuska
- 03 lis 2025, 19:55
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szmaragdowe ustronie
- Odpowiedzi: 1029
- Odsłony: 141428
Szmaragdowe ustronie
Rax zachichotała, słysząc jego niepasujący do aparycji głosik. Nie roztaczał wcale poważnej, surowej aury, której początkowo się po nim spodziewała. To jak inny był od Strażnika sprawiało, że jego funkcję także mogła w jakiś sposób łatwiej wyizolować, nie kojarzyć jej już z jedną osobą.
Na kolejne informacje krótko kiwnęła łbem. Z pewnością jeszcze wróci do sond, chociaż teraz bardziej interesowała ją zdolność samoobrony. Naiwnym byłoby funkcjonować na tych ziemiach, bez umiejętności walki, zwłaszcza jeśli chciała pójść z Nebbią na wspólne polowanie.
– Nie zrobiłam jeszcze dość, żeby prosić o przerwę – tupnęła łapą, pewna siebie, ale i podekscytowana perspektywą edukacji.
– Miałam już trening odnośnie walki fizycznej, więc wiem o czułych punktach albo o tym jak się ruszać – to powiedziawszy, od razu zaprezentowała bojową pozycję – lekko zgięte łapki, wygiętą w S-kę szyję i skrzydła przyciśnięte do boków, ale nie przesadnie. Nie było to tak ważne z perspektywy czarodzieja, ale też nie bez znaczenia.
– Zrobię wszystko co powiesz – oświadczyła, wyraźnie przepełniona energią, ale też czujna jego ruchów.
Osąd Gwiazd
Na kolejne informacje krótko kiwnęła łbem. Z pewnością jeszcze wróci do sond, chociaż teraz bardziej interesowała ją zdolność samoobrony. Naiwnym byłoby funkcjonować na tych ziemiach, bez umiejętności walki, zwłaszcza jeśli chciała pójść z Nebbią na wspólne polowanie.
– Nie zrobiłam jeszcze dość, żeby prosić o przerwę – tupnęła łapą, pewna siebie, ale i podekscytowana perspektywą edukacji.
– Miałam już trening odnośnie walki fizycznej, więc wiem o czułych punktach albo o tym jak się ruszać – to powiedziawszy, od razu zaprezentowała bojową pozycję – lekko zgięte łapki, wygiętą w S-kę szyję i skrzydła przyciśnięte do boków, ale nie przesadnie. Nie było to tak ważne z perspektywy czarodzieja, ale też nie bez znaczenia.
– Zrobię wszystko co powiesz – oświadczyła, wyraźnie przepełniona energią, ale też czujna jego ruchów.
Osąd Gwiazd
- 03 lis 2025, 18:24
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121490
Plac przed świątynią
Podekscytowana zaproszeniem przybyła na plac punktualnie, niedługo za prorokiem
Upewniła się, że ma w swojej torbie sporo miejsca, ale jednocześnie iż ma dość cennych przedmiotów by w razie czego móc je wymienić. Nie potrafiła powstrzymać radości,. która objawiała się podskakiwaniem ogona i częstym rozglądaniem na boki. Zawsze chciała doświadczyć błogosławieństwa bezpośrednio na sobie, bo od młodego ojciec przyzwyczajał ją do tego jak niesamowicie potrafiły wyglądać!
– Bardzo dziękuję za możliwość wyprawy Osądzie – pisnęła do niego.
Ktokolwiek oferowałby błogosławieństwo, skłoniłoby się przed nim nisko i podziękowała.
—
Osąd płaci za mnie
Wyprawa: 03,12.11
Upewniła się, że ma w swojej torbie sporo miejsca, ale jednocześnie iż ma dość cennych przedmiotów by w razie czego móc je wymienić. Nie potrafiła powstrzymać radości,. która objawiała się podskakiwaniem ogona i częstym rozglądaniem na boki. Zawsze chciała doświadczyć błogosławieństwa bezpośrednio na sobie, bo od młodego ojciec przyzwyczajał ją do tego jak niesamowicie potrafiły wyglądać!
– Bardzo dziękuję za możliwość wyprawy Osądzie – pisnęła do niego.
Ktokolwiek oferowałby błogosławieństwo, skłoniłoby się przed nim nisko i podziękowała.
—
Osąd płaci za mnie
Wyprawa: 03,12.11
- 03 lis 2025, 17:41
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Diamentowe źródełko
- Odpowiedzi: 506
- Odsłony: 74541
Diamentowe źródełko
Ugh! Znów morze z niebem zamieniło sie miejscami, tak okropnie lało. Powinna była o tym pomyśleć nim wyruszyła na daleki spacer. Jej naiwność względem łagodności zjawisk pogodowych kończyła się TU i TERAZ, ale niestety nie bez ofiar. Sunęła pod chmurami, smagana żywiołem prosto w pysk, z trudem utrzymując właściwy balans. Poszarpane błony ogonowe byly przy tej prędkości zupełnie bezużyteczne, trzepotały tylko chaotycznie, nie tylko nie utrzymując formy, a wręcz rwąc ogon na różne strony. Parodia lotnicza doprawdy, chociaż mniej spowodowana znikomym doświadczeniem smoczycy, co jej paniką. Otóż prędkość przyczyniła się do otwarcia przewieszonego przez szyję i ramię pakunku. Zebrane przez Rax materiały do rzeźbienia oraz rośliny bryznęły z wnętrza, niczyim na wpół strawione, zatrute mięso i poleciały ku ziemi, by na zawsze tam przepaść. Rax miała i tak sporo szczęścia, że zapchała torbę do pełna i to co cenniejsze znajdujące się na jej dnie, zostało w ten sposób zabezpieczone. Z tego faktu oczywiście nie zdawała sobie sprawy będąc jeszcze w przestworzach. Zapłakana nie potrafiła się skupić, ani na locie, ani na magii mającej zabezpieczyć jej dorobek. Gdy z torby wysunęła się jedna z książek, ostatecznie straciła cierpliwość. Nie mogła jej zgubić!
– No nieeeeee!! Uważaaaaaj!! – krzyknęła, pikując jak orzeł za wroną.
Niewiele brakowało by opasłe tomiszcze wylądowało prosto na głowie nieznajomej, czy jej towarzysza. Zamiast tego, rozpędzony obiekt uderzył prosto w taflę płytkiego zbiornika, ochlapując już i tak mokre futro Ziemistej.
Właścicielka przedmiotu wylądowała, na otoczonym wodą skrawku skały i odruchowo jęknęła z bólu w odpowiedzi na przeciążenie stawów. Legła na śliskiej powierzchni, nie mogąc utrzymać równowagi, ale od drobnego podtopienia powstrzymały ją ramiona skrzydeł, które odstawiła w zbiorniku, jak długonogi pająk.
Ustabilizowana w ten sposób, spojrzała prosto na nieznajomą i uśmiechnęła się zębato, chociaż z wyraźną na pysku boleścią.
– Przepraszam. Coś mi wy-wypadło po prostu
Przebiśniegowa Łuska
– No nieeeeee!! Uważaaaaaj!! – krzyknęła, pikując jak orzeł za wroną.
Niewiele brakowało by opasłe tomiszcze wylądowało prosto na głowie nieznajomej, czy jej towarzysza. Zamiast tego, rozpędzony obiekt uderzył prosto w taflę płytkiego zbiornika, ochlapując już i tak mokre futro Ziemistej.
Właścicielka przedmiotu wylądowała, na otoczonym wodą skrawku skały i odruchowo jęknęła z bólu w odpowiedzi na przeciążenie stawów. Legła na śliskiej powierzchni, nie mogąc utrzymać równowagi, ale od drobnego podtopienia powstrzymały ją ramiona skrzydeł, które odstawiła w zbiorniku, jak długonogi pająk.
Ustabilizowana w ten sposób, spojrzała prosto na nieznajomą i uśmiechnęła się zębato, chociaż z wyraźną na pysku boleścią.
– Przepraszam. Coś mi wy-wypadło po prostu
Przebiśniegowa Łuska
- 28 paź 2025, 18:36
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95572
Błękitna Rzeczka
Odetchnęła słysząc dziwaczny śmiech Malinki, choć gdy dotarła do niej treść tego co ją tak rozbawiło, na moment zmarszczyła nos. Ewidentnie było to jednak wartościowe wspomnienie, jakkolwiek destruktywne w skutkach. Każdy w końcu, nawet najlepiej chcący smok, mógł niechcący kogoś skrzywdzić. Nie zmienia to faktu, że na miejscu jej znajomej najpewniej bardzo długo zmagałaby sie z wyrzutami sumienia!
– Ooh. Właściwie nawet trochę ci pasują. To znaczy... Haha o ile to nie obraźliwe dla ciebie. Po prostu kolorystycznie sprawiają, że jesteś jeszcze bardziej interesująca – zabrawszy w końcu łapę odwróciła się do niej przodem i pozwoliła sobie na bardziej ostrożny, łagodny uśmiech. Zauważyła jak kolor na pysku smoczycy przybiera różowszwgo odcienia, ale nie była pewna cóż to może oznaczać.
– Czyli to smalec tak pogorszył sytuację? Będę pamiętać żeby się go nie dotykać kiedy już dowiem się co to jest – wzdrygnęła się na samą myśl, więc musiała aż wytrzepać ją przeczącym ruchem łba.
Gdy Malinka poważniej wspomniała o bliznach, Rax wyprostowała się jak na baczność, choć był to niepotrzebny odruch. To o czym mówiła, choć z pewnością dzieliły ich księżyce bardziej i mniej dynamicznych doświadczeń wydawało jej się znajome. Nie chciała jednak zmagać się z tym przez całe życie, które przecież niedawno zaczęła. Kąciki jej warg opadły na chwilę.
– Oh. Hmm... Czy z niewidocznymi bliznami można coś zrobić?
– Ooh. Właściwie nawet trochę ci pasują. To znaczy... Haha o ile to nie obraźliwe dla ciebie. Po prostu kolorystycznie sprawiają, że jesteś jeszcze bardziej interesująca – zabrawszy w końcu łapę odwróciła się do niej przodem i pozwoliła sobie na bardziej ostrożny, łagodny uśmiech. Zauważyła jak kolor na pysku smoczycy przybiera różowszwgo odcienia, ale nie była pewna cóż to może oznaczać.
– Czyli to smalec tak pogorszył sytuację? Będę pamiętać żeby się go nie dotykać kiedy już dowiem się co to jest – wzdrygnęła się na samą myśl, więc musiała aż wytrzepać ją przeczącym ruchem łba.
Gdy Malinka poważniej wspomniała o bliznach, Rax wyprostowała się jak na baczność, choć był to niepotrzebny odruch. To o czym mówiła, choć z pewnością dzieliły ich księżyce bardziej i mniej dynamicznych doświadczeń wydawało jej się znajome. Nie chciała jednak zmagać się z tym przez całe życie, które przecież niedawno zaczęła. Kąciki jej warg opadły na chwilę.
– Oh. Hmm... Czy z niewidocznymi bliznami można coś zrobić?
- 28 paź 2025, 14:04
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szmaragdowe ustronie
- Odpowiedzi: 1029
- Odsłony: 141428
Szmaragdowe ustronie
Smoczyca kiwnęła łbem zadowolona. Sądziła, że za wiadomościami mentalnymi kryła się jakaś większa tajemnica, a wyglądało na to, że samo zdefiniowanie własnego źródła wystarczyło aby większość pracy była już za nią. Jakież to niesamowite, że dzierżyli moc tak wielką by móc bez problemu formować rzeczywistość, czy rozmawiać ze sobą, kompletnie się nie widząc!
Skupiła się na nim. Siderus, prorok Kammanora, ten tu smok przed nią. Wyobraziła sobie kremowo-żółte jabłko zwisające z powyginanej, fioletowej gałęzi na tle ciemnego, szarofioletowego tła, a następnie spróbowała, bez żadnych innych szczegółów zmaterializować je w głowie nauczyciela wraz ze słowami
"Czy tak może być? Czy mówię teraz do ciebie?"
Potem wytrzeszczyła na niego ślepia z wyczekującym uśmiechem. Nie była pewna czy wiadomość dotarła, ani czy istniała jakaś metoda, aby się tego upewnić.
– Na pewno jeszcze porozmawiam z Naranleą – dodała jeszcze, jakby niezależnie i rzeczywiście zanotowała gdzieś w tyle głowy żeby w tym celu odwiedzić świątynię.
Osąd Gwiazd
Skupiła się na nim. Siderus, prorok Kammanora, ten tu smok przed nią. Wyobraziła sobie kremowo-żółte jabłko zwisające z powyginanej, fioletowej gałęzi na tle ciemnego, szarofioletowego tła, a następnie spróbowała, bez żadnych innych szczegółów zmaterializować je w głowie nauczyciela wraz ze słowami
"Czy tak może być? Czy mówię teraz do ciebie?"
Potem wytrzeszczyła na niego ślepia z wyczekującym uśmiechem. Nie była pewna czy wiadomość dotarła, ani czy istniała jakaś metoda, aby się tego upewnić.
– Na pewno jeszcze porozmawiam z Naranleą – dodała jeszcze, jakby niezależnie i rzeczywiście zanotowała gdzieś w tyle głowy żeby w tym celu odwiedzić świątynię.
Osąd Gwiazd
- 28 paź 2025, 13:44
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Łączka Przy Skale
- Odpowiedzi: 637
- Odsłony: 76997
Łączka Przy Skale
Pierwsze zagadnienie było łatwe, przynajmniej w omawianej przez nich teorii, bowiem zdawała sobie sprawę, że prawdziwy przywódca mógłby mieć więcej pytań, zarzutów i uprzedzeń. Tym bardziej, przymajmniej dopóki nie była zdesperowana, nie czuła ciśnienia aby stać się częścią grupy. Samo trenowanie perswazji było jednak interesujące. Kojarzyło jej się z analizowaniem procesów myślowych by w próżni, nim rzeczywiście wyjdą na światło dzienne, ocenić ich użyteczność. Ojciec, jakikolwiek nie był, uczył ją zarówno o użyteczności tej strategii, jak i bardziej mglistej idei "szczerości intelektualnej". W drugim, podanym przez Verso przykładzie, mogło się to okazać istotne.
– Hmm... – zastanowiła się, mrużąc ślepia. Przykład samca był bardzo konkretny, więc ciekawiło ją czy w obliczu problemów stadnych, o których sam wspomniał, miało to jakiś związek.
– Ojciec mówił mi, że to tradycje mają służyć smokom, a nie smoki tradycjom. Zależy w takim razie co jest powodem rozłamu bo... Czemu wydarzył się tak nagle? Dlaczego w tym przykładzie część współstadnych stała się wroga wobec bogów? Albo czy któryś z gości ich skrzywdził, że ich teraz nie chcą? Gdybym miała dość hm... autorytetu, to chciałabym, żebyśmy wszyscy siedli i o tym porozmawiali, zarysowując wady i zalety każdego z rozwiązań. Gdybym miała to jakoś mocniej uprościć too... wybrałabym opcję, która jest mniej ograniczająca jednostkowo? Bo przecież można się rozwijać i zachowywać jakieś granice jednocześnie – zdawała sobie sprawę, że najpewniej nie była to tak bezpośrednia odpowiedź jakiej oczekiwał, ale nie chciała zmyślać szczegółów sytuacji, których nie podał.
– To że jesteśmy z tego samego stada może nie znaczy, że wszyscy będziemy się lubić, ale skoro już jesteśmy... no skoro utożsamiamy się z konkretną przy-na-leżżnością to powinno nam zależeć na jakimś kompromisie – Wiadomo, kompromis kompromisowi nierówny, ale tutaj jego charakter zależał od konkretnych oczekiwań obu grup.
Pojętny Kolec
– Hmm... – zastanowiła się, mrużąc ślepia. Przykład samca był bardzo konkretny, więc ciekawiło ją czy w obliczu problemów stadnych, o których sam wspomniał, miało to jakiś związek.
– Ojciec mówił mi, że to tradycje mają służyć smokom, a nie smoki tradycjom. Zależy w takim razie co jest powodem rozłamu bo... Czemu wydarzył się tak nagle? Dlaczego w tym przykładzie część współstadnych stała się wroga wobec bogów? Albo czy któryś z gości ich skrzywdził, że ich teraz nie chcą? Gdybym miała dość hm... autorytetu, to chciałabym, żebyśmy wszyscy siedli i o tym porozmawiali, zarysowując wady i zalety każdego z rozwiązań. Gdybym miała to jakoś mocniej uprościć too... wybrałabym opcję, która jest mniej ograniczająca jednostkowo? Bo przecież można się rozwijać i zachowywać jakieś granice jednocześnie – zdawała sobie sprawę, że najpewniej nie była to tak bezpośrednia odpowiedź jakiej oczekiwał, ale nie chciała zmyślać szczegółów sytuacji, których nie podał.
– To że jesteśmy z tego samego stada może nie znaczy, że wszyscy będziemy się lubić, ale skoro już jesteśmy... no skoro utożsamiamy się z konkretną przy-na-leżżnością to powinno nam zależeć na jakimś kompromisie – Wiadomo, kompromis kompromisowi nierówny, ale tutaj jego charakter zależał od konkretnych oczekiwań obu grup.
Pojętny Kolec
- 27 paź 2025, 17:59
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Strzeżony Dąb
- Odpowiedzi: 296
- Odsłony: 27886
Strzeżony Dąb
Tłumacząc na smoczy.
To stwierdzenie zaintrygowało ją, choć wstrzymała język, by pozwolić mu dokończyć myśli. Kiwnęła natomiast głową, na znak, że przyjmuje wszystko i zapamiętuje. Nie znała tak naprawdę wielu zwierząt, więc poza dzięciołem, którego w szczegółach opisał ojciec, papuga również owiana była tajemnicą. Do czasu aż nie zapyta oczywiście.
– Trochę po nim, trochę po samej sobie – odparła w temacie ojca, skrzydłem lewej łapy przecierając gałki zmęczonych oczu.
– Praca związana ze służbą całej społeczności brzmi pociągająco, nawet jeśli bez odpowiedniej funkcji, sama nie wiem jeszcze jak się za to zabrać haha. Ale bez obaw, nie jestem zupełnie sama. – odetchnęła ze swobodą, choć gdy jej spojrzenie spoczęło na niedokończonym projekcie, skrzywiła się minimalnie. Chciała by drzewo wyglądało ładnie nim zaprosi tutaj Nebbię, czy innych znajomych.
– Jeszcze szukam swojego kierunku, ale też skupiam się na poznawaniu smoków. Obecny prorok wie o mojej sytuacji i przygarnął mnie pod swoje skrzydła jako mentor – tym razem w jej ciepłym głosie wybrzmiała nutka dumy. Może bycie uczennicą Gwiazd nie wliczało się do żadnych osiągnięć, ale przynajmniej miała jakieś życiowe podstawy.
– No, jak o poznawaniu smoków mowa, tym lepiej, że się na ciebie natykam Czajko! Wspomniałeś, że imiona twoich rodziców trzeba tłumaczyć. To znaczy, że nie są tutejsi? – nie było w jej pytaniu żadnej oceny, jedynie szczere zainteresowanie.
Świat zza Chmur
To stwierdzenie zaintrygowało ją, choć wstrzymała język, by pozwolić mu dokończyć myśli. Kiwnęła natomiast głową, na znak, że przyjmuje wszystko i zapamiętuje. Nie znała tak naprawdę wielu zwierząt, więc poza dzięciołem, którego w szczegółach opisał ojciec, papuga również owiana była tajemnicą. Do czasu aż nie zapyta oczywiście.
– Trochę po nim, trochę po samej sobie – odparła w temacie ojca, skrzydłem lewej łapy przecierając gałki zmęczonych oczu.
– Praca związana ze służbą całej społeczności brzmi pociągająco, nawet jeśli bez odpowiedniej funkcji, sama nie wiem jeszcze jak się za to zabrać haha. Ale bez obaw, nie jestem zupełnie sama. – odetchnęła ze swobodą, choć gdy jej spojrzenie spoczęło na niedokończonym projekcie, skrzywiła się minimalnie. Chciała by drzewo wyglądało ładnie nim zaprosi tutaj Nebbię, czy innych znajomych.
– Jeszcze szukam swojego kierunku, ale też skupiam się na poznawaniu smoków. Obecny prorok wie o mojej sytuacji i przygarnął mnie pod swoje skrzydła jako mentor – tym razem w jej ciepłym głosie wybrzmiała nutka dumy. Może bycie uczennicą Gwiazd nie wliczało się do żadnych osiągnięć, ale przynajmniej miała jakieś życiowe podstawy.
– No, jak o poznawaniu smoków mowa, tym lepiej, że się na ciebie natykam Czajko! Wspomniałeś, że imiona twoich rodziców trzeba tłumaczyć. To znaczy, że nie są tutejsi? – nie było w jej pytaniu żadnej oceny, jedynie szczere zainteresowanie.
Świat zza Chmur
- 27 paź 2025, 16:45
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Szczelina w dolinie
- Odpowiedzi: 150
- Odsłony: 15100
Szczelina w dolinie
Rax znów roześmiała się krótko na komentarz o śladach.
–Każda dobra nauka na pewno! Najlepiej jak da się pamiętać zarówno głową, jak resztą ciała. To chyba znaczy, że powinnam z większą sympatią spojrzeć na siniaki, których nabawiłam się podczas nauk latania – oczywiście już się z nich wyleczyła, ale nieźle jej doskwierały, gdy była młoda. To co w każdym razie przynosiło jej obecnie najwięcej radości to nie sentyment do dawnych ran, a coraz większa swoboda Nebbi, która nie tylko uśmiechała się, ale i przybliżała, żeby lepiej obserwować sam proces.
– Tak sądzisz? – przekrzywiła łeb, spoglądając na sekwencję run. Pomyślała, że dla osoby nie znającej pisma musiały wyglądać jak ornament, który przemawiał bardziej kształtem, niż treścią. Interesujące, biorąc pod uwagę, że przecież mogłaby posłużyć się trochę innym stylem, krótszą, bądź bardziej chybotliwą linią, które zmieniłyby nastrój zapisu, ale nie jego praktyczny przekaz. Przecież to genialne! Skupienie na jej pysku znów zastąpił promyczek podekscytowania.
– Moje w zapisie, twoje w brzmieniu haha! Jak wyschnie też będziesz mogła je sobie zabrać – z tymi słowami wstała i obie zapisane kartki przysunęła bliżej siebie, przy jednej ze ścian. Dobrze, że mimo ulewy na zewnątrz, mogły pozwolić sobie na suchą przestrzeń.
– Tak sobie myślę, gdybym zapisała dla ciebie parę słów zawierających wszystkie możliwe litery, to nosząc je ze sobą, mogłabyś całkiem szybko nauczyć się pisać. Gdybyśmy nie mówiły w tym samym języku byłoby trudniej, ale tak wystarczy że pójdziesz do Giganta – takiego miejsca, gdzie Wolni zapisują różne historie i będziesz podstawiać znaki ze słów które kojarzysz i wiesz jak brzmią! – zachwycona własnym procesem myśliwym aż odrobinę otworzyła skrzydła, jak gdyby chciała ująć opisywaną ideę fizycznie.
– No ale bez pośpiechu haha. Póki co wiesz, że to jest N-E-B-B-I-A – pazurem wskazała na każdą odpowiadającą dźwiękowi runę i podała samicy kolejny arkusz papieru. Zapewne niedługo będzie musiała znaleźć miejsce, żeby odnowić zapasy.
– Teraz ty powtórz zapis. Najważniejsze, żeby skręty linii albo to gdzie się przecinają było czytelne
Nebbia
–Każda dobra nauka na pewno! Najlepiej jak da się pamiętać zarówno głową, jak resztą ciała. To chyba znaczy, że powinnam z większą sympatią spojrzeć na siniaki, których nabawiłam się podczas nauk latania – oczywiście już się z nich wyleczyła, ale nieźle jej doskwierały, gdy była młoda. To co w każdym razie przynosiło jej obecnie najwięcej radości to nie sentyment do dawnych ran, a coraz większa swoboda Nebbi, która nie tylko uśmiechała się, ale i przybliżała, żeby lepiej obserwować sam proces.
– Tak sądzisz? – przekrzywiła łeb, spoglądając na sekwencję run. Pomyślała, że dla osoby nie znającej pisma musiały wyglądać jak ornament, który przemawiał bardziej kształtem, niż treścią. Interesujące, biorąc pod uwagę, że przecież mogłaby posłużyć się trochę innym stylem, krótszą, bądź bardziej chybotliwą linią, które zmieniłyby nastrój zapisu, ale nie jego praktyczny przekaz. Przecież to genialne! Skupienie na jej pysku znów zastąpił promyczek podekscytowania.
– Moje w zapisie, twoje w brzmieniu haha! Jak wyschnie też będziesz mogła je sobie zabrać – z tymi słowami wstała i obie zapisane kartki przysunęła bliżej siebie, przy jednej ze ścian. Dobrze, że mimo ulewy na zewnątrz, mogły pozwolić sobie na suchą przestrzeń.
– Tak sobie myślę, gdybym zapisała dla ciebie parę słów zawierających wszystkie możliwe litery, to nosząc je ze sobą, mogłabyś całkiem szybko nauczyć się pisać. Gdybyśmy nie mówiły w tym samym języku byłoby trudniej, ale tak wystarczy że pójdziesz do Giganta – takiego miejsca, gdzie Wolni zapisują różne historie i będziesz podstawiać znaki ze słów które kojarzysz i wiesz jak brzmią! – zachwycona własnym procesem myśliwym aż odrobinę otworzyła skrzydła, jak gdyby chciała ująć opisywaną ideę fizycznie.
– No ale bez pośpiechu haha. Póki co wiesz, że to jest N-E-B-B-I-A – pazurem wskazała na każdą odpowiadającą dźwiękowi runę i podała samicy kolejny arkusz papieru. Zapewne niedługo będzie musiała znaleźć miejsce, żeby odnowić zapasy.
– Teraz ty powtórz zapis. Najważniejsze, żeby skręty linii albo to gdzie się przecinają było czytelne
Nebbia
- 27 paź 2025, 16:12
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Pęknięcie w skale
- Odpowiedzi: 12
- Odsłony: 85
Pęknięcie w skale
Westchnęła zdyszana, w końcu się zatrzymując. Może to pobudzenie wywołane ruchem, ale w środku dziwnie reagowała na jej bliskość. Jakby powietrze stawało się gorętsze, a przez ciało przebiegał mrowiący prąd. Była jak drapieżnik szykujący się do akcji, przepełniona po brzegi ekscytacją i gotowością. Spoglądała na nią kątem ślepia, minimalnie kiwając łbem podczas analizowania podawanych instrukcji.
– Prowadź, płynnie – mruknęła do siebie, na chwilę uwagę poświęcając kończynie, którą wykonała prawidłowy, bardziej przemyślany gest. Wyobraziła sobie jak wykorzystuje pęd przeciwnika, odgarniając jego łapę na bok, w międzyczasie minimalnie od niego odstępując.
Na komentarz dotyczący głosu jako broni, prychnęła żartobliwie, ale kiwnęła łbem. Jasne, że w realnej potyczce raczej nie biegałaby wokół przeciwnika śmiejąc się i wierzgając. W realnej potyczce także nie wpatrywałaby się w nauczyciela w ten sam uważny, ale poruszony sposób.
Odetchnęła głęboko, przygotowując się przed kolejną serią pół praktycznych, pół teoretycznych ćwiczeń. Co innego w końcu wyobrażać sobie, że w coś trafia, a poczuć opór ciała – sam ruch był jednak podobny, a liczyła się przede wszystkim praca łap, odpowiedni oddech, no i technika. Gdy nauczycielka dała jej przestrzeń, Rax zniżyła się na łapach i wyskoczyła w stronę wyimaginowanego wroga.
– Krótko, pierś! – krzyknęła, przedarłszy się do jego przestrzeni osobistej. Uniosła przednią część ciała minimalnie, wybiwszy się z dłoni i wyprowadziła cios prawą łapą, od spodu w górę, rozcapierzonymi szponami. Cięłaby w ten sposób płytko, ale na rozległej przestrzeni, przez całą pierś. Tylne łapy i ogon wystarczyłyby aby chwilowo utrzymać ją w stójce, choć nie prostowałaby się specjalnie, jakby chciała sięgnąć jabłka wiszącego na gałęzi. Jej linia grzbietu dominująco pozostała pozioma.
Wylądowawszy z powrotem po wymierzonym ataku, postąpiłaby dwa kroki naprzód.
– Przeciwnik pozostaje w tyle, sądzi że to okazja by ugryźć mnie w zad, a wtedy ha! – Odskoczyła zgrabnie, całym ciałem, na bok, choć było to bardziej przygotowanie ataku, niż unik. Długi ogon przeciął powietrze po łuku, ze świstem prowadząc uzbrajające go kolce. To właśnie one sięgnęłyby celu, który w tym przypadku okazałby się prawdopodobnie bokiem przeciwnika. Nie musiała wkładać w to działanie wiele siły, ot sporo impaktu nadawał sam rozpęd, a kolce były wręcz stworzone do dziurawienia mięsa.
– Trafiam celu, potem szarpię! – przemieściła się na łapach, ściągając ogon za sobą, a tym samym niedelikatnie wydobywając go z kłutej rany. Potem ruszyła przed siebie, biegnąc, lecz nie na tyle, by niepotrzebnie tracić energię, a jedynie ponownie dostosować pozycję i złapać lepszy ogląd na przeciwnika. Choć w praktyce nie istniał, Nebbia mogła z łatwością wyobrazić sobie, gdzie stał, bowiem Rax konsekwentnie śledziła wzrokiem jego pozycję.
Ruszyła na niego, początkowo jedynie odrobinę pochylając łeb, ale potem zniżając go jeszcze mocniej, by na przód sterczał jej wygięty róg czołowy. Niczym jeleń, zatrzymała się przed samym wrogiem równie gwałtownie, co poruszyła samym łbem, zadzierając go do góry. Wyhamowała zarówno łapami, jak lekko uniesionym ogonem, który stanowił idealną przeciwwagę do jej manewru. Tylne łapy posłużyły jej w kolejnym uderzeniu serca do wykonania silniejszego pchnięcia potencjalnie śmiertelnym narzędziem. Ze względu na jego zakrzywienie, kolejny, dynamiczny ruch łbem w lewo sugerował, że atak zwieńczyłaby dodatkowymi obrażeniami związanymi z szarpnięciem.
– Szyja tylko kiedy zależy mi na zabiciu – sapnęła, cofając się zdyszana i znów ruszyła sprężystym krokiem, choć jej wzrok zmienił cel, jak gdyby wyobraziła sobie, że z jednym oponentem zdążyła już zwyciężyć.
– A co gdybym zaatakowała skrzydłem? Ramię jest długie, silne, zaopatrzone w równie silne pazury co dłonie? Chociaż może nie, bo przez wielkość, także rozpędza się dłużej... – niby pytała, ale także odpowiadała samej sobie. Potem w końcu przystanęła, przodem zwracając się do nauczycielki.
– Zgięcia łap, miękkie fragmenty na ciele, szyja, czaszka – powtórzyła co istotne i uspokoiła oddech. Nie w zupełności jednak, bo bicie serca przyspieszał nie tylko ruch, ale także samo patrzenie na Nebbię.
– Jeszcze nie wiem co będę najbardziej rozwijać, w sensie zwinność, czy siłę. Z czasem pewnie jeszcze zdołam się przekonać – wszak ogółem najbardziej ciągnęło ją do magii, choć nie wykluczała że lubiła ruch.
– No, ale co teraz? – wyszczerzyła zęby w uśmieszku, końcówką ogona kreśląc ósemki.
Nebbia
– Prowadź, płynnie – mruknęła do siebie, na chwilę uwagę poświęcając kończynie, którą wykonała prawidłowy, bardziej przemyślany gest. Wyobraziła sobie jak wykorzystuje pęd przeciwnika, odgarniając jego łapę na bok, w międzyczasie minimalnie od niego odstępując.
Na komentarz dotyczący głosu jako broni, prychnęła żartobliwie, ale kiwnęła łbem. Jasne, że w realnej potyczce raczej nie biegałaby wokół przeciwnika śmiejąc się i wierzgając. W realnej potyczce także nie wpatrywałaby się w nauczyciela w ten sam uważny, ale poruszony sposób.
Odetchnęła głęboko, przygotowując się przed kolejną serią pół praktycznych, pół teoretycznych ćwiczeń. Co innego w końcu wyobrażać sobie, że w coś trafia, a poczuć opór ciała – sam ruch był jednak podobny, a liczyła się przede wszystkim praca łap, odpowiedni oddech, no i technika. Gdy nauczycielka dała jej przestrzeń, Rax zniżyła się na łapach i wyskoczyła w stronę wyimaginowanego wroga.
– Krótko, pierś! – krzyknęła, przedarłszy się do jego przestrzeni osobistej. Uniosła przednią część ciała minimalnie, wybiwszy się z dłoni i wyprowadziła cios prawą łapą, od spodu w górę, rozcapierzonymi szponami. Cięłaby w ten sposób płytko, ale na rozległej przestrzeni, przez całą pierś. Tylne łapy i ogon wystarczyłyby aby chwilowo utrzymać ją w stójce, choć nie prostowałaby się specjalnie, jakby chciała sięgnąć jabłka wiszącego na gałęzi. Jej linia grzbietu dominująco pozostała pozioma.
Wylądowawszy z powrotem po wymierzonym ataku, postąpiłaby dwa kroki naprzód.
– Przeciwnik pozostaje w tyle, sądzi że to okazja by ugryźć mnie w zad, a wtedy ha! – Odskoczyła zgrabnie, całym ciałem, na bok, choć było to bardziej przygotowanie ataku, niż unik. Długi ogon przeciął powietrze po łuku, ze świstem prowadząc uzbrajające go kolce. To właśnie one sięgnęłyby celu, który w tym przypadku okazałby się prawdopodobnie bokiem przeciwnika. Nie musiała wkładać w to działanie wiele siły, ot sporo impaktu nadawał sam rozpęd, a kolce były wręcz stworzone do dziurawienia mięsa.
– Trafiam celu, potem szarpię! – przemieściła się na łapach, ściągając ogon za sobą, a tym samym niedelikatnie wydobywając go z kłutej rany. Potem ruszyła przed siebie, biegnąc, lecz nie na tyle, by niepotrzebnie tracić energię, a jedynie ponownie dostosować pozycję i złapać lepszy ogląd na przeciwnika. Choć w praktyce nie istniał, Nebbia mogła z łatwością wyobrazić sobie, gdzie stał, bowiem Rax konsekwentnie śledziła wzrokiem jego pozycję.
Ruszyła na niego, początkowo jedynie odrobinę pochylając łeb, ale potem zniżając go jeszcze mocniej, by na przód sterczał jej wygięty róg czołowy. Niczym jeleń, zatrzymała się przed samym wrogiem równie gwałtownie, co poruszyła samym łbem, zadzierając go do góry. Wyhamowała zarówno łapami, jak lekko uniesionym ogonem, który stanowił idealną przeciwwagę do jej manewru. Tylne łapy posłużyły jej w kolejnym uderzeniu serca do wykonania silniejszego pchnięcia potencjalnie śmiertelnym narzędziem. Ze względu na jego zakrzywienie, kolejny, dynamiczny ruch łbem w lewo sugerował, że atak zwieńczyłaby dodatkowymi obrażeniami związanymi z szarpnięciem.
– Szyja tylko kiedy zależy mi na zabiciu – sapnęła, cofając się zdyszana i znów ruszyła sprężystym krokiem, choć jej wzrok zmienił cel, jak gdyby wyobraziła sobie, że z jednym oponentem zdążyła już zwyciężyć.
– A co gdybym zaatakowała skrzydłem? Ramię jest długie, silne, zaopatrzone w równie silne pazury co dłonie? Chociaż może nie, bo przez wielkość, także rozpędza się dłużej... – niby pytała, ale także odpowiadała samej sobie. Potem w końcu przystanęła, przodem zwracając się do nauczycielki.
– Zgięcia łap, miękkie fragmenty na ciele, szyja, czaszka – powtórzyła co istotne i uspokoiła oddech. Nie w zupełności jednak, bo bicie serca przyspieszał nie tylko ruch, ale także samo patrzenie na Nebbię.
– Jeszcze nie wiem co będę najbardziej rozwijać, w sensie zwinność, czy siłę. Z czasem pewnie jeszcze zdołam się przekonać – wszak ogółem najbardziej ciągnęło ją do magii, choć nie wykluczała że lubiła ruch.
– No, ale co teraz? – wyszczerzyła zęby w uśmieszku, końcówką ogona kreśląc ósemki.
Nebbia
- 25 paź 2025, 13:23
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Strzeżony Dąb
- Odpowiedzi: 296
- Odsłony: 27886
Strzeżony Dąb
Pracowała. Pracowała. Pracowała.
Palce plątały się jej z wycieńczenia, oczy lepiły sennie, ale kontynuowała. Była zdenerwowana. Zaczęła z entuzjazmem, ale teraz nie było w jej działaniu ani krztyny przyjemności. Chciała, żeby w końcu było dobrze, a wychodził krzywy flak. Ughh!!
– AAAAWŻUBR! – krzyknęła, niemal podskakując, gdy usłyszała czyjś głos. Była doprawdy tak zahipnotyzowana szyciem, że nie zauważyła jak się czai? Strasznie nieodpowiedzialne, nawet na z grubsza pokojowych ziemiach.
– Oh, Czajka? Bo się czaisz hahaha – nerwy szybko opadły, a odetchnąwszy Rax zaczęła się śmiać. Przez moment czuła, że nawet gdyby chciała, nie mogłaby przestać. Nie żeby było w jego imieniu coś złego, po prostu dobrze zgrało się z okolicznością.
– Ah przepraszam długo pracowałam i chyba z wyczerpania wyłączyła mi się część zmysłów, włącznie z rozsądkiem – wstając, skłoniła się przed nim nisko. Mimo uśmiechu na pysku i nagłego dobrego nastroju, była jednak trochę zażenowana.
– Ja jestem Rax. Tak naprawdę wyklułam się na wolnych stadach. Może kojarzysz mojego ojca, Strażnika Gwiazd – mówiąc to zabrzmiała już poważniej.
– Nie ma go już, ale ja zostałam
Świat zza Chmur
Palce plątały się jej z wycieńczenia, oczy lepiły sennie, ale kontynuowała. Była zdenerwowana. Zaczęła z entuzjazmem, ale teraz nie było w jej działaniu ani krztyny przyjemności. Chciała, żeby w końcu było dobrze, a wychodził krzywy flak. Ughh!!
– AAAAWŻUBR! – krzyknęła, niemal podskakując, gdy usłyszała czyjś głos. Była doprawdy tak zahipnotyzowana szyciem, że nie zauważyła jak się czai? Strasznie nieodpowiedzialne, nawet na z grubsza pokojowych ziemiach.
– Oh, Czajka? Bo się czaisz hahaha – nerwy szybko opadły, a odetchnąwszy Rax zaczęła się śmiać. Przez moment czuła, że nawet gdyby chciała, nie mogłaby przestać. Nie żeby było w jego imieniu coś złego, po prostu dobrze zgrało się z okolicznością.
– Ah przepraszam długo pracowałam i chyba z wyczerpania wyłączyła mi się część zmysłów, włącznie z rozsądkiem – wstając, skłoniła się przed nim nisko. Mimo uśmiechu na pysku i nagłego dobrego nastroju, była jednak trochę zażenowana.
– Ja jestem Rax. Tak naprawdę wyklułam się na wolnych stadach. Może kojarzysz mojego ojca, Strażnika Gwiazd – mówiąc to zabrzmiała już poważniej.
– Nie ma go już, ale ja zostałam
Świat zza Chmur
- 25 paź 2025, 11:54
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95572
Błękitna Rzeczka
Jakże niesamowitym była stworzeniem. Poniekąd przekonywała się do jej wyglądu, bo choć wciąż wzbudzał w niej ciarki, praktycznie z każdym jej gestem oferował coś nowego. Niemy śmiech, wzbogacony mentalnym przekazem zainspirował kolejne pytania, choć Rax postanowiła uprzejmie z nimi poczekać. Dobrze, bo temat blizn i tak zdominował całą uwagę.
Gdy Malinka zaoferowała dotknięcie zreformowanej skóry, przez moment zastanawiała się czy to podstęp. Nie chciała wychodzić na nachalną albo zbyt dotykalską, nawet jesli całkiem lubiła bliskość. Co najważniejsze w każdym razie, nie chciałaby Malinki niechcący uprzedmiotowić jakby była obiektem badań. Spojrzała na nią pytająco, aby upewnić się czy mówi prawdę. Co jeśli Malinka nie była smokiem, lecz mimikującym smoka zwierzem, który niczym wąż, czekał aż ofiara będzie dość blisko, aby się wokół niej owinąć? Nieznajoma była wszak długa, a jej przednie łapy wyglądały na wystarczająco silne aby przyszpilić ją do ziemi, czy poharatać.
Ahhh, co za okropne myśli! Nie była sarną, żeby pozwalać lękom tak nad sobą władać. Trochę ostrożności wypadało mieć, to prawda, ale to nie tak, że Malinka specjalnie czekała przy rzece licząc, ze ktoś dotknie jej blizn.
Kiwnęła głową z determinacją, dając znak samej sobie, że powinna wyciągnąć łapę i tak też uczyniła. Pogładziła jej nierówną fakturę, wiodąc palcami delikatnie, jakby istniała jakakolwiek szansa, że mogłaby ją uszkodzić. Z fascynacją badała ją przez chwilę nic nie mówiąc, aż sięgnęła do podstawy błony.
–Jak to spaliło cię słońce? – nie cofając kończyny, znów spojrzała w stronę łba rozmówczyni. Wydawała się zaskoczona jej stwierdzeniem, a jednocześnie jakby automatycznie wierzyła jej i wyrażała współczucie.
– Czy to bezpieczne żebyś teraz przebywała na powierzchni? Może jesteś jednak bardziej wężowa i morska, niż podziemna. Chyba, że jaskiniowy to jakiś wariant morskiego i podziemnego...
Nie myślałaś żeby... uh... wyleczyć się u Erycala? – Nie chciała sugerować, że musi, ale skoro miała ograniczone czucie, wydawało się to logiczne rozwiązanie.
Kordialna Łuska
Gdy Malinka zaoferowała dotknięcie zreformowanej skóry, przez moment zastanawiała się czy to podstęp. Nie chciała wychodzić na nachalną albo zbyt dotykalską, nawet jesli całkiem lubiła bliskość. Co najważniejsze w każdym razie, nie chciałaby Malinki niechcący uprzedmiotowić jakby była obiektem badań. Spojrzała na nią pytająco, aby upewnić się czy mówi prawdę. Co jeśli Malinka nie była smokiem, lecz mimikującym smoka zwierzem, który niczym wąż, czekał aż ofiara będzie dość blisko, aby się wokół niej owinąć? Nieznajoma była wszak długa, a jej przednie łapy wyglądały na wystarczająco silne aby przyszpilić ją do ziemi, czy poharatać.
Ahhh, co za okropne myśli! Nie była sarną, żeby pozwalać lękom tak nad sobą władać. Trochę ostrożności wypadało mieć, to prawda, ale to nie tak, że Malinka specjalnie czekała przy rzece licząc, ze ktoś dotknie jej blizn.
Kiwnęła głową z determinacją, dając znak samej sobie, że powinna wyciągnąć łapę i tak też uczyniła. Pogładziła jej nierówną fakturę, wiodąc palcami delikatnie, jakby istniała jakakolwiek szansa, że mogłaby ją uszkodzić. Z fascynacją badała ją przez chwilę nic nie mówiąc, aż sięgnęła do podstawy błony.
–Jak to spaliło cię słońce? – nie cofając kończyny, znów spojrzała w stronę łba rozmówczyni. Wydawała się zaskoczona jej stwierdzeniem, a jednocześnie jakby automatycznie wierzyła jej i wyrażała współczucie.
– Czy to bezpieczne żebyś teraz przebywała na powierzchni? Może jesteś jednak bardziej wężowa i morska, niż podziemna. Chyba, że jaskiniowy to jakiś wariant morskiego i podziemnego...
Nie myślałaś żeby... uh... wyleczyć się u Erycala? – Nie chciała sugerować, że musi, ale skoro miała ograniczone czucie, wydawało się to logiczne rozwiązanie.
Kordialna Łuska
- 24 paź 2025, 6:44
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Strzeżony Dąb
- Odpowiedzi: 296
- Odsłony: 27886
Strzeżony Dąb
Przystanęła przy Dębie. Co za miejsce. Nie do życia.
Jak dotąd omijała je szerokim łukiem, ze względu na wspomnienia. Dopiero ostatnio naszło ją, że wcale nie powinna. Nie wina drzewa, że Strażnik kłamał, ani nie wina drzewa, że siostry nie miały kontaktu. Równie dobrze mogła skorzystać z faktu że wiedziała jak się po nim poruszać, bądź że istniały nań wyłożone już jakieś fundamenty. Ponieważ to wszystko było dawno, musiała jednak sporo czasu spędzić na dostosowaniu miejsca pod swoje potrzeby. Nieużywany jak dotąd wełniany koc wcisnęła w odświeżone i poszerzone legowisko, w którym niegdyś wypoczywała jako pisklę. Nie chcąc, żeby przemókł w czasie zimy, nad nim rozpięła skórzany namiot. W tym celu musiała porozdzierać go tu i ówdzie, zabierając mu jego dawną funkcję, ale nie widziała w tym żadnego problemu. Teraz był jej o wiele bardziej przydatny jako osłona, a przy tym ogromna torba, w której mogła pochować swoje drobiazgi.
Bardzo angażująca robota, zwłaszcza kiedy chciało się wszystko mieć zrobione za pierwszym razem. Gdy skończyła, styrana wyłożyła się przy pniu. Łapy nadal jednak pracowały, po prostu nie balansowała już na zdradliwych gałęziach. W ramach kolejnego urozmaicenia, z resztek pozostałych jej ze ścian namiotu, próbowała stworzyć mniejsze torby. Nie miała nici, więc korzystała z samodzielnie wyciętych pasków, które następnie plotła ze sobą, dla dodatkowego wzmocnienia. Czy była w tym dobra? Nie koniecznie, dlatego zajmowało jej to kolejne godziny. Słońce świeciło jeszcze, ale powoli zmierzało ku zachodowi. A Rax nadal pracowała.
Świat zza Chmur
Jak dotąd omijała je szerokim łukiem, ze względu na wspomnienia. Dopiero ostatnio naszło ją, że wcale nie powinna. Nie wina drzewa, że Strażnik kłamał, ani nie wina drzewa, że siostry nie miały kontaktu. Równie dobrze mogła skorzystać z faktu że wiedziała jak się po nim poruszać, bądź że istniały nań wyłożone już jakieś fundamenty. Ponieważ to wszystko było dawno, musiała jednak sporo czasu spędzić na dostosowaniu miejsca pod swoje potrzeby. Nieużywany jak dotąd wełniany koc wcisnęła w odświeżone i poszerzone legowisko, w którym niegdyś wypoczywała jako pisklę. Nie chcąc, żeby przemókł w czasie zimy, nad nim rozpięła skórzany namiot. W tym celu musiała porozdzierać go tu i ówdzie, zabierając mu jego dawną funkcję, ale nie widziała w tym żadnego problemu. Teraz był jej o wiele bardziej przydatny jako osłona, a przy tym ogromna torba, w której mogła pochować swoje drobiazgi.
Bardzo angażująca robota, zwłaszcza kiedy chciało się wszystko mieć zrobione za pierwszym razem. Gdy skończyła, styrana wyłożyła się przy pniu. Łapy nadal jednak pracowały, po prostu nie balansowała już na zdradliwych gałęziach. W ramach kolejnego urozmaicenia, z resztek pozostałych jej ze ścian namiotu, próbowała stworzyć mniejsze torby. Nie miała nici, więc korzystała z samodzielnie wyciętych pasków, które następnie plotła ze sobą, dla dodatkowego wzmocnienia. Czy była w tym dobra? Nie koniecznie, dlatego zajmowało jej to kolejne godziny. Słońce świeciło jeszcze, ale powoli zmierzało ku zachodowi. A Rax nadal pracowała.
Świat zza Chmur
- 23 paź 2025, 22:57
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Parujące Źródło
- Odpowiedzi: 564
- Odsłony: 62047
Parujące Źródło
// wybacz za późny odpis, na moment wypadłam z formy, ale już jestem!
Rax kiwnęła łbem z aprobatą.
– Łucznik i spostrzegawczość, świetny pomysł! Niech Tarany, a nie Wojownicy będą związane z siłą, tak jak mówisz. Wojownicy mogą wiązać się z prostymi czynnościami z szerokiego zakresu, jak Adepci, byle nie było to coś co już reprezentują inne figury! Heej Tagigo, dobra w tym jesteś – zauważyła z dumą i choć nie mogła przyjacielsko klepnąć jej w bark, energicznie przestąpiła z łapy na łapę.
– Słuchaj, mam jeszcze taki pomysł, jak już sobie tak wszystko zbieram w całość. Każda z nas ma... – przeliczyła od nowa, dla pewności.
– Po szesnaście pionków. No to niech gra ma w całości trzy rundy. Runda pisklęcia, runda adepta i runda... pełnej rangi. O wiem, może powinnam to zapisywać! – z tą myślą samica czym prędzej sięgnęła po torbę i zeń wydobyła arkusz papieru, pióro i tusz. Coraz lepiej szło jej pisanie, nawet jeśli nie idealnie.
Z zadowoleniem zaprezentowała przed Tagigo, jak sprawnie potrafi poruszać złocistym narzędziem między palcami, a potem zamoczyła je w ciemnej mazi z buteleczki.
– Zapiszę, żeby nie zapomnieć – ułożyła się wygodnie przy planszy, a sam arkusz papieru wyłożyła na książce, którą również wyjęła z torby. Dużo tam miała skarbów!
– Skoro mamy szesnaście, to na dwie rundy przypadnie nam pięć figur, a na jedną, może tę najłatwiejszą – cztery – parę razy coś skrobnąwszy na chwilę zamilkła i spojrzała ku planszy. Młoda już ustawiła swoje figury, więc nie chciała żeby czuła się pokrzywdzona nagle narzuconą zmianą.
– Nie będziesz miała nic przeciwko, żeby od nowa ustawić swoje figury? – w ramach zachęty, ogonem strąciła swoje własne.
– Gdybyśmy mieli ograniczoną ilość tego co wystawiamy w danym momencie i więcej rund, to gra mogłaby być bardziej ekscytująca! Twoje ustawienie pionków to coś co ja pokonuję poprzez robienie czynności, które mi narzucisz – byle związanych z ich typem. Wyobraź sobie, że z przodu masz wojownika i taran. Ja mogę wybrać, jaką figurę chcę zdobyć w pierwszej kolejności, ale ty narzucasz mi zadanie. Jak wojownik to... cokolwiek sobie wymyślisz, bo adepci są jeszcze niezdecydowani. Jak to zrobię, to w ramach zwycięstwa zabieram figurę do siebie. A potem, potem będzie twoja tura i zrobisz to, co sobie wybierzesz z pierwszego rzędu, ale co też narzuci ci ustawienie figur po mojej stronie planszy. Zabawa polega też na tym, żeby zmęczyć przeciwnika i na koniec zostawić mu to, co najtrudniejsze. Trochę się powtarzam, bo sama muszę nadążyć. Co ty na to?
Uśmiechnięta Łuska
Rax kiwnęła łbem z aprobatą.
– Łucznik i spostrzegawczość, świetny pomysł! Niech Tarany, a nie Wojownicy będą związane z siłą, tak jak mówisz. Wojownicy mogą wiązać się z prostymi czynnościami z szerokiego zakresu, jak Adepci, byle nie było to coś co już reprezentują inne figury! Heej Tagigo, dobra w tym jesteś – zauważyła z dumą i choć nie mogła przyjacielsko klepnąć jej w bark, energicznie przestąpiła z łapy na łapę.
– Słuchaj, mam jeszcze taki pomysł, jak już sobie tak wszystko zbieram w całość. Każda z nas ma... – przeliczyła od nowa, dla pewności.
– Po szesnaście pionków. No to niech gra ma w całości trzy rundy. Runda pisklęcia, runda adepta i runda... pełnej rangi. O wiem, może powinnam to zapisywać! – z tą myślą samica czym prędzej sięgnęła po torbę i zeń wydobyła arkusz papieru, pióro i tusz. Coraz lepiej szło jej pisanie, nawet jeśli nie idealnie.
Z zadowoleniem zaprezentowała przed Tagigo, jak sprawnie potrafi poruszać złocistym narzędziem między palcami, a potem zamoczyła je w ciemnej mazi z buteleczki.
– Zapiszę, żeby nie zapomnieć – ułożyła się wygodnie przy planszy, a sam arkusz papieru wyłożyła na książce, którą również wyjęła z torby. Dużo tam miała skarbów!
– Skoro mamy szesnaście, to na dwie rundy przypadnie nam pięć figur, a na jedną, może tę najłatwiejszą – cztery – parę razy coś skrobnąwszy na chwilę zamilkła i spojrzała ku planszy. Młoda już ustawiła swoje figury, więc nie chciała żeby czuła się pokrzywdzona nagle narzuconą zmianą.
– Nie będziesz miała nic przeciwko, żeby od nowa ustawić swoje figury? – w ramach zachęty, ogonem strąciła swoje własne.
– Gdybyśmy mieli ograniczoną ilość tego co wystawiamy w danym momencie i więcej rund, to gra mogłaby być bardziej ekscytująca! Twoje ustawienie pionków to coś co ja pokonuję poprzez robienie czynności, które mi narzucisz – byle związanych z ich typem. Wyobraź sobie, że z przodu masz wojownika i taran. Ja mogę wybrać, jaką figurę chcę zdobyć w pierwszej kolejności, ale ty narzucasz mi zadanie. Jak wojownik to... cokolwiek sobie wymyślisz, bo adepci są jeszcze niezdecydowani. Jak to zrobię, to w ramach zwycięstwa zabieram figurę do siebie. A potem, potem będzie twoja tura i zrobisz to, co sobie wybierzesz z pierwszego rzędu, ale co też narzuci ci ustawienie figur po mojej stronie planszy. Zabawa polega też na tym, żeby zmęczyć przeciwnika i na koniec zostawić mu to, co najtrudniejsze. Trochę się powtarzam, bo sama muszę nadążyć. Co ty na to?
Uśmiechnięta Łuska
- 23 paź 2025, 22:03
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95572
Błękitna Rzeczka
Rax przekrzywiła łeb, raz jeszcze, tym razem bez krępacji śledząc kształt rozmówczyni.
– Wiesz, niedawno dowiedziałam się, o rasie "podziemnej" – wtrąciła z namysłem. Nebbia na pewno nie chciałaby celowo wprowadzić jej w błąd, stąd była ciekawa ile smoków z zewnątrz mogło posiadać własną nazwę na wariant istniejący u Wolnych. Fakt iż smoczyca, bądź przynamniej jej rodzice nie wykluli się tutaj, patrząc na wygląd, wydawał się oczywisty.
– Jaskiniowa i podziemna brzmi podobnie, więc może to to samo albo jakaś wariacja? No i jesteś dłuuuuuga, najdłuższy smok jakiego widziałam! Więc może jeszcze wężowa! –
Smoczyca nie zamierzała pozostać dłużna i w zamian podzieliła się z Rax własnymi spostrzeżeniami. Drzewną krew było widać jak żubra na stepie, choć morską...
Rax obejrzała samą siebie, jej ślepia zaś automatycznie spoczęły na błonach zdobiących boki u podstawy szyi. Następnie bliżej piersi przysunęła okraszony niebieskimi, trójkątnymi błonami ogon. Ojciec nigdy nie opowiadał jej o domieszkach morskiej krwi, ale może miała coś po dziadkach?
Prychnęła rozbawiona na wzmaiankę o rybach.
– Niebieskie błony mam po ojcu, a on był drzewnym. Mama była wywernowa. To z niej mam duże skrzydła i sprawne palce u nich – nie poprawiała obcej żeby się mądrzyć, po prostu zawsze czuła potrzebę sprostowania, gdy znała poprawną informację. Tak zwykł czynił ojciec i o ile nie chciała się z nim zbytnio utożsamiać, sądziła że to dobra cecha. Już teraz w nie omijaniu prawdy była tysiąc razy lepsza od niego.
– Ale rozumiem skąd założeee... – aż zamknęła pysk, gdy obca zaczęła płynąć ku niej. Choć jej ciało było przedziwne i mało smocze, gdy wiła się w rzece wyglądała całkiem urodziwie, jak kolorowy wąż.
– Łooah... – mruknęła, już z bliska mogąc zbadać jej sylwetkę.
– Mi też... miło cię poznać Malinko – zabawne imię, na pewno kontrastujące brzmieniem z samym wyglądem. Nie chciała jednak zbytnio poświęcać się pierwszemu wrażeniu, a przynajmniej nie temu negatywnemu. Krótko potrząsnęła łbem.
– Czy to też jest... część twojej naturalnej aparycji? – łapą wskazała na różowe fragmenty jej ciała. Nie przypominały wcale naturalnych, wyglądały prędzej jak obrażenia, ale nie chciała zakładać. Może taka się urodziła?
– Czy to cię boli? – jej głos wybrzmiał z mieszanką współczucia i zaciekawienia. Na szczęście miała dość manier aby jej nie dotykać.
Kordialna Łuska
– Wiesz, niedawno dowiedziałam się, o rasie "podziemnej" – wtrąciła z namysłem. Nebbia na pewno nie chciałaby celowo wprowadzić jej w błąd, stąd była ciekawa ile smoków z zewnątrz mogło posiadać własną nazwę na wariant istniejący u Wolnych. Fakt iż smoczyca, bądź przynamniej jej rodzice nie wykluli się tutaj, patrząc na wygląd, wydawał się oczywisty.
– Jaskiniowa i podziemna brzmi podobnie, więc może to to samo albo jakaś wariacja? No i jesteś dłuuuuuga, najdłuższy smok jakiego widziałam! Więc może jeszcze wężowa! –
Smoczyca nie zamierzała pozostać dłużna i w zamian podzieliła się z Rax własnymi spostrzeżeniami. Drzewną krew było widać jak żubra na stepie, choć morską...
Rax obejrzała samą siebie, jej ślepia zaś automatycznie spoczęły na błonach zdobiących boki u podstawy szyi. Następnie bliżej piersi przysunęła okraszony niebieskimi, trójkątnymi błonami ogon. Ojciec nigdy nie opowiadał jej o domieszkach morskiej krwi, ale może miała coś po dziadkach?
Prychnęła rozbawiona na wzmaiankę o rybach.
– Niebieskie błony mam po ojcu, a on był drzewnym. Mama była wywernowa. To z niej mam duże skrzydła i sprawne palce u nich – nie poprawiała obcej żeby się mądrzyć, po prostu zawsze czuła potrzebę sprostowania, gdy znała poprawną informację. Tak zwykł czynił ojciec i o ile nie chciała się z nim zbytnio utożsamiać, sądziła że to dobra cecha. Już teraz w nie omijaniu prawdy była tysiąc razy lepsza od niego.
– Ale rozumiem skąd założeee... – aż zamknęła pysk, gdy obca zaczęła płynąć ku niej. Choć jej ciało było przedziwne i mało smocze, gdy wiła się w rzece wyglądała całkiem urodziwie, jak kolorowy wąż.
– Łooah... – mruknęła, już z bliska mogąc zbadać jej sylwetkę.
– Mi też... miło cię poznać Malinko – zabawne imię, na pewno kontrastujące brzmieniem z samym wyglądem. Nie chciała jednak zbytnio poświęcać się pierwszemu wrażeniu, a przynajmniej nie temu negatywnemu. Krótko potrząsnęła łbem.
– Czy to też jest... część twojej naturalnej aparycji? – łapą wskazała na różowe fragmenty jej ciała. Nie przypominały wcale naturalnych, wyglądały prędzej jak obrażenia, ale nie chciała zakładać. Może taka się urodziła?
– Czy to cię boli? – jej głos wybrzmiał z mieszanką współczucia i zaciekawienia. Na szczęście miała dość manier aby jej nie dotykać.
Kordialna Łuska
- 23 paź 2025, 21:08
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Kwiecista polanka
- Odpowiedzi: 517
- Odsłony: 82519
Kwiecista polanka
Kairaki przywitał ją nie tylko równie przyjaźnie, co niesamowicie szczodrze. Nie musiał w końcu zapraszać jej do swojej aktywności, ani tym bardziej nic pożyczać! Aż rozpromieniała na pysku, chociaż była na tyle radosna, że może nie dało się dostrzec wielkiej różnicy. Skacząca końcówka ogona również opowiadała historię, czasami w powietrzu kreśląc ósemki.
– Kairaki – powtórzyła, chcąc upewniać się iż poprawnie wymawia jego imię.
– Jasne że chciałabym spróbować! – podjęła entuzjastycznie. Automatycznie spojrzała też w kierunku wspomnianego modela. Założyła iż w rzeczywistości nie miał na myśli żywej istoty, lecz rzeźbę, do której stopniowo dokładał elementy. Gdy zorientowała się iż jest to jaskrawo ubarwiony futrzak, jej ślepia znów zaświeciły.
– Oh, masz kompana! Jak ma na imię? – znów spojrzała ku Ziemistemu, choć głową przez moment kręciła to w jedną, to w drugą stronę, jakby nie mogła zdecydować na czym utrzymać uwagę. Ostatecznie wygrał smok, bo nie chciała płoszyć zwierzaka.
– Wybacz, poznawanie innych jest ekscytujące, zwłaszcza gdy na poczekaniu mają tyle do zaoferowania haha – usprawiedliwiła drobną nadpobudliwość i natychmiast usiadła. Tak naprawdę to jednak nie smok, czy mały drapieżnik intrygowały ją najbardziej, a farby.
– No i mówisz, że potrafisz robić farby? Masz własne przepisy?? – rzuciła mu spojrzenie jakby był co najmniej niesłychanie doświadczonym czarodziejem.
Płatki na Wietrze
– Kairaki – powtórzyła, chcąc upewniać się iż poprawnie wymawia jego imię.
– Jasne że chciałabym spróbować! – podjęła entuzjastycznie. Automatycznie spojrzała też w kierunku wspomnianego modela. Założyła iż w rzeczywistości nie miał na myśli żywej istoty, lecz rzeźbę, do której stopniowo dokładał elementy. Gdy zorientowała się iż jest to jaskrawo ubarwiony futrzak, jej ślepia znów zaświeciły.
– Oh, masz kompana! Jak ma na imię? – znów spojrzała ku Ziemistemu, choć głową przez moment kręciła to w jedną, to w drugą stronę, jakby nie mogła zdecydować na czym utrzymać uwagę. Ostatecznie wygrał smok, bo nie chciała płoszyć zwierzaka.
– Wybacz, poznawanie innych jest ekscytujące, zwłaszcza gdy na poczekaniu mają tyle do zaoferowania haha – usprawiedliwiła drobną nadpobudliwość i natychmiast usiadła. Tak naprawdę to jednak nie smok, czy mały drapieżnik intrygowały ją najbardziej, a farby.
– No i mówisz, że potrafisz robić farby? Masz własne przepisy?? – rzuciła mu spojrzenie jakby był co najmniej niesłychanie doświadczonym czarodziejem.
Płatki na Wietrze
- 23 paź 2025, 20:49
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Pęknięcie w skale
- Odpowiedzi: 12
- Odsłony: 85
Pęknięcie w skale
Z nadejściem kolejnych instrukcji Rax zatrzymała się, chociaż pozostała na wyprostowanych, lekko zgiętych nogach. W miarę gdy Nebbia opowiadała, końcówka ogona młodocianej samicy przecinała powietrze. Nieco szybciej nabrała oddech, gdy tamta doskoczyła do jej boku. Nie sprowokowała tym ucieczki. Rax zmrużyła ślepia, uśmiechając się półgębkiem.
Później wyobrażała sobie nauczycielkę, jak niemal tanecznymi ruchami unika przeciwników, pierw poprzez drobny podryg, a potem, zgodnie z instrukcją, zbijając ich łapę z trasy. Łuski na jej bokach lśniły wtedy wabiąco, wprawiając Rax w głębsze zamyślenie dotyczące ich faktury.
To nie tak, że nie słuchała konkretów, po prostu z konieczności wyobrażenia sobie samej potyczki, jej myśli powędrowały w stronę podziwu wobec niskiej sylwetki podziemnej.
Gdy nastała między nimi cisza, Rax zamrugała kilkakrotnie. To zdecydowanie sprowadziło ją na ziemię.
– Powtórzyć ruchy, a! – kiwnęła głową, jakby potrzebowała dłuższej przerwy, żeby objąć co jest od niej oczekiwane.
Wycofała się parę kroków, żeby nauczycielka mogła i ją obejrzeć w całej okazałości.
– Krótki skok w bok, błyskawiczny, nie czerpiący zbyt wiele wysiłku – wymamrotała pod nosem. Wyobraziła sobie jak ktoś próbuje sięgnąć jej prawego boku, na co odpowiedziała podrygiem w lewo. Od ziemi oderwała się płytko, a jednak dzięki balansowaniu ogonem, była w stanie odwrócić się minimalnie przodem do wyimaginowanego przeciwnika. Unik połączony z przygotowaniem pozycji do ataku był zapewne najlepszą strategią. Potem w stronę jej łba poleciał niewidzialny cios łapą.
– Haaa! – zadudniła Rax, z szyderczą satysfakcją, gdy utrzymawszy pozycję i tylko odrobinę wycofując się na łapach, uniknęła niewidzialnego ciosu ruchem szyi. Potem nawet przystąpiła do ataku, wyskakując przed siebie z podkurczonych przy uniku nóg i kłapnąwszy zębiskami w powietrzu.
– A potem zbijam go z trasy! – po tym jak wylądowała okręciła się połowicznie wokół własnej osi, a pod koniec gwałtownie uniosła prawe ramię i smagnęła powietrze, jakby zbijała w ten sposób kończynę agresora, nie tylko na bok, ale także trochę w stronę gruntu.
– I odwrót! – znów poderwała się z łap, tym razem wyskakując wysoko, jak kocię, by spojrzeć w stronę Nebbi.
– A potem HAŁAS HAAA-HAHAHHA! – krzycząc, biegnąc i śmiejąc się, zaczęła okrążać nauczycielkę.
Nebbia
Później wyobrażała sobie nauczycielkę, jak niemal tanecznymi ruchami unika przeciwników, pierw poprzez drobny podryg, a potem, zgodnie z instrukcją, zbijając ich łapę z trasy. Łuski na jej bokach lśniły wtedy wabiąco, wprawiając Rax w głębsze zamyślenie dotyczące ich faktury.
To nie tak, że nie słuchała konkretów, po prostu z konieczności wyobrażenia sobie samej potyczki, jej myśli powędrowały w stronę podziwu wobec niskiej sylwetki podziemnej.
Gdy nastała między nimi cisza, Rax zamrugała kilkakrotnie. To zdecydowanie sprowadziło ją na ziemię.
– Powtórzyć ruchy, a! – kiwnęła głową, jakby potrzebowała dłuższej przerwy, żeby objąć co jest od niej oczekiwane.
Wycofała się parę kroków, żeby nauczycielka mogła i ją obejrzeć w całej okazałości.
– Krótki skok w bok, błyskawiczny, nie czerpiący zbyt wiele wysiłku – wymamrotała pod nosem. Wyobraziła sobie jak ktoś próbuje sięgnąć jej prawego boku, na co odpowiedziała podrygiem w lewo. Od ziemi oderwała się płytko, a jednak dzięki balansowaniu ogonem, była w stanie odwrócić się minimalnie przodem do wyimaginowanego przeciwnika. Unik połączony z przygotowaniem pozycji do ataku był zapewne najlepszą strategią. Potem w stronę jej łba poleciał niewidzialny cios łapą.
– Haaa! – zadudniła Rax, z szyderczą satysfakcją, gdy utrzymawszy pozycję i tylko odrobinę wycofując się na łapach, uniknęła niewidzialnego ciosu ruchem szyi. Potem nawet przystąpiła do ataku, wyskakując przed siebie z podkurczonych przy uniku nóg i kłapnąwszy zębiskami w powietrzu.
– A potem zbijam go z trasy! – po tym jak wylądowała okręciła się połowicznie wokół własnej osi, a pod koniec gwałtownie uniosła prawe ramię i smagnęła powietrze, jakby zbijała w ten sposób kończynę agresora, nie tylko na bok, ale także trochę w stronę gruntu.
– I odwrót! – znów poderwała się z łap, tym razem wyskakując wysoko, jak kocię, by spojrzeć w stronę Nebbi.
– A potem HAŁAS HAAA-HAHAHHA! – krzycząc, biegnąc i śmiejąc się, zaczęła okrążać nauczycielkę.
Nebbia












