Vaelin pokiwał łbem na znak potwierdzenia i zarazem zrozumienia. Tak, zdawał sobie sprawę, iż raczej nie było możliwe, aby znów się zobaczyli. Było to więc pożegnanie niczym podróż do krainy umarłych, niosła podobne brzemię. Mimo wszystko pozostawiała też iskierkę nadziei, że obie mamy będą po prostu do końca swojego życia szczęśliwe- Czart przestanie może trzymać się pamięci o Wodzie, a Ebrill wróci tam gdzie było jej serce.
Długo wypuszał oddech i przymknął ślepia. Nie chciał pozwolić sobie na płacz, a mimo to ślepia się szkliły.
– Zajmę się... Ffured– oznajmił w końcu obu samicom i rzucił spojrzenie Wasakowi z bladym uśmiechem. Nie będzie przy tym sam na szczęście, ale z jakiegoś powodu czuł się bardziej odpowiedzialny za małą siostrę. Piastun powinien skupić się na swoim związku, a nie trwać zawsze przy śpiącej siostrze, prawda?
–Kocham was... Mam nadzieję, że będziedzie szczęśliwe– w tym momencie komfort nie miał nic do gadania, bo był zdruzgotany w inny sposób i nie potrzebował teraz czuć się swobonie, a za to czuł, iż musi to wybrzmieć i powiedzieć otwarcie. Zazwyczaj tylko słuchał i kiwał łbem, ale chciał, aby pamiętały o nim, o nich. Zawsze będą w ich sercach, niezależnie co ich rodzieli, odległość czy śmierć.
Przetarł łapą pysk i od niechcenia też udawał, że wcale nie przeciera ślepii. Nagle też czuł potrzebę ciągania nozdżami w których pojawiła się wydzielina. Odetchnął znów starając się jakoś trzymać kupy, ale nie wykrzesał uśmiechu, ale utrzymywał w miarę pogodny wyraz pyska... gdyby nie te ślepia.
Opowiastka Kuglarza Budowniczy Ruin Czarci Pomiot
Znaleziono 113 wyników
- wczoraj, 23:50
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Lustrzany las
- Odpowiedzi: 764
- Odsłony: 107486
- 15 lis 2025, 21:26
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
Zmiana, nagła. Przed chwilą mógł uciekać, teraz leżał i nie mógł oddychać. Na bezdechu starał się zrozumieć co się dzieje. Ból i brak oddechu. Potem wywrotka, potem woda, chłodna, miła... Ale to nie rozwiązywało problemów... W zasadzie żadnego problemu. Panika... Nie, śmierć to tylko przejście w inny stan, nie bój się śmierci, teraz poboli i przestanie. Ale dopóki możemy to walczmy.
Zaciśnąć pięści, próbować opanować nieznośną bezsilność, która trzyma w swoim uścisku, ale mimo to czuł się tak, jakby miał postradać zmysły. NIe mógł liczyć na kompletnie nikogo, tylko na siebie, albo raczej druzgotek na niego, przeżywali duszenie razem, co mogli zrobić? Vaelin miał tylko jeden pomysł, wiedział, że nie mógł oddychać poza wodą, a więc musięli mu jakoś zasłonić skrzela... jemu? Chyba jemu. W każdym razie wpadł tylko na jeden pomysł. Skoro go nie trzymali już to spróbował odblokować skrzela, drapiąc łapami, pazurami po bokach łba, bo przecież tam były skrzela? Może mu je zaszyli, o to chodziło? Zamierzał rozerwać te zszycia i zaczerpnąć chociaż trochę oddechu. Wolał więcej bólu, wolał mocniej krwawić, niż się zwyczajnie dusić.
Zaciśnąć pięści, próbować opanować nieznośną bezsilność, która trzyma w swoim uścisku, ale mimo to czuł się tak, jakby miał postradać zmysły. NIe mógł liczyć na kompletnie nikogo, tylko na siebie, albo raczej druzgotek na niego, przeżywali duszenie razem, co mogli zrobić? Vaelin miał tylko jeden pomysł, wiedział, że nie mógł oddychać poza wodą, a więc musięli mu jakoś zasłonić skrzela... jemu? Chyba jemu. W każdym razie wpadł tylko na jeden pomysł. Skoro go nie trzymali już to spróbował odblokować skrzela, drapiąc łapami, pazurami po bokach łba, bo przecież tam były skrzela? Może mu je zaszyli, o to chodziło? Zamierzał rozerwać te zszycia i zaczerpnąć chociaż trochę oddechu. Wolał więcej bólu, wolał mocniej krwawić, niż się zwyczajnie dusić.
- 28 paź 2025, 20:22
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
Cholerne bóle, które były jak wiercenie od środka łba. Inny typ bólu, jak chęć podrapania się w piątym wymiarze, gdzie nigdy nie sięgniesz. Męczący, ale nie powodujący strachu, a zwykłą złość. Jak on w ogóle znalazł się w tej sytuacji?
Dobrze, bardzo dobrze. Nie do końca wiedział jak należało poruszać z takimi odnóżami, ale będąć świadomym już ciała będzie mu na pewno łatwiej. Pręt metalowy znał, znał większość podstawowych broni dwunogów, ale tego konkretnego nie znał. Znał jednak podstawowe zadanie tego czegoś. Miało chwycić go, a on nie chciał się dać co było naturalne dla każdego zwierzęcia, które ma zostać pochwycone. Starał się płynnie zanurzyć pod sam róg akwarium jak najdalej od szczypiec, nakazac elfowi sięgać za sobą możliwe daleko, dodatkowo obracając się mackami w stronę szczypiec. W wodzie szczypce tak łatwo go nie wyłapią to przemieszczałby się od narożnika do narożnika, aby unikać pochwycenia. To nie było uciekanie, a celowe mijanie się z pochyceniem. Nie zabawa, a realne unikanie kontaktu, który na pewno przyniesie ból w jakiejkolwiek możliwej formie. To nie strach, a szukanie możliwości, aby zaraz skierować się w górę przed szczypcami i spróbować sięgnąc ręki, która to trzymała owe szcypce. Przecież nie był rybką, miał kiełki i mógł gryźć. Woda była teraz jego domenom, a wyciągnięcie z wody nie będzie niczym przyjemnym. Walczyć i nie dać się, szukać okazji, dopóki rozumieli to oboje to będzie dobrze. Ból pojawia się i znika z czasem, byleby nie dawać się mu, nie obawiać się ran, w końcu każda rana to potencjalna blizna, a każde blizny powiększają szacunek innych, czyż nie? Vaelin czy to druzgotek, osobno czy razem... Nie damy się i przetrwamy.
Dobrze, bardzo dobrze. Nie do końca wiedział jak należało poruszać z takimi odnóżami, ale będąć świadomym już ciała będzie mu na pewno łatwiej. Pręt metalowy znał, znał większość podstawowych broni dwunogów, ale tego konkretnego nie znał. Znał jednak podstawowe zadanie tego czegoś. Miało chwycić go, a on nie chciał się dać co było naturalne dla każdego zwierzęcia, które ma zostać pochwycone. Starał się płynnie zanurzyć pod sam róg akwarium jak najdalej od szczypiec, nakazac elfowi sięgać za sobą możliwe daleko, dodatkowo obracając się mackami w stronę szczypiec. W wodzie szczypce tak łatwo go nie wyłapią to przemieszczałby się od narożnika do narożnika, aby unikać pochwycenia. To nie było uciekanie, a celowe mijanie się z pochyceniem. Nie zabawa, a realne unikanie kontaktu, który na pewno przyniesie ból w jakiejkolwiek możliwej formie. To nie strach, a szukanie możliwości, aby zaraz skierować się w górę przed szczypcami i spróbować sięgnąc ręki, która to trzymała owe szcypce. Przecież nie był rybką, miał kiełki i mógł gryźć. Woda była teraz jego domenom, a wyciągnięcie z wody nie będzie niczym przyjemnym. Walczyć i nie dać się, szukać okazji, dopóki rozumieli to oboje to będzie dobrze. Ból pojawia się i znika z czasem, byleby nie dawać się mu, nie obawiać się ran, w końcu każda rana to potencjalna blizna, a każde blizny powiększają szacunek innych, czyż nie? Vaelin czy to druzgotek, osobno czy razem... Nie damy się i przetrwamy.
- 28 paź 2025, 20:05
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Lustrzany las
- Odpowiedzi: 764
- Odsłony: 107486
Lustrzany las
Vaelin intensywnie patrzył na mówiącą mamę i intensywnie zaciskał pysk robiąc z niego prostą kreskę. Gdyby miał wargi to pewnie stałyby się białe od nacisku. Dorosły wojownik tylko głośniej oddychał, mrugał nieco mocniej, niż zazwyczaj i nie wykrztusił zupełnie niczego z siebie. Widział chwilowe zaskoczenie Wasaka, ale najwyraźniej nie bylo to nic niezykłego, a przyanjmniej brat nie dawał po sobie tego poznać. On się czuł jakby mama udawała się w drogę z której powrotu już niema, niczym śmierć. Trochę tak było, bo raczej już nigdy się nie usłyszą, nigdy nie będzie nocował przy nich.
Ale tak, jakoś życie szykuje do takich wydarzeń kiedy obserwujesz jak każdy dzień jest niemalże taki sam dla mamy, a w spojrzeniu jest więcej tęsknoty, niż zadowolenia z danych dni. Pozostało tylko cieszyć się z tego, że robi pożegnanie, iż po prostu nie znika. Drugi cios dla wyrównania to oczywiście ewentualne odejście drugiej mamy, która natomiast wydawała się też zmęczona wszystkim, rozpamiętując wciąż swój dawny żywot za młodych księzyców. Jeśli faktycznie razem spędzą ich czas to czy to nie było piękne? Niestety Vaelin chciał być samolubny i skupiał się teraz na własnym bólu związanym z nadchodzącą stratą ukochanych matek, ale nie pozwoli sobie na łzy. Jego strata, a ich szczęście, oby im się wiodło. A mimo wszystko zaciskał łapy w ziemi.
Budowniczy Ruin Opowiastka Kuglarza Rytuał Pokotu Czarci Pomiot
Ale tak, jakoś życie szykuje do takich wydarzeń kiedy obserwujesz jak każdy dzień jest niemalże taki sam dla mamy, a w spojrzeniu jest więcej tęsknoty, niż zadowolenia z danych dni. Pozostało tylko cieszyć się z tego, że robi pożegnanie, iż po prostu nie znika. Drugi cios dla wyrównania to oczywiście ewentualne odejście drugiej mamy, która natomiast wydawała się też zmęczona wszystkim, rozpamiętując wciąż swój dawny żywot za młodych księzyców. Jeśli faktycznie razem spędzą ich czas to czy to nie było piękne? Niestety Vaelin chciał być samolubny i skupiał się teraz na własnym bólu związanym z nadchodzącą stratą ukochanych matek, ale nie pozwoli sobie na łzy. Jego strata, a ich szczęście, oby im się wiodło. A mimo wszystko zaciskał łapy w ziemi.
Budowniczy Ruin Opowiastka Kuglarza Rytuał Pokotu Czarci Pomiot
- 24 paź 2025, 16:38
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Skała
- Odpowiedzi: 616
- Odsłony: 72539
Błękitna Skała
Pozostało mu się w duchu cieszyć, że tak umiejętnie obierał słowa, aby samica całkiem szybko załapała o co mu chodziło. W zasadzie nigdy wcześniej nie nauczał nikogo, a więc to podwójny sukces. Poza tym wydawało mu się, iż takie podejście nauczyciela wymusza od ucznia myślenie. Rax wydawała się być skoncentrowana i ciągle myśleć o temacie, była zaangażowana, a nie tylko słuchała kiwając łbem.
Na temat jej ojca tylko się lekko uśmiechnął. Zazwyczaj inne smoki dziwiły się, że kompanem był zwierzak, który robił za "mięso". Gdzie jdnak w tym był waleczny jednorożec, a gdzie sarna.
Wszystko przyjdzie z czasem, praktyka zawsze lepiej uczyła od suchej teorii. Obserwował jej zachowanie i wiedział, że w przyszłości faktycznie zacznie polować i to z pełnym zaagnażowaniem. To dobrze dla kogoś kto chodzi głodny i niemalże był pewny, że owa samica pójdzie do Ziemi prosić o tereny do polowania. To samo co zrobiła, albo zrobi Nebbia.
Kolejne słowa i Vaelin kiwał błem na potwierdzenie. Dobrze dedukowała, wyciągała wnioski. Tak na prawdę reszta już należała do niej, bo pewnych stuacji jej nie opowie. Przecież bywały też ranne zwierzęta, czasami były też nieoczekiwane ślady, a czasami mylne tropy. Wszystkiego nauczy się wraz z kolejnymi polowaniami.
Na pytanie lekko przekrzywił łeb w bok, a potem kiwnał raz łbem. No, może nie idelanie wszystko rozumiała.
–Dwa– powiedział spokojnie, a potem znów uniósł łapę wymieniając- Smok...sarna– stwierdził i opuścił łapę. Chodziło mu o określenie ilości tego za czym podążało się.
–Wszystko?– zapytał zarazem sugerując, że to koniec nauki.
Cekorax
Na temat jej ojca tylko się lekko uśmiechnął. Zazwyczaj inne smoki dziwiły się, że kompanem był zwierzak, który robił za "mięso". Gdzie jdnak w tym był waleczny jednorożec, a gdzie sarna.
Wszystko przyjdzie z czasem, praktyka zawsze lepiej uczyła od suchej teorii. Obserwował jej zachowanie i wiedział, że w przyszłości faktycznie zacznie polować i to z pełnym zaagnażowaniem. To dobrze dla kogoś kto chodzi głodny i niemalże był pewny, że owa samica pójdzie do Ziemi prosić o tereny do polowania. To samo co zrobiła, albo zrobi Nebbia.
Kolejne słowa i Vaelin kiwał błem na potwierdzenie. Dobrze dedukowała, wyciągała wnioski. Tak na prawdę reszta już należała do niej, bo pewnych stuacji jej nie opowie. Przecież bywały też ranne zwierzęta, czasami były też nieoczekiwane ślady, a czasami mylne tropy. Wszystkiego nauczy się wraz z kolejnymi polowaniami.
Na pytanie lekko przekrzywił łeb w bok, a potem kiwnał raz łbem. No, może nie idelanie wszystko rozumiała.
–Dwa– powiedział spokojnie, a potem znów uniósł łapę wymieniając- Smok...sarna– stwierdził i opuścił łapę. Chodziło mu o określenie ilości tego za czym podążało się.
–Wszystko?– zapytał zarazem sugerując, że to koniec nauki.
Cekorax
- 15 paź 2025, 11:55
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Skała
- Odpowiedzi: 616
- Odsłony: 72539
Błękitna Skała
Patrzył jak ta kombinuje przy śladach. W zasadzie było to wszystko niepotrzebne, raptem spojrzenie powinno wystarczyć, aby określić najważniejsze rzeczy. Będzie musiał jej to w miarę sensownie wytłumaczyć i to nawet teraz, chociaż same kombinowanie odnośnie śladów miało sens i czegoś ją uczyło na przyszłość.
Pozwolił jej przyłożyć łapę do swojej chociaż jakby uniosła spojrzenie to zobaczyłaby, że Vaelin szerzej otwiera ślepia w zdziwieniu, które szybko jednak minęło.
Bezwiednie kiwał łbem na jej słowa, a potem powoli uniósł lewą przednią łapę i pokazywał kolejno paliczki, wyliczająć:
–Przydatność...– pierwszy paliczek, już wysuwał drugi... i tak dalej.
–Czas...Ilość...Kierunek...Decyzja– położył łapę i chwilę milczał, potem się krzywo uśmiechnął- Szybko– dodał swobodnie i pokazał na ślad racicy.
–Przydatne?– zapytał retorycznie, pokiwał łbem na tak, a potem pokazał na smocze i porkęcił łbem. Potem znów pokazał na ślady racic i znów pokręcił łbem na 'nie'– kompan.
A więc jasne było na pewno to, że takie ślady są nieprzydatne. Nikt nie poluje na kompanów smoków, ani też na smoki. Jasne, iż można sprawdzić ewentualnie ślad zapachowy smoka czy nie jest dziwny... wtedy takie ślady byłyby ważne, niezależnie od tego czy to smok czy inna istota.
Kolejna rzecz. Czas...
–Dawne– stwierdził spokojnie kiwając łbem znów lekko- Nieprzydatne... raczej– oczywistość... w końcu jeśli chciało się coś upolować to porzeba świeżych tropów. Pokazał paliczek, aby zwróciła na to uwagę. Nie wytłumaczył jednak dlaczego "raczej". Może się domyśli, że stare ślady, ale wiele różnych może też świadczyć o drodze bardzo uczęszczanej przez różne zwierzęta. Czasami zwierzęta podążały utartymi drogami. Nie było to jednak tak bardzo istotne tu i teraz.
Potem pokazał dwa paliczki określajac ilość co w zasadzie było dość ważne dla polowania. Czasami mniej warto iść za jednym dzikiem, mając do wyboru trzy sarny. Czasami nawet sarny trafiały się wybitnie tłuste.
Kolejna rzecz to pokazał kierunek. Oczywistość, ale nie zawsze jeśli zwierzęta żerowały- mogły się rozchodzić w różne strony od siebie, ale ogólny ich kierunek był ten sam.
Na koniec decyzja. Vaelin kiwnął barkami. Jasne było, że nie podejmie decyzji, bo ta w tym przypadku nie istniała, po co gonić za czymś sprzed połowy dnia, a co dopiero całego dnia lub nawet dwóch?
Vaelin pomachał lekko i pokazał ślepia, nos i otwory uszne. Wszystko brało udział w śledzeniu, musiała być tego świadoma i ze wszystkiego korzystać.
–Oprócz...– pokazał same ślady potem spokojnie opuścił łapę- Co... jeszcze...?– i ewidentnie oczekiwał odpowiedzi. Powinna zrozumieć, że pyta o inne ślady, które świadczyły o odpowiednim kierunku chodzenia za zwierzyną.
Cekorax
Pozwolił jej przyłożyć łapę do swojej chociaż jakby uniosła spojrzenie to zobaczyłaby, że Vaelin szerzej otwiera ślepia w zdziwieniu, które szybko jednak minęło.
Bezwiednie kiwał łbem na jej słowa, a potem powoli uniósł lewą przednią łapę i pokazywał kolejno paliczki, wyliczająć:
–Przydatność...– pierwszy paliczek, już wysuwał drugi... i tak dalej.
–Czas...Ilość...Kierunek...Decyzja– położył łapę i chwilę milczał, potem się krzywo uśmiechnął- Szybko– dodał swobodnie i pokazał na ślad racicy.
–Przydatne?– zapytał retorycznie, pokiwał łbem na tak, a potem pokazał na smocze i porkęcił łbem. Potem znów pokazał na ślady racic i znów pokręcił łbem na 'nie'– kompan.
A więc jasne było na pewno to, że takie ślady są nieprzydatne. Nikt nie poluje na kompanów smoków, ani też na smoki. Jasne, iż można sprawdzić ewentualnie ślad zapachowy smoka czy nie jest dziwny... wtedy takie ślady byłyby ważne, niezależnie od tego czy to smok czy inna istota.
Kolejna rzecz. Czas...
–Dawne– stwierdził spokojnie kiwając łbem znów lekko- Nieprzydatne... raczej– oczywistość... w końcu jeśli chciało się coś upolować to porzeba świeżych tropów. Pokazał paliczek, aby zwróciła na to uwagę. Nie wytłumaczył jednak dlaczego "raczej". Może się domyśli, że stare ślady, ale wiele różnych może też świadczyć o drodze bardzo uczęszczanej przez różne zwierzęta. Czasami zwierzęta podążały utartymi drogami. Nie było to jednak tak bardzo istotne tu i teraz.
Potem pokazał dwa paliczki określajac ilość co w zasadzie było dość ważne dla polowania. Czasami mniej warto iść za jednym dzikiem, mając do wyboru trzy sarny. Czasami nawet sarny trafiały się wybitnie tłuste.
Kolejna rzecz to pokazał kierunek. Oczywistość, ale nie zawsze jeśli zwierzęta żerowały- mogły się rozchodzić w różne strony od siebie, ale ogólny ich kierunek był ten sam.
Na koniec decyzja. Vaelin kiwnął barkami. Jasne było, że nie podejmie decyzji, bo ta w tym przypadku nie istniała, po co gonić za czymś sprzed połowy dnia, a co dopiero całego dnia lub nawet dwóch?
Vaelin pomachał lekko i pokazał ślepia, nos i otwory uszne. Wszystko brało udział w śledzeniu, musiała być tego świadoma i ze wszystkiego korzystać.
–Oprócz...– pokazał same ślady potem spokojnie opuścił łapę- Co... jeszcze...?– i ewidentnie oczekiwał odpowiedzi. Powinna zrozumieć, że pyta o inne ślady, które świadczyły o odpowiednim kierunku chodzenia za zwierzyną.
Cekorax
- 15 paź 2025, 7:04
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
Pasowało... już nic innego tak dziwnego być nie mogło... Co prawda widział tylko iluzją tą istotę, a także opowiadano mu o niej, a nie obserwował ich życia na codzień- sam w końcu raczej nie polował w jeziorach i morzach. W każdym razie te ręce, dziwne poruszanie się mackami. Był druzgotkiem czyli kuzynem goblina. Gobliny już lepiej poznał w swoim życiu, więc chyba potrafił sobie wyobrazić jak wyglądało wodne życie "wodnego goblina".
Na rozglądanie czasu nie było bo to elf przyszedł bliżej, aby się przywitać. Myslenie go przytłaczało i zlewało, ale stawiał temu opór tak długo jak musiał. Był teraz tą istotą, byli razem, a więc musięli działać razem.
Byli w zbiorniku, pojmani... ale żyli. Żyli nie po to, aby ktoś ich zwyczajnie zabił. Czego się więc bać? Każdy oddech więcej, każde zwierze dookoła dawało mu szansę przeżyć. Czemu miałby się bać bólu i nieprzyjemności? Nie miał żadnej broni w garści, ale miał samego siebie.
Nienawiść! Czuj nienawiść do oprawców, ale pamiętaj, że każda krzywda to nie chęć sadystycznego zaspokojenia żądzy, a jakieś debline badanie elfów.
To tylko ból, myślał, starając się uspokoić błądzące myśli, wypełniajace go śmiesznym strachem... Strachem przed czym, śmiercią?
Jeśli tylko istota ma wystarczająco ważny powód, zniesie wszystko, co chcesz. To sprawa mózgu, a nie uczuć. To, co sprawia ból, to nie samo bicie, boli to, że jest się zmuszonym okazywać im posłuszeństwo, czołgać się przed nimi.
Jesteśmy wojownikiem, potrafimy wynieść się ponad cierpnienie!
Nie da się pochłonąć myślą o tym, że dookoła dzieje się coś nieprzyjemnego. Zachować spokój, znosić co mu przynosi los, nienawidzić elfy i wyczekiwać dobrej okazji, aby pokazać im, że nikt nie będzie mu narzucał tego czego oni chcą! Podejdź bliżej elfie i rób co najgorsze, bylebyś to zrobił dobrze, bo MY nie będziemy się ograniczać kiedy dostaniemy swoją szansę!
Gotów na wszystko nawet się nie ruszał, a po prostu spiął mięśnie, gotów na to co ma przyjść.
Na rozglądanie czasu nie było bo to elf przyszedł bliżej, aby się przywitać. Myslenie go przytłaczało i zlewało, ale stawiał temu opór tak długo jak musiał. Był teraz tą istotą, byli razem, a więc musięli działać razem.
Byli w zbiorniku, pojmani... ale żyli. Żyli nie po to, aby ktoś ich zwyczajnie zabił. Czego się więc bać? Każdy oddech więcej, każde zwierze dookoła dawało mu szansę przeżyć. Czemu miałby się bać bólu i nieprzyjemności? Nie miał żadnej broni w garści, ale miał samego siebie.
Nienawiść! Czuj nienawiść do oprawców, ale pamiętaj, że każda krzywda to nie chęć sadystycznego zaspokojenia żądzy, a jakieś debline badanie elfów.
To tylko ból, myślał, starając się uspokoić błądzące myśli, wypełniajace go śmiesznym strachem... Strachem przed czym, śmiercią?
Jeśli tylko istota ma wystarczająco ważny powód, zniesie wszystko, co chcesz. To sprawa mózgu, a nie uczuć. To, co sprawia ból, to nie samo bicie, boli to, że jest się zmuszonym okazywać im posłuszeństwo, czołgać się przed nimi.
Jesteśmy wojownikiem, potrafimy wynieść się ponad cierpnienie!
Nie da się pochłonąć myślą o tym, że dookoła dzieje się coś nieprzyjemnego. Zachować spokój, znosić co mu przynosi los, nienawidzić elfy i wyczekiwać dobrej okazji, aby pokazać im, że nikt nie będzie mu narzucał tego czego oni chcą! Podejdź bliżej elfie i rób co najgorsze, bylebyś to zrobił dobrze, bo MY nie będziemy się ograniczać kiedy dostaniemy swoją szansę!
Gotów na wszystko nawet się nie ruszał, a po prostu spiął mięśnie, gotów na to co ma przyjść.
- 12 paź 2025, 10:58
- Forum: Retrospekcje
- Temat: ?!
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 833
?!
To było coś bardzo dziwnego. Niby szykowali się do solidnej współpracy za poleceniem Wasaka, a tu nagle pojawia się Wichrogłos. Vaelin miał niemalże pewnośc, ze pojawienie się czarodzieja nie będzie zwiasowało niczego dobrego, ale przecież nie był tym, który mógł komuś coś bronić, prawda?
Chwilę później poczuł się jakby zgubił ciało, jakby stał obok, jakby się rozprzestrzenił na kilka istnień. Czarno, biało, ból, potem nic, znów coś innego. Świadomośc powróciła tak nalge jak się zgubiła. Dość szybko zrozumial, że jest w wodzie i nie może poruszać łapami, bo ich po prostu nie miał. Początkowo nie wiedział co się dzieje i czy faktycznie tonie, ale nie tonął. Dziwne uczucie oddychania nie przez nozdża i świadomość tego, że właśnie w tej chwili stał się czymś innym. Czy to sen? Sen, który był dziwnie świadomy i pojawił się w momencie w którym czarodziej zrobił coś z runą. Cholerna maddara i jej cholerne konsekwencje. Na szczęście na początku nie zwrócił uwagi na to co bylo poza jego więzieniem, a raczej skupiał się na tym co czuł, a czuł się niezwykle dziwnie.
Poruszał ciałem, chciał przede wszystkim zrozumieć jak się poruszać w tej postaci, czym mógł poruszać, czy miał język? Płetwy? Krótkie łapy? Ruch tylko przez ruszanie calym ciałem?
Ktoś się na niego patrzył? Zwrócił teraz na to uwagę, ale będąc w Mehrei dość przyzwyczaił się do obserwacji, może nie tak bliskiej, ale oddzielała go szyba od tych elfów, więc czemu miałby się nimi przejmować. Wolał najpierw zrozumieć co może, a czego nie. Potem się zstanowi nad tym co właściwie tu robił.
Plan był prosty, w miarę nie przejmować się tym co poza akwarium, a raczej skupić się na tym, aby zrozumieć siebie. Spróbował więc podpłynąc do ścianki i dna, aby być może dojrzeć jakieś odbicie samego siebie. Chciał rónież zwrócić uwagę na to jak duży, albo mały mógł być. Zbiornik pozwalał mu pływać swobodnie? Elfy wydwaały się gigantami, a może raczej podobne duże? Bez przesadnego kręcenia się, był w końcu obserwowany, był jakimś zwierzęciem, albo rybą... może czymś większym od zwykłej ryby...? Za dużo niewiadomych, aby mógł jaśniej określić czym tak na prawdę jest.
Chwilę później poczuł się jakby zgubił ciało, jakby stał obok, jakby się rozprzestrzenił na kilka istnień. Czarno, biało, ból, potem nic, znów coś innego. Świadomośc powróciła tak nalge jak się zgubiła. Dość szybko zrozumial, że jest w wodzie i nie może poruszać łapami, bo ich po prostu nie miał. Początkowo nie wiedział co się dzieje i czy faktycznie tonie, ale nie tonął. Dziwne uczucie oddychania nie przez nozdża i świadomość tego, że właśnie w tej chwili stał się czymś innym. Czy to sen? Sen, który był dziwnie świadomy i pojawił się w momencie w którym czarodziej zrobił coś z runą. Cholerna maddara i jej cholerne konsekwencje. Na szczęście na początku nie zwrócił uwagi na to co bylo poza jego więzieniem, a raczej skupiał się na tym co czuł, a czuł się niezwykle dziwnie.
Poruszał ciałem, chciał przede wszystkim zrozumieć jak się poruszać w tej postaci, czym mógł poruszać, czy miał język? Płetwy? Krótkie łapy? Ruch tylko przez ruszanie calym ciałem?
Ktoś się na niego patrzył? Zwrócił teraz na to uwagę, ale będąc w Mehrei dość przyzwyczaił się do obserwacji, może nie tak bliskiej, ale oddzielała go szyba od tych elfów, więc czemu miałby się nimi przejmować. Wolał najpierw zrozumieć co może, a czego nie. Potem się zstanowi nad tym co właściwie tu robił.
Plan był prosty, w miarę nie przejmować się tym co poza akwarium, a raczej skupić się na tym, aby zrozumieć siebie. Spróbował więc podpłynąc do ścianki i dna, aby być może dojrzeć jakieś odbicie samego siebie. Chciał rónież zwrócić uwagę na to jak duży, albo mały mógł być. Zbiornik pozwalał mu pływać swobodnie? Elfy wydwaały się gigantami, a może raczej podobne duże? Bez przesadnego kręcenia się, był w końcu obserwowany, był jakimś zwierzęciem, albo rybą... może czymś większym od zwykłej ryby...? Za dużo niewiadomych, aby mógł jaśniej określić czym tak na prawdę jest.
- 07 paź 2025, 17:46
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Skała
- Odpowiedzi: 616
- Odsłony: 72539
Błękitna Skała
Była jeszcze młoda i to w zasadzie działało na jej korzyść, gdyż Vaelin na prawdę lubił przekraczać granicę strefy komfortu innych smoków, szczególnie samic... szczególnie takich, które w zasadzie były samotnikami. Nie, nie był nahalny, a po prostu dotyk przychodził mu wyjątkowo łatwo, w przeciwieństwie do mowy.
Vaelin na chwilę się zatrzymał i znów spojrzał na nią. Na jego pysku malowało się zdziwienie, ale nic nie powiedział, tylko pokręcił łbem na boki. Ruszył dalej starając się znaleźć... coś. Przez pewien czas jeszcze nic nie odpowiedział, ale w pewnym momencie się zatrzymał.
Przecież wiedział, iż dojdą do momentu w którym zmienią naukę na kolejną z polowania, a pozostała tylko jedyna, nieco bliższa wojownikowi, który często przy granicach takowych też szukał.
Vaelin pokazał wreszcie przed sobą
–Tu
Wojownik pokazał łapą na kawałek ziemi między kępami trawy, gdzie było widać... coś, w zasadzie bliżej mogła się przyjrzeć i mogła zauważyc ślad łapy smoka, a koło niego zaraz były ślady jakichś niewielkich kopyt.
– Opowiesz?– zapytał patrząc na północ na którą prowadziły ślady, a potem spojrzał w przeciwną stronę. To były stare ślady, przynajmniej całego dnia. Nic szczególnego, ale i szukanie tutaj śladów będzie ciężkie. Będzie musiał coś wymyśleć jeszcze... Czy będzie zmuszony użyć maddary? Eh, jeśli będzie taka konieczność...
Cekorax
Vaelin na chwilę się zatrzymał i znów spojrzał na nią. Na jego pysku malowało się zdziwienie, ale nic nie powiedział, tylko pokręcił łbem na boki. Ruszył dalej starając się znaleźć... coś. Przez pewien czas jeszcze nic nie odpowiedział, ale w pewnym momencie się zatrzymał.
Przecież wiedział, iż dojdą do momentu w którym zmienią naukę na kolejną z polowania, a pozostała tylko jedyna, nieco bliższa wojownikowi, który często przy granicach takowych też szukał.
Vaelin pokazał wreszcie przed sobą
–Tu
Wojownik pokazał łapą na kawałek ziemi między kępami trawy, gdzie było widać... coś, w zasadzie bliżej mogła się przyjrzeć i mogła zauważyc ślad łapy smoka, a koło niego zaraz były ślady jakichś niewielkich kopyt.
– Opowiesz?– zapytał patrząc na północ na którą prowadziły ślady, a potem spojrzał w przeciwną stronę. To były stare ślady, przynajmniej całego dnia. Nic szczególnego, ale i szukanie tutaj śladów będzie ciężkie. Będzie musiał coś wymyśleć jeszcze... Czy będzie zmuszony użyć maddary? Eh, jeśli będzie taka konieczność...
Cekorax
- 07 paź 2025, 17:33
- Forum: Cmentarz
- Temat: Kurhany Pamięci
- Odpowiedzi: 534
- Odsłony: 81683
Kurhany Pamięci
Vaelin nie potrafiłby znaleźć lekarstwa dla duszy, szczególnie jeśli ten ktoś pratycznie celowo zadawał sobie kolejne 'rany' i pochopnie postępował. Nikt nie potrzebował takiego smoka jak Vaelin, który po prostu będzie siedział i obserwował jak ktoś inny dusi się samym powietrzem.
Gigantyczny smok jeszcze przez chwilę patrzył na kurhan, a potem spojrzał na Wasaka, a potem na swojego jednorożca.
–Uciekł. Złapali go... sprzedawali... jako... części dla... alchemików– wyjaśnił bez zbędnych uczuć, chociaż czuł przygnębienie, iż doprowadził swojego kompana do takiego stanu, że ten zbiegł bez więzi i został narażony na śmierć z tak bestialskich rąk humanoidów. Spojrzał na Wasaka i kiwnął barkami. Nie odpowiadał za kompanów całego stada, a przynajmniej Vaelin tak nie uważał. Jego brat robił to z dobroci serca, a nie było to jego obowiązkiem.
No ale stare dzieje. Jednorożec żył, teraz prychnął tylko w odpowiedzi i uderzyl kopytem o ziemię. Sugerował ich odejście z tego ponurego miejsca.
Gigantyczny smok jeszcze przez chwilę patrzył na kurhan, a potem spojrzał na Wasaka, a potem na swojego jednorożca.
–Uciekł. Złapali go... sprzedawali... jako... części dla... alchemików– wyjaśnił bez zbędnych uczuć, chociaż czuł przygnębienie, iż doprowadził swojego kompana do takiego stanu, że ten zbiegł bez więzi i został narażony na śmierć z tak bestialskich rąk humanoidów. Spojrzał na Wasaka i kiwnął barkami. Nie odpowiadał za kompanów całego stada, a przynajmniej Vaelin tak nie uważał. Jego brat robił to z dobroci serca, a nie było to jego obowiązkiem.
No ale stare dzieje. Jednorożec żył, teraz prychnął tylko w odpowiedzi i uderzyl kopytem o ziemię. Sugerował ich odejście z tego ponurego miejsca.
- 07 paź 2025, 11:11
- Forum: Cmentarz
- Temat: Kurhany Pamięci
- Odpowiedzi: 534
- Odsłony: 81683
Kurhany Pamięci
Vaelin pokiwał łbem na znak zrozumienia. Niewiele można było wyciągnąć z odmentów przeszłości, niemalże tak samo jak czerwonogrzywy ledwie pamiętał siostrę, która ciągle była głodna. Vaelin tylko podjerzewał, że Rairish kochał siostrę tak samo jak Vaelin Ffured. Niestety i ich siostra była prawie zawsze nieobecna, śpiąc teraz samotnie w grocie bez matek. Vaelin zawsze wracał na noc, aby przynajmniej tak spędzać czas z ciągle żywą... ale kto wie kiedy nastanie koniec? Czy on postępowałby tak samo jak Rairish, skupiając się na tym, że każde nieszczęście tylko jego doświadcza? Nie. Vaelin dłuższy czas milczał, nieco nachmurzył się nawet na to co powiedział Wasak. Nie potrafił pomagać z bliska, a co dopiero z daleka. Dobitnie mu uświadomił o tym.
Rozchmurzył się jednak na słowa brata, ten mógł wręcz zobaczyć jak wojownik lekko otwiera pysk i kiwa łbem. Nosz wreszcie ktoś to powiedział!
– Całkowita zgoda...– stwierdził poważnie i mruknął. Vaelina jednak wkurzało to podejście Rairisha, a nie żałował go. Jak mógł ten egocentryk tak ignorować rzeczywistość. Wszyscy cierpieli dookoła, a nie tylko on. Dla niego tylko jego ból był ten prawdziwy i nie do zażegnania... A czy empatycznie pomyślał o kimkolwiek innym? Czy nie męczyło go jeszcze gadanie o tym, że jest stworzony do tego, aby cierpieć?
No więc Wasak nie rozumiał pewnie całkowicie tego o czym Vaelin myśli, ale na pewno mógł zauważyć jak ten zaciska pysk i mróży ślepia, jak jest wkurzony przynajmniej na sytuację.
–Ból jest... nieunikniony. Cierpienie jest... wyborem.
Stwierdził cicho patrząc na ostatnie szlify brata. Vaelin położył łapę na jego ramieniu i krótko się uśmiechnął.
– Pięknie
Rozchmurzył się jednak na słowa brata, ten mógł wręcz zobaczyć jak wojownik lekko otwiera pysk i kiwa łbem. Nosz wreszcie ktoś to powiedział!
– Całkowita zgoda...– stwierdził poważnie i mruknął. Vaelina jednak wkurzało to podejście Rairisha, a nie żałował go. Jak mógł ten egocentryk tak ignorować rzeczywistość. Wszyscy cierpieli dookoła, a nie tylko on. Dla niego tylko jego ból był ten prawdziwy i nie do zażegnania... A czy empatycznie pomyślał o kimkolwiek innym? Czy nie męczyło go jeszcze gadanie o tym, że jest stworzony do tego, aby cierpieć?
No więc Wasak nie rozumiał pewnie całkowicie tego o czym Vaelin myśli, ale na pewno mógł zauważyć jak ten zaciska pysk i mróży ślepia, jak jest wkurzony przynajmniej na sytuację.
–Ból jest... nieunikniony. Cierpienie jest... wyborem.
Stwierdził cicho patrząc na ostatnie szlify brata. Vaelin położył łapę na jego ramieniu i krótko się uśmiechnął.
– Pięknie
- 07 paź 2025, 4:36
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Skała
- Odpowiedzi: 616
- Odsłony: 72539
Błękitna Skała
Vaelin przez pewien czas po prostu na nią patrzył. W zasadzie dla niego nie istniały granice, szczególnie że wojownicy regularnie naruszali granice innych w walce, a więc uważał to za dość nieznaczące. Jak inaczej mógłby dobrze określić jej atrybuty skoro pewnie bardziej chciała bawić się tą całą maddarą? No albo liczyła, iż z wątłym ciałem i dużą ilością umiejętności wystarczy.... Tak w zasadzie by wystarczyło, ale zanim nauczyłaby się...
W końcu łbem zakręcił kilka razy ósemki. Czego to była oznaka?
Zaczął się ruszać dopiero po tym jak nieco przekrzywił łeb na bok, nieco zdziwiony, że nie zrozumiała co sprawdził.
– Wiotkie...wąskie...– wyjaśnił bez ceregieli i pokazał na jej łapy. Chwilę potem pokazał w okolicę jej barku i klatki piersiowej- Masywniej... twardsze– znów zamilkł i na chwilę zamilkł. Nadal nie zrozumiała?
– Lepiej... długo– znów dłuższa pałza jakby spodziewał się, iż już załapie, ale chyba lepiej to naprostować. Wysilić się i bez komfortu bardziej to wyjaśnić. Westchnąl przeciągle czując niechęć do zadania przed nim.
–Biec... długo. Wytrzymała... Zwierzyna... się... zmęczy.– potem kiwnął barkami. Mogła skoczyć na ofiarę, połamać ją, a mogła nawet w biegu wytworzyć jakiś prosty twór, który pośle go na ziemię. Sposób zabicia już był mniej ważny jak sam fakt gonitwy zwierzyny. Oczywiście za jakiś czas może wyrobi sobie inne mięśnie i faktycznie będzie mogła jak najszybciej złapać zwierzynę, ale jednak nie teraz, a Vaelin szykował ją na najbliższe polowania, a nie te za dwadzieścia księżyców. To tej pory sama ogarnie co jest dla niej lepsze, a co nie.
–Wszystko?– zapytał odwracając się i ruszył dalej, szukać czegoś... Mogła pytać, mogła też go zostawić, przecież jej do niczego nie chciał zmuszać.
Cekorax
W końcu łbem zakręcił kilka razy ósemki. Czego to była oznaka?
Zaczął się ruszać dopiero po tym jak nieco przekrzywił łeb na bok, nieco zdziwiony, że nie zrozumiała co sprawdził.
– Wiotkie...wąskie...– wyjaśnił bez ceregieli i pokazał na jej łapy. Chwilę potem pokazał w okolicę jej barku i klatki piersiowej- Masywniej... twardsze– znów zamilkł i na chwilę zamilkł. Nadal nie zrozumiała?
– Lepiej... długo– znów dłuższa pałza jakby spodziewał się, iż już załapie, ale chyba lepiej to naprostować. Wysilić się i bez komfortu bardziej to wyjaśnić. Westchnąl przeciągle czując niechęć do zadania przed nim.
–Biec... długo. Wytrzymała... Zwierzyna... się... zmęczy.– potem kiwnął barkami. Mogła skoczyć na ofiarę, połamać ją, a mogła nawet w biegu wytworzyć jakiś prosty twór, który pośle go na ziemię. Sposób zabicia już był mniej ważny jak sam fakt gonitwy zwierzyny. Oczywiście za jakiś czas może wyrobi sobie inne mięśnie i faktycznie będzie mogła jak najszybciej złapać zwierzynę, ale jednak nie teraz, a Vaelin szykował ją na najbliższe polowania, a nie te za dwadzieścia księżyców. To tej pory sama ogarnie co jest dla niej lepsze, a co nie.
–Wszystko?– zapytał odwracając się i ruszył dalej, szukać czegoś... Mogła pytać, mogła też go zostawić, przecież jej do niczego nie chciał zmuszać.
Cekorax
- 06 paź 2025, 18:04
- Forum: Cmentarz
- Temat: Kurhany Pamięci
- Odpowiedzi: 534
- Odsłony: 81683
Kurhany Pamięci
Spoglądał na pracę brata ze spokojem i bez odrobiny zbędnych uczuć. We łbie natomiast przypominał sobie ich zabawy za pisklęctwa z Rairishem. On, taki duży, a ona z bratem... tacy niewielcy.
Nie żałował, że ją poznał, ale tez nie czuł niczego niezwykle przygnębiającego po jej stracie. W zasadzie ona nie żyła dla niego od ponad dwudziestu księżyców z krótkim epizodem obudzenia się. Bardziej przygnębiające było to co zostawiała za sobą.
– Nie wiem– stwierdził tak, gdyż bylo to najbliższe prawdy. Jako pisklę na pewno powiedziałby, że tak, ale po takim czasie? Dobry przyjaciel zawsze takim pozostawał, ale czy przyjaciel to odwzajemniał? Wątpił w to.
Kiwnął barkami, bo i nie potrafił inaczej okazać szacunku do straty. Ich matki odeszły, więc była to częściowo taka sama strata, podróż z której żadna z nich już nie wróci, zupełnie jak zmarli. Wtedy jednak nie było nikogo kto ukoiłby smutek.
– Rairish... cierpi. Może... to pomoże– stwierdził spokojnie i czekał na dalszy rozwój napisu, który powoli się tworzył w skale. To była dobra praca i każdy z nich w tym czasie pożegna się z nią na swój sposób.
Budowniczy Ruin
Nie żałował, że ją poznał, ale tez nie czuł niczego niezwykle przygnębiającego po jej stracie. W zasadzie ona nie żyła dla niego od ponad dwudziestu księżyców z krótkim epizodem obudzenia się. Bardziej przygnębiające było to co zostawiała za sobą.
– Nie wiem– stwierdził tak, gdyż bylo to najbliższe prawdy. Jako pisklę na pewno powiedziałby, że tak, ale po takim czasie? Dobry przyjaciel zawsze takim pozostawał, ale czy przyjaciel to odwzajemniał? Wątpił w to.
Kiwnął barkami, bo i nie potrafił inaczej okazać szacunku do straty. Ich matki odeszły, więc była to częściowo taka sama strata, podróż z której żadna z nich już nie wróci, zupełnie jak zmarli. Wtedy jednak nie było nikogo kto ukoiłby smutek.
– Rairish... cierpi. Może... to pomoże– stwierdził spokojnie i czekał na dalszy rozwój napisu, który powoli się tworzył w skale. To była dobra praca i każdy z nich w tym czasie pożegna się z nią na swój sposób.
Budowniczy Ruin
- 06 paź 2025, 13:33
- Forum: Cmentarz
- Temat: Kurhany Pamięci
- Odpowiedzi: 534
- Odsłony: 81683
Kurhany Pamięci
No więc... co mógł przygotować to przygotował, a szykował się długo, bo słów zbyt wiele nie potrafił znaleźć, ale plany były! Jednorożec w miarę sił zbierał otatnie kwiaty przed zimą, robił po swojemu bukiet, który teraz był w jego pysku. Vaelin wymyślał długo słowa, które oddałyby odpowiednio hołd zmarłej, ale przecież nie umiał ich wyryć, a przynajmniej nie tak, aby to wyglądało. Thauset też zrobiłby to niezwykle topornie, dlatego właśnie czerwonogrzywy zwrócił się do brata Wasaka. Jakieś pewnie było jego zdziwienie kiedy to Vaelin przybył z ledwie żywym jednorożcem, a także dość żwawo (jak na siebie) poprosił o pomoc w wyryciu słów na kurhanie. Treści nie zdradził, przynajmniej do tej chwili, kiedy przyszedł na cmentarz. Odnalazł prawie pusty kurhan na którym ktoś wyrył imię kogoś kogo nie znał. Niemniej przynajmniej wiedzieli gdzie pisać!
–Tu– pokazał bratu na duży głaz.
Usiadł przed nim, Thauset położył pod kurchan bukiet z późno letnich kwiatów.
–Napisz...– rzekł i nieco się nachmurzył jakby zapomniał co chciał przekazać. Ah nie znał tej samicy tak dobrze, ale za pisklęctwa bawił się z nią i znał na tyle dobrze Rairisha, że była dla niego bardzo ważna. Jej śmierć na pewno była dużym ciosem, a więc pamięć o niej powinna przetrwać... przynajmniej dla niego, nawet jeśli śmierć nie była przecież końcem niczego szczególnego.
–Razzma, Bądź bardziej żywa w pamięci, niż my jesteśmy w prawdziwym życiu.
Vaelin wyjątkowo powiedział całe zdanie płynnie, gdyż to było niemalże jak wyuczona formułka. Poza tym na pysku wojownika błąkał się smutny uśmiech. Tak, to powinno wystarczyć. Należało pożegnać się i pójść dalej, pamiętając o niej, ale nie żyć tym wydarzeniem.
–Tu– pokazał bratu na duży głaz.
Usiadł przed nim, Thauset położył pod kurchan bukiet z późno letnich kwiatów.
–Napisz...– rzekł i nieco się nachmurzył jakby zapomniał co chciał przekazać. Ah nie znał tej samicy tak dobrze, ale za pisklęctwa bawił się z nią i znał na tyle dobrze Rairisha, że była dla niego bardzo ważna. Jej śmierć na pewno była dużym ciosem, a więc pamięć o niej powinna przetrwać... przynajmniej dla niego, nawet jeśli śmierć nie była przecież końcem niczego szczególnego.
–Razzma, Bądź bardziej żywa w pamięci, niż my jesteśmy w prawdziwym życiu.
Vaelin wyjątkowo powiedział całe zdanie płynnie, gdyż to było niemalże jak wyuczona formułka. Poza tym na pysku wojownika błąkał się smutny uśmiech. Tak, to powinno wystarczyć. Należało pożegnać się i pójść dalej, pamiętając o niej, ale nie żyć tym wydarzeniem.
- 06 paź 2025, 5:44
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Skała
- Odpowiedzi: 616
- Odsłony: 72539
Błękitna Skała
Vaelin pokiwał łbem na znak potwierdzenia. Rozumiała ten mechanizm, a to dobrze o niej świadczyło. Dobrze też, że nie miała jakichś udziwnień względem zabijania, tak jak z tym drzewami. Swoją drogą gdyby nie zabijała to jakby mogla żyć? Pewnie na łasce innych smoków, które finalnie zabijałyby za nią.
W każdym razie mówiła sensownie, a więc nie było co powtarzać. Najważniejszym atakiem była szyja, ale każde miejsce ataku na zwierzynę będzie skuteczne, chociaż może ono wywołać niepotrzebny ból u ofiary, która zaalarmuje zwierzęta na dużej przestrzeni chociażby rykiem z bólu- argument nawet dla tych, którzy nic sobie nie robili z cierpienia umierającego.
–Prawda– stwierdził po chwili idąc dalej. Wyglądało na to, że czegoś wypatruje w okolicy, ale na razie znaleźć tego nie może.
–Jeśli... zmaścisz– zaczął, a potem dłuższą przerwę zrobił jakby już uznał, że przesadza ze słownictwem- Gonisz... Jak?
Vaelin w tym momencie na nią spojrzał nagle się zatrzymując. Złapał jej ramię na chwilę i przycisnął, klepnął w bark, ale potem puścił z bladym uśmiechem. Miała dość twarde ramiona, ale chudość samej łapy mówiła, iż nie jest zbyt silna. Pozostawał jej więc jeden dobry sposób na gonitwę za uciekającą zwierzyną. Może kontakt fizyczny ją dziwi i wybije z rytmu, ale to dobrze. Nagłe sytuacje na polowaniu tez bywały.
Cekorax
W każdym razie mówiła sensownie, a więc nie było co powtarzać. Najważniejszym atakiem była szyja, ale każde miejsce ataku na zwierzynę będzie skuteczne, chociaż może ono wywołać niepotrzebny ból u ofiary, która zaalarmuje zwierzęta na dużej przestrzeni chociażby rykiem z bólu- argument nawet dla tych, którzy nic sobie nie robili z cierpienia umierającego.
–Prawda– stwierdził po chwili idąc dalej. Wyglądało na to, że czegoś wypatruje w okolicy, ale na razie znaleźć tego nie może.
–Jeśli... zmaścisz– zaczął, a potem dłuższą przerwę zrobił jakby już uznał, że przesadza ze słownictwem- Gonisz... Jak?
Vaelin w tym momencie na nią spojrzał nagle się zatrzymując. Złapał jej ramię na chwilę i przycisnął, klepnął w bark, ale potem puścił z bladym uśmiechem. Miała dość twarde ramiona, ale chudość samej łapy mówiła, iż nie jest zbyt silna. Pozostawał jej więc jeden dobry sposób na gonitwę za uciekającą zwierzyną. Może kontakt fizyczny ją dziwi i wybije z rytmu, ale to dobrze. Nagłe sytuacje na polowaniu tez bywały.
Cekorax
- 30 wrz 2025, 20:54
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Skała
- Odpowiedzi: 616
- Odsłony: 72539
Błękitna Skała
Prawda była taka, że jeśli się skupiasz to dostrzegasz ruch w widzeniu peryferyjnym, ale większość zwierząt nie spodziewała się w każdej chwili dostrzec drapieżnika i dzięki temu mogli polować. Może to też częściowa zasługa bogów, bo które normalne zwierzę zostałoby na terenach smoków, skoro owe smoki zabijały grupy zwierząt i to samodzielnie, byleby gromadzić wciąż i wciąż zdobycz. Zostawił sobie temat teologii na inny czas jednak i uwaznie obserwował poczynania samotniczki. Radziła sobie dobrze jakby Vaelin tylko nakierował ją na dobre tory, a ona naturalnie przypomniała sobie zwierzęcy instynkt. W końcu wyskoczyła na niego i to od tyłu. Normalnie lepiej skakać do boku, ale samo skradanie wyszło całkiem dobrze. Vaelin przeczesał swoje wąsy w ciszy, mruknął cicho ale przez pewien czas nic nie powiedział, chcąc utrzymać moment napięcia- Dobrze– stwierdził w końcu i na moment się uśmiechnąl. Zanim jednak popadnie w samozachyt, Vaelin powoli się zaczął przechadzać. Pozostała ostatnia kwestia, co na koniec skradania...
–Jak... zabijać?– zapytał pytaniem otwartym, aby samica wykazała się pomysłowością, a nie samym faktem czego będzie używała do zabijania zwierząt. Pozornie nie każde uderzenie jest dobre, nawet dla małej zdobyczy. Skradanie zawsze winno kończyć się atakiem.
Cekorax
–Jak... zabijać?– zapytał pytaniem otwartym, aby samica wykazała się pomysłowością, a nie samym faktem czego będzie używała do zabijania zwierząt. Pozornie nie każde uderzenie jest dobre, nawet dla małej zdobyczy. Skradanie zawsze winno kończyć się atakiem.
Cekorax
- 26 wrz 2025, 15:12
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Skała
- Odpowiedzi: 616
- Odsłony: 72539
Błękitna Skała
To prawda, że radziła sobie znośnie jak na kogoś kto dopiero zaczynał i miał łapy dość nieopanowane, nieprzyzwyczajone do płynnych ruchów, a ugięta postura nie była najwygodniejsza do chodu. Usłyszał ją po swojej lewej, nie przekręcił jednak łba. Trzeba też pamiętać, że on spodziewał się ataku, a zwierzyna łowna raczej pozostawała czujna, ale nie spodziewała się w każdej chwili wyskoku. Wiedząc czego szuka, dość łatwo podążał słuchem za nią. Vaelin poszukał przednimi łapami kamienia przed sobą i podniósł nieco wyżej. O kamień uderzył pazurem kilka razy powodując tępe, ale dość słyszalne odgłosy. Ponadto samica szła dość prostą trasą, zbyt prostą. Rzecz do poprawy przy drugiej próbie. Wspaniałomyślnie wolał jej jednak nie rozpraszać bardziej, niż do tej pory swoim stukaniem, które miało dać jej do zrozumienia, że tego jeszcze nie wspomniał, a warto zwracać uwagę. Poruszanie po skale też było cięższe, bo własnie trzeba było nieco unosić paliczki, żeby pazury nie stukały o skałę. Były momenty w których milkło wszystko i Vaelin zastanawiał się czy to z powodu jej idealnego podchodu czy zwyczajnie stała, ale tego nie sprawdził. Ogólnie trwało to długo, ale pewnie w granicy normy o ile takie istniały. Jeszcze jedna rzecz, której zapomniał. Na szczęście to nauka i mogli to dogadać jeszcze.
Otworzył ślepia zaraz po skoku i wstał powoli. Nie obawiał się jakoś ataku, nie z zaufania a zwykłej pewności, iż oddałby jej zdecydowanie mocniej.
– Oddech– stwierdził spokojnie i pokazał na odległość mniej więcej taką z jakiej wyskoczyła- Wstrzymać– drobne dopowiedzenie, ale ogólnie pokiwał łbem z potwierzdeniem- Reszta...Poprawnie– czy to pierwszy raz kiedy powiedział słowo za słowem? Niemniej jednak było oddzielone trzema uderzeniami serca. Można więc powiedzieć, że te pojedyncze słowa mogły się łączyć. Dłuższa wypowiedź jednak byłaby bardzo nużąca przy takim tempie wymowy.
Vaelin pokazał dwa paliczki. Druga próba lub rzecz warta zwrócenia uwagi.
Wojownik pokazał znów pozycję i ruszył- Chodzić– pokazał jej, że nie szedł prosto, nie po jakimś łuku tylko obierał konkretne punkty w drodze. Tam była nieco wyższa trawa, więc tam podszedł, chwilę stanął obniżając pozycję, znikając częściowo za kępą trawy. Podniósł się wyżej, ruszył znów. Tym razem niewielkie wzniesienie. Znów przystanął, wyjrzał zza niego. Potem wrócił do niej.
Pokazał łapą jeszcze raz trasę, która prowadziła punktowo do różnych miejsc, potem pokazał ewentualną kontynuację- do jakiegoś kamienia, potem już do polany na której stali.
Pomachał łapą, aby odeszła od niego.
– Próbuj– na chwilę się uśmiechnął i czekał patrząc na to jak odchodzi i ponownie zaczyna się skradać. Tym razem nie było elementu zamknięcia ślepi. Po prostu kiedy ruszyła, Vaelin zacząl rozglądać się tak jakby jej nie widział. Czasami nietypowo odwrócił łeb. Jej zadaniem było zamierac bezruchu, albo kryć się za osłoną za którą była. Zobaczy ją, to pewne, ale chodziło o obserwacje jego łba i ślepii. Jeśli zobaczy jak się rusza kiedy ma odwrócony łeb to z pewnością jej to powie.
Cekorax
Otworzył ślepia zaraz po skoku i wstał powoli. Nie obawiał się jakoś ataku, nie z zaufania a zwykłej pewności, iż oddałby jej zdecydowanie mocniej.
– Oddech– stwierdził spokojnie i pokazał na odległość mniej więcej taką z jakiej wyskoczyła- Wstrzymać– drobne dopowiedzenie, ale ogólnie pokiwał łbem z potwierzdeniem- Reszta...Poprawnie– czy to pierwszy raz kiedy powiedział słowo za słowem? Niemniej jednak było oddzielone trzema uderzeniami serca. Można więc powiedzieć, że te pojedyncze słowa mogły się łączyć. Dłuższa wypowiedź jednak byłaby bardzo nużąca przy takim tempie wymowy.
Vaelin pokazał dwa paliczki. Druga próba lub rzecz warta zwrócenia uwagi.
Wojownik pokazał znów pozycję i ruszył- Chodzić– pokazał jej, że nie szedł prosto, nie po jakimś łuku tylko obierał konkretne punkty w drodze. Tam była nieco wyższa trawa, więc tam podszedł, chwilę stanął obniżając pozycję, znikając częściowo za kępą trawy. Podniósł się wyżej, ruszył znów. Tym razem niewielkie wzniesienie. Znów przystanął, wyjrzał zza niego. Potem wrócił do niej.
Pokazał łapą jeszcze raz trasę, która prowadziła punktowo do różnych miejsc, potem pokazał ewentualną kontynuację- do jakiegoś kamienia, potem już do polany na której stali.
Pomachał łapą, aby odeszła od niego.
– Próbuj– na chwilę się uśmiechnął i czekał patrząc na to jak odchodzi i ponownie zaczyna się skradać. Tym razem nie było elementu zamknięcia ślepi. Po prostu kiedy ruszyła, Vaelin zacząl rozglądać się tak jakby jej nie widział. Czasami nietypowo odwrócił łeb. Jej zadaniem było zamierac bezruchu, albo kryć się za osłoną za którą była. Zobaczy ją, to pewne, ale chodziło o obserwacje jego łba i ślepii. Jeśli zobaczy jak się rusza kiedy ma odwrócony łeb to z pewnością jej to powie.
Cekorax
- 26 wrz 2025, 11:02
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Skała
- Odpowiedzi: 616
- Odsłony: 72539
Błękitna Skała
Vaelin nadal lekko się uśmiechał i w zasadzie nie miał poworu, aby z niego rezygnować. Zgodził się pomóc tej samicy to i raczej nie będzie oponował przy kontynuacji tej edukacji. W zasadzie nie liczył na nic w przyszłości z tego tytułu, ale rola epizodu w niektórych życiach smoczych mu odpowiadała. Potem po prostu się zapomina smoka, a umiejętności pozostaną.
Ale nie ma co zakopywać się we własne myśli. Pokiwał łbem na znak potwierdzenia. To początek skoro taki styl nauki jej pasował.
Możliwe, że pewnego dnia zdziwi się, kiedy ten małomówny smok przemówi pełnym zdaniem... Ale nie uprzedzajmy faktów. Teraz tylko się rozejrzał i nieco skrzywił pysk. Nienawidził używać maddary, a więc musi zastosować metoę nauczania, gdzie uczeń polował na uczącego. Niemniej najpierw teroria- Skradanie– rzekł płaskim głosem, tonem bardziej informacyjnym. Powoli rozstawił łapy szerzej, pouginał łapy, ale ciało trzymał na tyle wysoko, że nie muskała mu trawa o podbrzusze. Ogon tez nie opadal głado w dół tylko był uniesiony, niemalże w prostej linii z ciałem, niesztywne na boki, ale przytrzymujące się, aby nie zahaczać o ziemię. Łeb nieco cofnięty na długiej szyi, nieco niżej, skrzydła mocno przy sobie. Skupiony wrok właśnie na samotniczce- Pozycja... Stablina– oczywiście to był przykład tego jak powinna wyglądać przy skradaniu. Sama ustali jak szeroko i jak mocno ugnie łapy, aby było jej wygodnie.
– Uważać– dodał i powoli ruszył przed siebie, w stronę wyższej kępy traw. Przystanął przy niej. Pokazał w okolice otworów usznych i włożył łapę w trawę. Zaszeleściła dość mocno kiedy ocierała się o siebie i o łapę. Vaelin znów pokazał na ucho i tym razem przeczesał tylko czubki traw. Bezgłośne na odleglość na której byli od siebie. Potem ominął wyższą kępę trawy i podszedł do jakiegoś badyla. Popatrzył na niego, stanął i nic...– Mokre– oznajmił przechodząc nieco dalej, znalazł inną gałąź. Na tą nadepnął i strzeliła pod jego łapami- Suche...– poszedł kawałek dalej do niewielkego krzaczka. Łapą objechał przy liściach, zaszeleściło. Spojrzał na Rax czy rozumie przed czym ją przestrzega.
Polizał palec demonstracyjnie i uniósł go na chwilę. Pokazał kierunek z zachodu na wschód- Zapach– jeszcze raz pokazał łapą ruch powietrza. Potem pokazał jedną łapą swoje ślepia.
–Stać– rozejrzał się i mówił dalej- Ruszać...
No to podstawowe pojęcia powinna zrozumieć. Na trzy zmysły szczególnie musiala uważać, bo to własnie jeden z nich mógł ją zdradzić. Jak tego unikać? Jako podstawę Vaelin pokazał jej czego unikać, jak też uważać na wiatr, jak go sprawdzić. Wnioski będzie musiała wyciągnąć samodzielnie.
Ah, równina była super na taką naukę. Prawie nie było gdzie się ukrywać. Wojownik mruknął więc i zrobił dwa susy od niej. Pokazał na siebie.
–Zwierzyna...– potem pokazał na otoczenie, a on stanął na cztery łapy i przymknąl ślepia. Zrobił powolny obrót dookoła siebie, potem dwa w drugą stronę. Usiadł na zadzie i dalej miał zamknięte ślepia.
–Próbuj...– pokazał przed siebie, chociaż wcale nie był przodem do niej. Dał jej możliwość faktycznie zaskakiwać go. Ułatwił też zadanie, 'wyłączając' swój zmysł wzroku na ten moment.
Cekorax
Ale nie ma co zakopywać się we własne myśli. Pokiwał łbem na znak potwierdzenia. To początek skoro taki styl nauki jej pasował.
Możliwe, że pewnego dnia zdziwi się, kiedy ten małomówny smok przemówi pełnym zdaniem... Ale nie uprzedzajmy faktów. Teraz tylko się rozejrzał i nieco skrzywił pysk. Nienawidził używać maddary, a więc musi zastosować metoę nauczania, gdzie uczeń polował na uczącego. Niemniej najpierw teroria- Skradanie– rzekł płaskim głosem, tonem bardziej informacyjnym. Powoli rozstawił łapy szerzej, pouginał łapy, ale ciało trzymał na tyle wysoko, że nie muskała mu trawa o podbrzusze. Ogon tez nie opadal głado w dół tylko był uniesiony, niemalże w prostej linii z ciałem, niesztywne na boki, ale przytrzymujące się, aby nie zahaczać o ziemię. Łeb nieco cofnięty na długiej szyi, nieco niżej, skrzydła mocno przy sobie. Skupiony wrok właśnie na samotniczce- Pozycja... Stablina– oczywiście to był przykład tego jak powinna wyglądać przy skradaniu. Sama ustali jak szeroko i jak mocno ugnie łapy, aby było jej wygodnie.
– Uważać– dodał i powoli ruszył przed siebie, w stronę wyższej kępy traw. Przystanął przy niej. Pokazał w okolice otworów usznych i włożył łapę w trawę. Zaszeleściła dość mocno kiedy ocierała się o siebie i o łapę. Vaelin znów pokazał na ucho i tym razem przeczesał tylko czubki traw. Bezgłośne na odleglość na której byli od siebie. Potem ominął wyższą kępę trawy i podszedł do jakiegoś badyla. Popatrzył na niego, stanął i nic...– Mokre– oznajmił przechodząc nieco dalej, znalazł inną gałąź. Na tą nadepnął i strzeliła pod jego łapami- Suche...– poszedł kawałek dalej do niewielkego krzaczka. Łapą objechał przy liściach, zaszeleściło. Spojrzał na Rax czy rozumie przed czym ją przestrzega.
Polizał palec demonstracyjnie i uniósł go na chwilę. Pokazał kierunek z zachodu na wschód- Zapach– jeszcze raz pokazał łapą ruch powietrza. Potem pokazał jedną łapą swoje ślepia.
–Stać– rozejrzał się i mówił dalej- Ruszać...
No to podstawowe pojęcia powinna zrozumieć. Na trzy zmysły szczególnie musiala uważać, bo to własnie jeden z nich mógł ją zdradzić. Jak tego unikać? Jako podstawę Vaelin pokazał jej czego unikać, jak też uważać na wiatr, jak go sprawdzić. Wnioski będzie musiała wyciągnąć samodzielnie.
Ah, równina była super na taką naukę. Prawie nie było gdzie się ukrywać. Wojownik mruknął więc i zrobił dwa susy od niej. Pokazał na siebie.
–Zwierzyna...– potem pokazał na otoczenie, a on stanął na cztery łapy i przymknąl ślepia. Zrobił powolny obrót dookoła siebie, potem dwa w drugą stronę. Usiadł na zadzie i dalej miał zamknięte ślepia.
–Próbuj...– pokazał przed siebie, chociaż wcale nie był przodem do niej. Dał jej możliwość faktycznie zaskakiwać go. Ułatwił też zadanie, 'wyłączając' swój zmysł wzroku na ten moment.
Cekorax
- 23 wrz 2025, 13:48
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Parujące Źródło
- Odpowiedzi: 564
- Odsłony: 62047
Parujące Źródło
Byłby gotów teraz zaraz polecieć... nie, dosłownie wlecieć w smoka, którego wskaże samica, ale kiedy tylko usłyszał pierwszy człon fałszywego imienia wtedy nagle łapy straciły siłę na trzymanie pyska samotniczki. Puścił ją i się wyprostował patrząc przez dłuższą chwilę za nią, jakby widział wręcz kogoś tam w oddali. Co się działo teraz w jego łbie? Ciężko powiedzieć, ale na pewno przez chwilę widziała niedowieżanie, a potem chłód.
– Ziemnia... wcale nie... jest lepsza od Mgły. Są po... prostu inne.– wyjaśnił to tak żwawo, że niemalże nietypowo dla siebie. Wynikało to z tego, że jego myśli były gdzie indziej i nie myślał o braku komfortu przy wypowiedzi. Była to bardziej mowa własnych myśli. Trwało to tyle co wypowiedź, bo jego ślepia w końcu znów wróciły do normalnego wyrazu prechodząc przez niedowierzanie w chłodne przyjęcie tego co powiedziała za pewnik. Nie miała powodu kłamać, nie znała raczej zbyt dużo innych smoków, a już na pewno nie znała ich imion.
–Przepraszam– powiedział w końcu robiąc krok w tył. Nie powinien tak napadać na nią, ale mimo wszystko nie żałował tego co zrobił.
– Decyzja... jest... twoja– odpowiedział finalnie i pochylił się na chwilę. Obdarzył ją krótkim smutnym uśmiechem, a potem znów rozprostował skrzydła. Miał ochotę coś zniszczyć i lepiej żeby nie był w pobliżu nikt żywy, albo przynajmniej nikt kogo śmieć byłaby piętnem.
– Dbaj... o siebie– dodał na odchodne i wzbił się bez czekania na jej reakcję.
[zt]
Nebbia
– Ziemnia... wcale nie... jest lepsza od Mgły. Są po... prostu inne.– wyjaśnił to tak żwawo, że niemalże nietypowo dla siebie. Wynikało to z tego, że jego myśli były gdzie indziej i nie myślał o braku komfortu przy wypowiedzi. Była to bardziej mowa własnych myśli. Trwało to tyle co wypowiedź, bo jego ślepia w końcu znów wróciły do normalnego wyrazu prechodząc przez niedowierzanie w chłodne przyjęcie tego co powiedziała za pewnik. Nie miała powodu kłamać, nie znała raczej zbyt dużo innych smoków, a już na pewno nie znała ich imion.
–Przepraszam– powiedział w końcu robiąc krok w tył. Nie powinien tak napadać na nią, ale mimo wszystko nie żałował tego co zrobił.
– Decyzja... jest... twoja– odpowiedział finalnie i pochylił się na chwilę. Obdarzył ją krótkim smutnym uśmiechem, a potem znów rozprostował skrzydła. Miał ochotę coś zniszczyć i lepiej żeby nie był w pobliżu nikt żywy, albo przynajmniej nikt kogo śmieć byłaby piętnem.
– Dbaj... o siebie– dodał na odchodne i wzbił się bez czekania na jej reakcję.
[zt]
Nebbia
- 23 wrz 2025, 13:15
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Parujące Źródło
- Odpowiedzi: 564
- Odsłony: 62047
Parujące Źródło
W czerwieni ślepi nie wyczytała nic konkretnego. Smutek, rozczarowanie? Może ponure pogodzenie się z fatkem. Oszczędność w słowach pewnie nie pomagała, ale Jedno Słowo już stał się wieloma słowami... przez moment. Teraz znów stal się tym samym podrzędnym wojownikiem, którym był wcześniej, nie wierzącym w możliwość wprowadzania zmian w czyimkolwiek planie.
Kiwnął barkami na jej słowa, początkowo... Ociężare mrugnął i spiął mięśnie kiedy poczuł gorycz, chcęć zapytania... kto był tak bezczelny, aby własne stado uznawać za niegodne wyboru. Nawet samotniczka udowadniała mu, że żył w stadzie gdzie jednostki podkopywały fudamenty ich stada. Skrzydła się złożyły szybko. On naparł na nią całym ciałem robiąc w jej stronę krok. Złapał ją za pysk przednimi łapami, a sam przylożył swój, aby nie mogłą nawet uciec ślepiami w bok. Krwiste ślepia zapłonęły złością.
– Kto?– wyryczał gardłowo czując jak ogarnia go furia na myśl o tak bezczelnym smoku Mgły, który bezczelnie odsyła potencjalne samice do innych miejsc.
Nebbia
Kiwnął barkami na jej słowa, początkowo... Ociężare mrugnął i spiął mięśnie kiedy poczuł gorycz, chcęć zapytania... kto był tak bezczelny, aby własne stado uznawać za niegodne wyboru. Nawet samotniczka udowadniała mu, że żył w stadzie gdzie jednostki podkopywały fudamenty ich stada. Skrzydła się złożyły szybko. On naparł na nią całym ciałem robiąc w jej stronę krok. Złapał ją za pysk przednimi łapami, a sam przylożył swój, aby nie mogłą nawet uciec ślepiami w bok. Krwiste ślepia zapłonęły złością.
– Kto?– wyryczał gardłowo czując jak ogarnia go furia na myśl o tak bezczelnym smoku Mgły, który bezczelnie odsyła potencjalne samice do innych miejsc.
Nebbia












