Znaleziono 44 wyniki
Wyszukiwanie zaawansowane
- autor: Sokół Samnaru
- 14 lis 2025, 11:06
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Drzewo na Wzgórzu
- Odpowiedzi: 640
- Odsłony: 87488
- Może Ilwenn miała rację, jeśli chodzi o kompanów? Myśl zajaśniała w głowie Urgumma, który nie mógł odeprzeć wrażenia, że musi się podrapać po głowie. Choć powierzchownie liznęli temat nader chętnie, coś głęboko dalej zdawało się obrzydliwie niemoralne i niekoniecznie był w stanie złapać to w łapy i okiełznać w słowa.
Obudził się na mowę o silniejszych.
– E-e-e-e! – Wydusił piskliwie, unosząc z zażaleniem szpon. – Pamiętaj, że smoki to kreatury-stworzenia ma-gi-czne! Po prostu ja żem siebie, tak-tak, nigdy nie wytrenował w walce to i słabo mordobicie przyjmuję, ano? Źródło mam niczego sobie, gdyby je podszlifować.
Na kolejne stwierdzenie zachichotał, przytakując – ano, ano wymknęło mu się zza kłow, bo miała rację, ot, nigdy się nie spodziewał tak... słabego kompana po zaradnej Ilwenn. To przemyślenie, oczywiście, zachował dla siebie.
– He-ehe-he – zakołysał się w miejscu. – No, no, za chwilę będę znać więcej powiązań w Ziemi niźli w Słońcu, e-hehe-he.
Przeżuwając, odpowiedział następnie za blady uśmiech uczennicy:
– Szczęście w nieszczęściu, bogini Sennah daje swoje błogosławieństwa w podróżach poza granice stad – Uśmiechnął się serdecznie młódce, postępując niepodobnie do siebie – szukając jakiejś rady w tym zamglonym, tępym umyśle. Zrobił sobie przerwę na przeżucie ziarna i jął dalej: – Masz rację, jak najbardziej, i mam wrażenie, tak-tak, nieodłączne-mocne wrażenie, ano, że to się odbija na charakterze tutejszych smoków, tak-tak. Rzadko który uczeń postawił mi się, owszem, tak, jak Ty, droga Ilwenn i bardzo zyskałaś tym, tak-tak, mój szacunek jako nauczyciela. Monotonię jednak, tak-tak, zawsze będziesz czuć, moja droga, bo i ona jest nierozłączną częścią długiego, smoczego życia. A co do książek Twojej mamy, sam chętnie bym poczytał, tak-tak... hm... dawno żem nie czytał, wcale a wcale.
Zamyślił się i gdzieś z podświadomości niczym gejzer wystrzeliło wspomnienie. Niezliczone półki w Klinikach, dniami i nocami Urgumm – wtedy jeszcze jako pełnoprawna samica – siedziała nad księgami spisanymi przez ludzi i przez elfy we wspólnym języku i uczyła się, czy to historii Meesklapu, czy to ziołolecznictwa, czy to anatomii... dalekie dzieje stały przed nim teraz jak nowe, jakby wszystko stało się wczoraj.
Nie czytał książek od bardzo, bardzo dawna – czuł się nawet zatrwożony swoją bezczynnością wśród Wolnych.
– Mmm, to masz – rzucił bez zawahania, odczepiając jedną z mniejszych sakw, co go oplatały wokół pasa. Ta także była z jeleniej skóry i pachniała mocno-intensywnie czekoladowo, toteż wiadomym było, że to tam leży więcej niż naręcze kawy. Nim zaczął mówić, rozejrzał się i ku swojemu zdziwieniu, zauważył, że przestało padać. Kiedy? – Wezmę Twoją, a jakże, uwagę-skargę pod uwagę przy kolejnym paleniu, tak-tak. Bo ja już będę leciał, tak-tak, mam tro-o-ochę do roboty. Przygotowuję się, tak-tak, do przeprowadzki, albo nie wiem czego nawet. Znajdziesz mnie w Lesie Samnaru na terenach Słońca, jeśli kiedykolwiek będziesz chciała mnie poszukać. Chętnie z Tobą, moja droga Ilwenn, jeszcze rozmówię, bo zdajesz mi się, tak-tak, obiecującym młodzikiem. Ach, a co do kawy! Nie daj amemait, zapomniałbym Tobie opowiedzieć – o-stro-żnie! Na chwilę obecną maksymalna dawka dla Ciebie to jeden, tak, jeden mały ziaren. Pomoże Ci w skupieniu na krótką chwilę, a także pobudzi, że hu-hu, zobaczysz, za chwilę będziesz latać z wiatrem. Jeśli będziesz chciała się zaopatrzyć lub zmienić dawkę to, jeszcze raz, znajdziesz mnie na terenach Samnaru, ano?
Pogłaskał jeszcze Wichra na pożegnanie, wyciągnął łapę by uściskać małą Ilwenn i wzbił się niezwłocznie w powietrze.
━━━━━━━━━━
:: Przebiśniegowa Łuska – //zt
- autor: Sokół Samnaru
- 11 lis 2025, 13:50
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 5006
- Odsłony: 270656
+ 4/4 mięsa dla Hissetha, bo poszło do Skazy na szrankach
Aktualizacja.
- autor: Sokół Samnaru
- 11 lis 2025, 13:46
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 2611
- Odsłony: 119789
+10 rzęśl, +10x ślaz do SKŁADZIKA ZIÓŁ (dotacja na PR)
– 4/4 mięsa z KP, bo poszło do Skazy
Akt. Ślaz pozostawiam w KP ze względu na limit ziół w składziku.
- autor: Sokół Samnaru
- 03 lis 2025, 18:13
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121490
- Urgumm jechał na swym leszym niczym na koniu, złapawszy się kurczowo szczeciny na grzbiecie i tak oto przybył na plac przed świątynią. Był to świt, bo i dni krótsze, a niewiele wcześniej przed zjawieniem się u Sennah poinformował mentalnie Konira o swoich dzisiejszych zamiarach. Z zaskoczenia, oczywiście, takim smokiem był nasz karzeł.
Podał wielkiej, drewnianej łapie małą, kamienną fiolkę a Myakennam ruszyło ramieniem i złożyło ofiarę dość symboliczną. Olej z wiesiołka został ułożony przed podobizną Sennah, a niedługo po tym Sokół Samnaru pociągnął kark leszego niczym ogłowiem... poszli dalej w niemałym pośpiechu, hen przed siebie.
━━━━━━━━━━
// boski ulubieniec na misję 3.11 o 18.30
- autor: Sokół Samnaru
- 25 paź 2025, 20:54
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Drzewo na Wzgórzu
- Odpowiedzi: 640
- Odsłony: 87488
- Wzdrygnął się, raptem parsknął piskliwie – łeb cofnął się w prędkim spaźmie, a oczy zniknęły spod zmarszczonymi powiekami. Nawet ciche pełne obrzydzenia "ugh!" wyrwało się ze zniesmaczonego pyska, gdy haczykowate szpony uniosły się jak ciągnięte na sznurku i strzepały w teatralnej manierze wodę z kufy. Potem łapa zsunęła się z polotem i lekkim machnięciem wyrzuciła mokry papieros za siebie – siuu, poleciał poza zasłonę drzewa i zniknął w ulewie.
Otworzył po chwili oczy, a uśmiech mu nie zelżał. Był dumny, choć nie ubrał tego w słowa. To, że Ilwenn – jego uczennica – postawiła na swoim brał za pewnego rodzaju sukces swoich nauk.
Wzruszył barkami.
– Ck-ck-ck-ck – Zacmokał, kręcąc łbem. – Niepewny siebie rozmówca od razu by się oburzył, tak-tak. Nie na stwierdzenie, rzecz jasna, ale na pominięcie jego argumentów, tak. Ja, na Twoje szczęście Ilwenn moja droga, nie mógłbym mieć tego głębiej w nose niż mam dotychczas, w tym momencie, tak-tak. No ale za hipokrytę, nie-e, nie uważam się wcale, a... hm, za opurtunistę. Jakbym skrzywdził siebie i potencjalne, tak-tak, bogactwo, gdybym działał zgodnie z tym, co moralne? Nie o to chodzi w Wolnych Stadach, gdy dostatku tutaj, że ho-ho hu-hu no i cześć. No ale kontynuując tyradę, bo-albowiem sprawia mi to olbrzymią radość dyskutować o takich myślach niesfornych, tak-tak, no nie umiem się z Tobą, Ilwenn moja droga, zgodzić! No nie, nie okazał się! Nie wymaga naszej opieki, bo i żył sobie swoim tempem, swoim życiem poza Nami, smokami, ot miał nieszczęście, że wśród Wolnych. Teraz po prostu zwalasz winę na ofiarę, jeśli dyskutujemy za tym, że to niemoralne, tak-tak. – Nagle zaczął ją przedrzeźniać piskliwym głosikiem, wchodząc na zaskakująco wysokie tony: – Gdyby był silniejszy, mądrzejszy... pf! Czy to wina Wichra, że naprzeciwko niemu stanął drapieżnik iście-makabrycznie-fenomenalnie niepokonany? Bo ja, osobiście, nie znam silniejszego drapieżnika niż smoka, który lata, pływa, biega, szpony-pazury i kły ma, a i moc-maddarę też posiada i nic, zaprawdę nic, nie może z nim konkurować. Wydaje mi się, że, tak-tak, to wszystko jest jak rzut kostką. Czy się uda zbiec, czy też nie, bla-bla-bla... czy uda się złapać w pętelkę maddary umysł drapieżnika, który zdaje Ci się spokojny, czy też nie. Naprawdę zaprawdę mówię Tobie, że nie uważam, że zwierzę może zrobić coś więcej, bo los jest przewrotny. No ale jakby Tobie, Ilwenn, zależało by mieć kiedyś własnego kompana, bo to niezły barter, to zawsze możesz coś biedakowi podrzucić – mięsko, kamień szlachetny, cokolwiek co je. Jedzenie to dobre narzędzie perswazyjne. Jakbyś była przywódczynią kiedyś swojego Ziemistego stada, tak-tak, to przypomnij sobie starego Sokoła i weź bukłak miodu z zakąską na rozmowy negocjacyjne.
Zaśmiał się cicho na to, co następnie powiedziała futrzana młódka.
– Ano, nie jestem – wyprostował się na te wyznanie bardzo, ale to bardzo dumnie. Tak mocno się wyprostował i napuszył, że na wypiętej piersi było widać kość mostka. – No i też się nie dziwię. Myślę czy nie wrócić w moje strony, bo jak jadła tu pod dostatkiem, że hu-hu ho-ho, to i jakiejś... misji brakuje. Czegoś większego, czegoś ciekawego, bo nudy tu jak zady niebieskie. Wszyscy w grotach, bez jakiejś ciekawości życia, bo większość z Was życia nie poznała, tak Wam tu dobrze. Po prostu... hm, zasiedziałem się tu. Chyba-może nie potrzebuję takiego życia, jakie prowadziłem wcześniej? Oj, dużo pytań na głowie, tak-tak.
A raptem zaśmiał się jeszcze głośniej, gardłowo na tyle, że struny głosowe zaharczały nieprzyjemnie. Sięgnął po torbę, wziął kolejną garść ziaren kawy i dopiero wtedy kontynuował swoje wywody.
– Ho, masz szczęście, bo akurat mi się faje skończyły – Skłamał bez nuty zwątpienia, bo sakwy miał zawsze pełne. Nie czuł potrzeby dawać jej tej satysfakcji, że naprawdę ładnie go wyprosiła... też zrobiła to mocno perswazyjnie, więc może naprawdę Urgumm hao Gelleian miał dryg do nauk? Dała mu zadziorność, przekorę, bunt, który tak długo szukał i tylko to, naprawdę to, mogło przekonać karła by nie sięgnął po papierosa. Stłamsił tę dumę piskliwym, radosnym rykiem: – A Dadu to nawet nie wie, że tu jestem! Ha-hoh, dałaś się wrobić! Kij wie co robi taki Dadu, ale na pewno ma sprawy ważniejsze niż smoki buchające sobie dymem w pyski. Ale czym jest manipulacja właśnie, jak nie tworzeniem sobie sytuacji korzystnej poprzez wykorzystanie, tak-tak, nadanej okazji? Wiem, żeś młoda jesteś, Ilwenn moja droga, to i wykorzystałem jakże, tak-tak, naturalną dla pisklęcia naiwność i pokładanie wszelkiego-każdego, tak, autorytetu w starszych, szczególnie jeśli to Piastun a także, tak-tak, widziałem, że ważne są dla Ciebie rangi to i od razu dałem Ci to, czego potrzebujesz – smoków wypełniających swoje obowiązki – a ja w zamian dostałem rozrywkę. Przez to Cię zatrzymałem, nie dałem Ci się złapać na ostry kraniec pazura i jakoś tak jedno doszło do drugiego, ano? Perswazja to, ot zwyczajnie, budowanie sytuacji na swoją korzyść poprzez szybkość wykorzystywania okazji, tak-tak. To na jaką rangę się uczysz, Ilwenn? Kawy trochę? Świeżo wypalona.
Wiotka, żylasta łapa wyciągnęła się przez głaskanego Wichra, a na jej gadzim wnętrzu widniały trzy ziarna kawy.
━━━━━━━━━━
:: Przebiśniegowa Łuska – po swoim odpisie możesz składać raport
- autor: Sokół Samnaru
- 20 paź 2025, 22:26
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Drzewo na Wzgórzu
- Odpowiedzi: 640
- Odsłony: 87488
- Och, gdyby tylko wiedziała jak Sokół byłby zadowolony z takiego odwrotu sprawy! Z buntu, och jakże pisklęcego, pełnego werwy! Smoki Wolnych Stad, och, im brakło szponów zaprawdę, i biada, biada, że nic takiego się nie stało! Ale jaka litość, że Urgumm hao Gelleian nie zetknął się z tą intruzywną myślą młodej Ilwenn... bo zawiódł by się wręcz morderczo, że kolejna Wolna rezygnuje z upustu emocji.
No, aż do chwili gdy została poruszona kwestia tytoniu. Odpalił raz jeszcze zgaszony papieros.
– Ta? – Złapał temat od niechcenia. Wziął duży wdech, jakże się żarzył ten papieros, o i się dopalał już bo płuca wprawione ciągnęły dalej i niemalże na jeden haust, jeden wdech cały skręt poszedł! Niemalże, bo Urgumm oderwał nagle od swoich gadzich ust kraniec papierosa i jak dmuchnął, jak buchnął, to dym zasłonił go całego i poleciał wirkiem przed pyszczek młódki. Jeszcze z dymem w gębie rzucił, chyba nie wiedząc gdzie to prowadzić, czy też chcąc strzelić "pstryczka" w nos Ilwenn: – To klawo.
Gdy futrzasta młódka wspomniała o Naranlei, łuk brwiowy Sokoła nieznacznie się uniósł. Ale nie podniósł zdania, rzuconej rękawiczki, i pykał dalej dupką papierosa w łagodnej euforii. Bo ta była związana z tym jak jego haczykowate szpony zniknęły w grzywie kirina, którą gładził z przesadną ostrożnością.
– Piękna-ładna zwierzyna, tak-tak... – dukał półszeptem, nie przerywając rozmówczyni. – Och, rozumiem, tak-tak, skąd może się brać Twoje podejście, bo jest tam ziarno-kłos prawdy, tak. Heh-he, ale dalej nie umiem się zgodzić. Czy pomyślałaś może, że myślisz w ten sposób dlatego, bo sama nie musisz się martwić o jedzenie, wspomnianą grotę-schronienie i, no, opiekę? Bo od razu te... no, warunki, uznajesz za bezsprzecznie dobre. Bo kto o dobrych, zwinnych-mądrych zmysłach chciałby się martwić o coś-niecoś? No, ale, czy smok w takiej sytuacji się martwi? Czy taki kirin tutaj podobny, dziki-niesplątany, się martwi czymś, co dla niego jest naturalne? Nie jest to oskarżenie, nie-e, nie zrozum mnie źle, błagam-proszę, chodzi mi o to... że mało Wolne są te Wasze, e-he, Wolne Stada. Tu wchodzimy, według mnie oczywiście-tak, w niebezpieczne-groźne rejony, ano, czym jest mo-ra-l-l-l-ność? Moralność dla smoka jest czymś innym niż dla driady, a co dopiero dla Wichra tu naszego pięknego-ładnego, tak-tak? Ja uważam, że odbieranie wolności nigdy-prze-nigdy nie jest moralne, nie-e, i może jestem w błędzie, tak-tak, ale za to jaki jest to piękny-ładny błąd. Bo czy Wicher wolałby być wolny, czy zwyczajnie bezpieczny-wieczny? A co dopiero, he-he, żeby kirin sam z siebie wybierał, żeby z pisklęciem spędzać czas! No nie-e, to Twój tata wybrał, tak-tak, a nie kirin. To jaka to jest wolność... ja bym tak nie chciał żyć. Ale no, nie wiem, może głupoty plotę, nie wiem.
Podniósł łeb jeszcze wyżej, radosne "mmm!" wypisnął zza kłów i pomachał drugą łapą w górze, jak gdyby usilnie zabierając uwagę młódki i kirina.
– Ach, bariera, ach-tak! W moich rejonach – bogowie błogosławcie Budowniczego Ruin z Mgieł, że mi przypomniał – mówi się na Wasze Wolne tereny Guardo hao Paulen. No, w wolnym tłumaczeniu... he, zabawny jesteś, Sokół, widzisz? Jaki żart zrobiłem, no, słowny, tak-tak, ja-Sokół. No ale wracając, ano, mówimy na Wasze tereny "Magiczna Bariera". Kiedyś, dawno-dawno temu, właśnie Naranleja o jakiej mi miło-skromnie wspomniałaś, Ilwenn moja droga, chroniła swoją barierą Wasze tereny i niewiele rzeczy-istot o złych zamiarach mogło wkraść się w Wasze święte-bezpieczne rejony. Tam chodziło o jakieś tarramowe-złe perypetie, dawne-nieistniejące już rasy równinnych, ale u mnie to się utarło i dalej tak się mówi... może nikt się nie dowiedział? Mmm-m, możliwe-możliwe, tak-tak, jeśli wrócę to przekażę, ale utarło się to się utarło. Wątpię by moje słowa przeszły, nie-e...
Zgasił niedopałek o korę drzewa i wyrzucił hen za siebie. Może i symbolicznie, tym małym ruchem zostawiając dzieje Keleti i historie jego wszędobylskich pobytów w Klinikach za sobą. Na próźno wspominać...
– Hah! Wręcz przeciwnie. – Odpowiedział jej wzruszeniem ramionami własnym wzruszeniem własnych ramion. Odwzajemnił także niewidoczny jemu uśmiech i mówił półcicho, wsłuchując się w rytm deszczu: – Myślę, że w praktyce... perswazja jest sztuką, e-he-he, szybkości. Kto pierwszy zauważy okazję i z niej skorzysta, w tym przypadku... zawahanie przeciwnika w dyskusji może? Spokój w oczach amemaita? Zająknięcie, odwrócenie wzroku, mniejsza pewność siebie? Oj, mnóstwo przypadków, tak-tak. Ale zawsze, dla mnie oczywiście, sprowadza się to do spostrzegawczości. Może rozmówca lubi mówić, mówić dużo-płynnie-żwawo, i słowa nie łączą się wcale tak dobrze, jak brzmią? A może nie mówi wcale? O-och, mnóstwo okazji! Chociaż, no, każdy ma na wszystko własną interpretację, tak-tak? Jaka byłaby Twoja, moja droga Ilwenn? Czym jest przekonywanie według Ciebie?
Jeśli chciała praktyki, miała ją przed sobą wraz z wyzwaniem. W międzyczasie Sokół sięgnął po torbę przy piersi i wyciągnął garść wyprażonych magią ziaren kawy, a po chwili zaczął je dość obrzydliwie żuć i chrupać.
━━━━━━━━━━
:: Przebiśniegowa Łuska
- autor: Sokół Samnaru
- 14 paź 2025, 20:41
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Drzewo na Wzgórzu
- Odpowiedzi: 640
- Odsłony: 87488
- – Znałem. – Odpowiedział bez zawahania, kompletnie ślepy na niedogodność Ilwenn. Strzelił tym, co trzymał w szponach (chyba kawałek zęba, bo i po tym jak wygrzebał zielsko to i grzebał dalej i teraz nic mu nie utknęło, a zwyczajnie i nadomiar złego zęby zaczęły się kruszyć od nadmiaru tytoniu) i jął dalej, ciągle gibając głową: – O-okropna przypadłość, tak-tak. Tra-ge-dia. Tylko Bogowie Waszych Ziem przenajświętszych najbogatszych dla smoczego druha wiedzą kiedy i w jakim stanie dany smok się prze-bu-dzi, tak-tak. Na szczęściedla smoka, którego ja poznałem i który, jak dobrze-serdecznie mi wiadomo, sam zapadł w makabryczny-nieprzyjemny Smoczy Sen – choć nie oszukujmy się, dla smoka musi być przyjemny, śpisz przecież, tak-tak? – obecnie jest wśród nas żywy i zdrowy i gadatliwy nawet-troszkę. Bardzo Ci, młoda, współczuję, no ale taka jest zwyczajnie-przenajzwyczajnie kolej losu, że jedno z nas zapada w Smoczy Sen i w nim umiera, a drugie przeżywa dwa pokolenia i się budzi. Nigdy nie jest to wiadome, ale nadziei nie trać, moja droga, bo i wszystko, tak-tak, jest możliwe, ano?
No i sięgnął do swojej sakwy, bo jeśli Ilwenn nie zauważyła do teraz to mogła zauważyć w tej chwili: Sokół sięgnął po jedną z sakw zrobionych z jeleniej skóry, oj jak ciasno były one przywiązane do pasa i do ud samczyka, i wyjął papierosa. Zapalił go szponem za pomocą maddary jak gdyby nigdy nic i zaczął popalać w cieniu drzewa, jaki to krył ich przed wzmagającą się ulewą:
– Mmm, zanim coś powiesz to to jest papieros-fajek, tak-tak, i się go pali i jest z rośliny tytoniu i Tobie nie dam, ale Czielo już palił bo jest właśnie synem tego smoka ze Smoczego Snu, tak-tak, i od smoka ze Smoczego Snu mam se tytoń i mu pozwoliłem, bo jakiś taki nijaki się wydawał, to i se stwierdziłem, że czemu nie, bo go trzeba szkolić-trenować od małego. I źle się wypowiedziałem, o na zady niebieskie, nie Barwy Ziemi, hu-hu, nie wiem ile on tatków se ma, może dla mnie mieć i trzech bo i tacy się zdarzają, hola-hola, ale mi chodzi o Czielo, tak-tak, Czielo ma dwóch tatków, tego od Smoczego Snu i Łaknącego Przyjemności, ano? No i może oni se mieli tego fąfla z przysługi Uessaskowej se no, ale nie wiem, nie pytałem, nie będę smoka męczył po Smoczym Śnie, nie-e? NOOO! ALE! Odpowia-da-jąc na Twoje, droga przenajmilsza Ilwenn, pytanie, to bezpiecznie jest w świątyni, naprawdę bezpiecznie, bo i Bogi nie mają chyba żadnego benefitu-radości z gnębienia nikogo, ani dorosłych ani fąfli, ale niezbadana, tak-tak, niezbadana jest wola boska... albo po prostu ja jej, he-hehh, nie badałem nigdy, to Ci nie zagwarantuję nic. No ale patrząc na to, że te Wasze zasady Wolnych coś tammm mówią chyba-że traktować fąfle małe-młode dobrze trzeba, to i myślę, że i Ciebie dobrze by potraktowano, młoda Ilwenn. Nie ma co wzdychać, świątynię odwiedzić każdy może, trochę lepiej-trochę gorzej. A z Uessasem to sobie czemu nie pogawędzisz? On się zdaje takim typem do fąfli jakby miał rękę, koniec końców-na sam koniec jest on przede wszystkim i zarazem i na pewno Bogiem Wolnych Miłości, ano?
Zamyślił się na chwilę, choć nie było tego widać, bo w międzyczasie cmokał i jakieś niestworzone dźwięki wydawał do Wichra aby go jakoś pod łapkę złapać i może pogłaskać.
– E-e, już do Ciebie wracam, młoda Ilwenn, przepraszam, kompani są oj-oj... dziiiiwnie na mnie działają, tak-tak. Długo mi się nie udawało złapać jednego, bo ich się łapie w sidła umysłu, heh-he, niemoralne trochę, ale nic nie powiedziałem, ale wracając, wracając... na czym my to? Dadu, tak, duszek. Duszek szczęścia, nadomiar wszystkiego, ano? To i masz wie-lkie szczęście, że mnie, Sokoła Samnaru, tutaj złapałaś, bo i od Dadu jestem, co szczęściem się zajmuje. Bo i oj, nie wystarczy, bo to, czego JA mógłbym Ciebie nauczyć, jeśli chcesz, to magia perswazji. No, zwyczajne gadanie paplanie takie-tam perypetie by przekonać do swoich racji albo do tego, co Ty chcesz zrobić, na przykład zaniechać walki. Bo i przeciwnik nie zawsze jest tylko i wyłącznie Sokołem, a bazyliszkiem! Amemaitem! I może być silniejszy od Ciebie i Twoja mała mi-mi-mi pisklęca-fąflowska maddara nie poradzi sobie z czystą, niepokonaną, dziką, ochhh!, siłą amemaita albo zabójczym, precyzyjnym pędem Sokoła. I czasem są szybsze od Ciebie, moja droga Ilwenn, bestie drapieżne, a nawet czasem – uwaga, uwaga! – są rozumne. Ludzie na Wyspie Kła, za granicami Bariery... chwila, licho, Bariery już nie ma, nieważne! No ale za granicami Waszych Wolnych Stad, jakieś złowieszcze trytony, elfy gniewne czy inne, krwiożercze morskie głupie smoczyska! Trudno się przed nimi obronić maddarą, bo i kiedyś była wojna z ludźmi i wielcy maddarowcy-czarodzieje pac! padli trupem jak muchy! Tru-pem! Trzeba się nauczyć konwersować, mówić, przemawiać, przekonywać, do zwierząt też, jak najbardziej, ale wtedy ciałem trzeba, wiesz? Pokłaść po sobie uszy, skrzydła schować, jakoś mniejszym się stać i w oczy nie patrzeć, bo prowokuje, ale to do zwierząt, bo zazwyczaj zwierzęta atakują sprowokowane, bo na przykład na domiar złego wejdziesz na ich tereny, moja droga Ilwenn, albo i będą bronić swoje młode, albo zwyczajnie poczują się za-gro-żo-ne! Więc perswazja, ta MAGIA perswazji, jest także o uspokajaniu, no, przede wszystkim dla większości Wolnych, bo teraz każdy ma kompana i jakaś to dziwna moda jest, ale coś ją rozumiem, bo też mam kompana, ano?
Przekręcił łbem, czekając na odpowiedź. I kątem oka zauważył, że w całej tej paplaninie, machaniu łapą przy mówieniu... papieros zgasł. Sarknął coś pod nosem a następnie zapalił kolejnego, jak gdyby w sakwie kryła się ich nieskończona liczba!
━━━━━━━━━━
:: Przebiśniegowa Łuska
- autor: Sokół Samnaru
- 08 paź 2025, 20:21
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Drzewo na Wzgórzu
- Odpowiedzi: 640
- Odsłony: 87488
- – Ale ja też nie chcę patrzeć codziennie na twoją mamę. – Upomniał ją, rozciągając sztywne przedramiona. – Miło Cię, moja droga Ilwenn, poznać. Wichra też miło mi poznać, tak-tak.
Podniósł się z gałęzi, przeciągnął jak kot i niedługo po tym zszedł po korze drzewa. I tak jak na drzewnego przystało, zrobił to zręcznie i bez wysiłku. Tylko że z każdym krokiem, Sokół wydawał się... coraz mniejszy. Stojąc przed młódką, był tuszą takiego samego rozmiaru, co ona. Jedyna różnica była w makabrycznie długiej szyi, bo niejeden smok ma krótszy ogon od niej. Karykaturalny jaszczur górował nad nią swym maciupkim ryjem, ciągle uśmiechając się od ucha do ucha. I ten łebek gibał się jak u zabawki, gdy mówił:
– A, to dziwne... huh. Zaprawdę dziwne, wiesz? Znasz Czielo? Ee-ee, mniej więcej lub bardziej mniej w Twoim wieku ale no, powiedzmy, w Twoim wieku. Taki futrzany fąfel z czerwoną plamą między oczami, tak-tak, cały zielony prawie, tak, wnuk chyba na pewno Barwów Ziemi, a Barwy Ziemi znasz, ano? Bo on se ma dwóch tatków właśnie. Dwóch mam nie widziałem sam w sobie, nie-e, ale myślę, że na Wolnych u Was wszystko jest możliwe, jeśli bogi u Was chodzą normalnie wśród Was to i wśród Was pozwalają na cuda na pewno-możliwie, tak-tak? Z Uesassem, smokiem-bogiem miłości porozmawiaj, on na pewno ma jakąś se własną-swoją listę.
Usiadł wreszcie, pogrzebał chwilę w zębie jak gdyby musiał zastanowić się chwilkę dłużej nad kolejnym pytaniem Ilwenn. Coś tam jojczał pod nosem, "hę-hę" małe lub "huh-uh" wymcknęło się raz czy dwa... aż wreszcie zaśmiał się lekko, wygrzebawszy kawałek zielstwa z kłów.
– No a jak, siedzę z młodymi teraz-obecnie, tak-tak? Dadu mnie przysłał by uczyć pisklęta zarówno Ziemi i Słońca, i kazał mi tu na tamtej-tak-tamtej gałęzi czekać i wyczekiwać śmiałka. Mmmm, rodzice nauczyli już Cię, moja młoda-droga Ilwenn, odstraszać zwierzęta? Bo ja nie-zwierzę, ja smok, więc krzywdy Ci nie zrobię-nie, ale gdybym był Sokołem z krwi i kości ojoj, oj, ciężko to widzę...
━━━━━━━━━━
:: Przebiśniegowa Łuska
- autor: Sokół Samnaru
- 08 paź 2025, 15:46
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 2611
- Odsłony: 119789
za zgodą Nieśmiertelnych Pragnień (Fille) – nagroda "powrót kompana" ląduje w moim KP (Sokół Samnaru)
Aktualizacja
- autor: Sokół Samnaru
- 04 paź 2025, 21:01
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Drzewo na Wzgórzu
- Odpowiedzi: 640
- Odsłony: 87488
- – Nie ma co się puszyć – Wycharkał piastun i jego szpon wylądował między pożółkłymi kłami. Uśmiech zdawał się tylko poszerzać i poszerzać. Jął dalej z nieprzejednaną radością: – Czyżbyś wpadła w młodzieńczy bunt tak wcześnie, tak-tak? Czy może nadepłem Ci, droga młódko, tak, na ogon, ano?
Ta mała niepoprawność zdradziła Sokoła, który rozwinął swoją długą szyję i zapikował ciekawskimi oczyma w dół. Albo brakło mu dostojności, albo edukacji, albo ogółem... nie był stąd. A jako, że mówił nosowo i mełł słowa ze zbyt miękką intonacją jak na Wolne korzenie, ujawnił się ziemistej młódce jako przybysz. Także, oczywiście, jako on sam:
– Te, nie dąsaj się, moja droga. Jestem Urgumm, piastun Słońca i zwą mnie, tak-a-owszem, Sokołem Samnaru, bo w przeciwieństwie do Ciebie to moje serce jest tam, gdzie obóz Słońca, tak-tak; tam, gdzie Samnar roztacza swoje sze-ro-kie skrzydła nad równinami, lasami, jeziorami oraz rzekami, to tam mój dom i moje serce małe. Gdzie dąb Samnaru, tam Sokół Samnaru i chwilowo, tak-tak, Sokół zwyczajnie... no, ten, odpoczywa, ano? No tak. Chociaż a co mi tam, kto Cię, młoda moja droga, uczy? Pełnia Rozkoszy? Mama, tata, dwóch tatów, dwóch mamów? Może Łaknący Przyjemności nad Tobą czuwa, co? Pozdrów go, swoją drogą, jeśli tylko, tak-tak, zdołasz-udasz.
Rozplał się, co było mu typowe, i zdawało się że za każdym razem gdy młódka otwierała usta, Sokół znajdywał kolejne pytania. Ta satysfakcja, ba, obietnica (sic!) wypoczynku sprawiała, że nie było siły na świecie, która mogłaby zamknąć pyszczek drzewnego, to i bablał i paplał, i w wir słów łapał pisklę ile tylko zdołał.
━━━━━━━━━━
:: Przebiśniegowa Łuska
- autor: Sokół Samnaru
- 24 wrz 2025, 22:27
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Drzewo na Wzgórzu
- Odpowiedzi: 640
- Odsłony: 87488
- A nad nimi głęboko w gałęziach skryty Sokół. Maciupki karzełek wyglądał zza szaty liści dość zadziornie i tym oto wzrokiem zdradził swoją pozycję Kirimowi. Uśmiechał się szeroko, szczerząc równe kiełki ku towarzystwu na dole. Oj, jakże smoczysko było rozleniwione! Leżało, podpierając swój trójkątny pyszczek i machając ogonem jak w zegarze – lewo, prawo, lewo, prawo... W zawieszonej nisko drugiej łapie, między haczykowatymi szponami widniał niedopałek skręta z liści dębu. Jednakże karzeł upodobał sobie zbyt wysoką gałąź by jakkolwiek mógł sięgnąć Ziemiste pisklę.
Iskrząco różowe oczy wpatrywały się w spacerowiczów. Sokół Samnaru czuwał nad drzewami, jak było widać, nie tylko w Samnarze. Czy też znalazł chwilę na odpoczynek, czy też zwyczajnie obijał się przez cały, deszczowy dzień? Czy też drzewny, może a może, unikał deszczu jak ognia? Można było tylko się domyślać, lecz błogi wyraz na mordzie wskazywał na to pierwsze. W oczach właśnie kryła się iskierka satysfakcji typowa wyłącznie dla długiej harówki.
– Zgubiłaś się? – Spokojny głosik zaczepił ich z góry. Był dźwięczny, sopranowy... ale również, zgodnie z domniemaniem, lekko zmęczony i charczący. Równie dobrze można było struny głosowe Sokoła trzeć dniami i nocami o najmniejsze oczka tarki, tak charczący i przepalony był to głos. Ale przede wszystkim, dziewczęcy i pełen polotu. Na pewno nie należący do samca.
To wszystko w głosie wzięło się dzięki pisklęciu, ponieważ Sokół będzie miał więcej wymówek by nie wracać do roboty. I dobrze o tym wiedział, więc uśmiechnął się najserdeczniej jak tylko potrafił.
━━━━━━━━━━
:: Ilwenn
- autor: Sokół Samnaru
- 17 wrz 2025, 20:57
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 5006
- Odsłony: 270656
oddaję – darmowe usunięcie okresu rehabilitacji – zużyj do końca '25* dla Skazy Granatu
Tej nagrody nie można przekazać
~ Chałka
- autor: Sokół Samnaru
- 17 wrz 2025, 20:56
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 2611
- Odsłony: 119789
oddaję – darmowe usunięcie okresu rehabilitacji – zużyj do końca '25* dla Skazy Granatu
Nagrody nie można przekazać
~Chałka
- autor: Sokół Samnaru
- 09 wrz 2025, 20:09
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 138991
- – Aaaa, to problemu brak! Mówię Ci, Szanowna Ptaszyno, brak. B-r-a-k. Pójdziemy do Lasu Samnaru, tam mieszkam, może i jeszcze dalej, a tam znajdziemy Ci ptaka, ooo, jakże pięknego-kolorowego-różnorodnego-śpiewającego, tak-tak! Dokładnie w ten sposób ja sam zdobędę sobie kompana, co mi towarzyszyć-pomagać będzie i w ogóle... ten, umilać czas mi będzie, o i jak miło, tak-tak, mi będzie z kompanem, ooo – rozmarzył się, sięgając do innej torby z jeleniej skóry. Oglądał wizję, którą podesłała mu nieznajoma, i ogon mu zakręcił zawijas na piasku. Po chwili z szelestem szamotania się, wyciągnął papieros i jął, łapą zbywczo sygnalizując jakieś niechęci: – be-eeeh, no niby mogę, tak-tak, spróbować.
Za róg wcisnął papieros, swój własny dokończył jednym, głębokim wdechem jak na iluzji... i zakasłał doniośle, zginając szyję wpół. Spróbował raz jeszcze: wyszedł tylko skrzek. I pisk, i męczarnia okropna, ale za cholerę nie przypominało to sroki. Bardziej kota, który utknął gdzieś i woła o pomoc.
Machnął na to łapą, kręcąc pesząco łbem:
– No-no, mówiłem, że ma Pani talent, ano? W dźwięki i naśladowanie, różne mankamenty takie owe, och, nigdy mi to nie wychodziło i teraz też nie wychodzi, tak-tak, ale cóż, mówi się trudno, leci się dalej, wiadomo, nie-e? Ale niech mnie Pani źle nie zrozumie, oj, obraziłbym się srogo gdyby mnie Pani źle zrozumiała, tak-tak, bo ja ptaki bardzo lubię, kocham całym sercem swym smoczym małym, ale na zady niebieskie nie umiem, och, jak ja nie umiem ich naśladować! Sokoły za to, och, moje ulubione, ale no, tak-tak, zapali Pani ze mną?
I wyciągnął właśnie tego papierosa, którego utknął za rogiem.
━━━━━━━━━━
:: Promienna Łuska
- autor: Sokół Samnaru
- 30 sie 2025, 19:54
- Forum: Kompani
- Temat: Myakennam
- Odpowiedzi: 4
- Odsłony: 64
- Imię: Myakennam (Petunia)
Płeć: Brak
Gatunek: Leszy
Opis wyglądu:
- Stwór dwukrotnie wyższy od przeciętnego elfa, masywny i szeroki w barach o bardzo krótkich jak na leszego nogach. Ciało składa się ze splotu ciemnobrązowego drewna dębu, gdzieniegdzie popękanego lub oskubanego przez zwierzęta, zaś za głowę uchodzi czaszka niedźwiedzia. Na wielkich, zgarbionych plecach ma brunatną szczecinę futra, spod której wyłania się połać mchu. Długie, masywne w przedramionach, lecz wiotkie w dłoniach łapska czasem służą istocie za oparcie podczas chodu.
W talii splot drewna skłębia się i zakręca wokół osi. Daje to pozory wypukłego brzucha.
Monstrum jest całkowicie porośnięte grzybem oraz pleśnią na szerokiej piersi, po środku której znajduje się dziupla. Musi być czasem odrobaczane.
Charakter: - Bardzo płochliwa dusza o dziecięcej ciekawości. Niepewna, a jednak spokojna istota, która miłuje każde życie. Zdarza jej się śpiewać (mruczeć) a także hodować rośliny. Atakuje wyłącznie w samoobronie.
Data zdobycia: 29.08.2025
Pochodzenie: misja
Typ: 3
Inne: Nie może pływać. Może korzystać z magii. Może mówić po osiągnięciu 2 poziomu Aparycji.
ATRYBUTY
Siła: 1
Wytrzymałość: 2
Zręczność: 1
Moc: 2
Percepcja: 2
Aparycja: 1
UMIEJĘTNOŚCI (wpisuje Moderator)
Bieg: 1
MA: 1
MO: 1
Skradanie: 1
Śledzenie: 1
Dieta: kamieniożerność
Data ostatniego karmienia: klik
- autor: Sokół Samnaru
- 29 sie 2025, 14:25
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121490
- W pośpiechu zjawił się, niewiele więcej niż łypiąc okiem na resztę zebranych. A jednak, jakoś inaczej zmrużył oczy czy też może był troszkę mniej podchmielony niż zazwyczaj – ten Mglisty, długaśny i nieszeroki, przypominał jego podopiecznego. Zmarszczył czoło, lecz nie zbliżył się, niepewny swojej intuicji. Odchrząknął jakby zaczepnie, zadziornie, ale tylko tyle karzeł zrobił – poza tym usadowił się przed ofiarunkiem, składając ofiarę na swoją wyprawę.
Zwyczajnie chciał wiedzieć, gdzie dalej zaprowadzi go ukochany Las Samnaru.
━━━━━━━━━━
:: Ofiara : boski ulubieniec – naręcze papierosów i sakwa muchomorów
- autor: Sokół Samnaru
- 15 sie 2025, 16:31
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 2611
- Odsłony: 119789
– 3/4 mięsa
– 3/4 roślin
Z MOJEGO KP POSZŁO NA SZRANKI
Aktualizacja
- autor: Sokół Samnaru
- 15 sie 2025, 16:31
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 361651
ODE MNIE:
> Odebrany Oddech: +2/4 roślin
> Barwy Ziemi: +1/4 roślin, 1/4 mięsa
> Łaknący Przyjemności: +2/4 mięsa
źródło
Akt