Znaleziono 27 wyników

autor: Przyczajona Modliszka
05 gru 2015, 15:54
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Gorąca zatoczka
Odpowiedzi: 1013
Odsłony: 139709

Modliszka pewnego razu wybrała się na długą wycieczkę aż na tereny wspólne. Nieczęsto tu bywała, jak na jej gust kręciło się tu zbyt dużo nieznajomych smoków o niewiadomych zamiarach. Tym razem jednak postanowiła poznać więcej terenów poza granicami stada. Kto wie, może kiedyś ich tereny powiększą się?
Szła bez pośpiechu, zagłębiając się w gęstą mgłę. Pierwsze co dało jej znak, że niedaleko znajdują się jakieś stworzenia był jej czuły słuch. Uszy poruszyły się, gdy usłyszała nieznajomy, samiczy głos i odgłos zamaczania się w wodzie. Zaciekawiona udała się w jej kierunku, cały czas zachowując środki ostrożności, gotowa się bronić w razie potrzeby.
Mgła w pewnym momencie ujawniła przed nią widok, którego się nie spodziewała. Na brzegu jeziora kompletnie nieznana smoczyca o zupełnie obcym, nic nie mówiącym jej zapachu, a głębiej w wodzie zmierzający ku brzegu Wieczne Ukojenie... z poranionym pyskiem? Modliszka obniżyła łeb, zbliżając się do nich na odległość dwóch długości smoczego ogona. Jej podwójny ogon zadrżał niespokojnie, gdy ona przyglądała się ranom Ukojenia, których w żaden sposób nie ukrywał. – Wieczne Ukojenie! Co się stało? Jesteś ranny? – Rzuciła w jego kierunku, głos jej był nieco zestresowany. Ranny Uzdrowiciel, nie wróżyło to najlepiej dla stada. Kto go tak urządził? I co znaczyły te dziwne znaki, które wyczarowywał?
Po chwili przypomniała sobie o obecności obcej smoczycy. Rzuciła w jej stronę przepraszające spojrzenie. Nie chciała jej zignorować! Nie było żadnych znaków, że to ona tak załatwiła Shiro, dlatego Modliszka założyła, że stało się to dużo wcześniej, inaczej smok uciekałby falą krwi, a jednak jakieś zabliźnienia dziwnego rodzaju było już widać na jasnych łuskach Wiecznego.
Wybacz, że się nie przedstawiłam... Stan Wiecznego tak mnie zszokował. – Wyjaśniła, poruszając ogonami i poprawiając szkarłatne skrzydła. – Jestem Przyczajona Modliszka, córka przywódcy Stada Wody. Widzę, że już poznałaś naszego... Uzdrowiciela. A ty jak się nazywasz? Pochodzisz z daleka, prawda? – Zauważyła, robiąc kilka kolejnych kroków zmniejszających jej odległość od Nade. Z tej odległości była w stanie odróżnić niektóre osiadłe na niej wonie. Sama pochodziła zza bariery, dlatego nie miała trudności z dostrzeżeniem tego faktu.
autor: Przyczajona Modliszka
21 lis 2015, 18:19
Forum: Świątynia
Temat: Komnaty z posągami
Odpowiedzi: 199
Odsłony: 10462

Wkroczyła do komnaty, świadoma że podąża za nią brat. Mimowolnie miała wygodnie pochyloną głowę, a cała uwaga została skupiona na czekającym ją zadaniu. Od pierwszego postawionego kroku w tym miejscu wdychała jego charakterystyczny zapach chcąc jak najszybciej go dobrze poznać, by wiedzieć co jest dla niego typowe. Szła nie za szybko, dokładnie filtrując napływające do niej zapachy. Sprawdzała ich świeżość, kierunek, miejsce pochodzenia... Szukała czegoś, co nie będzie pasować do całej tej otoczki, będzie obce. Może jakieś żywe stworzenie? Albo zapach czarów? Sama nie wiedziała, na co może natrafić, lecz jej zmysły były wyostrzone na wszystko. Ponieważ nie samym węchem się posługiwała. Oczy reagowały na każdy ruch, uszy czujnie nastawione na każdy szelest i podejrzany dźwięk. Zwracała uwagę na inne przebywające tu smoki, jakby patrząc, czy któryś nie zachowuje się podejrzanie.
Szła obok posągów, przy każdym zwalniając, uważnie oglądając go w poszukiwaniu jakichś ubytków lub dowodów na coś niepokojącego, co mogło się tu zdarzyć. Oprócz tego przysuwała pysk do posadzki i piedestałów, uważniej obwąchując te miejsca.
autor: Przyczajona Modliszka
21 lis 2015, 18:12
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 43120

Zmierzyła brata zaciekawionym spojrzeniem. Od razu wydał się bardziej codzienny, nie spędzający ciągle wolnego czasu na włóczeniu się nie wiadomo gdzie, jak to ostatnio bywało (choć sama nie była lepsza). Rzuciła mu rozbawiony uśmiech. – Na pewno mamy pewne poszlaki... I masz rację, ruszmy w końcu zanim zostaniemy w tyle. – Dodała, jednocześnie podnosząc się z postawy siedzącej i ruszając z uniesionymi nad ziemią ogonami w kierunku, w którym zaczęły podążać pierwsze smoki.
autor: Przyczajona Modliszka
21 lis 2015, 17:28
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 43120

Spojrzała na brata wzrokiem mówiącym "no nareszcie!". Cieszyła się, że wreszcie go widzi. –Cześć Trzmiel. Coś bardzo dziwnego tutaj się dzieje. Z tego co mówi ten bóg mamy za zadanie znaleźć coś... jakieś dowody przestępstwa? – Powiedziała rozkojarzona nadmiarem bodźców, reagująca na najmniejsze szmery i poruszenia wokół niej, co przy takim nadmiarze smoków było wręcz ogłuszające.
Odprowadziła wzrokiem nieznaną sobie cienistą smoczycę, która wyruszyła już na poszukiwania w towarzystwie jakiejś drugiej. Początkowa ekscytacja powoli zmieniała się w niepokój, za nic jednak nie zamierzała rezygnować. Miała ochotę jak najszybciej rzucić się w wir poszukiwań, lecz rozum podpowiadał jej, że czasami lepiej wstrzymać się i zdobyć więcej informacji, w jakim celu to wszystko?
Słyszałeś o nagrodzie? Te dwie z Cienia mogą zdobyć ją pierwsze! – Jęknęła z frustracją. Nigdy nie lubiła konfliktów wewnętrznych między sercem (pasją) a rozumem.
autor: Przyczajona Modliszka
21 lis 2015, 13:39
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 43120

Modliszka była zafascynowana odwiedzinami ducha Uśmiechu Szydercy, o którym słyszała opowieści, więc dość szybko domyśliła się, z kim ma do czynienia. Cóż innego więc mogłaby zrobić, jak nie lecieć na miejsce spotkania, by dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi?
Weszła do świątyni, dostrzegając zarówno obce jak i znajome smoki.
Po chwili dostrzegła kolejnego ducha, a raczej boga. Przysiadła w pobliżu ojca, wsłuchując się w słowa smoka. Sierść na jej grzbiecie mimowolnie jeżyła się na samą myśl o tym, co za chwilę będzie się tu działo.
autor: Przyczajona Modliszka
16 paź 2015, 18:28
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szmaragdowe ustronie
Odpowiedzi: 959
Odsłony: 139065

Modliszka, gdy już częściowo przywykła do nowego domu, postanowiła poćwiczyć swoje umiejętności łowieckie. Łowca to właśnie była ranga, na której jej zależało. Uwielbiała wszystko, co się z tym wiąże, dlatego nie chciała zwlekać zbyt długo z treningiem.
Przybyła do Szmaragdowego ustronia, choć wybór miejsca był czystym przypadkiem. Jakiś czas wędrowała po terenach wspólnych, chcąc je dobrze poznać. Docierając aż tutaj stwierdziła, że jest to odpowiednie miejsce na trening łowiecki.

Na początek chciała poćwiczyć kamuflaż, zarówno magiczny jak i taki zwykły. Rozejrzała się wokół, dostrzegając różne formy natury, które mogłyby jej w tym pomóc. Na początku postanowiła wytarzać się porządnie w ziemi, trawie, opadłych jesiennych liściach, gałązkach i wszystkim, co znalazła na leśnym podłożu. Starała się roznieść zabrudzenie równomiernie na całym ciele, by żadne zaniedbane miejsce nie wydzielało jej nieprzytłumionego zapachu. Następnie zaczęła nanosić na siebie błoto, co w tak deszczowe dni, jakie panowały ostatnio, nie było ciężkie. Błota było pod dostatkiem. Smoczyca rozsmarowała je dokładnie, szczególnie zajmując się swoimi skrzydłami, które były krwiście czerwone, inaczej mogłyby łatwo zdradzić jej obecność. Następnie tak przygotowana zaczęła ćwiczyć kamuflaż magiczny. Wyobraziła sobie cienką, elastyczną powłokę pokrywającą całe jej ciało, nie krępującą ruchów w żaden sposób. Co bardzo ważne, powłoka ta przepuszczała powietrze. Inną jej bardzo ważną, a wręcz główną cechą była błotnisto-zielonkawa barwa o strukturze przypominającej zarośla. Zmieniała całkowicie kolor smoczycy, nawet jej żółte oczy. Oprócz tego miała za zadanie tłumić osobisty zapach Modliszki, przepuszczając tylko ten pochodzący od trawy i wszystkiego, w czym się przed chwilą wytarzała. Dodatkowo adeptka wyobraziła sobie magiczne opuszki na spodzie swoich łap, których zadaniem było wyciszanie jej kroków, a jednocześnie miały nie wpływać w żaden sposób na łatwość stawiania kroków.
Modliszka nie zapomniała o czymś tak ważnym, jak wprowadzenie swojego wyobrażenia w życie. Przelała Maddarę ze swojego źródła, czekając aż jej zaklęcia zaistnieją.
Na koniec postanowiła wykonać jeszcze jedno małe ćwiczenie. Wyczyściła się ze wszystkiego, porzucając swoje twory magiczne i pozbywając się brudu z łusek i sierści. Następnie stanęła na tle drzew nieruchomo, ponownie nakładając na siebie powłokę taką jak poprzednio, z tym że tym razem starała się by na jej powierzchni rzutował się obraz tła, który widoczny byłby, gdyby go sobą nie przesłaniała. Starała się być częściowo niewidzialna za pomocą iluzji. W to również przelała magię, czekając na efekty.

Po chwili przeszła do następnego zadania. Śledzenie. Smoczyca przybrała wygodną pozycję, to znaczy stanęła na wygodnie rozstawionych łapach, jednak nie przesadnie, by nie utrudniały chodzenia zamiast je ułatwiać. Oprócz tego trzymała skrzydła złożone i przyciśnięte do ciała, natomiast jej dwa ogony były na tyle uniesione, by nie szurały o ziemię. Łeb za to obniżony i wyciągnięty do przodu, lecz bez wprowadzania ciała w sztywność.
Modliszkowa najpierw skupiła się na zmyśle wzroku, przeczesując cały teren świdrującym spojrzeniem. Poszukiwała znaków niedawnej lub trochę starszej obecności zwierzyny, takich jak ślady łap odciśnięte w podłożu, pozostawione kłaki futra, odchody, połamane gałązki na ziemi lub jeszcze na roślinie, starta kora drzew czy jeszcze coś innego zdradliwego dla tych bezbronnych stworzeń. Trzeba jeszcze wspomnieć, że Modliszkowa Łuska nie stała w miejscu. Szła przed siebie, co jakiś czas zmieniając kierunek, a więc tor jej ruchu (gdyby był obserwowany z góry) przypominał nieco slalom albo zygzak. Oprócz tego córka Bezkresnej rozglądała się na boki, nie chcąc przeoczyć nic ważnego.
Wkrótce doszedł do tego zmysł węchu, bez którego polowanie byłoby bardzo ciężkie. Smoczyca wciągała napływające do niej powietrze, starając się kierować swój smukły pysk (co również ułatwiało węszenie) pod wiatr. Powietrze napływające do nozdrzy przynosiło ze sobą miliony cząstek zapachowych o różnym pochodzeniu, więc trzeba było ignorować te nieistotne, które tylko wprowadzałyby zamęt, skupiając się na tych prawdziwie ważnych woniach, które mogły świadczyć o tym, że miały jakąś styczność z innym zwierzęciem i to takim, na które warto zapolować. Modliszka czasem unosiła głowę wyżej, gdy wiatr był silniejszy, gdyż wtedy było większe prawdopodobieństwo dostrzeżenia istotnej i świeżej woni. Innym razem adeptka zniżała łeb do samej ziemi, koncentrując się mocniej na zapachu, który zdążył już opaść. Gdy zdarzało się, że dostrzegała kłębki sierści czy inne znaki wizualne, również przystawała przy nich, dokładnie je obwąchując i analizując, do kogo należą, w jakim ta istota jest stanie, czy warto zawracać sobie nią głowę oraz w którym kierunku prowadzi zapach. Czasem, gdy już Modliszka natrafiała na trop, woń rozmywała się w powietrzu. Wtedy smoczyca bez paniki starała się wycofać parę kroków po własnych śladach, a gdy to nie pomagało, przesuwała się na prawo i lewo, przeszukując mniejszy teren w celu znalezienia zagubionej woni.
Innym bardzo ważnym zmysłem był słuch, który również mógł sporo pomóc w takiej sytuacji. Modliszka czujnie nastawiała uszy, które reagowały na najmniejszy trzask gałązki czy inny szmer, natychmiast ustawiając się w kierunku nadchodzącego dźwięku, by do mózgu dotarło więcej informacji o pochodzeniu tego dźwięku. Samica była skoncentrowana na tym, by zwracać uwagę na wszelkie szelesty, odgłosy zwierząt, kroków, trzaski zarośli, a nawet nieregularności dźwięków tła, które mogły świadczyć o tym, że ktoś próbuje się przed nią ukrywać, lecz niezbyt mu to wychodzi. Niestety nic takiego nie miało tym razem miejsca, dlatego młoda raczej starała się skupiać na węchu i wzroku.
Smoczyca czasem także przystawała przy norach różnej wielkości, wodopojach i na polanach, poświęcając na śledzenie w tym miejscu nieco więcej czasu. Wiedziała, że zwierzęta często odpoczywają w takich pozornie bezpiecznych azylach, nieświadome zagrożenia. Miała nadzieję, że napotka takiego pechowca i dzięki temu będzie miała ułatwione zadanie, w końcu taki niekryjący się zwierzak również nieświadomie pozwala, by jego woń niosła się dalej w świat.
W pewnym momencie natrafiła na dość świeży zapach starego zająca. Nie zamierzała na niego polować, i tak niewiele dałby mięsa, a ona miała jeszcze trochę spraw do załatwienia. Jednak ruszyła jego tropem, obserwując odciski łap, węsząc uważnie, bardzo starając się nie zgubić zapachu. W pewnym momencie ślady zwierzęcia prowadziły w jedną stronę, a dokładniej prosto, podczas gdy z lewej napływał o wiele silniejszy zapach szaraka, kuszący by oderwać się od śladów i ruszyć prosto za nim. Modliszka wiedziała, że jest to świeży zapach i zwierzę musi przebywać właśnie gdzieś niedaleko po lewej, dlatego bez większego zastanowienia zaczęła iść w tamtym kierunku, skąd prowadził zapach unoszący się jeszcze w powietrzu. Wkrótce dostrzegła zdobycz ukrytą daleko między drzewami.

Po zakończonych ćwiczeniach ruszyła do swego legowiska, by trochę odpocząć.

Dodano: 2015-10-16, 18:28[/i] ]
Następnym razem Modliszka również wybrała się do Szmaragdowego Ustronia. Polubiła to miejsce, a do tego wydawało się wręcz idealne do ćwiczenia tego, co wybrała tym razem, czyli skradania. Samica wymknęła się z terenów stada, chcąc trochę pobyć w samotności.
Pierwszą rzeczą, na której należało skupić uwagę podczas treningu skradania była postawa. Rzecz tak ważna, od której wiele zależało, a przede wszystkim sukces na łowach. Modliszka stanęła na nieco rozchylonych łapach w taki sposób, by było jej wygodnie. Łeb nieco obniżyła i wysunęła do przodu, za to skrzydła wręcz przeciwnie, zgięła je i przycisnęła do ciała, by nie było ryzyka, że w trakcie treningu rozłożą się i zahaczą o coś wywołując hałas lub wręcz pod napływem silnego wiatru wybiją ją z równowagi. Jej dwa cętkowane ogony podążały za ciałem uniesione nad powierzchnią ziemi. Smoczyca wyrównała również swój oddech i skupiła uwagę na treningu, zapominając o wszystkim innym.
Po tych przygotowaniach po prostu zaczęła się skradać, a więc każdy krok stawiać bardzo ostrożnie i powoli, wybierając miejsca na podłożu, które nie wyglądały na zdolne do wydawania głośnych szelestów i trzasków ani nie groziły potknięciem się, które mogło zniweczyć całe wysiłki smoka. Modliszka uważnie spoglądała na ziemię przed łapami, wiedząc, że pośpiech na nic się nie zda. Co więcej, łapy podnosiła kolejno na tyle wysoko, by nie szurać nimi, część uwagi również poświęcając ogonom, które także musiały unikać kontaktu z podłożem.
Smoczyca wyobrażała sobie, że przed oczami widzi zarys zwierzyny wręcz idealnej do upolowania. Dzięki temu tak poświęciła się treningowi, że koncentracja wzmocniła jej się, dzięki czemu wszelkie ruchy były wykonywane jak najlepiej umiała. Skradając się uważała nie tylko na to, co leży na ziemi, ale oprócz tego na przeszkody, które znajdowały się wyżej, takie jak gałęzie krzaków, które czasami musiała omijać z większą uwagą lub wręcz nadkładać drogi, ponieważ było to lepszym rozwiązaniem niż wprawienie całego szeleszczącego krzaka albo nawet kilku w ruch.
Kolejnym czynnikiem, który należało wziąć pod uwagę był kierunek wiatru. Co z tego, że Modliszka podkradłaby się do zwierzyny najciszej jak tylko się da skoro wszystko byłoby zaprzepaszczone przez powiew, który doniósłby do ofiary informację o kierunku zbliżania się wroga? Córka Ważki za nic nie chciała do tego dopuścić, dlatego starała się nie skradać wraz z wiatrem, a idealnie byłoby iść pod wiatr, by zapach nie miał najmniejszej szansy dotrzeć do zająca czy innej sarny zanim poczułaby na swym karku smocze kły.
Modliszka zastanawiała się także nad tym, co zrobi, gdy już zdarzy jej się popełnić błąd, leśną ciszę przerwie trzask gałązki, a zwierzę się zaniepokoi, rozglądając panicznie we wszystkie strony? Jakikolwiek jej ruch w tej sytuacji na pewno skłoniłby zwierzę do ucieczki, tym samym drastycznie zmniejszając szanse smoczycy na udane polowanie. Modliszka więc uznała, że najbezpieczniej byłoby znieruchomieć, choćby z łapą w górze czy w innej niewygodnej pozycji i wytrwać tak na tyle długo, aż zwierzę stwierdzi, że mu się wydawało i uspokoi się, odwróci wzrok w innym kierunku. Dopiero wtedy Łuska powróciłaby do dalszego skradania. Zwłaszcza, że zamierzała korzystać ze swoich umiejętności kamuflażu, więc ofierze tym ciężej byłoby dostrzec przyczajonego smoka, widząc tylko leśne barwy i kształty, nie czując niepokojącego zapachu.
Samica wiedziała, że teoria to za mało, żeby się czegoś porządnie nauczyć, dlatego postanowiła przećwiczyć to, o czym przed chwilą rozmyślała. Znieruchomiała ze wzrokiem utkwionym w jednym punkcie, starając się wytrwać w tej pozycji jak najdłużej. Dopiero po chwili zaczęła skradać się dalej. Co jakiś czas ćwiczyła takie sytuacje awaryjne, wybierając coraz mniej wygodne pozycje, ćwicząc swoją równowagę i cierpliwość.
Ciekawiło ją też, jak blisko powinna podkraść się, by mieć najlepsze szanse na niezauważony atak. Wyobraziła sobie, że w określonym miejscu siedzi sobie zwierzyna, nieświadoma jej obecności. Modliszka najpierw podkradła się trochę za daleko, przez co podczas ataku musiała najpierw trochę podbiec, co już ułatwiało zwierzakowi ucieczkę. Następnym razem wycofała się i podeszła jeszcze bliżej, lecz przeczucie podpowiadało jej, że w rzeczywistej sytuacji nie jest to najlepsze wyjście, ponieważ zwierzę usłyszy ją i również ruszy do ucieczki. Najlepszym wyjściem wydawało się podejście na tyle blisko, by już udało się wykonać skok bez podbiegania lecz nie próbować jeszcze dalej, by nie kusić losu.
Po skończonym treningu udała się z powrotem do domu. Z nadzieją, że już niedługo stanie się łowczynią Wody!
autor: Przyczajona Modliszka
13 paź 2015, 11:59
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęcia równina
Odpowiedzi: 624
Odsłony: 101837

Modliszka odprowadziła wzrokiem dopiero co poznanego Kaszmira, zdziwiona ilością wypowiedzianych przez niego w jednej chwili słów i równie szybkim eksmitowaniem się do innego, nieznajomego jeszcze smoka. Starała się zapamiętać wszystkie informacje, a zwłaszcza wzmiankę o ścisłym sojuszu, która była bardzo ważną informacją!
Nie było jej dane dłużej się nad tym zastanawiać, gdy odezwała się babcia. Niebieska smoczyca przeniosła na nią wzrok, mimowolnie szukając w niej podobieństw do swojej matki, które nie były trudno dostrzegalne, wręcz przeciwnie. W pewnym momencie jednak zdziwiła się jeszcze bardziej, słysząc słowa skierowane bezpośrednio do niej.
Pokiwała głową, szukając jakichś odpowiednich na tą sytuację słów, lecz Iskra wkrótce przeszła ze swoją przemową dalej. Podążyła za jej wzrokiem, trafiając na nietypowo umaszczoną smoczycę.
Potem babcia ucichła, a obok niej zajął miejsce intensywnie czerwony smok. Modliszka domyśliła się, że musi to być dziadek. Powoli podniosła się, zbliżając się w ich stronę. – Witajcie.. – Zaczęła, przyglądając im się w zamyśleniu. Gdzieś uleciała jej upartość, znów poczuła się, jakby miała nie więcej niż kilkanaście księżyców. – Mam na imię Modliszkowa Łuska. Przybyłam z bratem, który jest synem... Paraliżującej. To ten duży samiec, nazywa się Trzmieli Kolec. – Mówiła nieco cichszym niż zwykle głosem. Widocznie fakt posiadania dwóch matek, które opuściły ojca i całą rodzinę sprawiał, że Modliszka zastanawiała się, jak na to zareagują dziadkowie? Niewiele wiedziała o stosunkach matki ze swymi rodzicami, lecz często zastanawiała się nad tym.
autor: Przyczajona Modliszka
13 paź 2015, 11:38
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 734
Odsłony: 117187

Początkowo smoczyca lekko, niemal automatycznie, kiwała łbem, zgadzając się ze słowami brata. W pewnym momencie jednak oczy otworzyły się szerzej, źrenice zwęziły, a po chwili zlodowaciały wzrok utknął na Trzmielu, nie zamierzając ruszać się stąd zbyt szybko. Postanowiła jednak nie dać się zbyt łatwo sprowokować. W słowach tych nie było ani odrobiny prawdy. Odziedziczyła po matce smukłą sylwetkę i wiedziała, że nic się pod tym względem nie zmieniło!
Poskrom trochę swoją wybujałą wyobraźnię i lepiej spójrz w taflę jeziora, bo coś mi się widzi, że to nie ja przytyłam lecz ty pogubiłeś nieco swoich mięśni i przez to kontrast między nami wydaje się mniejszy niż zazwyczaj. – Jej głos nieco przypominał syk, a na pysku pojawił się drwiący uśmiech. Oczywiście jej słowa także mijały się z prawdą, ale nie mogła się powstrzymać od zemsty.
Dlatego uważam, że powinniśmy ruszyć w dalszą drogę, by popracować nad twoją kondycją braciszku. – Skomentowała, ruszając do drogi. Gdy obróciła się w celu ponaglenia Trzmiela, dostrzegła jego kolejny niesamowicie mądry pomysł.
Zaraz na prawdę zacznę wierzyć w moje wcześniejsze słowa. Rzeczywiście nieźle się rozleniwiłeś! – Rzuciła do niego z rozbawieniem, ignorując wzmiankę o jej własnym zmęczeniu. Widziała jak nienaturalnie i teatralnie odegrał to brat i nie czuła potrzeby komentowania jego słów o własnym "zmęczeniu".
Mimowolnie stanęła bardziej wyprostowana, choć był to tak dyskretny ruch, że nawet najbliższym ciężko byłoby stwierdzić, czy rzeczywiście przed chwilą drgnęła, czy tylko im się zdawało?
autor: Przyczajona Modliszka
07 paź 2015, 12:08
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęcia równina
Odpowiedzi: 624
Odsłony: 101837

Tyle różnych smoków, o najróżniejszych kształtach i kolorach. Modliszka obserwowała wszystkich wokół kątem oka, zastanawiając się, kim są, gdy nagle stało się coś, co wstrząsnęło smoczycą.
Świat wokół został przysłonięty jakimś białym kształtem, a charakterystyczna woń ziół przysłoniła wszystko inne. Zaraz potem stało się coś jeszcze bardziej przerażającego. Smoczyca poczuła na swoim ciele uścisk innego samca, a do czegoś takiego kompletnie nie była przyzwyczajona. Gwałtownie odskoczyła, posyłając samcowi ostrzegawcze spojrzenie i cichy syk. Mimowolnie otrzepała się, wpatrując się w niego z urazem. – Ej! Czy mógłbyś tak nie robić? Potrzebuję bardzo dużo przestrzeni. – Powiedziała już trochę łagodniejszym tonem, ale nadal mięśnie miała napięte, jakby czekała na kolejny "atak". Rzuciła też szybkie spojrzenie Trzmielowi, żałując że akurat teraz ją dogonił. Bójka między tymi dwoma smokami była jej bardzo nie na rękę, co było widać po całej jej mowie ciała, jakby krzyczała "sama sobie poradzę!".
Dla Modliszki to wydarzenie przysłoniło wszystko wokół, lecz pewnie z boku nie wyglądało to tak poważnie. I chyba rzeczywiście tak nie było, skoro smok, który właśnie do nich podszedł, nie zareagował jakoś wyraźnie na wybryk Wiecznego.
Terminatorka odwzajemniła zaciekawione spojrzenie, a po chwili wytężyła umysł, próbując przypomnieć sobie, w jaki sposób jest z nią spokrewniony Wodny Uzdrowiciel. Pamiętała, że nie jest to bliskie pokrewieństwo, więc także w pierwszej chwili uznała, że Kaszmir jest jakimś odległym krewnym albo wręcz przyszywanym.
Modliszkowa Łuska, córka Bezkresnej Galaktyki i Cichych Wód. – Przedstawiła się, posyłając mu uprzejmy uśmiech. Domyśliła się, że tak wypada w tej sytuacji zrobić, ale też i Kaszmirowy wydawał się ciekawą osobą.
Dopiero co przybyłam na tereny Wolnych Stad razem z bratem. – Wskazała na Trzmiela.
autor: Przyczajona Modliszka
06 paź 2015, 18:42
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęcia równina
Odpowiedzi: 624
Odsłony: 101837

Nie wiadomo, w jaki sposób Modliszka dowiedziała się o zlocie rodzinnym. Być może wiadomość mentalna Iskry była zaprogramowana w taki sposób, by dotrzeć do wszystkich smoków, z którymi łączyły ją więzy krwi?
Tak czy inaczej Modliszka pojawiła się w zupełnie sobie nieznanej puszczy, nieufnie rozglądając się dookoła. Nie była pewna, czy to nie jakiś podstęp. Mimowolnie rozejrzała się za bratem, lecz... wizja poznania nowego terytorium zupełnie samemu wydała jej się w tej chwili tak atrakcyjna, że postanowiła wyruszyć od razu, oczywiście zachowując środki ostrożności.
Stłumiła swój zapach za pomocą magii, dopóki nie dostrzegła w oddali grupy smoków. Z daleka widać było, że są sobie bardzo bliskie, a w centrum uwagi znajduje się... dojrzała pierzasta smoczyca. Modliszka przekradła się bliżej, wpatrując się w nieznane sobie osobniki. Część z nich wydawała się jej wręcz znajoma. Wyglądało na to, że wiadomość mentalna była prawdziwa, a zgromadzone tu smoki były... jej rodziną?
Wśród całego tego towarzystwa nowa terminatorka Wody rozpoznała Uzdrowiciela, Wieczne Ukojenie. Ruszyła w jego kierunku, zbliżając się spokojnym truchtem w stronę zgromadzonych. Przestała także ukrywać swój zapach. Woń Bezkresnej i Paraliżującej mocno przylgnęła do jej ciała, więc na pewno wyda im się bardziej wiarygodna.
Stanęła w pobliżu Shiro, przyglądając się otaczającym ją smokom. Stała na wygodnie rozstawionych łapach i choć nie była spięta, widać było, że nie traci czujności.
Jej wzrok przylgnął do Iskry Nadziei. Dopiero teraz, z bliska, dostrzegła jak podobna jest do jej matki. Wcześniej podobieństwo nie było tak widoczne z powodu ciemnego umaszczenia, jednak zgadzała się sylwetka, ciało porośnięte sierścią, smukły pysk... To musi być babcia! – Pomyślała, czując wzbierającą w niej ekscytację.
autor: Przyczajona Modliszka
04 paź 2015, 13:09
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 734
Odsłony: 117187

Usiadła, obrzucając brata zdziwionym spojrzeniem. – Myślałam, że już pozbyłeś się wszelkich wątpliwości. Dlaczego wątpisz w siłę naszego rodzinnego stada? Nie pamiętasz, że zostało założone później niż pozostałe i miało pewne.. problemy? Zresztą na pewno dwójka takich smoków jak my dobrze im zrobi. Poza tym chcę poznać naszego ojca, a na przyjaźniach z innych stad ani trochę mi nie zależy. No może poza Życiem, ale z tego co mamy mówiły, akurat z nimi mamy sojusz. – Mruknęła. – A co, boisz się Stada Cienia? – Trąciła brata ze złośliwym uśmiechem i błyskiem w oku. Doskonale wiedziała, jakim wielkim wojownikiem zamierza zostać i wręcz nie mogła odmówić sobie przyjemności podokuczania mu.
Trzepnęła ogonami o ziemię w wyraźnym znaku zniecierpliwienia. Najchętniej biegłaby do przodu zamiast marnować czas na kolejnej rozmowie czy to na pewno dobry pomysł. Trzmiel wydawał się nie najlepiej nastawiony od samego początku, co dodatkowo motywowało Modliszkę by udowodnić mu, że jej pomysł był bardzo dobry i na pewno nie będą żałować odejścia z ukrytej między górami doliny.
autor: Przyczajona Modliszka
28 wrz 2015, 11:01
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 734
Odsłony: 117187

//fabuła sprzed dołączenia do stada, z Trzmielim Kolcem, który odpisze jak dostanie akcept ;p


Minęło sporo czasu odkąd pożegnała się z matkami i Nimloth. Odkąd wyruszyła razem z bratem w długą podróż powrotną, która dla nich wcale powrotna nie była. Pierwszy raz szli poznać miejsce, z którego wywodziła się ich rodzina. Modliszka czuła jakiś rodzaj ekscytacji i wielką ciekawość, lecz miała także pewne wątpliwości. Dlaczego właściwie matki odeszły od ojca? Galaktyka nie lubiła mówić na ten temat. Młoda smoczyca czuła, że problem jest głębszy i nie chodzi tylko o nienawiść do Stada Cienia. Właściwie Modliszka domyślała się, o co może chodzić. Matka wydawała się słaba w porównaniu z innymi smokami i tak często smutna, że te emocje udzielały się jej córce. Co bardzo nie podobało się Modliszkowej, która od młodości jak prawie każdy pisklak była ciekawa świata.
Teraz wszystko miało się zmienić. Samotniczka dotarła na Wypaloną plażę i rozejrzała się czujnie. Czujność ta nie opuszczała jej od samego początku. Nauczyła się, jak unikać Równinnych i inne podejrzane typy. Także teraz była skupiona na tym, co się działo wokół niej. Na szczęście nie była sama.
Usiadła, spoglądając na Trzmiela wyczekująco. Owinęła się ogonami, podobnie jak to robiła Galaktyka. – I co o tym myślisz? – Mruknęła, przyglądając mu się uważnie. Jej wzrok mimowolnie przesunął się w kierunku, w którym podejrzewała, że znajduje się rodzinne stado ich rodziców, Woda.

Wyszukiwanie zaawansowane