OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Złotołuska chyba jednak nie zdawała sobie sprawy, że tuż nad nią, na jednej z gałęzi siedziała Mrucząca, szmaragdowymi ślepiami czujnie śledząca małe stworzonko. No, może nie znowu takie małe, ale prawie jak pisklę... czyli nie powinna mu zrobić krzywdy. Jej, bo to samiczka... nie powinna? To nie znaczy, że nie może.Bezszelestnie zsunęła się z drzewa na śnieg za plecami małej, rozstawiając palce tak, by rozłożyć swój ciężar i nie zapaść się w śniegu, a co za tym idzie, nie wydać żadnego dźwięku. Tam zbliżyła łeb do ucha Cienistej i szepnęła, dopiero teraz dając o sobie znać:
– Nie powinnaś być sama tak daleko od domu.
Gdyby Kadma odwróciła się teraz, ujrzałaby Mruczącą siedzącą w śniegu, z lekkim uśmieszkiem na pysku i zmrużonymi lekko ślepiami. Nie powinna się bać, nie zrobiłaby jej krzywdy... chyba że naraziłaby się Ziemnej.