OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Pierwsze promienie Złotej Twarzy powoli wyłaniały się zza horyzontu, gdy zza wszechobecnych drzew Dzikiej Puszczy wyłoniła się szczupła, biała sylwetka zmieszana z krwistą czerwienią lekko pofalowanej grzywy. Samica spokojnie szła przed siebie, z każdym krokiem pozostawiając za sobą wszystkie wydarzenia z ostatniego dnia, z ostatnich księżyców życia wśród tych ziem. Ziem, które jeszcze zaledwie jakiś czas temu nazywała swoim "domem", "szczęśliwym miejscem" do którego trafiła przypadkiem, szukając innych smoków, tak jak zaleciła jej Merialeth.Jednak okazało się, że Wolne Stada nie były tym, co miała na myśli jej mentorka.
Wciąż czuła na swoich łuskach krew Aerthas. Pamiętała chwilę, gdy życie całkowicie uszło z ciała Czarodziejki, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia. A ona stała przy niej, walczyła w nierównej walce ze śmiercią i choć starała się dać z siebie wszystko, to wciąż było za mało żeby wygrać z tak potężnym przeciwnikiem.
Pierwsza porażka. Tak bolesna porażka.
Całe to wydarzenie pozostawiło wyraźne ślady w pamięci Sylmare. Maska obojętności pękła, wyrzucając na zewnątrz skrywany pod spodem wręcz paraliżujący ból... ale mimo to wciąż szła przed siebie. Musiała. Nie miała innego wyboru, prawda?
Spojrzała kątem oka na idącego obok niej Sępa, w ostatniej chwili wyrwanego z objęć śmierci, po tym jak stanął w ich obronie. Nawet jeśli przegrał walkę, żadne słowa nie mogły wyrazić wdzięczności Uzdrowicielki. Mimo to, postanowiła jednak przerwać trwające między nimi milczenie.
– Ithelu..? – odezwała się jakby niepewnie – Chciałam ci podziękować, za wszystko co zrobiłeś na Urwisku.
Przerwała nagle, ponownie skupiając się na ścieżce którą dążyli. Drzewa rosły coraz rzadziej, w końcu ustępując miejsca niewielkiej, pagórkowatej łączce, porośniętej jedynie trawą i barwnymi kwiatami.
– Nawet jeśli przegraliśmy tę walkę... liczę, że każe z nas odnajdzie swoją ścieżkę. Zarówno my, jak i ci, którzy szukają swojego miejsca wśród innych stad – kontynuowała po krótkiej chwili – Na tych ziemiach widniało już tak wiele cierpienia... mam nadzieję, że Wolni odnajdą w końcu swoje ukojenie.
Większość dawnych "Cienistych" wstąpiła w szeregi Ognia, z nadzieją, że tam odnajdą dom, którego szukają. Uwolnią się od okrutnych rządów i zmienią swoje życie na lepsze. Ona jednak wiedziała, że nie jest w stanie dłużej tkwić wśród tych ziem. To miejsce... sprawiało jej zbyt wiele bólu. Wspomnienia o śmierci Aerthas, o szaleństwie Tejfe cały czas tkwiły w jej umyśle, nie pozwalając jej normalnie funkcjonować. Musiała się od tego uwolnić.
Zamilkła na dłuższą chwilę, cały czas kontynuując drogę. Jedynie na krótką chwilę odwróciła łeb, oglądając się za siebie. Starała się wypatrzeć Airina, który niedługo powinien do nich dołączyć, zaraz po tym jak wypełni powierzone mu zadanie. Jednak na tle bezchmurnego nieba nie dostrzegła jeszcze znajomej, czarnej sylwetki. Jeszcze nie wracał, lecz czuła, że wkrótce się pojawi – a wtedy wyruszy razem z nimi za granicę upadającej bariery.