OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Życie uzdrowiciela było pasmem niekończącej się rutyny. Obłok nawet w środku nocy, wybudzony z najgłębszego snu byłby w stanie przygotować każde zioło i rozbudzić w sobie magię zdolną regenerować tkanki. Z początku jego kariery czuł ekscytację, ale teraz... teraz był po prostu znudzony. Dodatkowo gorące dni nie sprzyjały aktywności. Samiec zaszywał się w cieniach swojej groty albo w chłodzie leśnych ostępów i po prostu lenił się aż do zmroku. Tak było i tym razem, kiedy po wyprawie zdecydował się poleżeć na dnie wyrwy porośniętej miękkim, chłodnym mchem. Cisza i spokój, tak jak lubił...Niestety w pewnej chwili Cichy wąwóz przestał być cichy. Trzask gałęzi, a potem głośne tąpniecie wyrwało Szarpiącego z zamyślenia. Machinalnie skierował pysk w stronę dźwięku, krzywiąc się przy tym brzydko. Ze swojego miejsca za jednym z pni niewielkich drzewek, które zdecydowały się wyrosnąć w zboczu wąwozu, dostrzegł zwalistą sylwetkę zakopującą się w mech. Widział tylko szerokie skrzydła i fałdy na karku obcego oraz końcówkę jego białego ogona. Wielki przeszło mu przez myśl, ale nie przypisał gigantyzmu do widzianej postaci, nie po zauważeniu wymownej płetwy na ogonie.
Przez kilka chwil znudzonym wzrokiem przyglądał się ukontentowanemu smokowi, dostrzegając coraz więcej szczegółów. Na początku nie był pewien czy to samiec czy samica, ale kształt czaszki jednak sugerował smoczycę o... zdecydowanie dziwnej fizjonomii. Obłok wykrzywił pysk w cynicznym uśmiechu na myśl o tym, że jeśli już spotyka kogoś obcego, to zawsze jest to jakaś pokraka.
– Nie utop się – syknął z wyraźnym, złośliwym rozbawieniem. On sam leżał na boku w bardzo otwartej, leniwej pozycji, jedynie lekko zagłębiając się w miękkość mchu. Przy jego piersi leżała skórzana torba, a słabe podmuchy wiatru mogły przynieść do płuc nieznajomej silny zapach ziół. Słońce przebijające się przez korony drzew rosnących nad wąwozem, błyskało granatem na czerni ostrych łusek porastających smukłe ciało samca. Pomimo okazałego poroża łeb trzymał wysoko, ale spojrzenie żółtych ślepi miało charakterystyczny dlań znudzono-obojętny wyraz.