OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Milczał już, nie powiedział nic, a kiedy został zapytany o cydr, tylko syknął niezadowolony. Nie miał ochoty pić. Alkohol pozwalał zapomnieć, ale tylko na chwilę. Westchnął kiedy w końcu się zatrzymał, a stara samica nagle wyjechała z jakimiś czułościami, które on postanowił pozostawić w jej marzeniu. Zwyczajnie się uchylił, zręczniej niżby mogła jakkolwiek na to inaczej zareagować. Nie powiedział jednak nic, nie uderzył. To chyba jakiś plus?– Nie pochlebiaj sobie, samotniczko...
Rzekł chłodno, chociaż się lekko po tych słowach uśmiechnął.
– Dam Ci jeszcze jedną cenną radę, spróbuj złożyć cydr w ofierze Thaharowi, ten bóg lubuje w takich trunkach, może obdarzy Cie ciekawszymi historiami ode mnie...
A to czy skorzysta to już jej sprawa. On osobiście dał trunek za wiedzę niezbędną do poznania nieco panteonu boskiego, gdyż nikt inny mu tej wiedzy nie przekazał. Teraz miał pewien wzgląd na to. No i znał imiona! To chyba tez coś znaczyło.
Nietrafione otarcie nie przerwało jednak potoku słów, ciekawe, że jeszcze jej chciało się gadać. Tak na prawdę chciałby wziąć zioła chociażby, żeby zwyczajnie je spalić po kryjomu kiedy Eurith nie będzie w pobliżu. Po prostu lubił to robić... No ale nie chciał, żeby wyglądało na to, iż każe sobie za dobroczynność płacić. Lepiej aby zwróciła dobroczynność komuś innemu.
Obróciła się i zaczęła odchodzić... Nareszcie.
– Mam na imię Calad...
Oznajmił kiedy już oddaliła się o dwa ogony od niego, ale był na tyle głośny, aby usłyszała. Nie dał jej jednak możliwości nawet powiedzieć czegoś więcej, gdyż od razu po tym wzbił się w powietrze i zwyczajnie odleciał.