OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Czując ciężar ojcowskiej łapy na grzbiecie drgnąłem lekko i przymknąłem ślepia, pozwalając sobie rozkoszować się tym uczuciem. Było... przyjemne. I nie chodziło tu tylko o zewnętrzne ciepło, które dawało mi otoczenie futra. Powód krył się raczej w moim wnętrzu, od środka ogrzewając moje ciało. Cieszyłem się z obecności ojca, z tego że w końcu mogłem go poznać i przede wszystkim z tego że mnie nie odepchnął. Zdawało mi się nawet, że też cieszy go ten uścisk, jakieś banalne poczucie bliskości, które dawał. Tak więc trwałem tak, na razie nie chcąc się odsuwać. Uznałem, że muszę się nacieszyć tym ciepłem, póki jeszcze trwało.Na wzmiankę o wulkanie, uśmiechnąłem się lekko, znając powód tego wszechobecnego zapachu siarki. To pewnie przyjemne uczucie, mieszkać w pobliżu czegoś tak niebezpiecznego i niepewnego. Ciekawe czy Ogniści obawiali się czasem, że wulkan się obudzi i spopieli im groty? Natomiast słowa matki nieco mnie zaskoczyły. Pochwal się umiejętnościami? To znaczy co? Mam rzucić się na ojca z pięściami? Nie wiem, jakoś nie wydawało mi się to zbyt przyjaznym powitaniem. No, ale z drugiej strony skoro ojciec pokochał żyjącą walką matkę, to może lubił takie akcje? Zachichotałem na tę myśl i rozluźniłem się, bo pozwoliło mi to pozbyć się napięcia, które nagromadziło się w moim ciele. Nie ruszyłem się jednak i nie nastawiłem do ataku, lotu, biegu czy tam innych rzeczy, które potrafiłem już zrobić. Zamiast tego po prostu zwróciłem pysk w stronę matki, uśmiechnąłem się niewinnie i niemal wystawiłem język w jej kierunku.
– Nie mogę, odpoczywam – rzuciłem żartobliwie, jednocześnie ocierając się delikatnie pyskiem o pierś ojca dla podbudowania efektu.
– No chyba, że tata ma jakieś specjalne życzenia..? – dodałem po chwili, odsuwając się delikatnie i przysiadając na tylnych łapkach. Spojrzałem na ojca, przekrzywiając pytająco łebek i w duchu uśmiechając się do siebie. No, całkiem nieźle to rozegrałem. W ten sposób nie zrobię nic, co by go unieszczęśliwiło lub zraziło, nie?
A potem ten cały księżycowi wisiorek przykuł także moją uwagę. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej śmiesznej błyskotki, dlatego zainteresowany przyglądałem się jak tata zawiesza go na szyi matki. Więc to ozdoba? Taki wyraz przywiązania i miłości?
– A co to? – dorzuciłem swoje pytanie, do pytania matki, niezwykle zainteresowany odpowiedzią. W końcu może miało to też jakieś inne zastosowanie niż dodawanie piękna i uroku? Kto wie, co za sobą kryła ta błyskotka.
A potem pojawiło się jeszcze jedno zwierzę. Takiego jeszcze nie widziałem, więc było to dla mnie kolejną atrakcją, których już dzisiaj zaznałem całkiem sporo. A to wszak dopiero początek spotkania, więc wiele mnie może jeszcze zaskoczyć...
– Brat? – szepnąłem w reakcji na słowa matki i przesunąłem wzrokiem od niej, przez ojca i na samo pisklę, szukając potwierdzenia tych słów.
– Ale narwany! – dodałem jeszcze, ze śmiechem obserwując jak gryzie i drapie wszystko dookoła. A do tego był taki malutki, jakby dopiero co się wykluł! No dosłownie ledwo odrósł od ziemi, a już zachowywał się jakby chciał zamordować cały świat. Kiedy samczyk podszedł do ojca znalazł się też całkiem blisko mnie, dlatego skorzystałem z okazji i podsunąłem mu swój palec na przywitanie. W sumie nie wiedziałem czego oczekuję. Chyba tylko tego, że ten agresor udziabie także mnie!