OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
W pierwszej chwili obcy sprawiał wrażenie, jakby słowa smoczycy nie do końca do niego nie docierały. Oddychając szybko i płytko, na moment zamknął oczy, chyba spodziewając się najgorszego, gdy jednak samica nie zaatakowała, a wręcz zainteresowała się nim, mężczyzna nieco się uspokoił.– Ja... te... wiersze... tak. Tak, wiersze. Tak, pokaże. Tak – wydukał. Potrząsnął głową i powoli podniósł się, cały dygocząc. Otrzepał płaszcz z kurzu, chwycił kapelusz, który spadł mu na ziemię, i na tyle dostojnym ruchem, na jaki było go stać, wsadził nakrycie z powrotem na głowę. Po czym, wciąż telepiąc się z nerwów, znój go zdjął, pochylając się.
– W mych stronach wypada się przedstawić damie. Jestem Eneth'Havn Althas'Samir – powiedział, wzdychając cicho. – Wiersz, zgodnie z obietnicą... tak. – Schylił się, podnosząc niedbale rozsypany plik kartek i wybierając jedną z nich, na której Neira mogła dostrzec tekst – choć zapewne nie potrafiłaby go przeczytać. Na szczęście na głos przeczytał go sam Eneth'Havn.
Błękitnym niebem obłok płynie,
Widzi go chłop w starym młynie
– Ech... Wybacz, pani, nie... nie mam dziś dobrego dnia do wierszy – stwierdził, sprawiając wrażenie zażenowanego swoim własnym tworem. – Rymy się nie kleją, takie dni się zdarzają artystom. Proszę o wyrozumiałość... – rzekł, spuszczając głowę. Kątem oka spojrzał też na Ariane, któremu wreszcie mógł się nieco uważniej przyjrzeć.