OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wojowniczka potarła sobie przez moment skroń.– Tak, wszystko w porządku. – potwierdziła. Czasami miewała takie chwile, że czuła się po prostu dziwnie. Jakby coś chciało się w niej odezwać, ale sama nie wiedziała co. Zazwyczaj uczucie to szybko mijało, więc uznała że po prostu taka jej natura. – Czasami mam takie, hm... – czuła się odrobinę głupio o tym mówiąc – ...dziwne wrażenia. Jakbym już kogoś widziała albo znała albo coś danym osobnikiem łączyło. Ostatnio czułam to jak duchy nawiedziły nasze stadne spotkanie. – opowiedziała, nie uważając tego za specjalnie ważne.
– Phyh. – parsknęła na wzmiankę o narodzinach Sennah. – Czy oni nie powinni być tymi wyższymi istotami? Tymi, którzy pokazują nam nasze niegodne ścieżki naszych czynów poprzez przebaczenie i naukę, bla, bla bla? – zagadnęła. – Ja mogę być wredną mendą, ale przynajmniej nie nazywam się dobrotliwym strażnikiem ani opiekunem niczego, nie twierdzę że czynię jakikolwiek dobro. Działam z powodu własnych impulsów, pobudek i chuci. – wojowniczka mówiła powoli, podkreślając każde kolejne słowo wymownym ruchem. To czułym przejechaniem palcami po pysku, to mocniejszym dociśnięciem go skrzydłami do siebie, to pchnięciem dolnej części ciała. Co prawda myślała, że czas na zabawę przyjdzie później, ale skoro Aqen wolał zacząć od tego, nie miała nic przeciwko. Zdawało się, że zaczarowała samca, bo w pewnym momencie przetoczyła się na bok, zrzucając z siebie Trzask tak, że teraz to ona siedziała na nim. – Nie ukrywam tego, że sprawia mi to przyjemność. – pochyliła się, muskając ciepłym liźnięciem skórę za jego uszami. –Ale ja nie pretenduję do miana istoty wyższej, do bycia opiekunem czegokolwiek i kogokolwiek po za Plagą. Skoro ja potrafię się do tego przyznać, to czemu bogowie nie mogą? Co trudnego jest w wyjściu i powiedzeniu: misie, nie lubię tego drugiego typa, posprzeczaliśmy się, dostaliście rykoszetem? Albo w wyjściu i powiedzeniu: skarby, ja jestem na górze. – mówiąc to przesuwała pyskiem po jego szyi, liżąc ją łagodnie. Jej zaloty jednak stawały się coraz bardziej intensywne. – Ja jestem u władzy. – uniosła się do góry, opierając pazurzastą łapę na jego piersi, dociskając jego tył. – Tańczycie jak wam zagram, albo dostajecie w pysk.
Zamilkła na moment, podnosząc do góry łeb i wypuszczając z pyska kłąb gorącej pary. Dopiero po dłuższej, przyjemnej chwili kontynuowała – Przybiłabym łapę z duszkiem. Jak to jest, że twory bogów są znacznie bardziej logiczne i sensowne od nich? Nie spotkałam nigdy tej całe Alalei, bo słuchałam co mamusia do mnie mówiła, a mówiła żeby nie ruszać owocków z drzewa. Nie ruszam, bo nie chcę żeby tyłek przetrzepała mi sosna. – poruszała się powoli, rozkładając lekko skrzydła i prezentując się w pełnej okazałości. Po chwili ponownie nachyliła się nad Aqenem, obejmując jego szyję i poskubując ją lekko. – Nikt nie pytał nas o zdanie, czy mamy ochotę brać udział w boskiej kłótni. Nikt nie pytał nas o zdanie, kiedy był wybierany prorok. Nikt nie pyta nas o zdanie, kto powinien wrócić z martwych, a kto nie. Hmmm... – zamruczała, kiedy sprawił jej komplement. – Mów dalej. – powiedziała rozmarzonym głosem, po czym złapała go zębiskami w miejscu gdzie szyja łączyła się z klatką piersiową. Na tyle mocno by usadzić go w miejscu i zostawić niewielki ślad. Bandycka już nie prosiła. Ona się domagała.