Najspokojniejsze miejsce w całej krainie. Młode drzewka dają schronienie przed słońcem, ale tez przed deszczem. Gdzieniegdzie niewielkie polany, na których można posiedzieć i porozmawiać. W Szklistym Zagajniku można poczuć się jak w domu...
Zdziwiła go nagła zmiana w stylu, jaki obrała Vicjra. Ciekawe czy i Kage to zaskoczyło. Uznał, że obie wiedzą jak się bronić przed atakami fizycznymi, więc zostało im tylko jedno, ostatnie ćwiczenie. Chrząknął, aby zwrócić uwagę córek. I to była jedyna forma fory jakie im dał, zanim przystąpił z Forkorem do ataku. Aqen miał niezbyt silną maddarę, ale nie szkodzi – coś tam potrafił.
Wyobraził sobie jak nad grzbietem Vicjri powstaje kamienny głaz. Nic innego lepszego mu do głowy nie przyszło. Miał średnicę kilku szponów, może trzech, i byłby postrzępiony na krawędziach. Zawisnąłby w powietrzu i opadł ruchem wokół własnej osi prosto na plecy czarnołuskiej samiczki, z zamiarem porachowania jej kości.
Zaś kotołak miał stworzyć przy lewym barku Rogatej Łuski prowizorycznego węża – niezbyt dokładnego, palącego się żywym ogniem niczym feniks. Twór miał rozewrzeć paszczę i zacisnąć ją na ramieniu skrzydła adeptki, powodując dotkliwe obrażenia i przegryzając się przez białą łuskę.
W obu przypadkach córki poczuły delikatne drgania maddary, wyczuwalne. Powinny to uznać za alarmujące.
Ją zdziwiło to mniej. Siostra pewnie chciała wypróbować nowy styl walki, miała ku temu najlepszą okazję, bo kto tak naprawdę wie, który bardziej jej się spodoba? W przyszłości będzie walczyć magią, ale magia też wymagała swojego stylu i pomysłowości. W jej ataku zabrakło towarzyszącej jej pasji i chęci zranienia przeciwnika, a skuteczną obronę czarnołuskiej przyjęła z godnością, a nawet aprobatą; to Kage była tu w swoim żywiole, nie siostra. Dla niej to wszystko musiało być trudniejsze, a zatem jej postępy zasługiwały na większą ilość pochwał.
Usłyszawszy chrząknięcie odwróciła rogatą głowę ku Aqenowi z pytaniem w czwórce ślepi. Szykowała się już do obrony, pewna, że ojciec każe im walczyć dalej. Jej kolczasty ogon łupnął głucho o ziemię, ale to by było na tyle, gdyż teraz jej celem był kto inny. Tym razem to ona miała uciec przed Forkorem, co zamierzała zrobić z większą ostrożnością. Zdziwiła się, że kotołak posiada umiejętności bitewne na tyle duże, by stawić czoło smokowi, a drugi raz tego samego błędu nie popełni.
Gdy kompan Aqena zaczął robić czary mary, Kage postarała się znaleźć się blisko i na wprost niego, i uderzyć go zawiniętą w pięść prawą łapą w brodę, podbijając jego łeb do góry. W tenże sposób zamierzała rozproszyć stworzenie i nie pozwolić mu, by skupiło się na tkaniu maddary. Cios miał być silny i bolesny, aczkolwiek nie wyrządzający żadnej prawdziwej krzywdy; bladołuska specjalnie postarała się, żeby jej długie czerwone pazury nawet nie drasnęły kociska. Tworu, czyli ognistego węża zignorowała, nie próbowała go nawet tknąć – wszak nie chciała przypalić sobie łusek, a jeśli nie mogła w żaden sposób uszkodzić czaru nie robiąc sobie przy tym krzywdy, jedynym wyjściem było rozproszenie czarującego, co też właśnie starała się uczynić.
1. Pełny brzuch – pożywienia wymaganego do sytości. Leczona dostaje bonus już od min. ilości ziół 2. Wiecznie młoda – brak kary +2 ST po ukończeniu 100 księżyca. Smok pozostaje płodny. 3. Adrenalina – dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
Ochrona niewinnych – jednorazowo na polowaniu/wyprawie/misji: wszystkie drapieżniki atakujące smoka natychmiast odpuszczają i odchodzą; odesłanych drapieżników nie można zaatakować.
Czy Vicjra zorientowała się, że zmieniła styl? Nie bardzo. Aqen nie wymienił wszystkich rodzajów ciosów, ataków i obrony oraz którymi posługują się zręcznościowcy, a którymi siłacze. Jednak nawet, gdyby była tego świadoma, raczej by się nie przejęła. Chciała się obronić przed Kage i zrobiła pierwszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Kto by tam zwracał uwagę na technikę?
Nadal jednak nie był to koniec treningu.
Odwróciła łeb ku ojcu, słysząc chrząknięcie, a potem wyczuła drganie maddary. I to było właściwie jedyne ostrzeżenie przed magicznym atakiem.
Vicjra błyskawicznie zanalizowała sytuację.
Instynkt podpowiadał, że coś jej grozi, gdzieś nad nią znajduje się coś niebezpiecznego. Natychmiast ugięła łapy, odbiła się i skoczyła w lewo, chcąc wykonać unik. Ne wiedziała, co jej zagraża, ale zamierzała znaleźć się jak najdalej od tego czegoś. Planowała wylądować na wszystkich czterech kończynach i nie tracąc czasu rozejrzeć się, aby zorientować się w sytuacji. Kątem oka widziała Kage atakującą Forkora. Zgadywała się, że sama jest celem Aqena. Miała ochotę zionąć na niego ogniem i rozproszyć, tak, jak próbowała zrobić siostra, ale po pierwsze, kamień raczej po pierwszym ewentualnym chybieniu celu nie spadnie na nią ponownie, a po drugie zajmowali się w tej chwili obroną – wliczał się do niej unik, ale późniejsze zionięcie ogniem na futrzastego smoka byłoby już raczej atakiem.
Forkor zasyczał zirytowany, gdy oberwał w pysk od adeptki. Poderwał się i uciekł na plecy swojego smoka, cały najeżony. Aqen parsknął cichym śmiechem, chyba po raz pierwszy od dawna, a na pewno po raz pierwszy mogły usłyszeć go w ten sposób córki.
– Dobrze, bardzo dobrze – pochwalił obie córki. – Jak pewnie już zauważyliście, każdy magiczny atak zazwyczaj poprzedzają drgania maddary. Czasem będą silniejsze, czasem nie. Vicjra na pewno będzie na nie bardziej wyczulona jako czarodziejka – zerknął tu na nią z lekkim uśmiechem. – Jednak z czasem wyrobicie sobie takie odruchy, zwłaszcza walcząc na arenie z różnymi przeciwnikami. Gdy byłem w waszym wieku to nie było za dużo tancerzy, jedynie moja mistrzyni preferowała taką technikę. Magów zresztą też. Głównie się siłowałem. – Wyjaśnił, by pokazać, że w ich przypadku siły arenowe mogą się rozłożyć trochę inaczej.
Sięgnął do plecaka leżącego pod jedną z wierzb. Wyciągnął z niego po jednym kamieniu szlachetnym i wręczył je obu córkom.
– Powodzenia na arenie. Przynieście dumę swojemu stadu, oraz swoim rodzicom. – Puścił im oczko. Tym samym obejrzał się na Mimir. Spała? Może trzeba obrzucić ją śniegiem? Ulepił na szybko śnieżkę i cisnął nią prosto w jej czoło. Zareaguje?
Bandycka istotnie, przysnęła sobie. Była zmęczona, w końcu miała trzy klutki na głowie, polowała, walczyła i nawet trenowała. Początkowo chciała dorzucać swoje uwagi do szkolenia, ale w końcu otaczający ją przyjemny chłód i spokojna atmosfera zwyciężyły. Smoczyca wyglądała jak wielki kocur, który podwinął pod siebie łapy i zasnął. Nawet jej grzywa opadła zdradzając, że smoczyca czuła się bezpiecznie. Pozycja ta sprawiała, że mogła łatwo utrzymywać pion i w razie czego zerwać się na równe łapy. W pewnym momencie usłyszała świst i otworzyła żółte ślepia tylko po to by przez uderzenie serca zobaczyć śnieżkę mknącą w jej kierunku. Było za późno by zrobić cokolwiek, chociaż smoczyca nawet zdążyła podnieść jedną łapę. Wyglądało to jednak komicznie: jej łapa dopiero oddalała się od ciała, kiedy śnieżka już rozpryskiwała się na jej czole. Śnieżna kula rozleciała się na milion zimnych kawałeczków, rozchlastując się na boki. Dobrze, że to był tylko miękki puch! Gdyby Aqen przypadkiem zgarnął kamień, takim ciosem mógłby przyprawić jej trzecie oko.
Wojowniczka zjeżyła się, sapnęła i potrząsnęła łbem na boki, żeby strącić ze ślepi śnieg. Chociaż zaskoczona, nie wydawała się rozgniewana.
– Oof, dobrze że w zęby nie celowałeś. – powiedziała rozbawiona, podnosząc się ze śniegu. Spojrzała na rozgrzane klutki, zjeżonego sierściucha i najwyraźniej rozbawionego partnera. – Widzę, że dobrze poszło, ojcu zbiera się na głupoty – powiedziała, pokazując mu język. – A wiedźmy nadal w jednym kawałku. – odchrząknęła. – Skoro Aqen uważa waszą naukę walki za ukończoną, niniejszym uroczyście nadaję wam przywilej łażenia gdzie chcecie bez matki, ojca, miśka, ciotki Ha'ary lub Havrun nad głową. – dodała, podchodząc do córek i każdą dotykając łapą w bark, jakby pasowała rycerzy. – Korzystajcie z tego przywileju rozsądnie. Lochy nadal czekają na nierozsądnych. – przestrzegła. – Widzimy się niedługo na arenie, moje małe wiedźmy. – powiedziała troskliwie, czochrając córy łapami po głowach, po czym odwróciła się do partnera. – Dzięki, Aqen. – powiedziała, uśmiechając się lekko i ocierając się swoim pyskiem o jego pysk w czułym geście. – Ja wracam na tereny Plagi, mam do wyskrobania kilka run. – dorzuciła, spoglądając na córki. – Możecie jeszcze pozwiedzać, ale na noc proszę mi się zameldować w Siedliszczu. Dzisiaj na kolację będą kozice od Shirona, zostawimy wam z ciotką trochę. – powiedziała. Noce były zimne, nawet dla jej górskiego zadu, a co dopiero mówić o świeżo upieczonych adeptkach. Wojowniczka odeszła kawałek, po drodze trącając zaczepnie partnera ogonem. – Do następnego razu. – powiedziała i rozłożyła skrzydła, odlatując w kierunku terenów Plagi.
– Drgania... – powtórzyła cicho. Czasami je czuła, zwłaszcza na ceremoniach czy podczas innych tłocznych zebrań, lecz nigdy nie wnikała o co dokładniej z tym chodzi. Wyczuwała je też przy matce, gdy ta okazjonalnie sięgała po maddarę, lecz nie powiązała tych faktów. Teraz już przynajmniej wiedziała, czego się wystrzegać.
– Przyniosssę cośś więcej – obiecała. Ta podniosła chwila trwała jakieś dwa uderzenia serca, gdyż Kage zamarła, widząc co próbuje wyczyniać ojciec. – Miło było cię poznać – mruknęła cierpko, gdy matka zaczęła się podnosić i stroszyć. Ku jej wielkiemu zdumieniu nie okazała gniewu, a co więcej nawet nie ukręcił Aqenowi łba ani nic z tych rzeczy, zamiast tego wyglądała na... rozbawioną? Niemożliwe. Kage na jej miejscu by się nieźle wściekła. Zmieszana obrotem wydarzeń stała, wpatrując się w rodziców i zerkając na Vic, jak gdyby szukając poparcia, czy ona coś z tego rozumie. Mruknęła coś niewyraźnie do matki, co miało być potwierdzeniem, że wróci na czas. Jeszcze nie chciała. Dopiero co uzyskała wreszcie wolność i swobodę, zgubiła ogon, którym zawsze był Batou lub inni strażnicy, mający sprawdzać, czy potomstwo Mimir jest ostrożne i czy nic nie czyha na ich życie. Była to miła odmiana i Kage uważała, że będzie przeszczęśliwa, gdy wreszcie zerwie się ze smyczy, lecz gdy do tego wreszcie doszło przyjęła to całkiem... Obojętnie.
– Mnie tak nie rób. Ja oddam – przestrzegła Aqena, jednocześnie obserwując oddalającą się sylwetkę matki. Z każdą chwilą była coraz mniejsza, aż zamieniła się w fioletowo-czerwoną kropkę. Kage opuściła łeb, spoglądając na ojca z nieodgadnionym wyrazem mordy. Po raz pierwszy zostali sam na sam, bez nadzoru kogoś z Plagi.
1. Pełny brzuch – pożywienia wymaganego do sytości. Leczona dostaje bonus już od min. ilości ziół 2. Wiecznie młoda – brak kary +2 ST po ukończeniu 100 księżyca. Smok pozostaje płodny. 3. Adrenalina – dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
Ochrona niewinnych – jednorazowo na polowaniu/wyprawie/misji: wszystkie drapieżniki atakujące smoka natychmiast odpuszczają i odchodzą; odesłanych drapieżników nie można zaatakować.
Samiczka w swych podróżach zwiedziła różne miejsca i każde z nich podobało jej się mniej lub bardziej. Tym razem zawitała do malowniczej doliny płaczących wierzb. Zimą to miejsce wyglądało przepięknie, kryształki lodu ozdabiały wiotkie i wiszące gałązki, robiąc z nich długi łańcuch mroźnych koralików. Sahida wylądowała na grubej gałęzi drzewa i tam się położyła, odpoczywając po podróży i chłonąc ten piękny, malowniczy krajobraz.
❅ I Boski ulubieniec Boski ulubieniec: raz na polowanie/3 tyg. polowania łowcy/wyprawy uzdrowiciela smok spotyka duszka, który może mu dać równoważnik 2 kamieni ( ostatnie użycie 12.04). ❅ II Szczęściarz Szczęściarz: 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie ( ostatnie użycie x ) ❅ III Tancerz Tancerz: stałe -1 ST do rzutów na obronę fizyczną Przedmioty fabularne na sobie:
-- Dwie złote bransolety na prawej łapie od Safari;
-- dwie pary kolczyków po dwie na każde ucho od Pełni;
-- Samodzielnie upleciony koszyczek z suchych traw; TECZKA || GŁOS || MAPA || ROAR
Astralis ponownie wybrała się na jeden z swoich długich spacerków. Tym razem jednak ciągnęła za sobą swoją siostrę, chciała się z nią gdzieś wybrać a że nie protestowała to padło na wyprawę do doliny wierzb, w sumie ładna okolica, dużo drzew i takie tam. Przechadzając się tak i ciągając za sobą Vul spostrzegła na gałęzi swoją ulubioną przyjaciółkę- Sahidę. Zatrzymała się i krzyknęła do niej dość głośno: -O hej żbiko-futrzasto-smoku! Znaczy Sahida! Tak! Patrz jakie fajne zwierzątko znalazłam! – Zaśmiała się uśmiechając się do siostry -Oczywiście żartuję, to moja starsza siostrzyczka, Vul! Siostro, to moja przyjaciółka z stada ziemi, Sahida! Jest bardzo urocza! Poznajcie się! – zadowolna z takiego spotkania przysiadła na ziemi i liczyła że jej przyjaciółka zejdzie do nich nie rzucając się przy okazji na jej siostrę.
Ciągana przez siostrę dotarła wnet do doliny płaczących wierzb. Wyprawa trwała względnie długo, lecz nie przeszkadzało to Obietnicy, tak długo jak nie musiała kroczyć sama. Podczas swej podróży spostrzegła czarnego smoka, nieco przypominającego kotołaka. ~Hmm, więc się znają? ~myśl ta tknęła delikatnie umysł Vul. Smoczyca pochyliła głowę, aby się przywitać. -Witaj, zwę się Vul, znana aktualnie jako Obietnica Mroku. Jeśli dobrze słyszę to znacie się już z moją siostrzyczką. Cieszę się, że młoda złapała znajomości na terenie innych stad. -łowczyni posłała delikatny uśmiech w stronę czarnej, uroczej kulki futra.
Z początku Hebanowa była zadowolona, że widzi swoja koleżankę i w dodatku w towarzystwie jej siostry ale była zawiedziona, że dostrzegły ją tak szybko. Zsunęła się z grubej gałęzi i opadła ciężko na ziemię, posłała dziarski uśmiech smoczycom – Czuję się nie pocieszona, że znalazłyście mnie tak szybko – zachichotała pod nosem – Jestem Hebanowa Łuska, ale mówią też na mnie Sahida – zwróciła się do największej smoczycy.
❅ I Boski ulubieniec Boski ulubieniec: raz na polowanie/3 tyg. polowania łowcy/wyprawy uzdrowiciela smok spotyka duszka, który może mu dać równoważnik 2 kamieni ( ostatnie użycie 12.04). ❅ II Szczęściarz Szczęściarz: 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie ( ostatnie użycie x ) ❅ III Tancerz Tancerz: stałe -1 ST do rzutów na obronę fizyczną Przedmioty fabularne na sobie:
-- Dwie złote bransolety na prawej łapie od Safari;
-- dwie pary kolczyków po dwie na każde ucho od Pełni;
-- Samodzielnie upleciony koszyczek z suchych traw; TECZKA || GŁOS || MAPA || ROAR
-To co siostra, uczymy się tutaj kamuflażu? Nie uciekniesz przed tym, nie ważne jak daleko mnie wyciągniesz! No, chyba, że wolałabyś się pobawić z kotołakową znajomką, wtedy poczekam!-zerknęła na siostrę, nie oczekiwała jakieś konkretnej odpowiedzi. Nie zależało jej też, by uczyć ją tu i teraz, zaproponowała, ponieważ otoczenie sprzyjało tejże nauce.
Siostra chce ją pouczyć? Była wniebowzięta! Przysiadła naprzeciw siostry mówiąc z wyraźnym zadowoleniem: -O! Tak! Tak! Super pomysł! Siostrzyczka nauczy fajnej rzeczy! A może nauczymy też przy okazji Sahidę? W końcu bardzo szybko ją zauważyłyśmy więc pewnie jeszcze nikt jej tego nie uczył! – spojrzała świecącymi oczkami na przyjaciółkę: -Chciałabyś też? – zapytała i czekała na jej odpowiedź
Samica kiwnęła główką w stronę samic, faktycznie nie umiała się kamuflować a bardzo by jej się to teraz przydało, biorąc pod uwagę maść samiczki. Jej granatowo – czarne futro wyróżniało się na tle białęgo puchu, więc sztuka ukrywania się znacznie ułatwiłaby polowanie. – Chętnie nauczę się czegoś nowego – przeciągnęła się i powoli zaczęła rozgrzewać stawy aby nie złapał ją przypadkiem jakiś skurcz podczas ćwiczeń.
❅ I Boski ulubieniec Boski ulubieniec: raz na polowanie/3 tyg. polowania łowcy/wyprawy uzdrowiciela smok spotyka duszka, który może mu dać równoważnik 2 kamieni ( ostatnie użycie 12.04). ❅ II Szczęściarz Szczęściarz: 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie ( ostatnie użycie x ) ❅ III Tancerz Tancerz: stałe -1 ST do rzutów na obronę fizyczną Przedmioty fabularne na sobie:
-- Dwie złote bransolety na prawej łapie od Safari;
-- dwie pary kolczyków po dwie na każde ucho od Pełni;
-- Samodzielnie upleciony koszyczek z suchych traw; TECZKA || GŁOS || MAPA || ROAR
-Oh świetnie! Co prawda nigdy nie uczyłam takich tłumów, ale można spróbować! W takim razie może zaczniemy od czegoś prostego, od teorii. Jak myślicie, w jaki sposób jest się dobrze zakamuflować? Co byście zrobiły, aby być mniej widoczne dla drapieżników, bądź zwierzyny?-posłała pytanie do smoków, którym miała przekazać swą wiedzę na temat kamuflażu. W tym samym czasie w jej umyśle zebrała się energia a wyobrażenia wykreowały niesamowicie gorący niebieski płomień. Twór był wielkości jej łba, posłała go dwa ogony w stronę prawej jej strony. Płomień miał roztopić śnieg znajdujący się w tamtym miejscu. Tak też zrobił, odsłaniając za sobą sporą warstwę mokrej ziemi, niewielką ilość patyków oraz kilka suchych i popękanych liści.
Smoczyca słuchała uważnie pytania. Co by mogła zrobić? Jej futro jest dość mocno różowe, to nie ułatwi sprawy....jakby temu zaradzić- myślała skupiona mocno. Po dłuższej chwili wpadła na pewnie pomysł i o nim powiedziała: -Hmm, myślę, że pierwszą rzeczą jaką musiałabym zrobić byłoby zakrycie moich kolorów które nie do końca pasują do otoczenia, no i pewnie trzeba by zrobić coś z zapachem, Sahidę czułam już
z większego dystansu niż ją widziałam. Takie pomysły dałyby cokolwiek? – spoglądała na siostrę ciekawa czy myśli dobrze, jednocześnie słuchając co odpowie jej przyjaciółka z innego stada, może ma jakieś inne pomysły?
Samica zamlaskała, odrobinę mogło to przypominać lekcję skradania. Jednak tutaj, trzeba było się ukryć aby osiągnąć swój cel. Astralis miała rację z tym zapachem. – Kamuflaż jest dobrym dodatkiem do skradania – powiedziała w końcu – Na pewno kolor ma też znaczenie, ale też pora dnia. Moje futro jest ciemne, może nie pasuję do śniegu, ale w nocy, ukryta za drzewami będę ledwo widoczna. – podrapała się za uchem. – Wydaję mi się, że to co powiedziała Astralis było wystarczające, po prostu trzeba się wtopić w otoczenie.
❅ I Boski ulubieniec Boski ulubieniec: raz na polowanie/3 tyg. polowania łowcy/wyprawy uzdrowiciela smok spotyka duszka, który może mu dać równoważnik 2 kamieni ( ostatnie użycie 12.04). ❅ II Szczęściarz Szczęściarz: 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie ( ostatnie użycie x ) ❅ III Tancerz Tancerz: stałe -1 ST do rzutów na obronę fizyczną Przedmioty fabularne na sobie:
-- Dwie złote bransolety na prawej łapie od Safari;
-- dwie pary kolczyków po dwie na każde ucho od Pełni;
-- Samodzielnie upleciony koszyczek z suchych traw; TECZKA || GŁOS || MAPA || ROAR